Skocz do zawartości

[Relacja] Norwegia i Szwecja na luzie przez 23 dni - relacja dzień po dniu


Rekomendowane odpowiedzi

8.Sobota- 18.VII

Nad ranem zaczyna padać , momentami zacina – w deszczu 8’C, i ciągle, uparcie bębni po dachu. Wszyscy odjechali – zostaliśmy w tym sektorze kempingu sami. Zwijać się na „mokro” ? raczej się nie chce, przeczekujemy. Deszcz ustaje chwilami by znowu znienacka uderzyć wraz z wichrem – prawdziwa Norwegia pokazuje nam – maluczkim – miejsce w szeregu. W końcu ok.15 –tej wychodzi słońce – na jak długo ? Nieważne – szybka kawa i ok.16-tej idziemy w góry. Przecież tutaj jest ciągle dzień, więc noc nas raczej nie zaskoczy. Kierunek - Glofokkampen - 1325 m npm

W trakcie wyłażenia na górę wokół przewalają się chmury z deszczem – widać przesuwające się smugi ulewy to tu, to tam – nas jakoś szczęśliwie omija – chociaż czasem trochę kropi na głowy. Szlak oznakowany jest plamami czerwonej farby malowanymi głównie (z powodu  braku drzew) na dużych głazach.Typowy, alpejski układ roślinności, lasek , krzaczki, mech i porosty i od 900 metrów gołe skały i kamienie. Szczyty wokół nas trochę przypominają Tatry Niskie i Zachodnie ale są zdecydowanie bardziej kamieniste i jakby bardziej dzikie.

post-9597-0-73028800-1459619098_thumb.jpg  z lewej w oddali Elgspiggen 1604 m npm

post-9597-0-36610100-1459619920_thumb.jpg  chmury na wyciągniecie ręki

Turystów wokół – brak – jesteśmy na górze (18:30) sami a wokół pobliskich szczytów wiatr przegania chmury. W dole Nasze jezioro –cienka kreseczka -  a w oddali wielkie jezioro Femunden – wokoło dzicz , dzicz, dzicz – kochamy to – po prostu „dymy na wodzie” – bajka .

w dole dolina Solendalen, jezioro Solensjoen i szczyty masywu Solen 1755 m npm  post-9597-0-41774000-1459619372_thumb.jpg

https://www.dropbox.com/s/rsqh31ro5y7h1yo/MVI_0904.MP4?dl=0

 Deszcz (i małżonka -„wracajmy już”) sprowadza mnie jednak na ziemię - momentami leje za kołnierz, ale za chwilę znowu słoneczko – najważniejsze - szczyt zdobyty – pomimo wszystko. Ogólnie trasa łatwa chociaż trzeba uważać na górnym odcinku – po rozchybotanych głazach i kamieniach .

Powrót - jest ok.21-ej – co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem ? ... rolety i „nyny”.

To był ostatni dzień w Johnsgard więc podsumowując :

Kemping – spokojny i cichy, trochę na uboczu, pagórkowaty. Miejsca dla przyczep dość dużo, teren urozmaicony, trochę łąki na samym wjeździe dalej tarasiki – każdy z miejscem na ognisko.

https://www.dropbox.com/s/zqe33tglxe2kqs8/MVI_0883.MP4?dl=0

 

Na kempingu pieką własny chleb i bułki. Bułki i jasny chleb w miarę ujdą , ale ciemny –same trociny. Placyk zabaw dla dzieci. Ocena mogłaby być nawet 10\10 z małym ale – ale o tym „ale” w następnym odcinku.

Ocena kempingu 9/10

Ocena okolicy 10/10

Ocena trasy rowerowej 10/10

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 71
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

9. Niedziela – 19.VII zmiana miejsca.

Niedzielny, słoneczny poranek – 15’C i nie pada , zaczynamy pakowanie, antena w dół rowery na przyczepę, szmaty, rurki, toaleta, wszystko niby jak zwykle, ale coś zaczyna szczypać po twarzy, po szyi, po rękach, głowie – wyszło „ale” – czyli tzw. muszki krwiopijcy.

Muszki , których w zasadzie prawie nie widać – taka mgiełka, która parzy jak pokrzywa.

Już teraz wiem dlaczego Niemcy obok, w aucie z rozkładanym tropikiem, prawie cały czas palili ognisko i zadymiali się na całego, a Rosjanie z kampera jedli obiad ciągle chodząc wokół swojego pojazdu.

Pakowanie w przyspieszonym (jak w starym kinie)  tempie – i jazda dalej ku przygodzie - zmieniamy klimat –czas na atlantycką bryzę.

 

Trasa ok.370 km – zjeżdżamy z 700 m do  0m  n.p.m. .  Im bliżej oceanu tym pogoda coraz gorsza, przelotny deszcz zmienia się w ciągłe opady, nisko położone chmury zahaczają o przełęcze, dużo podjazdów a zwłaszcza ostrych  zjazdów, jestem już zmęczony jakbym przejechał z 1000 km, na koniec jeszcze tunele.

W końcu kemping docelowy – Bud – nad Atlantykiem – 5 m n.p.m..

 Mała przestroga (zwłaszcza w deszczu) – kilometry w Norwegii należy mnożyć x 2. – czyli jeżeli planujesz trasę - to swoją maksymalną wydolność podziel przez pół.

 

http://budcamping.no/

 

Dojeżdżamy - nie ma rady-trzeba się będzie rozbić w deszczu.

Teren na wjeździe po prawej stronie – ładna trawka wokół stawku i – o dziwo - nikt nie stoi. post-9597-0-89856800-1459678958_thumb.jpg

 

Wchodzę i już wiem dlaczego - chlupotanie na całego – nic tylko wjechać i się zaryć.

Na lewo, nad samą wodą ścisk, post-9597-0-38053800-1459679171_thumb.jpg gdzie jest Wally ?

 

kampery ( ustawione z widokiem na ocean) upchane jak śledzie, a większość z nich kołami w wodzie.

W końcu znajduję miejsce między kuchnią a domkiem z usypanym żwirko-tłuczniem – placyk -  wystaje ponad wodę. W sam raz miejsce na przyczepę z przedsionkiem plus auto (Polak potrafi) . Szmaty na maszt i do budy – grzanie na ful – teraz może sobie padać nawet trzy dni – niestety spełniło się, no – prawie ...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę bardzo - oto ceny na poprzednich dwóch kempingach

 

1. Abbas

Cena za parcelę – bez ograniczeń osobowych – 190 Kr  +50 za prąd = 240 w tym prysznic i sauna (nie korzystaliśmy) gratis.

 

2. Johnsgard

 200 NOK za przyczepę + 50 za prąd = 250 NOK  w tym prysznice za darmo.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10.  Poniedziałek – 20. VII

Nie pada, ale słońca nie widać – ok.15’C. Wyciągamy rowery i ruszamy drogą nr 235 w stronę wschodnią, Chcemy dotrzeć do słynnej drogi atlantyckiej „Atlanterhavsvegen”.

Mijamy miejscowości Hustad, Farstad, Groravika, Vevang. Droga asfaltowa wąska, ruch dosyć duży, więc jazda średnio-przyjemna.

post-9597-0-06044400-1459793642_thumb.jpg

 

W końcu docieramy do celu – ok.30 km – ale słynna droga ze względu na duży ruch samochodowy oraz brak ścieżki dla rowerów

 nie zachęca do "wspinaczki" na estakadę nad Atlantykiem post-9597-0-79960500-1459793755_thumb.jpg

– rezygnujemy więc z dalszej przeprawy i trochę rozczarowani wracamy – czyli zostało jeszcze 30 km. Na niedomiar złego tym razem pod wiatr – moja „załoga” zaczyna coś mruczeć pod nosem , jeszcze chwila i oficjalny bunt może się odbić na mojej skórze. Jedziemy więc nie zwlekając, a ja staram się rozproszyć „chmury” i zagaduję moją ukochaną połowę.  Po prawej stronie jakieś jezioro i wtedy coś mnie tknęło – wcześniej tego jeziora nie było. Mówią , że nieszczęścia chodzą parami – w trakcie tego zagadywania w miejscowości Farstad zamiast skręcić w prawo - jedziemy drogą w dół. Jezioro Hostadvatnet – droga nr 663 – cały czas ostro w dół – nie ma mowy o powrocie. Trzeba by spojrzeć na mapę dokąd to nas „zniosło” – oczywiście mapa została w domku -a więc witaj przygodo na całego. Pedałujemy dalej „ na czuja” – na zachodzie powinien być Atlantyk – a więc „go west”. Trasa „663” wije się przepiękną doliną między górami , a po drodze mijamy kolejne jeziora Frelsvatnet, Langvatnet, Skjellbreia, wychodzi słoneczko -fantastycznie. Przed miasteczkiem Elnesvagen skręcamy ostro w prawo - dróżka nr 231 - i dojeżdżamy do parkingu pod szczytem Skalten.

W trakcie odpoczynku planujemy jutrzejsze wejście – wg znaków na górę ok. 1,5 godz.

 Mały odpoczynek i dalej poprzez sioło As osiągamy główną drogę 664, w prawo , jeszcze 10 km i baza. Razem 77 km – to nasz rekord przejazdu i cała trasa bez deszczu – a więc nie ma tego złego...

 

 

Ciekawostki z trasy

 

 

post-9597-0-39708800-1459794169_thumb.jpg    post-9597-0-85719800-1459794267_thumb.jpg

post-9597-0-08617400-1459794297_thumb.jpg    post-9597-0-32134800-1459794338_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Druga – dalej opisywana- wyprawa miała być z założenia inna. Bez wyścigu z czasem i bez uganianiem się za atrakcjami, których  wszystkich przecież nie da się obejrzeć za jednym razem – to znaczy tak mi się wydawało, że się nie da – dopóki nie przeczytałem relacji JoliR jak „Damska ekipa zdobyła Norwegię”  – ja nie mogę – dziewczyny jak rakiety, wrażeń i emocji starczyłoby przynajmniej na trzy nasze wyprawy.

No bo nasza wyprawa była prawie 3 razy dłuższa niż Wasza to i ilość przygód się zwielokrotniła ;):D

 

A Wasze eskapady rowerowe i szczytowania, a to wszystko podczas zabawy w ciuciubabkę z deszczem to pikuś? ;)

To dopiero moc z Was wychodzi! Aż miło!

Generalnie podobny typ wypoczynku uprawiamy :)

 

Dotychczas roweru używałam wyłącznie po okolicy, tu gdzie mieszkam, ale mam w tej dziedzinie sporo planów i ostro trenuję (choć plany to raczej perspektywiczne, najbliższy rok już cały zajęty). Podczas tego weekendu "ukręciłam" 113 km. Tyle, że u nas całkiem płasko jest. Ciekawa jestem, jak bym dawała radę w bardziej górskim terenie?...

 

A te lipcowe norweskie deszcze dały się we znaki nam wszystkim w tym roku! :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11. Wtorek –21.VII             

 

W nocy popadywało, pada z rana, siedzimy więc w przedsionku i „pilnujemy”. Szkoda, bo okolica jest naprawdę ciekawa – szczególnie dla wypraw rowerowych jak i dla „średnio-górskich” wspinaczy. Wzniesienia nie przekraczają 1000 m n.p.m., ale ich wysokość względem pobliskiego Atlantyku robi jednak wrażenie – a deszcz i mgły tylko pogłębiają ich „groźny” wygląd – można się naprawdę poczuć jak w górach. Skoro nie można wyjść z budy to opiszę pokrótce kemping.  Jest on średniej wielkości i podzielony na część trawiastą przy wjeździe (na prawo) oraz tłuczniową (na lewo) - nad wodą – bardziej raczej dla kamperów.

post-9597-0-02724900-1459871367_thumb.jpg w oddali Skalten 692 m npm

post-9597-0-76193000-1459871496_thumb.jpg

Na kempingu jest mała przystań dla motorówek i jachtów

  i łódek wszelkiego sortymentu, post-9597-0-20548400-1459871656_thumb.jpgktóre oczywiście można wypożyczyć.

Jeżeli ktoś lubi „powędkować” to można również wypożyczyć sprzęt do połowów – wraz z przewodnikiem, który zna dobre miejsca. Widziałem  te łódki jak wypływały daleko poza horyzont i wracały ze „zdobyczą” na pokładzie. Na miejscu ryby były od razu oprawiane przez pracownika kempingu , a klient dostawał gotowe filety,

z resztą rozprawiały się mewy post-9597-0-03737300-1459871541_thumb.jpg

 

Ciekawostka z gatunku „uczciwi Norwedzy do bólu”  : na drzwiach od pryszniców tabliczka – za korzystanie 10 koron. Należność proszę uiścić w recepcji – nie napisali tylko przed czy po ?

Ocena kempingu 7/10 duży tłok

Ocena okolicy  9/10

Ocena trasy rowerowej 9/10

 

Po południu się rozpogadza, ale po deszczu w górach może być kiepsko. Planowany wczoraj Skalten raczej odpada.

Nad kempingiem góruje Gulberget 160 m n.p.m.post-9597-0-48478500-1459871905_thumb.jpgw sam raz na popołudniowy wypad (dla dziadków) 

Droga na szczyt jest w miarę łatwa , a trudniejsze miejsca są asekurowane łańcuchami, ale bez obaw - nawet dziecko wyjdzie. Należy najpierw dojść do bramy z furtką naprzeciwko parkingu przy cmentarzu i dalej ścieżką można wyjść bezpośrednio na wierzchołek – dróżką do końca i w lewo, albo poprzez pośrednie wzgórze 

trzeba wcześniej skręcić na prawy grzbiet post-9597-0-06134200-1459872078_thumb.jpg to łatwiejszy wariant wejścia.

Na górze piękny widok na okolicę post-9597-0-96996700-1459872183_thumb.jpg post-9597-0-30769500-1459872493_thumb.jpg

rzucamy ostatnie spojrzenia na Atlantyk post-9597-0-97413700-1459872297_thumb.jpg

– jutro ruszamy dalej ale czujemy pewien niedosyt. Gdyby była lepsza pogoda pewnie jeszcze byśmy tutaj zostali.

Cena : przyczepa + max 5 osób – 275 NOK,  prysznic 10 NOK

Edytowane przez Czech (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12. Środa – 22.VII przegrupowanie.

Ranek pochmurny – szmaty trochę wilgotne, a radary pogodowe zapowiadają deszcz i burze.

Nie ma co czekać. Ruszamy dalej.

Celem kolejnego przystanku jest kemping – Sande w miejscowości Loen.

http://sande-camping.no/?lang=en

 

Aby skrócić czas przejazdu i nie jechać cały dzień (ok.450 km) decydujemy się na promy- ten wariant to tylko ok.200 km. Pierwszy prom z Molde do Vestnes.

Na promie kawka z herbatniczkiem (jeszcze z polskich zapasów) post-9597-0-05097400-1459967383_thumb.jpg

post-9597-0-22891400-1459967438_thumb.jpg ostatnie spojrzenie na Molde - hotel Scandic Seilet

Trasa lądowa pomiędzy Vestnes a Liabygda do miejscowości Lande  nr E-39 - spokojna, lecz dalsza droga nr 650 wzdłuż brzegu Storfiorden nagle zrobiła się „górska”, wąsko, kręto i cały czas góra-dół, - i tak ze 30 km , jeszcze ostatni tunel i od razu do kolejki na kolejny prom Liabygda – Stranda.

Dalej na drogę nr 60 ,Grodas, Styrn , Leon. W Leon przed sklepem w prawo –  i dalej już coraz wężej. Do samego Sande droga wije się pomiędzy jeziorem a skalistym zboczem przez 5 km. Jest wąska i z mijankami. Pamiętam jak w przeszłości dzieciaki piszczały z wrażenia.

https://www.dropbox.com/s/q1wm5esrjd4em5d/MVI_0967.MP4?dl=0

 Kemping ten odwiedziliśmy już w 2004.

Niestety na miejscu trochę rozczarowanie – większość pola kempingowego na prawo od wjazdu – kiedyś piękne, trawiaste tarasy – została zabudowana przyczepami wraz z drewnianymi pomostami. Dla przyjezdnych przyczep i kamperów został jedynie sam dół na dodatek wysypany tłuczniem – urok miejsca trochę uciekł, ale okolica nadal przepiękna no i ten szum spadających na przeciwko potoków działa terapeutycznie i uspokajająco.

 Na kempingu jest jeszcze miejsce postojowe na wprost i po lewej w dół  od wjazdu – gdzie można również dojechać do samej wody i małej przystani, ale z przyczepą raczej nie za bardzo, jest co prawda wyasfaltowane, ale dość wąsko i stromo. Jedziemy więc na prawo – na tłuczeń – może niezbyt przyjemnie, ale za to z pewnością się nie zakopiemy w glinie, a wszystko dokoła grząskie po deszczu.

                      Stajemy za to nad samym zielonym jeziorem Lovatnet  post-9597-0-28450700-1459967857_thumb.jpg

post-9597-0-26878400-1459967924_thumb.jpgpost-9597-0-36645500-1459967964_thumb.jpg

Rozbijamy przedsionek i wyruszamy jeszcze na krótki rekonesans – rowerami w stronę lodowca Kjenndalsbreen. Dojeżdżamy do miejsca z tablicami upamiętniającymi zejście wielkiej lawiny, która spadła na wioskę pełną ludzi

w roku 1905 i 1936 – zginęło ponad 100 osób post-9597-0-01573900-1459968052_thumb.jpg 

 

post-9597-0-88487400-1459968116_thumb.jpg post-9597-0-48546500-1459968241_thumb.jpg

 

Oczywiście dzień bez deszczu byłby dniem straconym – wracamy w lekkim popłochu  - 20 km zaliczone.

Edytowane przez Czech (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za poprawki i pozdrowienia. Prosimy o dalszą korektę i również pozdrawiamy.

 

13. Czwartek – 23.VII

Dzień rowerowy.

Dzień jak co dzień – trochę pochmurno, ok.15’C – w sam raz na rowery. Celem wyprawy sąsiednia dolina - jezioro Oldevatnet, a na jej końcu słynny lodowiec Briksdalsbreen

 

Zaczynamy : do Loen z górki, następnie odcinek między Loen a Olden – tunel na kursie i zakaz wjazdu dla rowerów, ale na zewnątrz tunelu zrobiona ścieżka objazdowa , można jechać dalej.

 Dolina zaczyna się w miejscowości Olden, która znajduje się na krańcu Nordfjordu. Dolina ta jest w pewnym sensie jednym z jego przedłużeń.

post-9597-0-51255500-1460056378_thumb.jpg   post-9597-0-64483100-1460056560_thumb.jpg

 Droga ruchliwa – jest to przecież jeden z najczęściej odwiedzanych zakątków Norwegii. post-9597-0-58763600-1460056666_thumb.jpg

 

Zagłębiamy się w dolince. post-9597-0-75182200-1460056775_thumb.jpgpost-9597-0-93866700-1460056841_thumb.jpg

Pierwsze jeziorko Floen. Zjeżdżamy z głównej drogi objeżdżamy je z prawej strony. Niestety z mapy wynika, że nie da się całej trasy przejechać prawym, mniej ruchliwym brzegiem, więc wracamy w Eide do głównej drogi. Przy drodze do lodowca mijamy dwa  kempingi położone nad jeziorem, raczej pustawe. Ceny porównywalne z Sande i położone na ładnych trawiastych tarasach.  Prawie cała trasa jest łatwa i bez większych podjazdów, dopiero w końcówce robi się coraz trudniej – zaczyna brakować przełożeń. Dojeżdżamy do przystanku-parkingu, ławeczki na nas czekają.

Rozpalamy „piecyk” – zupka chińska do gara.post-9597-0-60671700-1460057533_thumb.jpg

Do samego lodowca się nie pchamy, tłok , autokary z wycieczkowiczami, samochody i "bajkowe pociągi" obsługujące wycieczki z promów działają odstraszająco.

 

Trasa pomimo dużego ruch i braku wydzielonej ścieżki rowerowej jest przepiękna. post-9597-0-37757900-1460057610_thumb.jpg

Obie doliny Lovatnet i Oldevatnet to miejsca magiczne i chociaż takie miejsca nie były celem całej naszej wyprawy, to nie mogliśmy ich nie zobaczyć po raz kolejny – polecamy.

Tam i z powrotem -  68 km.

 

W drodze powrotnej mój „misiaczek” gdzieś się gubi.

 

https://www.dropbox.com/s/d5nt2l9e7kp2fpc/MVI_0969.MP4?dl=0

 

aby po chwili się odnaleźć

 

https://www.dropbox.com/s/sl33v5ziln8cbtt/MVI_0970.MP4?dl=0

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14. Piątek – 24.VII

Dzień górski.

Z ranka jest jeszcze pogodnie – ruszamy w góry. W planach był szczyt Skaala, który znajduje się bezpośrednio nad naszym kempingiem . Ten szczyt marzył mi się już w 2004.

Skaala - to najwyższe (1848 m n.p.m.)  wzniesienie Norwegii wyrastające bezpośrednio z fiordu. Wg znaków szlak na górę - 5 godzin. Dla ciekawości – co roku urządzany jest tu wyścig na szczyt -http://www.skaala.no/en/ . Zwycięzcy „wspinają” się w niewiele ponad 1 godz. Dla miłośników gór obowiązkowy „punkt programu” , to trochę taki norweski Giewont – trzeba być.

Na marginesie -wysokość 1848 może nie robi wrażenia, ale jeżeli przyjąć dla porównania , że Zakopane jest na wysokości ok. 800 m to po dodaniu 1848 m - Rysy zostają w „tyle”.

 

I tym razem jednak mapy pogodowe sprowadzają nas na ziemię. Na górze temperatura  -ujemna –3’C , możliwe opady śniegu – odpuszczamy.

Szukamy czegoś łagodniejszego. Padło na pobliski szczyt Arheimsfjellet  1007 m n.p.m..

Dojeżdżamy autem wąską, asfaltową serpentyną - na parking Oppheim (ok. 250m n.p.m.).

Dalej nogyma. Trasa prowadzi cały czas ostro pod górę, jest mokro, błoto mlaszcze pod butem. Dochodzimy na siodło Raksaetra. Niektóre hytte-domki są otwarte i puste w środku.

To jakby takie małe schroniska, górskie szałasy.

post-9597-0-75798000-1460141294_thumb.jpg post-9597-0-32424600-1460141342_thumb.jpg

 Mały odpoczynek i dalej do góry.

post-9597-0-03275800-1460141421_thumb.jpg Jesteśmy na przełęczy – ok.850 m n.p.m. , 

 

ale zaczyna ostro wiać i padać, buty przemakają – zawracamy, nie dochodząc nawet na szczyt

a w oddali , we mgle, „z góry” spogląda na nas szyderczo Skaala ...post-9597-0-91536100-1460141471_thumb.jpgNorwegio jak żyć ?

 

 Jutro  ruszamy dalej więc czas na małe podsumowanko kempingu.

Ocena kempingu 7/10 – słabo – a ponieważ automat z ciepłą wodą był tylko na zimną wodę, o czym oczywiście przekonałem się dopiero po namydleniu głowy, dam nawet 6/10.

Ocena okolicy  10/10 nie ma się czego przyczepić – po prostu romantyzm z patosem czyli Grieg z Wagnerem, ale zbyt długo aplikowany zwiększa u niektórych skłonność do wpadania w depresję. To tak jakby siedzieć na skraju przepaści z nogami spuszczonymi w dół – wrażenia niezapomniane, ale nie da się długo wytrzymać.

Ocena tras rowerowych 6 /10 chociaż w zasadzie brak tras dla rowerów i trzeba popychać po asfalcie razem z autami –  jest dość tłoczno.

Ceny :  200 NOK przyczepa, 30 prąd, 20 od osoby , 10 prysznic

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15. Sobota- 25.VII

 

 

Żegnaj Sande - zdjęcia na odjezdnym - zrobione z samego rana

post-9597-0-24825500-1460228478_thumb.jpgpost-9597-0-42338700-1460228553_thumb.jpg

 

Było tutaj pięknie a brzydka pogoda przewrotnie jeszcze spotęgowała wrażenie „niecodzienności” tego miejsca. Niestety nie wszyscy z załogi są  miłośnikami Norwegii na skraju survivalu i klimatów pod znakiem „Wichrowych Wzgórz”. Moja załoga przejawia raczej skłonności do „ciepłych” klimatów – Włochy, Chorwacja – czyli sjesta, maniana, leżaczek na piaseczku  itp. ...

 

Zmieniamy kemping, ale ... miał być :

 http://skabu-hyttegrend.no/

Ten kemping miał być ukoronowaniem naszej wyprawy a to za sprawą pięknych tras rowerowych  : „Jotunheimvegen” – oraz trasy „Peergyntveien”,  dla których cały czas  nabieraliśmy „formy”, ale w nocy znowu (do 3-ciej) padało,  a planowany kemping jest na ok. 700 m n.p.m.. Boję się, że będzie zimno, grząsko i moja załoga w końcu wznieci otwarty bunt na pokładzie –  dodatkowo znalezione grzyby rozbudzają nadzieje na obfite zbiory -  plany ulegają więc zmianie.

 

Rankiem sprawdzamy  prognozy pogodowe – kurs na wschód (za słońcem) wydaje się być obiecujący , rzut oka na mapę – szukamy kempingu z jeziorem, małych górek i lasów (najlepiej z grzybami).

Wybór trochę na „chybił-trafił” pada na :

http://songnabben.no/

Droga –  ok. 430 km , mija spokojnie, słoneczko ładnie świeci,

                                         :miga: mijamy się po drodze z kolegą MaK :yay:   :piwo:

 

Dojeżdżamy po południu, rozbijamy przedsionek no i oczywiście- scenariusz bez zmian – zaczyna padać.  Siedzimy i pilnujemy. 

   post-9597-0-77997300-1460228950_thumb.jpg  okolice kempingu

i sam kemping   post-9597-0-75280300-1460229074_thumb.jpg  post-9597-0-42593900-1460229152_thumb.jpg

Edytowane przez Czech (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.