Skocz do zawartości

Nasze wspomnienia z Rumunii 2009


Tomii

Rekomendowane odpowiedzi

O przeprawie przez pola to moze koledzy opowiedza, bo mieli podobno ciekawe wrazenia...

 

 

Co nieco o tym słyszałem więc proszę kolegów o podzielenie się wrażeniami :hehe:

 

 

CDN.

 

I nie ma czemu się dziwić, że nie chce mi się czytać jakichś powieści jak jest Jacek :czerwona:

 

Pisz jak najwięcej!!! :krzykacz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 299
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Nasza wyprawa do S. z Tomkiem i Madzią miała być szybka i sprawna, bo na mapie była droga na skróty. I skrót wyglądał na duży i jeszcze był piękny ( ponoć ) i stary zamek na końcu drogi. Wyglądało to nieżle na mapie. Mój wbudowany GPS w krajach byłej komuny wskazuje zwykle białą plamę, no chyba że autostradę, a żadnej nowości wgrać się nie da. Taki urok. Musieliśmy polegać wyłącznie na mapie i wskazówkach tubylców. Początek był niezły, jakaś szutrówka, potem dziurawy asalt no i zjechaliśmy w lewo na skrót. Po 2 km trafiliśmy na stary zamek z kościołem. Postanowiliśmy go zobaczyć. Przy podjeżdzie dogonił nas tamtejszy brzdac prosząc o datek i wskazując na swe bose stopy. Madzia przytomnie pokazała mu jego własne buty, jakieś 50 m dalej, które błyskawicznie zdjął gdy na gonił. Gó....... zatkalo. Na zamku był dom spotkań ( jakich - nie pamiętam ) a kościół kapitalnie zachowany. Oczywiście w srodku wszystko po niemiecku. Dalej pojechałem wg. wskazań facetów mieszających zaprawę murarską. Gruntową drogą w górę do lasu. Po prawej stało a raczej trzymało się jakimś cudem kilka domków zamieszkałych przez Cyganów. Taka enklawa. Obraz nądzy i rozpaczy. Tutaj było widać wyrażnie, że żyją wg. zasady " jak upadło to niech leży "

Ale ludzie wyglądali na szczęśliwych.Dzieci nas pozdrawiały. Wjechaliśmy w las ,droga gruntowa taka na traktory, koleiny ,kałuże. Przejechałem na podniesionym zawieszeniu i reduktorze. Potem polana i następny las, gdzie droga się skończyła bo drzewa rosły za wąsko. Była scieżka ale na rower górski. W tył zwrot i próbuję objechać błoto bokiem. Nie udało się, bo scieżka poszła w lewo na sąsiednie wzniesienie. Wracam na błoto i po własnych śladach wracamy do głównej. Potem już prosta droga do S., spotkanie z resztą wycieczki, zwiedzanie naprawdę pięknej S., kolacja.

Fajny dzień.

DYGRESJA

Tydzień temu pojechałem na rajd LandSerwisu Wieliczka. Na prostej drodze, chcąc ominąć traktor wjechałem lewą stroną na łąkę. Wyglądała o wiele lepiej niż ta w Rumunii. Utopiłem lewą stronę auta w bagnie do połowy drzwi. Wyciągnęły mnie dwa Land Rovery. Jak teraz to piszę to mi się zimno zrobiło na myśl, że TAM też mogło się zdarzyć.

:czerwona: AdamH

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za opowiesc Adama, dzieki i pozdrawiam serdecznie, w ogole zapraszam wszystkich uczestnikow wyprawy do odwaznego pisania wspomnien, bo taka wyprawa to sie predko a moze i wcale nie powtorzyc, no to szkoda by byla jakbysmy tylko dla siebie ja zachowali, bo moze inni koledzy pojada w nasze slady do czego bardzo namawiam. Ja lubie pisac jak wiecie :jesc: , ale na pewno wszystkiego nie napisze, tak wiec dopowiadajcie i komentujcie... :krzykacz:

 

Sighisoara albo jak kto woli Schassburg.

 

Juz dojezdzajac do tego miasta atmosfera robi sie taka mroczna, przy kretej drodze co rusz sa jakies ukryte wsrod krzakow ruiny, zarosniete bramy i takie tam rozne prastare slady ludzkiej dzialalnosci.

Miasto na samym jego poczatku zostalo zbudowane oczywiscie jako warowne na samym szczycie gory, a jego najbardziej charakterystycznym punktem jest przesliczna Wieza Zegarowa w takim wlasnie najbardziej transylvanskim stylu z mozliwych...

Po schodach i przez grubasny mur wchodzi sie do sredniowiecznego miasta....

Waskie uliczki, przed malymi knajpkami stoliki na powietrzu i JEST - Dom Draculi, tu sie urodzil Vlad Palownik, patron naszej wyprawy. :hehe::hehe::)

No, przezycie wielkie to bylo tak sobie po prostu tam byc, nie ma co, to nie to samo co nasze polskie zamki i palace, to prawdziwa Transylvania - inny swiat, stare legendy, pomieszanie roznych kultur a przede wszystkim kunszt starych budowniczych, ktorzy wynajdywali takie miejsca i budowali swoje dziela w takiej harmoni z otoczeniem.

Po Sighisoarze po prostu sie wloczylismy, zagladalismy w zakamarki, oczywiscie sie pogubilismy. Piotrek wyslany na rekonesans nam sie zgubil, ale sie cudownie odnalazl razem z zaloga Adama i Tommiego schodzac slynnymi Schodami Szkolnymi z samego czubka Wzgorza Zamkowego.

Schody te to takie troche jak schody klasztorne w Kazimierzu n/Wisla - sa cale zadaszone, tylko jakby cel byl inny, bo chodzilo o to, zeby dzieci, ktore chodzily do szkoly na samej gorze bedacej nie mokly i bezpiecznie tam docieraly - przypominam, to bylo w sredniowieczu, czyli dzisiejsze gimbusy i inne ulatwienia dla dzieci, to przy tym pikus.

 

W Sighisoarze co roku odbywa sie swiatowy festiwal sredniowiecza, a cale miasto wpisane jest na liste Dziedzictwa UNESCO.

My oczywiscie trafilismy na okres w ktorym wladze miasta akurat realizowaly plan wymiany wszystkich brukow na Wzgorzu Zamkowym, wiec poza wrazeniami sredniowiecznymi moglismy podziwiac takze rozmach rumunskich firm wykonujacych prace brukowe a bylo na co popatrzec, turystami sie wcale nie przejmowali, mieli do wykonania robote i ta doslownie palila sie im w rekach i w spychaczach, zasuwali na calego, zeby tak u nas...

Fajny takze Dom Pod Jeleniami...

 

No, ale zwiedzanie zwiedzaniem a tu wycieczka glodna sie zrobila.

I teraz HIT - gdzie jest najlepsza pizza i lemoniada w srodkowej Europie - wlasnie tu, w Sighisoarze, w Pizzeri Perla, slynnej co sie potem okazalo w calym internecie.

To przyznaja chyba wszyscy wycieczkowicze - rewelacja, trzeba siadac pod markiza na ulicy, nasza pizzeria jest tu, po prawej stronie.

http://www.sighisoaraonline.com/webcam.php

 

Z wiadomosci praktycznych, czasu potrzeba na zwiedzanie jakies 6 godzin z szybkim obiadem koniecznie w tej pizzeri, auto mozna zostawic bezpiecznie przed pizzeria, sami to wypraktykowalismy, albo troche dalej po lewej stronie jest strzezony parking, ale jak my bylismy to akurat tam jakis wielki namiot budowali czyli generalnie spoko, KONIECZNIE TRZEBA TAM BYC.

 

A sen to mi sie sprawdzil, widzialem te miejsca co mnie Drakula gonil... :zlo:

 

Wrocilismy do Carty na jakas 23 chyba, a jutro jedziemy nad Morze Czarne...

 

 

Cdn.

 

A tu

znalazlem jeszcze fajna opowiesc i FILM !!! ktory przypomina te ulotne chwile, MY NAPRAWDE TAM BYLISMY....

Obejrzyjcie film KONIECZNIE sluchajac podkladu muzycznego, robi wlasciwy klimat.

 

Zreszta pozostale obrazy z Rumunii kolezanka podrozniczka tez wykonala bezblednie oddajac tamtejsza atmosfere, musiala byc tam chyba w tym samym czasie :jesc: , brawo...

 

:czerwona::jesc::zlo::zlo::) a to niespodzianka...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My do Sighisoary wybraliśmy się trochę wcześniej, czyli tak trochę z rana. Pojechaliśmy też skrótem, ale nie aż takim jak Adam. O miejscu docelowym wyprawy nie będę pisał, wszystko pięknie opisał Jacek :biwak: .

Natomiast parę słów o tym co było po drodze.

 

Zatrzymaliśmy się w wioskach Sasaus i Chirpas, kilkanaście kilometrów od Carty. "Klimatyczne" wioski, jak wyraził się o nich właściciel kempingu. Faktycznie był w nich jakiś specyficzny klimat. Można było poczuć się tak jakby czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. Atmosferę psuły jedynie wszechobecne słupy elektryczne i bezładna plątanina kabli, oraz talerze anten satelitarnych. Wioski dość rozległe, przespacerowaliśmy się jedynie po kilku uliczkach. Wszystkie domy budowane w podobnym stylu, nawet te które dzieliło 100 lat istnienia. Na każdym z nich, data kiedy powstał i inicjały pierwszego właściciela. Najstarszy który widzieliśmy był z 1873 roku. Na środku wsi miejsce upamiętniające miejscowych bohaterów. Widać dookoła biedę mieszkańców, widać również, że mieszkańcy niestety hołdują zasadzie "przewróciło się niech leży". Przewracające się płoty, walące ściany, opadający tynk...

 

Nie należy absolutnie odbierać tego jako obraz wsi rumuńskiej. Typowa wieś wygląda trochę "normalniej".

Wracając z Sighisoary właśnie w jednej z tych wiosek minęliśmy się z załogą Adama, oni jechali do... my wracaliśmy z...

 

Szwendacz

post-101376-imported-9d248738-a671-472f-a511-87ea05b6d83c_thumb.jpg

post-101376-imported-4e4f4afc-49de-4783-aa76-f32abe9faabb_thumb.jpg

post-101376-imported-61964a07-0132-479c-8f52-b54876455fc9_thumb.jpg

post-101376-imported-4b547d3f-232a-48f6-bedd-75218e9c2c08_thumb.jpg

post-101376-imported-01711c4e-32b3-42cf-ac62-04b1fa04f3de_thumb.jpg

post-101376-imported-7e153654-7163-4dff-875a-e036cbb95e81_thumb.jpg

post-101376-imported-cc283ca3-7cb5-4dcb-b6b8-8b49c862629f_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurka, a dlaczego ja tam nie bylem? - trzeba jeszcze raz jechac i wczesniej wstawac zaczac....

 

 

 

Dzien piaty, czyli Mamaia by night.

 

Rumunia to wielki kraj, prawie taki jak nasz, tylko jakby taki gorzysty zasadniczo, odleglosci zatem do przejechania spore, a poniewaz jechalismy karawana, mielismy malutkie dziecko, to planujac wyprawe staralem sie tak pomyslec aby nie przekroczyc 500 km dziennie, bo to nie wyscig, tylko mialo byc wakacyjnie no i nie spimy pod smietnikiem. Mamy przyczepy to jezdzimy na kempingi. Mialo byc z klasa.

I sie prawie udalo.

 

Wybrzeze rumunskie niestety jest dosyc krotkie, Morze Czarne za to, jest naprawde cieplutkie i fajowe, bo plaza byla piaskowa, choc piasek troche inny niz nad Baltykiem, taki twardszy, daje sie rowerem jezdzic, ale dno piaskowe, buty zadne niepotrzebne i troche bardziej slone od naszego a kolor to znowuz taki bardziej niebieski ma, a nasze takie jakby zielensze jest ale fale takie same sa.

Fajne maja to morze. :hop1:

 

Byl jeden problem - z kempingami. Generalnie kempingi tam sa, niektore niezle, tylko zadna rezerwacje nie wchodzi w gre, bo wyobrazcie sobie, ze na jakies 30 mln ludzi jest powiedzmy 20 kempingow i jest to CIEPLE MORZE. Zdawalem sobie z tego sprawe i caly czas mialem stracha, ze damy ciala, bo nie bedzie miejsc. No, ale wyrychtowalismy sie rano i okolo 9 opuscilismy niezwykle goscinny camping w Carcie. :D Nasza przemila kolezanka Szaraja postanowila pojechac indywidualnie i wyjechala troche wczesniej, co jest istotne dla dalszej opowiesci.

 

No i tak sobie jedziemy, jest dosyc cieplo, tak jakies 32 stopnie.

Wybralismy droge przez Ramnicu Valcea, Pitesti i potem autostrada jakies 350 km przez Bukareszt do Constanty. Droga, szczegolnie poczatkowo, przepiekna, jedzie sie wzdluz rzeki Olt, czasem w zasadzie rzeka, bo szosa biegnie takimi jakby wiaduktami ale podlug rzeki, pomiedzy gorami, cudnie.

Niestety gdzies wczesniej zdazyl sie podobno wypadek i w pewnym momencie caly sznur aut zostal zatrzymany, stalismy godzine, a wlasciwie to sobie lezelismy na trawce w cieniu. I spoko, nikt z kierowcow sie nie denerwowal, po prostu trzeba bylo poczekac. Tam nie ma innej drogi, tam sa gory i nijak korka sie nie objedzie, trzeba pokornie postac i tyle.

No, ale w koncu dojechalismy do poczatku autostrady na Bukareszt, wjazd na nia niestety okazal sie nieco tragiczny w skutkach bo na drodze byl rozsypany zwir - tam sie caly czas cos buduje, to i zwir sie moze troche wysypac przeciez. No i najpierw Tomii zaliczyl kamieniem w szybe Asterki, na razie delikatnie, ale slad byl niestety, no nic trudno, zdarza sie. To bylo z pod Tira.

Ale dlaczego drugi raz znowu na niego padlo, to juz niesprawiedliwie jest, tym bardziej, ze od Tomkka dostal spod przyczepy :biwak:

Rzecz jasna wywiazala sie oczywiscie zartobliwa (no pewnie nie dla Tommiego) dyskusja na CB jaki rodzaj oswiadczenia Tomekk ma mu wystawic dla PZU i trwala ona przez chwile, dopoki Pan Bog nie okazal swojej mocy i Tomekk nie zameldowal, ze szyba w 3 diamentach jednak tez nie wytrzymala twardego zwiru i jest remis.

W ten sposob dojechalismy do SLYNNEJ obwodnicy Bukaresztu.

Stolica Rumuni posiada kompletna obwodnice i nalezy sie zastanowic, czy pojechac strona poludniowa, czy polnocna.

Jak sie zapytalem Pani na kempingu w Carcie ktora strona jest lepiej jechac, Pani z dziwnym usmiechem powiedziala, ze najlepiej to wziasc taksowke i zeby nas przeprowadzil przez miasto.Teraz to juz wiem dlaczego byl ten usmiech, ale wtedy pomyslalem, za duzo nas, nie damy rady za taksowka, porwiemy sie na swiatlach, przeciez to 6 zestawow jednak jest i wybralismy poludniowa czesc obwodnicy...

 

Cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tej stacji to smiesznie bylo, bo stacja nowiutenka, dopiero zbudowana, ogromna, z parkingiem dla Tirow i barem fajnym.

 

Termometr pokazywal wtedy 36 stopni...

 

Byla wycieczka glodna troche a w barze jeszcze nie bylo wydrukowanego menu.

Ale, jednak Polak potrafi, bardzo mila pani barmanka nie za bardzo znala nasze jezyki, trzeba bylo widziec jak udalo sie zamowic rozne potrawy, szczegolnie piers z kurczaka zostala zamowiona w fascynujacy sposob, mistrzostwo w zamawianiu jedzenia nalezy sie Basi. :biwak:

 

Bylo dobre...

 

J.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.