Skocz do zawartości

Historia edycji

czyś

czyś

1 godzinę temu, danielpoz napisał(a):

Hobbystycznie to każde auto w każdym wieku może być "dobre"👍

Ot, połączyły się zapędy do grzebactwa i parę "pól" użytkowych, na przemian, w końcu "użytkowe", ale i dzielnie po Polsce lata. Dzięki prostocie rozwiązań, można sobie tak jeszcze całe lata utrzymywać grata przy życiu, jako użyteczny i dość ekonomiczny środek okazjonalnego transportu, i będzie "dobry".  

Nie wyobrażam sobie już 8-10 latka do codziennego, dość intensywnego użytku, chociaż pastuch przekroczył 150kkm i ma prawie 7 lat, ale jeździ niemal jak nowy - tyle że to samochód eksploatowany u siebie, przez siebie i dla siebie, w 60% w trasach - mimo że spokojnei dotrwałby przez następne 7-8 lat do 300kkm, w tym roku uciekam. Niech ktoś inny martwi się o np. sprzęgło, wymianę pasków, itp. co też trochę kosztuje. To już nie hobby, a wóz do pracy, ma zarabiać i dać czas na hobbystyczne grzebanie gdzie indziej.

Wtedy inny doinwestowany i dopieszczony staruszek będzie mógł być gotowy na każdą podróż i każde wyzwanie, w każdej chwili, na i udowadnianie, że kiedyś auta były robione lepiej, są trwalsze i w ogóle. Cóż, stary cep jest z natury rzeczy i swojej prostoty i konstrukcji bardziej wytrzymały, mniej awaryjny, łatwiej naprawialny i tańszy w utrzymaniu niż nawet nowy szwajcarski zegarek, ale czy znaczy to że stary cep jest na każdym polu lepszy od tego zegarka? (wszak wbity pionowo w ziemię też za dnia pokaże - przynajmniej asstronomiczne - południe...). Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, aby i dzisiaj - chcąc wiedzieć która jest godzina - odpuścić sobie szwajacarskiego Pattka Philippe'a po dziadku (Panie, co to zaś za zegarek... cudo), a używać masowego g-shocka lub timexa z solarnym ładwoaniem i połączeniem z sygnałem czasu z atomowego zegara, który zniesie dużo więcej niż szwajcar, w całkowitej beztrosce posiadacza, a gdy nawet w końcu padnie (a jako ta współczesna tandeta jakoś od lat nie chce), bez żalu zmieni się na nowy. Jeden wskazuje czas z duża precyzją, drugi będzie - właściwie utrzymany - działał przez następne 100 lat :) Bądź mądry i rozstrzygnij, co lepsze.

Co do staruszków - są dobre, solidne, a przede wszystkim mechanizmy nie są tak obciążone jak w wielu współczesnych samochodach (25 lat temu 10 s do setki to był przyzwoity wynik, dzisiaj 8 sekund i.... szału nie ma, dynamika nie powala - z czegoś to się bierze - passat 1.8 180KM 320 Nm, wcześniej passaty też 1.8: 90Km 145 Nm, czy 1.8 125km 168 Nm czy 1.8T 150KM 217 Nm...). Ale nawet to stare i dobre i mniej obciążone też może się zużyć. Ewidentne babole (np. łożysko w quattro z wadą materiałową) w 90% przypadków wyjdą przez kilka pierwszych lat, ale nie sposób wykluczyć, że klęknie po latach, bo zużyje się "przedwcześnie" nie po 500kkm jak w 80% innych, a po 300kkm. Raczej normalna rzecz, z którą trzeba się liczyć, bo wychodzi po latach, że akurat nieco gorsza niż zwykle (ale spełniająca normy) partia surowca trafiła do fabryki łożysk... I w drugą stronę - nakręciłem o połowę lub 100% większy przebieg bez typowych awarii pojawiających się u innych. Narzekania na panewki w 1.9dci uniknąłem wymieniając pompę oleju, bo to nie panewki były "winne" po 300kkm. Loteria, fart, dbanie, przewidywanie, diagnoza w porę, rozsądna eksploatacja. Im więcej lat/większy przebieg, tym więcej zmiennych :) 

czyś

czyś

Godzinę temu, danielpoz napisał(a):

Hobbystycznie to każde auto w każdym wieku może być "dobre"👍

Ot, połączyły się zapędy do grzebactwa i parę "pól" użytkowych, na przemian, w końcu "użytkowe", ale i dzielnie po Polsce lata. Dzięki prostocie rozwiązań, można sobie tak jeszcze całe lata utrzymywać grata przy życiu, jako użyteczny i dość ekonomiczny środek okazjonalnego transportu, i będzie "dobry".  

Nie wyobrażam sobie już 8-10 latka do codziennego, dość intensywnego użytku, chociaż pastuch przekroczył 150kkm i ma prawie 7 lat, ale jeździ niemal jak nowy - tyle że to samochód eksploatowany u siebie, przez siebie i dla siebie, w 60% w trasach - mimo że spokojnei dotrwałby przez następne 7-8 lat do 300kkm, w tym roku uciekam. Niech ktoś inny martwi się o np. sprzęgło, wymianę pasków, itp. co też trochę kosztuje. To już nie hobby, a wóz do pracy, ma zarabiać i dać czas na hobbystyczne grzebanie gdzie indziej.

Wtedy inny doinwestowany i dopieszczony staruszek będzie mógł być gotowy na każdą podróż i każde wyzwanie, w każdej chwili, na i udowadnianie, że kiedyś auta były robione lepiej, są trwalsze i w ogóle. Cóż, stary cep jest z natury rzeczy i swojej prostoty i konstrukcji bardziej wytrzymały, mniej awaryjny, łatwiej naprawialny i tańszy w utrzymaniu niż nawet nowy szwajcarski zegarek, ale czy znaczy to że stary cep jest na każdym polu lepszy od tego zegarka? (wszak wbity pionowo w ziemię też za dnia pokaże - przynajmniej asstronomiczne - południe...). Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, aby i dzisiaj - chcąc wiedzieć która jest godzina - odpuścić sobie szwajacarskiego Pattka Philippe'a po dziadku (Panie, co to zaś za zegarek... cudo), a masowego g-shocka lub timexa z solarnym ładwoaniem i połączeniem z sygnałem czasu z atomowego zegara, który zniesie dużo więcej niż szwajcar, w całkowitej beztrosce posiadacza, a gdy nawet w końcu padnie (a jako ta współczesna tandeta jakoś od lat nie chce), bez żalu zmieni się na nowy. Jeden wskazuje czas z duża precyzją, drugi będzie - właściwie utrzymany - działał przez następne 100 lat :) Bądź mądry i rozstrzygnij, co lepsze.

Co do staruszków - są dobre, solidne, a przede wszystkim mechanizmy nie są tak obciążone jak w wielu współczesnych samochodach (25 lat temu 10 s do setki to był przyzwoity wynik, dzisiaj 8 sekund i.... szału nie ma, dynamika nie powala - z czegoś to się bierze - passat 1.8 180KM 320 Nm, wcześniej passaty też 1.8: 90Km 145 Nm, czy 1.8 125km 168 Nm czy 1.8T 150KM 217 Nm...). Ale nawet to stare i dobre i mniej obciążone też może się zużyć. Ewidentne babole (np. łożysko w quattro z wadą materiałową) w 90% przypadków wyjdą przez kilka pierwszych lat, ale nie sposób wykluczyć, że klęknie po latach, bo zużyje się "przedwcześnie" nie po 500kkm jak w 80% innych, a po 300kkm. Raczej normalna rzecz, z którą trzeba się liczyć, bo wychodzi po latach, że akurat nieco gorsza niż zwykle (ale spełniająca normy) partia surowca trafiła do fabryki łożysk... I w drugą stronę - nakręciłem o połowę lub 100% większy przebieg bez typowych awarii pojawiających się u innych. Narzekania na panewki w 1.9dci uniknąłem wymieniając pompę oleju, bo to nie panewki były "winne" po 300kkm. Loteria, fart, dbanie, przewidywanie, diagnoza w porę, rozsądna eksploatacja. Im więcej lat/większy przebieg, tym więcej zmiennych :) 

czyś

czyś

Godzinę temu, danielpoz napisał(a):

Hobbystycznie to każde auto w każdym wieku może być "dobre"👍

Ot, połączyły się zapędy do grzebactwa i parę "pól" użytkowych, na przemian, w końcu "użytkowe", ale i dzielnie po Polsce lata. Dzięki prostocie rozwiązań, można sobie tak jeszcze całe lata utrzymywać grata przy życiu, jako użyteczny i dość ekonomiczny środek okazjonalnego transportu, i będzie "dobry".  

Nie wyobrażam sobie już 8-10 latka do codziennego, dość intensywnego użytku, chociaż pastuch przekroczył 150kkm i ma prawie 7 lat, ale jeździ niemal jak nowy - tyle że to samochód eksploatowany u siebie, przez siebie i dla siebie, w 60% w trasach - mimo że spokojnei dotrwałby przez następne 7-8 lat do 300kkm, w tym roku uciekam. Niech ktoś inny martwi się o np. sprzęgło, wymianę pasków, itp. co też trochę kosztuje. To już nie hobby, a wóz do pracy, ma zarabiać i dać czas na hobbystyczne grzebanie gdzie indziej.

Wtedy inny doinwestowany i dopieszczony staruszek będzie mógł być gotowy na każdą podróż i każde wyzwanie, w każdej chwili, na i udowadnianie, że kiedyś auta były robione lepiej, są trwalsze i w ogóle. Cóż, stary cep jest z natury rzeczy i swojej prostoty i konstrukcji bardziej wytrzymały, mniej awaryjny, łatwiej naprawialny i tańszy w utrzymaniu niż nawet nowy szwajcarski zegarek, ale czy znaczy to że stary cep jest na każdym polu lepszy od tego zegarka? (wszak wbity pionowo w ziemię też za dnia pokaże - przynajmniej asstronomiczne - południe...). 

Co do staruszków - są dobre, solidne, a przede wszystkim mechanizmy nie są tak obciążone jak w wielu współczesnych samochodach (25 lat temu 10 s do setki to był przyzwoity wynik, dzisiaj 8 sekund i.... szału nie ma, dynamika nie powala - z czegoś to się bierze - passat 1.8 180KM 320 Nm, wcześniej passaty też 1.8: 90Km 145 Nm, czy 1.8 125km 168 Nm czy 1.8T 150KM 217 Nm...). Ale nawet to stare i dobre i mniej obciążone też może się zużyć. Ewidentne babole (np. łożysko w quattro z wadą materiałową) w 90% przypadków wyjdą przez kilka pierwszych lat, ale nie sposób wykluczyć, że klęknie po latach, bo zużyje się "przedwcześnie" nie po 500kkm jak w 80% innych, a po 300kkm. Raczej normalna rzecz, z którą trzeba się liczyć, bo wychodzi po latach, że akurat nieco gorsza niż zwykle (ale spełniająca normy) partia surowca trafiła do fabryki łożysk... I w drugą stronę - nakręciłem o połowę lub 100% większy przebieg bez typowych awarii pojawiających się u innych. Narzekania na panewki w 1.9dci uniknąłem wymieniając pompę oleju, bo to nie panewki były "winne" po 300kkm. Loteria, fart, dbanie, przewidywanie, diagnoza w porę, rozsądna eksploatacja. Im więcej lat/większy przebieg, tym więcej zmiennych :) 

czyś

czyś

Godzinę temu, danielpoz napisał(a):

Hobbystycznie to każde auto w każdym wieku może być "dobre"👍

Ot, połączyły się zapędy do grzebactwa i parę "pól" użytkowych, na przemian, w końcu "użytkowe", ale i dzielnie po Polsce lata. Dzięki prostocie rozwiązań, można sobie tak jeszcze całe lata utrzymywać grata przy życiu, jako użyteczny i dość ekonomiczny środek okazjonalnego transportu, i będzie "dobry".  

Nie wyobrażam sobie już 8-10 latka do codziennego, dość intensywnego użytku, chociaż pastuch przekroczył 150kkm i ma prawie 7 lat, ale jeździ niemal jak nowy - tyle że to samochód eksploatowany u siebie, przez siebie i dla siebie, w 60% w trasach - mimo że spokojnei dotrwałby przez następne 7-8 lat do 300kkm, w tym roku uciekam. Niech ktoś inny martwi się o np. sprzęgło, wymianę pasków, itp. co też trochę kosztuje. To już nie hobby, a wóz do pracy, ma zarabiać i dać czas na hobbystyczne grzebanie gdzie indziej.

Wtedy inny doinwestowany i dopieszczony staruszek będzie mógł być gotowy na każdą podróż i każde wyzwanie, w każdej chwili, na i udowadnianie, że kiedyś auta były robione lepiej, są trwalsze i w ogóle. Cóż, stary cep jest z natury rzeczy i swojej prostoty mniej awaryjny niż nawet nowy szwajcarski zegarek, ale czy znaczy to że stary cep jest na każdym polu lepszy od tego zegarka? (wszak wbity pionowo w ziemię też za dnia pokaże - przynajmniej asstronomiczne - południe...). 

Co do staruszków - są dobre, solidne, a przede wszystkim mechanizmy nie są tak obciążone jak w wielu współczesnych samochodach (25 lat temu 10 s do setki to był przyzwoity wynik, dzisiaj 8 sekund i.... szału nie ma, dynamika nie powala - z czegoś to się bierze - passat 1.8 180KM 320 Nm, wcześniej passaty też 1.8: 90Km 145 Nm, czy 1.8 125km 168 Nm czy 1.8T 150KM 217 Nm...). Ale nawet to stare i dobre i mniej obciążone też może się zużyć. Ewidentne babole (np. łożysko w quattro z wadą materiałową) w 90% przypadków wyjdą przez kilka pierwszych lat, ale nie sposób wykluczyć, że klęknie po latach, bo zużyje się "przedwcześnie" nie po 500kkm jak w 80% innych, a po 300kkm. Raczej normalna rzecz, z którą trzeba się liczyć, bo wychodzi po latach, że akurat nieco gorsza niż zwykle (ale spełniająca normy) partia surowca trafiła do fabryki łożysk... I w drugą stronę - nakręciłem o połowę lub 100% większy przebieg bez typowych awarii pojawiających się u innych. Narzekania na panewki w 1.9dci uniknąłem wymieniając pompę oleju, bo to nie panewki były "winne" po 300kkm. Loteria, fart, dbanie, przewidywanie, diagnoza w porę, rozsądna eksploatacja. Im więcej lat/większy przebieg, tym więcej zmiennych :) 

czyś

czyś

Godzinę temu, danielpoz napisał(a):

Hobbystycznie to każde auto w każdym wieku może być "dobre"👍

Ot, połączyły się zapędy do grzebactwa i parę "pól" użytkowych, na przemian, w końcu "użytkowe", ale i dzielnie po Polsce lata. Dzięki prostocie rozwiązań, można sobie tak jeszcze całe lata utrzymywać grata przy życiu, jako użyteczny i dość ekonomiczny środek okazjonalnego transportu, i będzie "dobry".  

Nie wyobrażam sobie już 8-10 latka do codziennego, dość intensywnego użytku, chociaż pastuch przekroczył 150kkm i ma prawie 7 lat, ale jeździ niemal jak nowy - tyle że to samochód eksploatowany u siebie, przez siebie i dla siebie, w 60% w trasach - mimo że spokojnei dotrwałby przez następne 7-8 lat do 300kkm, w tym roku uciekam. Niech ktoś inny martwi się o np. sprzęgło, wymianę pasków, itp. co też trochę kosztuje. To już nie hobby, a wóz do pracy, ma zarabiać i dać czas na hobbystyczne grzebanie gdzie indziej.

Wtedy inny doinwestowany i dopieszczony staruszek będzie mógł być gotowy na każdą podróż i każde wyzwanie, w każdej chwili, na i udowadnianie, że kiedyś auta były robione lepiej, są trwalsze i w ogóle. Cóż, stary cep jest z natury rzeczy i swojej prostoty mniej awaryjny niż nawet nowy szwajcarski zegarek, ale czy znaczy to że stary cep jest na każdym polu lepszy od tego zegarka? (wszak wbity pionowo w ziemię też pokaże południe...). 

Co do staruszków - są dobre, solidne, a przede wszystkim mechanizmy nie są tak obciążone jak w wielu współczesnych samochodach (25 lat temu 10 s do setki to był przyzwoity wynik, dzisiaj 8 sekund i.... szału nie ma, dynamika nie powala - z czegoś to się bierze - passat 1.8 180KM 320 Nm, wcześniej passaty też 1.8: 90Km 145 Nm, czy 1.8 125km 168 Nm czy 1.8T 150KM 217 Nm...). Ale nawet to stare i dobre i mniej obciążone też może się zużyć. Ewidentne babole (np. łożysko w quattro z wadą materiałową) w 90% przypadków wyjdą przez kilka pierwszych lat, ale nie sposób wykluczyć, że klęknie po latach, bo zużyje się "przedwcześnie" nie po 500kkm jak w 80% innych, a po 300kkm. Raczej normalna rzecz, z którą trzeba się liczyć, bo wychodzi po latach, że akurat nieco gorsza niż zwykle (ale spełniająca normy) partia surowca trafiła do fabryki łożysk... I w drugą stronę - nakręciłem o połowę lub 100% większy przebieg bez typowych awarii pojawiających się u innych. Narzekania na panewki w 1.9dci uniknąłem wymieniając pompę oleju, bo to nie panewki były "winne" po 300kkm. Loteria, fart, dbanie, przewidywanie, diagnoza w porę, rozsądna eksploatacja. Im więcej lat/większy przebieg, tym więcej zmiennych :) 

czyś

czyś

Godzinę temu, danielpoz napisał(a):

Hobbystycznie to każde auto w każdym wieku może być "dobre"👍

Ot, połączyły się zapędy do grzebactwa i parę "pól" użytkowych, na przemian, w końcu "użytkowe", ale i dzielnie po Polsce lata. Dzięki prostocie rozwiązań, można sobie tak jeszcze całe lata utrzymywać grata przy życiu, jako użyteczny i dość ekonomiczny środek okazjonalnego transportu, i będzie "dobry".  

Nie wyobrażam sobie już 8-10 latka do codziennego, dość intensywnego użytku, chociaż pastuch przekroczył 150kkm i ma prawie 7 lat, ale jeździ niemal jak nowy - tyle że to samochód eksploatowany u siebie, przez siebie i dla siebie, w 60% w trasach - mimo że spokojnei dotrwałby przez następne 7-8 lat do 300kkm, w tym roku uciekam. Niech ktoś inny martwi się o np. sprzęgło, wymianę pasków, itp. co też trochę kosztuje. To już nie hobby, a wóz do pracy, ma zarabiać i dać czas na hobbystyczne grzebanie gdzie indziej.

Wtedy inny doinwestowany i dopieszczony staruszek będzie mógł być gotowy na każdą podróż i każde wyzwanie, w każdej chwili, na i udowadnianie, że kiedyś auta były robione lepiej, są trwalsze i w ogóle. Cóż, stary cep jest z natury rzeczy i swojej prostoty mniej awaryjny niż nawet nowy szwajcarski zegarek, ale czy znaczy to że stary cep jest na każdym polu lepszy od tego zegarka? (wszak wbity pionowo w ziemię też pokaże południe...). 

Co do staruszków - są dobre, solidne, a przede wszystkim mechanizmy nie są tak obciążone jak w wielu współczesnych samochodach (25 lat temu 10 s do setki to był przyzwoity wynik, dzisiaj 8 sekund i.... szału nie ma, dynamika nie powala - z czegoś to się bierze - passat 1.8 180KM 320 Nm, wcześniej passaty też 1.8: 90Km 145 Nm, czy 1.8 125km 168 Nm czy 1.8T 150KM 217 Nm...). Ale nawet to stare i dobre i mniej obciążone też może się zużyć. Ewidentne babole (np. łożysko w quattro z wadą materiałową) w 90% przypadków wyjdą przez kilka pierwszych lat, ale nie sposób wykluczyć, że klęknie po latach, bo zużyje się "przedwcześnie" nie po 500kkm jak w 80% innych, a po 300kkm. Raczej normalna rzecz, z którą trzeba się liczyć, bo wychodzi po latach, że akurat nieco gorsza niż zwykle (ale spełniająca normy) partia surowca trafiła do fabryki łożysk... 

   

  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.