Skocz do zawartości

nomadka

Użytkownicy
  • Postów

    1184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez nomadka

  1. nomadka

    Zagadka

    Nie, to nie te Tatry
  2. nomadka

    Zagadka

    a wydawało się łatwe, podpowiedź
  3. nomadka

    Zagadka

    A co tam, nie będzie trudne, ale ładne
  4. nomadka

    Zagadka

    Widok z żółtego szlaku przez Szpiglasową Przełęcz?
  5. nomadka

    Zagadka

    Muszę spojrzeć na mapę, "moje" miejsce pamiętam, "twojego" nie kojarzę.
  6. nomadka

    Zagadka

    No tak, bo to szlak z Doliny Pięciu Stawów do Morskiego Oka
  7. nomadka

    Zagadka

    Morskie Oko i Czarny Staw. U mnie wygląda to tak:
  8. W uzupełnieniu do ostatniego postu: Na ostatnim zdjęciu widnieje klucz (symbol Allaha, czyli tego, który otwiera), oraz dłoń, których pięć palców skierowanych w niebo, symbolizuje pięć reguł Koranu: modlitwę, post, jałmużnę, pielgrzymkę do Mekki i wiarę w jedynego Boga. To symbole z Puerta de la Justicia - głównej bramy i wejścia do Alhambry. znalazły się obok siebie wyłącznie za moją sprawką i na szczęście nie oznacza to jeszcze końca świata. Miał być podpis pod zdjęciem i zdjęcia w tekście, ale nie wyszło. Za dużo zdjęć? Za wolne łącze? Za krótki czas na edycję postu?
  9. Wiem, że będę miała z tym problem. Klejenie jest na powierzchni ryflowanej, więc taśma może nie zapewnić szczelności, choć ma zaletę, że trzyma od razu. Najlepsze byłyby kity MS - z primerami trzymają doskonale, ale to właśnie primery żółkną od UV, więc odpada. W ostateczności skleję jakimś ciekłym klejem i doszczelnię np bezbarwnym silikonem.
  10. Dzień 21 Ze wschodem słońca Ronda okazuje się jak w przewodniku. Jest przepaść dzieląca miasto, domy nad przepaścią i most, którego budowę projektant przepłacił życiem. Ten most jest wciąż użytkowany, wjechaliśmy nim nocą do miasta wcale tego nie zauważając! Po bardzo krótkiej, liczącej 11 godzin, kempingowej dobie ruszamy w stronę Granady. Droga z Rody do Granady na szczęście nie jest już tak emocjonująca. Robi się coraz cieplej. Dzień 22,23. Zatrzymujemy się na kempingu Maria-Eugienia koło Granady (18,18€). Na kemping zjeżdża się wprost z A92 Santa Fe - Granada, bez żadnego via servisco. Ma to jedną wadę: nie można się tu uwolnić od szumu autostrady, ale wieczorem jest nam to kompletnie obojętne, padamy ze zmęczenia po dniu spędzonym w mieście. Autobus do centrum zatrzymuje się przy bramie kempingu, za trzecim razem pani kierowca już nas poznaje i sama dba, żebyśmy wysiedli na właściwym przystanku. Na przejściu dla pieszych żongler wykorzystuje czerwone światła. Granada to tętniące życiem stare miasto, biały Albaicin – stara dzielnica arabska (tu nie zagląda się sąsiadom na podwórko), cygańskie mieszkania w grotach no i Alhambra. W Alhabrze spędzamy cały dzień, ale wciąż mam wrażenie, że coś przeoczyłam. Najpierw ascetyczna alkazaba z maleńkim ogrodem, i pałac Karola V Wejście do pałacu Nasrydów jest na określoną godzinę (godzina jest zaznaczona na bilecie i nie można jej przegapić) i chociaż liczba gości jest ograniczona to i tak towarzyszy nam tłum. Trzeba się przeciskać przez różnojęzyczne grupy z przewodnikami i indywidualnych „słuchawkowiczów”. Idziemy za strzałkami, ale i tak coś mi się nie zgadza. Wracamy. Jest trochę spokojniej. W pałacu Nasrydów ściany, sufity, podłogi, kolumnady - każdy detal to dzieło sztuki. W ogrodach można wreszcie odpocząć. Przekwitają róże, kwitną zioła, czerwone maki, błękitne chabry i żółte jaskry. W sadzawkach pływają kolorowe ryby. Woda jest wszędzie: sadzawki, fontanny, kaskady. Cóż tu opowiadać, trzeba zobaczyć samemu. Ze wzgórza Alhambry można podziwiać Granadę, żeby podziwiać Alhambrę trzeba koniecznie wejść na mirador przed kościołem San Nicolas w Albaicinie. To piękny widok: na wzgórzu alkazaba, pałac Nasrydów, pałac Karola V i Generalife tonące w zieleni, a w głębi ośnieżone szczyty Sierra Nevada. Nasz przewodnik nie wspomniał, gdzie znajdują się kasy z biletami do Alhambry. Dobrze, że pierwszego dnia przychodzimy tylko na rekonesans, bo poszukiwanie kas zajęło nam trochę cennego czasu. Kasy są przy ogrodach, w pobliżu parkingu. Elektroniczny licznik pokazuje, ile jeszcze zostało biletów, można więc łatwo ocenić swoje szanse. W kasach można kupić wyłącznie bilet na bieżący dzień. Na następne dni bilety zamawia się przez internet. Bilety na bieżący dzień można kupić również w automatach, praktycznie bez kolejki. Płaci się kartą, a prowizja od jednego biletu łączonego (pałace + ogród) wynosi 1,3 € - 10%. Sklepik z pamiątkami na terenie Alhambry
  11. Pasjonat, sam sobie zaprzeczasz. Odsyłasz mnie na stronę Plastics Grup, gdzie jest kilka dwuskładnikowych klejów Acryfix przeznaczonych do sklejania PMMA. To bardzo dobre kleje prepolimerowe, które utwardzają się w całej objętości i nie ma problemu z rozpuszczalnikiem. Zresztą widziałam parę tysięcy szyb z PMMA sklejonych Acryfixem 190. Ale do rzeczy. Mam w planach doklejenie szyb wewnętrznych w mojej przyczepie, a ponieważ nie chcę demontować szyb zewnętrznych, to Acryfixy raczej się nie sprawdzą - za rzadkie. Może więc COSMOFEN PMMA lub PLASTIC Adhesive. Będę musiała sprawdzić.
  12. Paweł, jak się nazywał klj z Castoramy, którym kleiłeś szyby, bo Acryfixu to tam się raczej nie kupi?
  13. "W La Linea byliśmy na bardzo ładnie położonym kempingu Sur Europa < wjazd Ładne czyste sanitariaty+darmowy dostęp do WiFi." I wierz tu przewodnikom! Jest napisane, że nie ma.
  14. Dzień 17,18,19. Pora na zasłużony odpoczynek nad oceanem. Plaża w Conil de la Frontera jest piaszczysta, szeroka i bardzo, bardzo długa. Ta bliżej kempingu Roche (zielona trawa, zielone drzewa, spokój, istna sielanka za 18,81€, oczywiście bez prądu) to niewielka piaszczysta zatoka wśród złocistych klifów. W obu można się zakochać. W majowy poniedziałek plaża w Conil jest prawie pusta. Rządzą nią przypływy i odpływy oceanu. A Bolonia na piękną dunę (to sprawka wyjątkowo silnych, wiejących tu wiatrów). Za to rzymskie ruiny w Bolonii dla kogoś, kto widział Efes, Didimę czy Delfy są mało interesujące Aneks do opinii o drogach: jak są, to są dobre, ale może ich nie być. Droga na plażę z kempingu Rocha to asfaltowa wstążeczka, wyboisty dukt i znowu asfalt, z parkingiem. Dzień 20 Zaglądamy do Tarify. Robimy sobie zdjęcia na grobli symbolicznie oddzielającej dwie wielkie wody. Jesteśmy jednocześnie nad Morzem Śródziemnym i Oceanem Atlantyckim, 18 km od Afryki.Widać tylko czubki gór. Reszta czarnego lądu ginie w mgle. Wyjątkowo aktywny w tej okolicy wiatr wykorzystują nie tylko windserferzy. Są tu największe fermy wiatraków. Ich widok, w takich ilościach, jest wręcz niepokojący. W La Linea nie ma kempingu. Zniknął drogowskaz na parking dla kamperów. Zatrzymujemy się na ulicy. Nie mamy odwagi zostawić tu samochodu i przyczepy na dłużej, więc Gibraltar oglądamy z Hiszpanii. Droga A369 do Rondy wiedzie serpentynami przez przepiękne góry. Co chwila zapraszają nas na mirador: można odpocząć, zrobić zdjęcia, dowiedzieć się czegoś o górach i ukrytych w nich białych wioskach. Tablice informacyjne wykonane są, jakżeby inaczej, z azulejos. Do Rondy dojeżdżamy w nocy. Przed nami dolina wypełniona światłami. To ma być ta maleńka Ronda z domami zawieszonymi nad przepaścią? Na szczęście kemping nazywa się El Sur, tak jak podaje przewodnik. Nie mamy jednak w zwyczaju rozpoczynać doby na kempingu wieczorem, a co dopiero w nocy, próbujemy więc znaleźć jakieś miejsce na nocleg w mieście. Robimy kółko po miasteczku, bez efektu, więc zajeżdżamy na parking przy kempingu, a tu chociaż recepcja już zamknięta, starsza pani otwiera ją specjalnie dla nas i nie zgadza się, żebyśmy poczekali do jutra na parkingu
  15. Dzięki za dobre słowa, to mnie motywuje do dalszych wpisów. Te drzewa, myślałam, ze to jakaś odmiana akacji, ale kwiaty miały zupełnie inne, takie dzwonki. Teraz już wiadomo, że to jacaranda.
  16. Dzień 15 i 16. Sevilla jest przede wszystkim wielkomiejska. Szerokie bulwary wysadzane kwitnącymi na fioletowo drzewami(?), których kwiaty zasypują trawniki, dużo parków, olbrzymia gotycka katedra i ładny alkazar z jeszcze ładniejszym ogrodem – przedsmak Alhambry. Pięknie malowane płytki - azulejos - to ozdobna wnętrz pałacowych i nie tylko. Posagi świętych są ubierane, jak lalki. Symbolem Sevilli jest przykatedralna dzwonnica Giralda (jej pokrewieństwo z naszym Pałacem Kultury – tak sugeruje przewodnik - mnie wydaje się jednak dosyć odległe). Wędrówka wewnątrz dzwonnicy odkrywa coraz to nowe widoki na miasto i ... katedrę. Rzadko mam możliwość oglądać dach gotyckiej katedry w takich ujęciach. W wieży nie ma schodów, tylko pochylnie, po których zadziwiająco łatwo pokonuje się 70m w górę. W katedrze jest grób Krzysztofa Kolumba, piękny rzeźbiony w drewnie ołtarz, aktualnie w remoncie i ciekawa prezentacja sklepienia – można je oglądać w lustrze. Plac Hiszpański - w pełnym słońcu - nie sprzyja spacerom. Zatrzymaliśmy się na kempingu Willson w Dos Hermanos (21,33€). Do miasta dojeżdżamy autobusem. Kemping nie ma swojej strony internetowej. Nie musi się reklamować i tak jest pełny. Panuje tu duża rotacja. Większość naszych sąsiadów zmienia się w ciągu doby. Maj to pora emerytów. Wyciągają swoje samochody kempingowe, przyczepy olbrzymy i całkiem malutkie, jeszcze mniejsze od naszej staruszki, popularne są również namioty. W maju jest tanio, nie tak gorąco, więc trzeba korzystać. Znowu się pomyliliśmy w ocenie stron świata. Po południu na naszym stanowisku jest słońce, co oznacza, że o godzinie 22 jest tu 40oC. Musimy sobie chyba kupić kompas. Niestety w większości miast kempingi są kilka kilometrów od centrum. Są czyste, zadbane, pełne zieleni, dobrze wyposażone, basen to norma, jeżeli jest mało drzew, to stanowiska są zadaszone. Przed sezonem są duże zniżki w opłatach, te zniżki nie obejmują jednak wyjątkowo wysokich opłat za prąd (najczęściej powyżej 5€ za dobę), no i może nie powinnam się dziwić, bo niektórzy przyjeżdżają na kemping z własną pralką, 200l lodówką, telewizorem i Bóg jeden wie z czym jeszcze. Parkingi miejskie sporo kosztują (od 0,4 do 1,2€/h), często czas parkowania na nich jest ograniczony, no i trzeba znaleźć na nich miejsce W sobotę po południu i w niedzielę parkingi bywają bezpłatne. Bezpłatne bywają również w porze sjesty, ale i tak najprostszym wyjściem jest dojazd z kempingu autobusami, nie są drogie, najczęściej 1,2 € za przejazd. Bilety można kupić u kierowcy, to też plus. Autobusy zatrzymują się przy kempingu i dojeżdżają do centrum i to kolejna zaleta. Wada: nie kursują zbyt długo. Ostatni kurs o 22:30, tuż po zachodzie słońca. O tej porze nawet nie zapalają się iluminacje zabytków, nie już o nocnych atrakcjach. A to kamper w rozmiarze XXL z przyczepę, a na niej samochodzik XS na małe wycieczki.
  17. U mnie Kordoba też jest na podium, za Mezquitę, ukwieconą juderię i niepowtarzalną atmosferę. A zdjęcia oczywiście oglądałam, piękne, te cienie na posadzce! No i po prostu dobre, robione ze statywem?
  18. cd Kordoba Zdjęcia w meczecie (z wyjątkiem jednego, co widać) robiłam bez lampy, aparat sporo się napracował, żeby wydobyć ukryte w mroku szczegóły, jednak atmosfera tego miejsca sporo przez to straciła. Powinnam wziąć sprawy w swoje ręce i zrezygnować z automatu, ale ile by to trwało! Most rzymski, w głębi meczet i górujące nad jego dachem kopuły katedry. Zrobiło się gorąco. Odpoczywamy w pięknych ogrodach alkazaru. Wieczorem wędrujemy przez Juderię zaglądając do tonących w kwiatach patios. Drzewa pomarańczowe traktowane są tu jak drzewka ozdobne, rosną na trawnikach i w parkach. W cieniu murów meczetu odpoczywa grupa kobiet. Humory im dopisują, a radość najlepiej wyraża śpiew i taniec. Wszyscy idą w kierunku mostu rzymskiego na Guadarqivir. Panie, dziewczynki a nawet dzieci w falbaniastych sukniach do flamenco, z kwiatami we włosach, chłopcy w białych koszulach i ciemnych spodniach na szelkach. Chętnie pozują do fotografii. Idziemy razem z nimi. Tłum gęstnieje. Młodzi ludzie wypełniają szczelnie labirynt nadrzecznego bulwaru przy ulicy del Campo de la Verdad. Jest ich tysiące i wciąż przybywają kolejni. To Feria de Cordoba, La Feria de Nuestra Señora de la Salud – Targi Najświętszej Panny, patronki zdrowia, a tak naprawdę okazja do zabawy. Nas też zapraszają do wspólnej zabawy.
  19. Pora na dalszy ciąg relacji w tradycyjnej wersji. Dzień 13. Jedziemy w stronę Kordoby drogą pośród gajów oliwnych. Drzewa oliwne pokrywają pagórki aż po horyzont. Między drzewkami czerwona, przeorana ziemia. Zbaczamy nieco do Ubedy i Baezy. Według przewodnika to perełki renesansu - nas nie powaliły kolana, ale na zdjęciach prezentują całkiem nieźle. Kościoły i pałace wyraźnie nadgryzione zębem czasu. W starych pałacach mieszczą się hotele lub urzędy. Patrząc na te zdjęcia, zastanawiam się dlaczego jest tam tak pusto. Może dlatego, że byliśmy tam w porze sjesty. Dzień 14.W Kordobie oczywiście nie udaje nam się trafić na kemping El Brillante, więc zaczynamy od poszukiwania IT, z mapą miasta będzie łatwiej. Biuro Informacji Turystycznej znajduje się przy meczecie Mezquita. Wchodzimy do meczetu bez biletów, może ze względu na mszę, która właśnie ma miejsce, albo tydzień świętowania, który właśnie się rozpoczął. A miejsce jest absolutnie oszałamiające. W głębokim mroku rozświetlonym oliwnymi lampkami setki kolumn połączonych podwójnymi arkadami w kolorach biało-czerwonym. Drewniany sufit rzeźbiony i polichromowany. W tym arabskim świecie, nagle w dalekiej perspektywie Jezus ukrzyżowany. Obok zakrystii mihrab, jak dziurka do klucza przepięknie zdobiona wielobarwną, kapiącą złotem mozaiką. Pośrodku meczetu renesansowa katedra. Żeby ją zbudować wyburzono część kolumn. Na dziedzińcu pomarańczowym drzewka a na nich pomarańcze! Byłam przekonana, że dojrzewają jesienią, a tu proszę pomarańcze prosto z drzewa (to wpływy arabskie: znikają wirydarze, pojawiają się pomarańczowe dziedzińce). cd. z Kordoby w kolejnym poście.
  20. "Nasza Majówka 2010r. < zapraszamy do klikania" Bardzo ciekawy sposób prezentowania wyprawy. Nigdy bym sama na to nie wpadła. A nawiasem mówiąc Hiszpania nie należy do najpopularniejszych miejsc wypraw. Za daleko?
  21. Jeżeli właścicielowi nie zależy, żeby przyczepa wyglądała "jak nowa" to proponuję: na tyle przyczepy (tam blacha nie jest chyba rozerwana?) tylko pomalować, na boku natomiast nakleić na uszkodzenie kawałek nowej blachy przy pomocy kitu MS (np. Pattex, o którym pisano wyżej), chociaż można tylko zaszpachlować ubytek kitem i też pomalować.. Bardziej niepokoi mnie rozszczelnienie przy profilu aluminiowym, bo pod nim na pewno jest drewno i mogła dostać się woda. A technologia przesycania próżniowego jest na pewno znana i stosowana w Polsce, chociaż akurat raczej nie do tych celów.
  22. Dzień 12 Toledo. Niewielkie miasto z bardzo okazałym alkazarem, gotycką katedrą i mnóstwem wąziutkich uliczek, przy których sąsiedzi mogą się witać z balkonu. Uliczki przykryte są płóciennymi płachtami w obronie przed słońcem. Na głównym placu demonstracja, mała ale głośna. Z Toledo jedziemy do Consuegry przywitać się z wiatrakami. Jest ich tu kilkanaście, są też ruiny zamku i wspaniały widok na brunatno-czerwone i złociste pola i góry na horyzoncie. Śpimy na wzgórzu z wiatrakami, razem z nimi żegnamy i witamy słońce. Pod wieczór dołączają do nas dwa niemieckie kampery. Jest OK. Kilka słów o drogach w Hiszpanii. Są po prostu dobre, z porządną nawierzchnią, czytelne oznakowanie. W centrum Hiszpanii większość autostrad jest bezpłatnych (te płatne są oznakowane AP). Przy drogach jest niewiele parkingów, nawet przy autostradach są to często tylko asfaltowe zatoczki. Parkingi są za to bardzo ładnie oznakowane, ten znak to litera P z zielonym brzuszkiem po drugiej stronie, pod którym siedzi człowieczek. Różnie bywa też ze stacjami benzynowymi, nie ma ich zbyt wiele, często trzeba na nie zjechać do pobliskiej miejscowości. Stacje benzynowe najczęściej są zamykane o 22. Parkingi przy stacjach są niewielkie (trzeba zapomnieć o niemieckich, czy polskich standardach). W nocy jest na nich pusto. Jednym słowem, trzeba mieć odwagę, żeby tam nocować. Nam jej nie starczało. Nawet na płatnych autostradach jest podobnie - pani ”na bramce” zapytana o czynną stację koło północy, była naprawdę zdziwiona. Widzieliśmy natomiast olbrzymie, puste i zamknięte parkingi oznakowane śnieżynką!? Za to paliwo było tańsze niż w Polsce, najtańsze na stacjach BP! A tak jechaliśmy:
  23. Stałym punktem naszego wakacyjnego menu jest potrawa, o której myślałam, że jestem jej odkrywcą (niestety funkcjonuje w wielu kuchniach południowych). Wrzucamy do garnka w kolejności: -olej, posiekaną cebulę, posiekany czosnek, pokrojony w kostkę bakłażan i cukinię (ostatnio przeważa wersja sama cukinia), w wersji „jeden garnek” dodaję również pokrojone w kostkę ziemniaki i jak są pod ręką różyczki brokuła. To wszystko posolić i chwilę trzeba poddusić, potem dodać pokrojone w kostkę pomidory i zioła: bazylię, tymianek, pieprz i znowu dusić, ale niezbyt długo, żeby warzywa się nie rozgotowały.. Można podąć z ryżem, z makaronem. Kiedyś dodawałam do tego przygotowane w domu weki mięsne. W wersji w białym winie z pomidorami wspaniale smakują mule, namiętnie spożywane przez Francuzów (przepis podany w poście wyżej). To tez daje się jeść No i oliwki, a do nich bagietka z masłem i serem pleśniowym. I czerwone wino, najlepiej z regionu, w którym właśnie jesteśmy
  24. Dzień 10,11. Dwa dni w Madrycie. Przyjechaliśmy tu dla Guernici Picassa. A jednak Madryt nam się spodobał. Kolorowe kamienice z żelaznymi balkonami, place, ulice, pałac królewski tętnią życiem. Tu nigdzie nie jesteśmy sami, pełno tu turystów, głównie Hiszpanów. Przed pałacem królewskim w każdą sobotę jest koncert symfoniczny, a na Plaza de Major właśnie rozdają darmową zupę z soczewicy z wkładką. Zupa jest „co łaska”, a pieniądze ze zbiórki pójdą na pomoc dzieciom. W Reina Sofia kasjer z radosnym uśmiechem wręcza nam bilety pokazując wywieszkę Ticket free. Są tu obrazy współczesnych malarzy głównie hiszpańskich, a wśród nich Dali Miro i Picasso. W większości sal można fotografować bez flesza. W tej najbardziej pilnowanej jest tylko jeden obraz – Guernica. Tu się nie fotografuje, tu się milczy! W niedzielne popołudnie PRADO też jest za darmo. Ustawiamy się w długiej kolejce chętnych do bezpłatnej porcji sztuki. A tu między innymi obrazy Hieronima Boscha – Ogród rozkoszy ziemskich i Pies Francisco Goya przy których trudno się nie zatrzymać. Ależ zimno w tym Madrycie. Temperatura nocą spada poniżej 10oC, w dzień jest niewiele więcej, pada. Nasi sąsiedzi z kempingu Arco Iris pocieszają nas, że wkrótce będzie lepiej. My jednak postanawiamy natychmiast poszukać lepszej pogody. Kemping Arco Iris jest dostępny wyłącznie z drogi 501! Ma basen, darmowe Wifi, zadaszone stanowiska do ochrony przed słońcem i zabawny system dozowania wody pod prysznicem. Uruchamia go fotokomórka po zamknięciu drzwi, prysznic włącza się z trzema przerwami. To wszystko za 16 € z kartą MFCC. Do Madrytu można z niego dojechać dwoma autobusami podmiejskimi. My podjeżdżamy samochodem do najbliższej dzielnicy Madrytu. Są tam jeszcze bezpłatne parkingi, dalej podjeżdżamy miejskimi autobusami, tak jest taniej.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.