Skocz do zawartości

Karawaning - czy rzeczywiście taki wspaniały?


kjpkjp

Rekomendowane odpowiedzi

Ibuster, ja się podpisuję wszystkimi kończynami. 

Najchętniej bym to cholerstwo w ogóle sprzedał i dał sobie spokój. Cała otoczka na moich barach, od zgarniania śniegu zimą, konserwacje, mycie, naprawy, korbotronik po przyjeździe, rozkładanie przedsiona, obsługę tego całego badziewia zwanego "wyposażeniem dodatkowym" umilającym/uprzyjemniającym życie. Wleczesz się jak ślimak ze skorupą, skorupa delikatna jak wydmuszka, ciągły stres że chwila nieuwagi i masz za sobą co najwyżej kupę patyków na rozpałkę (o ile jeszcze są suche). 

Kicham taką rozrywkę, kiedy po spakowaniu wszystkiego pot ci płynie po d...., za parę godzin to samo w drugą stronę, rozkładanie, i zawsze masz świadomość, że powrót to dokładnie to samo, tylko w odwrotnej kolejności, i jeszcze nerwy już od pierwszego dnia, czy czasem nie będzie padać, bo jak tak, to po powrocie w domu tydzień suszenia. Babranie się w g..., sprawdzanie gazu czy styknie, czy wymienić, czy starczy prądu z solara bo trzeci dzień leje, to już tylko niewinny dodatek, o trzymaniu przedsionka w czasie wichury nie wspominając. 

No, to po stronie plusów jest to coś innego, niż tylko hotel-plaża-hotel, i wymyślane na siłę spacery to tu, to ówdzie, byle dotrwać do końca pobytu i nie zwariować z nudów, a i coś z pierwotnych wypraw - jak się przygotujesz, tak będzie, co jednak nie jest żadną regułą....

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, lbuster napisał:

wyprzedzanie a budą???? No tutaj to jest dopiero jazda bez trzymanki. Pomijając niektórych forumowiczów,  którzy mają potwory a nie auta, to wyprzedzanie na dwupasmowych drogach szybkiego ruchu jest ograniczone do wyprzedzania TIRów i jest to dla mnie bardzo nieprzyjemny manewr, na drogach jednopasmowych to najpierw trzeba znaleźć długą prostą długości pasa startowego dla Boeingów, potem trzeba wyciągnąć lornetkę by się upewnić, czy na końcu tego pasa nie jedzie jakiś Hołowczyc i w końcu można zacząć się bawić w wyścig ślimaków :wacko:

 - jazda w górach, ha, tutaj możesz z zamkniętymi oczami powiedzieć, gdzie się zaczyna górka, jaki procent nachylenia jest w każdym momencie drogi pod górkę. Jak już się wdrapiesz, to to nawet nie jest połowa jazdy, bo zjazd dostarcza dużo większych emocji. Przyhamowujesz, by się za bardzo nie rozpędzić, jak widzisz jakiś prześwit w lasku to znowu przyhamowujesz, bo wiaterek może Ciebie popieścić z boczku, widzisz zakręt, to znowu przyhamowujesz, bo nie chcesz tego robić na zakręcie z górki. A no i musisz pamiętać, że jak Twoje auto hamuje silnikiem to Twoja cepka czym hamuje? 

Sebastian, nie napisze tego złośliwie, ale ściskałeś zestaw żeby zmieścić się w 3,5T, holujesz dużą budę z obniżonym dmc małym autem a teraz marudzisz że wyprzedzanie tira to wielkie ajwaj a jazda przez góry to już w ogóle kolejka górska. Ja to tak widzę....

Edytowane przez jacekzoo (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ciągnę małą przyczepkę mocnym busem, 110 km/h na tempomacie i pali mi tyle samo z budą w trasie, co sam bus w mieście (zresztą w trasie bym jechał szybciej samym busem, to tez by tyle samo schlał). Z wyprzedzaniem tirów zero problemu, w górach też. Mam AKSa i buda nawet nie drgnie na boki, jak by nie wiało. A w razie czego to jest zapas mocy, przy tej prędkości to dopiero piąty bieg wrzucam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Podpisuje się pod tym co napisał kolega jacekzoo . Jazda z budą zależy od tego co i czym holujemy. U mnie buda DMC 1300, holownik DMC 2490, także nie zauważyłem żeby był jakiś problem. Oczywiście bez przesady z prędkością ale da się jechać i wyprzedzać bezstresowo. A cały ten Viatoll to promil w całych kosztach karawaningu.

Edytowane przez Przemysław (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 
Podpisuje się pod tym co napisał kolega jacekzoo . Jazda z budą zależy od tego co i czym holujemy. U mnie buda DMC 1300, holownik DMC 2490, także nie zauważyłem żeby był jakiś problem. Oczywiście bez przesady z prędkością ale da się jechać i wyprzedzać bezstresowo. A cały ten Viatoll to promil w całych kosztach karawaningu.
U mnie też wyprzedzanie tira nie stanowi problemu, nawet pod górę. Ale moja buda zapakowana na maxa waży około 1250 kg, natomiast auto około 2 ton jak nie więcej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, jacek00 napisał:
11 minut temu, Przemysław napisał:
 
Podpisuje się pod tym co napisał kolega jacekzoo . Jazda z budą zależy od tego co i czym holujemy. U mnie buda DMC 1300, holownik DMC 2490, także nie zauważyłem żeby był jakiś problem. Oczywiście bez przesady z prędkością ale da się jechać i wyprzedzać bezstresowo. A cały ten Viatoll to promil w całych kosztach karawaningu.

U mnie też wyprzedzanie tira nie stanowi problemu, nawet pod górę. Ale moja buda zapakowana na maxa waży około 1250 kg, natomiast auto około 2 ton jak nie więcej

I u mnie przy ok 2100+ 1700 wyprzedzanie to nie problem, wręcz trzeba pilnować się prędkości. Jednak zawsze miło by było mieć zapas mocy na drodze lokalnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem (napiszę) tak. 

Kupiłem cepkę przy sprzeciwie żony. Sprzeciw zniknął. Są za to kajaki dmuchane (nasze), inne rozrywki dla dzieci, które są w niebo wzięte. Noce: Spanie to jest niesamowita rzecz. Wszyscy śpią jak zabici, dzieci i my. Budzimy się zwykle o 9.30. Poranki są boskie.

 

 

Przyczepa to też "mała organizacja" życia młodych (dzieci) na kempingu. Poznawanie świata i do tego umiejętność znalezienia się w nowym otoczeniu wiele razy. Trza myśleć i umieć szukać znajomości według wieku. Tego nie ma w hotelach czy w kwaterach. 

Tak potwierdzam pot leje się kiedy się "rozstawia" i pakuje. Nie ma nic lepszego...gdyż wcześniej na kwaterach ja zawsze wnosiłem walizy moich dziewczyn (żona plus 2 córki) na 3 piętro bez windy (zwykle). Pot lał się dłużej, no i pokój zawsze mniejszy niż cepka, a do tego przedsionek to już odpadają kwatery. No i płacenie, portfel chudł dziennie. Doba za czwórkę...plus że zwykle nie ma kuchni na kwaterach... to obiady w nadmorskich wypoczynkowych restauracjach. Znam przypadki kupowania tylko dziecięcych dań przez całą rodzinkę, ze względu na koszta. Tragedia. 

Uważam, że karawaning to super sprawa. 

Tak dojazd jest dłuższy niż prognozuje google, ale przynajmniej bezpieczniej. 

 

59589164_365292564335151_4314153675120443392_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@czyś, dzięki za wsparcie, fajnie napisane :ok: Dopisałeś parę istotnych rzeczy :dzieki:

@jacekzoo, jeszcze razem nie :drink:, ale myślę, że przez forum się trochę poznaliśmy i na pewno się nie obrażę za Twoje wypowiedzi :D

Co do zestawu, to myślę, że co najmniej 50% forumowiczów posiada podobne zestawy jak ja, a osoby, które chcą spróbować tego rodzaju wypoczynku w 90% będą miały podobne zestawy.

W tym co zacytowałeś chodziło mi o to, że moim holownikiem solo się bardzo fajnie jeździ, dynamicznie, max prędkość też niczego sobie. Natomiast po podpięciu budy ten holownik staje się trochę szybszy od malucha. I jest on całkiem dobry jako holownik, bo jest niski, zwarty, dość ciężki jak na swoje wymiary oraz ma bardzo krótki zwis tylni. To sprawia, że przy MR 1800-1900 całkiem dobrze holuje cepkę MR 1500. Ale to nie ten temat, nie ta dyskusja.

@niebieski, @Przemysław, @jacek00, @maarec, Wy macie lepszy stosunek mas, jednak Wy jesteście "w elicie" dobrych zestawów - tak mi się wydaje. Ludzie w większości wykorzystują samochody nie tylko do karawaningu, lecz także do codziennych zadań i muszą to jakoś połączyć. Jednak nawet Waszymi holownikami jadąc szybciej ode mnie o powiedzmy 20-30 km/h, będziecie mieć podobne objawy.

Dlatego podsumowując temat mas, nieważne jaki holownik (oprócz potworów), sam będzie jeździł dużo lepiej i bezpieczniej niż z cepką i tą wadę chciałem przekazać potencjalnym nowym forumowiczom.

Godzinę temu, Kevin napisał:

ale przynajmniej bezpieczniej

Ze wszystkim poprzednim powiedzmy że się zgadzam, ale to jest co najmniej dyskusyjne.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje auto było kupowane z myślą o codziennym poruszaniu się plus targaniu przyczepy. Też chciałem się zmieścić w 3.5t tylko u mnie o tyle łatwiej, że ciągnę obecnie tylko 1300 kg. Dlatego mogłem kupić cięższe auto. Ale silnik mam raczej tak jak większość ludzi. Nic specjalnego :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kevin napisał:

Kupiłem cepkę przy sprzeciwie żony. Sprzeciw zniknął. Są za to kajaki dmuchane (nasze), inne rozrywki dla dzieci, które są w niebo wzięte. 

Pamiętasz "Dzieci z Bullerbyn"? Nasz syn po wakacjach właśnie w cepie, nawet po stacjonarnym pobycie ma wspomnienia w takim klimacie, jak opisy w tej książeczce. Np. kajakiem pływał z nami na wyspę na zalewie, na wyspie ma kumpla, z którym się bawią cały dzień rozrabiając na łódkach (żeglarze, stacjonują latem na tej wyspie). Rodzice kumpli z klasy uważają, że chłopak ma chyba nazbyt bujną wyobraźnię, bo żeby coś takiego zmyślić, a my z żoną w śmiech. Nie chce jechać nad morze, na kwatery/do pensjonatu/ośrodka itp., bo tam tłum ludzi, zgiełk, i nikt go nigdzie samego nie puści, a tu kumple, rowery, ryby, grzyby, kajak, czasem ognisko... Młody bierze ze sobą psicę i ruszają z kolegami, cała okolica ich, jak my w dzieciństwie. 

 

Edytowane przez czyś (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewątpliwa wada karawaningu jest przemieszczanie się. Moim zestawem staram sie nie przekraczać ok 90 kmh -na tempomacie ustawiam 92-94. Owszem jak ktoś ma ciężko holownik może sobie pozwolić na więcej. Najlepiej mieć dużo czasu na wyjazd by się nie spieszyć i musieć jechać po kilkanaście godzin na dobe, ale jak masz czas na wyjazd ok 2 tygodnie i chcesz pojechać gdzieś dalej w europie to niestety wymaga to pewnych wyrzeczeń. Inny aspekt tak długich wyjazdów, na plus, to wszelkie przerwy sa przyjemniejsze, bo łatwiej zjeść obiad a tym bardziej łatwiej w komfortowych warunkach zrobić sobie drzemkę mając cepke ze sobą niż jak się jedzie samym holownikiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, jacek00 napisał:

u mnie o tyle łatwiej, że ciągnę obecnie tylko 1300 kg. Dlatego mogłem kupić cięższe auto. Ale silnik mam raczej tak jak większość ludzi.

Ale to właśnie różnica mas robi zestaw bezpieczniejszym. Przy słabszym silniku trzeba co najwyżej zredukować dodatkowy bieg niżej pod górkę a wyprzedzanie trochę dłużej trwa.

No to kolejna wada karawaningu:

- jadąc z cepką prawdopodobieństwo awarii zestawu zwiększa się około dwukrotnie. Nie dosyć, że cepka może odmówić posłuszeństwa to także holownik dostaje bardziej w kość. Np. w automacie może nie wyrabiać chłodzenie, w manualu łatwo spalić sprzęgło ruszając pod górkę. 

4 minuty temu, mirmar napisał:

łatwiej w komfortowych warunkach zrobić sobie drzemkę mając cepke ze sobą niż jak się jedzie samym holownikiem.

Oczywiście jest to zaletą karawaningu ale jednocześnie jest wadą, bo zwiększa ryzyko trafienia na niezbyt przyjaznych towarzyszy podczas snu :( Ja jakoś nigdy na przelotowych noclegach nie czuję się komfortowo, choć jeszcze nigdy nic przykrego mi się nie przytrafiło :sleep:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam, czytam...początkowo myślałem, że to sarkazmy...a teraz zastanawiam po co Ci malkontenci się tak katują i kupują przyczepy?

Nie lepiej ALL INC. do Egiptu za 1600 zł od osoby i po problemie? Nie trzeba holować, wyprzedzać, pocić się przy rozkładaniu i składaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, lbuster napisał:

- wyjazdy weekendowe i wolność, hmmm, większość jeździ wokół komina, bo wypad kilkaset kilometrów nie wchodzi w rachubę (ja nie lubię się rozbijać po ciemku). Jak masz kwaterę, to w nosie masz, czy na miejsce dojedziesz o 18:00 czy o 24:00

Mam to szczęście, że "wokół komina" czyli powiedzmy w promieniu 100 km od domu mam sporo atrakcyjnych turystycznie miejsc (Kaszuby, Bory Tucholskie,  Mazury, Morze Bałtyckie, kilka mniejszych i większych miast i miasteczek). Jest co oglądać. Jeździmy do 2013 roku dość intensywnie i naprawdę boję się, że nigdy nie uda mi się zobaczyć wszystkiego w "około komina". Tym bardziej, że nie zawsze są to wyjazdy poznawcze, bo czasem poprostu zwykłe lenistwo nad jeziorem czy w lesie.

13 godzin temu, lbuster napisał:

- szybki wyjazd z przyczepą? Nieeeee. Musisz na to poświęcić co najmniej 15-30 minut, by odkręcić podpory, podpiąć cepkę pod auto, założyć lusterka, sprawdzić, czy wszystko w cepce jest zabezpieczone, sprawdzić światła. Ja z reguły się spieszę i wsiadając do samochodu jestem mokry (szczególnie w upały). He he - potem to samo na miejscu

Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem szybki. Dla mnie szybki to jest właśnie te pół godziny. Przestałem się spieszyć tam gdzie nie trzeba, bo szkoda życia i nerwów i tak naprawdę nie ma znaczenie czy będę się szykował do wyjazdu 15 czy 30 minut.

Mam ten komfort, że przyczepę stoi pod domem więc gdy planuję wyjazd w piątek po pracy to na spokojnie pakują sobie "graty" w czwartek wieczorem. Jak też już wspomniałem sprowadza się to do spakowanie ciuchów i prowiantu. Reszta jest w przyczepie zawsze. Poza tym każdy ma swoją rolę. Ja jestem odpowiedzialny za część techniczną czyli przygotowanie auta i przyczepy, spięcie, lusterka, żona pakuje "graty", dzieci pakują swoje "graty" i psa. Po dojechaniu na miejsce jest podobnie. Ja ustawiam przyczepę, rozkładam daszek (nie używam przedsionka, bo nie trawię tego rozkładania), dzieciaki rozkładają krzesła i stolik, żona coś tam ogarnia w środku i już gotuje wodę na kawę. Każdy wie co ma robić i naprawdę 15-20 minut wystarcza żeby to ogarnąć i usiąść z kawką czy piwkiem na leżaku, bez potu na plecach. Z składaniem jest trochę dłużej ale to przez to, że staramy się przed powrotem do domu posprzątać przyczepę żeby stała gotowa do następnego wyjazdu. 

14 godzin temu, lbuster napisał:

- wyprzedzanie a budą???? No tutaj to jest dopiero jazda bez trzymanki. Pomijając niektórych forumowiczów,  którzy mają potwory a nie auta, to wyprzedzanie na dwupasmowych drogach szybkiego ruchu jest ograniczone do wyprzedzania TIRów i jest to dla mnie bardzo nieprzyjemny manewr, na drogach jednopasmowych to najpierw trzeba znaleźć długą prostą długości pasa startowego dla Boeingów, potem trzeba wyciągnąć lornetkę by się upewnić, czy na końcu tego pasa nie jedzie jakiś Hołowczyc i w końcu można zacząć się bawić w wyścig ślimaków :wacko:

- jazda w górach, ha, tutaj możesz z zamkniętymi oczami powiedzieć, gdzie się zaczyna górka, jaki procent nachylenia jest w każdym momencie drogi pod górkę. Jak już się wdrapiesz, to to nawet nie jest połowa jazdy, bo zjazd dostarcza dużo większych emocji. Przyhamowujesz, by się za bardzo nie rozpędzić, jak widzisz jakiś prześwit w lasku to znowu przyhamowujesz, bo wiaterek może Ciebie popieścić z boczku, widzisz zakręt, to znowu przyhamowujesz, bo nie chcesz tego robić na zakręcie z górki. A no i musisz pamiętać, że jak Twoje auto hamuje silnikiem to Twoja cepka czym hamuje? 

Mam już albo dopiero 4 przyczepę (od 2013 roku). Pierwsza była niewiadówka. Niestety mała więc zmieniliśmy na większą (4 m), ciągle jakoś ciasno wiec kupiliśmy jeszcze większą, szerszą i cięższą zarazem (2,3 x 4,5 metra) i co. Jakoś ciężko się jeździło, wielka była, ciężko było manewrować. Posiedziałem, pomyślałem i stwierdziłem a właściwie stwierdziliśmy, że 4 metrowa była optymalna więc znowu zmiana. Teraz jest idealnie. Nie muszę mieść wielkiego pałacu na haku, bo ja nie jadę w plener po to żeby siedzieć w przyczepie. Przyczepa DMC 1100 w połączeniu z dość solidnym holownikiem i nie mam większych problemów z wyprzedzaniem czy jazdą po górach.   

14 godzin temu, lbuster napisał:

- pomyłka w nawigacji, uwierz mi, że nie chcesz tego zrobić, ale jak już się zdarzy, to możesz pół godziny wycofywać po ciemku w lesie między krzakami i drzewami. Gorzej będzie, jak jadą za tobą inne pojazdy. Nie miałem "przyjemności" zawracania na wąskiej drodze ale myślę, że też jest niezły "fun"

Nie raz dzięki nawigacji zwiedziłem zapomniane przez ludzi i boga wioski ale czy to taka wada. Nie traktuję tego w ten sposób. Zdarzyło się więc trzeba wyciągnąć wnioski a one są bardzo proste. Nie można ufać urządzeniu bezgranicznie i warto chociaż z grubsza zapoznać się  z trasą którą planujemy pokonać. Raz nawet musiałem w lesie odpiąć przyczepę żeby zawrócić bo innej opcji nie była ale czy taki jeden epizod na przejeżdżanych rocznie średnio 6000 km z przyczepą może zepsuć całą zabawę. Mi nie. 

14 godzin temu, lbuster napisał:

- no i wisienka na torcie, zapewne uważasz się za super kierowcę jak 99% polskich kierowców? No to zaczep sobie budkę, to zobaczysz jaka to przyjemność, poprzyglądaj się co się dzieje z tyłu przez dodatkowe lusterka (pierw się musisz zdecydować w które lusterka masz patrzeć) no i zapomnij o środkowym, w nim to co najwyżej może sprawdzić, czy jeszcze budki lub rowerów na dyszlu nie zgubiłeś albo popatrzeć jak twoje dzieciaki się kłócą po paru godzinach jazdy.

Oczywiście, jestem w tych 99%. Budę zapinam systematycznie i patrzę zawsze we wszystkie lusterka, nawet w to środkowe.  Dla dzieciaków mam tzw. czasoumilacze i dobre do nich ładowarki. Może nie jest to najbardziej wychowawcze ale cel (komfort jazdy w ciszy i spokoju) uświęca środki :lol:

 

13 godzin temu, lbuster napisał:

Dwa lata temu podjeżdżamy na most na wyspę Pag i spotykamy Polaków, którzy są na kwaterze. Okazało się, że płacą tyle samo co my za pole kempingowe. Nie pamiętam dokładnie, ale było to coś 150+ PLN.

Znajomy za fajny domek na zadupiu płacił 50E

Też miałem podobną sytuację tylko z dobrym kolegą, który wynajmował jakiś apartament za 50 euro i twierdził, że spokojnie w 2 rodziny byśmy się tam zmieścili. Mam dwójkę dzieci więc moje pytanie było jedno. Jak daleko mieliście do plaży. Odpowiedział, że jakieś 1,5 km. Dziękuję ale nie. Ja płaciłem 20 euro, doliczają inne koszty, wyższe opłaty za autostrady itp. itd. wyszło pewnie na to samo  w przeliczeniu na dobę ale 

20170728_073613.thumb.jpg.f626a5d28b7c40faf6b97baaff2f9fb8.jpg

Chyba dalszy komentarz jest zbędny. :lol:

13 godzin temu, lbuster napisał:

Moje auto nr. 1. Max spalanie solo nawet w najtrudniejszych warunkach 9l, pięć lat temu wynająłem 4-ro osobową budę DMC 1350 i średnie spalanie po 2 tygodniach wynosiło 13-14l

Moje auto nr. 2. Autostrada tempomat 160km/h spalanie 6l, z cepką przy 90km/h osculuje pomiędzy 8 a 9l.

Naprawdę, ciężko mi uwierzyć w to, co napisałeś powyżej.

Moje auto do oszczędnych nie należy i solo przy prędkości autostradowej rzadko schodzi poniżej 10 litrów. Jadąc z przyczepę wciągnie jakieś 10-15 litrów na setkę ale wprost proporcjonalnie zależy od tego jak bardzo mi się spieszy. Tak ma nie inaczej. Możesz wierzyć albo nie. 

13 godzin temu, lbuster napisał:

Tylko mi powiedz, że nigdy żadna kropelka na Ciebie nie spadła :hmm:

Pewnie na początku przygody z kibelkiem w przyczepie tak się zdarzyło. Dzisiaj już raczej nie. Doświadczenie robi swoje :) Poza tym jest na to sposób, wystarczy porządni umyć ręce po każdym serwisie. :lol:

13 godzin temu, lbuster napisał:

Dla mnie nawet defilada z kotem po polu jest niekomfortowa.

Nie rozumiem, ale nie muszę. Dla mnie to żadna ujma na honorze. Może go nie mam :) 

13 godzin temu, lbuster napisał:

A jaka przyjemna jest kolejka przy wylewaniu zawartości, miło jest pogawędzić nie? Jakie tematy poruszacie? Kulinarne?

Przyznam szczerze, że chyba jeszcze nie miałem okazji czekać w kolejce do takiego miejsca. Jak wspomniałem wcześniej raczej wybieram ustronne miejsca i rzadko bywam za zatłoczonych resortach. Fakt, czasem są one źle zorganizowane i mogłyby być trochę mniej na widoku ale trudno, nie mam na to wpływu. Pogawędzić zawsze miło, a Twoja złośliwość jest kompletnie zbędna i nie wnosi nic do tematu. 

14 godzin temu, czyś napisał:

Ibuster, ja się podpisuję wszystkimi kończynami. 

Najchętniej bym to cholerstwo w ogóle sprzedał i dał sobie spokój. Cała otoczka na moich barach, od zgarniania śniegu zimą, konserwacje, mycie, naprawy, korbotronik po przyjeździe, rozkładanie przedsiona, obsługę tego całego badziewia zwanego "wyposażeniem dodatkowym" umilającym/uprzyjemniającym życie. Wleczesz się jak ślimak ze skorupą, skorupa delikatna jak wydmuszka, ciągły stres że chwila nieuwagi i masz za sobą co najwyżej kupę patyków na rozpałkę (o ile jeszcze są suche). 

Kicham taką rozrywkę, kiedy po spakowaniu wszystkiego pot ci płynie po d...., za parę godzin to samo w drugą stronę, rozkładanie, i zawsze masz świadomość, że powrót to dokładnie to samo, tylko w odwrotnej kolejności, i jeszcze nerwy już od pierwszego dnia, czy czasem nie będzie padać, bo jak tak, to po powrocie w domu tydzień suszenia. Babranie się w g..., sprawdzanie gazu czy styknie, czy wymienić, czy starczy prądu z solara bo trzeci dzień leje, to już tylko niewinny dodatek, o trzymaniu przedsionka w czasie wichury nie wspominając. 

Czytam i nie wiem czy sobie jaja robicie czy naprawdę tak Was to męczy. Jeżeli to drugie to współczuję. Sprzedajcie te cholerne przyczepy, szkoda życie, zdrowia, czasu i pieniędzy na takie zabawy ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.