Straszno i śmieszno .........

[b.b tulipan]

No, to się rozpisałem.

 

Sam widzisz że się rozpisałeś.Tego nie da się przenieść na papier, są różne sytuację w których można, należy lub nie trzeba się wtrącać.

Nie wszystko możemy wrzucić do jednego worka.

Nie możemy tego tematu zamknąć w jednym stwierdzeniu czy tak czy inaczej winniśmy się zachować

O podobnych sprawach były już opisane całe strony, nie można wszystkiego i wszystkim brać za złe zachowanie, nie ma na to jednej miary.

Wpadnę tylko w jeden przykład nie żeby się tłumaczyć bo tam nie byłem.Piszesz o przejeżdżających carawaningowcach koło Ciebie że żaden się nie zatrzymał,

myślę że można by mnożyć wiele powodów i domysłów dlaczego tak się stało.Może się spiszyli bo mieli nad może do domu, może mieli mało czasu bo na czas musieli wrócić do miejsca postoju, może nie było miejsca na zatrzymanie się Twojego pojazdu i innego.Są różne sytuacje i jeszcze raz mówię że tylko tolerancja ale do pewnego stopnia jest tu pożądana.

 

ps. proszę poczytać podpis u radwana i wszystko jasne będzie.

[kocur]

bogus bednarski, to że się gdzieś spieszysz nie jest dostatecznym powodem nieudzielenia pomocy. Powiem więcej - karavaningowiec nie powinien się spieszyć, jest przecież na wakacjach. Polacy - więcej luzu. Wykorzystajcie urlop czy weekend na relaks a nie gońcie i spieszcie się nie wiadomo po co. Wrócicie tylko bardziej zmęczeni i zniechęceni. Żadnej przyjemności.

[Michalc3]

Żeby nie było, że mam żal do kogokolwiek, że się nie zatrzymał. Podałem to znowu jako przykład. Doskonale rozumiem, że nie każdy się zatrzyma, bo byłby piękny korek z powodu jednego z awarią. Chodzi mi bardziej o normę. Ja staram się zatrzymać, nawet nie jadąc z kempingiem. Kiedy jednak widzę, że stoi już 2, to nie zatrzymuję się, bo po co? Już sobie wzajemnie pomogą. Chyba, że machają. Natomiast nie wierzę, że stojąc przez godzinę na ruchliwej drodze bezwzględnie wszyscy się gdzieś spieszą i nie mogą się zatrzymać nawet na moment. Ja odnoszę się w tym stwierdzeniu do tego, jakie normy chcemy widzieć i równocześnie jak sami do nich podchodzimy. Wyszliśmy od ciszy na kempingu i wszyscy się zgadzają, że chcą ją mieć. Ale... No właśnie - jest ale. Kiedy jedziemy wspólną wyprawą, to już kemping ma na nas inaczej patrzeć, bo my kulturalnie i z gitarką. A nie o to chodzi. To my mamy zadbać o to, żeby nasze spotkanie nie przeszkadzało innym. Kiedy stoimy na drodze - mamy żal, że inni się nie zatrzymają. Ale kiedy sami jedziemy - "eee..., a może tam jakiś wyrostek mi da w łeb i jeszcze stracę za moją naiwność". Jedziemy na kemping z psem? Owszem, po co smycz, skoro on nikomu krzywdy nie zrobi! Że ktoś ma lęk przed psami? Trochę tolerancji. I tak można w kółko. Tylko czyniąc drobne odstępstwa od normy, naciągamy normę coraz bardziej i bardziej. Od nas zależy na ile sobie na to pozwolimy. Im bardziej, tym gorsze będą tego skutki. Ja odczułem je słabo - byłem dość blisko domu, ściągnąłem swojego znajomego mechanika, który mi pomógł. Ktoś inny na kempingu będzie miał źle przespaną noc - też przeżyje. Jednak im bardziej naciągniemy te normy tym prędzej doczekamy tego, że z wakacji będziemy wracać wściekli i zmęczeni, bo w imię tolerancji nie będziemy mogli w nocy spać a w dzień delektować się ciszą.

To już chyba choroba - każdy post taki długi