-
Postów
1184 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Wydarzenia
Artykuły
Kempingi
Firmy
Informacje Karawaning.pl
Odpowiedzi opublikowane przez nomadka
-
-
Dzięki za dobre słowa, to mnie motywuje do dalszych wpisów.
Te drzewa, myślałam, ze to jakaś odmiana akacji, ale kwiaty miały zupełnie inne, takie dzwonki. Teraz już wiadomo, że to jacaranda.
-
Dzień 15 i 16. Sevilla jest przede wszystkim wielkomiejska. Szerokie bulwary wysadzane kwitnącymi na fioletowo drzewami(?), których kwiaty zasypują trawniki, dużo parków, olbrzymia gotycka katedra i ładny alkazar z jeszcze ładniejszym ogrodem – przedsmak Alhambry.
Pięknie malowane płytki - azulejos - to ozdobna wnętrz pałacowych i nie tylko.
Posagi świętych są ubierane, jak lalki.
Symbolem Sevilli jest przykatedralna dzwonnica Giralda (jej pokrewieństwo z naszym Pałacem Kultury – tak sugeruje przewodnik - mnie wydaje się jednak dosyć odległe). Wędrówka wewnątrz dzwonnicy odkrywa coraz to nowe widoki na miasto i ... katedrę. Rzadko mam możliwość oglądać dach gotyckiej katedry w takich ujęciach. W wieży nie ma schodów, tylko pochylnie, po których zadziwiająco łatwo pokonuje się 70m w górę. W katedrze jest grób Krzysztofa Kolumba, piękny rzeźbiony w drewnie ołtarz, aktualnie w remoncie i ciekawa prezentacja sklepienia – można je oglądać w lustrze.
Plac Hiszpański - w pełnym słońcu - nie sprzyja spacerom.
Zatrzymaliśmy się na kempingu Willson w Dos Hermanos (21,33€). Do miasta dojeżdżamy autobusem. Kemping nie ma swojej strony internetowej. Nie musi się reklamować i tak jest pełny. Panuje tu duża rotacja. Większość naszych sąsiadów zmienia się w ciągu doby. Maj to pora emerytów. Wyciągają swoje samochody kempingowe, przyczepy olbrzymy i całkiem malutkie, jeszcze mniejsze od naszej staruszki, popularne są również namioty. W maju jest tanio, nie tak gorąco, więc trzeba korzystać. Znowu się pomyliliśmy w ocenie stron świata. Po południu na naszym stanowisku jest słońce, co oznacza, że o godzinie 22 jest tu 40oC. Musimy sobie chyba kupić kompas.
Niestety w większości miast kempingi są kilka kilometrów od centrum. Są czyste, zadbane, pełne zieleni, dobrze wyposażone, basen to norma, jeżeli jest mało drzew, to stanowiska są zadaszone. Przed sezonem są duże zniżki w opłatach, te zniżki nie obejmują jednak wyjątkowo wysokich opłat za prąd (najczęściej powyżej 5€ za dobę), no i może nie powinnam się dziwić, bo niektórzy przyjeżdżają na kemping z własną pralką, 200l lodówką, telewizorem i Bóg jeden wie z czym jeszcze. Parkingi miejskie sporo kosztują (od 0,4 do 1,2€/h), często czas parkowania na nich jest ograniczony, no i trzeba znaleźć na nich miejsce W sobotę po południu i w niedzielę parkingi bywają bezpłatne. Bezpłatne bywają również w porze sjesty, ale i tak najprostszym wyjściem jest dojazd z kempingu autobusami, nie są drogie, najczęściej 1,2 € za przejazd. Bilety można kupić u kierowcy, to też plus. Autobusy zatrzymują się przy kempingu i dojeżdżają do centrum i to kolejna zaleta. Wada: nie kursują zbyt długo. Ostatni kurs o 22:30, tuż po zachodzie słońca. O tej porze nawet nie zapalają się iluminacje zabytków, nie już o nocnych atrakcjach.
A to kamper w rozmiarze XXL z przyczepę, a na niej samochodzik XS na małe wycieczki.
-
U mnie Kordoba też jest na podium, za Mezquitę, ukwieconą juderię i niepowtarzalną atmosferę.
A zdjęcia oczywiście oglądałam, piękne, te cienie na posadzce! No i po prostu dobre, robione ze statywem?
-
cd Kordoba
Zdjęcia w meczecie (z wyjątkiem jednego, co widać) robiłam bez lampy, aparat sporo się napracował, żeby wydobyć ukryte w mroku szczegóły, jednak atmosfera tego miejsca sporo przez to straciła. Powinnam wziąć sprawy w swoje ręce i zrezygnować z automatu, ale ile by to trwało!
Most rzymski, w głębi meczet i górujące nad jego dachem kopuły katedry.
Zrobiło się gorąco. Odpoczywamy w pięknych ogrodach alkazaru.
Wieczorem wędrujemy przez Juderię zaglądając do tonących w kwiatach patios.
Drzewa pomarańczowe traktowane są tu jak drzewka ozdobne, rosną na trawnikach i w parkach.
W cieniu murów meczetu odpoczywa grupa kobiet. Humory im dopisują, a radość najlepiej wyraża śpiew i taniec.
Wszyscy idą w kierunku mostu rzymskiego na Guadarqivir. Panie, dziewczynki a nawet dzieci w falbaniastych sukniach do flamenco, z kwiatami we włosach, chłopcy w białych koszulach i ciemnych spodniach na szelkach. Chętnie pozują do fotografii. Idziemy razem z nimi.
Tłum gęstnieje. Młodzi ludzie wypełniają szczelnie labirynt nadrzecznego bulwaru przy ulicy del Campo de la Verdad. Jest ich tysiące i wciąż przybywają kolejni. To Feria de Cordoba, La Feria de Nuestra Señora de la Salud – Targi Najświętszej Panny, patronki zdrowia, a tak naprawdę okazja do zabawy. Nas też zapraszają do wspólnej zabawy.
-
Pora na dalszy ciąg relacji w tradycyjnej wersji.
Dzień 13. Jedziemy w stronę Kordoby drogą pośród gajów oliwnych. Drzewa oliwne pokrywają pagórki aż po horyzont. Między drzewkami czerwona, przeorana ziemia.
Zbaczamy nieco do Ubedy i Baezy. Według przewodnika to perełki renesansu - nas nie powaliły kolana, ale na zdjęciach prezentują całkiem nieźle. Kościoły i pałace wyraźnie nadgryzione zębem czasu. W starych pałacach mieszczą się hotele lub urzędy.
Patrząc na te zdjęcia, zastanawiam się dlaczego jest tam tak pusto. Może dlatego, że byliśmy tam w porze sjesty.
Dzień 14.W Kordobie oczywiście nie udaje nam się trafić na kemping El Brillante, więc zaczynamy od poszukiwania IT, z mapą miasta będzie łatwiej. Biuro Informacji Turystycznej znajduje się przy meczecie Mezquita. Wchodzimy do meczetu bez biletów, może ze względu na mszę, która właśnie ma miejsce, albo tydzień świętowania, który właśnie się rozpoczął. A miejsce jest absolutnie oszałamiające. W głębokim mroku rozświetlonym oliwnymi lampkami setki kolumn połączonych podwójnymi arkadami w kolorach biało-czerwonym. Drewniany sufit rzeźbiony i polichromowany. W tym arabskim świecie, nagle w dalekiej perspektywie Jezus ukrzyżowany.
Obok zakrystii mihrab, jak dziurka do klucza przepięknie zdobiona wielobarwną, kapiącą złotem mozaiką.
Pośrodku meczetu renesansowa katedra. Żeby ją zbudować wyburzono część kolumn.
Na dziedzińcu pomarańczowym drzewka a na nich pomarańcze! Byłam przekonana, że dojrzewają jesienią, a tu proszę pomarańcze prosto z drzewa (to wpływy arabskie: znikają wirydarze, pojawiają się pomarańczowe dziedzińce).
cd. z Kordoby w kolejnym poście.
-
"Nasza Majówka 2010r. < zapraszamy do klikania"
Bardzo ciekawy sposób prezentowania wyprawy. Nigdy bym sama na to nie wpadła.
A nawiasem mówiąc Hiszpania nie należy do najpopularniejszych miejsc wypraw. Za daleko?
-
Jeżeli właścicielowi nie zależy, żeby przyczepa wyglądała "jak nowa" to proponuję: na tyle przyczepy (tam blacha nie jest chyba rozerwana?) tylko pomalować, na boku natomiast nakleić na uszkodzenie kawałek nowej blachy przy pomocy kitu MS (np. Pattex, o którym pisano wyżej), chociaż można tylko zaszpachlować ubytek kitem i też pomalować.. Bardziej niepokoi mnie rozszczelnienie przy profilu aluminiowym, bo pod nim na pewno jest drewno i mogła dostać się woda. A technologia przesycania próżniowego jest na pewno znana i stosowana w Polsce, chociaż akurat raczej nie do tych celów.
-
Dzień 12
Toledo. Niewielkie miasto z bardzo okazałym alkazarem, gotycką katedrą i mnóstwem wąziutkich uliczek, przy których sąsiedzi mogą się witać z balkonu. Uliczki przykryte są płóciennymi płachtami w obronie przed słońcem.
Na głównym placu demonstracja, mała ale głośna.
Z Toledo jedziemy do Consuegry przywitać się z wiatrakami. Jest ich tu kilkanaście, są też ruiny zamku i wspaniały widok na brunatno-czerwone i złociste pola i góry na horyzoncie. Śpimy na wzgórzu z wiatrakami, razem z nimi żegnamy i witamy słońce. Pod wieczór dołączają do nas dwa niemieckie kampery. Jest OK.
Kilka słów o drogach w Hiszpanii. Są po prostu dobre, z porządną nawierzchnią, czytelne oznakowanie. W centrum Hiszpanii większość autostrad jest bezpłatnych (te płatne są oznakowane AP). Przy drogach jest niewiele parkingów, nawet przy autostradach są to często tylko asfaltowe zatoczki. Parkingi są za to bardzo ładnie oznakowane, ten znak to litera P z zielonym brzuszkiem po drugiej stronie, pod którym siedzi człowieczek. Różnie bywa też ze stacjami benzynowymi, nie ma ich zbyt wiele, często trzeba na nie zjechać do pobliskiej miejscowości. Stacje benzynowe najczęściej są zamykane o 22. Parkingi przy stacjach są niewielkie (trzeba zapomnieć o niemieckich, czy polskich standardach). W nocy jest na nich pusto. Jednym słowem, trzeba mieć odwagę, żeby tam nocować. Nam jej nie starczało. Nawet na płatnych autostradach jest podobnie - pani ”na bramce” zapytana o czynną stację koło północy, była naprawdę zdziwiona. Widzieliśmy natomiast olbrzymie, puste i zamknięte parkingi oznakowane śnieżynką!? Za to paliwo było tańsze niż w Polsce, najtańsze na stacjach BP! A tak jechaliśmy:
-
Stałym punktem naszego wakacyjnego menu jest potrawa, o której myślałam, że jestem jej odkrywcą (niestety funkcjonuje w wielu kuchniach południowych). Wrzucamy do garnka w kolejności: -olej, posiekaną cebulę, posiekany czosnek, pokrojony w kostkę bakłażan i cukinię (ostatnio przeważa wersja sama cukinia), w wersji „jeden garnek” dodaję również pokrojone w kostkę ziemniaki i jak są pod ręką różyczki brokuła. To wszystko posolić i chwilę trzeba poddusić, potem dodać pokrojone w kostkę pomidory i zioła: bazylię, tymianek, pieprz i znowu dusić, ale niezbyt długo, żeby warzywa się nie rozgotowały.. Można podąć z ryżem, z makaronem. Kiedyś dodawałam do tego przygotowane w domu weki mięsne.
W wersji w białym winie z pomidorami wspaniale smakują mule, namiętnie spożywane przez Francuzów (przepis podany w poście wyżej).
To tez daje się jeść
No i oliwki, a do nich bagietka z masłem i serem pleśniowym.
I czerwone wino, najlepiej z regionu, w którym właśnie jesteśmy
-
Dzień 10,11. Dwa dni w Madrycie. Przyjechaliśmy tu dla Guernici Picassa. A jednak Madryt nam się spodobał. Kolorowe kamienice z żelaznymi balkonami, place, ulice, pałac królewski tętnią życiem.
Tu nigdzie nie jesteśmy sami, pełno tu turystów, głównie Hiszpanów. Przed pałacem królewskim w każdą sobotę jest koncert symfoniczny, a na Plaza de Major właśnie rozdają darmową zupę z soczewicy z wkładką. Zupa jest „co łaska”, a pieniądze ze zbiórki pójdą na pomoc dzieciom.
W Reina Sofia kasjer z radosnym uśmiechem wręcza nam bilety pokazując wywieszkę Ticket free. Są tu obrazy współczesnych malarzy głównie hiszpańskich, a wśród nich Dali Miro i Picasso.
W większości sal można fotografować bez flesza. W tej najbardziej pilnowanej jest tylko jeden obraz – Guernica. Tu się nie fotografuje, tu się milczy!
W niedzielne popołudnie PRADO też jest za darmo. Ustawiamy się w długiej kolejce chętnych do bezpłatnej porcji sztuki. A tu między innymi obrazy Hieronima Boscha – Ogród rozkoszy ziemskich i Pies Francisco Goya przy których trudno się nie zatrzymać. Ależ zimno w tym Madrycie.
Temperatura nocą spada poniżej 10oC, w dzień jest niewiele więcej, pada. Nasi sąsiedzi z kempingu Arco Iris pocieszają nas, że wkrótce będzie lepiej. My jednak postanawiamy natychmiast poszukać lepszej pogody. Kemping Arco Iris jest dostępny wyłącznie z drogi 501! Ma basen, darmowe Wifi, zadaszone stanowiska do ochrony przed słońcem i zabawny system dozowania wody pod prysznicem. Uruchamia go fotokomórka po zamknięciu drzwi, prysznic włącza się z trzema przerwami. To wszystko za 16 € z kartą MFCC. Do Madrytu można z niego dojechać dwoma autobusami podmiejskimi. My podjeżdżamy samochodem do najbliższej dzielnicy Madrytu. Są tam jeszcze bezpłatne parkingi, dalej podjeżdżamy miejskimi autobusami, tak jest taniej.
-
Do klejenia blachy do ściany doradzam kity MS. Mają tą zaletę, że blacha od razu się trzyma. Trzeba tylko pamiętać, żeby przeciągnąć zębatą packą po nałożonej warstwie kleju - do utwardzania potrzebna jest wilgoć.
-
Dzięki, już zamieniłam parkingi. Tamten plac po prostu rzucał się w oczy - największy w okolicy.
Piękne zdjęcia, piękne miejsce! Odwiedzając te urokliwe, francuskie miasteczka zastanawiam się, dlaczego nie przetrwały takie u nas. Chyba nie wszystko można zgonić na wojnę.
-
Dzięki. To będzie 43°13'58.01"N 5°25'55.34"E (Google Eatrh)
-
Zamki cd
W Segovii jest zamczysko, katedra, mnóstwo starych pałaców i przede wszystkim rzymski akwedukt, który doprowadzał wodę do alkazaru. Zbudowany z granitowych bloków bez zaprawy kilkakrotnie przewyższa wszystkie otaczające go budynki. Stoi tu już trzecie tysiąclecie.
Zamek ma głęboką fosę i przypomina te francuskie za sprawą pięknych spiczastych dachów pokrytych łupkami.
Katedra i mój ulubiony element gotycki gargulec i wirydarz
Z kempingu Akwedukto (23€) widać ośnieżone szczyty Sierra de Guadarrama.
Avila Potężne mury obronne otaczające stare miasto robią niesamowite wrażenie. 12m wysokości, 3 m grubości 88 baszt i 9 bram. A za murami okazałe palacio, romantyczne placyki i wąskie uliczki.
Bryła katedry stanowi część murów obronnych. Sklepienia bocznych naw wykonane są z biało czerwonego kamienia. Romańsko-gotycko-renesansowa mieszanka spowita mrokiem i to, że w katedrze jesteśmy całkiem sami (pora sjesty) sprawia, że zapamiętamy ją jako wyjątkową.
A oliwki są tu bardzo tanie
El Eskorial, rezydencja królów hiszpańskich została przez nas potraktowana po macoszemu. Cena biletów i płatny parking przy pałacu zniechęciły nas do zwiedzania.
-
Podzielam waszą opinię, że Francja to fajne miejsce na wakacje: cudowna przyroda, mnóstwo zabytków, przyjazny klimat i no potężna baza turystyczna. I nawet odpowiada mi to, że Francuzi nie są wylewni, ani nadskakująco uprzejmi, za to pozostawiają turystom duży margines swobody, zresztą sami z tego korzystają.Cały czas zresztą odkrywam nowe miejsca, które chciałabym odwiedzić. Dzięki tobie dołączył do nich Massif des Calanques, to rzeczywiście piękny kawałek wybrzeża. Tylko za nic nie mogę zlokalizować tego parkingu. Może podasz współrzędne?
A Gorges du Verdon oglądałam z góry. Widoki równie fascynujące.
-
Dzień 6 Dzisiaj w planie gotycka katedra Świętej Marii w Burgos i klasztor San Domingo de Silos.
Katedra jest olbrzymia, nie mieści się w kadrze. Wewnątrz, pośrodku katedry wspaniały chór i ołtarz za ozdobną, drewnianą kratą (to charakterystyczne dla hiszpańskich kościołów), pyzate aniołki, złote schody, wspaniałe sklepienia. Gotyk i renesans w zgodzie. Niestety wejścia do hiszpańskich kościołów są płatne, tu 4€. Są zniżki dla dzieci i seniorów.
Santo Domingo de Silos to maleńkie miasteczko przy klasztorze, którego mnisi lubią śpiewać. W klasztorze najpiękniejszy jest wirydarz z bogato zdobionymi kapitelami kolumn. Na kolumnach harpie, flamingi, lwy, ludzie, rośliny.
Chóru słuchamy podczas mszy. Śpimy na dużym parkingu z widokiem na miasteczko. Oprócz naszej przyczepy jest tu tylko niemiecki kamper. Rano wybieramy się pieszo do wąwozu rzeki Yecla.
Dzień 7,8, 9 Czas na kastylijskie zamki. Corona del Conde. Małe senne miasteczko z ruinami zamku skomponowanymi z samolotem mirage budzi głośny klakson, zaprasza do zakupu świeżego pieczywa prosto z furgonetki. My też kupujemy bagietkę u kierowcy. Skąd jesteśmy? Z Polski. Acha, Papa! Jeszcze pamiętają polskiego papieża.
A to dzwonnica w kościele
Kolejny zamek w Penaranda de Duero w nieco lepszej formie. Na wzgórzu dobrze zachowane mury z kilkoma basztami. U stóp miasteczko z górującą nad nim olbrzymią surową bryłą kościoła Santa Anna.
Zamczyska w Penafiel nie da się przegapić. Z daleka, wysoko na wzgórzu, widać jego mury wykonane z białych bloków kamiennych, z charakterystycznymi zębami blanek, wzmocnione 30 okrągłymi wieżami. Zamek zwiedzamy z przewodnikiem, po hiszpańsku. Nic nie rozumiemy, ale inaczej nie można.
W Penafiel trzeba też zobaczyć Plaza del Coso, wysypany piaskiem, otoczony domami z rzędami balkonów. W sierpniu na palcu odbywa się korrida. Śpimy na olbrzymim pustym parkingu u stóp zamku.
Coca. Mury z czerwonych cegieł połączonych grubą warstwą białej zaprawy, mnóstwo wież, okrągłych i wielokątnych, otwory strzelnicze z charakterystycznym krzyżem, nieregularne blanki, nadgryzione zębem czasu, za murami zamczysko, również biało-czerwone i równie bogato zdobione, a wokół murów głęboka fosa. Zwiedzanie, oczywiście z przewodnikiem po hiszpańsku.
W pięknie odnowionym zamku w Cuellar mieści się szkoła, dlatego można go zwiedzać tylko w weekendy. To bardzo częste w Hiszpanii, że stare kilkusetletnie budowle pełnią współczesne funkcje, są tam urzędy szkoły, hotele lub po prostu mieszkają w nich ludzie. Zabytkowych budowli jest tu tyle, że wyłączenie ich z użytkowania oznaczałoby chyba ich powolną śmierć.
cdn zamków w następnej wiadomości
-
"Nie rozumiem tylko jednego: Możesz rozwinąć, co kosztuje te 5 ojro za litr ? Bo chyba nie paliwo"
To błąd. paliwo było po 1,4999 EURO/l. Za późno zauważyłam i nie mogłam już poprawić
-
Dzień 1. Nareszcie mogliśmy sobie pozwolić na niespieszną podróż po Hiszpanii, zaczęliśmy w maju, a skończymy.... w lipcu! Pierwszego dnia podróży drogi jednak szybko ubywa, bo w Niemczech autostrady dobre i darmowe. 900 km i 12 h. Czas na nocleg. Raststätte przy Ansbach jest na tyle duża, że można uciec przed hałasem autostrady. Na parkingu dużo TIR-ów, również polskich. Kierowcy wyjątkowo rozmowni, więc ucinamy sobie pogawędkę o podróżach. WC 0,7 €, w zamian dostajemy bilecik: rabat 0,5 € na kawę. Ciekawe rozwiązanie.
Dzień 2. Pierwsze tankowanie za Euro po 1,5€/l, to 5 właściwie, ale milej wygląda. Między Stutgartem a Bazyleją trwają roboty drogowe. Wpadamy w taki kroczący korek, da się przeżyć. Gorzej to wygląda w drugą stronę. 1262 km. Przekraczamy granicę niemiecko-francuską w Mulhouse. To oznacza koniec z autostradami! Przyspieszona powtórka z oznakowania dróg: toutes direction – to wszystkie kierunki, autres direction – pozostałe, to ważne w miastach. Zielone napisy na niebieskich tablicach oznaczają bezpłatny przejazd autostradą, ale trzeba uważać, żeby nie przegapić ostatniego zjazdu. To ważne, żeby miasta ominąć!. ON jest w cenie polskiego. Najtaniej na stacjach przy supermarketach, nawet po 1,37€/l.
Dzień 3 Jedziemy przez Burgundię jedną z Route des vins. Winnice kryją się za kamiennymi murkami, a winorośle nie mają jeszcze liści, wyglądają jak czarne litery T.
Pierwszy przystanek Autun i gotycka katedra San-Lazare z błękitnookimi rzeźbami na portalu.
A ile tu gargulców.
Jedziemy dalej w stronę Bordeaux korzystając z bezpłatnych czteropasmowych RN. Śpimy na parkingu przy N10 w okolicy Bedenac. Jest tam pewnie setka TIR-ów! Wśród nich Polacy. Oglądają wiadomości z talerza Polsatu.
Dwa dni nad oceanem. Cud natury wydma Duna de Pylat. Na parkingu przy Dunie automatyczna bramka 30 minut free, dzień 10€. Nie można nocować. Szukamy więc kempingu. Najbliższy to La Foret 17,33€. za dobę z prądem i legitymacją FCC (2 osoby+samochód+przyczepa). Kemping jest bezpośrednio przy Dunie, można się na nią wdrapać po schodach, a właściwie drabinie ginącej w piasku. 100m w górę. Jest gorąco. Pod nogami złocisty piasek, z jednej strony ocean, z drugiej morze zieleni, wiatr i słońce. Powrót na kemping jest łatwiejszy, po prostu zsuwamy się po stromym zboczu.
Wieczorem ochłodziło się. Pada deszcz. Chyba tu też są zimni ogrodnicy. Za Duną jest kilka dużych parkingów w lesie przy plażach, są przy nich toalety i woda. Kiedyś był to raj dla kamperów. Teraz są pustawe. Znaleziono na nie sposób: bramki uniemożliwiają przejazd pojazdom wyższym niż 2 m. My też nie przejedziemy. A było tak miło, szkoda. Nie prześpimy się również na parkingu dla kamperów w Biscarrosse. Chociaż na tablicy w języku niemieckim jest napisane, że to parking dla wohnwagen i wohnmobile a więc również dla przyczep, pani która zbiera opłatę stwierdza stanowczo, że z przyczepą nie wolno i raczej się z nią nie dogadany. Zreszta obok jest kemping. Kempingi są zresztą francuskim fenomenem. Jest ich mnóstwo, czasem w całkiem zaskakujących, wydawałoby się nieatrakcyjnych miejscach, np. pośród pól. I nawet w maju nie są puste. Innym fenomenem są parkingi dla kamperów. Też pełne. Niestety coraz częściej płatne. Zanikają „aire”, zielone parkingi z ławeczkami, czasem wodą i toaletą.
Dzień 6 Jedziemy do Hiszpanii dwupasmową drogą N10. Droga jest w przebudowie. Jedzie się bez problemu, ale przez prawie 100 km nie ma co marzyć o parkingu. Jak skończą na pewno będzie płatna. San Sebastian (byliśmy tu kilka lat temu) omijamy autostradą. Zjeżdżamy z niej w kierunku Guerniki, chcemy zobaczyć malowany las i ewentualnie naskalne malowidła w jaskini Santimamine. Droga z cudownymi widokami na ocean.
Zatrzymujemy się na parkingu pod jaskinią (zostajemy tu na noc). Żeby wejść do Santimamine trzeba koniecznie zarezerwować bilety telefonicznie. Nie ogląda się malowideł, tak daleko nie wpuszczają. Właściwie wiedziałam o tym ze strony internetowej, ale warto było spróbować. Zostawiamy więc jaskinię i ruszamy na spacer w kierunku góry, na której hiszpański artysta Agustin Ibarrola pomalował drzewa. A wygląda to tak
-
Może prościej będzie wszyć do fartucha kedrę o większej średnicy?
-
Piękna wyprawa. Czytam i oglądam z zainteresowaniem. Tym bardziej, że właśnie Grecja była celem naszej pierwszej podróży z przyczepą bardzo dawno temu. jestem ciekawa jak wam się sprawuje Freedom?
-
My Marsylię zawsze omijaliśmy, uznając za mało przyjazną, a tu takie fajne miejsce na postój. Ciekawe, czy uda nam się na nie kiedyś trafić! Sądząc po kwitnącej lawendzie byliście tam chyba w lipcu?
-
Czytam z zainteresowaniem, tym bardziej, że lubię to wybrzeże, bo plaże tak piękne jak nad Bałtykiem, ale mniej zatłoczone, no i morze cieplejsze a aura bardziej sprzyjająca. Jeszcze parę lat temu można tu było bez problemu zatrzymać się wprost przy plaży, za darmo między, np między Marseillan Plage i Sete. Teraz trochę się zmieniło. Zamiast drogi przy plaży jest deptak i ścieżka rowerowa.
Za to powstały nowe parkingi, bezpłatne. Między innymi ten, o którym piszesz. Na pozostałych są ograniczenia wysokości na 2.2m. Niewiadówka przejeżdża. W tym roku było tam faktycznie wyjątkowo dużo pięknych muszli.
ps. jak się nazywa kemping, na którym byliście? Warto wiedzieć ku przestrodze.
Ola, España
w Hiszpania, Portugalia, Andora
Opublikowano
Dzień 17,18,19. Pora na zasłużony odpoczynek nad oceanem. Plaża w Conil de la Frontera jest piaszczysta, szeroka i bardzo, bardzo długa. Ta bliżej kempingu Roche (zielona trawa, zielone drzewa, spokój, istna sielanka za 18,81€, oczywiście bez prądu) to niewielka piaszczysta zatoka wśród złocistych klifów. W obu można się zakochać. W majowy poniedziałek plaża w Conil jest prawie pusta. Rządzą nią przypływy i odpływy oceanu.
A Bolonia na piękną dunę (to sprawka wyjątkowo silnych, wiejących tu wiatrów). Za to rzymskie ruiny w Bolonii dla kogoś, kto widział Efes, Didimę czy Delfy są mało interesujące
Aneks do opinii o drogach: jak są, to są dobre, ale może ich nie być. Droga na plażę z kempingu Rocha to asfaltowa wstążeczka, wyboisty dukt i znowu asfalt, z parkingiem.
Dzień 20 Zaglądamy do Tarify. Robimy sobie zdjęcia na grobli symbolicznie oddzielającej dwie wielkie wody. Jesteśmy jednocześnie nad Morzem Śródziemnym i Oceanem Atlantyckim, 18 km od Afryki.Widać tylko czubki gór. Reszta czarnego lądu ginie w mgle.
Wyjątkowo aktywny w tej okolicy wiatr wykorzystują nie tylko windserferzy. Są tu największe fermy wiatraków. Ich widok, w takich ilościach, jest wręcz niepokojący.
W La Linea nie ma kempingu. Zniknął drogowskaz na parking dla kamperów. Zatrzymujemy się na ulicy. Nie mamy odwagi zostawić tu samochodu i przyczepy na dłużej, więc Gibraltar oglądamy z Hiszpanii.
Droga A369 do Rondy wiedzie serpentynami przez przepiękne góry. Co chwila zapraszają nas na mirador: można odpocząć, zrobić zdjęcia, dowiedzieć się czegoś o górach i ukrytych w nich białych wioskach. Tablice informacyjne wykonane są, jakżeby inaczej, z azulejos.
Do Rondy dojeżdżamy w nocy. Przed nami dolina wypełniona światłami. To ma być ta maleńka Ronda z domami zawieszonymi nad przepaścią? Na szczęście kemping nazywa się El Sur, tak jak podaje przewodnik. Nie mamy jednak w zwyczaju rozpoczynać doby na kempingu wieczorem, a co dopiero w nocy, próbujemy więc znaleźć jakieś miejsce na nocleg w mieście. Robimy kółko po miasteczku, bez efektu, więc zajeżdżamy na parking przy kempingu, a tu chociaż recepcja już zamknięta, starsza pani otwiera ją specjalnie dla nas i nie zgadza się, żebyśmy poczekali do jutra na parkingu