Skocz do zawartości

Grecja 2011 luźna relacja.


witus

Rekomendowane odpowiedzi

Jest gdzieś na forum opis moich wakacji zatytułowany Grecja2010. Nie udało mi się jednak go ukończyć - może lepiej pójdzie w tym roku.Miejsce to samo camping Thalatta w Kalamitsi (Grecja, środkowy palec półwyspuChalkidiki (pisownia przez H i Ch nie wiem od czego to zależy ale na różnychtablicach drogowych różnie), czyli generalnie nuda.

Dawniej tak nie robiliśmy – miejsca były różne i my jak cyganie co kilka dnistaraliśmy się być ciągle w podróży.



Może się starzejemy, a może dwuletnie dziecko sprawiło, żeszukamy wygód i pogody. Szybko podjęliśmy więc decyzję, że będzie to naszaukochana Grecja, pamiętając jak mała Hania dobrze się tam czuła, a mynaładowaliśmy akumulatory przed kolejnym rokiem ciężkiej pracy i kapryśnejpogody w kraju.



Pamiętając o horrorze z zeszłego roku kiedy o mało niepocałowaliśmy klamki na campingu Thalatta zrobiliśmy rezerwację. Mamy też tymrazem towarzystwo w osobie mojego młodszego brata i jego dziewczyny, którzy poobejrzeniu zdjęć z zeszłego roku postanowili zakupić namiot, resztę wyposażeniai ruszyć z nami, a właściwie za nami J.



16 lipca w sobotę udaje nam się ukończyć pakowanieprzyczepy. Jest tego troszkę bo przy dwójce dzieci żona stara się zabrać całą aptekę, gdyby coś kogoś zabolało. Bierzemy też zapasy jedzenia pamiętając, żegreckie kiełbaski nie do końca nam rok wcześniej smakowały. Na szczęście z ubraniami jest prosto - pamiętać trzeba wyłącznie o kąpielówkach i jednej bluzie z długim rękawem tak do granicy Węgier – dalej nie będzie potrzebna.



Wyjeżdżam za płot działki teścia i ÔÇŽ nie ma powietrza wjednej oponie przyczepy. Nowe oponki założone przed miesiącem, ale przezstrasznego partacza wulkanizatora - wiedziałem, że tak to się skończy !Powietrze całe nie zeszło, więc postanowiłem podpompować i martwić się tym wdrodze. Tylko moja pompka gdzieś przywalona zapasami w przyczepie. Na szczęście dorwałem sąsiada, który przyglądał się temu ile rzeczy trzeba zrobić zanim taka karawana wyruszy w drogę.



No nic, opona napompowana i rura w kierunku naszej ziemi obiecanej. W radio podają, że w Żywcu „Męskie granie” oj mogą być korki wkierunku przejścia w Zwardoniu. Po co ja czytam nasze forum, gdybym nie czytał nie przyszłoby mi do głowy, żeby myśleć o Zwardoniu skoro mamy trasę szybkiego ruchu do Cieszyna. A na forum ktoś ostrzegał o konieczności zakupu winiet. Olać winiety tyle razy jechałem przez Cieszyn na narty na Słowację i nigdy nikt ich od nas nie wymagał. Szybka decyzja ryzykujemy. Gładko dojeżdżamy przez Cieszyn na Słowację zachodząc w głowę gdzie ta winieta mogłaby być potrzebna. Na Słowacji pierwsza przerwa na stacji benzynowej w celu zakupu winiet na słowackie autostrady. Z przejazdu rok wcześniej pamiętam, że żadnej autostrady na Słowacji nie uświadczyłem ale automapa ostrzega, że będą płatne odcinki więc jak trzeba to trzeba. Jeszcze rzut oka na zestaw, dotykam kołpaków i jedno kołow przyczepie – GORĄCE ! Wow szybko się nasze wakacje skończyły L.. na przeglądzie rejestracyjnym wyszło, że jedno koło słabiej hamuje więc z teściem podciągałem hamulec .. tak to właśnie to koło i przezorny teść wrzucił do mojej skrzynki narzędziowej klucz gdybym kiedyś chciał regulować hamulce.Uff jest klucz i ja właśnie teraz chcę te przeklęte hamulce wyregulować bo nic nie powstrzyma mnie przed wakacjami w Grecji. Nurkuję pod przyczepę jeden obrót śrubki, za 50 km przerwa i ÔÇŽ koło zimne. Hurra teraz już gaz do granicy węgierskiej. Szaleństwa nie ma bo Słowacy grzeczni jak 50 to 50, autostrad to oni w tym kierunku nie mają wiec podziwiamy ich piękne widoczki górskie i snujemy się w kierunku granicy. Na Węgry wjeżdżamy po zmroku. Brat tankuje gaz, nie ma z tym problemów wszędzie pasują końcówki, więc jedzie tanio do samej Grecji. My się faktycznie musimy wlec, bo autko z naszymi wszystkimi zapasami na całe wakacje pokazuje spalanie 7l. Oby tak dalej.



Węgrzy mają lepsze drogi, ale kończy mi się zapał do jazdy,w końcu dzień wcześniej jeszcze ostro pracowałem i spałem krótko. Ustawiamy się gdzieś miedzy tirami na autostradzie pamiętając, żeby nie były to chłodnie (ich agregaty potrafią postawić śpiących na równe nogi). Rozkładamy dawno nierozkładane łóżko piętrowe i okazuje się, że możemy z naszej małej przyczepki wykroić 6 wygodnych miejsc do spania. Brat z dziewczyną załapali się na wygodne łóżko zamiast męczyć się w samochodowych fotelach. Budzimy się rano wypoczęci,raczymy jajeczniczką i dalej w trasę - tak po 9 jakoś było.



Rano jedzie się lepiej, szybciej, kulamy się 110 km/h i spalanie ustala się na 8.4 i tak już pozostanie do samej Grecji. Na granicy Serbskiej tracimy zgodzinkę. Brat mniej, bo stał w lepszej kolejce. Nasz urzędnik lubił skanowanie dokumentów i ślepienie w nie jakby coś można było z nich wyczytać ciekawego. Na szczęście dowody wystarczyły, bo tym razem nie mamy paszportów dla dzieci –skoro dowody tymczasowe były bezpłatne. Ruch umiarkowany na bramkach płacimy kartami żeby nie tracić zapasów Euro.



Belgrad, rok wcześniej pokonywany nocą nie był problemem. W dzień trochę w nim tracimy, bo trwają ostre roboty drogowe. Najpierw automapa mówi prosto, a droga zamknięta objazd z 7 kilometrów w prawo i za kolejne 7 znów jesteśmy na trasie. Później z 3 pasów robi się jeden wiec korek jak diabli. No nic cierpliwie się kulamy 10 km/h. Na światłach myjący szyby czy chcesz czy nie chcesz - kicha nie podoba mi się Belgrad w dzień. Na szczęście jakoś dajemy radę i w końcu wracamy na normalną autostradę.Przerwa na obiad i prysznic na stacji benzynowej – rewelacja to lepiej stawiana nogi niż kawa, a za prysznic nie trzeba płacić bo był w bezpłatnych toaletach.Małą kąpiemy w misce, żeby też trochę się schłodziła. Jedziemy do 1 w nocy i już chyba w Macedonii na jakiejś małej stacji po zatankowaniu parkujemy pod ładnymi iglakami lądując w szóstkę w naszej przyczepie. Rano jakieś śmieciowe jedzenie ze stacji w stylu rogaliki z czekoladą, kawa i dalej w drogę z ostrym postanowieniem, że jedziemy, aż nie zobaczymy Grecji i morza.



W Macedonii już kartami płacić nie można. Brata „kroją” nabramkach czasami więcej niż mnie z przyczepą. Po pierwszej bramce mówię mu, żeby nie dawał więcej niż 1E. I faktycznie działa jeśli jesteś zdecydowany nie mają problemów. Jeszcze udaje się Macedończykom „skroić” ich jakimś bandyckim kursem za tankowanie gazu. Numer jest taki, że udają, że nie działają im terminale kartowe. A kurs biorą jakiś z powietrza korzystny dla nich. Nigdzie go nie uświadczysz na piśmie. Ja się nie daję, tankuję do pełna i jak terminal nie czyta mojego Elektrona wyjmuję wypukłego Mastercarda i tylko czekam żeby powiedzieć, że mam w dupie ich awarię i za chwilę odjeżdżam jak sobie z niego nie ściągną. Moja mina skutkuje terminal działa i jedziemy dalej.



Na granicy Greckiej kolejka i upał. Na szczęście urzędnik wyłapuje turystów z Polski i innych cywilizowanych krajów i wysyła ich do„lepszej” kolejki. Jak zwykle ostatnia przerwa na pierwszym parkingu przy morzu jesteśmy na Sitchoni środkowym palcu Chalkidiki. Jest pięknie, za chwilę będzie jeszcze pięknej bo pamiętam, że ostatnie 50 km to serpentyny gęsty las i rewelacyjne widoki. Dziewczynom moim kręci się głowach, bo na koniec tej wyczerpującej podróży ma się wrażenie, że przyczepa może nas wyprzedzić. Podjazdy i zjazdy mają po 10% nie jest lekko. Generalnie na dojazd lepiej wyprać prawą stronę półwyspu jest znacznie łagodniejsza, a odległość ta sama, ja z rozpędu pojechałem jak rok temu.



Jesteśmy na czas czyli przed godziną 13 (w rezerwacji prosili o przyjazd do 14). Miejsca rewelacja, żona wpisała kilka do komórki i są takie jak sobie je zapamiętaliśmy. Spokojnie można wstawić przyczepę, przedsionek, daszek i samochód. Dwa razy większe niż w Łebie J.Ja nie zabierałem przedsionka, bo po co? Rok temu prawie mdlałem rozkładając go w upale. Pogoda w Grecji rewelacja, lepiej niż rok wcześniej. Z przyczepy widzimy plaże, od morza wieje jest bosko. No i turystów jakoś mniej – kryzys ?



Po pierwszej kąpieli w morzu zapominamy o trudach podróży.Jesteśmy w raju. Brata szybko przekonuję, żeby przerzucił się z piwa na wino i zaczynamy degustację. Na koniec jego dwutygodniowego pobytu dochodzimy do takiej wprawy, że udaje nam się dojść do 3l w jeden wieczór po takiej ilości moja żona postanawia wykąpać się w nieczynnym w nocy basenie Na szczęście brat wyjeżdża, więc wracamy do naszego 0,5 l przed snem.


Ludwik – płyn do zmywania naczyń.

To taki nasz znak rozpoznawczy, nas Polaków. Po nim możemy rozpoznać Polaka w zmywalniach naczyń. Ułatwia nawiązanie kontaktu i rozpoznanie rodaków. Koniecznie dopiszcie do niezbędnego wyposażenia przyczepy J.


Bezpieczeństwo.

Tutaj jest mega bezpiecznie. Rowery walają się na każdym kroku – czasami to wkurza bo jak chce się przejechać kamperem czy przyczepą trzeba przepchnąć je na bok. W zmywalniach są ogólno dostępne lodówki, z których nasze spore zapasy piwa i wina nie giną. Jest to chyba nie do pomyślenia w kraju, ktoś na pewno skorzystałby z wypchanych lodówek J tu nie. Czasami zapominam zamknąć samochód, a kluczyki walają się po przyczepie, która ma otwarte wszystkie okna. Parasole i leżaki zostawia się na plaży i zawsze tam stoją rano. Okna oczywiście otwarte wszystkie i zawsze. Przy przyczepach i kamperach Włochów skutery, deskorolki elektryczne, przeróżne grille cadac, wypasione zestawy satelitarne. Jakie to przyjemne nie martwić się o to gdzie leżą dokumenty czy kluczyki.


Gaz.

Skończyła się butla do grilla cadac, chcieliśmy uzupełnić/nabić.Niemożliwe, mają inny system. Pamiętajcie o gazie, ja zapomniałem i jadę naresztce z przyczepy z duszą na ramieniu.


Dzieci.

Są oczkiem w głowie. Zawsze mogą liczyć na miły uśmiech.Podoba mi się stosunek Greków do dzieci. Moja mała zawsze jest obdarowywana uśmiechami przechodniów od młodych do starych.


Papierosy.

Palą na potęgę. Palą matki, pilnujące dzieci na placu zabaw.Palą nasze sąsiadki, nakładające dzieciom posiłek. Odpalają jednego od drugiego. Palę i ja - z rok już nie paliłem ale jak trza to trza w końcu mają kryzys więc trzeba ich ratować. Papierosy są po 4E, ale jak wszyscy jarają jaramy też my J.Palą na basenie, w knajpie. Jakaś inna ta Europa - u nas palenie niemodne.


Topino On Stage.

Mieliśmy tu imprezę. Koncert rockowy na żywo. Organizowała go firma produkująca mrożoną czekoladę w kartonikach, którą lubi moja córka –do wina nie możemy jej jakoś przekonać ;). Poszliśmy na koncert, bo dawali nieźle czadu już na próbach. Córka myślała,że organizatorzy obdarują ją jej ulubioną czekoladą. Niestety jak kryzys to kryzys. Było stoisko czekolady, ale trzeba było przynieść opakowanie po wypitym napoju, a oni to zabierali, zapisali email, imię nazwisko, numer telefonu i obiecali jakąś nagrodę. Było sporo zainteresowanych, córka również. Jakie było nasze zdziwienie jak na koniec koncertu organizator wszedł na scenę i ogłosił, że zwycięzcą jest Suzanna Bogzudzin ÔÇŽ. wow to moja córka. Porwali ją na zdjęcia z plakatami topino i hostessami. Powiedzieli, że mamy iść do recepcji, a tam córka dostanie bilet na 4 weekendy w namiocie dla dwojga w przyszłym roku. Jak zobaczyli, że my mamy tak daleko i na te weekendy moja 13 letnia córka chyba nie dojedzie zamienili nagrodę na 164 E które odejmą od naszego rachunku JÔÇŽ teraz już zawsze dam córce na czekoladę, a nóż znowu coś wygra. Opiliśmy jej wygraną i uczciliśmy rewelacyjną pizzą, którą pieką na campingu. Naprawdę miodzio !


Deszcz.

Aha i padał u nas deszcz !. Wczoraj - 3h. Popłoch na polu. Grecy okrywali pawilony ogrodowe i przedsionki folią, plandekami ?! Dziwne to ale zabrakło mi słów żeby im wytłumaczyć, że pawilony i przedsionki w Polsce głównie chronią od deszczu – oni usilnie je chronili przed deszczem J Na szczęście po deszczu był piękny wieczór na plaży.



To tyle na początek. Jeszcze dwa ostatnie dni w Grecji.Resztę opiszę po powrocie i wrzucę zdjęcia, bo trochę tego mamy w aparacie.Łącznie z kreatywną fotografią po 3l wina J. Dlaczego ja to napisałem tu, w Grecji to chyba stres przed 1600 km i powrotem do pracy. Pozdrawiam !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zlituj się ... cały okrągły rok trza znowu czekać :zly:

i czemu to tak daleko :oslabiony:

 

 

czekam na dalszą relację i te winne fotki :-]

a zresztą może dotrzesz na sosinę to sobie powspominamy :pub::-]

(fety już nie mam, ale wino się gdzieś ostało ;))

 

Fajna relacja. Czuję jakbym tam był.

 

:ok:

 

dodam że też mieliśmy deszczyk, dolało tak że woda stała na polu, ulicach ...

całe 2h lało :-] i to z przerwami

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak sosina obowiazkowo, jak mi sie uda zatrzymac zestaw w strefie wolnoclowej zakupie ouzo na to spotkanie!

 

w lidlu, jest podobno taniej :palacz:

a poza tym tego się nie da pić hehe%281%29.gif

(kupiłem bączka 100ml i leży do tej pory ;))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wczoraj wieczorem goscilismy ziomali z sosnowca, przyjechali przez bulgarie i rumunie, mowili ze trasa super granic nie bylo. w 24 h tu przyjechali moze to lepszy pomysl na powrot? brata w sobote z 5h granica serbsko wegierska zatrzymala.

 

to sie da pic ale schlodzone i konicznie ze spritem!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wczoraj wieczorem goscilismy ziomali z sosnowca, przyjechali przez bulgarie i rumunie, mowili ze trasa super granic nie bylo. w 24 h tu przyjechali moze to lepszy pomysl na powrot? brata w sobote z 5h granica serbsko wegierska zatrzymala.

 

może poprawili drogi :niewiem:, bo opinie były fatalne

granice lepiej przekraczać w tyg, ja specjalnie wyjechałem już w czwartek, przejechałem ok 22 bez kolejki - kilka aut, potem nocleg na pierwszej stacji na Węgrzech i rano na baseny :)

a w sobotę koło południa do domku ... nie czułem zmęczenia po takiej trasie (mimo że bez klimy z otwartymi oknami)

 

jest opcja ominięcia granicy, ale trzeba by wiedzieć że jest kolejka na roszke

 

to sie da pic ale schlodzone i konicznie ze spritem!

a oni to piją z wodą i mnie takie nie podchodzi ... delikatnie mówiąc ;)

mieszać można z też z sokami, chyba ananas podchodzi :hmm:

 

ja tam wolałem piwo z lidla ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witus, ja wróciłem 27.07 z Sikii to jest ok.15 km przed Twoim kampingiem , potwierdzam wszystkie Twoje spostrzeżenia, faktycznie lepiej wracać zachodnią stroną pazura no i nie daj się zrobić w Macedoni na autostradzie, ja stosuje taktykę płacenia ich dinarami ok.290 w tamtą stronę, ale ta kwota jest płynna bo z powrotem to było 210 dinarów.Ale jedna rzecz mi nie pasuje, ja po trzecim pobycie w Grecji przestawiłem się na ich styl życia czyli siedzimy do 24 lub pierwszej ,a pobutka tak koło 10 :sleep: , a Ty piszesz na forum o 7 rano :niewiem:

 

Spokojnego powrotu, ( no i na granicach żeby na bierząco było :drive: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem, wróciliśmy cali i zdrowi o 18:00. Już nawet udało się z grubsza rozpakować przyczepę !

 

Podróż masakra wszystko poszło nie tak jak sobie zaplanowałem. Prowadziłem bez przerwy 32h - zrobiłem te blisko 1700 km na raz. Nie róbcie tego nigdy w życiu, ja sam tego już nie powtórzę. Nawet palec u ręki mam odparzony od trzymania kierownicy :) W moich żyłach płynie kawa, kawa mrożona z puszek, chemia red bull i wszystko co miało adrenalinę. Dzisiejszej nocy chyba też nie zasnę ;)

 

Oczywiście nie potrafiliśmy sobie odmówić jeszcze jednego dnia i wyjazd w piątek to był poroniony pomysł. Udało nam się wyjechać z campingu po 11 czasu greckiego czyli po 10 czasu polskiego. Wszystko szło bardzo dobrze do granicy Serbsko Węgierskiej. Miałem na Węgrzech być jak najwcześniej czyli koło 2 w nocy i tam już w Unii spać sobie do rana żeby rano zregenerowaniu sił pojechać dalej. Niestety prawie 4h dobijałem się do granicy przesuwając zestaw po 1-3 m trwało to ponad 3h granicę przekroczyliśmy po godzinie 7. Ja po tylu kawach i używkach nie umiałem zasnąć, mała się wyspała i nie dałą spać innym ;) więc musiałem jechać dalej.

 

Ta granica to jakiś "relikt" urągający godności ludzkiej. Przed jest chlew bo jest kolejka na prawie 2 km i niemieccy turcy rzucają wszystko pod siebie pchając mercedesy obwieszone workami z papryką, ciorające podwoziami po asfalcie przeładowane do granic wytrzymałości. Serbowie z lubością skanują ich i nasze dokumenty, Węgrzy też się do tego przykładają. Myślałem, że po ich stronie to już będzie formalność nie była. Każdemu otwierali bagażnik. Mnie zapytał skąd jadę. Jak dowiedział się, że z Grecji wpadł do mojej przyczepy i zaczął trzaskać bezczelnie szafkami w poszukiwaniu Ouzo i Metaxy. Które w ilości sztuk 3 miałem w torbie z wielkim napisem DUTY FREE. Nie wiem jakich ilości oczekiwał jeśli ta wóda w Grecji kosztuje pewnie podobnie jak w naszym Auchan. Porażka ! Na szczęście wylazł w końcu i mogliśmy jechać dalej.

 

Najważniejsze, że jesteśmy i możemy usiąść do wina i zdjęć pamiętając o tym jak serdecznie żegnali nas wczoraj graccy sąsiedzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witus, ja wróciłem 27.07 z Sikii to jest ok.15 km przed Twoim kampingiem , potwierdzam wszystkie Twoje spostrzeżenia, faktycznie lepiej wracać zachodnią stroną pazura no i nie daj się zrobić w Macedoni na autostradzie, ja stosuje taktykę płacenia ich dinarami ok.290 w tamtą stronę, ale ta kwota jest płynna bo z powrotem to było 210 dinarów.Ale jedna rzecz mi nie pasuje, ja po trzecim pobycie w Grecji przestawiłem się na ich styl życia czyli siedzimy do 24 lub pierwszej ,a pobutka tak koło 10 :sleep: , a Ty piszesz na forum o 7 rano :niewiem:

 

Spokojnego powrotu, ( no i na granicach żeby na bierząco było :drive: )

 

 

 

Sykię znam ale tą na lądzie po przeciwnej stronie szosy. Był tam bankomat, do którego jeździłem jak mi na lody i wino brakowało. I sklep z koszykami taki Dyskont. A to raptem z mojego campingu z 6km ! Fajna mieścina z tawernami, kafejką internetową itd.

 

Ta 7 rano to przez fakt, że córka w swoim tablecie miała nie zmienioną godzinę. Czasami żeby reszta mogłą pospać bywałem o 8 ;) na placu zabaw z moją dwulatką. Ona ma fajną cechę, że chodzi spać o 21 dając rodzicom poimprezować, ale budzi się wyspana między 8, a 9 :)

Edytowane przez witus (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nio mnie te z węgrzy dość konkretnie sprawdzali - szukali wódy, fajek i kij wie czego

ale ruch pewnie mniejszy, to i kolejki nie było

 

ciekawe jak teraz w sezonie jest na granicy np w czwartek :hmm:

 

metaxa i ouzo to i na słowacji mają ;)

 

ważne że jesteście :yes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ważne, że wszystko dobrze się skończyło. Za rok już kończymy z leniuchowaniem przeloty po 100 km dziennie i zwiedzanie wszystkiego po drodze. Mała polubiła "cieczki" jak nazywa wycieczki więc można wrócić do starych praktyk :) ... no ale wątek jest o gracji wiec jak wyparuje ze mnie to wszystko z coffeiną dokończę moje przemyślenia i mam nowe fajne zdjęcia ... łącznie z panoramą plaży przed wschodem słońca - muszę je tylko obrobić i opublikować żebyście mogli powspominać a Ci co nie byli może się wybiorą ... a że warto nie mam wątpliwości ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.