Skocz do zawartości

grace

Użytkownicy
  • Postów

    1 414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O grace

  • Urodziny 17 Stycznia

O mnie

  • Imię
    Grażyna
  • Płeć
    Kobieta
  • Skąd
    Chorzów
  • Zainteresowania
    turystyka górska, narciarstwo, jazda na rowerze, pływanie, karawaning

Sprzęt

  • Sprzęt
    Przyczepa
  • Model
    patrz adje :)
  • Holownik
    patrz adje :)

Ostatnie wizyty

1 292 wyświetleń profilu

Osiągnięcia grace

Forumowicz

Forumowicz (3/3)

  1. Widzieliśmy na żywo i jesteśmy pod wielkim wrażeniem ? Jest przepiękny a podróż po Norwegii, którą w zeszłym roku przebyliśmy w zwykłym Vivaro, bez łazienki i bieżącej wody, w Waszym kamperku byłaby o niebo wygodniejsza ? Małgosiu i Piotrze, gratulujemy Wam wspaniałego pomysłu i mega wspaniałego wykonania tego uroczego kamperka ? Cieszymy się, że mieliśmy okazję Was poznać ? Pozdrawiamy cieplutko, Grażka i Adaś ?
  2. Magda, dzięki Tobie jeszcze raz możemy przeżyć dzień przedsylwkowy oraz przynajmniej częściowo poczuć atmosferę sylwestrową ? Dzięki ❤️ Kasiu i Marku - czyli jednak rodzinka.pl ? Gratulujemy z całego serca! ❤️ Tomek, szkoda że my o tych Simsach wcześniej nie wiedzieliśmy ? Eheheheeee ? płaczę!!! ? Michał, suuuper!!! Bawcie się fajnie i korzystajcie z uroków zimy. Pozdrawiamy wszystkich serdecznie! Grażka i Adaś ?
  3. Wszystkiego Najlepszego Grażynko :) !!! 100 lat !!!

    1. grace

      grace

      Dzięki Kochani ❤️ Buziaczki!

  4. Kochani, my już w domu, droga ok. Dziękujemy za wspaniałe chwile spędzone z Wami, akumulatory naładowaliśmy. Jak zwykle było cudownie, gardła mamy nadal zachrypnięte ale za to mamy co wspominać. Życzymy Wam wspaniałej imprezy sylwestrowej! Bawcie się fajnie! My właśnie pijemy Wasze zdrowie! ? Ściskamy Was gorąco!!! GiA ?
  5. Ojjj... Szkooooda... A tak się cieszyłam, że wreszcie się zobaczymy... Czyli znowu odkładamy to na później... My myśleliśmy, że nie uda nam się tym razem dojechać, ale już jesteśmy w drodze, więc za jakieś 3 godz. będziemy na miejscu :-) Wprawdzie w Sylwestra musimy być w domu ale dwa wieczorki spędzimy z Przyjaciółmi :-) suuuper!!!! Do zobaczenia, Grażka i Adaś
  6. Hej Michał ? Żadnych ograniczeń nie widzieliśmy, w kilku nawet udało nam się popływać, choć temperatura wody nie zachęcała... Hehehe ? Ale być w Norwegii i nie zanurzyć się w krystalicznej norweskiej wodzie... My po prostu musieliśmy ? Pozdrawiam!
  7. Dokładnie, nie wszędzie. Trzeba czytać napisy na parkingach, zdarza się, że jest napisane iż miejsce służy do wypoczynku ale nie do spędzania tam nocy. A na terenie parku narodowego z daleka były widoczne napisy "No camping". Pozdrawiam ?
  8. Dzięki ? Jeśli chodzi o łowienie, niestety nie próbowaliśmy... Pozdrawiamy!
  9. Dzięki ? To był nasz pierwszy urlop w Norwegii i tak nas zauroczyła, że chcielibyśmy tam wrócić. Tym bardziej, że czytając relację Magdy wiemy, że w Norwegii jest jeszcze mnóstwo pięknych miejsc do zobaczenia... Pozdrawiam!
  10. Wchodziliśmy po asfaltowej drodze, bo poszliśmy "owczym pędem", za innymi ? Potem dowiedzieliśmy się o normalnym szlaku, dość stromo prowadzącym pod górę. A wracaliśmy tak samo, bo stwierdziliśmy, że tak stromej drogi w dół nasze obolałe mięśnie nie wytrzymają ? Ale ta trasa na zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Warto było tak się zmęczyć ? a atmosfera na samym Języku Trolla - wspaniała ? Pozdrawiam serdecznie!
  11. Z ciężkim sercem rozpoczynamy drogę powrotną. Przed nami jeszcze sporo kilometrów. Chmurki powoli się oddalają, widoczki są jeszcze piękniejsze, niż wczesnym rankiem. Jest cudnie. Ale zmęczenie zaczyna nam się dawać we znaki… Robimy kolejna przerwę przy krystalicznie czystym strumyczku (właściwie niepotrzebnie to piszę, przecież w Norwegii wszystkie przez nas napotkane strumyczki i rzeki były krystaliczne). Zjadamy “słodką chwilę” - kisiel, moczymy nasze mocno już obolałe stopy i … ruszamy dalej. Przerwy robimy tylko na zrobienie fotki lub łyk wody z bidonu. Jest gorąco, słońce pali niemiłosiernie… stopy mamy poobcierane, chyba przez tę wysoką temperaturę zaparzyły się w butach i teraz każdy krok jest dla nas sporym wyzwaniem. Widzimy, że inni też robią sporo przerw… tak jak już wcześniej pisałam - trasa jest długa i wymagająca. Strach pomyśleć co by było, gdyby jeszcze do tego było mokro i ślisko? Docieramy wreszcie do ostatniego odcinka naszej wędrówki - zejścia po asfaltowych serpentynach do parking. I ten odcinek nas dobija. Rozgrzany asfalt, brak wiatru i nasze mocno zmęczone mięśnie nóg oraz poobcierane stopy. Żeby szybciej pokonać ten prawie 5 km odcinek zbiegamy z niego prawie kurcgalopkiem ;) Po dotarciu do naszego Vitpera, Endomondo pokazuje nam przemaszerowane przeszło 29 km. Takiej odległości chyba jeszcze w górach nie pokonaliśmy w ciągu jednego dnia Z ulgą zmieniamy buty górskie na crocsy, odświeżamy się w parkingowych łazienkach i wyruszamy na poszukiwanie jakiegoś fajnego noclegu. Moglibyśmy zostać tu, pod Trolltungą - mamy przecież opłacony całodobowy bilet parkingowy ale jednak wolimy spędzić już niestety jedną z naszych ostatnich nocy w Norwegii, w jakimś bardziej spokojnym miejscu.
  12. Fajnie to urządzenie - à la drezyna, również nie potrafiłabym przejść obok tego obojętnie Pozdrawiam
  13. Idziemy dalej. Adaś robi jakieś pojedyncze fotki ale generalnie chcielibyśmy już być TAM . Zobaczyć wreszcie JĘZYK TROLLA, przekonać się, czy na żywo też zrobi na nas tak duże wrażenie, jak wtedy, gdy oglądaliśmy GO w Internecie… Pogoda jak na razie wymarzona - niebo jest lazurowe, widoki rewelacyjne ale robi się coraz bardziej gorąco. Kilometry ciągną się niemiłosiernie, co 1 km jest postawiona tabliczka z informacją, ile jeszcze zostało do przejścia. Wreszcie docieramy! JEST!!! Nasz wymarzony, wyczekany, wymaszerowany JĘZYK TROLLA J TROLLTUNGA - kilkunastometrowy płaski głaz zawieszony 700 m. nad wijącym się jak wąż jeziorem.. Uformowany przez lodowiec 10000 lat temu stanowi główną atrakcję Norwegii. Jedną z trudniej dostępnych i wymagających. Robi wrażenie… Rzucamy plecaki przy jakimś kamieniu i z aparatem udajemy się w kierunku już uformowanej ale jeszcze niezbyt długiej kolejki do NIEGO. Ustalamy, że najpierw wchodzi Adje a ja zrobię fotki a potem zmiana. Ale zauważam, że ludzie wymieniają się aparatami, zaczepiam zatem najbliżej stojąca babeczkę. Potem okazuje się, że to Polka - Zosia, mieszkająca na stałe w Londynie, podróżująca z koleżanką - Eweliną po całym świecie Po krótkiej chwili pozujemy do fotek, Ewelina pstryka naszym aparatem, jednak po ich sprawdzeniu okazuje się, ze na pierwszym planie widnieją inne osoby. Postanawiamy zatem ustawić się ponownie do kolejki i pstryknąć jednak samodzielnie fotki sobie nawzajem a ponieważ kolejka jest niewielka (warto było tak wcześnie wstać), załatwiamy to w kilka chwil. Kręcimy się jeszcze po najbliższej okolicy, rozmawiamy z napotkanymi na szlaku i zapamiętanymi przez nas chłopakami z Polski, robią nam “sercową fotkę” Następnie wracamy do naszych plecaków. Zaczyna nam burczeć w brzuchach, wszak jesteśmy tylko na zjedzonej o 4 rano owsiance. Ale dołączają się do nas Zosia z Eweliną i zaczynamy rozmawiać, wymieniamy się wrażeniami z wakacji, jest tak sympatycznie, że nawet nie zauważamy, jak mija kolejna godzina i kolejna…;) wreszcie z żalem żegnamy się z naszymi nowo poznanymi znajomymi i po wykonaniu jeszcze kilku fotek (jesteśmy niesamowicie zauroczeni miejscem i atmosferą tam panującą) udajemy się nad pobliskie jeziorko, by wreszcie spożyć jakiś konkretny posiłek. Mamy ze sobą maleńką butlę, gotujemy zatem wodę, by zjeść coś pożywnego (gorący kubek hehehe). Musimy nabrać sił przed drogą powrotną. Endomondo pokazało nam, że już przemaszerowaliśmy przeszło 14 km. Taką samą drogę musimy pokonać w drodze powrotnej - nie ma innej, krótszej opcji… A tymczasem obserwujemy nadchodzące, nisko zawieszone chmury, które całkowicie przesłaniają widoki. Zastanawiamy się, czy na “Języku” jeszcze coś widać? Dobrze, że mój Husband już w tamtą stronę zdążył porobić jakieś foty J No i dobrze, że Trolltungę już mamy “obfoconą”
  14. Tak jak napisał Adam, miejsce nad Oddą, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg jest bardzo urokliwe. Po spożyciu obiadokolacji (pyszne spaghetti) i skorzystaniu z naszego prywatnego prysznica, rozkoszujemy się ciszą oraz patrzymy z góry na zasypiające miasto. Jest cudnie. Idziemy spać dopiero po północy a jutro…. Godzina 4,00. Ryknął budzik. Nadszedł dla nas wielki dzień - to właśnie dziś mamy w planie zdobycie Trolltungi. Opisy z internetu sprawiły, że z dość sporym respektem podchodzimy do naszej dzisiejszej wyprawy. Naczytaliśmy się, że trasa jest przede wszystkim długa (ponad 20 km), prowadzi po litej skale, która bywa bardzo śliska, że trzeba mieć dobre buty i kondycję, aby pokonać drogę do Języka Trolla. Trochę mam pietra, ale nie pokazuję tego mojemu Husbandowi ;) Szybciutko się ubieramy, zjadamy pożywną, wieczorem przygotowana owsiankę, kawę wlewamy do termicznych kubków, dopakowujemy plecaki (również przygotowane poprzedniego wieczoru) i ruszamy do Skjeggedal, gdzie zaczyna się szlak na nasz wymarzony Język Trolla. Parkujemy naszego Vitpera, opłacamy parking. Cena: 500,- NOK!!!! SZOK!!! Kilka razy sprawdzaliśmy, czy nie pomyliliśmy się w parkomacie ale niestety… za szybami innych samochodów bilety były opłacone również za taką kwotę….. No cóż… chcieliśmy Norwegii, to mamy ;) Jest 5,30. Na parkingu dość spory ruch, jak na tak wczesną porę. Niektórzy tu spali. Ruszamy za czwórką młodych ludzi. Dochodzimy do szlabanu zagradzającego wjazd na drogę wyglądającą na nowo wybudowaną, która pnie się agrafkami w górę. Przed szlabanem kolejka samochodów czekających na otwarcie szlabanu. Okazuje się, że powyżej nowej drogi jest parking (cena 600,- NOK!!!). Gdybyśmy o nim wiedzieli, zaoszczędzilibyśmy 4,5 km marszu. Ale już zapłaciliśmy za parking, wymijamy więc leniwców czekających przed szlabanem i raźnie maszerujemy asfaltem pod górę. Dopiero po przejściu ponad połowy nowej drogi, zaczynają nas wyprzedzać samochody wjeżdżające na najwyżej położony parking. Ale my już mamy zaliczoną rozgrzewkę a turyści poruszający się samochodami nie Wejście na szlak górski prowadzący na Trolltungę znajduje się nieco poniżej najwyższego parkingu. Obserwujemy rodzinkę (matka, ojciec i dwie córki w wieku około 18 i 12 lat), zbiegającą z tego wyższego parkingu, dobiegającą do szlaku, wymijającą nas bez słowa pozdrowienia i wbiegającą z dzikim błyskiem w lekko skośnych oczach na szlak. Zaczyna się wyścig - kto szybciej dotrze do tego sławnego Języka Trolla, komu uda się bez kolejki uwiecznić ten moment na fotce? Wszyscy przyspieszają. Wszak informacje w Internecie mówią, że w kolejce do zrobienia sobie fotki trzeba odstać nawet godzinę… Wyścig trwa. Nikt nie odpuszcza. Słońce jest jeszcze schowane za górami ale szybki marsz sprawia, że uczestnikom wyścigu zaczyna się robić gorąco. Niektórzy nie wytrzymują tempa i zaczynają odpadać… Matka ze wspomnianej wcześniej skośnookiej rodzinki zatrzymuje się, żeby zdjąć z siebie kurtkę. Pozostała część rodzinki nawet się za nią nie odwraca, tylko pomyka dalej. Wszak trzeba tam dotrzeć przed wszystkimi ;) Po niedługiej chwili młodsza z córek tez nie wytrzymuje tempa. Wymijając ją pozdrawiamy ja radosnym “Hi”. Patrzy na nas zdumiona. Czyżby nie znali tego przesympatycznego zwyczaju pozdrawiania się w górach? Uchachani maszerujemy dalej. Ojciec i starsza córka naszej obserwowanej rodzinki znikają nam z pola widzenia. Tempo mają niezłe, wszak my też nie idziemy wolno a jednak dogonić ich nie potrafimy. Tymczasem z przeciwnej strony nadchodzą już Ci, którzy pewnie spędzili noc gdzieś na szlaku, zdążyli już porobić sobie niezliczoną ilość pięknych fotek i nieśpiesznie kierują się do parkingu. Widzimy gdzieniegdzie porozbijane namiociki. Trochę żałujemy, że też tak sobie nie zaplanowaliśmy tego wypadu, by spędzić noc w takim pięknym miejscu… Słońce zaczyna się wyłaniać zza gór, świeci nam prosto w oczy, nie widzimy gdzie stawiać stopy. Szlak faktycznie biegnie po litej skale ale na szczęście nie jest ślisko - widać że długo tu nie padało… To my Mijamy po drodze strumyczki, w których napełniamy nasz specjalny, zaopatrzony w specjalny filtr bidon. Dzięki niemu nie musimy taszczyć ze sobą niezliczonej ilości butelek z woda mineralną. Kilka razy słyszymy na szlaku polska mowę. Zapamiętujemy te osoby z zamiarem zagadania do nich już po zdobyciu celu naszej wyprawy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.