Bo tylko z przedsiębiorcy da się bezkarnie zedrzeć. Spróbuj z pracowników etatowych i masz proletariacką rewolucję jak za pradziadunia Do tego można strzyc do gołej skóry, na ulice nie wyjdą bo i tak w powszechnym postrzeganiu to są z metra ci źli, i to nie ich głosy przeważą szalę w wyborach (po prostu jest ich mniej). Każda władza o tym wie, kwestia czy i jak bardzo to wykorzysta. Lud temu tylko przyklaśnie, pal licho że sam za to zapłaci realnymi i własnymi pieniędzmi (dokręcenie przedsiębiorcom przełoży się na ceny dóbr i usług).
Np. Limit 150 tys dla ceny zakupu samochodu jako środka trwałego pozostał mimo inflacji i większego niż wynikający z inflacji wzrostu cen. Miało zapobiegać patologii, czyli odliczeniom pełnych kwot za luksusowe fury, teraz ledwie mieści się w tym przyzwoity kompakt. Tak się dokręca śrubę nie robiąc nic, czyste ręce