Skocz do zawartości

nomadka

Użytkownicy
  • Postów

    1184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez nomadka

  1. Skośne oparcia stabilniej stoją. Gdybyś jednak miał problem z ich wykonaniem, to przy prostych materacach może pomóc rzep. Haczyki trzeba przykleić do ściany, część welurową do pokrowca. Jak zakładasz możliwość prania pokrowców, to zrób je z suwakiem na dłuższym boku i bez pikowania. Przy cienkiej tkaninie warto zrobić nieco (1cm) szersze wkłady z pianki, żeby ładnie wypełniły pokrowce. Przy grubości pianki 150 wymiary materaców byłyby takie: 910x600 – 2 sztuki 910x540 – 1 sztuka 695x540 – 2 sztuki 910x370 – 3 sztuki 545x370 – 2 sztuki 540x370 – 2 sztuki Przy skosach w narożniku należałoby przyciąć materace pod kątem 45st. (żółty kolor)
  2. W pierwszym wpisie jest błąd. Wydawało mi się, że skasowałam go. Prawidłowe wymiary są w drugim:). Może być 150. Ja mam 100, dlatego tak przyjęłam. Skosy trochę komplikują sprawę, ale oczywiście można
  3. Ja zastosowałabym taki układ: Czerwone to materace, zielone oparcia – na rysunku wykorzystane w układzie do spania. Grubość 100mm 910x600 – 2 sztuki 910x540 – 1 sztuka 695x540 – 2 sztuki 910x370 – 3 sztuki 595x370 – 2 sztuki 540x370 – 2 sztuki
  4. jeszcze pieska (o ile kemping przyjmyje zwierzęta) i 1 żeton na kąpiel dziennie, jak prysznic jest płatny.
  5. Na mikołajki kilka filmików pod patronatem prawdziwego Mikołaja z Demre. https://www.youtube.com/watch?v=TcNQQ9kUmxQ Turcja znowu bezpieczna? https://www.camperteam.pl/forum/viewtopic.php?t=31664 Turcja tania? Kurs Liry w 2013 średnio 1zł=0,56TL, dzisiaj 1zł=1,41TL. Ceny w lirach wzrosły, ale nie zmieniły sie tak znacząco jak kurs waluty. ON wtedy 4,2TL, dzisiaj 6,27TL, a więc taniej niż w Polsce.
  6. My wyjeżdżamy zwykle na początku maja, a i tak zdarzają się deszcze i całkiem chłodne dni. Na południe Hiszpanii 2 tygodnie to trochę za mało, pozostaje więc Grecja. Nie należy się jednak nastawiać na morskie kąpiele i plażowanie.
  7. Kleje metakrylowe (do tej grupy należy Plastic Welding) to faktycznie kleje konstrukcyjne z najwyższej półki. Jednak o Plastic Welding nie można się niczego dowiedzieć poza tym, że jest doskonały. Tak to jest z amerykańskimi produktami. Zamiast danych technicznych są przymiotniki. Dlatego ich nie lubię, co oczywiście nie znaczy, że nie są dobre.
  8. Jeszcze propozycja uniwersalna Soudal Fix-all. TDS_fix-all_HT_2016.pdf Klej o którym piszesz Plastic Welding wygląda super. Nie mogę jednak odnaleźć informacji o ewentualnej grubości spoiny i parametrach technicznych. Może takimi dysponujesz to porównaj z Soudalem i wybierz lepszy.
  9. Mam zaufanie do tkanin Ten Cate. A tu więcej o roli poszczególnych włókien.
  10. Jak dla mnie najważniejsze jest stwierdzenie jakie to tworzywo. W laminacie, w przełomie powinny być widoczne włókna szklane. One nie pękają tak łatwo jak żywica, więc je widać. Laminat najlepiej załatać pasem laminatu. Wcześniej trzeba zaszpachlować szczelinę (żywica rozpuszcza styropian!), przeszlifować i odtłuścić laminowaną powierzchnię. Z naprawą tworzywa termoplastycznego lepiej uadać się do warsztatu, w którym naprawiają zderzaki samochodowe.
  11. Z powodów jak wyżej, a więc perspektywy zamknięcia dla diesli dużych miast i to, że nowe diesle nie pojadą bez adBlue wymieniliśmy w tym roku diesla (Ford Fokus 1,6TDCI) na benzynowego VW Sportsvan 1.5 TSI ACT. Na razie oswajamy się z nowym autem. Już niedługo do Berlina nie będą mogły wjeżdżać diesle z EURO 4, a tu jeszcze ciekawszy kwiatek: https://www.msn.com/pl-pl/finanse/najpopularniejsze-artykuly/niemcy-sąd-wprowadza-zakaz-jazdy-dla-diesli-na-autostradzie/ar-BBPK3gq?MSCC=1542359089&ocid=spartandhp
  12. Nie będzie to wyglądało najlepiej. Przy dużej różnicy w ogóle nie będzie wyglądało - bok przedsionka będzie krzywy. Szwy dachu, linia okien przy przyczepie przesunie się w dół przy zachowaniu oryginalnej wysokości stelaża z przodu (czerwone linie).
  13. To podróżowanie jest fajne, dzielenie wspomnieniami też. Pieska szkoda. My też mieliśmy czworonożnego podróżnika. Kolejnego jednak nie będzie.
  14. A więc potrzebujesz kampera z garażem na mały samochód. ? Są takie. A tak na serio: podróżuję objazdowo samochodem z małą przyczepą i w tej chwili uważam, że to optymalne rozwiązanie. Po prostu w Europie skończyła się wolność dla kamperów. Nie mogą zatrzymywać się gdziekolwiek. A podróżowanie w własnym domkiem ma sporo zalet o czym pisali już moi przedmówcy (przedwpisujący?). Chociaż nieprzekonanego czasem nie warto przekonywać.
  15. Niewielki, tarasowy kemping na zboczu góry parkowej w Jeleniej Górze. Stanowiska równe, utwardzone płytami ażurowymi z przyłączami do prądu i kranami z wodą. Dużo zieleni, chociaż cień jest wszędzie dopiero po południu, kiedy słońce schowa się za drzewa rosnące na zboczu góry. Jest w pełni wyposażona, ogólnodostępna kuchnia (lodówka, kuchnia gazowa, naczynia), świetlica z telewizorem, wiata z drewnianymi stołami, plac zabaw dla dzieci. Toalety, natryski zadbane i czyste. Od drogi 367 do Karpacza oddziela ją Biedronka, więc z zakupami nie ma problemu. Jednak na najniższym tarasie można się poczuć jak na sklepowym parkingu, bo niski żywopłot nie zapewnia prywatności. Na szczęście w nocy jest tu całkiem spokojnie. Kempingowi goście to Anglicy, Holendrzy i Niemcy. My potraktowaliśmy to miejsce jako bazę na krótkie wypady w góry z Karpacza i Szklarskiej Poręby. Oczywiście „zaliczyliśmy” również cieplickie termy. Jak się uda, pojedziemy tam w przyszłym roku w trakcie Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych, który ma miejsce w Jeleniej Górze w lipcu.
  16. Auto-Camping Park w Jeleniej Górze Niewielki, tarasowy kemping na zboczu góry parkowej w Jeleniej Górze. Stanowiska równe, utwardzone płytami ażurowymi z przyłączami do prądu i kranami z wodą. Dużo zieleni, chociaż cień jest wszędzie dopiero po południu, kiedy słońce schowa się za drzewa rosnące na zboczu góry. Jest w pełni wyposażona, ogólnodostępna kuchnia (lodówka, kuchnia gazowa, naczynia), świetlica z telewizorem, wiata z drewnianymi stołami, plac zabaw dla dzieci. Toalety, natryski zadbane i czyste. Od drogi 367 do Karpacza oddziela ją Biedronka, więc z zakupami nie ma problemu. Jednak na najniższym tarasie można się poczuć jak na sklepowym parkingu, bo niski żywopłot nie zapewnia prywatności. Na szczęście w nocy jest tu całkiem spokojnie. Kempingowi goście to Anglicy, Holendrzy i Niemcy. My potraktowaliśmy to miejsce jako bazę na krótkie wypady w góry z Karpacza i Szklarskiej Poręby. Oczywiście „zaliczyliśmy” również cieplickie termy. Jak się uda, pojedziemy tam w przyszłym roku w trakcie Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych, który ma miejsce w Jeleniej Górze w lipcu. http://www.camping.karkonosz.pl/kamping-jelenia-gora.html dolnośląskie Jelenia Góra Jelenia Góra ul. Sudecka 42 a Zobacz cały kemping
  17. Takie toalety nazywają "francuskimi", chociaż widziałam je we Włoszech i Turcji, a we Francji - nie :)
  18. 24 czerwca. Na przyczepie, wiatce i samochodzie gruba warstwa puchu. To nasze platany go produkują. Kichamy i pakujemy się. Wyjeżdżamy z Paradis. Pogoda się popsuła. Zresztą czas do domu. Jedziemy do do Castellane, żeby zobaczyć po raz drugi przepiękne dzieło przyrody - wąwóz rzeki Verdon. W 2008 roku ulokowaliśmy się na kempingu w Draguignan, teraz zamieszkamy bliżej. Zjazd z drogi D4085 na kemping La Ferme de Castellane jest oznakowany, ale jakoś nie przekonywająco. Droga na kemping zamienia się w asfaltową dróżkę. Na szczęście to tylko 1,5km. Kemping leży w głębokiej dolinie na wysokości 770m ppm. Jest zielony, zadbany, z szemrzącym potokiem i starym młynem, w którym mieści się recepcja. Kosztuje tylko 13€, a jest papier toaletowy, mydło, płyn do prania i mycia naczyń, suszarki do włosów i nawet żelazko i deska do prasowania. Stanowiska są na trzech poziomach, jest też parę domków, oczywiście plac zabaw, internet na polu, świetlica i restauracja, chociaż przy stolikach można zjeść własny prowiant. Można? Można. Niestety po południu przychodzi burza z gradem Ochładza się. Pada do wieczora. Nie jedziemy więc do Castellane. Korzystamy z dostępu do internetu. Wieczorem samotnie oglądamy drugi mecz Polaków na MŚ. Znowu przegrywamy. Temperatura spada do 14oC. Wyciągamy ciepłe śpiwory. 25 czerwca. Rzeka Vordon przedarła się przez wapienny płaskowyż północnej Prowansji tworząc malowniczy wąwóz, którego głębokość sięga 700m, a szerokość przy lustrze rzeki w niektórych miejscach nie przekracza 6m. Gorges można poznawać na różne sposoby. My wybieramy najbanalniejszy – samochód. Z Castellane jedziemy malowniczą D952 wzdłuż brzegu rzeki Verdon. Mijamy kilka kempingów, są też municipalne, więc pewnie tanie. Spotykamy stadko kozic z pięknymi zakręconymi rogami. Wychodzą na drogę i zupełnie nas ignorują. Droga wznosi się i oddala od rzeki. Dojeżdżamy do Aire Point Sublime. Tu 43.794149, 6.398468 jest wielki bezpłatny parking. Stoją nawet kampery. Podobno można stąd zejść nad rzekę i powędrować wzdłuż jej brzegu. Wysiadamy, oglądamy. Rzeki nie widać, oznakowania szlaku też. Teraz widzę, że powinniśmy zjechać na drogę D23 do Belvedere du Couloir Samson. Na końcu tej drogi jest parking, a do wąwozu i rzeki tylko krok. Jest powód, żeby tam wrócić. Wracamy do samochodu. Zjeżdżamy na Route des Cretes D24, która prowadzi północnym brzegiem wąwozu. Nasz przewodnik z 2003 roku twierdzi, że jest zamknięta. Na szczęście to już nieprawda. Trzeba uważać, żeby nie przegapić zjazdu. Jest tu: 43.780184, 6.353723. Droga D24 z dreszczykiem. Wąska, kręta, tylko częściowo jednokierunkowa, bez barierek. Na prawie każdym zakręcie niewielkie parkingi i punkty widokowe. Na szczęście nikt się nie śpieszy, więc jedziemy sobie bezpiecznie, powoli w towarzystwie innych samochodów zachwycając się widokami. Można też rowerem. Towarzyszą nam drapieżne ptaki. Czyżby to orlik krzykliwy? Nie dają się sfotografować. Albo są tylko czarną kreską na błękitnym niebie, albo znikają mi sprzed obiektywu na zoomie. Mała pętelka 76km i mnóstwo wrażeń. W 2008 roku jechaliśmy południowym brzegiem rzeki, dojechaliśmy aż sztucznego jeziora Lac de Sainte-Croix. Która trasa ciekawsza? Stawiam na północną. Choć może dlatego, że tamte wspomnienia już wyblakły. Trochę wspomnień Po południu zaglądamy do Castellane. To bardzo przyjemne miasteczko nad Verdon. Z niewielką starówką, XV-o wiecznym mostem. Ten biało-czerwony znak nie ma nic wspólnego z polską flagą. To oznakowanie szlaku na Roc Notre Dame. Skała ma 930 m ppm i 184 m ponad poziom miasta. Na jej szczycie w XII pobudowano Chapelle Notre Dame du Roc, chociaż to co oglądamy jest znacznie młodsze. Matka Boska z Góry pomaga ludziom. Kaplica pełna jest tablic dziękczynnych. A spod kościoła rozciąga się piękny widok na miasto, góry i rzekę. Widać dolinę naszego kempingu. Wzdłuż ścieżki znajdują się stacje drogi krzyżowej. 14 sierpnia odbywa się tu procesja z pochodniami. Droga jest dosyć wymagająca. Chociaż dziewczynę na bosaka widziałam. Po prostu w klapkach się nie dało. 26 czerwca. No cóż, trzymamy się planu. Wyjeżdżamy. Choć właściwie chętnie bym została. Na pewno przez kilka dni nie można by było tu się nudzić. Ale bierzemy pod uwagę jakiś kemping w okolicach Grenoble. Więc lepiej już jechać. Ruszamy drogą Napoleona w kierunku Grenoble. Tuż za Castellane musimy się trochę powspinać. Potem droga jest spokojniejsza, niepotrzebnie się jej obawialiśmy. Grenoble omijamy autostradą, wygląda na tyle mało zachęcająco, że nie szukamy kempingu. I już wkrótce dobijamy do naszej starej drogi na Bourg-en-Bresse. Na kolejnym rondku widzę walniętą na ziemi blachę z napisem 5km ferme. Ferme? Ale wszyscy jadą dalej. To my też. Oczywiście droga jest zamknięta. Jest objazd. Więc sobie jedziemy tym objazdem, coraz bardziej zmęczeni. Wracamy na główną drogę. Zatrzymujemy się na niewielkim parkingu przed Poligny, jest późny wieczór i jest upał. Wciąż 30o. Na parking podjeżdżają dwa tiry. Ustawiają się pracowicie na centymetry, bo miejsca mało. Jeden to chłodnia. Chyba jednak tu nie pośpimy. Zaglądamy na pobliski parking przy Intermarche 46.837591, 5.686904. Oooo, tu jest spokojnie. Stoi nawet jeden kamper i chyba nie zamierza odjechać. Przenosimy się. Jest nawet cień. Dojechał kolejny kamper. Dobranoc. 27 czerwca. To już koniec wakacji. Wyjeżdżamy z Francji. Niemcy oglądamy już tylko z autostrady. Bezustannie remontowanej, co oznacza spowolnienia, czasami korki. W tych korkach samochód z przyczepą najczęściej traktowany jest na równi z ciężarówkami. Nie możemy wyprzedzać. Jednym słowem wleczemy się. Parkingi są niemiłosiernie zapchane. Tam też najczęściej kierują nas razem z ciężarówkami. Czyli miejsc brak. Olewamy tą informację. Jedziemy na parking dla osobowych. Właściwie pusty. Nie licząc kilku tirów. Z domu do domu przejechaliśmy tylko 5750km. Mało kilometrów, ale taniej nie było. Dołożyły się wyższe ceny paliwa, kempingów i oczywiście bilety na promy. I jeszcze kempingi. Na tych staliśmy: http://www.campingrossignol.com/content/fr/accueil/1/ w Antibies http://www.camping-domainedelabergerie.com/ koło Vence http://www.camping-la-ferme.com/ tu 43.842044, 6.526399 należy zjechać z D4085 koło Castellane O dziwo zniknęła strona kempingu Au Paradis des Campeurs, ale ze strony ACISI nie zniknął 43.366008, 6.711851 Tu nas nie było, a mogą się przydać: http://camping-gorgesduverdon-carajuan-rougon.com/ 43.795639, 6.436344 municipalny, przy drodze D952 nad rzeką Verdon. http://www.camping-hippodrome.com/pdf/tarifs2018.pdf 43.641908, 7.137942, blisko Nicei
  19. W ubiegłym roku był pożar lasów, w tym Lazurowe Wybrzeże walczy z zanieczyszczeniami na plaży. Do wycieku oleju doszło po zderzeniu się promu z kontenerowcem w pobliżu Korsyki. Plama oleju przywędrowała na plaże w okolicach Saint-Tropez. Nie wygląda to dobrze.
  20. Czytałam twoją relację z Korsyki? i prawdę mówiąc rozważaliśmy rejs z Sardynii na Korsykę. Kupiliśmy nawet dokładną mapę wyspy. Mapa jest w kolorach jesieni, same góry. To i cena promu Sardynia – Korsyka skutecznie zniechęciły nas do tego pomysłu. Sardynia jest przyjaźniejsza dla wędrowników, chociaż góry wyrastające z morza wydają się wyższe niż Giewont oglądany z Zakopanego. Myślę, że Sardynia ci się spodoba. Nam się spodobała i całkiem możliwe, że jeszcze tam wrócimy. Tylko nie w maju – za dużo deszczu. ?️
  21. 15 czerwca Do południa basen. Słońce piecze niemiłosiernie, jak to w górach. Po południu jedziemy do polecanego przez kemping Tourrettes-sur-Loup. P bezpłatny 43.718342, 7.063377 Nasz przewodnik o nim milczy, a to takie urocze miasteczko. Zawieszone nad skalnym wąwozem. Z kamiennymi domami, wąskimi uliczkami, ładnymi sklepami i miłymi cenami np kawa tylko 1,2€. Mieliśmy wyjechać z Vence, nie wyjeżdżamy. Na kempingu jest tak spokojnie, wręcz sielankowo. Nie chce nam się przenosić. 16 czerwca. Jednak basen to nie to samo, co plaża. Potrafi się znudzić Tym bardziej, książki dawno przeczytane. Po południu odwiedzamy znowu Saint-Paul-de-Vence. Sacrum i profanum w popołudniowym świetle. 17 czerwca i kilka kolejnych dni.. Przenosimy się nad morze. Na kemping Paradis-des-campeurs gdzieś między Frejus i Sainte-Maxime. Chwali się plażą. Zobaczymy. Na razie jedziemy DN7 przez całkiem górzyste górki. Na kempingu miejsca są. Wybieramy takie w głębokim cieniu platanów. Kemping jest duży, choć większość terenu to oliwkowy gaj po którym hasają zające, raczej niewykorzystywany w celach biwakowych. Część stanowisk – takie z wodą i ściekami i większą ilością słońca, wyłączona jest z ACISI. Kwitną mimozy, można sobie posiedzieć pod palmą jak komuś rośnie na placu. Sklep i bar dostępne są z ulicy. Zamiast opasek dostajemy kody do bram i bramek. Na plażę de la Gaillarde przechodzi się pod jezdnią korytem wyschniętego potoku i już. Plaża nie jest duża, piaszczysta, szeroka. Ludzi sporo. Leniuchujemy. Na plaży wciąż sporo ludzi, ale nie tłumy. Woda czysta i ciepła. Jest gorąco 30o. Cieszymy się, że stoimy pod platanami. Z plaży wracamy w przyjemny chłodek. Wieczorem idziemy na spacer w pobliskie góry. Niestety nie wygląda to zachęcająco. Chyba nikt tędy nie chodzi. Trzeba by zmienić nie tylko buty ale i ubranie, żeby krzaki nas nie podrapały. Szlak prowadzi przez teren po ubiegłorocznym pożarze. Jest już oprzątnięty, wszystkie karpy powyrywane, ale roślinek niewiele. Pogorzeliska odznaczają się jeszcze wyraźnie. A więc to chyba z tego kempingu ludzie schronili się na plażę. Na szczęście ani kemping ani pobliskie osiedle nie ucierpiały. 21 czerwca Francuzi świętują muzyką pierwszy dzień lata. Jedziemy wieczorem do Sainte-Maxime. Bez problemu znajdujemy parking (wieczorem za free). Jest kilka estrad, na każdej inna muzyka. Najwięcej widzów przyciąga muzyka latynoamerykańska. Można potańczyć. Standardy rockowe po francusku. Plaża w Sainte-Maxime jest szeroka i piaszczysta z widokiem na Saint-Tropez. W nocy pinie na corniche są oświetlone od dołu. Wyglądają pięknie. 24 też będą świętować Jana. Już bez nas. 23 czerwca. Ale fale! Zalewają pół plaży. Są chętni do walki z nimi. Ratownicy nie mają nic przeciwko. Szykuje się zmiana pogody.
  22. 14 czerwca. Muzeum sztuki współczesnej Fundacja Maeght zostało założone przez marszandów Marquerite i Aime Maeght w sercu ukochanej przez artystów Prowansji. Samo muzeum to też dzieło sztuki, bo w jego powstawanie zaangażowali się zaprzyjaźnieni z właścicielami artyści Joan Miró, Alexander Calder, Fernand Léger, Georges Braque, Alberto Giacometti, Marc Chagall, Eduardo Chillida. Do muzeum mamy 3km. Jednak spacer pieszo, to niezbyt trafiony pomysł, bo asfaltowa droga jest wąska, kręta, bez pobocza. Parkujemy na dole, przy głównej drodze 43.701773, 7.116704, jest też mały parking przy samej galerii. Bilety 2x15€ + 5€ za fotografowanie. Zbiory muzeum są olbrzymie. Oglądamy tylko ich część. Wszystko pięknie podane. Wystawa rzeźb w ogrodzie Witraże w kaplicy Labirynt Miro. W tym roku bohaterem wystawy tematycznej jest koreański artysta Lee Bea. Jego obrazy są biało-czarne, a drewniane rzeźby płonęły. Dzieciaki, takie całkiem małe i szkolne są lepiej przygotowane od nas. Mają kartki z obrazami. Często czegoś na nich brakuje. Więc mogą sobie domalować. Ciekawy sposób na poznawanie sztuki. Sprawdza się tylko w przypadku sztuki nowoczesnej. Dotykać nie dotykać? Ellsworth Kelly Czerwony, żółty, niebieski To łatwe! Jak Lee Bea? Spróbujemy Kobieta stojąca z brązu Alberto Giacometti i idąca w żółtej sukience Zostawiamy auto w cieniu na parkingu i pieszo idziemy do Saint-Paul-de-Vence. Urocze średniowieczne miasteczko na wzgórzu, otoczone murami, z widokiem na morze i góry. Skupione na sztuce. Większość sklepów to galerie i ceny nie na naszą kieszeń. Zresztą taki obraz trzeba mieć gdzie powiesić, nie w bloku z płyty. W mrocznym wnętrzu starego kościoła wystawa sztuki współczesnej. Zadziwiające połączenie. Te dzieła też można kupić. Wracamy bez nawigacji. I co? Raptem 3km i wpadka? Wjeżdżamy w drogę, która wydaje się bardziej główna, a prowadzi donikąd. Musimy zawrócić. Drogi w dolinie są nieoznakowane. Więc lepiej nie wierzyć intuicji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.