Skocz do zawartości

Wypadek na Węgrzech - prośba o pomoc


Wojtek N

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

chciałbym opisać pewne zdarzenie, które mi się przytrafiło – nie mam już pomysłów z kim się skonsultować, gdzie szukać pomocy, więc może Wy mi coś podpowiecie...

W piątek, 19.07.2019r. około godziny 15:00, mieliśmy wypadek. Wracaliśmy z wyjazdu wakacyjnego na Węgry, do miejscowości Cserkeszőlo (pasażerowie: ja z żoną i córki: blisko 5-letnia i blisko 3-letnia) i przejechaliśmy kilkanaście km (drogą 442 w stronę Szolnok), kiedy nasza starsza córka zaczęła źle się czuć. Włączyłem kierunkowskaz w prawo i zacząłem powoli zwalniać, żeby zjechać na pobocze, kiery nagle dostałem strzał w lewy tylny róg przyczepy kempingowej. Uderzenie spowodowało uszkodzenie skorupy i złamanie dyszla, uszkodzenia wnętrza przyczepy, ale też uszkodzenie haka i tylnego zderzaka samochodu, którym jechaliśmy.

Żona zadzwoniła pod 112 i powiedziała że nie ma rannych, ale będąc w szoku nie umiała powiedzieć dyspozytorowi gdzie jesteśmy, więc przekazała słuchawkę Węgrowi – sprawcy wypadku – niestety nie wiemy, co on mówił.

Policjanci przyjechali po około 30-40 minutach i od początku zajęli się spisywaniem raportu. Jako, że nie mogliśmy się w żaden sposób porozumieć (żaden z policjantów nie potrafił nawiązać rozmowy w języku angielskim, ani niemieckim), zadzwoniliśmy pod numer alarmowy Ambasady RP na Węgrzech i przez cały późniejszy okres korzystaliśmy z pomocy pracownicy Ambasady. Pani dowiedziała się od funkcjonariuszy, że Węgier przyznaje się do winy.

W czasie, gdy czekaliśmy na przyjazd policji, żona próbowała obudzić młodszą córkę (zasnęła zaraz za Cserkeszőlo i zarówno w czasie, jak też długo po wypadku się nie ocknęła). Funkcjonariuszowi również się to nie udało, więc zadzwonił po pogotowie. Córka obudziła się dopiero w karetce i zadecydowano i przetransportowaniu Jej helikopterem do szpitala.

Po ich (żony i córki) odlocie zaczął się cyrk...

Przez prawie 3 godziny czekaliśmy na przyjazd technika i w tym czasie nie działo się nic. Dzień był upalny, zdarzenie miało miejsce na ruchliwej ulicy, a starsza córka dzielnie czekała ze mną, co raz zalewając się łzami – była przerażona tym co się dzieje, co będzie z jej młodszą siostrą i najnormalniej w świecie głodna (planowaliśmy zatrzymać się gdzieś na obiad).

Przyjechał technik, który dokonał bardzo skrupulatnej oceny stanu technicznego naszego zestawu (sfotografował i spisał cały nasz zestaw, każdą oponę, wszystko co się tylko dało). Samochodu sprawcy albo nie fotografował wcale, albo zrobił to tak pobieżnie, że nie zdążyłem zauważyć. Co ciekawe, żaden z policjantów nie dokonał oceny trzeźwości kierowców, a niektórzy spośród przybywających na miejsce wypadku funkcjonariuszy witali się ze sprawcą, podając mu dłoń. Kiedy natomiast poprosiłem o kontakt z kimś, kto rozmawia chociażby po angielsku (tłumacz nie został wezwany, znajomość języków tamtejszej policji jest baardzo słaba, no i ileż można zajmować czas pracownicy Ambasady - byli też pewnie inni, którzy chcieli skorzystać z Jej pomocy), to zadzwonili do Pana, który dwukrotnie spytał mnie czy chcę się przyznać do winy. Gdy odpowiedziałem, że "Nie", powiedział: "To czego Pan ode mnie chce?"....

Ostatecznie, policjanci wezwali lawetę, żeby ściągnęła przyczepę i kazali mi podpisać jakiś dokument, którego oczywiście nie rozumiałem. Za radą ww Pani z Konsulatu podpisałem się, zaznaczając że brałem udział w wizji lokalnej oraz nie przyznaję się do winy. Oryginału/Kopii dokumentu nie dostałem, udało mi się tylko zrobić zdjęcie.

Dopiero po 21:00 mogliśmy wyruszyć z miejsca wypadki i pod eskortą policji pojechaliśmy do szpitala w Szolnok, w którym hospitalizowana była młodsza córka.

Następnego dnia Mała została wypisana, bo lekarze na szczęście nie widzieli niczego niepokojącego w jej zdrowiu. Pojechaliśmy więc na posterunek policji w miejscowości Kunszentmárton (Funkcjonariusze obecni na miejscu wypadku poinformowali, że dochodzenie będzie prowadzone przez ten właśnie komisariat) i poprosiliśmy o wydanie dokumentu, informującego o zdarzeniu. Baliśmy się, że w razie kontroli na Węgrzech, Słowacji albo nawet w Polsce będziemy mieli problemy – bo samochód ma ślady kolizji. Otrzymaliśmy pismo, w którym jest napisane: kiedy, gdzie, jakie samochody brały udział w wypadku drogowym. Na pytanie kiedy będzie coś wiadomo, usłyszeliśmy że postępowanie wyjaśniające jest w toku..

 

Od dnia wypadku minęły ponad 2 tygodnie, a my nie wiemy nic – przed domem stoi uszkodzona przyczepa, samochodem nie można się poruszać, żona nawet nie miała szansy przedstawić swojej wersji wydarzeń, a informacje ode mnie zebrano pobieżnie, jakby nie wnosiły nic do sprawy. Kwestia odpowiedzialności z pozoru jest prosta – kierowca, który jechał z tyłu nie zachował odpowiedniego odstępu i wina leży po jego stronie (policjanci z Polski, z którymi rozmawialiśmy są tego samego zniania). Skąd więc potrzeba wyjaśniania okoliczności wypadku? Boimy się, że rozpatrzą to zdarzenie w niekorzystny dla nas sposób, a my zostaniemy obciążenia winą za spowodowanie koizji. Pytaliśmy w Komisariacie Policji w naszym mieście, w Komendzie Wojewódzkiej Policji – oni niestety niczego nie mogą się dowiedzieć, Konsul Generalny Węgier w Polsce (siedz.w Krakowie) – półtora tygodnia temu wysłaliśmy email z opisem zdarzenia i nadal czekamy na kontakt, Ambasada Polski na Węgrzech – wysłaliśmy email z opisem wydarzenia i nadal czekamy na kontakt. Brakuje nam już pomysłów, co możemy zrobić...

Zdecydowaliśmy się zamieścić post tutaj, bo może ktoś z Was był w podobnej sytuacji lub się z nią spotkał. Może wiecie co powinniśmy zrobić...

P.S. Wytrwałym gratuluję dotarcia do końca posta, a komentującym dziękuję za pomoc. :)

Edytowane przez Wojtek N (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 36
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Miałem kolizję na Węgrzech gdzie sprawca wjechał mi delikatnie w tył przyczepy. Też na miejscu była policja, też ani nie ani be w jakimkolwiek języku. Spisaliśmy oświadczenie, gdzie sprawca przyznał się do winy. Ja miałem swoja kopię. Trzeźwości też nikt nie sprawdzał i sprawca nie dostał mandatu. Ręce policjant też każdemu podawał,więc to u nich jest normą.

A teraz najgorsze. Na odszkodowanie czekałem prawie rok. W międzyczasie za swoje naprawiłem przyczepę i sprzedałem :-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wojtek N napisał:

Konsul Generalny Węgier w Polsce (siedz.w Krakowie) – półtora tygodnia temu wysłaliśmy email z opisem zdarzenia i nadal czekamy na kontakt, Ambasada Polski na Węgrzech – wysłaliśmy email z opisem wydarzenia i nadal czekamy na kontakt. Brakuje na

Dzwoń i pisz kolejne meble!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Współczuję tego doświadczenia szczególnie dzieciom. Ech, tyle tu na forum w tym roku przykrych niespodzianek wakacyjnych... 

Czy robiłeś zdjęcia sytuacji, samochodu sprawcy? 

Kevin ma rację - pisz ponownie, dzwoń. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poproś ambasadę lub konsulat o kontakt do miejscowego prawnika, któremu udzielisz pełnomocnictwa. Sam niewiele zrobisz. Moje doświadczenia z egzekwowaniem należności za granicą nie są pozytywne. Też uparłem się, że skoro wina sprawcy jest oczywista to odszkodowanie należy się bezdyskusyjnie. Sprawa trafiła do sądu hiszpańskiego, sprawca przyprowadził opłaconych świadków - decyzja była zaskakująca i przykra. Występowałem przed sądem z pomocą tłumacza i protokół szkodowy nie został przeze mnie podpisanym gdyż niczego nie rozumiałem. To ogólna zasada prawna, jeżeli czegoś nie rozumiesz - nie podpisuj. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdopodobnie byłoby łatwiej gdyby nie wstępne problemy zdrowotne córki - osobiście chyba bym padł na zawał jakby tak działo się z moją rodziną.  U nich pewnie tak samo jak u nas, jeżeli jest informacja o osobach poszkodowanych trzeba przeprowadzić poważniejsze dochodzenie.  Gdybym to ja znalazł się w Twojej sytuacji pisałbym już do nich pismo tłumaczone na Węgierski z zapytaniem jak wygląda sprawa. Bez tego będziesz czekał na ich pismo miesiącami.

Wydaje mi się, że lepiej będzie pisać do konsulatu Polskiego na Węgrzech, są na miejscu coś ustalą - tutaj albo telefon albo pismo - na pismo dostaniesz w końcu odpowiedź.

Jeżeli dysponujesz środkami - naprawiaj samochód, oczywiście na rachunek - nie czekaj pół roku na decyzję.

miałeś jakiś assistance podróżny czy do auta ? z ciekawości - nie piszesz nic, a chyba dało się skorzystać chociaż z tłumacza (fakt, że angielskiego).

Fajnie, że jesteście w domu i wszyscy zdrowi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. spróbuj wyguglać jakiegoś prawnika, który specjalizuje się w takich sprawach, koniecznie z elementem węgierskim;

2. koniecznie pisz pisma z tłumaczeniem oczywiście. Na policję, która prowadzi sprawę, jak nie będzie reakcji to na policję  wyższego stopnia i konsulat/ambasada.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skontaktuj się z Polskim Biurem Ubezpieczycieli Komunikacyjnych pbuk.pl

Oni są z ustawy powołani do tego typu spraw. Od nich też się dowiesz wszystkiego co i jak robić. Mi pomogli

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem kolizję w Czechach, kierowca wpakował mi się w tył auta. To co Czeska policja ze mną próbowała zrobić to się w pale nie mieści pomimo ewidentnej winy Czecha, próbowali na siłę mi wmówić, że w korku na autostradzie powinienem z niej zjechać wtedy nie doszło by do kolizji. Po około godzinie kłótni i obdzwonieniu wszystkiego co się dało i pokazaniu policjantom, że w aucie mam kamerę, która wszystko zarejestrowała, odpuścili ale narobili tyle błędów w papierach, że ubezpieczalnia sprawcy odmawiała wypłaty odszkodowania.  Dodatkowo dostałem mandat za niemanie kamizelki ( wiem konwencja ale w ambasadzie potwierdzili, że mam racje ale zasugerowali przyjęcie mandatu lub odmowę i sąd). 

W twoim przypadku nie dostałeś mandatu, nie masz postawionych zarzutów za to masz protokół z przyznaniem się sprawcy do winy. Zgłoś szkodę do swojego ubezpieczyciela ( ja tak likwidowałem swoją) oni Cię pokierują co i jak. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok temu tez miałem przygody na Węgrzech ale na szczęście kolizja. Gdy my robiliśmy zakupy Pani wjechała nam delikatnie w tył uszkadzając zderzak. Pani uciekła z miejsca zdarzenia ale na szczęście był monitoring i miła Pani kasjerka nam pomogła bo znała trochę angielski. Policja (3 funkcjonariuszy) pięknym rosyjskim nam odpowiedział, że angielskiego nie znają "a po rusku to z nami gadać nie będą". Znaleziono Panią co nam w tył wjechała. Więc przyjechała, przyznała się do winy. Spisano dokumenty, trzeźwości nie sprawdzono. I tyle. Rozjechaliśmy się...

Po powrocie do kraju, mając dane sprawcy kolizji oraz zdjęcia jej dokumentów, wysłałem zgłoszenie o kolizji do Compensy (gdyż oni są pełnomocnikami firmy Węgierskiej w Polsce). I po miesiącu odpisano mi, że nie wypłaca odszkodowania, gdyż "pojazd sprawcy węgierskiego nie był w ruchu (miał wyłączony silnik).

Oddałem sprawę do firmy ściągającej odszkodowania... od 2 miesięcy sprawa jest w sadzie i czekamy na rozprawę.

Na szczęście jesteśmy w UE wiec takie sprawy możemy załatwiać na naszym kraju.

Ja Ci radzę: Zgłoś wypadek do firmy ubezpieczeniowej sprawcy (oczywiście polskiego przedstawiciela). Potem nawet jak Ci wypłacą kasę to oddaj sprawę dla dobrej firmy i niech wezmą 15% ale załatwią Ci dobre odszkodowanie. Tym bardziej, że u Ciebie był wypadek a nie kolizja i jest uszczerbek na zdrowiu i to małoletniego.

Powodzenia.

PS. Ja nie wierzę, ze cokolwiek dostanę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich zdarzeń drogowych nie życzę nikomu. Przechodziłem męki ale , po kilku miesiącach i zajęciu konta ubezpieczyciela litewskiego w Wiedniu dostałem odszkodowanie ze wszystkimi możliwymi kosztami a koszty dodatkowe szły w kilkanaście tysięcy €. Próbowano mnie na wszystkie sposoby orżnąć ale nie odpuszczaliśmy z prawnikami i co chwilę wiadomość o odsetkach i kosztach dodatkowych. Akurat ja miałem gotowy wyrok sądu w Niemczech.

Kiedy otrzymałem kasę na konto to kancelaria prawna nie zwolniła konta ubezpieczyciela w Austrii tylko domagała się kolejnych  kosztów tytułem zajęcia przez OGV

Ponadto odbyło się rozpoznanie sprawy przed sądem w Wilnie który wydał ch....wie skąd i na jakiej podstawie werdykt o zawyżonych kosztach szkody przedłożonej przez kancelarię prawną z Niemiec bo oni opierali się na swoich litewskich wyliczeniach. Mimo, że sam. ciężarowy skasował mi prawie nową przyczepę i auto w taki sposób, ze część nadwoziowa przyczepy została rozerwana całkowicie od podłogi to te gnidy z litewskiego ubezpieczyciela w swoim protokole chciały to naprawiać. Wcześniej mnie nie informowano ani mojej kancelarii tylko wysłali na adres gotowy wyrok który się uprawomocnił. To motywowało nasza kancelarie do działań bez uprzejmości.

Życzę szczęścia i wytrwałości ale to nie są łatwe sprawy. Wydaje mi się , ze samemu będzie tobie ciężko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Unia Europejska działa na maksa. Wiwat. Tak piękna i moja ulubiona organizacja nie potrafi sobie poradzić z takim minim problemem?

przecież to trauma z przyczepa jeździć po świecie....tfu po UE. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.