Chyba nie uda nam się tutaj wynaleźć lekarstwa na koronawirusa, więc zamykam ten wątek i wracam na Krk.
Codziennie dostajemy żółte i pomarańczowe ostrzeżenia o burzach, deszczu i wietrze. I faktycznie co noc pada. Więc do południa robimy wycieczki, a po południu z reguły pogoda pozwala na kąpiel i plażowanie. W IT dostajemy porządne mapki Krk. Jedną z wycieczkami pieszymi i rowerowymi, drugą z samochodowymi. Omišalj stare miasteczko na wysokiem klifie.
Przyjemne, zielone i zajęte sobą. Tu nie ma tak jak we Francji, czy Włoszech, gdzie takie wąskie uliczki pełne są sklepików i kawiarenek. Dla mieszkańców Omišalj ważniejsze są papryka i kapusta uprawiane w maleńkich ogródkach. I to też ma swój urok, choć oczywiście zdjęć kapusty nie zrobiłam.
Bugenwilla ze zdjęcia Gusi ma się całkiem dobrze, chociaż przekwita.
Za to męczennica chwali się wszystkim. Ma pąki, kwiaty i owoce.
Nie tak uroczy jest widok na morze, bo pobliski półwysep zajmują potężne zbiorniki ropy. Co prawda firma Janat chwali się, że dba o środowisko czego dowodem ma być błękitna flaga przyznawana corocznie pobliskiej plaży, ale mnie i tak to sąsiedztwo się nie podoba. Na naszej mapce w pobliżu są jeszcze ruiny twierdzy i kościoła. Właściwie w odległości spaceru. Do twierdzy docieramy pieszo. I to pomyłka, bo jedyne co warto tu oglądać to widoki na Omišalj.
Robi się upalnie, wracamy do samochodu żeby dojechać do Fulfinum Mirine. Ze starożytnego miasta zostało niewiele. Bez mapki i oznaczeń trudno się domyśleć czym była jakaś kupa kamieni. Za są całkiem okazałe ruiny kościoła z V wieku. Z mozaiką, której nie obejrzymy, bo ukryta za drewnianymi drzwiami.
Kiedy wyjeżdżamy na parkingu stoi kilka samochodów. Tylko oni nie przyjechali oglądać starożytnych ruin. Przyjechali na plażę z widokiem na zbiorniki ropy! Odwiedzamy jaskinię Biserujka. To tylko jedna, choć potężna komora.
Spacer po niej zajmuje 15 minut, choć nie można powiedzieć – nie warto. Jaskinia znajduje się na płaskowyżu i żeby do niej wejść schodzimy w głąb ziemi po schodkach.