8 dzień, sobota, dzień dziecka, dzień w którym nasze emocje osiągną zenitu...
Ruszamy do Kisziniowa - stolicy Mołdawi (jak już tu jesteśmy, chociaż tak zdawkowo, ale też chcemy zobaczyć stolicę takiego kraju)
Na drodze 4pasowej - samochody się zatrzymują, bo kaczka chce przeprowadzić do jeziora małe kaczuszki - tylko problem jest taki, że jezdnie odgradza betonowy parkan - udaje się kaczki zawrócić, a my jedziemy dalej...
Na początku parkujemy na "aleji ambasad" by pospacerować po jednym z parków stolicy
Takiego moskwicza miałem - niestety mój nie miał alufelg
Pamiątkowe zdjęcie pomnika Fata cu placa
i rzut oka na niesamowitą kaskadową fontannę
urzekły nas murale
A przechodząc obok amerykańskiej ambasady, cyknąłem fotkę - zaraz znaleźli się policjanci - na szczęście bez konsekwencji
Przestawiamy kampery na parking pod marketem
Tu wymieniamy gotówkę oraz robimy zakupy - w markecie jest nawet "kingsize"
Jeszcze wyskoczymy oglądnąć cerkiew Ciuflea
Myśleliśmy że będzie bardziej okazała...
Ale też jest piękna
Wracając zwracam uwagę na klimatyzatory na nowoczesnym budynku - pomalowane na czarno, zamontowane tak, że nie da się ich wyczyścić czy serwisować
Jadąc dalej rzucamy okiem na stolicę
I jedziemy do miejsca opisanym Castel Mimi (po drodze kolejna kontrola Policji - bez historii)
Mariolka mocno rozczarowana tym miejscem - żeby wejść na teren winnicy trzeba zapłacić 20leji
A jest to przebudowany obiekt pałacowy (z nowoczesnymi wnętrzami) połączone z budynkami "fabrycznymi" zrobionych "stylowo"... ładnie ale tu nawet nie pachnie historią
Fajne miejsce na wesele, iwent, urodziny czy też inną taką "imprezkę"
Już ciekawiej jest na "dworcu"
A przy parkingu stoi opuszczony budynek
Po zjedzeniu arbuza ruszamy dalej...
CDN