Skocz do zawartości

Karawaning - czy rzeczywiście taki wspaniały?


kjpkjp

Rekomendowane odpowiedzi

Przeczytałem cały watek jeszcze raz i wydaje mi się, że każdy z nas ( użytkowników przyczep kempingowych ) ma inne/różne spojrzenie na pewne tematy i sytuacje. 

Zrozumialem też, że Ibuster wyraził tylko swój punkt widzenia tzn. problemy z jakimi się boryka i co jest dla niego niekomfortowe. Nie zmienia to faktu, że te wszystkie minusy nie przysłoniły mu plusów i chyba o to w tym chodzi. Nadal uprawia szeroko pojęty karawaning.

Na podsumowanie napiszę tak: moje dzieciaki bardzo lubią oglądać vlog Kiki Świat. Ja po zobaczeniu paru odcinków byłem dosyć mocno poirytowany ignorancją jaką wykazuje nagrywający w niektórych sprawach. Ale znów na spokojnie przemyślałem temat i stwierdziłem: skoro jemu odpowiada i cała ich rodzina jest zadowolona to OK! NIc mi do tego. Ja po prostu zrobiłbym pewne rzeczy inaczej co nie znaczy, że lepiej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, BUMERANG napisał:

Nikt z Was nie jeździł pociągiem z namiotem na wakacje?

Jeździłem, jeżdżę i będę jeździł. Dla mnie problem z namiotem to brak zimnego pifa oraz brak możliwości zrobienia dwójeczki. Poza tym, prawie same zalety. Niestety, ale moja rodzinka już nie toleruje tak spartańskich warunków.

Spałem także kilka nocy pod chmurką, więc nie taki diabeł straszny. Problemem była rosa rano :(

2 godziny temu, BUMERANG napisał:

Boisz się wyprzedzać? To po czorta wyprzedzasz. Jedź za tym Tirem - będzie bezpiecznie

Nie wyobrażam sobie jazdy za granicę drogami dwupasmowymi bez wyprzedzania TIRów. Według mnie lepiej jechać trochę szybciej, niż jechać wolniej i być wyprzedzanym przez TIRy. A one wiadomo, że jeżdżą z różną prędkością i według mnie musisz być od nich albo szybszy albo wolniejszy - innej opcji nie ma.

Czy się boję, nie wiem. Chyba trochę tak. Czy to złe?

I żeby nie było, wyprzedziłem już setki jak nie tysiące TIRów, jednak zawsze jestem w najwyższej gotowości. Oczywiście nigdy nic się nie stało.

2 godziny temu, jacek00 napisał:

karawaning jest nieprzewidywalny.

Oj taaaaak :ok:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, kalapan napisał:

To mi się podoba - masz u mnie wieeeeeelki  +  Bumerang ? 

Tak sobie czytam to co napisaliście i dochodzę do wniosku, że ludziom się naprawdę w :pupa: poprzewracało. Ok - jestem tutaj pewnie jednym z najstarszych zgredów na tym forum, dlatego tak dla karawaningu jaki i wielu innych spraw mam trochę inne podejście jak wielu z Was. Takie życie i jego prawa...

Nie będę tu pisał o tym jak to wraz z rodzicami w latach 60 wyjeżdżaliśmy podbijać świat starą Warszawą M20  z namiotem w bagażniku, bo byłoby to trochę nie na temat.W tych czasach na jakąkolwiek budkę mało kto mógł sobie pozwolić, o ile w ogóle jakieś  się w Polsce kręciły. Dzieciakiem byłem, więc mało z tego pamiętam,  dlatego szkoda czasu na pierdoły. Ale w 1979 roku wraz  z małżonką oraz dwójką dzieci ( 1 rok i 3 lata) wybraliśmy się w pierwszą podróż wspaniałym holownikiem Fiat 126p oraz tabbertem polskich szos N126 :) . Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale jednak załoga  w ilości 6 osób robiła już wrażenie  :)  Do załogi dołączyli  mój kumpel oraz moja siostra. Jak wiadomo król ówczesnych szos jakim był nasz holownik nie był w stanie nas wszystkich pomieścić, więc kumpel wylądował na balkonie , chudy był - więc w razie kontroli  szybko  wskakiwał do szafy.Jak on tam się mieścił do dziś nie mogę  tego pojąć. Czytam więc te Wasze teksty o kłopotach z wyprzedzaniem na drogach - ciekawe czy możecie sobie wyobrazić co ja mogłem na drodze wyprzedzić i w ogóle z jaką prędkością mogłem się poruszać ? No cóż - ten aspekt lepiej pominąć, bo do dziś tylko śmiać mi się z tego chce. Ale jechaliśmy, a właściwie poruszaliśmy się jakoś do przodu. Na trzeci dzień "podróży" dotarliśmy z Malborka  do Powidza (coś koło 250 km), a teraz ludziska piszą o przelotach 500 - 900 km dziennie - i jeszcze źle,  mając wręcz luksusowe auta, bo wszystko co się obecnie porusza po naszych drogach jest wręcz luksusem w porównaniu do naszego  dawnego "mocarza". Dojechaliśmy nad jezioro - ustawiliśmy zapiekankę, rozbiliśmy dwa namioty i dawaj plażować :)  W N-ce żadnego  światła (bo skąd prąd) - świeczki na stoliczkach, żadnej lodówki, nawet kuchenki odpalić się nie dało, bo skąd było wziąć butlę z gazem? Komary cięły jak wściekłe - bo przecież szprejów jako takich wtedy nie było.Gotowaliśmy na dwóch pojedynczych kuchenkach denaturatowych i było cacy. W wiejskich sklepikach można było kupić salceson, szpachlówkę, serek topiony i czasami ser żółty, jak ludziska nie zdążyli wykupić :)  Sranko - hmmmm  dobrze , że była wykopana latryna, gorzej z papierem, bo wisiała tylko gazeta. Prysznic - no tak był - konewka ocynkowana i woda z jeziora, raczej zimna. 

Więcej nie będę pisał , bo to i tak bezsens. Ktoś zapyta czy byliśmy zadowoleni z takich wakacji ? Nie widziałem ani jednego dnia czyjejś skrzywionej miny - wszyscy mieli banana na gębie od rana do wieczora, bo byliśmy na wakacjach i nikt i nic nie mogło nam popsuć nastroju.

Jedno wiem - nie zamieniłbym nawet jednego dnia  tamtego "karawaningu" na obecny hotel 5 gwiazdkowy z basenami , saunami i szarańczą.... Dzięki Bogu zdania nie zmieniłem do dziś, mimo różnych nazwijmy to "zdarzeń " na kempingach.

 

@kalapanJa miałem podobnie, może parę dekad później ale podobnie. Z rodzicami na samym początku lat 90 jeździliśmy maluchem pod namiot, zaraz po tym rodzice kupili nke i wtedy puściliśmy się ,,w świat,,. Jako mały łepek co miałem może z 4-5 lat dymaliśmy do hiszpanii, było cudownie. To jechanie ponad tydzień czasu w jedną stronę. Jak jechaliśmy przez alpy to starym transportem którym wdrapywaliśmy się na jedynce. Jak pare lat temu pojechałem na ten kamp co wtedy byłem to aż się zdziwiłem że na takim klepisku byliśmy, trochę placu a kible to dziura w ziemi. Teraz każdy by się puknął w głowę, ale wtedy? Zachwyceni że mieliśmy pewną pogodę bo to południe. Z całego dzieciństwa najbardziej pamiętam i najlepiej wspominam te wakacje, wyjazdy i gniecenie się w aucie kilka dni. Mam podobne zdanie jak Ty :ok:  

Edytowane przez jacekzoo (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Jarod napisał:

z przyczepą około 900PLN, gdybym jechał osobówką to 520PLN

Czyli u Ciebie wychodzi nawet ponad 1,5 raza więcej.

 

1 godzinę temu, koober napisał:

karawaningowcy udowadniają sobie wzajemnie jak bezsensowny jest karawaning

Nie :nono: 

My tylko rozmawiamy o "cechach" karawaningu.

1 godzinę temu, Lucek26 napisał:

Problemem jest zawsze zabranie wszystkiego za dużo

Oooooo, kolejna cecha karawaningu. Ile osób ważyło na wadze łazienkowej wszystkie swoje graty? Na początku nawet mnie to śmieszyło :hehe:, teraz już nie :wacko:

 

33 minuty temu, bw81 napisał:

wyraził tylko swój punkt widzenia tzn. problemy z jakimi się boryka i co jest dla niego niekomfortowe.

Bardziej chciałem przedstawić, z jakimi potencjalnymi problemami mogą się borykać potencjalni nowi forumowicze. Większość jest wzięte z autopsji lub z tego forum.

37 minut temu, bw81 napisał:

Nie zmienia to faktu, że te wszystkie minusy nie przysłoniły mu plusów i chyba o to w tym chodzi. Nadal uprawia szeroko pojęty karawaning.

:ok:

Ale bądź cicho, bo jeszcze to ktoś zobaczy :ph34r:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, lbuster napisał:

Oooooo, kolejna cecha karawaningu. Ile osób ważyło na wadze łazienkowej wszystkie swoje graty? Na początku nawet mnie to śmieszyło :hehe:, teraz już nie :wacko:

 

Jak dojdziesz z przyczepą do granic jej możliwości to zaczynasz ważyć wszystko co się nawinie. Ja mam już dwie wagi w garażu :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, kalapan napisał:

 Dojechaliśmy nad jezioro - ustawiliśmy zapiekankę, rozbiliśmy dwa namioty i dawaj plażować :)  W N-ce żadnego  światła (bo skąd prąd) - świeczki na stoliczkach, żadnej lodówki, nawet kuchenki odpalić się nie dało, bo skąd było wziąć butlę z gazem? Komary cięły jak wściekłe - bo przecież szprejów jako takich wtedy nie było.Gotowaliśmy na dwóch pojedynczych kuchenkach denaturatowych i było cacy. W wiejskich sklepikach można było kupić salceson, szpachlówkę, serek topiony i czasami ser żółty, jak ludziska nie zdążyli wykupić :)  Sranko - hmmmm  dobrze , że była wykopana latryna, gorzej z papierem, bo wisiała tylko gazeta. Prysznic - no tak był - konewka ocynkowana i woda z jeziora, raczej zimna. 

Więcej nie będę pisał , bo to i tak bezsens. Ktoś zapyta czy byliśmy zadowoleni z takich wakacji ? Nie widziałem ani jednego dnia czyjejś skrzywionej miny - wszyscy mieli banana na gębie od rana do wieczora, bo byliśmy na wakacjach i nikt i nic nie mogło nam popsuć nastroju.

 

I to jest to. W wiek nastoletni wkroczyłem w namioty, na dziko nad jeziorem, latarka, świeczka, lampa podłączana pod aku, woda pitna przywożona w bańkach z hydrantu we wsi, na komary wit. B complex, a na "dwójeczkę" szło się w towarzystwie saperki na skraj młodniaka, a podręczny magazynek, spiżarka i lodówka mieściły się w poczciwej n-250, i tak przez miesiąc. Dosłownie, kąpielówki, koszulka, ewentualnie sweter szorty i coś od deszczu, plus dres, i to wystarczało.  Nikt nie narzekał, stała ekipa jeździła co roku, mimo że średnia wieku była porażająca, a ja  praktycznie najmłodszy, z różnicą pokolenia.

Kempingówka, z kibelkiem, solarem, oświetleniem ledowym, lodówką, ogrzewaniem w razie potrzeby, TV itd. itp. to luksus, ale i tak znajdą się malkontenci (robactwo, kurz itp.). 

Ale tak jak Ty - lepszych wakacji sobie nie wyobrażam, kilka lat temu z żoną i synem wyciągnęliśmy stary namiot rodziców, i urządziliśmy sobie biwak w tamtym starym stylu, i git było. I wtedy padł pomysł "przyczepa".

 

Edytowane przez czyś (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, czyś napisał:

Kempingówka, z kibelkiem, solarem, oświetleniem ledowym, lodówką, ogrzewaniem w razie potrzeby, TV itd. itp. to luksus, ale i tak znajdą się malkontenci (robactwo, kurz itp.). 

Ale tok jak Ty - lepszych wakacji sobie nie wyobrażam, kilka lat temu wyciągnęliśmy stary namiot, git było. 

Ludzie byli inni, wszystko ich cieszyło. Teraz się nie docenia tego co radosne i fajne, tylko szuka się dziury w całym. W/g mnie to każde jedno nowe pokolenie powinno w swoim życiu przeżyć 1 rok w "dawnych" czasach, kiedy nic nie było, a potem by mogli wrócić do normalnego teraźniejszego życia. Wtedy ludzie by byli inni, bardziej przyjaźni sobie, wyrozumiali, ale przede wszystkim dużo więcej rzeczy by ich cieszyło - bo teraz to im się po prostu należy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, kalapan napisał:

Ludzie byli inni, wszystko ich cieszyło. Teraz się nie docenia tego co radosne i fajne, tylko szuka się dziury w całym. W/g mnie to każde jedno nowe pokolenie powinno w swoim życiu przeżyć 1 rok w "dawnych" czasach, kiedy nic nie było, a potem by mogli wrócić do normalnego teraźniejszego życia. Wtedy ludzie by byli inni, bardziej przyjaźni sobie, wyrozumiali, ale przede wszystkim dużo więcej rzeczy by ich cieszyło - bo teraz to im się po prostu należy.

Teraz wszystko musi być na aplikację w telefonie, czytałem gdzieś że nawet szczoteczki do zębów ???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zadałem sobie trudu przeczytania całego wątku, ale ja mam jeszcze jeden argument na plus, który jest dla większości normalnych (czyli tych innych, co nie karawaningują) zapewne minusem.

Ja na ten przykład jak się wykładam na leżaku, to już po ok. 5, no góra 10 minutach kombinuję, co by tu zrobić. Siedząc w hotelu mam wybór albo przenieść się znad basenu nad morze, albo wykupić kolejną wycieczkę dodatkową. A tu zawsze coś się znajdzie - jak nie śniadanie/obiad/kolacja/kawka/drinki to ogarnąć przedsionek, pozamiatać piasek, pomyć naczynia, uzupełnić wodę, pójść do sklepu na zakupy... Dzięki temu kolejne 10 minut na leżaku jest cenne.

Każdy normalny powie: "Nie po to jadę na wczasy, żeby stać przy garach, zamiatać, myć naczynia, etc...". A ja powiem: "Nie po to jadę na wczasy, żeby przekładać tyłek z leżaka na materac i odwrotnie".

Mówimy dużo o porównaniu kosztów. Owszem - tanie olinklusiw lastminet może być tańsze od drogiego, wypasionego kempingu. Ale jak się chce coś na takim olinklusiw ze sobą zrobić, poza tym przekładaniem tyłka, to koszty takich dodatkowych atrakcji mogą podrożyć pobyt dwukrotnie. A na wypasionych kempingach masz przeróżne atrakcje, a ze sobą samochód do dyspozycji w każdej chwili na zwiedzanie okolicy.

Chodzi mi o to, że normalnym czasem ciężko zrozumieć, że można chcieć na wczasach robić te wszystkie rzeczy, do których nas karawaning zmusza, ale nam z kolei ciężko zrozumieć, dlaczego można chcieć leżeć cały dzień i nic nie robić. Choć w sumie to drugie można też uskuteczniać i w karawaningu, jak ktoś nastawia się na jedzenie wyłącznie restauracyjne. Oczywiście poza tym czarnym i białym kolorem są też szarości. Jak ktoś mi mówi właśnie: "Nie po to jadę na wczasy żeby...", to mówię, że nikt nie każe zabierać z domu jedzenia na cały pobyt i przygotowywać codziennie 3 posiłki i stać przy garach. Niektórzy jeżdżą z niemal pustą lodówką (w sensie wolną od jedzenia, bo bez picia to se ne da;-) Ten argument czasem trafia do sceptyków. Tylko że wtedy koszty wyjazdu karawaningowego rosną zastraszająco i często gęsto przerastają olinkluziw...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jednak autorowi wątku "kjpkjp" (ciekawa ksywa) polecam sprzedać przyczepę po jej wyremontowaniu. Bo jeżeli nie masz tego szalonego pędu w głowie, marzenia o jeździe i rozstawieniu przyczepy to na bank Ci się nie spodoba. Karawaning jest tylko dla tych co mają to coś. 

Inaczej, jak pisze Zulos, wszystko na ostatnią minutę za darmo drinki do 22.00 :D to twój cel. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, kalapan napisał:

Jak dojdziesz z przyczepą do granic jej możliwości to zaczynasz ważyć wszystko co się nawinie.

Ja mam inny patent. Przed zimą wywalam wszystko z cepki co nie przykręcone do stanu fabryki. Po kilku latach "bez inwentaryzacji" naprawdę można się zdziwić co wozimy i ile tego może się zmieścić ? 

I tu pojawia się kolejny problem karawaningu. Gdzie te nieszczęsne klamory trzymać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Zulos napisał:

Chodzi mi o to, że normalnym czasem ciężko zrozumieć, że można chcieć na wczasach robić te wszystkie rzeczy, do których nas karawaning zmusza, ale nam z kolei ciężko zrozumieć, dlaczego można chcieć leżeć cały dzień i nic nie robić. Choć w sumie to drugie można też uskuteczniać i w karawaningu, jak ktoś nastawia się na jedzenie wyłącznie restauracyjne. Oczywiście poza tym czarnym i białym kolorem są też szarości. Jak ktoś mi mówi właśnie: "Nie po to jadę na wczasy żeby...", to mówię, że nikt nie każe zabierać z domu jedzenia na cały pobyt i przygotowywać codziennie 3 posiłki i stać przy garach. Niektórzy jeżdżą z niemal pustą lodówką (w sensie wolną od jedzenia, bo bez picia to se ne da;-) Ten argument czasem trafia do sceptyków. Tylko że wtedy koszty wyjazdu karawaningowego rosną zastraszająco i często gęsto przerastają olinkluziw...

dla mnie to są wszystko uogólnienia, są ludzie co jeżdżą na kempingi i siedzą tam przez 2-3tyg, nawet na węgierskich termalach gdzie poza kałużą z ciepłą śmierdzącą wodą nie ma nic

albo na wypasionym kempingu w Cro czy IT, zajmują miejscówkę i pierwszej linii, przedsionek obsadzają kwiatkami, tv sat, woda podpięta i ... miesiąc leci

z drugiej strony są ludzie co jeżdżą do hoteli i co 1-2 noce są w innym miejscu, teraz czytam opis jak ktoś przeskoczył w weekend majowy pół Hiszpanii i kanary

więc nie ma co uogólniać, dziś w dobie internetu, bookingów, tanich lotów i dostępności EU, to naprawdę można intensywnie zwiedzać również bez przyczepy 

my jeździmy zimą do hoteli i jest to mega wygodne i wcale nie trzeba siedzieć cały dzień w hotelu, bo auto jest na miejscu i można codziennie coś zobaczyć,

a wieczorem zmęczony po całym dniu włóczęgi idziesz na kolację (bufet), a potem sauna/basen :)

nawet na ALL w Egipcie co dzień jakiś wypad z hotelu był, a to wycieczka fakultatywna, a to spacer na suk, albo autobusem miejskim do miasteczka obok 

ale byli tacy co siedzieli 2tyg na basenie i nie wiem czy nawet plaże widzieli 

 

Co jest zaletą karawaningu - to że nic nas nie trzyma, np w zeszłym tygodniu jeszcze we wtorek w południe nie wiedziałem gdzie i czy wyjadę,

a o 20 budka była spakowana i ruszyliśmy na południe w środę rano :)

wiem gdzie śpię - w swojej pościeli, że jak przejadę 500km to dobrze, ale jak zrobię tylko 200 to tez OK, nikt mnie nie będzie gonił bo mam rezerwację

dlatego dla mnie zaprzeczeniem sa półroczne rezerwacje na IT czy CRO kempingach, a pomału i u nas 

Jeździć lubię, mimo że rocznie 50kkm się wykręci, to z przyczepą jest luz, nikt nie goni, nie trzeba się spieszyć ... zupełnie inna jazda

Wakacje, jeszcze nie mam planów może wypasiony kamp w IT, może tani spartański kamp w Drage i nauka ?‍♂️, a może objazdówka po Albanii ... 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację co do uogólnień - rzeczywiście są tacy, co jeżdżą po hotelach i cały dzień aktywnie spędzają, no i w drugą stronę ci, co na jednym kempie koczują miesiąc nic nie robiąc, ale to są te szarości o których ja też pisałem.

To co złe, to niestety to, że zawężają się opcje takiego spontanicznego kempingowania w tych najbardziej popularnych destynacjach wakacyjnych, bo coraz trudniej znaleźć wolne miejsce w sezonie w takiej CRO czy IT na przyzwoitym kempingu, co zmusza do planowania, rezerwacji i tego, czego właśnie niektórzy nie lubią...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Zulos napisał:

To co złe, to niestety to, że zawężają się opcje takiego spontanicznego kempingowania w tych najbardziej popularnych destynacjach wakacyjnych, bo coraz trudniej znaleźć wolne miejsce w sezonie w takiej CRO czy IT na przyzwoitym kempingu, co zmusza do planowania, rezerwacji i tego, czego właśnie niektórzy nie lubią...

ano

niestety to dla mnie dzisiaj największa wada, popularność zabija karawaning :( 

nie staniesz na dziko bo już miejsc coraz mniej, nie wjedziesz na wypatrzony czy ulubiony kemping bo miejsca brak 

i jak tu pisać o wolności karawaningu ? ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda. My zaczynaliśmy w 2012 roku i na prawdę mniej się pojazdów widywało na trasie w Pl. Teraz co chwilę przyczepa lub kamper, a o kempingach nawet nie wspominam. Bierze się co jest a nie szuka cienia czy ładnego widoku...

Dodatkowo tak z 1/3 karawaningowcow ma wielkie problemy z zachowaniem a 2/3 z kulturą na kempingu. To akurat jest przykry temat...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.