Skocz do zawartości

Trudna miłość – wpadka z karawaningiem :)


adamkwiatek

Rekomendowane odpowiedzi

Omawiamy tu mnóstwo tematów, a nic nie ma , o tym , jak rodził się w nas duch karawaningu.

 

Ciekawi mnie, pierwsze zauroczenie, pierwsza jazda z przyczepą na haku, co było iskrą na prochy, że nie wyobrażamy sobie innego sposobu wypoczywania, odkrywania tego, co za horyzontem i jak to wpłynęło na postrzeganie rzeczywistości oraz jak poszerzyło wiedzę i umiejętności, czy zmieniło życie ?

 

Temat rzeka, która może wezbrać tęsknotą za latem i wielką przygodą.

 

Chłopaki dorastają podobno późno, więc karawaning zassał mnie w metrykalnie podeszłym wieku.

 

Wcześniej byłem Harcerzem i wydawało mi się, że z budami na kółkach jeżdżą emeryci, a prawdziwi twardziele kisną pod namiotami – jak na zdjęciu.

 

Olśnienia doznałem na Helu, gdzie na dziko, na parkingu, koczował starszy pan z wnuczką, budą i Mercedesem chyba „Beczką”.

 

Byłem wtedy na etapie robienia campera z samochodu osobowego i padł mi w nim akumulator.

 

Dzięki holowaniu po parkingu swoją Beczką Karawaningowca , mój samochód ożył, a ja zacząłem się zastanawiać, czy moje „kamerowe” koncepcje, to nie ślepy zaułek i za niedługo miałem Helmuta.

 

No i się zaczęło…

post-3287-0-98147600-1358437379_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 66
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Jak sięgam pamięcią zawsze lubiłem spędzać czas pod namiotem. Jako dzieciak często miałem "płachtę" na ogrodzie pod którą spędzałem wakacyjne noce. Później po założeniu rodziny spędzaliśmy dużo czasu pod namiotem, nawet podróż poślubna tak się odbyła. Pewnego lata, w 2009, rozmawiałem w pracy z kolegą o przyczepach. Po powrocie do domu tak od niechcenia rzuciłem do żony, byłem pewien reakcji typu " nie masz co z pieniędzmi robić G.....", kupmy sobie przyczepę. Reakcja była oszołamiająca, "dobra świetny pomysł, kupujemy". Normalnie zamurowało mnie. Po dwóch lub trzech miesiącach na działce stała czepka i jeszcze tego samego lata we wrześniu spędziliśmy tydzień w przyczepie na polu. Tym oto sposobem zostaliśmy karawaningowcami. tak połknęliśmy tego bakcyla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie rodzice zabrali w miesięczną objazdówkę po Węgrzech, Grecji, Austrii i co tam jeszcze po drodze było, z namiotem, Maluchem w 1980 roku. Możecie sobie wyobrazić...z nocowaniem na dzikiej plaży w Grecji przez kilka dni. Wtedy coś musiało już się zaszczepić z tego włóczęgostwa. Za studenta zaczęliśmy się włóczyć z namiotami. Pierwsza była Chorwacja, pierwszym własnym samochodem, 23 letnią Skodą 100s. W cztery osoby, silnik 1,0....., potem Węgry, i jakoś poleciało. Teściowe też jeździli z cepą przed laty więc dodatkowy impuls był. Pierwszy wyjazd był na Węgry w długi weekend, z pożyczoną Niewiadówką i zaskoczyło. Ale punktem zwrotnym był ostatni wyjazd na kwaterę do Chorwacji, która po przyjeździe okazał się zupełnie inna niż się wydawało przy rezerwacji przez internet. Już wtedy mieliśmy plan z żoną jechać z tą pożyczoną cepą do Harkan "na wody" ale nasi przyjaciele naciągnęli nas po raz ostatni. Wyjazd w efekcie był fajny, ale....w październiku tegoż roku kupiłem swoją pierwszą cepę - oczywiście poczciwy Niewiadów.

Dodam tylko, że w następnym sezonie nasi przyjaciele, również stali się szczęśliwymi posiadaczami Niewiadówki i dzisiaj nie wyobrażają sobie innego sposobu spędzenia wakacji. Teraz obaj mamy Beyerlandy i sobie chwalimy...IThankYou.gif

 

A mój Scenic dzielnie ciągnie już trzecią cepę. Po drodze była jeszcze Adria Prima.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było tak ,jeszcze nie dostawałem do pedałów w Starze 25, a już łapałem za kierownicę.

Jak dostawałem do pedałów ,w Starze 29 już był mój.

I tak zostałem z kierownicą do dziś.W szkole harcerstwo ,obozy ,namioty ,rower ,nastepnie komar itd.

W woju też wyjazdy obozy zgrupowania. Żukiem.

Ożenek i parę wakacji u ciotki w Gdańsku.

I za czeła się jazda TIREM.

ZSSR ,TR,GR,SR, H,RO BG,MK, w tych krajach z małżonką były najfajniejsze wakacje.

Ale nie sztuka życie spendzić w ciężarówce.

Nie mogłem nic zaplanować,z wakacjami w PL.

No i się rypło. Kupujemy :przyczepa: . ale zwiedzamy tylko PL.

Stwierdziliśmy że daje nam to wolność w planowaniu wyjazdów.ITD.

 

W 2003 roku kup Knausa,Mustanga.

Obecnie mam LMC.

A ze już od dwóch lat, jezdzimy we dwoje,myśle o kamperku. :banan:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja , by napisać swoją historię debiutu w tej materii, musiałbym mieć wyłączoną cenzurę , kulturę i wszystkie nie przyzwoitości, by opis był wierny temu co wówczas się wydarzyło.

W wersji delikatnej i przyzwoitej brzmiało by to tak:

Rok 200x , urlop w rezerwowanej betonowej kwaterze z przyjaciółmi. Pogoda ohyda więc tkwimy w betonie i chlejemy wódę.

Wychlaliśmy wszystkie zapasy już po 8 dniach, nadal padało i... beton dookoła.

 

Z braku żalochłonnych trunków w końcu wytrzeźwiałem i włączyło się myślenie, dywagacje, wnioski...

Rzuciłem znane hasło dla znanej windy i pier..*&^% łem w stół oznajmiając:

K_&^# mać!!! Ostatni raz jestem na takim urlopie, następny spędzę w budzie. Dobitnie, stanowczo i poważnie.

Cisza...

Nie ogarnęli o co chodziło z budą , przecież ani psa ani budy nie mam, pomyśleli żem zdurniał.

Jak kurz opadł, ukochana z nieśmiałością zagadnęła : Ty, ty z tą budą to dobrze się czujesz, o co chodziło?

Na spokojnie wytłumaczyłem, a raczej potwierdziłem to, czego się już domyśleli.

Ukochana przeciwna była że jak cholera, przyjaciele sądzili że to blef.

A ja nie. Decyzja zapadła w chwili pojawienia się zamiaru w myślach.

Pół roku później buda stała na podwórku.

Kilka miechów później pierwszo-majówka z budką i przyjaciółmi, też z budką choć nie własną.

Dzień później było podziękowanie ukochanej za ten pomysł :)

post-2083-0-02624400-1358448221_thumb.jpg

 

 

I tak zakorzenia się co raz głębiej i co raz więcej przyjaciół łapie bakcyla (niestety nie wszyscy), doraźnie odwiedzając nas w okolicy w weekendy.

post-2083-0-75953000-1358447285_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fakt, temat rzeka.

Szkoła podstawowa, harcerstwo, wyjazdy na obozy wędrowne rowerowe z namiotami robionymi z pałatek wojskowych.

Pustka..............

Czas wojska, pluton gospodarczy, wyjazdy z jednostką na zajęcia w terenie z namiotami, kuchnią polową i tp. sprzętem.

Po wojsku wróciłem do namiotu lecz już na motorze z wózkiem bocznym, coby dzieciaków zabrać.

Zwiedzanie w rejonie dolnośląskim, wyjazdy na wczasy rodzinne i tak się zaczęło.

Wyjazd na kamping do Warszawy. Na kampingu tylko Niemcy, Belgowie, cała Skandynawia, Holendrzy i jeszcze ktoś z zagranicy.

My jak sieroty z motocyklem, z namiotem, z kuchenką jednopalnikową na butli.

Pozostali piękne przyczepy, piękne przedsionki a w nich stoliki, krzesła itd.

Zawsze na coś brakowało. Po kilku latach tak chyba jak wszyscy, niewiadówka która jest do dzisiaj lecz inny model.

Fora karawaningowe, fora turystyczne, fora innych upodobań. Zloty, spoty, wyjazdy indywidualne i tak już weszło w kości i niech tak zostanie.

Strasznie podobało się nam na wyjeździe do Karpacza [rok ok1975 ]My motorem a NRD-owcy, Czechosłowacy, Węgrzy, Rosjanie każdy Trabantem, Wartburgiem, Skodą, Ładą itd.z namiotami lub już przyczepki namiotowe.

Kobitki zajęły się posiłkami a mężczyźni postawili na pniaku świeczkę, w ręku piwo, śpiewy przy gitarze. To były czasy, teraz tylko wspomnienia....................rozmarzyłem się. :pub::kawa::biwak: to jest luz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było podobnie jak u "WojtEwa". Po którymś z kolei nieudanym wyjeździe z biura podróży do nadmorskiej krainy mlekiem i miodem płynącej gdzie zapamiętaliśmy tylko brud smród i dziki tłum, moja małżonka wykrzyknęła z oburzeniem: następny wyjazd w ciemno ! Sami znajdziemy sobie kwaterę taką jak będziemy chcieli, kiedy będziemy chcieli i na ile będziemy chcieli. I tak się stało. Przezornie zapakowałem tak na wszelki wypadek stary namiot, w którym ostatecznie wylądowaliśmy na kempingu po przeglądnięciu wszystkich wolnych domków, pokojów, przybudówek, szop i innego badziewia. I okazało się, że mimo dwójki dzieciaków jest wspaniale i właściwie niczego nam nie brakuje ( poza krzesełkami, których wzięliśmy tylko 2 szt. ) Obok stacjonowała rodzina w przyczepie. Poznaliśmy się pooglądali, popytali i stwierdziłem, że to jest to !!! Chociaż byłem pełen niepokoju co na to powie żonka, doznałem szoku gdy w momencie nieśmiałej propozycji całkowicie mnie poparła. Problem pojawił się dopiero w momencie ustalania maksymalnego pułapu cenowego zakupu. Potem prawie roczne poszukiwania, jakaś 350-cio godzinna renowacja instalacji elektrycznej, najazdu, podpór, podłogi, łóżka, mebli, przedsionka itp. itd. etc. i wreszcie pierwszy wyjazd. I chyba to się już nie zmieni. Może kiedyś na kampera.

 

Acha. Przed pierwszym wyjazdem testowaliśmy naszą budkę całą noc na podwórku u teściowej ;) a przedsionek pierwszy raz rozkładałem w zimie, w garażu :przyczepa:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas miłość zaczęła się od namiotu, na parę lat przed ślubem. Najpierw Chorwacja, potem Hiszpania, Francja, potem znowu Chorwacja ( zjeżdżona z namiotem aż po Dubrovnik. Wzięło mnie najbardziej we Francji, na plaży niedaleko Sete. Wzdłuż plaży, trzy kilometry drogi i pobocza szczelnie zastawione przez kampery i przyczepy. Wszyscy "na dziko". Coś pięknego.

Potem trochę nietypowo: za kasę "weselną" zakupiliśmy z Żonką pierwszą budkę, starego Wilka z 79 roku ( mój rocznik!). Teściowie i Rodzice pukali się w czoło, a ja spędziłem w przyczepie trzy miesiące, doprowadzając ją do stanu używalności. Później wyjazdy głównie po Polsce, narodziny dzieci i zmiana budki. Tym razem zakup jak najbardziej świadomy i udany. I tak sobie jeździmy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z genami dostałem "tułaczke" ... i przekazałem synowi, który w przyczepie na wyjeździe został poczęty :-] ale wróćmy jak to ze mną było;

 

Już w brzuchu maminym jeździłem, wtedy jeszcze WSKą a jak już na świat wylazłem to Syrenka była i dzielnie rodzice wyjeżdzali na weekendy, wakacje itd ciągnąc za sobą dwóch szkrabów Jeździliśmy oczywiście pod namiot a jak pogoda nie pozwalała to po pokojach później nazwanych pensjonatami Poza tym ojciec stary tirowiec często zabierał całą watahe i tak czasem gospodarował że podczas zarobkowych tras był jeszcze czas na zwiedzanie itd Dość szybko zmienili auto na Fiata 125p i zaczęły się dłuższe i poważniejsze podróże, oczywiście z namiotem np wyjazd na mazury zakończony w Rydze czy wyjazd do Karpacza który stał się jednak Koszycami Potem kolejne lata, auta, wyprawy itd Miło wspominać te ogromniaste ciężkie namioty, materace,śpiwory itd a do tego jeszcze spory zapas paliwa i kupa jadła, to były wyprawy ...

 

Tomek troche urósł i poszedł do podstawówki; i tu poza wyjazdami z rodzicami zaczęły sie wycieczki szkolne a jako że mama sekretarką w szkole była to wkręcała mnie na wszystkie wyjazdy jakie były organizowane w Naszej szkole (z klasami wyższymi, niższymi itd) jakieś obozy wędrowne, rowerowe, spływy kajakowe itd i pamiętne wycieczki po europie autobusami które autokarami nazywali Do tego byłem w klasie sportowej więc na obozy szkoleniowe i zawody wszelakie się jeździło

 

Pod koniec podstawówki kończył się etap wyjazdów z rodzicami, wakacje 7-8 klasa, pierwszy samotny wyjazd nad morze z kumplami i cały tydzień głównym składnikiem menu były parówki ... miło powspominać ... Później w liceum, plecak, swoja zgrana paczka kumpli i podbój europy ... brzmi dumnie a wybraliśmy się tylko do Pragi Było fajnie ale stwierdziliśmy że na europe przyjdzie czas jak będziemy mieć własne 4 kółka bo pociągami i autobusami 2dni wracaliśmy ...

 

18-nastka i pierwsze własne auto tzn maluch ... i stałem się w pełni wolny ... wtedy byłem wszędzie ... do tego dziewczyna i było super

 

Mały epizod; wojsko Nawet w wojsku łapałem się wszelakich wyjazdów, a to poligony i spanie w marcu pod Starem 266 a to jakieś wyjazdy w puszcze na sadzenie drzewek itd itd jak to w wojsku ...

 

Wreszcie cywil i znów włóczęga, oczywiście najczęściej namiot ale kimanie w aucie też się zdarzało Poza sezonem też nie odpuszczałem i pensjonaty, hotele nawiedzałem a jako że często się przemieszczałem to nie raz słyszałem od właścicieli "został byś na dłużej a nie 2-3dni bo to tylko robota" itd wiec pomysł o jakimś namiocie co by w nim ciepło i wygodnie było ... Miałem wtedy znajomego który przyczepe posiadał, więc wiedziałem czego chce ... i stało się ... pierwsza budka i wiedziałem już że to dobry krok ...

 

No i tak po krótce przedstawiłem jak to ze mną było :-] zawsze jeździłem, jeżdze i będę jeździł ... a czym i jak to mało ważne ... w końcu przygoda zaczyna się od wyjścia z domu :ok:

 

 

 

PS. w dodatku szczęsciarzem jestem bo i żona i syn mają tą samą "chorobe" :jump:

Edytowane przez kit (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

 

Omawiamy tu mnóstwo tematów, a nic nie ma , o tym , jak rodził się w nas duch karawaningu.

 

Ciekawi mnie, pierwsze zauroczenie, pierwsza jazda z przyczepą na haku, co było iskrą na prochy, że nie wyobrażamy sobie innego sposobu wypoczywania, odkrywania tego, co za horyzontem i jak to wpłynęło na postrzeganie rzeczywistości oraz jak poszerzyło wiedzę i umiejętności, czy zmieniło życie ?

 

Temat rzeka, która może wezbrać tęsknotą za latem i wielką przygodą.

 

Chłopaki dorastają podobno późno, więc karawaning zassał mnie w metrykalnie podeszłym wieku.

 

Wcześniej byłem Harcerzem i wydawało mi się, że z budami na kółkach jeżdżą emeryci, a prawdziwi twardziele kisną pod namiotami – jak na zdjęciu.

 

Olśnienia doznałem na Helu, gdzie na dziko, na parkingu, koczował starszy pan z wnuczką, budą i Mercedesem chyba „Beczką”.

 

Byłem wtedy na etapie robienia campera z samochodu osobowego i padł mi w nim akumulator.

 

Dzięki holowaniu po parkingu swoją Beczką Karawaningowca , mój samochód ożył, a ja zacząłem się zastanawiać, czy moje „kamerowe” koncepcje, to nie ślepy zaułek i za niedługo miałem Helmuta.

 

No i się zaczęło…

 

 

Słabo prześledziłeś Forum. Jak ono się rodziło to powstało wiele postów z historią narodzin karawaningów w niektórych duszach. Sprawy techniczne z tym związane też są, szczególnie rozczarowania z pierwszych zakupów przyczep, oraz z fascynacją z pierwszych wyjazdów własnoręcznie naprawionymi sprzętami.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

Słabo prześledziłeś Forum. Jak ono się rodziło to powstało wiele postów z historią narodzin karawaningów w niektórych duszach. Sprawy techniczne z tym związane też są, szczególnie rozczarowania z pierwszych zakupów przyczep, oraz z fascynacją z pierwszych wyjazdów własnoręcznie naprawionymi sprzętami.

 

Pozdrawiam

 

 

Tomek, racja, ale...

Opowieści o własnych i czytanie innych jest bardzo magiczne i przyciąga. Temat lubiany, niech trwa :)

 

Piękny temat na długie jesienne wieczory. :bravo::yes:

 

Tak, właśnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.