Łza Włóczynutka Posted February 29, 2020 Pora rozpocząć obiecaną już jakiś czas temu relację z objazdówki po centralnej części północnych Włoch - zróżnicowanej Lombardii. Tradycyjnie spróbuję opisać kilka ciekawych miejsc, kempingów gdzie można zakotwiczyć oraz odpowiem na pytanie, czy można rowerem jeździć po półce skalnej nad przepaścią i... czy da się zjechać rowerem z alpejskiego 3000-nika. Będzie też nico zabytków na nizinach. Zapraszam! Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 1, 2020 Jak mamy w zwyczaju, w piątek po pracy po spakowaniu gratów, rozpoczynamy nocną teleportację na południe. Tym razem trasa nie poszła za bardzo. Niby niedaleko, ale jakoś kilometry nie chciały się łykać. Do granicy z Włochami płynnie, potem niestety zaczęły się korki, górki i w sumie przez to dosyć sporo czasu zajął przejazd. W końcu jednak dotarliśmy na kamping w miejscowości Ossana, w potężnej alpejskiej dolinie Val di Sole. Kemping tego dnia też miał zły dzień bo klęknął system IT i obsługa nie za bardzo wiedziała jakie parcele są wolne i na jak długo. Rejestracja więc zajęła nieco dłużej niż powinna, w końcu jednak pan zaprowadził nas na parcelę nad rwącą rzeką. Parcelę z niezapomnianym widokiem na ruiny zamku. Po napompowaniu przedsionka, jakimś podwieczorku, krótkim spacerku zaczęło się robić ciemno, więc nie pozostało nic innego jak poczekać na dzień kolejny po dosyć wyczerpującej - tym razem- jeździe. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 2, 2020 Rankiem zamek wygląda nieco inaczej, niemniej i nadal interesująco. Pora na przejażdżkę rowerami i spacer po okolicy. Od razu znajduje się jakaś droga rowerowa, nie trzeba się starać, przebiega przed bramą campingu. Pojechaliśmy do sąsiedniego miesteczka. Tam znudziły mi się asfalty, pożegnałem więc na chwilę resztę ekipy i skoczyłem pod górę, nad małe alpejskie jezioro i dalej górskimi drogami od Ossany. Trasa tu: https://www.strava.com/activities/2571137206 Po południu obowiązkowy zamek oraz spacer w górki do ogrodu alpejskiego. https://www.strava.com/activities/2571137120 Jak widać pogoda była "taka se" ale jakoś przetrwaliśmy Ossana.mp4 Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 9, 2020 Kolejnego dnia odwiedziliśmy sąsiadującą Val Rabbi, zakończoną potężnymi wodospadami. Dolina jest zamknięta dla samochodów, ale z przygotowanego na ten cel, olbrzymiego parkingu co chwilkę kursuje autobus, którym dotrzeć można do dowolnego punktu doliny. Ja wybrałem jednak rower. Początkowa część, gdzie kursuje autobus wyasfaltowana, później szutrówka, póxniej już tylko ścieżka, na koniec trzeba było zostawić rower pod płotem i pójść pieszo zmoczyć się w rozbryzganej wodzie kaskad. Tymi serpentynkami trzeba było podjechać: A tu przypinamy maszynę do płota i dalej już na nóżkach. Zjeżdżając w dół, skoczyłem jeszcze na most wiszący. (niedostępny dla rowerów, ale można zostawić rower na dole i podejść kilka minut stromą ścieżką do mostu. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 9, 2020 Val Rabbi.mp4 Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 10, 2020 Cały czas jak do tej pory nocujemy na tym samym campingu. Ma on dogodne położenie, ponieważ można robić jednodniowe wypady po okolicy. Tak jest też kolejnego dnia. Pojechaliśmy w rejon Pejo. Jest tam kolejka dwuetapowa kolejka linowa, postanowiliśmy więc popodziwiać alpejskie widoczki. Podjechaliśmy autkiem na parking koło kolejki i wsiedliśmy do wagonika. Oczywiście zabrałem też rower - ale rower można było zabrać tylko na pierwszą sekcję kolejki. W miejscu przesiadkowym zaczynały się trasy rowerowe. Rower więc tam został a my wyjechaliśmy na samą górę. Góry, skały, mgły. Juniorka przynajmniej mogła zobaczyć śnieg i ulepić bałwanka. Na nizinach oststnio to nawet zimą nie jest możliwe. Po powrocie do stacji przesiadkowej i kawce, panie zostały na alpejskim placu zabaw: A ja wybrałem się na szlak Alpy wreszcie się rozpogodziły i mogłem się nacieszyć fajnymi ścieżkami i ładnymi obrazkami. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 14, 2020 Pejo.mp4 Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 20, 2020 (edited) Jak widać, pogoda zbyt nas nie rozpieszczała, ale jakieś tam okna pogodowe były, więc kiblowania na kempingu też nie było. Kolejnego ranka się zwinęliśmy i pojechaliśmy w kierunku Bergamo i Milano, które też były w planie. Na razie jednak nie zamierzeliśy do nich dojeżdżać. Najpierw zatrzymała nas przełęz Passo Tonale a na niej kolejka linowa do kotliny Presena. W kotlinie muzeo-tunele z czasów wojny, kawa i szarlotka w schronisku i mgliste, śliczne stawy. Po południu skierowaliśy koła w kolejną alpejską dolinę - Valbondione. Znaleźliśmy kemping, gdzie zostaliśmy ulokowani jakoś dziwnie między permanentnymi domkami. Starczyło jeszcze na spacer po miasteczku, w trakcie którego odkryliśmy jeszcze pełen zieleni kamperpark, nawet trochę żałowaliśmy, że nie wiedzieliśmy o nim wcześniej.\ A nasze obozowisko ty razem wyglądało tak: Edited March 20, 2020 by Łza Włóczynutka (see edit history) Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted March 20, 2020 Presena.mp4 Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted April 21, 2020 Zostaliśmy na campie, by kolejnego dnia wyruszyć na rodzinną wycieczkę, doliną do malowniczego przysiółka Maslana. Pogoda wreszcie dopisała, a ja zobaczyłem pewne niesamowitości, o których w następnym poście. Tymczasem kilka fotek z malowniczej Masalany. Maslana.mp4 Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted April 24, 2020 Wieczorem, szukając jakieś ciekawej trasy na dzień następny, wpadła mi w oko ta relacja: http://www.percorsimtbvalbrembana.it/rif-curograve---lago-barbellino---lizzola.html, a w szczególności to zdjęcie: Taką półeczką wiszącą nad przepaścią, warto było by się przejechać! Jest adrenalina, jest zabawa! Nazajutrz więc spakowałem rowerowy plecaczek, kaszczycho na łepetynę i jedziemy. Byłem przygotowany na ostry podjazd. Co prawda docelowe jezioro leży tylko 1915 m.n.p.m, ale z mapy wynikało, że trzeba podjeachać w pionie ponad 1000 metrów, bo camping leży niżej niż 900 metrów. Górski klasyk: im wyżej, tym gorsza droga, jazda coraz trudniejsza technicznie, ale coraz ładniejsze widoki. Nad dachami ostatnich domów chmurzą się góry. Kilka kilometrów dalej, po drugiej stronie doliny mruczy potężny wodospad. musi mieć kilkaset m wysokości, ale z tej perspektywy wygląda jak maleńka stróżka. chińsko-japoński konglomerat carbonu i aluminium grzecznie pokonuje wszystkie trudności, ścieżka robi się eksponowana. Nie jest już bezpiecznie. Jest kilkaset metrów w dół. z każdą chwilą metrów w dół jest coraz więcej. Adrenliny też. Aż w końcu ukazała mi się końcówka poręczówki. Poręczówki umieszczonej dla pieszych, by mogli czuć się bezpieczniej przy przeprawie półką skalną, którą dzień wcześniej widziałęm tylko na zdjęciach. Pierwszy raz żałuję, ze nie mam kamerki sportowej, którą można by uwiecznić taki przejazd. Pamiątkowa fotka, filmik z aparatu i jazda na półkę. Tu już nie ma żartów. mały pośłizg może kosztować długim, krajobrazowym lotem. I po kilku minutach wyjechałem nad śliczne Lago del Barbellino I tu niestety przygoda się zakończyła: miałem zamiar jechać do kolejnego jeziora, położonego nieco wyżej, jednak strasznie się rozdeszczyło Parę godzin spędziłem w schronisku przy herbacie, czekając aż przejdzie, jednak nie za bardzo chciało przejść i w końcu musiałem wracać w deszczu, bo już mało czasu zostało do zmroku. Mapka trasy: https://www.strava.com/activities/2585065794 i na koniec pamiątkowy filmik: Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted April 26, 2020 Kolejnego dnia opuścilismy na kilka dni Alpy, ponieważ w planie były też bardzo stare i bardzo klimatyczne miasta. Podjechaliśmy do Bergamo. Miasto to, oprócz koronawirusa, ma piękną zabytkową starówkę i nie ma campingu. Ale ma camper park, z którego skorzystaliśmy. CamperParking jest ogrodzony, strzeżony, ma pełny węzeł sanitarny i restauracjo-bar. Pizerii nie ma, ale w barze mają jakieś układy z jakąś niedaleką pizzą, która przyjeżdża po kilku minutach skuterkiem. Sąsiaduje z linią tramwajową, którą można dotrzeć do starego miasta. Zostawiliśmy autko, wskoczyliśmy w tramwaj i Dzień i wieczór poświęciliśmy na zwiedzanie. Taka ciekawostka: po beatyfikacji zmarłych się wykopuje i czaszeczki eksponuje w gablotce w kościele Reszta kości pewnie porozsyłana po całym świecie. Mimo to, święte czachy szczerzą zeby w skostniałym uśmiechu. "Każdy święty chodzi uśmiechnięty" Miasteczko idealne na dzień - lub dwa. Popularne na tzw. łekendowe city-break'i. Jeśli ludność całkowicie nie wymrze na COVID-19, to polecam. Quote Share this post Link to post Share on other sites
lbuster Posted April 27, 2020 Piękna relacja - super widoczki i wodospady Szacunek dla Twojej kondycji i odwagi na rowerze Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted May 5, 2020 Dzięki @lbuster. Jeśli chodzi o kondycję, to niestety już tylko resztki z tego co miałem 25 lat temu. Ale włosy siwieją i teraz nadrabiam sprzętem.. za następne ileś tam lat trzeba będzie się przesiąść na elektryka Jazda w górach nie wymaga jakieś super kondycji, tylko odpowiedniego roweru. Tyle samo kondycji wymaga pokonanie asfaltami 100km na trekingu co kilkunastu-dwudziestu paru km w górach - bo właśnie takie trasy są w górach - bardzo krótkie a treściwe. Po jakimś czasie organizm się jakoś do tego przyzwyczaja - mi teraz jest bardzo trudno przejechać asfaltem 50km. Padam ze zmęczenia. ale kilkanaście km w górach po kamulcach, skałach, błocie - spoko. A jeśli chodzi o odwagę - cóż granica między odwagą a głupotą jest ponoć cienka Dobra, wracamy do Bergamo. Nazajutrz opuściliśmy Bergamo i polecieliśmy do Milano. Na dojeździe do campingu napotkałem jakąś straszliwą rzecz: Jedziemy całkiem zatłoczonym zjazdem z obwodnicy z mniej więcej przepisową 50-tką na liczniku. Przed nami tłum aut, za nami tłum aut a tu nagle wyskoczył jakaś tablica - potworek z nawałem nieczytelnych informacji. Oczywiście zatrzymać się nie sposób, skręcić gdzieś też nie... Więc cały ten znak widziałem może kilka sekund: teraz popatrzcie 4 sekundy i na poniższe zdjęcie i zakryjcie je uwaga: nie oszukiwać! tylko 4 sekundy!!! : (przewijaj dalej) (przewijaj dalej) (przewijaj dalej) (przewijaj dalej) I co? Zapamiętaliście coś? Jedziemy? zawracamy? Płacimy mandat 1000€? No dobra, pojechaliśmy. (potem wieczór wróciłem tam na rowerze, żeby sfocić znak. Do dziś nie wiem, czy mogłem tam wjechać czy nie. może ktoś kumaty rozkmini OCB. Za to camping okazał się potężny, zacieniony i niezbyt zatłoczony. Obok przystanek autobusów do stacji metra, z której co chwila odjeżdża kolejka do samego centrum. Wysiadamy z pociągu, wychodzimy z podziemi na światło dzienne a tam wita nas taki widok: To najważniejsza chyba atrakcja Milano, ale rzeczywiście zadziwia. Z bliska widać każdy detal. Warto tam zajrzeć na dach, po którym wiedzie jedna z tras zwiedzania. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Łza Włóczynutka Posted December 14, 2020 Jeszcze kilka fotek z Milano i zaraz jedziemy w Alpy.. Quote Share this post Link to post Share on other sites