Skocz do zawartości

Chorwacja (Istria) w drugiej połowie września


Rekomendowane odpowiedzi

W miarę możliwości czasowych postaram się opisać nasz wyjazd do Chorwacji. Relacje podzielę na kolejne rozdziały :). Zaczynamy!

 

Dlaczego Chorwacja?

Sam pomysły wyjazdu nad Adriatyk zrodził nam się zaledwie dwa tygodnie przed samym początkiem wyprawy. Kilka miesięcy wcześniej planowaliśmy wyjazd w tym czasie w Bieszczady lub nad polski Bałtyk, niestety wrzesień w tym roku do najładniejszych się nie zaliczał.

Chorwacja ciesząca się dużą ilością kempingów na wysokim poziomie (dość tanich w okresie niskiego sezonu), stosunkowo pewną i znośną pogodą we wrześniu, oraz dość bliskim położeniem względem Polski została naszym faworytem - a wszystko to wpadło nam do głowy 2 dni przed moim pierwszym egzaminem w sesji wrześniowej :).

 

Przygotowania

Posiadając mało czasu na odpowiednie się przygotowanie (okres wzmożonej nauki studenta) zadanie wybrania kempingu przydzieliłem Magdzie :]. Dla siebie jako pauzę w nauce zostawiłem zaplanowanie dojazdu do wyznaczonego miejsca.

W Warszawie na ulicy Koszykowej (czyli blisko Politechniki Warszawskiej na której to we wrześniu musiałem się kilka razy pokazać) znajduje się Chorwacka wspólnota turystyczna ( http://pl.croatia.hr/Home/ ) mieszkańcy stolicy mogą odwiedzić to biuro w celu zdobycie całkiem dobrych materiałów oraz mapy samochodowej - oczywiście wszystko za darmo. Dla osób mieszkających dalej stolicy jest możliwość zamówienia materiałów pocztą. Biuro to posiada dobre katalogi kempingów w Chorwacji. Po zdobyciu owych materiałów, ich dokładnej lekturze, lekturze naszego forum oraz Cro.pl, Magda zdecydowała się na camping Bi Village w Fazanie (chociaż początkowo miał być kompleks kempingów w Poreću).

O planowaniu mojej drogi dojazdu można poczytać w tym wątku: http://www.forum.karawaning.pl/viewtopic.php?t=3555

Z innych przygotowań zostało zakupienie auto asistance na przyczepę i samochód ( kosztowało to mnie 65 zł za oba pojazdy na 15 dni). Ubezpieczenie to zapewnia holowanie do najbliższego warsztatu, zapewnienie noclegu w czasie naprawy pojazdu i jeszcze tam jakieś inne rzeczy w których oczywiście ubezpieczyciel zabezpiecza mocno swój portfel :], w które to nie bardzo mogłem się zagłębiać. Wiadomo, że jak wykupi się takie ubezpieczenie to na pewno się ono nie przyda :) - mi właśnie o to chodziło żeby nić takiego nam nie było potrzebne i cena 65 zł nie wydała mi się wielką sumą.

W przyczepie przed tą podróżą nie sprawdzałem nic :) - przecież dopiero co miesiąc temu wróciła z Litwy, a dwa dni przed wyjazdem byłem z nią jeszcze na zlocie w Bachotku. W aucie wymienić musiałem żarówki świateł drogowych (wracając z Bachotka jedno oczko nam się przepaliło), do tego sprawdziłem tylko płyny oraz stan klocków hamulcowych.

Oczywiście przed wyjazdem zakupiłem jeszcze w makro buty do pływania za jakieś 20 złotych.

Zakupów spożywczych tez nie robiliśmy specjalnie dużych (kilka gorących kubków oraz zupek chińskich, wędlina i pieczywo na drogę, przekąski słone oraz słodkie również na drogę i ze dwie butelki wody mineralnej.

 

 

Pakowanie

To jest dla mnie dość ważny rozdział głównie z powodu małej mocy silniczka w aucie :]. Co by autko nie męczyło się zbytnio trzeba było zrezygnować z zabrania kilku "przydasiów". Dlatego w domu został przedsionek, miejsce dużego i ciężkiego stołu turystycznego z JYSK'a zajął mały standardowy stoliczek turystyczny produkcji polskiej. Fotele zabraliśmy nowe, kupione na wyprzedaży w JYSK'u (będą pewnie potem gdzieś na zdjęciach). Butle gazową zabrałem jedną małą 2kg. No i to by było na tyle.

 

Tak o to zapakowany 16 września wieczorem wyjeżdżam od siebie z domu w Ząbkach do Magdy (okolice Nadarzyna). Wyruszamy następnego dnia rano (17 września) kilka minut po 9. O podróży napiszę w następnym rozdziale relacji :), bo tak na prawdę to wyjazd ten jeszcze się nie zakończył (siedzę właśnie u Magdy i zaraz dopiero wracamy do siebie do domu więc czeka nas jeszcze przejazd z przyczepą przez całą Warszawę). Czyli c.d.n....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 93
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

No dobra jestem już w domu...

 

Dojazd

Z Młochowa tak jak już wcześniej pisałem, ruszyliśmy kilka minutek po dziewiątej. Pogoda do jazdy nie była najlepsza - szarówka i trochę kropiło. Dobra natomiast była temperatura, niespełna piętnaście stopni Celsjusza, oraz praktycznie zero wiatru. Pierwsze kilometry podążaliśmy bezproblemowo w grupie tirów. Po drodze wyprzedzał nas również jeden kamperek z którym udało nam się zamienić kilka słów przez radio - on podążał do Grecji. Bezproblemowo było do Częstochowy, czyli przez pierwsze 200 kilometrów, no i wpadliśmy korek. Jadąc od Warszawy, za skrzyżowaniem z dwoma McDonaldami jest zwężenie do 2 pasów - straciliśmy jakieś 30 minut. Zaraz za Częstochową tankujemy tani gaz na stacji Auchana. Bez postoju pokonujemy kolejne kilometry, no ale niestety wpadamy w kolejne korki. Za Częstochową a przed Kozimi Głowami mamy kolejną zwężkę i kolejny dość spory korek :). Swoje trzeba było odstać również za Siewierzem (tak mi się to wydaje, że to tam było) w miejscu gdzie E75 przebiega na autostradą Kraków-Katowice też zwężka do jednego pasa :). Muszę za to pochwalić kawałek (niestety dość krótki) z Bielska-Białej do Cieszyna. Asfalt dobrej jakości no i malowniczo cięgnie się jak wstążka położona raz wyżej raz niżej. Tak oto do Cieszyna docieramy kilka minut po 15:00 z jednym tylko postojem na tankowanie. W Cieszynie tankujemy nie najtańszy gaz na ostatniej przed granicą stacji Orlenu. Na stacji tej można również zakupić winiety, ale lepiej tego nie robić. Siedmiodniowa winieta na Słowację w cenie trzydziestodniowej :] dlatego gorąco nie polecam. Na stacji tej natomiast jest darmowa toaleta, czysta, posprzątana :).

Pogoda nic się nie zmieniła dalej dość chłodno i siąpi deszczyk. Po 5 minutach odpoczynku i zjedzeniu kanapek, zmarznięci wsiadamy do auta i ruszamy dalej. No i tu niespodzianka, bo po przejechaniu 400 metrów ukazuje nam się przejście graniczne które wygląda na zamknięte :). Za pomocą CB-radia próbujemy się dowiedzieć co jest grane. Okazało się, że zdjęto asfalt na moście tuż za dawnym przejściem granicznym, i przez most nie dało się jechać szybciej niż 5 km/h :]. Kolejne cenne minuty przepadają...

Po przejechaniu kilku kilometrów w Czechach, drogowskazy (kierujemy się na Cadce) kierują nas na nowo wybudowaną drogę której nie ma w nawigacji, ale bez namysłu jedziemy. Po kilku kilometrach jednak gładki asfalt nowo wybudowanej drogi się kończy i zaczynamy wjeżdżać w małe miejscowości w których jest tłoczno i wolno się jedzie. Tak to wyglądało z wnętrza auta:

b82eb200e27f9e52m.jpg

14a56a0e9738cd3am.jpg

W Czechach gaz LPG okazał się tańszy niż w Polsce, stwierdziliśmy iż tankowanie do pełna w Polsce nie było z ekonomicznego punktu widzenia rozsądne. W drodze powrotnej okazało się jednak iż nie można płacić za niego kartą, więc wszystkim którzy chcieli by zaoszczędzić w ten sposób troszkę pieniędzy radzę przygotować odpowiednią ilość czeskich koron na tankowanie (cena za litr gazu oscylowała w granicach 16 koron).

Kilka kilometrów przed granico czesko-słowacką trafiamy na "wahadło" :] no i znów tracimy czas stojąc, ale przecież nigdzie nam się nie śpieszy - jedziemy na wakacje. Po wahadle zaczynają się niewielkie podjazdy (z 250m n.p.m. do jakiś 450m) , po nich długi zjazd z górki i jesteśmy na granicy.

376b1d066cd46644m.jpg

091897c7b03133eam.jpg

Na granicy zatrzymuje się w celu zakupu winietki na Słowację. Cena normalna 300 Sk za miesięczną winietę, niestety nie przyjmują kart płatniczych. Pani powiedziała, że mogę również zapłacić w PLNach i będzie to 40 zł. Nie myślałem wiele i wyciągnąłem złotówki - korony słowackie zostawię sobie na tankowanie.

 

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę za to pochwalić kawałek (niestety dość krótki) z Bielska-Białej do Cieszyna. Asfalt dobrej jakości no i malowniczo cięgnie się jak wstążka położona raz wyżej raz niżej.

 

No toś Tomii jechał koło mnie , gdybym wiedział to wyszedłbym Wam na drogę pomachać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowacja

 

Po nalepieniu na szybę słowackiej winiety ruszamy dalej. Droga do Cadcy kręta, nie za szeroka i często wiedzie przez miejscowości. Przed samą Cadcą robili jakąś kanalizację, lub wodociąg więc też wpadliśmy na wahadło, ale w sumie tu szło na bieżąco wszystko więc długo się nie naczekaliśmy. Od Cadcy do Ziliny jedzie się dobrze. Niestety rondo przed Ziliną trochę się korkowało. Oczywiście nie odbyło się bez pomyłki :). W pewnym momencie podróży przez Słowację ukazał nam się rozjazd na drodze. W prawo na Bratysławę, w lewo tez na Bratysławę. Nawigacja mówi "Trzymaj się prawego pasa". Drogowskazy różniły się kolorem, ten kierujący na lewo był zielony, ten na prawo niebieski :]. Pojechałem tam gdzie mówiła nawigacja :), przypominając sobie zaraz to co napisał na forum petek :] - Na Słowacji jest na odwrót z kolorami znaków niż w Polsce. Nic się nie stało, droga jest dobra, pusta więc ciągniemy dalej a na autostradę wskakujemy 15 km za początkiem autostrady. Dalej jazda już samą autostradą z jednym małym odcinkiem gdzie Słoweńcy jeszcze się nie wyrobili z budową. Wszystko wskazuje na to iż do Bratysławy wiedziemy jeszcze przed 20:00. No i prawie nam się to udało :]. W Bratysławie mieliśmy wyznaczony punkt na zatankowanie LPG. Stwierdziliśmy, że to tankowanie połączymy z odpoczynkiem i mała kolacyjką. Dlatego całą Słowacką autostradę przelecieliśmy bez postoju i do stolicy tego kraju wjechaliśmy trochę zdrętwiali. Kiedy nawigacja wskazywała 6 km do wyznaczonego punktu trasy (stacja OMV przy jakimś centrum handlowym) stanęliśmy w korku :). Oczywiście na dodatek skończył nam się właśnie gaz :). Wspomniane 6 km pokonaliśmy dokładnie w godzinę :). Dla miłośników jazdy na LPG powiem, iż zjazd na samą stację jest 400 metrów wcześniej i trzeba uważać żeby nie przegapić, a jak będą chętni to i namiary gps podam.

Wróćmy jednak do opisu. Jest godzina 21:00 i chcemy zatankować gaz. Zatrzymujemy się na stacyjce pod dystrybutorem LPG. Wysiadam z auta i czytam te ichniejsze napisy na dystrybutorze. W punktach opisane sposób postępowania - oczywiście tylko po słowacku, ale łatwo zrozumieć coś w stylu "prywołac obsge". Idę więc w kierunku drzwi wejściowych, ale po kilku metrach w oknie ukazał się pan machający do mnie rękami. W jego gestykulacji wyczytałem coś na zasadzie "idz se pan ja zaraz przyjdę". Zawróciłem więc do auta i czekam :). Czekam, czekam, czekam... Idę znów do niego bo facet chyba o mnie zapomniał. Facet wygląda zza szyby na wkurzonego. Wychodzi do mnie i mówi, że u nich to się tankuje samemu :) i generalnie facet mało uprzejmy. Prawie mi kazał przyczepę odczepiać bo jemu pistolet do tankowania, skręcony w tą stronę w którą zawsze tankuje nie chciał się zmieścić :).

Na tej samej stacji zakupiłem jeszcze winietę na Austrię. Winietka 10-dniowa kosztowała mnie dokładnie 26,40 zł - płaciłem za nią kartą. Gaz tankowałem po 17,60 Skk i miałem przygotowaną na niego ichniejszą walutę. Niestety stacja była na tyle mała, że nie miała miejsca na postój. Dlatego po odwiedzeniu samej toalety musieliśmy ruszyć dalej z założeniem iż kolacje jemy na najbliższym parkingu.

Wyjazd z Bratysławy w kierunku przejścia Słowacja-Austria był dobrze oznakowany i nie mieliśmy żadnych problemów. Niestety miejsca na postój nie było i tak oto głodni docieramy do granicy w Kitsee.

 

cdn. (późno już, a jutro na 8 idę na zajęcia :) - miłej nocy dla wszystkich :) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, już zrobili jakieś 650 km, co od 9 do 21 daje 12 godzin, czyli normalna średnia z przyczepą 50 km/h, dobrze jest, ciekawe gdzie spali, bo zmęczeni to byli na pewno....

 

Ciekawy dalszej relacji, Jacek. :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Austria

Austria wita nas dobrą, świeżą autostradą od Kitsee w kierunku Wiednia oraz migającymi czerwonymi lampkami na elektrowniach wiatrowych. Widać że Austriacy musieli zainwestować w ten najdroższy sposób pozyskiwania energii - migających punktów jest na prawdę sporo i nawet po ciemku robi to wrażenie. Po nowo otwartej autostradzie jedziemy praktycznie sami :) i z niecierpliwością wypatrujemy :] miejsca na naszą kolację. Kilometry szybko zaczynają ubywać, a miejsce na postój znajdujemy dopiero 40 km za granicą, na autostradzie A4 prowadzącej z Wiednia do Budapesztu. Z auta wyskakujemy prawie jak poparzeni :], niestety niska temperatura ( poniżej 10 stopni) szybko uprzykrza jedzenie bułek i kabanosów na świeżym powietrzy. Dlatego po kilku podskokach, przysiadach i wygibasach wracamy do ciepłego wnętrza naszej "białej niemocy" :], odpalamy to "zakażenie" i przedzieramy się przez kolejne kilometry. Ruch na A4 jest troszkę większy niż na odcinku od przejścia do Parndorfu, ale generalnie jedzie się dobrze i czas szybko mija. Nie wiedzieć kiedy docieramy w okolice Wiednia i tu bez problemu trafiamy na obwodnice S1 (trzeba kierować się na Graz) . Przed samym skrętem na obwodnice po lewej stronie mijamy fantastycznie oświetloną rafinerie OMV - za dnia pewnie nie robi ona żadnego wrażenia. S-jedynka często prowadzi nas niewielkimi tunelami, zazwyczaj ma 3 lub 4 pasy i w większości jest oświetlona i dobrze oznakowana - jazda nią to bajka. Niestety Wiedeń szybko zostawiamy za plecami i powoli zaczyna wychodzić z nas zmęczenie. W końcu w aucie spędziliśmy już ponad 12 godzin. Nawigacja wskazuje nam iż do stacji na której tankują LPG w Loipersdorfie pozostało nam niespełna 100 km - będzie lekko ponad godzinka jazdy. Niestety jakieś 60 km przed ową stacją spada nam średnia prędkość :). Nie, nic nie dzieje się z autem - po prostu zaczynają się alpy...

Z 200 m n.p.m trzeba było wspiąć się na 740 m przy czym, czasami wspinając na 500 metrów spadnie się s powrotem na 400 m i całe wcześniejsze wspinanie idzie na marne. Autem o tak niewielkiej mocy jak moje na prawdę jest to odczuwalne i mocno trzeba namachać się lewarkiem zmiany biegów. Na całe szczęście temperatura na zewnątrz to zaledwie 3-4 stopnie w konsekwencji tego wskaźnik temperatury płynu nie przekroczył nawet 95 kresek.

Odliczając już pod koniec pojedyncze kilometry do wstukanej w nawigacji stacji docieramy na miejsce. Od razu zauważam po prawej stronie dystrybutor do LPG, więc śmiało pod niego podjeżdżam. Cena gazu to 0,85 euro za litr, ale nie ma co wybrzydzać - to jedyna stacja z LPG w okolicy. Po obsługę niestety musiałem się przespacerować osobiście, w sumie nic dziwnego w końcu jest 23:30 :).

Po zatankowaniu gazu do pełna przejeżdżamy kawałek za stację, gdzie na sporym parkingu "śpią" tiry. My jednak wybieramy miejsce między osobówkami pod samym hotelem. Jedyna rzecz o jakiej marzyłem od jakiś 30 minut to wskoczenie to łóżka w przyczepie. Nie ma jednak lekko: rozstawiam podpory, odkręcam gaz, odpalam ogrzewanie (temperatura na zewnątrz to 4-5 stopni) i idę na "zwiady" z kanisterkiem na wodę. Wodę zdobywam w pobliskiej toalecie i z do połowy pełną bańką wracam do przyczepy. W budce czuć że ogrzewanie już zaczyna promenować jest o wiele przyjemniej niż na zewnątrz. Myjemy zęby, buzie i rączki :), szybko przebieramy się w dresy i wskakujemy do strasznie zimnej pościeli. Zasypiamy momentalnie.

O szóstej rano dzwoni budzik, natychmiast go wyłączamy i śpimy dalej :). Daliśmy se więc jeszcze 45 minutek na wybudzenie się. Zaspanym okiem patrzę na termometr zawieszony nad kuchnią :). Kurde jest fantastycznie, jedziemy na wakacje a na zewnątrz zaledwie 1,5 stopnia Celsjusza :). Jeszcze w dresie wychodzę z przyczepy w celu odwiedzenia toalety :). No i kolejny piękny widok - śnieg :).

2f274e87da180af7m.jpg

Wracając z toalety podchodzę do samochodu i stwierdzam iż najlepiej do jazdy to ja się nie przygotowałem, ponieważ nie zabrałem odmrażacza ani skrobaczki do szyb :). Szybę postanowiłem wyskrobać ściągaczką wody, jednak nie dało to zamierzonych efektów.

d782ab6c81fa090fm.jpg

Na śniadanie mamy bułeczki z serkiem kanapkowym oraz kindziukiem. Do tego ciepła herbata zrobiona na kuchence w przyczepie. Nie spieszymy się nigdzie, mamy świadomość że do celu zostało nam lekko ponad 450 km. Z parkingu roztacza się piękny widok na jakieś 30-40 kolorowych balonów lotniczych. Dziwna sprawa bo jest dopiero kilka minut po 7 rano. Ci baloniarze to chyba są tak samo zakręceni jak my :).

5378d994f35810efm.jpg b493b1f9ae8bb896m.jpg bc72bdb2d5b72804m.jpg

Najedzeni i wyspani wsiadamy do nagrzanego auta (trzeba było przecież szyby nagrzać) ruszamy w dalszą trasę. Niebo jest praktycznie bezchmurne, słonce aż razi zaspane oczy a gładki asfalt i jazda raczej z górki niż pod :) nastraja nas bardzo pozytywnie.

21fd21d861627112m.jpg

Szybko docieramy w okolice Grazu i tu przeskakujemy na drogę S9, która jest trochę gorszej jakości, tak jakby z płyt betonowych. Jakieś 40 km przed przejściem Austria-Słowenia zatrzymuję się na stacji benzynowej Shella. Kupuję tu winietę na Słowenię za 35 euro oraz Camping, Cars & Caravans za 3,3 eurosa. Ja oczywiście dalej prowadzę auto, Magda przegląda magazyn do którego ślinka mi cieknie :). Szybko docieramy do przejścia Austria-Słowenia.

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.