Wegrzyn Posted October 18, 2019 Nasza przygoda z karawaningiem zaczęła się od I Zlotu Polskiego Caravaningu w Niemczech. Był to moment decydujący ponieważ przyczepę kupiliśmy tak jakby na próbę. Chcieliśmy sprawdzić, czy taka forma spędzania wolnego czasu będzie nam w ogóle odpowiadać. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Mocno do tego przyczynili się ludzie poznani na zlocie i ich opowiadania. W ten sposób od maja zaczęły się plany wakacyjne. Pomysłów jak zwykle 100, ale w końcu padło na Włochy i jezioro Garda. Przygotowania przebiegały całkiem rożnie, czasem wszystko szło po nasze myśli, a czasem wręcz przeciwnie. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Tomii Posted October 18, 2019 A to ten Zlot nie był w Siechnicach koło Wrocławia? Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 18, 2019 (edited) Zlot byl w Niemczech w maju. Wybaczcie brak polskich znakow, ale nie mam polskiej klawiatury. Opis wycieczki poprawialem poprzez edycje tekstu i moga byc jakies drobne bledy. Dzień I Wyjazd zaplanowaliśmy na piątek po południu. W tymże dniu byłem w pracy, ale tylko cieleśnie. W głowie mnóstwo myśli i taki pozytywny stres, jak to będzie, czy damy radę no i czego zapomnimy zabrać Przypomniał mi się nasz pierwszy wyjazd wakacyjny motocyklem. Dziewicze doznania :D. Start był późnym popołudniem. Zaplanowałem, że jadę ile dam radę, a później gdzieś spać na kilka godzin. Edited October 18, 2019 by Wegrzyn (see edit history) Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 19, 2019 Dzień II Po noclegu na Autohofie nasze dzieci podziwiały dość dyskusyjny wakacyjny widok. Musieliśmy dojechać tylko na kemping Schwimmbad – Camping w Hall in Tirol, więc na spokojnie po śniadaniu ruszyliśmy w dalsza drogę. Podroż, która miała trwać raptem 4 godziny znacznie się przedłużyła i wyszło 7 godzin przez niekończące się korki. Na miejscu czekała rodzina, więc tylko się ustawiliśmy i poszliśmy na obiado-kolację. Nie widzieliśmy się kilka lat, więc było co opowiadać. Wieczorem powrót do naszego domku na kolach. Na kolejny dzień w planach było zwiedzanie Hall. Dzień III Pobudka jak to przy małych dzieciach nastąpiła zbyt wcześnie. Po śniadaniu umówieni byliśmy na spacer i zwiedzanie. Ciekawe było, stworzone dla osób z problemami oddechowymi oraz w celu ochłodzenia, miejsce wypełnione gałązkami polewanymi wodą. Wewnątrz był zupełnie inny klimat. Stare miasto urzekło nas ciekawą zabudową i bardzo klimatycznym kościołem. Na rynku w centrum zjedliśmy pyszne lody. W wielu miejscach są fontanny małe i duże, z których można bezpośrednio pić wodę. W drodze powrotnej musiałem sfotografować pole kapusty na tle gór Znajdowało się raptem 5 minut pieszo od centrum. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 19, 2019 Dzień IV Ruszyliśmy w kierunku miejsca docelowego, czyli kempingu Village San Francesco w Desenzano del Garda. Do przejechania 280 km, więc około południa powinniśmy być na miejscu. Winiety kupowałem online i działało to bardzo dobrze, bo nie musieliśmy stać na bramkach. Warto pamiętać, ze trzeba zaznaczyć zakup na firmę i wtedy można dosłownie kilka minut przed wyruszeniem w podroż kupić wszystkie potrzebne winiety. Przejazd przełęczą Brenna obfitował w piękne widoki. Bardzo duży ruch pojazdów ciężarowych trochę opóźniał przejazd, ale jakoś nam się nie spieszyło. Spokojnym tempem jechaliśmy i podziwialiśmy miejscowości położone w górach, zamki i warownie umiejscowione bardzo wysoko i w ogóle cały krajobraz. Im bliżej kempingu byliśmy, tym bardziej rosła temperatura. Na miejsce dotarliśmy bez większych opóźnień. Rejestracja przebiegła ekspresowo. Po około godzinie byliśmy rozstawieni i wykończeni gorącem. Dzień V i VI Dwa kolejne dni trwała aklimatyzacja. Temperatura dochodząca do 39 stopni dała nam tak w kość, że zacząłem się zastanawiać, nad skróceniem pobytu. Cały ten czas spędzaliśmy na basenie, nad jeziorem i tam gdzie był cień. Brak klimy w przyczepie też dawał się mocno we znaki. W nocy wentylatory cały czas chodziły plus Truma vent a i tak ciężko było spać. To był ten czas, kiedy zaczęliśmy tęsknić za naszym zimnym klimatem i pochmurnym niebem. Tylko dzieci były w pełni zadowolone. Bartek biegał po basenie, a Zuzia robiła chlapu chlapu Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 20, 2019 Dzień VII Wraca życie. Mimo wysokiej temperatury, spaliśmy całkiem dobrze. Nasze organizmy się już przestawiły. Jako, że nie lubię siedzieć w miejscu, to na rozgrzewkę planuje objazd jeziora dookoła w tempie spacerowym. Było to między innymi spowodowane klimą w aucie Od południowej strony jedziemy w kierunku zachodnim. Droga wije się wzdłuż jeziora raz po raz odsłaniając coraz ciekawsze widoki. Im bliżej północnej części tym więcej wykutych w skale tuneli. W którejś miejscowości kurier wyjeżdżający z bocznej uliczki gubi paczkę. Trąbie, ale zero reakcji, pojechał dalej, a na środku drogi została sporych rozmiarów paczka. Szybko ją zebrałem i postanowiłem go dogonić. Dostawca się zorientował na następnym skrzyżowaniu, a że nie było możliwości zawrócić to biegiem wrócił po paczkę. Jechałem i trąbiłem, a ten przebiegł obok mnie i dopiero jak paczkę pokazałem to wrócił. Ten włoski temperament Dojechaliśmy do północnej części i po przerwie obiadowej ruszyliśmy w dalsza drogę. W północno-wschodniej części zobaczyliśmy cala masę ludzi na deskach windsurfingowych. Jest tam zakaz poruszania się łodziami ze silnikami spalinowymi i windsurferzy maja prawdziwy raj. W ogóle północna część jeziora Garda o wiele bardziej mi się podobała. Ta kompozycja gór i kryształowej wody naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Jedynym minusem był skalisty brzeg. Następny przystanek był we wschodniej części i tam zrobiliśmy kilka zdjęć. Od tego dnia pobyt we Włoszech bardzo nam się zaczął podobać Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 23, 2019 Dzień VIII Przy śniadaniu oznajmiłem, że dzisiaj najpierw jedziemy coś zobaczyć, a potem wracamy na kemping i idziemy na basen. Temperatura była już całkiem znośna i w południe miało być maksymalnie 35 stopni. Celem naszej wycieczki było Sanktuarium Bella dell Corona. Niesamowity majstersztyk budowlany. Drogę można pokonać pieszo na dwa sposoby. Dłuższa droga jest drogą krzyżową, ze stacjami po kolei, natomiast krótsza, to droga po schodach. Na dół zeszliśmy drogą dłuższą, ale do góry po schodach. Dzieci dały rade i my tez W miejscu, z którego robiłem zdjęcia widać, jak sanktuarium wtulone jest w skałę. Niestety było zamknięte, więc nie mam żadnych zdjęć z wnętrza. Po powrocie obiecany basen, następnie kolacja. W nocy kiedy dzieci już zasnęły zrobiłem kilka zdjęć. Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 24, 2019 Jesli ktos to w ogole czyta, to moze mi podpowiedziec jak wstawiac zdjecia i tekst naprzemiennie. Umiem tylko wstawic zdjecia pod tekstem. Quote Share this post Link to post Share on other sites
filipert Posted October 24, 2019 Czyta Wstawiasz zdjęcie i dodajesz odpowiedź a potem piszesz tekst i dodajesz odpowiedź Twoje odpowiedzi zostają połączone i masz tekst pod zdjęciem Możesz tak w kółko Oczywiście musisz zmieścić się w jakimś (?) czasie i nikt nie może dodać miedzy Twoimi odpowiedziami postu Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 24, 2019 Tak to dziala 😉 Nigdy bym na to nie wpadl. Dzieki wielkie 😊 Quote Share this post Link to post Share on other sites
OnionSkin Posted October 24, 2019 Wchodzisz do edytora i w pierwszym etapie wstawiasz/dodajesz grafiki Coś tam piszesz, robisz Enterem odstęp tekst>grafika i PRZECIĄGASZ myszką fotkę Ponownie Enterem robisz odstęp i dalszy tekst piszesz, robisz odstęp i ponownie PRZECIĄGASZ obrazek Enter i znów piszesz Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 24, 2019 Dzisiaj wieczorem sprawdze. Dzieki Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 24, 2019 (edited) Dzień IX Wenecja... Miejsce, które budzi mieszane uczucia u wielu osób, które tam były. Słyszeliśmy opinie bardzo pozytywne jak i negatywne o tym miejscu. Postanowiliśmy sami się przekonać jak tam jest. Dojazd to nuda, dużo ograniczeń i od czasu do czasu jakiś szalony Włoch dla rozrywki. Na bramkach była jakaś awaria i auta ciężarowe oraz autobusy po kilka razy podjeżdżały i cofały, żeby mogły w końcu przejechać. Przed południem byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy na parking i udaliśmy się od razu do tramwai wodnych. Jako, ze nie mieliśmy konkretnego planu na zwiedzanie, to kupiliśmy bilety całodniowe. Jak się później okazało była to dobra decyzja. Tramwajem wodnym popłynęliśmy najpierw na Plac Świętego Marka. Na miejscu, rozpętała się burza i niestety musieliśmy się schować. Kiedy tylko minęła do Pałacu Dożów ustawiła się kolejka na jakąś godzinę czekania, więc trzeba było z dziećmi odpuścić. Chodziliśmy, zwiedzaliśmy i jakoś tak nie czuliśmy ogromnego zachwytu. Było po prostu fajnie. Dopiero oddalając się dalej od głównych atrakcji można poczuć klimat Wenecji. Wąskie uliczki, do których dociera mało światła, ludzie siedzący gdzie tylko jest miejsce i popijający wino, ewentualnie kawę. To było ciekawe doznanie. Wsiedliśmy na tramwai i popłynęliśmy w drogę powrotna. Po drodze jeszcze dwa razy wysiadaliśmy na przystankach i po prostu zwiedzaliśmy Późnym popołudniem trzeba było wracać. Zuzia zasnęła mi na rekach i musiałem ja godzinę nosić. Podczas powrotu na kemping rozmawialiśmy o Wenecji i jednogłośnie stwierdziliśmy, ze było fajnie, ale raz w życiu raczej wystarczy Edited October 24, 2019 by Wegrzyn (see edit history) Quote Share this post Link to post Share on other sites
Wegrzyn Posted October 27, 2019 Dzień X W pełni zaaklimatyzowani zjedliśmy szybkie śniadanie, potem kawa i wyjazd do Werony. Ominęliśmy autostradę i pojechaliśmy bocznymi drogami. Winnice ciągnące się kilometrami i mijane miejscowości wprawiły nas w fajny nastrój. Po dotarciu na miejsce i zaparkowaniu zakupiliśmy mapę z atrakcjami w mieście. Do wyboru było kilka języków. Parking był blisko Piazza Bra i tam zaczęliśmy zwiedzanie. Pierwszy był rzymski amfiteatr wybudowany w I w.n.e. Mieliśmy pecha, bo w tym czasie miała się odbyć opera i nie można było wejść do środka. Za to przed restauracjami mogliśmy posłuchać śpiewaczki operowej, która w ten sposób reklamowała wieczorną operę. Po obejściu dookoła udaliśmy się średniowiecznego zamku Castelvecchio i mostu Scaligero. Warto wejść na most, ponieważ oferuje niesamowite widoki. Następnie ruszyliśmy w kierunku domu Julii. Po drodze mijaliśmy przeróżne budynki Werony, zielone balkony z pięknymi kwiatami i spokojnie toczące się życie. Dotarliśmy na Piazza Erbe. Malowniczy zakątek miasta, bez ruchu samochodowego. Sa tu piękne pałace, ozdobione freskami domy Mazzanti. Z wieży Lamberti można zobaczyć całe miasto. My z dziećmi odpuściliśmy jednak wspinanie się tak wysoko po schodach. W domu Julii (który tak naprawdę domem Julii nie jest ) weszliśmy tylko na plac, żeby zobaczyć balkon. Ludzie przyklejają niezliczone ilości listów miłosnych na ścianach. Wróciliśmy na Piazza Bra i zjedliśmy smaczną pizze za całkiem normalna cenę. Na szczecie w tym mieście nie odbiło im z cenami tak jak w Wenecji. Dla nas Werona to przepiękne miasto, do którego warto wrócić. Powrót na kemping i czas na basen. Wieczorem po uśpieniu dzieci lampka lokalnego wina i spać, bo na kolejny dzień tez coś zaplanowałem Quote Share this post Link to post Share on other sites
Pawel1o Posted October 27, 2019 Fajna relacja. Pisz, bo to kierunek mój na przyszłe wakacje Quote Share this post Link to post Share on other sites