Skocz do zawartości

Dokąd zmierza motoryzacja...


BUMERANG

Rekomendowane odpowiedzi

Potencjalnie może się to skończyć jak ze wszystkim - elektryk będzie trzochę droższy w zakupie, tańszy w utrzymaniu, a spalina na odwrót.  Każda potwora znajdzie swego amatora. Zobaczymy za 3 lata po zapowiadanej "ewaluacji". Może coś się innego wymyśli. 

Póki co jest dość nowy i ciekawy aspekt dot. elektryków, który akurat nie dziwi: Kolejny problem z samochodami elektrycznymi: używanych nikt nie chce kupować, dealerzy mają kłopot? | Francuskie.pl - Dziennik Motoryzacyjny

W zasadzie będzie tak dopóty, dopóki bateria będzie integralną częścią samochodu, trwale wbudowaną w samochód, a nie np. standardowym wymiennym pakietem, wymienianym na stacji ładowania, dającym ileś tam kWh, za które się płaci. Podjeżdżasz na stację, wymieniasz tyle wyczerpanych pakietów na naładowane, ile potrzebujesz, calość nie trwa dłużej niż tankowanie benzyny, płacisz za kWh "wbite" w pobierany pakiet minus kWh pozostające w zdawanych pakietach. Samochody od mieszczucha do suvów różnią się tylko ilością możliwych do zainstalowania pakietów, co będzie wpływało na m.in. zasięg. Samochód elektryczny z metra stanie się przystępny cenowo (nie uwzględnia kosztu baterii), za to użytkownik poprzez zakup samochodu określonego typu z możliwością zapięcia N pakietów, będzie decydował o swoim zasięgu - ile pakietów można "wpakować', na obsługę ilu pakietów zawrze umowę z operatorem stacji wymiany/ładowania. Kto lata długie trasy czy coś przewozi/ciąga - więcej, kto "lata" po mieście - mniej. Niech się nawet ładuje w domu, jeśli to wystarczy. Dla operatora jakaś kaucja, czy opłata za dzierżawę i obsługę pakietów, stacje wymiany/ładowania sieciowe, obsługujące wielu operatorów. Promowanie (np. kosztowe) [bo każdy miałby w tym interes - i sieć, i stacja ładowania, i użytkownik] zdawania zbędnych ogniw w stacji [np. w tym tygodniu planuję trasy, biorę więc 4 lub sześć, a teraz przez 2 tygodnie - krążę wkoło komina, więc starczą mi góra 2, tym bardziej że dładuję się codziennie w domu z gniazdka).

System działający niemal tak samo, jak dzisiaj działa wymiana butli gazowych. 

Koniec z wożeniem na pokładzie baterii wystarczających np. na 400 czy 500 km (rzadko taki przelot wykonuje się bez "międzylądowania" choćby na odcedzenie kartofelków), sprawność i zasięgi z metra większe (nie wozi się zbędnej masy), zasięg w zasadzie nieograniczony i eksploatacja tak jak spaliny. 

Na plus też odciążenie systemu energetycznego, możliwość ładowania nawet przez stację części baterii z OZE (ot, zadaszenie nad stacją zamiast w papie, to w panelach), a poza tym nie potrzeba takich skoncentrowanych dawek energii, jakie potrzebne byłyby żeby "zatankować" np. 4 tesle na raz superchargerem, czyli obciążenie linii przesyłowych dużo mniejsze (ładowanie nie musiałoby następować natychmiastowo, część pakietów mogłaby być ładowana np. poza godzinami szczytu, i nie musiałby być wbijane prądy rzędu kilkuset amperów. Powiedzmy, czas ładowania pakietu niech wynosiłby 2-3 godziny, co przy ciągłej rotacji i pewnej puli nadmiarowej na stacji, zpaewniałoby ciągłą dostępność naładowanych pakietów.  Ciągniesz cepę, niech pakiety starczą na 100 km w trasie, co godzinę przerwa na kawę/toaletę/jedzenie, ew. tyle co zjechać, wymienić pakiety, nawet 2-3 minuty i w dalszą drogę.

Jeśli dążyć do elektryfikacji, inne ścieżki to będą ślepe zaułki (chociażby przez marnotrawienie energii na przewożenie ciężkich baterii wystarczających na wielosetkilometrowe zasięgi, gdy ktoś akurat będzi jeździło dłużej w mieście, a wyskakuje sporadycznie gdzieś dalej), na dłuższą metę tylko unifikacja i wymienność pakietów energetycznych może się sprawdzić.  Tym bardziej, przy standaryzacji pakietów, łatwiej byłoby opracować rentowne i skuteczne sposoby na ich utylizację w razie uszkodzenia/zużycia, lub przetworzenie w nowe pakiety. 

I to by była dopiero jakakolwiek ekologia przy korzystaniu z elektryków.

Ile innych problemów by się rozwiązało (przydomowe i przenośne agregaty, zagospodarowanie nadwyżek i wyrównywanie niedoborów energii z OZE, zasilanie awaryjne w domach itp.)

Jeżdżąc z przyczepą 1 pakiet z samochodu przekładasz do przyczepy, i nie martwisz się o prąd itp, możesz taki pakiet zainstalować w doku w skrzynce rozdzielczej i mieć magazyn energii do optymalnego wykorzystania fotwoltaiki, albo zasilanie awaryjne w razie blackoutu.

Jesteśmy w takiej fazie dziejowej, że przechodząc z paliw kopalnych (grzie liczył się fizyczny nośnik energii - gaz, benzyna, ropa, mazut - i jego ilość) na energię elektryczną, dla odbiorcy finalnego będzie liczyła się sama "niematerialna" energia, w formie "gotowej", do której transferu i magazynowania akurat energia elektryczna wydaje się idealna.

Wieszczę na przyszłość "pudełka z prądem :) Taki samochód będzie tylko platformą, ale nie jednorazówką do czasu utraty 30% pojemności baterii (ergo nikt go już nie będzie chciał), bo to akurat nie będzie miało znaczenia. Jeśli nie oderwiemy (fizycznie) baterii od struktury samochodu elektrycznego, bedzie d....a, jakkolwiek skutecznej baterii by się nie wymyśliło. 

Na razie w fazie badawczej, wszyscy ze sobą konkurują i zazdrośnie strzegą sekretów. Za parę lat moze wypracuje się pierwszy standard. Popatrzcie na elektronarzędzia, wiele firm budowlanych, warsztatów, itp używają już tylko narzędzi akumulatorowych (zamiast elektrycznych, pneumatycznych), a kluczem jest współzamienny akumulator obsługujący też "alianse" producentów stosujących ten sam standard baterii, i pewna redundancja baterii - połowa "pracuje", druga połowa równolegle się ładuje (w praktyce też stosuje się przejściówki, pozwalające podpiąć baterię do narzędzi makity do narzędzi innych producentów). I to się kręci i sprawdza. Przy tym narzędzie bez akumulatorów, ładowarek itp jest względnie przystępne kosztowo. Motoryzacja jeszcze nie weszła na ten poziom.

 

Edytowane przez czyś (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, czyś napisał(a):

Motoryzacja jeszcze nie weszła na ten poziom.

Nie weszła Krzysztof, ale do wejścia jest jeszcze do rozwiązania jeden dość podstawowy problem - skąd wziąć - lub brać w przyszłości - tak ogromną ilość kWh w prądzie, która zaspokoiła by potrzeby adekwatnej ilości samochodów elektrycznych vs ilości jaką mamy obecnie ilość spaliniaków ?

Druga sprawa - infrastruktura tych ładowarek - zobacz ile mamy obecnie przeróżnych CPN-ów a ile jest - i ile musiałoby być - punktów ładowania lub wymian tych baterii.

Trudny temat - jak się tak dobrze zastanowić to z elektrykami startujemy prawie od zera - czyli cofamy świat do którego roku wieku XX ?

A może w przełom wieku XIX i XX ?

pzdr

Włodek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy po 35 zaprzestaną produkować spaliny. Bo może się okazać ,że my tu jesteśmy ekologiczni i bardziej zieloni jak szczypior na wiosnę a  Niemcy będą  dalej  eksportować  samochody do krajów trzecich ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniej więcej jesteśmy na etapie, kiedy benzynę do automobilu kupowało się w aptece. 

O zapewnieniu i przesyle takich ilości energii - pisałem już nie raz.

Ale jak będzie każdy sobie, i wyścig, jak szybko da się naładować aku, np. w Tesli, to dochodzimy do paranoi, że prąd do tego potrzebny równy byłby zapotrzebowaniu małego miastecza.

Co innego jak w godzinach wysokiego szczytu bardziej niż ładujesz, to wymieniasz uprzednio naładowane "na spokojnie" i powoli pakiety, tych rozładowanych ładujesz część i wolno, w cyklu dwu-trzygodzinnym, a nie liczonym w minutach, możliwie dużączęść ładujesz np. w nocy, i o ile się da pewien ułamek z zielonej energii pozyskanej na miejscu, część użytkowników kręcących się tylko wkoło komina w ogóle nie korzysta z wymiany (starcza im to, czym doładują się z gniazdka/OZE pod domem). Stacja musiałaby mieć w dyspozycji nie tylko to, co wyjmuje rozladowane, ale pewną (i znaczącą) liczbe pakietów "nadmiarowych" na stanie, żeby móc radzić sobie ze zwiększonym zapotrzebowaniem w szczycie nie doprowadzając do lokalnego blackoutu i m.in. dzięki temu "przenieść" część ładowania na bardziej dogodną dla systemu energetycznego porę (noc), czy skonsumować lokalne nadwyżki z produkcji prądu przez OZE (np. fotowoltaikę), przez które już część instalacji wyłącza się przez lokalne wzrosty napięcia. 

Patrząc zdroworozsądkowo, zamiast biadolić nad tym, skąd wziąć lpkalne magazyny energii, takie stacje wymiany i ładowania mogłyby przynajmniej częściowo pełnić podobną funkcję, "zbierając" chwilowe nadwyżki prądu, ot, starczy że zależnie od napięcia w lokalnej sieci NN, zapinałyby się w odpowiedniej liczbie kolejne ładowarki, pompując całą lokalną nadprodukcję prądu do baterii, zapobiegając wyłaczaniu się mikroinstalacji w okolicy wskutek wzrostu napięcia w sieci. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skutek będzie taki, że cały świat będzie się bujał na benzynce, w dodatku taniej bo przecież spadnie zapotrzebowanie ( w Europie jednak jest parę samochodów ), a my będziemy płacić krocie za reglamentowany prąd. Bo przecież ktoś musi pokryć inwestycję na infrastrukturę, przebranżowienie koncernów motoryzacyjnych i takie tam drobnostki. No i jeszcze dodatkowy podatek, żeby pokryć koszty utylizacji tego badziewia...

Mam nadzieję, że się mylę :pad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 lat w technologii to przepaść. To czas wystarczający na dopracowanie elektromobilności. 

Owszem dla koneserów będzie problem bo po pierwsze nie będzie hałasu, po drugie nie będzie zapachu benzyny i spalin. Nie będzie więc istotnej radości.

Dla normalnych ludzi będzie lepiej, Bo mniej awaryjnie, bo ciszej, bo czyściej. Za 12 lat będą już auta z zasięgiem 800-1000 km przy jeździe pełnym ogniem. 

Rozwój powinien jednak pójść w trochę inną stronę. Nie powinno być jakiś idiotycznych ładowarek, słupków, kabli na ulicach i w garażach i innych bzdetów.

Każde auto powinno być wyposażone w baterię wymienną. Będzie standard opracowany dla 4 pojemności baterii, tak jak teraz mamy rożnej pojemności baki.

Ładowanie i składowanie baterii będzie odbywać sie tylko na dzisiejszych stacjach benzynowych. Podjedziemy tak jak dzisiaj podjeżdżamy pod dystrybutor, wypnie się nasza bateria umiejscowiona w podwoziu, a na jej miejsce wjedzie naładowana. Jeśli oddamy baterię o pojemności 100, to wepnie nam baterię 100. Zapłacimy za 100 minus to co zostało w naszej oddawanej baterii. Nie będzie żadnej możliwości ładowania samemu. Żadnego podpieprzania prądu sąsiadowi, z lampy, czy z pracy. Żadnego niepokoju że mam stare auto to muszę za kupę kasy wymienić baterię na nową. 

Przeszliśmy lekko z silników 2.0 o mocy 70 KM na silniki 2.0 o mocy 350 KM. Przeszliśmy z 4 biegowych manuali na 8 biegowe automaty. Przeszliśmy z aut bez wspomagania i bez czegokolwiek, na auta które same hamują i parkują, a muza gra jak w filharmonii. 

I nam ma sprawić problem zmiana gnojowicy czy gazu na prąd? No bez jak.

Pod kocykiem mam auto 32 letnie. Za 12 będzie miało 44 lata i cieszyć będzie pewnie jeszcze bardziej :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest problem technologiczny, tylko ideologiczny i społeczny. Do tej pory nie było zakazywania korzystania z jakichś zasobów przez ogół, podczas gdy uprzywilejowana kasta może z tych zasobów korzystać dowolnie bez ograniczeń. (auta super-premium, prywatne samoloty, helikoptery). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Cathay napisał(a):

12 lat w technologii to przepaść. To czas wystarczający na dopracowanie elektromobilności. 

Owszem dla koneserów będzie problem bo po pierwsze nie będzie hałasu, po drugie nie będzie zapachu benzyny i spalin. Nie będzie więc istotnej radości.

Dla normalnych ludzi będzie lepiej, Bo mniej awaryjnie, bo ciszej, bo czyściej. Za 12 lat będą już auta z zasięgiem 800-1000 km przy jeździe pełnym ogniem. 

Rozwój powinien jednak pójść w trochę inną stronę. Nie powinno być jakiś idiotycznych ładowarek, słupków, kabli na ulicach i w garażach i innych bzdetów.

Każde auto powinno być wyposażone w baterię wymienną. Będzie standard opracowany dla 4 pojemności baterii, tak jak teraz mamy rożnej pojemności baki.

Ładowanie i składowanie baterii będzie odbywać sie tylko na dzisiejszych stacjach benzynowych. Podjedziemy tak jak dzisiaj podjeżdżamy pod dystrybutor, wypnie się nasza bateria umiejscowiona w podwoziu, a na jej miejsce wjedzie naładowana. Jeśli oddamy baterię o pojemności 100, to wepnie nam baterię 100. Zapłacimy za 100 minus to co zostało w naszej oddawanej baterii. Nie będzie żadnej możliwości ładowania samemu. Żadnego podpieprzania prądu sąsiadowi, z lampy, czy z pracy. Żadnego niepokoju że mam stare auto to muszę za kupę kasy wymienić baterię na nową. 

Przeszliśmy lekko z silników 2.0 o mocy 70 KM na silniki 2.0 o mocy 350 KM. Przeszliśmy z 4 biegowych manuali na 8 biegowe automaty. Przeszliśmy z aut bez wspomagania i bez czegokolwiek, na auta które same hamują i parkują, a muza gra jak w filharmonii. 

I nam ma sprawić problem zmiana gnojowicy czy gazu na prąd? No bez jak.

Pod kocykiem mam auto 32 letnie. Za 12 będzie miało 44 lata i cieszyć będzie pewnie jeszcze bardziej :)

 

 

W samo sedno. Jak  wcześniej miałem obawy, tak teraz po prostu czekam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Łza Włóczynutka napisał(a):

To nie jest problem technologiczny, tylko ideologiczny i społeczny. Do tej pory nie było zakazywania korzystania z jakichś zasobów przez ogół, podczas gdy uprzywilejowana kasta może z tych zasobów korzystać dowolnie bez ograniczeń. (auta super-premium, prywatne samoloty, helikoptery). 

:yes::brawo::yes::banan:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 lat w technologii to przepaść. To czas wystarczający na dopracowanie elektromobilności. 
Owszem dla koneserów będzie problem bo po pierwsze nie będzie hałasu, po drugie nie będzie zapachu benzyny i spalin. Nie będzie więc istotnej radości.
Dla normalnych ludzi będzie lepiej, Bo mniej awaryjnie, bo [/img]
 
 
Smartfony są tak dopracowane że z biegiem lat z wymiennych baterii nie mamy możliwości jakiejkolwiek ingerencji w środek. Do tego jedynie powiększanie pojemności baterii to jedyny skuteczny możliwy środek do wydłużania czasu pracy samego urządzenia. Z autami jest podobnie. Nikt na razie fizyki nie oszukał. Aby zwiększyć zasięg auta należy zwiększyć pojemność baterii. Cudów nie ma...

Mimo wielu lat w elektromobilnosci technologia baterii się praktycznie nie zmieniła. Więc nie sądzę, że nagle coś przez te 12 lat przyspieszy i będzie jakaś rewolucja. Do tej pory rewolucji ani nawet ewolucji nie było, więc dlaczego nagle ma ona nastąpić? Jest na horyzoncie jakąkolwiek kosmiczna technologia która spowoduje, że baterie będą mniejsze, lżejsze i pojemniejsze i wydajniejsze, które będą się jednocześnie szybko ładować?

I IMO żadnego składowania baterii czy ich wymian nie będzie. Z prostego powodu. Gdzieś te baterie trzeba składować, a to byłby największy problem. No chyba, że zmieni się technologią i gabaryty samych baterii, ale na to się nie zanosi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.