gusia-s Posted August 6, 2015 Ponoć czas leczy rany ... ale ile go musi upłynąć zanim zaczną się goić? Co zastosować aby się zregenerować i wrócić do codzienności? Istnieje pewna teoria, która mówi, że "kontakt ze sztuką pozwala zregenerować się po udarze" Tak czuliśmy się po zbyt krótkich wakacjach w Cro dosłownie i w przenośni. Przygrzało nam tam mocno , jednocześnie czas upłynął jak z bicza strzelił w związku z czym nastąpiło zbyt szybkie odstawienie endorfiny (hormon szczęścia), na miejsce której zaczął się wdzierać Kortyzol (hormon stresu) Po powrocie staliśmy się otępiali i nijak nie dało się powrócić do rzeczywistości . Na szczęście przypomniała mi się kolejna teoria "od czego zachorowałeś tym się lecz" inaczej zwana "klin - klinem" Doszliśmy do wniosku, że może warto spróbować Pierwsza próba miała miejsce 5 dnia po powrocie z Cro - wekendowy wypad nad Jezioro Białe Augustowskie. Było wspaniale Znów słoneczko, woda, leniuchowanie pod cepką w doborowym towarzystwie comsiów i michodriverów. Na tam wytworzonej endorfinie jechaliśmy aż do wtorku Wtedy też trafiłam na forum ten temat, w którym przewinął się wątek Kazimierza i pytanie o kempingi w jego okolicy. W środę endorfiny zaczęło ubywać i w czwartek powróciła bo już żyliśmy decyzją o piątkowym wyjeździe do Kazia. Na dodatek okazało się, że w sobotę rusza tam Festiwal Kultury i Sztuki "Dwa Brzegi". Skoro wg badaczy "sztuka może mieć wpływ na długotrwałe zmiany w mózgu, które sprzyjają regeneracji" nie pozostało nam nic innego jak W ramach zapowiedzi kilka fotek cdn ... Quote Share this post Link to post Share on other sites
jarobaro Posted August 6, 2015 to czekam na dalszy ciag bo wybieramy sie w tamte strony bo po powrocie z Kolonii musze się zregenerować Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 10, 2015 (edited) to czekam na dalszy ciag bo wybieramy sie w tamte strony bo po powrocie z Kolonii musze się zregenerować Ogólnie o Kaziu i okolicy nie ma zbyt wiele na naszym forum a to przecież piękne klimatyczne rejony, także zapraszam na cd. 7.08.2015 - piątek Nareszcie wybiła 16-ta i mamy fajrant . Szybko do domu, wrzucić parę rzeczy do budki i w drogę. Przed nami lekko ponad 130 km więc niewiele. Niewiele nie oznacza wcale, że szybko dane będzie nam tam dotrzeć . Po ujechaniu 50 km wątpliwej jakości drogi trafia się nam pierwszy ZONK! Droga jeszcze gorsza a w zasadzie jej brak. Roboty drogowe na odcinku ok. 20 km Wyboje, szuter, maszyny drogowe, ruch wahadłowy. Mamy nadzieję, że nasza budka to przeżyje. Jakoś się udało przebrnąć ale trwało to w nieskończoność . Dalsza podróż bez przygód, jeszcze za dnia docieramy do Kazia i meldujemy się na Kempingu u Pielaków tuż na wjeździe do Kazia od strony Puław - brama wjazdowa Natychmiast zjawia się cała familia Pielaków, Mama, Tata i 2 dorosłych synów. Po przywitaniu wszyscy zabierają się za ustawienie naszej ogromnej przecież budki Nic to nie dało, że zapewnialiśmy iż damy sobie radę sami No cóż, niech będzie. Potem zauważyliśmy, że ustawiają tak każdego gościa - mały czy duży na wsparcie może liczyć Kemping już mocno obłożony, stajemy przy altanie - za nami XVII w. spichlerz Pielaków, przed nami Hotel Król Kazimierz urządzony częściowo w rówieśniczym spichlerzu zbożowym. Spichlerze to wizytówki Kazimierza, kiedyś pełniły rolę magazynów zbożowych. Jako, że miasto było ważnym centrum handlowym, do którego zboże docierało zaprzęgami konnymi a następnie transportowano je Wisłą do Gdańska a stamtąd to już przez szerokie wody do innych krajów to w okolicy było ich ok. 60 z czego do dziś pozostało 11. Pierwsze spichlerze były jeszcze drewniane, potem do ich budowy zaczęto stosować lokalny kamień. Budowle charakteryzowały się znacznym rozmiarem o kubaturze kilku tysięcy metrów, składały się z kilku kondygnacji. W miarę wzbogacania się właścicieli poza funkcją użytkową zaczęto zwracać uwagę na ich wygląd. Fasady spichlerzy nabierały wymyślnych dekoracji, loggii na frontach. Jedak dobra passa nie trwa wiecznie i kiedy interesy przestały przynosić krocie, powrócono do skromniejszych budowli. Taki też był właśnie Spichlerz Pielka. Posiadał jedną komorę i przykryty był czterospadowym dachem, którego już nie ma. W latach 1906-1929 pełnił rolę garbarni, potem znajdował się w nim warsztat powroźniczy. W czasie II wojny światowej uległ znacznym zniszczeniom. Obecnie jest zabezpieczony przed dalszą degradacją i pełni bardzo ważną rolę na kempingu mieści się w nim zaplecze kuchenno-sanitarne. Trochę o kempingu Wewnątrz spichlerza, po lewej stronie urządzono aneks kuchenny, wyposażony w lodówkę, kuchenkę, zlewozmywak z ciepłą wodą, mikrofala, czajnik, gary, sztućce, talerze - słowem wszystko co potrzebne w kuchni - przyprawy też . W czasie naszego pobytu w kuchni zawsze stał gar swojskiego owocowego kompotu, kiszone ogóry w słoju, pomidorki. W niedzielę pojawiła się micha wiśni, wielka taca brzoskwiń, kosz jabłek. W razie niepogody można skryć się w spichlerzu gdzie znajduje się również jadalnia, szczególnie przydatna namiotowcom. Prawa część spichlerza to kącik sanitarny - 2xWC, 2xnatrysk - pranie też wchodzi w grę - są 2 pralki. Wszystko czyste, papier, mydełko na miejscu. Przed wejściem do spichlerza jest jeszcze jedno stanowisko do zmywania. W oddzielnym pawilonie jeszcze jedno chyba wc ale już nie wiem czy z natryskiem czy nie bo nie korzystałam. Spichlerz pełni też funkcję placu zabaw - na wysoko umieszczonym wysięgniku wisi huśtawka na mega długich linach. Przed spichlerzem dochodzi winko i esencja do orzechówki Zielona krótko przycięta trawka oraz kilka drzewek dopełnia sielsko-wiejskiego klimatu tego miejsca. We wspomnianej wcześniej altanie, obok której staliśmy jest również miejsce do posiedzenia a także można się poruszać na tzw. biegaczu. Kemping ogrodzony, brama na noc zamykana - furtka nie. Cisza i spokój, miła atmosfera. Jest wifi ale nie korzystaliśmy więc nie wiem jak działa. Z kempingu do centrum Kazia jakieś 10-15 min. pieszo. Cena za nasz zestaw czyli auto, budka, prąd i 2 os. 70 zł/doba - nie mało ale to Kazimierz. W cenniku jest osobna pozycja auto - lecz faktycznie 25 zł to już auto z budą. Właściciele cały czas są na posesji, mili, uprzejmi - chętni do pomocy. No i na temat kempu to tyle - jak ktoś coś jeszcze chce to pytać, może czegoś nie ujęłam Czas się ruszyć poza kemping na wieczorne darcie zelówek po Kaziu. Zdjęć za dużo nie będzie z tego spaceru bo mój aparat niezdolny do ciemności. Bez wnikania w szczegóły postanowiliśmy się po prostu powłóczyć po ciemaku Nocny rynek, wystawy i galerie przyciągają No i Kazimierski Kogucik cdn ... za dnia Edited August 10, 2015 by gusia-s (see edit history) Quote Share this post Link to post Share on other sites
Commander Posted August 10, 2015 Relacja jak zwykle super, ale 15 zł za prąd . Chyba dołożę już ten akumulator... Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 10, 2015 No niestety - jak pisałam, ogólnie ceny dość wysokie, myślę, że głównie dlatego bo: 1) nie brakuje zagranicznych turystów :/ , 2) ceny kwater są również fest! Quote Share this post Link to post Share on other sites
jarobaro Posted August 10, 2015 Czytam czytam i coraz bardziej mnie tam ciągnie na jakiś weekend bo w Kasku to byłem z 20 lat temu jeszcze w liceum Quote Share this post Link to post Share on other sites
witus Posted August 10, 2015 ... relacja ze zbyt krótkich wakacji już była ? Chciałbym czytać po kolei! Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 10, 2015 ... relacja ze zbyt krótkich wakacji już była ? Chciałbym czytać po kolei! Jesio nie była jakoś tak zaczęłam na opak z myślą, że szybko skończę Kazia ... Czytam czytam i coraz bardziej mnie tam ciągnie na jakiś weekend bo w Kasku to byłem z 20 lat temu jeszcze w liceum Na pewno warto o czym mam nadzieję się przekonasz niebawem 7.08.2015 - piątek ... Te upały ... wyjazd miał miejsce w piątek oczywiście ale 31.07.2015 Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 10, 2015 cd ... 1.08.2015 - sobota Po wieczornym spacerku spało się nam bardzo dobrze. Noc była na tyle chłodna, że wspomagaliśmy się ogrzewaniem w budce brrr ale nad ranem słonko już zaczęło nieźle przygrzewać i dość wcześnie wygoniło nas w plener No to idziemy drzeć te zelówy ... cel nr 1 - Norowy Dół Po wyjściu z kempingu idziemy na moment zerknąć na Hotel Król Kazimierz, sąsiadujący z kempingiem. Zarówno hotel jak i kemping oddziela od ruchliwej drogi pas zieleni obsadzony dzikimi różami i jarzębinami, które stanowią żywy ekran akustyczny. Kierujemy się w lewo od wyjścia z kempingu, mijamy piekarnię sąsiadującą z kempingiem a następnie kolejny spichlerz z XVII w. - o wdzięcznej nazwie Pod Wianuszkami. Podobnie jak w przypadku spichlerza Pilelaków, kiedy budynek przestał pełnić rolę magazynu, funkcjonowała w nim garbarnia Maurycego i Chaima Feuersteinów. W czasie II wojny światowej uległ znacznym zniszczeniom. Odbudowano go dopiero w latach 1978-86. Obecnie mieści się w mim młodzieżowe schronisko turystyczne. Z informacji praktycznych warto wspomnieć, że zaraz za spichlerzem Pod Wianuszkami jest sklep spożywczy, bardzo dobrze zaopatrzony a i ceny normalne. Kilka kroków dalej zaczyna się szlak prowadzący do wąwozu Norowy Dół. Nazwa wąwozu pochodzi od nazwiska rodziny Nurów (Norów), pojawiła się już w 1555 r. w pierwszej księdze miejskiej. Początkowo idziemy ścieżką leśną, którą potem zastępują resztki betonowych płyt, pod nimi słychać szemrzący strumyk. Płyty układali w latach 70-tych mieszkańcy przedmieścia Kazimierza i pobliskiej wsi Góry w ramach akcji budowy szlaku komunikacyjnego. Akcja była przymusowa, mieszkańcy mieli 2 wyjścia - albo praca na rzecz budowy drogi albo odpowiednia zrzutka Niemal ukończoną drogę zniszczyło oberwanie chmury w czerwcu 1981 r. Setki ton nawierzchni żywioł wypchnął na ulicę Puławską. Po tym incydencie natura odebrała co jej, teren zaczął ponownie zarastać. Napotykamy pierwszą przeszkodę, z którą każde z nas radzi sobie inaczej . Kawałek dalej po prawej stronie dostrzegam kotły sufozyjne powstałe w wyniku erozji wód podziemnych w lessie (nie w lesie) . Od wspinania jestem ja ... no to włażę na górę Jeszcze trochę idziemy wąwozem, z którego wychodzimy w pobliżu wieży telewizyjnej. Na rozstaju dróg kierunkowskaz. Wybieramy kierunek na Bochotnicę. W Bochotnicy mieszczą się ruiny zamku. Pozostał jedynie fragment ściany więc odpuszczamy zdobycie tej twierdzy i po drodze odbijamy na Góry II. Po drodze mijamy ładne kwiatki Pachnąca miodem, wybujała dziewanna i przepiękne kolorowe malwy. Jak dotąd nie spotkaliśmy żadnych człowieków a przeszliśmy prawie 2,5 km - trasa. Jest pięknie, pogoda dopisuje aczkolwiek mogłoby być trochę chłodniej. Czas na odpoczynek bo jeszcze długi dzień przed nami a i droga daleka cdn ... Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 15, 2015 Odpoczęliśmy aż mi się tu przykurzyło ale to wszystko przez upały Idziemy zatem dalej No ale ... Quo vadis? Ponoć wszystkie drogi prowadzą do Rzymu ... no może i tak, ale w okolicy, po której się wałęsamy to wszystkie drogi/wąwozy prowadzą do Kazia. Przed nami chyba najładniejszy w tej okolicy Wąwóz Korzeniowy vel Korzeniowy Dół. Opisu oszczędzę, poszłam na łatwiznę kto zainteresowany to doczyta. A kto nie, niech popatrzy Zapraszam do bajkowego świata Przez dość długi odcinek byliśmy w wąwozie sami, dopiero pod koniec spotkaliśmy innych włóczykijów Tom próbował odczytać hieroglify lecz okazało się, że nie jest aż tak wybitnym poliglotą Pozostało nam podziwiać fantazyjne rzeźby tworzone przez konary starych drzew. Wychodząc z wąwozu trafiamy na Klubojadalnię Przystanek Korzeniowa Miejsce megamagiczne, w wiejskiej chatce. Tam Was nakarmią, napoją a i dla ducha się coś znajdzie. Dla zdrowia też! Lemoniadaaaaa ... Wyrób z Koziej zagrody w Cichostowie, który okazał się być pomysłem na biznes Promocja ... 10 złociszy Można na miejscu popróbować, nam najbardziej przypadła do gustu głogowa i taką nabyliśmy w postaci 2 flaszek. Potem się trochę drapaliśmy w głowę 2 dychy za flaszki bez prądu No ale na zdrowie Fotka podebrana z FB Z informacji praktycznych warto wspomnieć, że do wąwozu można się dostać również od strony Kazia a zawiozą Was tam Eko-Busiki lub Zielone pojazdy. Kursują w zasadzie non stop, jeden za drugim. Wysiadka u wejścia do wąwozu - wsiadka też. Pojazdami pozwiedzacie też Kazia. W trakcie przejazdu omawiane są wszystkie mijane atrakcje - słyszeliśmy jak wielokrotnie nas mijały. My nie korzystamy - drzemy zelówy dalej idziemy dalej aż docieramy do Starej Chaty (XVII/XVIII w.) Jest to zabytek klasy zerowej - czyli stanowi najwyższą wartość historyczną w skali światowej. Chata należała do rodziny Kobiałko a potem Niezabitowskich. Służyła jako schronisko w pobliżu 200 uli należących do rodziny Kobiałków. Obecnie nosi nazwę Siedlisko Lubicz - historia chaty Można też w niej zamieszkać albo przynajmniej posiedzieć na progu, albo pobawić się w prządkę Kiedyś taki obrazek przy wiejskiej chacie nie był niczym szczególnym a teraz ... co najwyżej se można konfitury i soczek w oknie postawić Żegnamy Starą Chatę i ruszamy dalej - za nami taki spacerek Jeszcze długo będziemy dziś dreptać cdn.... Quote Share this post Link to post Share on other sites
Rysiaczek Posted August 16, 2015 Wybieramy się tam z Basią w ostatni weekend sierpnia . Pozdrówka Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 16, 2015 Wybieramy się tam z Basią w ostatni weekend sierpnia . PozdrówkaWarto poświęcić 3 - 4 dni na Kazia i okolicę, nam min. 1 zabrakło ale kiedyś tam jeszcze skoczymy Jutro cd... Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 17, 2015 cd ... Ze Starej Chaty, Kwaskową Górą udajemy się do serca Kazia czyli w kierunku rynku. Mijamy Wąwóz Małachowskiego - nie zapuszczamy się już w głąb, mimo że wąwóz wygląda na bardzo malowniczy, trochę nam nie po drodze . Z tablicy informacyjnej przy wejściu do wąwozu dowiadujemy się o bohaterze Powstania Listopadowego - podpułkowniku Juliuszu Małachowskim, który w wąwozie przelał swą krew i zginął w walce z rosyjskim korpusem . Wąwóz w odróżnieniu od Korzeniowego czy Norowego jest cały wybrukowany a jego długość to 800 m. Trochę nam szkoda ale 800 tam i 800 spowrotem to już ponad 1,5 km a kiedy wreszcie zobaczymy Kazia? Idziemy zatem dalej . W oddali, po prawej widać Górę Trzech Krzyży, mijamy też fajną galerię. Docieramy do Małego Rynku, który wita nas wystawą i kiermaszem odbywającym się w każdy weekend. Można tu nabyć przysłowiowe mydło i powidło, stare i nowe, od antyków po wyroby made in china Koło Małego Rynku jest też plac zabaw dla maluchów - trochę się nie znam już na tego typu przybytkach bo mi dzieci wyrosły ale wyglądał na fajny Z jednej strony widoczek na Kościół Św. Anny a w tle Góra Trzech Krzyży. Kiedyś Mały Rynek był żydowską drewnianą dzielnicą zwaną "Na Tyłach". Zgodnie z wtedy panującymi lokalnymi przepisami, Żydzi - stanowiący niemal połowę mieszkańców Kazimierza, jako ludność napływowa nie mieli prawa stawiać budynków murowanych. Przepisy te złagodził dopiero król Jan III Sobieski w II połowie XVII w. Dzielnica została niemal doszczętnie zniszczona po likwidacji getta w 1942 r. Z dawnej zabudowy drewnianej pozostało kilka budynków. Jednym z nich jest budynek żydowskiej rytualnej rzeźni - Jatki Koszerne. Jatki znajdowały się tu już w XVI w. ale obecny budynek pochodzi z XIX w. Mieści się w nim teraz galeria sztuki, sklepik z pamiątkami, kafejka. Kolejnym ocalałym po II wojnie światowej budynkiem jest Synagoga. Zbudowano ją już z kamienia w XVIII w. W czasie wojny została mocno zdewastowana przez hitlerowców, odbudowy doczekała się w 1953 r. Należy teraz do Gminy Żydowskiej. dziś przed wojną Wewnątrz mieści się muzeum, księgarnia z woluminami o tematyce żydowskiej, koszerne trunki, pamiątki. Latem odbywają się koncerty i spektakle. Kupujemy mace do pochrupania Spacerujemy sobie swobodnie po ryneczku, w tle z głośników sączy się żydowska muzyczka nadająca klimat temu miejscu, w uliczkach zaszyły się malarki, w skupieniu nakładają kolejne warstwy farby. Przystajemy, obserwujemy ... Tom lubi takie klimaty, też czasem pędzluje choć ostatnimi czasy coraz rzadziej Do tego trzeba czasu, spokoju, skupienia, natchnienia ... ajajajjj i najlepiej żeby wszystko było naraz No więc stoimy ... może go natchnie i po powrocie wyciągnie sztalugi? cdn ... Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 18, 2015 cd ... Idziemy w końcu na Rynek znajdujący się w centralnym punkcie Kazimierza. To miejsce ma w sobie coś .... Rynek wyłożony jest brukiem, dookoła piękna zabudowa zdobiona misternie detalami. Trochę to wszystko pomieszane, różne style, różne materiały. Duuuużo ludzi Trwają przygotowania do Festiwalu Kultury i Sztuki "Dwa Brzegi". Rozstawiają się sceny, sponsorzy reklamują wypasione merole. To żelastwo psuje mi trochę widoki no ale ... na horyzoncie pojawia się taki szyld, grzech nie wstąpić bierzemy po buteleczce i siadamy w cieniu poobserwować sobie życie na rynku. Pi"f"ko całkiem niezłe To z kocurem jest ciemne, bardziej słodowe. Wypiwszy wtapiamy się w ten tłum. Najpierw idziemy w dół rynku. Na pierwszym planie, na środku rynku drewniana studnia z XIX w. Był to zdrój nr 1. Kazimierski Rynek posiada jeszcze jedną studnię - u wylotu ul. Lubelskiej tuż przed sklepikiem ZACNE TRUNKI. To pod nią pi"f"kowaliśmy i odpoczywaliśmy w cieniu. W głębi widać Kamienicę Gdańską. Po lewej ciągnie się rząd kafejek. Rozstawione parasole kuszą swym cieniem turystów. Po rynku krąży kilkanaście Cyganek i każda chętna przepowiedzieć nam przyszłość . Tak się składa, że z Cyganami mam do czynienia od dziecka. Jako mała dziewczynka ratując się przed przedszkolem dużo czasu spędzałam u cioci i po sąsiedzku mieszkali Cyganie. Mieli córki w moim wieku, z którymi się zaprzyjaźniłam. U nich jadłam i z nimi ganiałam. Ich mama też wróżyła. To były fajne beztroskie czasy . Poznałam ich tradycję i wiele obyczajów. Po latach sama tu zamieszkałam, przyjaźń przeniosła się na następne pokolenie - moją córkę i córkę jednej z Cyganek. Dziewczyny chodziły razem do klasy. Dziś już nie jesteśmy sąsiadami ale mamy nadal kontakt ze sobą. Taki out ... wracamy na rynek ... Dochodzimy do bliźniaczych, bogato zdobionych zabytkowych Kamienic Przybyłów. Przed nimi wystawa obrazów a także nowinki ze świata kultury. Kamienice należały do dwóch braci Mikołaja i Krzysztofa Przybyłów. Ród Przybyłów wzbogacił się na kupiectwie. Bracia nabyli kamienice jeszcze pod koniec XVI w. po czym poddali je gruntownej przebudowie zmieniając całkowicie ich styl. Prace ukończono na początku XVII w. Kamienice są ze sobą zespolone i niemal identyczne. Zdobią je wizerunki świętych patronów obu braci ale też inne płaskorzeźby przedstawiające postacie ludzkie, zwierzęta i rośliny. Istny miszmasz ale na bogato Kamienice przetrwały obie wojny światowe nie doznając większych uszczerbków, nad ich świetnością czuwają konserwatorzy. Odwracajmy się o 90 stopni od fasad kamienic i mamy przed sobą budynki kryte gontem. Mieści się w nich najstarsza galeria w mieście i oddział PTTK. Do nich przyklejona jest barokowa Kamienica Gdańska z XVIII w. a na jej szczycie kogut - symbol Kazimierza, z którym wiąże się pewna legenda . W podcieniach kolorowe stragany i romantyczne kramiki Teraz robimy w tył zwrot. Przed nami górna część rynku i Kościół Farny - mieszanka gotyku i renesansu. W tym stylu powstało wiele kościołów na Lubelszczyźnie. Kazimierskie spichlerze również wzorowane są na Farze. Trochę zgłodnieliśmy, więc idziemy na jakieś jedzonko. Po drodze grecki ogródek ale tu nie zostajemy. Idziemy do słynnej kebabowni POD PSEM. Piesek, wabił się Werniks i był szefem kazimierskich psich włóczykijów. Na jego temat krąży wiele historii. Faktem jest jednak, że jeden z malarzy przygarnął psiaka po czym wyjechał z nim do Gdańska. Po latach Werniks wrócił jeszcze na stare śmieci aby pozować rzeźbiarzowi podczas tworzenia owego posągu. Jedna z przepowiedni mówi, że należy psa pomacać po nosku i wypowiedzieć życzenie. No to macamy ... po czym składamy zamówienie i zasiadamy pod parasolem aby posilić się przed dalszą wędrówką, patrząc na drogowskazy układamy dalszy plan na darcie zelówek .... dotychczasowa trasa cdn ... będziemy tak łazić aż do nocy Quote Share this post Link to post Share on other sites
gusia-s Posted August 19, 2015 cd ... "Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie" Po jedzeniu to się powinno poleżeć! ale na to szkoda czasu Nieco ociężale ruszamy a gdzie? na Górę Trzech Krzyży. Wejście znajduje się na prawo od Fary i nie jest wcale takie łagodne , Tom próbuje się ze mną droczyć Nic z tego idziemy, początek dość łagodny, potem nieco bardziej stromo no ale to nie Giewont . Góra Trzech Krzyży znajduje się na wysokości 150 m.n.p.m. aleeeee tylko 90 m nad poziomem rynku więc pikuś Nie ma wymówek idziemy Spora część trasy prowadzi w cieniu przynajmniej o tej porze dnia a jest po 14 ej ale i tak przystajemy bo jest bardzo gorąco. Po lewej z pomiędzy drzew wyłaniają się ruiny zamku. Na samym końcu trasy kupujemy bilety - cena 2 zł i już możemy cieszyć oczy pięknymi widokami na Kazimierz i wstęgę Wisły. Szkoda tylko, że w tym momencie skończył się fotopstryczek bateria powiedziała dość! Od tej pory posiłkujemy się telefonem, który nie za dobrze sobie radzi wrrrr Na górze stoją trzy krzyże, upamiętniające morową zarazę jaka nawiedziła Kazimierz na początku XVIII w. choć podejrzewa się, że stały tam już o wiele wcześniej. Pierwsza pisemna wzmianka o Krzyżowej Górze pojawia się już w 1577 r. Odkryty na miejscu kurhan grzebalny z ludzkimi kośćmi dowodzi, że we wczesnym średniowieczu było to miejsce kultu. Prawdopodobnie znajdował się tam klasztor i kaplica sióstr Norbertanek. Krzyże są systematycznie wymieniane co 30-40 lat. Obecne pochodzą z 2002 r. i zastąpiły poprzednie z 1972 r. Najwyższy - środkowy krzyż ma wysokość 8,5 m. Jest na nim wyryty napis "Na pamiątkę wielkiej zarazy. Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie". Krzyże boczne mierzą po 7,5 m. Na prawym widnieje napis "Ojczyźnie naszej Boże pobłogosław" a na lewym "Boże zbaw lud nasz polski". Każdy krzyż waży 500 kg. Słońce praży niemiłosiernie i nie ma gdzie się przed nim skryć, uciekamy zatem w dół ... cdn ... Quote Share this post Link to post Share on other sites