powolniak Posted August 19, 2009 Share Posted August 19, 2009 W końcu zdobyłem się by skreślić kilka zdanek opisujących tegoroczny pobyt urlopowy nad Bałtykiem. Jak co roku, zakotwiczyliśmy na kempingu „U Arka” w Gąskach, www.arek.afr.pl . Jak co roku, bo jest to kemping oddalony od morza kilkadziesiąt metrów, cichy, czysty, z pełną infrastrukturą, z miłymi gospodarzami, a przy tym tani (za 2 osoby, autko, przyczepka+przedsionek) 42,70 zł dziennie + 2 zł za 1 kW zużytego prądu (zużyliśmy go za 120 zł). Byliśmy tam trzy tygodnie, od 6 lipca. Po nocnej podróży (po raz pierwszy - co opiszę dalej) kemping, jak zwykle przywitał nas dobrze przygotowaną murawą (zmeliorowana, podstrzyżona trawa) oraz wolnymi miejscami. Budynki pensjonatów zmieniły oblicze, z białego koloru na beżowy. Wybranie miejsca, ustawienie przyczepy i rozbicie przedsionka oraz zagospodarowanie się przebiegło sprawnie (skutek rutyny). Następnie odbyliśmy pierwsze krótkie rozmowy z obecnymi na polu znajomymi i poszliśmy odespać zarwana noc. Jak wspomniałem po raz pierwszy wyjazd eksperymentalne został zrealizowany w nocy. Wyjechaliśmy z domku o 22.00, i bez zbędnego pospiechu na miejsce przybyliśmy o 7,30 - czyli 9,5 godziny w drodze (450 km). To więcej o półtorej godziny aniżeli jadąc w dzień. Były trzy nocne postoje na odpoczynek, w dzień staję jeden raz (głównie po to by żona rozprostowała kości i wypiła ulubioną kawusię, przygotowaną w termosie). Tak jak się obawiałem, nocna podróż jest do kitu. Chce się spać, nic nie widać, ciemno wszędzie - po prostu nie lubię czegoś takiego, wolę się w czasie lajtowej wakacyjnej jazdy trochę porozglądać po okolicy i mijanych miejscowościach. Zarwaną noc i tak musieliśmy odespać za dnia, więc pożytek z nocnego wyjazdu żaden. Pogoda w tym roku była nad Bałtykiem szczególna. Były dni piekielnie upalne (co nas smuciło, gdyż nie leżymy na plaży, nie lubimy się smażyć), były dni z lekkim zachmurzeniem i chłodniejszym powietrzem (co uwielbiamy - przydatne na spacery plażą i wyprawy rowerowe po okolicy), ale były też i dni deszczowo-burzowe (psujące plany wyprawowe rowerami; rozkisła była np. cudowna droga z Chłopów do Mielna przez las, nie szło przejechać żeby siebie i rowerów nie upaćkać w błocie). Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z inwazją biedronek. Nie dość, że były wszędobylskie, to było ich mnóstwo i jeszcze kąsały. Za to niespodziankę i to niezmiernie miłą sprawił Bałtyk. Dotychczas w lipcu na ogół zimnawy, przywitał nas czystą i ciepłą wodą (temperatura niemal cały czas oscylowała pomiędzy 20-22 stopnie; co stwierdzaliśmy termometrem). Wymoczyliśmy się w morskiej wodzie jak nigdy dotąd. Nie tylko zresztą my się tak moczyliśmy, szczególną uciechę miały małe dzieci, które ku utrapieniu swoich opiekunów nie chciały wychodzić z wody. Przemaszerowaliśmy plażą mnóstwo kilometrów (2 razy dziennie godzinny marsz) oraz przejechaliśmy rowerami: ja 400 km, żona 150 km (w ubiegłym roku odpowiednio: 600 i 200 km). Wypoczęliśmy jak należało (nikt nie umilał życia nocnymi balangami, muzyką w stylu UMP, UMP z głośników samochodowych, było sielsko i anielsko, stan pełnej nirwany. Pobyt szybko minął, trzeba było wracać do domku. Teraz czekanie rok na następny urlop i wyjazd. tak się pływało gotowi do wyjazdu odpoczynek w drodze powrotnej żeby wrócić do domu, trzeba napoić koniki zdolnych mamy architektów w ub. roku tego jeszcze nie było, mierniczowie stanęli na wysokości zadania lodziarnia w Ustroniu Morskim, odwiedzana przez nas rowerkami biedroneczki były wszędzie - no, miały szlaban na wnętrze przyczepy biedroneczki były w kropeczki widok na kemping z przejścia z plaży 22lipca nawiedziła Gąski ulewa - oberwanie chmury. System melioracyjny nie zdążył odbierać mas wody i w dolnej części pola utworzyło się to rozlewisko o głębokości ok 25-30cm. Ustawieni tam z przyczepami mieli niezłą adrenalinkę, oczekujac czy wod a wejdz plaża, pusta plaża. Spore obszary wolnego na plaży miejsca to cecha Gąsek kormoran witający plażowiczów niebo sposępniało potężna, 100 metrowej wysokości, jedna z 25 wiatrowych elektrowni w Tymieniu k. Gąsek w skansenie "Dom Chleba" w Ustroniu Morskim. Osobliwe to miejsce, przepyszne odmiany chleba wypiekane są na miejscu. Niestety drogo - 12 zł/kg chleba jedna z wypraw po okolicy. Wpadająca do morza rzeka Czerwona k. Wieniotowa przygotowania do samotnego wyjazdu na okoliczne szosy (dystans ok. 70 km). Szkoda, że rowerem mtb a nie moja ukochaną kolarzówką stanęliśmy pod latarnią (jak jakaś k....), ale to dlatego, żeby nie rozwijać do skrzynki prądowej długiego kabla, tylko zwykły 7 m. przedłużacz, no i żeby było bardzo blisko po wodę z łazienki, wiadomo ma byc wypoczynek Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
petek Posted August 19, 2009 Share Posted August 19, 2009 Pięknie, pięknie. Fajna relacja i zdjęcia. Ta powódź na kempingu szczególnie daje do myślenia Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
szary11 Posted August 19, 2009 Share Posted August 19, 2009 Super relacja Kurde, ale powódź konkretna była Jeszcze czegoś takiego nie widziałem Szkód nie wyrządziła Tobie żadnych??? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ROBICAR Posted August 19, 2009 Share Posted August 19, 2009 powolniak, tak samo z tą powodzą tego samego dnia wyglądało w Sarbinowie Z tego, co widzę to nie masz oznakowanej przyczepy naklejką forumową i może właśnie, dlatego Cię nie spotkałem w Gąskach zwiedzając tamte pola PS. czy jeden z postojów na jednym ze zdjęć to właśnie Podgaje? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
powolniak Posted August 19, 2009 Author Share Posted August 19, 2009 Super relacja Kurde, ale powódź konkretna była Jeszcze czegoś takiego nie widziałem Szkód nie wyrządziła Tobie żadnych??? Znam dobrze konfigurację terenu kempingu "U Arka" i wiem, że w przypadku oberwania chmury dolna część placu może być chwilowo podtopiona. Stąd każdorazowo przyczepę ustawiam wyżej (co najmniej na wysokości budynku (który jest na jednej z fotek) i wiem że nawet największy deszcz krzywdy mi nie zrobi powolniak, tak samo z tą powodzą tego samego dnia wyglądało w Sarbinowie Z tego, co widzę to nie masz oznakowanej przyczepy naklejką forumową i może właśnie, dlatego Cię nie spotkałem w Gąskach zwiedzając tamte pola PS. czy jeden z postojów na jednym ze zdjęć to właśnie Podgaje? Przyczepki i auta nie mam oklejonych plakietką forumową. Rozważałem nabycie naklejki, ale zadecydował fakt iż rozważałem możliwość sprzdaży przyczepki i konieczność usuwania naklejki. Przyczepki nie sprzedałem i pewnie jeszcze następny rok z nią spędzę, ale urlop 2011 spędzę już na 99% w większej (zamyślam kupić nową, co by mi służyła już długie długie lata, do mojej starości). Nowa na bank będzie oznakowana naklejką. Postój w drodze powrotnej miał miejsce właśnie na wspomnianym przez Ciebie parkingu Podgaje. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ROBICAR Posted August 19, 2009 Share Posted August 19, 2009 Rozważałem nabycie naklejki, ale zadecydował fakt iż rozważałem możliwość sprzdaży przyczepki i konieczność usuwania naklejki. dlaczego zaraz usuwać… nowego nabywcę nakierować na to forum i na dobry początek naklejkę będzie już miał ale urlop 2011 spędzę już na 99% w większej (zamyślam kupić nową, co by mi służyła już długie długie lata, do mojej starości). Nowa na bank będzie oznakowana naklejką. Życzę powodzenia… ja również zamierzałem w zeszłym roku po sezonie sprzedać swoją żeby kupić większą, lecz niestety się nie udało i być może z powodu wysokiej ceny, chociaż nawet trafił mi się klient za tą cenę, co chciałem, ale on się zjawił 1.5 miesiąca przed moim wyjazdem i wówczas ja nie chciałem sprzedać, bo nie miałem zamiaru na ostatnią chwile szukać nowej Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
powolniak Posted August 23, 2009 Author Share Posted August 23, 2009 Też bym w takiej sytuacji - jaką opisałeś - nie sprzedał przyczepki. Miałem kiedyś podobny przypadek z autem. Tydzień przed wyjazdem zgłosił się chętny na nie i chciał zapłacić tyle ile żądałem i nie dał odporu. Po wielu rozterkach auto sprzedałem i urlop nad morzem przeszedł koło nosa. Problem z naklejkami polega na tym, że każdy potencjalny nabywca jest podejrzliwy (też taki jestem). Gdy zobaczy jakąkolwiek naklejkę, wnet podejrzewa, że próbuje się coś zamaskować i domaga się usunięcia naklejki. A usuwanie każdej naklejki rodzi możliwość uszkodzenia powłoki na którą była naklejona. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.