Zachciało mi się prawa jazdy B96 - co jak gdzie i po co ... perypetie + fakty

[Cezarr]

Jacek co taka niska samoocena

[Commander]

W zderzeniu z biurokracją i wrogimi urzędnikami każdy ma głupią minę i zaczyna się zastanawiać o co ,,kaman,,.

[Cezarr]

Jacek egzamin to jedno a prawdziwa nauka to zupełnie coś innego    wtedy co się spotkaliśmy przed Tesco

miałem przy rozładunku właśnie tego przykład, egzamin należy zdać jak chce egzaminator a później dopiero nauka po swojemu.

[Commander]

Nawet nie chce mi się pisać o tych wszystkich głupotach z egzaminu. Pogadamy na spokojnie , hihi.

[Cezarr]

Pogadamy na spokojnie , hihi.

     

[Cathay]

Polska to taki kraj, gdzie te same zasady sa różnie interpretowane. Chyba z sześć lat temu, zdarzyło mi się że troszkę punktów się uzbierało i należało pokazać swoje umiejętności na egzaminie. 

W Poznaniu termin wynosił półtora miesiąca, ale laseczka podpowiedziała abym zadzwonił do okolicznych ośrodków i może będzie szybciej. 

To był piątek. W Pile powiedzieli że na wtorek, ale zapisać się muszę jeszcze tego samego dnia. Więc szybko w taxi na dworzec i jadę do Piły. 

Tam panienka z okienka pyta czy jazdy sobie wykupiłem. Mówię że 1 250 000 przejechanych kilometrów chyba wystarczy. Ona się tylko uroczo roześmiała i mówi "zapomnij". Podpowiedziała że przy dworcu jest newralgiczna krzyżówka i tam spotkam dziesiątki aut z eLką. Tak też było. Umówiłem się z jednym kolesiem na wtorek rano, pojeździliśmy, pokazał wszystkie miejsca w których barany z WORDu uwalają kursantów i pojechałem prosto na egzamin. Zdałem. Poszedłem do okienka umówić się na kolejny egzamin B+E (bo taka procedura że zdajesz wszystko po kolei). Tym razem sama dała numer do kolesia co robi kursy na przyczepy. Po tygodniu znowu w pociąg do Piły i jazda z przyczepą przez dwie godziny. Idę na egzamin. Jest nas ośmiu. Jadę siódmy. Szóstka mnie poprzedzających została pożegnana. Zdałem, ale aż się chciało idiocie w pysk napluć. 

Jak śpiewają Strachy na Lachy "W Pile było jak w Chile każdy ma czerwone ryło" oraz "Rogaczem na wieżowcu Piła witała jeleni".

Zadanie w przypadku "starych" kierowców mają jedno: upokorzyć, zgnoić i poniżyć.

Oczywiście jak papierek odebrałem nie omieszkałem powiedzieć mu w pysk co o nim myślę. Sądzę że podobną wiązankę dostał wiele razy i się tym nie przejął. 

 

A sam egzamin jeśli nie trafisz na idiotę jest banalnie prosty. 

[Commander]

Egazamin jest tak banalnie prosty że...

 

Cofając do tyłu pod zaczep możesz wysiaść X razy, żeby ocenić odległosć. Jest na to 15 minut. Normalne, prawda?  Zwłaszcza, że walnięcie w zaczep to koniec egzaminu. Spóbuj tylko wysiasć nawet na 5 sekund i nie zamknij za sobą drzwi... Usłyszysz, proszę powtórzyć czynność i   jak nie załapiesz o co biega - idziesz do domu.

 

Jazda po mieście jest w miarę normalna, ale w Krakowie plac jest książkowy.

[Cezarr]

No czyli wychodzi na to że nie ma jednolitych przepisów czy raczej nie ma uściślonych czynności

na egzaminie, co WORD czy egzaminator to inne procedury.

[Commander]

Myślę, że są jednolite, tylko część "normalnych" egzaminatorów nie skupia się na pierdołach i stąd te rozbieżności.

Jeden Ci powie - tylko pod zaczep, a drugi (tak jak mnie) jadł pan śniadanie? No to łap się pan za dyszel, bo nas zaraz tu upiecze skwar.

[Cezarr]

Czyli trzeba trafić na normalnego egzaminatora.

[AlaMal]

Jestem już po egzaminie na B96. Pierwsze zdziwienie, od zapisania do egzaminu tydzień. Przed egzaminem pojeździłem z instruktorem godzinkę po placu. Egzamin można powiedzieć że bajka. Przy podpięciu mogłem sobie ustawić pachołek w miejscu gdzie chciałem przy zaczepie tak żebym widział w lusterku i cofając mogłem nawet w niego puknąć, byle bym nie walnął w zaczep bo wtedy koniec. Potem mogłem sobie podciągnąć przyczepę. Uważam że takie normalne podejście do zadania podpięcia. Aha, wcześniej miałem w aucie sprawdzić światła cofania i wskazać gdzie się sprawdza olej. Sprawdzanie świateł w przyczepie, miałem włączać po kolei i mówić co robię a egzaminator stał za przyczepą i mówił czy są.

Na placu rękaw, parkowanie skosem i wjazd do garażu tyłem. Na mieście około 45 minut. Egzamin zdany a na końcu powiedział mi że bardzo ładnie jechałem tak dynamicznie. 

Podsumowując 60 zł jazda, 170 zł egzamin czyli całość za 230 zł i tylko tydzień. Jedynie wyrzucone w błoto 200 zł na badanie lekarskie bo Pani w urzędzie przy zakładaniu PKK powiedziała że do B96 nie trzeba.

Teraz czekam na dokument. 

[Cezarr]

Ten rękaw to jest tzw, łuk?  A te badania to kto Ci kazał zrobić?

[AlaMal]

Tak, rękaw to tak zwany łuk. Kiedyś tak się mówiło w moich okolicach. A badania nikt mi nie kazał zrobić ale wszędzie gdzie czytałem w necie było napisane o badaniach. Nawet  na stronie MORD Nowy Sącz jest napisane o badaniach.  

[Cezarr]

No to żeś się wychylił na  dwie stówy    a można je było inaczej spożytkować

[mrrruczek2]

Jeszcze 100 za nowe prawko