Miodzio Posted November 2, 2011 Share Posted November 2, 2011 Jakoś tak się poskładało, że 29 października byłem w jednej z ładniejszych miejscowości włoskiej prowincji Emilia-Romana – Comacchio. Może ktoś się zapyta co ma to wspólnego z karawaningiem? Na szczęście ma, bo nawet zwykła delegacja może coś mieć do czynienia z karawaningiem, szczególnie jak się jedzie do Włoch :-) Trasa z Polski do Italii – jak to w październiku, u nas rano koło 6 stopni, w Czechach 12 stopni, w Austrii w Alpach koło 0, a we Włoszech około 16-18 stopni. Odwieczny dylemat, jak się ubrać i co zabrać przyćmił jeszcze większy problem – jakie założyć opony? Jako, że były już pierwsze doniesienia o śniegu , zdecydowałem pojechać już na zimowych gumach. Decyzja była trochę na wyrost, ale lepiej trochę zjeść zimowej gumy w cieple, niż zostać w Alpach przy padającym śniegu na oponie letniej. Niestety wyjazd był w terminie takim, jakim był i na pogodę nie ma rady. Cała droga upłynęła pod znakiem deszczu, porywistego wiatru spychającego auto z drogi i okresowej mgły, uniemożliwiającej jazdę z prędkością ponad 60 km/h. Trasa: Gliwice – Chałupki – Olomouc – Brno – Wiedeń – Graz – Villach – Udine – Padwa – Ferrara. Na trasie największe zaskoczenie po przekroczeniu granicy austryjacko – włoskiej. Lazurowa rzeczka biegnąca wzdłuż autostrady A23, ta sama znana wszystkim jadącym na wakacje, zmieniła się z sielankowego potoku płynącego białym korytem w brunatną groźną rzekę, niosącą ze sobą całe drzewa. A teraz jedno zdjęcie dla specjalnie dla piotrkabb z jego ulubionym zjazdem z autostrady. Comacchio to malutka mieścina w delcie Padu. Dawno temu została nazwaną „małą Wenecją” i tak po prawdzie mam wrażenie, że jest wcale nie mniej urokliwa od tej prawdziwej. Nazwę swoją zawdzięcza kanałom płynącym po całym mieście, na szczęście po obu ich stronach są normalne klasyczne chodniki. Nieskromnie powiem, że znam tę miejscowość z wcześniejszych naszych wyjazdów wakacyjnych – jeszcze tych z namiotem. Teraz wracając do domu z delegacji grzechem byłoby nie zboczyć kilkudziesięciu kilometrów, nie zobaczyć Comacchio a przede wszystkim nie stanąć chociaż na chwilę nad brzegiem morza. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Miodzio Posted November 3, 2011 Author Share Posted November 3, 2011 Jak się okazało trafiliśmy idealnie bo właśnie zaczynał się Halloween. Trochę nietypowy Helloween bo zorganizowany dla włoskiej braci kamperowej. Przez 3 dni – od soboty do poniedziałku miasteczko to ma się zamienić w miasteczko Draculi, czarownic, wampirów itd, itp. Największy parking w mieście – pod marketem Coop zmienił swój wygląd, bo urządzono na nim parking dla kamperów. W sobotę wczesnym popołudniem był już zapełniony w 60% a co chwilę dojeżdżały nowe załogi. Co prawda większość załóg stacjonowała na tym parkingu, lecz było też kilkanaście załóg, które koczowały na dziko na uliczkach miasteczka. Ciekawie wygląda również zderzenie kontrastu pomiędzy dwoma nowiutkimi kamperkami a staruteńkim trójkołowcem Piaggio. Podczas szybkiej przebieżki po mieście mogliśmy poobserwować przygotowania do święta, jak również pierwszych przebranych uczestników zabawy. Na szczęście nie brakowało też rzeczy dla pokrzepienia ciała. Były stoiska z włoskimi przysmakami. Chlebek gigant około metra długości. Miejscowe specjały. Słynna porchetta, czyli faszerowana, pieczonka mała świnka. Na koniec wybraliśmy się jeszcze do miejscowości Lido Di Spina. Ma tam siedzibę bardzo przyjemny kemping Mare Pineta. Niestety w Październiku jest zamknięty na głucho i zobaczyliśmy tylko zamknięta bramę. Potem jeszcze tylko krótki spacer na plażę... a tu niespodzianka - tak szerokiej i pustej plaży jeszcze nie widziałem. Woda cofnięta od stanu letniego jeszcze o jakieś dobrze ponad 100 metrów. Przy plaży zaparakowanych parę kamperków z Austrii - widać wykorzystują weekend. I to już koniec... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
piotrekbb Posted November 3, 2011 Share Posted November 3, 2011 Fajnie trafiłeś z tym wyjazdem , własnie widać przewage kampera nad przyczepą przy takich wyjazdach. ps. to Włskie Swięto Dyni a nie Helloween Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Miodzio Posted November 3, 2011 Author Share Posted November 3, 2011 No właśnie to już pełna komercja i święto nazywa się Haloween Sgarbusen, czyli już jednak Haloween.... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
piotrekbb Posted November 3, 2011 Share Posted November 3, 2011 Jak zwał tak zwał, kiedśs było Swięto Dyni i na połnocy włoch jest nadal.Grunt ,ze się dobrze bawią.Zauważyłem ,że przy naszych cmentarzach również powoili zaczynaja robic festyny 1 listopada, jest wata cukrowa, balony itp a tego roku skocznie grali górale. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
cylinder Posted November 22, 2011 Share Posted November 22, 2011 Fajnie. Faktycznie potoczek urósł. Jak jechałem w maju to była cienka strużka i zastanawiałem się jak to wygląda jak jest dużo wody. Miasteczko urokliwe. Muszę zajrzeć w przyszłym roku. Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.