Skocz do zawartości

Wyłączanie silnika z turbiną


Marcin_G

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli taki temat się przewijał to z góry przepraszam, ale nie namierzyłem za pomocą "szukajki".

Pytanie jest proste: czy, a jeśli tak to jak długo odczekujecie po zakończonej jeździe miejskiej przed zgaszeniem silnika?

 

Ostatnio zwróciłem u siebie uwagę, że po wyłączeniu silnika wyraźnie słychać hamującą turbinę. Ma to miejsce również po chwilowej pracy na biegu jałowym. O ile po jeździe na trasie lub po holowaniu przyczepy zawsze czekam jakieś 1-2 minuty na jałowym, o tyle po jeździe miejskiej praktycznie gaszę silnik od razu, ewentualnie czekam ok 10 sek jak mam czas. No i właśnie ta turbina mnie zaczęła zastanawiać. Jeżdżę raczej spokojnie, więc nie ma u mnie za wiele do roboty.

 

Z ciekawości, jak to u Was wygląda?

 

M

Edytowane przez Marcin_G (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 42
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

I dobrze robisz, po dużym obciążeniu potrzebny jest odpoczynek po spokojnej jeździe nie (w dieslu w czasie normalnej jazdy temperatura spalin to ok 250'C). Chodzi o to że w rozgrzanej turbinie przegrzewa się olej smarujacy, i coś się z niego wytrąca. W moim benzynowym wozidle turbina jest chłodzona cieczą ( tutaj temperatury spalin ponad 800'C), i po ostrej jeździe po zgaszeniu włącza się pompka elektryczna i wentylatory chłodnicy - nie muszę czekać. To rozwiązanie coraz częściej trafia do diesli z dpf'em, bo gdy zgasi się diesla w trakcie regeneracji to potrafi być gorąco.

 

Edytowane przez automaciek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dieslach z turbiną odczekanie od 30 do 60 s po szybkiej lub obciążonej jeździe to obowiązek. Nie raz słyszałem o zatartych turbinach w ten sposób, pamiętajcie o tym śmigając po autostradach a tym bardziej z cepką.

Danielpoz- i dlatego nie kupuje sie używanych aut flotowych:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale do odczekania zalicza się też np powolna jazda po autostradowym MOPie w celu zaparkowania. Czyli każda jazda już na "normalnych" obrotach przez kilkadziesiąt sekund przed wyłączeniem silnika w zupełności wystarczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dieslach z turbiną odczekanie od 30 do 60 s po szybkiej lub obciążonej jeździe to obowiązek. Nie raz słyszałem o zatartych turbinach w ten sposób, pamiętajcie o tym śmigając po autostradach a tym bardziej z cepką.

Danielpoz- i dlatego nie kupuje sie używanych aut flotowych:)

To moje własne auta i mają się dobrze :]

 

Modły lepiej odprawiać w kościele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pisałem o modłach tylko o nawykach.

Chłodzenie następuje juz przy małych obrotach wiec dojazd jak najbardziej sie liczy.

Kiedyś na jeździe doszkalającej na torze Poznań gość jadący przede mną po zajęciach od razu zgasił swoje auto, skutkowało to tym ze od razu odholowali go do warsztatu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pisałem o modłach tylko o nawykach.

Chłodzenie następuje juz przy małych obrotach wiec dojazd jak najbardziej sie liczy.

Kiedyś na jeździe doszkalającej na torze Poznań gość jadący przede mną po zajęciach od razu zgasił swoje auto, skutkowało to tym ze od razu odholowali go do warsztatu.

odholowali profilaktycznie czy gość uszkodził samochód ? co to za auto.

 

P.S. jadąc z przyczepą co jest ogromnym obciążeniem silnika zawsze bardzo długo czekam na ostudzenie silnika obserwując temperaturę płynu chłodniczego, Jak mam podczas jazdy pod 100C to gaszę jak spadnie na 85 lub mniej czyli po ok 3-5minutach, chyba że ostatni odcinek jest z górki wtedy hamuję silnikiem i bardzo szybko stygnie. Przy normalnej jeździe miejskiej pilnuję turbiny szczególnie jeżeli jej używam do dynamicznej jazdy ale nie więcej niż 60s. Bardziej skupiam się na wypalaniu dpf, nie lubię przerywać procesu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie ma jednoznacznej odpowiedzi na Twoje pytanie, bo to zależy jak jeździsz, czy silnik jest bardzo wysilony w trakcie jazdy, jakie są ostatnie metry twojej jazdy, jak długo trwa parkowanie itp.
Turbina pracuje ciężko tylko przy rozpędzaniu pojazdu lub jeździe pod górę lub jeździe z dużymi prędkościami. Generalnie wtedy, gdy deptasz mocniej na gaz. Przy równej jeździe po płaskim lub z górki 50km/h, przy zwalnianiu i parkowaniu turbina "odpoczywa".

W większości przypadków jazdy miejskiej - przed zaparkowaniem nie jedzie się już wysilając silnik, zazwyczaj ostatnie kilkaset metrów pokonuje się jakimiś lokalnymi uliczkami, czy też przez parking. W większych miastach, przeważnie jest ciasno i jakiś czas upływa zanim się znajdzie wolne miejsce, kilkadziesiąt sekund też trwa sam manewr pakowania. W takich wypadkach nie trzeba czekać, bo turbina przez ten ostatni okres jazdy i parkowania zdąży ochłonąć.

Mam diesla i system auto S/S, który sam pilnuje (między innymi) turbiny.  Jak się jeździ bez butowania, silnik gaśnie po 2-3 sekundach od zatrzymania się. Jeśli muszę gdzieś trochę go przycisnąć i butuję, to na światłach nie gaśnie, więc sobie pewnie schładza turbinkę.

Edytowane przez Lza (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słusznie prawi Lza, że przed zatrzymaniem jedzie się już wolniej, i w 90% przypadków specjalne chłodzenie turbo nie jest potrzebne.

Turbina potrzebuje tej nawet minuty czy dwóch żeby zejść z pełnych obrotów, ale jeżeli jechało się wkoło komina, to raczej nie kręci się przesadnie szybko (nikt nie daje 3-4-5 tys. w gaz, żeby parę sekund wyłączyć silnik - now wtedy ewidentnie trzeba zaczekać).

Tak jak pisze Automaciek, w turbinie w silniku zgaszonym nagle, na obrotach albo bez wystudzenia, "coś się wytrąca" z oleju, tj. olej w łożyskowaniach ulega miejscowemu przegrzaniu i wyżarza się na łożyskowaniach (turbina pracuje na łożysku hydraulicznym, wymagającym ciśnienia i przepływu oleju), i po czasie osady węglowe ze zdegradowanego oleju doprowadzą do nieszczelności, ale najgorsze jest jednak to, że wyłączenie silnika przy "rozkręconej" na obrotach turbinie oznacza zanik przepływu i ciśnienia oleju, czyli zwalniający wirnik turbiny "piłuje" łożyskowania, niemal na sucho (poduszka olejowa nie działa, nie ma jej).

 

1) Przy zwykłej jeździe miejskiej, kiedy do celu się już turlamy, na schłodzenie i spowolnienie turbiny nie musimy specjalnie uważać, tyle co zatrzymanie samochodu, zaciągnięcie hamulca, odpięcie pasów, i jako ostatnia czynność wyłączamy silnik. Prosty nawyk. Styknie.

 

2) Przy jeździe autostradowej/z przyczepą itp. itd. - już na pewnum odcinku przed MOPem itp. miejscem gdzie będziemy się zatrzymywać, wystarczy nie deptać jakość specjalnie gazu, a zjeżdżając, na biegu, zdjąć nogę z gazu, ew. w miarę zwalniania zmieniać biegi na niższe, czyli po prostu hamować silnikiem, utrzymując podwyższone obroty silnika (nie zrzucać na "luz"!). I turbina, i silnik, w taki sposób całkiem przyzwoicie się schłodzą do normalnych temperatur, przy których spokojnie będzie można wyłączyć silnik po zaparkowaniu.  Nie toczymy się na luzie, bo wtedy wydajność układu chłodzenia i smarowania jest taka jak na wolnych obrotach, czyli nagle spada szybkość obiegu cieczy w układzie chłodzenia i oleju w ukł. smarowania. Przy hamowaniu silnikiem, pompa wody działa z wydajnością taką, jaka wynika z obrotów, obieg oleju też jest nominalny dla danej prędkości obrotowej, a nie ma dostarczanego ciepła (po 2-3 sekundach od zdjęcia nogi z gazu, większość komputerów sterujących przechodzi właśnie w stan hamowania silnikiem, odcinając całkowicie dawkowanie paliwa, więc cylindry się co najwyżej "wietrzą", a zatem nie ma co napędzać turbiny, która mimo wysokich obrotów silnika po prostu zwalania [nie ma gazów wylotowych], ale ma dobre smarowanie i chłodzenie, reszta silnika zresztą też, a przy tym wirnik jest lepiej spowalniany niż nawet przy pracy silnika "luzem"). Minuta -dwie takiej jazdy [od zjazdu np. na pas zjazdowy na MOP, przez MOP, doturlanie się do miejsca postojowego, i spoko można skoczyć do pkt. 1.

 

Może znowu przynudzam długim opisem, ale zawsze tak robiłem, i wolnossącymi, i turbinowcami (dieslem, benzyną) od ładnych parunastu lat, jest to nawykowe, dobre dla każdego rodzaju silnika, i tyle. I nie zastanawiam się praktycznie nigdy nad "chłodzeniem turbiny" czy jakimiś specjalnymi procedurami wyłączania silnika. We wszystkich przypadkach w/w działa, i nigdy zatrzymując się na MOPie w/w w/w schematu, nie słyszałem wycia turbiny schodzącej z obrotów na sucho (a skądinąd ten dźwięk nie jest mi obcy).  

 

 

PS. Przy jeździe z przyczepą wyłączajcie start-stop'a.

Edytowane przez czyś (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.