Przeszła mi ochota na żarty.
Oznajmiłem żonie plan absolutnie awaryjny. Co, gdzie (dokąd), czym i dlaczego. Co trzeba zabrać i gdzie co jest (takie tam, dowody, paszporty, gotówka, trochę nadwyżki płynności w kruszcu, agregat, kanistry, kpl dokumentów i kluczy do samochodów). Gdzie próbujemy sie dostać, z kim skontaktować, tzn. gdzie będzie ewentualnie pierwsza meta, że auto w leasingu zostaje, gdyby coś jedziemy starszym wykupionym plus przyczepa, i starociem busem (gdyby coś, swoje się może sprzeda, a całkiem stare bez żalu choćby porzuci). Busem, żeby spróbować, jeśli się zdąży, zgarnąć parę gratów na start, w innym fachu, bo z naszych wyuczonych i wykonywanych zwodów już za Odrą trudno byłoby wyżyć. Samo powiedzenie tego na głos, i na serio, jest wystarczająco złowieszcze.