Smuteczek tylko, że takich ludzi jest coraz więcej.
Przyczepę ma kolega, kampera/przyczepę widział na ulicy, oglądał w telewizji 'celebrytów' w kamperze - nie można być gorszym. Kupuje tego kampera czy też przyczepę. I wszystko jest fajnie do momentu powstania nieprzewidzianej sytuacji - nie ma wtedy prób zdiagnozowania problemu, włożenia minimum wysiłku w znalezienie rozwiązania. Nie, wtedy na forach pojawia się 'jednorazówka' (dla której napisanie zdania z wielkiej litery czy użycie znaków przestankowych to już problem) i pisze w stylu: "witam popsulo sie domyslcie sie co i dawac mi tu rozwiazanie bo wyjezdzam".
A my nie pytamy: co już zrobiłeś, co sprawdziłeś, co ustaliłeś, tylko na chybił-trafił (bo nie znamy diagnozy) szukamy rozwiązania problemu. I tak hodujemy kolejnego 'deja', przekonanego, że mu się należy.
O tempora, o mores!, jak to mawiali starożytni Czesi
P.S.
Jeśli ktoś miałby znowu się doczepić, że to nie egzamin z języka polskiego i pisać można jak się chce, to chciałbym zauważyć, że obowiązują pewne normy grzeczności językowej (a dinozaury korzystały jeszcze z netykiety). Jedną z nadrzędnych zasad jest okazywanie szacunku partnerowi dialogu, to pokazuje szacunek do innych, a bogate słownictwo, ortografia i gramatyka są po to, żebyśmy lepiej się rozumieli. Tym bardziej, jeśli występuje się w roli proszącego o pomoc.
A teraz możecie mnie zjechać, że jak mi się nie chce pomagać, to nie muszę. Bo ja chcę, tylko proszę o motywację, żeby mi się chciało...