Skocz do zawartości

Skladnica Harcerska - pamietacie takie?


jacek l

Rekomendowane odpowiedzi

Jak miało się więcej kieszonkowego i mozna było kupić więcej saletry to się robiło "wulkan" w piaskownicy. Sypało się stożek z piasku, pusty w środku i ubity na zewnątrz, do środka saletra z cukrem. Podpalało a 2 kolegów sypało do środka wielkie garście piasku i uciekało. Po chwili ciśnienie spalania wszystko rozrzucało wokół. To był wariant na bogato. Jak było ubogo to się własnie te kapsle od wódki puszczało. W pewnym momencie w okolicznych sklepach wprowadzono zakaz sprzedaży saletry nieletnim. Trzeba było stać pod sklepem i jakiemuś dorosłemu, co mu lepiej z oczu patrzyło, powierzyć kieszonkowe by kupił kilka worków saletry. Ile to razy zamiast np. 3 torebek dostawaliśmy 1 "bo piwo sobie też musiałem kupić" .

Ogólnie była straszna moda na podpalanie wszystkiego. Sam próbowałem z kolegą podpalić oponę w Skodzie S100 która stała na uboczu parkingu :) Ze średnim efektem ale emocji było...

A teraz sam mam Skodę 100 :)))

 

A pamiętacie kapsle?

Miałem cały worek. Grało się "na zawsze". Czyli z kolegą. Jak ja pierwszy trąciłem (pstrykając oczywiście) swoim kapslem jego - to wygrywałem ten kapsel. Kiedyś siostra cioteczna przywiozła mi ze 20 kapsli z wycieczki na Węgry albo do Jugosławii. Ale to były rarytasy. Nazwa "na zawsze" wzięła się z tego, że jak już się przegrało jakiś kapsel to na zawsze się go traciło - chyba że kolega chciał go wystawić "do odegrania się". Na zawsze znaczyło - nie ma płaczu i biadolenia "że no weź oddaj.."

 

Druga zabawa to wyścig pokoju. Jak matka dała mi stary atlas z flagami to miałem pięknych "zawodników" czyli wybrane kapsle z wklejonymi flagami wewnątrz. Robiło się zawiłe i wielometrowe trasy - piętą w sypkim piasku, na placu przed blokiem.

W tych grach "tonęło się na godziny"....

 

W okolicy mieliśmy też zakład, jakieś warsztaty telekomunikacyjne. Jak się dobrze pogadało to mozna było dostać pęczek bardzo cienkich, kolorowych drucików. Potem 2 popołudnia schodziły na fantazyjnym oplataniu szprych w rowerze Pelikan. Do tego kawałek opakowania po polopirynie wsuniety  w jarzmo torpedo i heja :)

 

 

 


A no i podstawa - gra w noża. Były dwie wersje - rzucało się nożem w narysowany na piasku okrąg i odkrajało się coraz mniejsze kawałki - nie pamiętam już jak się nazywała ta gra.

I druga wersja to rzucanie nożem w piasek - opierając czubek o  rózne części ciała w momencie rzucania - nóż musiał się wbić ostrzem w piasek - inaczej wracało się do początku. Pamiętam że było "paluszek, dłoń, zegarek, łokietek, ramię, bródka, nosek,  dziad, baba, studnia i róne inne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 92
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Jacek, spoko  jest ok. :piwo:

 

A Wojtek to po takim mega odważnym a dla mnie niewyobrażalnym wyczynie to powinien z marszu zostać komandosem wszystkich komandosów :winner:  Normalnie jesteś GOŚĆ !

 

A  tym kluczem to jak to się strzelało , napiszcie bociekawy jestem :hmm:  :slina:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez adrenaliny nie było zabawy.

Byłem poyebem do kwadratu.

 

Z tym prawem za to czlowiek robil za mlodego to chyba dozywocie teraz  :hmm:

Pamietacie fosfor używany na poligonach? Z racji dostepu do niego to czyste szaleństwo i fantastyczne efekty wizualne.

Kilkanascie razy rozdrabnialismy i na umowiona godzine wieczorem z kolegami podpalalismy w jednech chwili w kilku czesciach mista.

Wygladalo jakby miasto plonelo. Starsi ludzie to mysleli o wszystkim co najgorsze. Ile czlowiek w Nadarzycach na poligonie niewypalow zbieral i rozbieral  :tuk:

Czlowiek glupi ?to malo powiedziane. Najlepiej ruskich straszylismy w Sypniewie. Na takie eskapady czlowiek Komarem pomykal. 

Wtedy wszystkie sluzby w akcji razem z wojskiem. Szczescie ?to chyba mielismy wszyscy na pierwsze. Moj tato za fosfor i niewypaly to mi tylek ostro oklepal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maras, Klucz ze skrzydełkiem i z oczkiem w skrzydełku. Klucz w okragłym trzonie musiał mieć dziurę. Do tego spiłowany gwóźdź o średnicy, żeby wchodził w dziurę trzonu. Sznurkiem długości około 50 cm wiązałeś gwóźdź przy łbie z oczkiem w skrzydełku klucza. Z zapałek zeskrobywałeś siarkę bezpośrednio do dziury w trzonie, ale zostawiałeś miejsce, żeby włożyć tam częściowo gwóźdź, następnie stawałeś przy murze i z zamachu waliłeś tym zestawem o ścianę, ale tak, żeby o ścianę udeżyć gwoździem miej więcej pod kątem prostym. Siła bezwładności samego klucza dociskała siatkę i powodowała wystrzał. Ot i cała tajemnica z tym kluczem.

Edytowane przez Port (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Port , dzięki za opis ,ale powiem Ci ,że nic nie kumam  :mlot:   z tym kluczem ,skrzydełkiem i ten gwóżdz . A na koniec sznurek  :hmm:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sznurek chyba po to, zeby sie gwozdz po prostu nie zgubil, bo on jakby byl tylko iglica a nie amunicja, bo raczej chyba chodzilo o huk a nie o odrzut no ale pewny nie jestem, bo jak wielgachny by miec klucz to co? wtedy...

 

J. :look::niewiem:

 

r%C4%99ka-i-du%C5%BCy-klucz-odizolowywaj

Edytowane przez jacek l (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maras, Klucz ze skrzydełkiem i z oczkiem w skrzydełku. Klucz w okragłym trzonie musiał mieć dziurę. Do tego spiłowany gwóźdź o średnicy, żeby wchodził w dziurę trzonu. Sznurkiem długości około 50 cm wiązałeś gwóźdź przy łbie z oczkiem w skrzydełku klucza. Z zapałek zeskrobywałeś siarkę bezpośrednio do dziury w trzonie, ale zostawiałeś miejsce, żeby włożyć tam częściowo gwóźdź, następnie stawałeś przy murze i z zamachu waliłeś tym zestawem o ścianę, ale tak, żeby o ścianę udeżyć gwoździem miej więcej pod kątem prostym. Siła bezwładności samego klucza dociskała siatkę i powodowała wystrzał. Ot i cała tajemnica z tym kluczem.

Port prawdę mówi tak było a bardziej odważni strzelali z karbidu w puszce po farbie .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, nie wiedzialem, ze temat popularny sie zrobi a tu prosze!

 

Mozna by na jakims spocie zrobic te wszystkie rzeczy jeszcze raz - TYLKO PO TRZEZWEMU - bo wtedy jeszcze nie pilismy przypominam,  oraz kazdy chetny przywozi swoja kolejke piko wersja H-0, znaczy sie z NRD - ja mam jeszcze 2 lokomotywy, 2 wagony i duzo torow, tylko zwrotnice gdzies przepadly i transfomator tez niestety.

 

Wyobrazacie sobie - a jakbysmy tak te przyczepy polaczyli torami na kempingu i ja moge obciac dachy w tych wagonikach tak, zeby kieliszek 25 gram sie zmiescil!!! No - to by bylo cos takie zdrowie wypic...

 

J.

 

Jak będziecie ten zlot PIKO robić, to je się piszę, :yay: tylko, żeby koło Białegostoku nie był, bo wtedy dwa dni na dojazd stracę.....  Ale niestety ja bawiłem sie PIKO N , czy jakoś tak, to było to najmniejsze.... i mało kto go miał. Tory nie będą pasować..... i kieliszek musiałby być mniejszy niż 25 gr, a to chyba o naparstek by powoli się ocierało  :]

 I Matchbox'y!!!

 

Matchbox-y wtedy a teraz.... dwie rożne bajki.....  :oslabiony:

 

matchbox był w pewnym okresie życia waluta wymienialną i miał całkiem dobry kurs  :]  ja swoja kolekcje przekazałem synowi, który trzyma ja teraz dla swojego.... 

Jakie to były wspaniałe czasy... bączki i puszki to było to :-) dodatkowo wulkany z saletry, piasku i kamieni... podwodne bomby... proce i bolce meblarskie... rurki dmuchawki do strzelania... i wszyscy przeżyli  :]

 

A latanie po budowach, rusztowaniach, dachach, zbrojeniach, wspinanie się na sosny... dzisiaj nie do pomyślenia

 

A jak to wszystko mózgownice rozwijało !!!! Trzeba było samemu: skombinować, znać składniki, proporcje a na koniec tak podpalić, żeby nie zabić siebie i kolegów.... i nie było internetu i wujka google. A teraz.... tfu.... tylko tablety, smartfony, internety i pingwiny z Madagaskaru.... a na pole? A po co? Tam nie ma WiFi !!!!   A kiedyś tylko się mamie krzyknęło - "idę na pole" i pół dnia człowieka nie było..... echch... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

PIĘKNE !!!!!!! 

 

Ale wychodzi, że z żoną, tak po trochu jednak stanowimy rodzinę patologiczną....  :look:  zwłaszcza jak jesteśmy na wyjeździe, w chacie w górach lub na kempingu... nierzadko nawet nie wiemy gdzie jest nasze dziecko..... ale spokojna nasza głowa. Potrzeba tabletu, w odpowiednim czasie sprowadzi go do Rodziców  :ee:

 

Mam tez wrażenie, że najświętsza w tym wszystkim jest szkoła, z której dziecko przynosi takie informacje, że obecnie ma obsesje na punkcie mycia rąk, (np. nie zje loda kupionego na mieście, z wafelka, jeśli wcześniej nie umyje rąk)  bo to grozi śmiercią lub czymś jeszcze gorszym  :look:  A do Grecji boi się jechać bo tam są skorpiony. Nad Bałtykiem są stułbie i chełbie (co to w ogóle kurde jest ???) I takie tam. Ja w jego wieku wiedziałem tylko o której mam wrócić do domu, bo inaczej pas szedł w ruch. I jakoś nie mam od tego skrzywionej psychy  :bzik: I jechałem tam gdzie mnie rodzice zawieźli   :biwak: Wszędzie coś ciekawego się znalazło. nawet zabawa w gnojowce była ciekawa  :lol2:

Co do dziewczyn - to moze nie powinienem, ale czy taka glupia rzecz jak przyklejanie lusterka do buta i zagladanie co one tam maja pod spodnica to koledzy tez pamietaja? - czy tylko ja jestem nienormalny?

 

 

Ratunku !!! Zboczeniec !!!!  :miga:

 

Rożne tricki się stosowało. Np. koniecznie trzeba było zawiązać buta pod ławką, jak nauczycielka była fajna i miała krótką spódnicę  :P

 

 

Teraz to by sie nazywało molestowanie, i jeszcze poszlibyśmy za to siedzieć. Minimum poprawczak  :nono:  A wtedy to było naturalne poznawanie płci odmiennej. :piaskownica: Przynajmniej było wiadomo, że jest się normalnym. Co najwyżej tata zlał tyłek ale wtedy jakoś tak mniej się się do tego przykładał. W końcu on tez był kiedyś chłopcem  :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Wojtek - za ta katedre to Ci sie nalezy tytul Bohatera Karawaningu bez dwu zdan i jestes Gosc.

 

Pod wrazeniem jestem...

A ja glupi tylko inicjaly na drzewach i w kosciele na lawce mam

...

 

 

...

Wojtek to po takim mega odważnym a dla mnie niewyobrażalnym wyczynie to powinien z marszu zostać komandosem wszystkich komandosów :winner:  Normalnie jesteś GOŚĆ !

...

To nie był wyczyn Koledzy, to głupota poza skalą pomiarową przeciętnego rozsądku.

Jest tylko kilka osób które były tego świadkami, m.in mój kuzyn rówieśnik, wspominamy to zawsze przy drinkach.

Do obiektu zwanego Katedrą, wchodziło się przez nie zamurowane dolne okno w przybudówce* od strony płn/wsch.

W środku poprzez gąszcze krzaczorów jak w dżungli, prawie przez całą długość docieraliśmy do osadzenia dużej wieży, w naszym mniemaniu był tam wcześniej ołtarz.

Z ołtarza by dostać się do wieży trzeba było się przeczołgać przez dziurę, która wcześniej była normalnym przejściem ale zwalone stropy pozostawiły tylko znikomą drożność. Trochę rozgrzebaliśmy zastawę i dostaliśmy się do ciasnego korytarzyka, ten zaś doprowadził nas do krętych schodów, które są w płn ścianie dużej wieży!

Nie w środku wieży a w jej murze, w środku muru. To doskonale pamiętam.

Tymi schodami w górę do poziomu dużych okien, gdzie schody się kończyły a ich ciąg dalszy był po przeciwnej , w ścianie płd. jeśli nie mylę.

I byłoby ok, ale jak przejść na drugą ścianę skoro nie było stropu?

Po gzymsie dookoła wnętrza wieży pozostałościami po stropie, zatem widoki z każdego dużego okna mieliśmy zaliczone.

Przy każdym oknie było dużo miejsca bo mury grube na 2m szerokie. Poruszając się dookoła wnętrza wieży po tym gzymsie można było dotrzeć do "wyjścia na strych" - niejako pod prąd , tak jakby wskazówkę z 6 na 9 cofać, ale innej drogi nie było, zarwane nawet gzymsy.

Owe wyjście było ono na poziomie dużych okien, ale już nad filarami i było widać na odległym końcu obiekt pożądania. (są w necie stare zdjęcia)

Bywaliśmy tam wielokrotnie bo dotrzeć do tego punktu było stosunkowo łatwo ale ciekawość ze zwykłą głupotą były silniejsze, któregoś dnia odważyłem się zdobyć "małą wieżę".

Kolejne odwiedziny Katedry od środka, duże okna i decyzja.

Do dużych okien z kompanami, do wyjścia "na strych" i dalej, poszedłem już sam.

Nie pamiętam strachu, nie myślałem o tym że spadnę, bardziej bałem się że obsunie się jakaś cegła, że coś zawali się pode mną, a szczególnie dziurawe półkoliste stroposklepienia w ostatnim etapie dojścia, bowiem innej drogi nie było.

Tam był koniec połączonych górą filarów i ostatnie kilka metrów tym stropem to było coś, czego w nazwie wówczas nie znałem ale doznałem. Adrenalina.

Na czworaka, szeroko, gdyby tak jedna cegła puściła chyba bym się zesrał, o lądowaniu nie zdążyłbym pomyśleć.

Jednak udało się, zdobyłem, jestem w małej wieży w której od dawna nikogo nie było.

Zostawiłem tam w środku ślad W.S. 1979 jeśli dobrze pamiętam.

Było ciasno, miejsca aby tylko na jednego człowieka, popatrzałem przez okienka i krótko uradowany spojrzałem na drogę powrotną.

Zagotowało się, nieznany mi z tej perspektywy widok i brak alternatywy wywołał strach.

Nie pamiętam co myślałem, nie pamiętam dlaczego się odważyłem wracać, nie pamiętam drogi powrotnej może dlatego że to był pierwszy i jak dotychczas ostatni raz, ale jakoś wróciłem na dużą wieżę, wiedziałem już że nigdy więcej**

Reszta powrotu to już rutyna, znaliśmy Katedrę jak własną kieszeń, można rzec że ścieżki tam wydeptaliśmy, ale...

*we wspomnianej przybudówce, nikt z nas nie odważył się zejść under ground. Było tam kawałek stropu na poziomie 0, schody którymi nikt nie zszedł w dół.

**Nigdy nie mów nigdy.

Od tamtej pory do dziś, przez te 36 lat kilka razy w życiu miałem piękny sen o tym, że nasza Katedra została odbudowana.

Piękna, dostojna. 

I patrzcie, sen się spełnia. Fundacja Fara odbudowuje obiekt.

Zwalono resztki stropów, wzmocniono filary, wstawiono okna, stropy w wieży, kopułę, schody...

Wierzę, że wkrótce ponownie i bez strachu, z wnukami odwiedzę małą wieżę, pokażę im inicjały i opowiem im to co Wam dziś napisałem.

:hej:  

Wspomaganie wyobraźni:

post-2083-0-91142500-1432680713_thumb.jpg

 

post-2083-0-41282700-1432680743_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...]

 A teraz.... tfu.... tylko tablety, smartfony, internety i pingwiny z Madagaskaru.... a na pole? A po co? Tam nie ma WiFi !!!!   A kiedyś tylko się mamie krzyknęło - "idę na pole" i pół dnia człowieka nie było..... echch... 

 

Kochani rodzice, a czy to przypadkiem nie jest trochę nasza wina?

Nie twierdzę, że jestem święty, bo też dzieciakom dawałem i daję różne gadżety i zabieracze czasu jak potrzebowałem trochę spokoju i czasu. Na szczęście razem z żoną w porę się zreflektowaliśmy. Mój starszy talib (córka) mimo 9 lat nie ma ani telefonu ani tabletu (miała ale na szczęście zepsuła), telewizora, konsoli czy kompa w pokoju itp. itd. Telefon obiecany za rok. Telewizor chwilę miała ale jak zobaczyliśmy co się dzieje to szybko zabraliśmy, tablet zepsuła więc problem się rozwiązał. Jedyne co ma w pokoju to jakiś boombox, na którym może sobie do woli słuchać radia, muzyki czy nawet bajek. Z małolatem, który za chwilę skończy 4 lata tych błędów nie popełniamy więc jedyne co ma to jakiś zabawkowy laptop. Fakt jest taki, że mamy to szczęście, że mieszkamy w domu i mamy własny wybieg na którym zamiast tych gadżetów stoją trampolina, domek ze zjeżdżalnią, huśtawki, piaskownica, w garażu rowery, rolki, hulajnogi, a małolaty tak wytresowaliśmy, że przychodzą ze szkoły/przedszkola i na podwórko latać, biegać, jeździć i skakać do upadłego. Polecam wszystkim w miarę możliwości.

 

 

Ratunku !!! Zboczeniec !!!!  :miga:

 

Rożne tricki się stosowało. Np. koniecznie trzeba było zawiązać buta pod ławką, jak nauczycielka była fajna i miała krótką spódnicę  :P

 

Szczerze powiedziawszy to pikuś, bo robiło się ciekawsze numery ale chyba nie będę opisywał szczegółów, bo mnie zamkną  :banned: . Najlepsze były w późniejszych latach podstawówki biwaki klasowe :slina: i wyjścia na basen gdzie obowiązkowo trzeba było mieć okulary do pływania pod wodą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.