Skocz do zawartości

Trudna miłość – wpadka z karawaningiem :)


adamkwiatek

Rekomendowane odpowiedzi

Rok 1978 ojciec kupuje skorupę n - ki i sam ją wykańcza. Zestaw fiat 127 + n-ka 1979 Balaton, 1980 bieszczady, 1983 nasze morze i tak jeszcze kilka lat, ze zmianą holownika na 125p. 1988 - 1992 - wartgolf + n-ka i moje wyjazdy po kraju. Później przerwa i od dwóch sezonów jesteśmy z Wami :przyczepa:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 66
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Podzielę się również moją historią. Gdy miałem jakieś 6-7 lat ojciec kupił Niewiadów n126. Byliśmy z nią raz w Bułgarii i raz na Mazurach po czym zaparkowała na wiele lat na działce wujka w Łagiewnikach (tzw płucach Łodzi). Jako już nastolatek jeździliśmy do niej w wakacje z kolegami na kilka dni; luz, fajna okolica, blisko stawy....W międzyczasie obozy harcerskie ( pozdrawiam byłą harcerską brać, bo widzę, że byłych harcerzy tu nie mało ) . Wakacyjne wyjazdy ze znajomymi to tylko i koniecznie pod namiot. 17 lat wlazło na kark :D prawko zrobione , pierwsze wakacje, postanowiłem wyholować 126, kierunek j. Białe, bo blisko . Wakacje udane, holownik Wartburg 353 45KM dał radę. Po powrocie i podstawieniu Niewiadowa pod blok napatoczył się facet który mocno chciał kupić naszą skorupę. Tato się długo nie zastanawiał i.... poszła....Potem namioty,namioty,namioty, do łba mi nie wchodziły jakieś kwatery...abstrakcja...Jako 25 latek założyłem RODZINĘ. Pierwsze wakacje nad morzem pod namiotem . 3 os. iglo ,z rocznym synkiem Maćkiem, luksusów nie było ale wakacje baaaardzo udane. Potem urodził się Bartek i na pierwsze wakacje pożyczyłem od kolegi N126 . Po powrocie nabyłem takową budkę bo stwierdziłem że namiot to już odpadka, a kwatery to nadal abstrakcja i tak nam ona służyła do tego roku. Ciasno się nam zrobiło więc kawałek naszego życia będzie cieszył kogoś innego. Nadałem temat koledze, który prowadzi firmę importującą cepki odnośnie moich wymagań i już czeka na nas Caravelair.

p.s.młody narybek rośnie, bo Maciek mając lat 10 był już 2 razy na obozie harcerskim i wszystkie znaki na niebie mówią że idzie dobrym torem. Kwatera dla niego to lipa, nie jeździ się na wakacje z murów do murów!!!!!

Trochę z nas dupa nie karawaningowcy, bo na wyjazdy mało czasu ( w lato mamy ruch w interesie, poza tym żona z pod Szczecinka i połowa wakacji u teściowej) ale się staramy.

POZDRÓWKA DLA WSZYSTKICH!!!!!!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Teraz pozwólcie że i ja się dołączę...

a zaczęło się to wtedy, gdy jeszcze dzieciakiem byłem a poczciwy maluch i niewiadówka była szczytem marzeń większości ludzi zamieszkujących krainę pomiędzy Bugiem a Odrą.

Mieszkałem wówczas z rodzicami nad rzeką Poprad w malowniczej dolinie ukrytej pośród wzgórz Beskidu Sądeckiego gdzie tłumy ludzi ściągały w poszukiwaniu spokoju i odpoczynku nad czystą górską wodą. Jedni na kwatery prywatne inni z namiotami a ELITA ze swoimi cepkami. I właśnie wtedy patrząc na tych "egzotycznych ludzi" postanowiłem, że ja też tak kiedyś będę. Podchodziłem z kolegami i z zaciekawieniem zaglądaliśmy jak to ludzie mieszkają w środku w domku na kółkach...My też tak chcieliśmy...To trochę "cygańskie życie" nęciło i wzywało...

Przewrotny los jednak chciał inaczej... W podstawówce i liceum udało się parę razy wyjechać pod namiot ze znajomymi. Cudowne były to lata, jedno tanie wino i śpiewy do pierwszych porannych chłodów przy ognisku...byle co do jedzenia ale z iskrą w oku i uśmiechem większym niż na księżyc w pełni - znacie to??? 

 

Koleją losu poczciwego obywatela męskiego gatunku było odbycie służby wojskowej. Pierwsze poważne wyjazdy na poligony i spanie w namiocie nawet w zimie i to przy solidnych mrozach. Kolejne lata mijały, praca to tu i tam. Gonitwa za mamoną i kolejną pozycją, dziewczyna później żona i na szczęście znów powrót do włóczęgi pod namiotem. Początkowo wyjazdy po pojezierzu Łęczyńsko - Włodawskim, trochę po Bieszczadach i tak po pewnej nocy, gdzie ulewa zalała cały nasz dobytek a my zmoknięci jak kury suszyliśmy rankiem wszystko co mokre patrzyłem z zazdrością na wychodzące małżeństwo z cepki postanowiłem - dość tego!  Coś we mnie pękło, odżyły dziecięce piękne wakacyjne postanowienia i wspomnienia znad Popradu...

 

Po powrocie do Hrubka będąc na zakupach z żoną w jednym z marketów zobaczyliśmy wielki rozłożony namiot. Taki by nam odpowiadał ponieważ pojawiła się na świecie Nasza córeczka. Rozmiar, kolor i cena była przystępna jednakże wspomnienie nocnego potopu zasiało znów niepokój - bo jak tu z dzieckiem wyjechać gdy mogą się takie heca dziać w nocy? Zrezygnowaliśmy z takiego rozwiązania lecz ziarno kiełkowało...Tym razem los okazał się łaskawy. Wychodząc z marketu, czekając na żonę zacząłem z nudów czytać ogłoszenia. Natrafiłem na ogłoszenie oferty sprzedaży przyczepy Beyerland. Facet z Hrubka, nr tel. itp, itd. Pokazałem żonie, podjedźmy - powiedziała. Tak też się stało. Gdy mi ją właściciel pokazał a żonie zaświeciły się oczęta otworzyłem bagażnik, wyciągnąłem i zamontowałem hak z gniazdem i po parudziesięciu minutach już miałem ją na haku i tak po dziś dzień gdy tylko dostanę parę dni wolnego to pakuję rodzinkę i śmigam po Polsce wzbudzając pewnie w ekipach z namiotów może nie tyle zazdrość co w deszczowe dni pożądanie :)

Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku!!! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u mnie było całkiem inaczej.


 

Wczasy z rodzicami tylko w "betonach" od maleńkiego.


 

Nawet jak nadarzyła się okazja posiadania cepki N-126 to rodzice sprzedali ją w dniu zakupu. Taka to była wymiana za telewizor 21 calowy Sanyo, z Pewexu, z pilotem nawet był. Ot i dalej wczasy w betonach.


 

Ja sam raczej za wyjazdami pod namiot nie tęskniłem. Nawet ich nie lubiłem. Po zrobieniu prawka kupiłem pierwszą cepkę tj "dużego Niewiadówka". Ale zapał trwał krótko. Kilka krótkich wyjazdów i koniec. Cepka wrosła w ziemię.


 

Kilkanaście lat przerwy i wróciło uczucie pożądania. Musiała być. Musiała i koniec. Pół roku namawiania żony, że będzie super i fajnie. No jest zgoda na zakup, więc szukamy. No i padło na angielkę. Abi Award Sunstar. Coś pięknego. Powalające wyposażenie i jakość mebelków. No i stan - całkiem ok. Prawdziwy duży przedsionek. Super - zachwyt trwał dwa lata. Urodziła się druga córeczka i zaczęło być troszkę ciasno. Potem pojawił się pomysł większej cepki. No i jak już iść po bandzie to iść. Staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami Hobby 560 Ufe. Dużo bardziej przestronna.


 

I tak od kilku lat jeździmy z cepką i jest super. Na pewno lepiej niż w betonach i na pewno bliżej morza.


 

Nigdy nie myślałem, że tak przekonam się do cepki.


 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Moi drodzy.

Jak dla mnie, to jest jeden z najlepszych tematów na tym forum. Jeśli nawet nie najlepszy! Pasja, emocje, radość... to da się wyczuć w każdym Waszym poście. Podziękowania za Wasze relacje.

Maciek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja - ciut po 50-ce - dopiero szykuję się w pierwszą trasę , miłe są zwierzenia kolegów , fajne doświadczenia przygody , i tak myślę że najfajniejsi są ludzie których spotyka się w życiu , na trasach (trochę TIR-ałem) .Sprzęt i wszystkie bajery-gadżety są otoczką  a człowiek i jego sprawy zawsze są (powinny być) w epicentrum  życia , tak myślę ... mój pierwszy pojazd silnikowy to ROMET 50 , też się pomykało (z wiatrem ,w uszach szum w oczach łzy a na liczniku 33,,,   :hehe: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja przygoda z cepką jest jak niemowlak, zaledwie teraz będzie drugi sezon, nikt w mojej rodzinie nawet tej "siódma woda po kisielu" nigdy nie miał cepki, ani im do głowy to nie przychodziło ,żeby w taki sposób spędzać urlop, czy jakiś weekendowy wypoczynek. Wpadłem na ten pomysł wczesnym latem 2012r, a to wszystko po wakacjach nad polskim morzem z 2011r , gdzie wybrałem się z rodziną w ciemno w region Dąbek, MASAKRA    - stan kwater i śmiesznych pokomunistycznych szeregowców , które tylko były wolne wołał o pomstę do nieba , a wszystkie eleganckie domki z drewna były zarezerwowane albo cyfra od 400zł/24h, 

W związku z prowadzeniem własnej działalności mam taki luksus- jest pogoda, pstryk , i jadę na wakacje z rodzinką, a jak nie miałem przyczepy to wyszukiwanie wolnych ośrodków -żygać się chciało, no i w dodatku trafić w pogodę przy rezerwacji w maju na lipiec ,,hm.  Teraz "czuję wolność" , Myślę ,że jest to choroba bardzo nieuleczalna , i już mi tak zostanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja wtrace swoje 5 groszy.

 

Nasz pierwszy wyjazd (2011r.) z cepka byl do Chłapowa (Władysławowo) na weekend :) To był koniec sierpnia, ale zachcialo mi sie jeszcze pojechac nad morze :) Nie miałem stosownych dokumentów do ciągania przyczepy, ale nie itneresowało mnie to za bardzo - w zasadzie nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy chyba. Zapakowalismy sie w auto - pojechalismy po cepke do Marek i dalej w droge. Wyruszylismy kolo 22, na miejscu bylismy okolo 3 rano - wjechalismy na kemping i przespalismy sie do jakiejs 6-7 rano, pozniej ustawienie cepki i do dzieła. Spedzilismy 2 dni w zasadzie w lekkim sajgonie, ale nie zniechecilo to nas do podrozowania - wrec tylko zachecilo. Dzieciaki powiedzialy, ze strasznie podoba im sie idea kempingow, mozliwosc poznania nowych ludzi plus wolnosc, ktora daje wlasny-mobiilny domek jest niesamowita. Dzisiaj tu, jutro tam. Od tego czasu zaczalem sie rozgladac za cepka. Szukalem w zasadzie po okolicach Warszawy, wiec bylem mocno ograniczony, ale ktoregos pieknego dnia padla decyzja, ze szukamy juz czegos konkretnego i tak trafilem do mojego DETHLEFFS'a az za Pniewy. Pojechalem, obejrzalem (najpierw przeczytalem wszystkie mozliwe posty dotyczace sprawdzania cepki), ponegocjowalem i mam. Teraz stoi u tesciow i czeka, az sniegi odpuszcza. Pierwszy planowany wypad w dlugi majowy weekend, moze uda sie nawet za gramanice - w koncu 9 dni szkoda zmarnowac :)

 

Czy bedzie to trudna milosc - ciezko powiedziec, okaze sie po pierwszym dluzszym wyjezdzie :)

 

Ot tyle z mojej strony na ten temat...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Moja historia w zasadzie jest dopiero przede mną :) Mam 8 letnie doświadczenie namiotowe, 2 namioty za sobą i zawsze minimum 2 dni solidnego deszczu :) Pierwszy wyjazd pod namiot był totalna abstrakcją i pełną improwizacją, posiłki na pieńku drzewa, brak krzesełek itp....z czasem (choć w zasadzie mogę powiedzieć już z następnym wyjazdem) byłem zabezpieczony w krzesełka stolik,czajnik, przedłużacz, improwizowana wiatę do wieczornych nasiadówek:) w końcu kuchenkę turystyczną, bagażnik na rowery. Ale w końcu pojemność bagażnika kiedyś się musiała skończyć- więc czas na zmianę. Od kiedy marzę o  przyczepie? Chyba od pierwszego wyjazdu pod namiot, gdy z zazdrością oglądałem szczęśliwych posiadaczy takowych. W tym roku niemal na dniach rodzina mi się powiększy i nie widzę już możliwości jazdy pod namiot z tak małym człowiekiem:) Więc albo wóz albo przewóz. Albo kupię cepkę albo nici z wczasów :( 

   Jedno jest pewne na pewno nie pojadę już nigdy na wynajęty pokój, tylko pod namiotem czułem wolność, a picie kawy o wczesnym poranku gdy rosa jest na trawie i dzieci jeszcze śpią - bezcenne. Może niezbyt składnie :) ale zauroczeni wiedzą o co chodzi .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A my oboje od lat oglądaliśmy się za jadącymi przyczepami. Wiedzieliśmy, że też tak chcemy ale jakoś plan był odległy. I nagle nieprzewidzianie trafiła się okazją zakupu. Kupiliśmy, zaprowadziliśmy do drobnej naprawy i rok temu pierwszy wyjazd. Ja oczywiście trzęsidupa zestresowana całą drogę do włoch, że coś się zepsuje po drodze, że auto za słabe, okradną nas w nocy itp.  :wacko: . W odpowiedzi na moje obawy usłyszałam tylko " nie panikuj".

Jak już dojechaliśmy ( w porze obiadowej) urzekło mnie to, że inni wypoczywający natychmiast wstali od stołu, żeby pomóc w ustawieniu przyczepy na placu . Klimat kampingowy niezapomniany! Może trochę za bardzo się brudziło jak dla mnie (wypalona słońcem trawa) ale mimo wszystko SUPER! Ludzie bardzo pomocni i chętnie służyli pomocą nam laikom ;-) . Nikt nikogo sie nie czepiał ale podział na dwa obozy. Niemcy trzymają się razem i włosi razem. Jest to raczej bariera językowa. Polaków nie spotkaliśmy. Tylko jedną rodzinę ona polka on włoch ale mieszkający w niemczech. Dzieci biegały jak bezpańskie psy i w ich gronie nie było podziału na narodowość  :jump: . A psy siedziały na smyczy. Pod koniec sierpnia znowu jedziemy do włoch. Ja mam znowu stresa, bo już chyba nie zdążymy zmienić samochód. No i znajomi mi powiedzieli, żeby unikać spania w nocy na parkingach. 

post-10015-0-84747000-1367216778_thumb.jpg

post-10015-0-17949100-1367217397_thumb.jpg

post-10015-0-44235100-1367217554_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak już jestem zakotwiczony to jest ok, nie lubie za o przejazdów i martwienia się czy się zmieszczę czy nie z przyczepką bo ktoś stanął bezmyślnie. Poza tym dochodzi konserwacja, przeglądy ..... To jest wypoczynek dla ludzi o mocnych nerwach :) U mnie miłości nigdy nie było, raczej pragmatyzm. Więcej domku na kółkach pewnie nie kupię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak już jestem zakotwiczony to jest ok, nie lubie za o przejazdów i martwienia się czy się zmieszczę czy nie z przyczepką bo ktoś stanął bezmyślnie. Poza tym dochodzi konserwacja, przeglądy ..... To jest wypoczynek dla ludzi o mocnych nerwach :) U mnie miłości nigdy nie było, raczej pragmatyzm. Więcej domku na kółkach pewnie nie kupię.

NA SZAFOT ZE SNEER!!!!!! MIĘCZAK!!! ;)

Edytowane przez pasjonat (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NA SZAFOT ZE SNEER!!!!!! MIĘCZAK!!! ;)

 

Szczerze podziwiam prawdziwych miłośników karawaningu i z lubością podglądam relacje z wypraw. Może kiedyś złapę bakcyla, tymczasem postawiłem budę nad jeziorem u gospodarza do końca sezonu. To też jest dobre rozwiązanie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak już jestem zakotwiczony to jest ok, nie lubie za o przejazdów i martwienia się czy się zmieszczę czy nie z przyczepką bo ktoś stanął bezmyślnie. Poza tym dochodzi konserwacja, przeglądy ..... To jest wypoczynek dla ludzi o mocnych nerwach :) U mnie miłości nigdy nie było, raczej pragmatyzm. Więcej domku na kółkach pewnie nie kupię.

 

Masz słabą osobowość kolego Sneer. Karawaning jest dla elity lubiącej wezwania i trochę "cygańskie życie" a nie dla lubiących ciepłe kapcie dziamdziaków  ;) 

Pomylił kolega tematy więc na przyszłość takie uwagi proszę zachować na inny wątek - dobrze? 

No i polecam naukę jazdy doskonalącej z cepką - będzie niej stresu podczas przejazdów i parkowania - hej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wachmistrz proszę powstrzymaj trochę swoje komentarze, wydaje mi się, że są nie na miejscu. 

Każdy ma prawo do spędzania swojego wolnego czasu tak jak lubi i nie może być za to oceniany i krytykowany. 

Proszę o dozę tolerancji i zastanowienie się na spokojnie nad swoją wypowiedzią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.