Skocz do zawartości

adje

Użytkownicy
  • Postów

    2093
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

O adje

  • Urodziny 12.04.1969

O mnie

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    Chorzów

Sprzęt

  • Sprzęt
    Kamper
  • Model
    Hobby Siesta 600
  • Holownik
    Ford

Ostatnie wizyty

745 wyświetleń profilu

Osiągnięcia adje

Forumowicz

Forumowicz (3/3)

  1. Trzymam kciuki by szybko sie udało
  2. Kontynuując powrót do PL zajeżdżamy jeszcze do Turdy gdzie znajduje się zabytkowa kopalnia soli. Kopalnie mieliśmy pominąć bo skoro mamy u siebie Wieliczkę to co może być innego w innej solniczce? Jednak po odrzuceniu tego czego nie zdążymy zwiedzić, kopalnia wróciła do łask z tego powodu, że była po drodze. Okazuje się, że jednak solniczki są różne i nie sposób porównywać ją z Wieliczką Ta zabytkowa kopalnia jest po prostu zupełnie inna. Już na dzień dobry dowiadujemy się, że zwiedza się ją bez przewodnika i można tam być jak długo się chce a oprócz oglądania podziemnego solnego świata, wdychania solnego powietrza chętni po dojściu do centalnego punktu kopalni moga się nieco rozerwać. Najpierw jednak idziemy długim solnym korytarzem z którego można wejść do kilku komnat z zabytkowymi urządzeniami górniczymi, jest tez salka konferencyjna z miejscem do odpoczynku. Dochodzimy do drewnianych schodów. Wszelkie niedotykane ich elementy są pokryte warstwą soli. Schodzimy na niższy poziom. Dochodzimy do ogromnej komnaty w/g danych ma ona 40 metrów wysokości, 50 m szerokości i 80 długości. Jesteśmy w jej górnej części,tuż pod sufitem. Podestem „przyklejonym” do pionowych ścian można obejść całą komnatę dokoła spoglądając na jej dno gdzie znajdują się atrakcje rozrywkowe. Na dno komnaty z atrakcjami można w dwojaki sposób: windą, do której była kolejka oraz pieszo schodami z których skorzysytaliśmy. Szkoda, że nie liczyłem ile ich tam jest. W podziemnym miasteczku rozrywki znajduje się amfiteatr, pole do minigolfa, stoły pingpongowe, stoły bilardowe, tory do kręgli, sklep z pamiątkami, place zabaw dla dzieci oraz...Diabelki młyn. Ten akurat był w remoncie. Schodząc kolejnymi schodami w dół dochodzimy do słonego jeziorka. Drewnianym mostem przechodzimy na wyspę gdzie mozna wypożyczyć łódkę i popływać po czarnej powierzchni wody. Zwiedzane kopalni to niezła ochłoda w upalne lato. Wewnątrz panuje stała temperatura 12 stopni. Po nawdychaniu sie słonego powietrza i wyjściu na powierzchnię kierujemy się na krajową „1” i kierujemy się w stronę Oradei. Po drodze nawigacja uparcie ściąga nas z głównej drogi na boczną. Widząc przed nami korek i policję kierującą ruchem skręcam zgodnie z zaleceniem nawi. Droga asfaltowa początkowo normalna, po krótkim odcinku zwęża się do szerokości 1 auta po czym zmienia się w szutrówkę. No i droga wąziutka, z jednej strony trochę trawy i zaorane pole, z drugiej głęboki przydrożny rów za nami kilkanaście aut które pewnie też powierzyły swój los nawigacji a z przeciwka nadjeżdża sznurek aut które wracały z próby objazdu. Jak się dowiedzieliśmy dalej droga tylko dla 4x4. No i wypadło na to, że prawie 2,5 musiałem się toczyć na wstecznym mając po bokach rów i zaorane pole. Jak się później okazało kilka razy w roku w miejscowości Negreni organizowany jest ogromny targ. Stoiska sprzedających znajdują się wszędzie gdzie tylko da się je ustawić: na ulicach, placach, wzdłóż rzeki i torów kolejowych, a niemal każdy teren przy głównej drodze zmieniony jest na parking. My tam przejezdżaliśmy późnym popołudniem, strach pomyśleć jaki tłok panuje tam wcześniej. Na ostatni biwak w Rumuni udajemy się na sprawdzone miejsce nieopodal Oradei. Można powiedzieć tu się przygoda zaczęła i tu się kończy. Stąd już na jeden skok do PL.
  3. W lusterku góry, przed nami bardziej równy teren. Przejeżdżamy jakieś 50 km i zatrzymujemy się w Sibiu (Sybin) Parkujemy gdzieś z dala od ciasnego i zakorkowanego centrum i robimy rowerowy spacer po mieście. Miasto często porównywane jest do naszego Krakowa. Czy słusznie? Nie wypowiem się, każdy ma swoje odczucia. Często można przeczytać o tym, że człowiek się czuje się tu stale obserwowany, że patrzą dachy. Nie poczuliśmy się obserwowani ale patrzące dachy zauważyliśmy od razu. Chyba na najbardziej realnych obserwatorów wyglądają dachy z dwojgiem oczu ale zdarzyły się też bardziej obserwujące, wielooczne. Skąd te “oczy”? Sybin był miastem handlowym i rzemieślniczym, by maksymalnie wykorzystać powierzchnię budynków, na strychach robiono magazyny. A żeby towary nie pleśniały konieczna była wentylacja i temu służyły niewielkie okienka w dachach. Poza tym miastem również znaleźliśmy podobne dachy ale cóż, ktoś zauważył i przypisał miastu patrzące dachy podobnie jak Berat(Albania) miasto tysiąca okien czy Gjirokastra - srebrne dachy. Włóczymy się rowerowo po mieście – Duży Rynek, Mały Rynek zaglądamy na tzw pasaż schodów haczymy o Ratusz. Obowiązkowym punktem jest Most Kłamców. Żeliwna konstrukcja ze zdobionymi poręczami, przyozdobiona kwiatami i stylowymi latarniami robi wrażenie.I na ten most tez patrzą dachy Legenda głosi, że gdy po moście przejdzie kłamca most się zawali. Ale czy wierzyć legendzie skoro chodził po nim Rumuński dyktator Nicolae Ceaușescu… Na miejsce noclegowe jedziemy przez urocze małe wioski. Zatrzymujemy się w okolicach Gura Râului ( 45.716793, 23.947080) Znowu mamy wokół siebie góry
  4. Mam całkowicie odmienne zdanie
  5. Michał, dopiero luty. My zdecydowaliśmy się 2 dni przed wyjazdem W porównaniu z zestawem najlepsze jest to, że wystarczy mała zatoczka by się zatrzymać
  6. Jeszcze jedna wysokogórska przed nami. Kierując się w jej stronę drugi raz przejeżdżamy Transbucegi, tym razem w odwrotnym kierunku, w dół. Gdy już dotarliśmy na dno doliny robimy przerwę w miejscowości Sinaia. Spacerkiem dochodzimy do pałacu Peles - letniej rezydencji króla Rumunii zbudowanej pod koniec XIX w. Zamek zobaczyliśmy tylko z zewnątrz. Już po fakcie, może nawet po powrocie do domu i poczytaniu o tej budowli uznaliśmy,że to był jeden z największych a może największy błąd naszego pobytu w RO. Ale przy okazji jest kolejnym powodem by wrócić Kolejnym zamkiem na naszej drodze, zwiedzonym w taki sam sposób czyli z zewnątrz to zamek Draculi w Bran. Tłumy wokół, informacja, że hrabia Drakula nigdy na zamku nie był a cała fenomenalność tej budowli to wytwór marketingowy nieco nas zniechęciły. W Curtea de Argeș wjeżdżamy na krajową “7C” To właśnie nasza kolejna wysokogórska, Droga krajowa 7C, kultowa Transfogaraska, to druga co do wysokości, po Transalpinie, droga wysokogórska w Rumuni. Przecina ona Góry Fogaraskie z północy na południe pomiędzy ich dwoma najwyższymi szczytami – Moldoveanu i Negoiu Na najwyższym odcinku, na wysokości 2040 m n.p.m., znajduje się najdłuższy w Rumunii tunel o długości 884 m. Trasa można podzielić na trzy części: pierwsza część to serpentyny w dolinie rzeki Arges, druga część to najwyższa część trasy wznosząca się na wysokość 2040 metrów, a trzecia to serpentyny w dolinie rzeki Olt. Zostawiamy to na następny dzień. W okolicach Căpățânenii Ungureni zjeżdżamy z głównej drogi i zatrzymujemy się na łące przy rzece. (45.3376948, 24.6358035) Miejsce bardzo fajne ale już wieczorem zaczął mnie nurtować problem wyjazdu. Niby przy samej drodze, jednak podjazd po trawie i jeszcze na wpół wyschnięte błotowisko. Przed domem w pobliżu jest zaparkowane Pajero więc w razie czego jest nadzieja na pomoc 4x4. Na szczęście nie było takiej konieczności. Wyjazd tyłem z lekkim rozpędem, niewielki uślizg kół napędowych na błotowisku ale udało się. Wracamy na Transfogaraską. Podobnie jak na Transalpinie i Transbucegi początek przez las. Gdy dojeżdżamy do jeziora zaporowego Vidraru robi się bardziej widokowo. Objeżdżamy jezioro. Pan miś który spoglądał na nas spod barierki chyba akurat zrobił sobie przerwę w drodze do tego sporego wodopoju. Lis też nam się przyglądał Kończy się las ale droga biegnie pomiędzy blisko znajdującymi się zboczami, gdzieś przed nami widać bardziej otwartą przestrzeń. Po chwili tam jesteśmy i odtąd Trasfogaraska staje się wspaniałą trasą widokową. Co chwilę trzeba sobie zadawać pytanie: zatrzymać się już tu czy w następnej zatoczce? Ruch jest bardzo mały więc nie ma problemu z miejscem. Przejeżdżamy przez tunel na drugą stronę góry i nagle robi się bardziej tłoczno. Widocznie północna strona trasy jest bardziej popularna. Tuż za tunelem dwa spore parkingi dość znacznie zapełnione, przy drodze stragany z pamiątkami, przekąskami i miejscowymi wyrobami. W przeciwieństwie do Transalpiny wszystko tutaj jest czynne. Jedziemy jeszcze kawałek i stajemy na niewielkim parkingu. Z tego miejsca chyba jest najlepszy widok na zawijasy Transfogaraskiej. Przerwa miała być króciutka, na fotkę ale jak to zwykle bywa: może jeszcze trochę do góry? I doszliśmy do jeziorka. potem do parkingu i straganów… A na budce parkingowej Kupisz bilet i pierdut, poszło 60 lei. Ale po przetłumaczeniu wyszło, że to opłata za utracony bilet. Jak to bywa na wysokości 2 tys.m. pogoda lubi być zmienna. Na południowej stronie słonecznie,na północnej doliną zaczęły się zbliżać chmury. Skutecznie przysłoniły okolicę. Jak wygląda transfogaraska z dołu już nie dane nam było zobaczyć
  7. Po wulkanach wsiadamy w kampera, dojeżdżąmy do głownej drogi “1” potem przeskakujemy na “1B” W miejscowości Sinaia skręcamy na “71” i rozpoczynamy wspinaczkę kolejną trasą widokową. Transbucegi jest trzecią co do wysokości drogą wysokogórską w Rumunii. Jest też zarazem jedną z najnowszych, została oddana do użytku w 2013 r. Od innych rumuńskich górskich różni się tym, że się kończy się parkingiem i trzeba wracać tą samą drogą Początkowo droga pnie się w górę przez teren zalesiony ale ponad drzewami widać wznoszące się gdzieś dalej szczyty gór. Po kilku kilometrach skręcamy w boczną 713. Droga zwęża się do szerokości max 1,5 auta, mijając się z jadącymi z przeciwka trzeba się maksymalnie “przytulać” do barierek (jeśli są) lub do innych atrakcji np.rów, skałka itp. Wreszcie wyjeżdżamy ponad linię lasu. Teraz dopiero widać jak jesteśmy wysoko. Dojeżdżamy do skrzyżowania. 713 skręca w prawo, 713A prowadzi na wprost. Nas interesuje skręt w prawo ale jest postawiony zakaz ruchu. Przy skrzyżowaniu mieści się schronisko Cabana Dichiu ze sporym parkingiem. Robimy krótką przerwę na chwilę zastanowienia. Zostać tutaj czy jechać dalej 713? Samochody tam jeżdżą… Pytam napotkaną osobę o wjazd - machnął ręką - nie przejmować się znakiem, można jechać. Chwilę chodzimy wokół schroniska w poszukiwaniu zasięgu danych mobilnych. Gdy misja zakończyła się sukcesem on line kupujemy bilet do parku i zaczynamy dalej toczyć się w górę. Tu podjazdy są już znacznie łagodniejsze, za to widoki wspaniałe. Ten obszar porośnięty jest tylko trawą, góry zasłaniają tylko…. góry. Spore odcinki trasy są niemal płaskie. Droga się kończy na wysokości ponad 1900 m. Dalej prowadzą już tylko szlaki turystyczne. Kolejne miejsce na nocleg ze wspaniałymi widokami (45.384368, 25.476088)
  8. Vadu i Murighiol to były najdalsze miejsca naszego wyjazdu. Odtąd zaczyna się powolny powrót. Czasu coraz mniej i mimo słabego przygotowania zaczyna się selekcja zaznaczonych miejsc. Co zostaje a z czego rezygnujemy. Póki co wjeżdżamy w kolejny pagórkowaty teren. W Berce skręcamy z niezbyt głównej drogi w Bardziej boczną, w Scorțoasa w boczną od tej bocznej. Ułożony na szczycie góry z daleka widoczny napis informuje nas, że jestesmy blisko celu. Vulcanii Noroioși (Wulkany Błotne) W okolicach Berki/Bercy (???) znajdują się trzy obszary Wulkanów Błotnych - Pâclele Mici, Pâclele Mari i Beciu. Jeszcze nie wiemy do których się zbliżamy. Początkowo chcieliśmy stanąć na parkingu przy wulkanach ale u stóp góry z widocznym napisem pojawił się bardzo fajny kemping. Pojawił się też od razu gospodarz zachwalający kemping i restaurację.Więc zostaliśmy My tez polecamy zarówno kemping jak i restaurację. Szkoda tylko, ze lanego piwa nie mają Rano ruszamy na spacer do wulkanów. Aleea Vulcanilor prowadzi od kempingu do parkingu przy wulkanach. U góry parking niewielki, jednak nie mielibyśmy problemu by stanąć tam kamperem. Lokalizacja lepsza niż kempingu - beretem na obszar wulkanów i fajny widok na okoliczne pagórki. Ale mimo to polecam kemping. Uiszczamy symboliczną opłatę za wejście na obszar wulkanów. Wchodzimy na obszar wulkaniczny. Nie ma to nic wspólnego z wulkanami wypluwającymi lawę. Erupcja tutejszych wulkanów to zaledwie bulgotanie czarnej mazi w kraterach na szczytach stożków o wysokości max chyba 3 m. albo w błotnistych kałużach na powierzchni ziemi. Na głębokości nawet 3000 m. bo takiej głębokości sięgają tamtejsze kratery, rozkładają się substancje organiczne i tworzą gaz ziemny który “wędrując” w górę po drodze miesza się z woda i piaskiem, w ten sposób powstaje błoto, które wypływa na powierzchnię ze specyficznym bulgotaniem. Ze względu na gazową atmosferę na obszarze obowiązuje zakaz palenia. Wystarczy przejść kilkanaście metrów by znaleźć się w zupełnie innym świecie. Zostawiamy za sobą świat zieleni, i innych kolorów przyrody. Normalny kolorowy świat jest widoczny tuż obok, kilkadziesiąt, kilkaset metrów dalej a nas otacza księżycowy krajobraz, pozbawiony roślin z wyjątkiem nielicznych skarłowaciałych krzaków o kolorze nijakim, teren pokryty szaro szaro-brunatną skorupą wyschniętego błota z wieloma pęknięciami, szczelinami, kałużami błotnymi i stożkami z których co jakiś czas słychać bulgotanie wydobywającego się gazu i błota. Obszar nie jest duży, kilkakrotnie przechodzimy go wzdłuż i wszerz. Poza nami w tym czasie przybyły tam tylko 2 osoby, chyba były mało zainteresowane albo z obawy, że wciągnie ich błoto spojrzały tylko z jednego miejsca na całość i wróciły.
  9. Nic dodać, nic ująć. Moim zdaniem, będąc w RO nie można tego pominąć ✌️
  10. Marighiol to leżąca nad Dunajem niewielka mieścina z wielką atrakcją Jest doskonałym miejscem by stąd rozpocząć rejs po Delcie Dunaju. Ta wycieczka była powodem dla którego Murighiol znalazł się na naszej mapie. Wjeżdżąjąc do miejscowości tuz przy drodze widoczne są czynne dwa kempingi. Są prawie naprzeciw siebie , wybieramy na chybił-trafił Camping Fischrman lub raczej Pescarul (Rybak) 45.040588, 29.156329 Wjeżdżamy z nadzieją, że oprócz tematów typowo kempingowych organizują również rejsy po Delcie. Chwila niepokoju co z rejsami bo jakaś łódka stoi na kempingu ale po chwili okazuje się, że następnego dnia możemy popłynąć a łódka którą widzieliśmy to druga, wykorzystywana w sezonie gdy jest większy popyt. Na kempingu trzy kampery:Francja, Niemcy i my. Wszyscy, jeszcze rozespani, spotykamy się skoro świt przy recepcji nastawieni na moc atrakcji. Gospodarz kempingu odpala busa i jedziemy 4 km do portu. Tam dostajemy kapoki wsiadamy na łódź i wypływamy. Delta Dunaju to druga co do wielkości europejska delta. Dunaj przed ujściem do Morza Czarnego dzieli się trzy ramiona. Są to kanały Kilia(na granicy z Ukrainą), Sulina i Sfântu Gheorge. To główne arterie połączone ze sobą całą siatką większych i mniejszych odnóg które dzielą Deltę na obszary trzcin, bagien i podmokłych lasów Na początek płyniemy jedną z głównych odnóg Sfântu Gheorge. Po chwili wpływamy w mało widoczny z daleka przesmyk i wpływamy w bezkresny świat przyrody. Hektary nieprzebytych bagien i rozlewisk, wysepek. Dopływamy do jeziora Uzlina i dalej Pojarnia,Chiril. Wszystkie jeziora są połączone naturalnymi kanałami. W wąskich kanałach widać, że to nie tylko kanały łączące jeziora ale odnogi rzeki, że woda płynie. Wracamy na jezioro Uzlina i kolejnymi kanałami płyniemy na jeziora Isac,Durnoleacta, Isacel, Gorgovat, Gorgova. I powrót na Dunajem - Sfântu Gheorge do portu. W sumie przepłynęliśmy ponad 50 km a zobaczyliśmy zaledwie skrawek tego bogactwa, tylko małą część z 300 gatunków ptaków zamieszkujących te obszary. Słowem-trzeba to powtórzyć.
  11. Tam bardzo "dziwnymi" dróżkami w rózne dziwne miejsca jeżdżą nie tylko terenówki Tu z Transalpiny
  12. Konstanca zaliczona. Opuszczamy cywilizację. Do przejechania mamy 45 km z czego chyba 1/3 jedziemy remontowaną drogą: zerwana nawierzchnia, jakiś biały pył rozgarnięty i ubity przez spychacz… Jazda 20 km/godz a za autem “zasłona dymna lub raczej kurzowa. Kilka km od celu z głównej, remontowanej drogi skręcamy w boczną która dopiero czeka na remont więc szybkość niewiele większa. Mijamy miejscowość Vadu. Na jej skraju jakiś nieczynny, opuszczony zakład straszący okolicę. Przy nim wjeżdżamy na drogę wyłożoną płytami betonowymi wzdłuż drogi jakieś instalacje po nieistniejącej fabryce. Wierząc zapisanym koordynatom i prowadzącym nas mapom.cz jedziemy żółwim tempem, wokół podmokłych łąk zastanawiając się gdzie to morze??? Po +/- 4 kilometrach przejeżdżamy obok nieczynnego parkingu, mijamy jakieś oczko wodne podjazd pod górę i wreszcie jest! Plaża Vadu. Miejsce ponoć w sezonie dość popularne. Teraz stoi zaledwie kilka kamperów w sporych odległościach od siebie. Jest też restauracja gdzie poza serwowanymi daniami podobno w sezonie można się zaopatrzyć w wodę… W sezonie. Teraz już wszystko jest zabezpieczane przed zimą. Jest mała przystań rybacka , gdzie podobno w sezonie nie ma problemu by kupić od rybaków świeże ryby. Teraz już łódki transportowali w głąb lądu. Z pewną dozą nieśmiałości zjeżdżam z drogi, która od jakiegoś czasu nie jest betonowa a piaszczysta. Twardy ubity piach ale teraz trzeba się jakoś ustawić. (44.4293065, 28.765650) Wybieram opcję przodem do drogi. W razie “w” oś napędowa będzie blisko twardego a poza tym przez przednią szybę widzimy morze. Auto się nie zapadło więc może z wyjazdem nie będzie problemu. Tym tematem się zajmiemy za dwa dni Wokół poza wspomnianymi kamperami pusto. Gdzieś w oddali widać jakieś zabudowania, miejscowość Vadu przez którą przejeżdżaliśmy wcale nie jest widoczna i bardzo dobrze bo po co ma nas straszyć nieczynna fabryka. Jest cisza, jest spokój, jest pusta plaża, morze. Jest klimat. Zachód słońca nad lądem.... Rano słonce wychodzi z morza... oglądamy wschód z kampera Nie wspomniałem jeszcze o wszechobecnych bezdomnych psach. Serce się ściska gdy widzi się te zaniedbane, wychudzone zwierzaki. Podchodzą w pobliże, i patrzą smutnymi oczami. Zjedzą cokolwiek dostaną. Widzieliśmy, że nawet karmiono ich chrupkami kukurydzianymi. Trochę niepewnie się czuliśmy gdy w pobliżu błąkało się stadko psów. Jednak ani razu nie spotkaliśmy się z agresją z ich strony. (Michał, info dla Was) Jednak nie wiem jak się to ma w odniesieniu do innych (przyjezdnych) psów. Na plaży Vadu błąkało się kilka trzy-cztero pieskowych stadek, miały swoje rejony, gdy jedno stadko weszło na teren innego to się przeganiały. Okolicę objeżdżamy na rowerach. Najpierw drogą którą dotarliśmy do plaży jedziemy do Vadu. Jak to zwykle bywa w miejscowościach gdzie zamknięto dość spory zakład widać ubóstwo, opuszczone i niedokończone domy. Miejscowość sprawia niezbyt pozytywne wrażenie. Kółko przez Vadu i wracamy w kierunku morza. Na betonówce, na rozwidleniu gdzie dzień wcześniej mapy.cz poprowadziły nas w prawo, teraz jedziemy lewo skos, drogą którą też rozważaliśmy. Tym traktem również dojeżdżamy do plaży biwakowej, jednak po drodze było kilka miejsc z dość miękkim piaskiem,na samej plaży też jest jest bardziej miękko. Sądzę, że tam lepiej się kamperem nie pchać bez wcześniejszego sprawdzenia dojazdu. Wzdłuż morza w kierunku naszego biwaku biegnie piaszczysta dróżka. Osobówki przejeżdżały, kamperów w tym miejscu nie było (ja bym się nie pchał) a na rowerach…. Były odcinki bardziej miękkie gdzie zmuszeni byliśmy rowery prowadzić. Spędzamy drugi wieczór na plaży i … Pora na zmiany. Do Murigiolu mamy około 150 km.
  13. Do Konstancy dojeżdżamy wieczorem. Na głównych arteriach miasta ciekawe uwidocznienie sygnalizajii świetlnych. Bezbłędnie trafiamy na upatrzone miejsce (44.197439, 28.654877) i w wieczornej szarówce się ustawiamy. Miejscówka 1 klasa. Wprawdzie stoimy w mieście, mamy za sobą bloki mieszkalne ale jednocześnie jesteśmy tuż przy plaży, mamy wspaniały widok na morze. A tuż obok zejście na plażę. Oczywiście pierwsza rzecz którą trzeba zrobić to chociaż nogi zamoczyć w morzu. I chociaż trochę pospacerować brzegiem. W miejscu skąd wieczorem oświetlał nas księżyc rano pojawia się słońce. Na pobieżne zwiedzenie miasta wybieramy się rowerkowo.Wzdłuż plaży ciągnie się szutrowa droga, z fajnymi miejscami biwakowymi, niestety obecnie wjazd tylko dla posiadaczy zezwoleń które trzeba okazać przy szlabanie. Jednak rowerowo nie ma problemu. Dojeżdżamy do portu. Odtąd jest już prawdziwego zdarzenia deptak. Znowu mamy szczęście na wiatr,może jest tak rozbujane, że miejscami fale chlapią spacerowiczów. Jadąc wzdłuż linii brzegowej przejeżdżamy obok okazałego budynku dawnego kasyna. Bardzo efektownie zdobiona budowla jest obecnie poddawana renowacji. Gdzieś dalej pojawia się Katedra Św. Piotra i Pawła. i jakieś niewielkie wykopaliska obok. Głównym punktem turystycznym konstancy jest plac Owidiusza. Przy nim znajduje się Muzeum Historii i Archeologii, oraz powstały w 1910 r . Wielki Meczet, dar króla dla muzułmańskich mieszkańców miasta. Szwendamy się rowerkowo po mieście, potem tuż przy linii brzegowej. Na falochronie nowa atrakcja - fotopolowanie na delfiny. Trzeba spoglądać na morze i przyjąć zasadę: gdzie mewy tam w pobliżu może się zaraz pokazać delfin. Tylko na dużym zoomie wcale niełatwo takiego ustrzelić. Z falochronu przy porcie widać miejsce gdzie parkujemy
  14. Jedziemy dalej. Żegnamy się z Transalpiną. Ranca, Novaci, kilkanaście kilometrów ciągłego zjazdu. Następny cel to wybrzeże morza Czarnego, jednak nieco okrężną drogą. Kierujemy się na południowy zachód do Orszy nad Dunajem. Do Żelaznej Bramy, Przełomu Dunaju który na granicy Serbii i Rumunii rozdziela Karpaty od Gór Wschodnioserbskich. Poniżej Orszy zbudowano zaporę. W efekcie spiętrzenia wody Dunaj wygląda tam jak długie, wąskie spokojne jezioro a skalne zdbocza na obu jego brzegach tworzą malownicza scenerię. W okolicach Dubovy znajduje się wykuta w ponad 40 metrowej skale twarz Decebala, ostatniego króla Daków. W tym miejscu można rozpocząć rejs statkiem po Dunaju lub mniejszymi łodziami pod skałę-rzeźbę. W sezonie to chyba miejsca parkingowego trzeba szukać znacznie wcześniej, droga jest niezbyt szeroka,miejsc parkingowych jest mało. Pod koniec września po południu mogliśmy zaparkować w najbliższej okolicy. Nocujemy w okolicach monastyru Vodita (44.722639, 22.486349) Na śniadanie podjeżdżamy na parkingu przy zaporze Potem rozpoczyna się połykanie kilometrów. Do Konstancy mamy 600 km.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.