ADRIAn Opublikowano 2 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 Witam ! Zamieszkała z nami kotka : Od przyszłego sezonu będzie z nami "karawaningowała" w związku z tym proszę o jakieś praktyczne rady, uwagi i spostrzeżenia odnośnie podróżowania z kotem. - Wozić kota w transporterze czy na smyczy w aucie, a może wozić w przyczepie (wiem, że bardzo buja ale może.. ) ? - Jak to jest z załatwianiem potrzeb fizjologicznych kota podczas długiej podróży ? Wozić kuwetę w samochodzie ? Wyprowadzać na spacer podczas postoju jak psa ? Jak często robić postoje ? Czy kot będzie dawał jakieś sygnały że chce do toalety ? - Na krótkie weekendowe wypady zabierać zwierzaka ze sobą czy lepiej dla niego zostawić samego w domu ? - Zamykać w przyczepie czy pozwolić wychodzić (wiadomo kot nie przybiega na gwizdnięcie...) ? A jak pozostawić w upały ? Może pytania z pozoru błahe ale lepiej zapytać niż zrobić zwierzęciu krzywdę. Opiszcie ,proszę jak Wy podróżujecie z kotami. Będę wdzięczny za wszelkiego rodzaju podpowiedzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
janus Opublikowano 2 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 (edytowane) Koteczka śliczna - gratulacje To rosyjski niebieski czy brytyjski? My już od wielu lat podróżujemy z naszą kotką i myślę, że mogę sporo o tym powiedzieć. Jeżeli nie macie doświadczenia z posiadania i obserwacji kotów to dużo nowości Was czeka. Podróż z kotem rożni się od podróży z psem, a w dodatku nie ma uniwersalnych zasad ponieważ koty bardzo różnią się w swoich zachowaniach w transporcie. Wiele zależy też od tego czy kotek będzie przebywał tylko mieszkaniu czy wychodził także na zewnątrz (domu) 1. Pierwsza sprawa to jak najszybciej przyzwyczajajcie kotkę do podróżowania samochodem, a zatem wszystkie możliwe wyjazdy z kotem, także weekendowe 2. My jeździmy kamperem, w którym kot czuje się jak w domu i ma swoją kuwetę i miski z wodą i karmą dostępne w czasie podróży, więc to nieco inna sytuacja, ale nie polecam (a w zasadzie odradzam stanowczo) umieszczania kotki w przyczepie podczas jazdy. 3. Koty na ogół źle znoszą zmiany otoczenia i muszą mieć poczucie bezpieczeństwa i towarzystwa przynajmniej podczas podróży. 4. Podczas postojów krótszych czy dłuższych (np. camping) nie można kota wypuszczać wolno bo łatwo się może przestraszyć i nie znając terenu nie wróci 5. Co do samej podróży to raczej w kojcu (często jest to wymagane przepisami), ale to zależy od zachowania kota. 6. Samochód musi stać się drugim domem kota. Kiedy jeździmy osobówką jest o wiele bardziej zestresowana niż podczas jazdy kamperem. Często wtedy nie je i nie pije nawet przez 8-10 godzin. W kamperze, który uznała za swój drugi dom wszystko to załatwia podczas jazdy. 7. Upał bardzo kotu dokucza (kot się nie poci i nie odprowadza ciepła przez skórę - tylko przez opuszki łapek i w ostateczności języczek) zatem podczas podróży w gorące dni wskazana klimatyzacja, a podczas postoju bardzo dobre przewietrzanie auta i pozostawienie miski z wodą, ale też bardzo ważne osłonięcie od słońca i ew. nawet od możliwości zaglądania do auta przez obce osoby przez szyby. Kot musi mieć poczucie bezpieczeństwa i mieć się gdzie schować, np gdy obok stanie autokar z wycieczką gimnazjalistów. 8.Kot nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych trzeba się nauczyć odczytywać sygnały po jego zachowaniu. najlepiej jednak mieć kuwetę w aucie (potem może być w przedsionku lub przyczepie). 9. Koniecznie trzeba mieć kojec, smyczkę i szeleczki z identyfikatorem (imię kota i tel właściciela) 10. No i kwestie prawne. Zawsze książeczka zdrowia kota z aktualnymi szczepieniami (nawet przeciw wściekliźnie), a w wypadku podróży zagranicznych wszczepienie czipa i paszport od powiatowego lekarza weterynarii. Edytowane 2 Listopada 2013 przez janus (wyświetl historię edycji) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ADRIAn Opublikowano 2 Listopada 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 Tak, to czystej krwi "rosjanka". Dzięki za obszerną odpowiedź ! Cały bagażnik gratów, my z przodu, dzieci z tyłu na kanapie, pomiędzy nimi transporter z kotem, a gdzie ulokować kuwetę ? Ktoś będzie musiał trzymać na kolanach... Ja nie mogę bo kieruję, dzieci zaraz rozsypią piasek więc... Ale się Kasia ucieszy ! A tak na poważnie to jak często wypuszczać kota z transportera do kuwety by ze swojej sypialni nie zrobił ubikacji ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
janus Opublikowano 2 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 Trudno ocenić. Musicie obserwować jak często w domu sprawy załatwia i dlatego też często trzeba wyjeżdżać, żeby potem w długiej podróży zaskoczenia nie było. Nie wiem jakie pociechy, ale na podłodze za przednim rzędem siedzeń może się zmieści (kuweta) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Skalniaki Opublikowano 2 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 Od roku podróżujemy z naszą Rudą. Od "nowości" była przyzwyczajana do jazdy samochodem osobowym. Przesiadka do kampera, to był jednorazowy stres i tylko w jedna stronę ok 500 km. Pierwszą godzinę jazdy siedziała w transporterze, potem na smyczy. Na kempingu cały czas była na smyczy. Pozwoliliśmy jej na "ogarnięcie" tematu. Przeważnie czas spędzała z nami pod markizą. Gdy ją coś zaniepokoiło, umknęła do kampera - to był dobry znak, że potraktowała go jako azyl, a nie uciekła pod samochód, chowając się za kołem. Nie zabieramy już transportera, bo świetnie sobie organizuje czas jazdy. Kuweta oczywiście jest, miski z karmą i wodą również. Ma szelki i smycz, której długość pozwala na swobodę przemieszczania się po kamperze i jednocześnie ogranicza przemieszczanie po kabinie (komfort prowadzenia dla męża). Zazwyczaj zajmuje miejsce na podszybiu od str. pasażera. Zabieramy z sobą przysmaki Rudej, żeby jej się dobrze kojarzył kaperek Szelki ma z identyfikatorem (nr tel. do nas) oraz z naszywką przynależności klubowej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pasjonat Opublikowano 2 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 (edytowane) Miałem kiedyś kotkę (Bromba) , która wręcz domagała się zabierania do samochodu i wspólnych podróży. Regularnie jeździła ze mną nie tylko na wczasy lecz na co dzień do pracy. Kiedy zostawała w domu to był lament w oknie. W samochodzie zajmowała różne miejsca , bywało że zwisała z oparcia przez moje ramię jak etola lub futrzany pagon. Na wczasach dzielnie pilnowała przyczepy. Miała własny właz w podłodze , którym wyskakiwała jak pies z budy na widok nawet okazałego jelenia dając mu niezły odpór. Na owczarku niemieckim co zechciał sprawdzić szczelność opon naszego samochodu pojechała na oklep ze 20m zeskakując na niego z dachu przyczepy. Pies choć był groźny tego szoku nie zniósł i ze skowytem dał dyla. Zawsze musiała być w centrum uwagi. Kiedy była mała potrafiła w pracy położyć się w świeżo rozkręconym radiu samochodowym na miejscu wyjętego mechanizmu magnetofonu. Jak stawała się upiardliwa to włączałem jej na serwisowym monitorze demo gry MarioBross i zasypiała patrząc jak ludek monotonnie przemieszczał się z lewej do prawej krawędzi ekranu. A tu wygląda jak kolejny sprzęt do naprawy. Były też inne koty w moim karawaningu ale już żaden nie dorównał Brombie. Edytowane 2 Listopada 2013 przez pasjonat (wyświetl historię edycji) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ADRIAn Opublikowano 2 Listopada 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 (edytowane) Skalniaki: Pasjonat: "własny właz w podłodze" .Napisz coś więcej o tym patencie. Jeździłeś w to samo miejsce i Bromba znała je, czy tak szybko adoptowała się do nowego otoczenia ? edit: Nasza kotka uwielbia tłumaczy języka migowego. Nie spuszcza z nich oczu i od czasu do czasu próbuje tracić łapką... Edytowane 2 Listopada 2013 przez ADRIAn (wyświetl historię edycji) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kristofer Opublikowano 2 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2013 Witam !Miałem i ja coś skrobnąć kocim pazurem w tym temacie, ale w miarę czytania kolejnych zdań odpowiedzi Kol. janus, przecierałem oczy ze zdumienia, jak trafnie wszystko opisał. W zasadzie niewiele można już dodać, może zupełnie indywidualne kwestie, jak np. u Kol. Pasjonata.Z nami również podróżuje nasza kotka (czyli nie "kot"). Nie znamy się zupełnie na kotach, a jest ona u nas dlatego, że kiedyś potrzebowała pomocy. Przygarnęliśmy ją, gdy była malutkim kocięciem, którego ktoś się chciał pozbyć prawdopodobnie z uwagi na płeć. Koty chętniej są trzymane w domach niż kociczki (taka jest moja obserwacja).Kotka jest wyjątkowa i tak chyba mówi każdy opiekun swojego zwierzęcia, ale gdybym chciał rozwinąć ten wątek, to sami byście z trudem dawali wiarę temu opisowi, dlatego tym razem poprzestanę na kilku dodatkowych zdaniach odnośnie tematu głównego.Nasza kotka ma komfortowe warunki podróży, ponieważ ma dla siebie całą tylną kanapę. W takich i podobnych warunkach, warto na czas jazdy, zwłaszcza w początkowych okresach podróżowania z kotem, położyć jednolitą folię na kanapie (łącznie z oparciem i tylną półką), a na nią jakąś miękką narzutę. Tak właśnie robimy. Na tym dopiero leży kocie legowisko, ewentualnie przenosimy na podłogę za siedzeniami, jeśli tam ma ochotę leżeć. Kotka nie toleruje przewożenia przez wiele godzin w zamkniętym boxie. Obok jej posłania stoi kuweta (taka całkiem zamykana, z klapką na wejściu i filtrem węglowym w "daszku". Z doświadczenia (naszego) powiem, że rzadkością jest, kiedy z niej korzystała w czasie jazdy samochodem. Na początku, zdarzyło się jej kilka razy nasiusiać na własne posłanie i w takich przypadkach, błogosławieństwem okazała się rozłożona wcześniej folia. Narzutę już łatwo uprać, nawet w czasie podróżowania. Warto wziąć kilka sztuk takiej folii. Kupujemy taką trochę grubszą - malarską i kładziemy ją nie pojedynczo, a złożoną na cztery (mniejsze prawdopodobieństwo przebicia kocim pazurkiem i tym samym przecieku w razie "wpadki").Koty, to indywidualiści, mają swoje upodobania i nigdy nie wiadomo, co i kiedy je zestresuje, czego konsekwencją może być właśnie nabrudzenie w innym miejscu, niż kuweta (mimo, że kot jest do niej przyzwyczajony).Nie polecam piasku do kuwety (rozsypuje się i kotek przenosi jego cześć na wszystko dokoła. Kupujemy specjalny "żwirek". Z naszych obserwacji wynika, że wszelkie wynalazki typu silikonowego, czy bentonitowe nie zawsze są dobrze tolerowane (kotki liżą swoje łapki). Kupujemy wyłącznie żwirek drewniany, z naturalnego drewna bez dodatku żywic itp. Jest on w formie sprasowanych wałeczków, które błyskawicznie wchłaniają mocz i świetnie neutralizują jego zapach. Sprawdza się doskonale od wielu lat, a my i kotka jesteśmy zadowoleni. Opatentowaliśmy tez sposób na zawsze czystą kuwetę. Zanim wsypiemy żwirek, to jej dno wykładamy rozłożoną starą gazetą (trzy - cztery strony), ale zwykle używamy do tego dużych gazetek reklamowych, które regularnie znajdujemy w skrzynce na listy (znakomicie nadają się właśnie do tego ) Zbieramy je odpowiednio wcześniej, aby mieć potrzebną ilość na wyjazd. Gdy kotka się załatwi, zwijamy całą zawartość do małej siateczki i wyrzucamy do śmietnika. Kuweta pozostaje czysta i sucha. Wkładamy nową "reklamę", sypiemy żwirek i gotowe.W czasie jazdy, a zwłaszcza, gdy kotka z pozycji leżącej przechodzi do chodzenia po siedzeniu i pomiaukuje, natychmiast staramy się znaleźć miejsce i zatrzymujemy się. Kuweta wędruje do przyczepy i tam też wpuszczamy kicię. Na ogół po kilku minutach sprawa jest załatwiona. Nawet, gdy powyższych objawów brak, to co ok. 1,5 do 2 godz. wybieramy miejsce na krótki przystanek, aby pobyć kilkanaście minut w przyczepie, głównie po to, aby dać kici możliwość załatwienia się i postawienia miseczki z jedzeniem. Jeśli nie korzysta, jedziemy dalej. Mimo, że za przednim siedzeniem leżą miseczki, to w czasie jazdy nigdy z nich nie je. Dopiero gdy jest w przyczepie i odczuwa głód, to zagląda do swoich misek. Koty ogólnie mało piją płynów, wystarcza woda zawarta w jedzeniu i dlatego w miseczce z wodą nie musi jej być dużo. W upalne dni, trzeba jedynie częściej ją wymieniać na świeżą. Gdy jest gorąco, klimatyzację w przyczepie zostawiamy włączoną, nawet wychodząc. Jeśli klimatyzacji nie ma, to trzeba zostawiać okna na rozszczelnieniu, otworzone szyberdachy i włączony Trumavent (jeśli jest). Innymi słowy, trzeba kotu zapewnić w miarę odpowiednie warunki oddychania i przebywania w zamkniętej przyczepie. To bardzo istotne, ponieważ koty nie wydzielają potu przez skórę !!! (o czym już wcześniej napisał Kol. janus)Nasza kotka jest typowo salonowa, czyli na zewnątrz nie wychodzi, jednak na wszelki wypadek ma na wyjazdach identyfikator. Zawsze jest większa nadzieja, że się ją odnajdzie, gdyby wydarzyło się coś niespodziewanego. Serce nam by pękło, gdyby coś jej się stało - to przecież pełnoprawny członek rodziny. Jej kocie serduszko również nie jest obojętne i okazuje nam swoje bezinteresowne przywiązanie nader często.W przyczepie lubi przesiadywać na parapecie lub oparciach kanap i obserwować, co dzieje się za oknami, dlatego warto pozostawiać je bez zasłonięcia roletami. Nasza kicia: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
janus Opublikowano 3 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2013 A mówią, że koty to indywidualiści, a tu okazuje się że wszyscy mamy prawie identyczne doświadczenia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pasjonat Opublikowano 3 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2013 (edytowane) ....... Pasjonat: "własny właz w podłodze" .Napisz coś więcej o tym patencie. Jeździłeś w to samo miejsce i Bromba znała je, czy tak szybko adoptowała się do nowego otoczenia ? .......... To był otwór po zdemontowanym piecu pod szafą. W innych cepach wyjmowana na noc kratka w progu. Jeździliśmy także w różne miejsca , wyłącznie na dziko ale nawet kiedy tego samego lata pojawialiśmy się co do metra w to samo miejsce Bromba zawsze pierwsze kroki po okolicy przyczepy robiła na ugiętych łapach. Jej aklimatyzacja nie trwała jednak długo i szybko uzurpowała sobie prawa do miejsca. Paradoksalnie na obczyźnie zawsze potrafiła odnaleźć drogę do cepy nawet z odległych miejsc gdzie się wypuszczała nocami , a w domu nastał taki dzień że nie wróciła Edytowane 3 Listopada 2013 przez pasjonat (wyświetl historię edycji) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kristofer Opublikowano 3 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2013 (edytowane) Bromba zawsze pierwsze kroki po okolicy przyczepy robiła na ugiętych łapach. dokładnie tak jest. My mówimy wtedy, że robi się "niskopodwoziowa" A mówią, że koty to indywidualiści, a tu okazuje się że wszyscy mamy prawie identyczne doświadczenia ... bo i tak jest, ale jednak zachowania zwierząt zależą w bardzo dużej mierze od ich właścicieli. To właśnie od nich przejmują w większości pewne nawyki, sposób reakcji, a nawet dostosowują często własne nawyki, typowe dla sposobu życia swoich "chlebodawców". Szybko wychwytują, kto jest "przywódcą stada" i w trudnych chwilach obserwują jego zachowanie. Jeśli przywódca robi się niespokojny, to znak, że trzeba brać łapki za pas Edytowane 3 Listopada 2013 przez Kristofer (wyświetl historię edycji) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
szary11 Opublikowano 4 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 4 Listopada 2013 Parę lat wstecz kolega dojechał do nas na kemping. Podczas rozpakowywania z przyczepy wylazł im ich kot spod stolu, którego wcale nie planowali zabrać. Później okazało się, że podróży dzielnie nie zniósł (problemy lokomocyjne ). A na samym kempingu wytrzymał dzień. Poszedł na spacerek i nie wrocił. Nie mieliśmy nic by go uwiazac, przymknąć, czy cokolwiek innego zrobić. To tak w ramach dygresji Poza tym jestem zaskoczony, że z kotem da się podróżować. Mamy w domu 18-20 letnia kotkę (rodzona miedzy93 a 95, nie pamiętamy już), mimo licznych prób wożenia w koszyku/luzem/na rękach itp. oraz tras max. 35km bez przebojów do celu nigdy nie dotarliśmy. Nie będę wspominał o aplikacji tabletki lokomocyjnej bo to odrębny temat neurologiczno chirurgiczny dla aplikujacego. Przyznam, że z chęcią bym zabierał ja na wypady, ale nigdy już nie zaryzykuję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
allestandard Opublikowano 11 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 11 Listopada 2013 Często podróż to indywidualna sprawa również zwierzęcego organizmu,jeżeli będa one od małego przyzwyczajone do podróży,to spokojnie mogą jeździć,podobnie zresztą jak psy,chociaż te generalnie lepiej znoszą dalsze podóże niż koty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Skalniaki Opublikowano 13 Listopada 2013 Udostępnij Opublikowano 13 Listopada 2013 Własnie wróciliśmy ze zlotu w Ciechocinku i Mierzei Wiślanej. Ruda zniosła to idealnie, nawet taki ogrom "wujków" i "cioć" na zlocie i antagonistów psich też. Stęskniła się jednak za domem, bo około 40 km dzielących nas do domu ,zaczęła wyprawiać harce w kamperze 40 km. rozumiecie? Jak ci nasi Milusińscy to ogarniają? Niepojęte Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ADRIAn Opublikowano 14 Listopada 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 14 Listopada 2013 Dziękuję za porady ! Za Waszymi radami zaczęliśmy Inkę przyzwyczajać do podróży. Zapakowaliśmy do auta kuwetę, zdemontowaną z drapaka budkę, oraz jej ulubiony kocyk. Na kotkę szelki, asekuracyjnie smycz i w drogę ! Początkowo cała drżała na rękach i pomiałkiwała. Z czasem obwachała cały samochód i względnie sie uspokoiła. Uspakajała ją obecnośc całej rodziny. Co rusz przechodzila z kolan na kolana tuląc się iżaląc krótkim "miau". Przez całą drogę nie przekraczałem 80 km/h. Kiedy wydawało się, że wszystko jest w pożądku zeszła na dywanik i zwymiotowała ! Nie wiem czy to stres, czy zabużenia błędnika a może jedno i drugie. Trochę się nawet z tego faktu uśmialiśmy... Jak starsza córka wyrosła z wymiotowania podczas podróży - zaczął młodszy syn. W tym sezonie syn przestał nam robić "nieplanowane postoje" - zaczęła kocica. Po tym incydencie Inka jakby sie odprężyła i najzwyczajniej w świecie zasnęła w swojej budce (chyba stres puscił). Cała podróż trwała kilka godzin z przerwami podczas których pozostawała sama w aucie. Nie chcieliśmy jej dodatkowo stresować zabieraniem do kolejnych mieszkań (odwiedziny rodzinne). Jak zaglądaliśmy przez szyby ciągle spała. Oczywiscie w samochodzie woda i karma do dyspozycji. Piła i podjadała a z kuwety raczej nie kożystała. Nie zauważyłem.Drogę powrotną również przespała, ożywiając sie jedynie podczas uruchamiania i pierwszych kilometrów kolejnych etapów podróży. Po powrocie, w mieszkaniu urządziła sobie tor wyścigowy... Biegała jak szalona ! Musiała wybiegać całodzienną bezczynność no i radość z powrotu... Na drugi dzień poszliśmy za ciosem i zabraliśmy ją na posezonowe czyszczenie przyczepy. W przyczepie to już inna bajka. Pojazd stacjonarny nie dudni i nie buja. Bardzo szybko się zadomowiła. Żadnego drżenia czy miauczenia. Najbardziej interesowały ją wróble harcujące w żywopłocie za oknem... Najbardziej pocieszajace i napawajace optymizmem na przyszłe podróże jest to, że kotka znosi stresy na spokojnie. Nie wyrywa się , nie próbuje uciekać a wręcz szuka ratunko i pocieszenia wśród domowników ! Jeszcze raz dziękuję za rady. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.