Skocz do zawartości

Rumunia zdobyta roku 2013


Maciej S.

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Zaczynam opowieść o wyprawie, która czekała przeszło 2 lata w marzeniach. Na szczęście marzenia czasami się spełniają.

Zbieżność imion, miejsc itp. jest przypadkowa.

 

Załoga: statystyczny standard czyli 2+2.

Urządzenie podróżne: ford c-max 2.0D + rozkładana esterel 380.

 

Miejsce docelowe: Morze Czarne.

 

Ruszamy.

 

Jest niedziela, przed nami długa droga, bo prawie 1900km. Pierwszy odcinek ustalam na około 800km, załoga świeża, zapał i chęci. Na dodatek okazuje się, że w kraju nad Wisłą istnieją autostrady, tak więc pierwsze 500km od Poznania po prostu przelatujemy. Ford dziarsko ciągnie ogonek, zasuwa 100..110km/h żądając przy tym około 7L/100km. Konin, Łódź, Katowice, Kraków, Nowy Sącz i granica ze Słowacją. Teraz tempo wyraźnie spadło obawiając się ... No czego można się obawiać najbardziej na obczyźnie? Oczywiście innego człowieka szczególnie przebranego w mundur policjanta. Po około 12h uwzględniając przerwy na obiadek, siusiu i paliwko dojechaliśmy do miejscowości Tokaj na Węgrzech. Kemping sympatyczny, cena 5000 forintów.

 

Raniutko zrywamy się do zasadniczego ataku. Przed nami około 550km a cel to wiele razy opisywany kemping w Miejscowości Carta u podnóża gór Fogarskich. Niestety plany czasowe zaczynają się lekko załamywać. Średnia prędkość mocno spada osiągając zaledwie 59km/h. Można odnieść wrażenie, że jedziemy na wyścigi. Może, ale nie lubimy za długo się tarabanić w aucie. Mamy konkretne cele do zrealizowania i podróż chcemy skrócić do niezbędnego minimum. Narzekając na średnią prędkość nie wiemy jeszcze, że może być gorzej, ale o tym później.

Do kempingu dojeżdżamy po około 10h. Jest fajnie, kury łażą po terenie, za płotem rży konik, a na horyzoncie widać surowe góry. Cena za dobę 50zł, standard całkiem dobry a właściciele Holendrzy bardzo mili i uprzejmi.

 

uliczka we wsi a przed nami brama na kemping

 

nasze stanowisko na kempingu

 

widok z kempingu na góry, cel kolejnego dnia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim pojedziemy w góry, najpierw chcemy zobaczyć Sighisoarę. Po drodze zaliczymy kościół warowny w Biertan.

W celu skrócenia drogi postanawiamy jechać z Carta przez Agnita do Biertan. Właściciel kempingu twierdzi, że droga jest OK. Przy okazji dowiadujemy się że w promieniu 60km kościołów warownych jest cała masa, praktycznie w każdej wsi. Gdyby ktoś miał ochotę je zobaczyć to trzeba by kilku dni.

Jedziemy. 5km za wsią Carta kończy się nagle asfalt. Szuter dość gruby ale w miarę równo, chociaż trzeba zachować czujność bo raz po raz są jakieś poprzeczne nierówności. Do Sighisoary jest jakieś 75km, ale tempo podróży to ledwo 50km/h. Kamienie walą o podwozie i podejrzewam, że opony zużywają się 10x szybciej.

Dojeżdżamy do Biertan.

 

widok na jedną z wież warowni Biertan

 

 

 

widok na wieś Biertan

 

widok na wieś Biertan

 

Jedziemy Do Sighisoary. I w tym miejscu w zasadzie nie wiem co napisać. Wiele naczytałem się w przewodniku i z innych relacjach o tym mieście. I czasami tak to jest, zachwalane, osłodzone a w realu po prostu ładne zadbane stare miasto. Może to wynika z faktu, że trochę człowiek już w swoim życiu widział i trudno go czymś zachwycić. Podsumowując szkoda było dnia na tę wycieczkę. 

 

Kilka zdjęć:

 

 

 

 

 

Czas wracać, ze względu na późną porę. Postanawiam jechać tą samą drogą. Niestety przed newralgiczny odcinkiem zapada zmrok. Szuter pojawiające się w nim dziury w świetle reflektorów są trudniejsze do wyłapania. Przejeżdżając przez wioski jest trochę strasznie, ponieważ nie ma latarni na ulicach, kompletna ciemność. Jedziemy cały czas na wszystkich włączonych światłach, mijania + drogowe + przeciwmgielne jak w jakimś rajdzie. Pomimo nawigacji gubimy drogę. Za dnia wszystko jest łatwiejsze, w nocy w obcym terenie lekki horror. Ostatecznie dojeżdżamy do kempingu jakąś inną drogą, sam nie wiem jak mogliśmy się pogubić.

Zmodrowani, kolacja i spanko. Droga powrotna dała nam się nieźle we znaki. Nie wiemy jeszcze, że może być gorzej, ale o tym później.

 

Następny dzień to wyjazd na transfogarską. My jednak nie mamy zamiaru jej "zaliczyć", czyli przjechać. Cel to Balea Lac i wypad w góry. Droga bardzo kręta, malownicza i dobrej jakości. Szybko osiągamy zamierzony cel. Na górze pełno straganów, budek. Jest dosyć miejsca do parkowania, chociaż spotkani Polacy mówili, że w sobotę i niedzielę jest potworny tłok.

 

 

 

Wybraliśmy trasę tak na około 4h. Na początku ostra wspinaczka na siodło tak około 2300m npm a przed nami szczyt niecałe 2500m. W okolicy parę namiocików, pełen luz, można biwakować, nikt nikogo nie goni. Pogoda super, widoki również. Oznaczenie szlaków niestety kiepskie i trzeba trochę kombinować na azymut. Ogólnie dzień bardzo udany a na zakończenie wędrówki wreszcie udało się kupić grillowane mici czyli wałek mielonego mięsa wołowo-wieprzowego z przyprawami. Bardzo dobre, a smak ten pamiętałem z przed 35 lat kiedy jako dziecko byłem z rodzicami w Rumunii.

 

post-4110-0-71628500-1377112370_thumb.jpg

post-4110-0-17588500-1377112379_thumb.jpgpost-4110-0-92432100-1377112387_thumb.jpg

post-4110-0-45634500-1377112393_thumb.jpgpost-4110-0-56573800-1377112400_thumb.jpg

post-4110-0-35751300-1377112405_thumb.jpgpost-4110-0-29144600-1377112413_thumb.jpg

post-4110-0-28710200-1377112418_thumb.jpgpost-4110-0-70525000-1377112423_thumb.jpg

Edytowane przez Maciej S. (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspomnienia odżywają na nowo. 

Rumunia wspaniały kraj. Holendrzy w Carcie dalej częstują swoją nalewką?

A droga - faktycznie niezła. Nie mogłem się nadziwić, czemu GPS podaje mi 50km w 2h? :look:

 

 

post-4927-0-66843700-1377116775_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naleweczka nadal jest serwowana na powitanie.

Główna ulica Carty jest asfaltowa, reszta to dziurawe szutry, po których przemykają zaprzęgi 2 konne i wóz drabiniasty. Kierują nimi młodzi chłopacy i mam wrażenie, że traktują taki zestaw jak skuter w trochę zamożniejszym kraju.

 

Kilka zdjęć wioski:

 

post-4110-0-04038000-1377119564_thumb.jpgpost-4110-0-20120600-1377119569_thumb.jpg

 

post-4110-0-72443800-1377119574_thumb.jpgpost-4110-0-34797300-1377119580_thumb.jpg

 

post-4110-0-26492000-1377119585_thumb.jpgpost-4110-0-30152900-1377119589_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w Carta super kemping, trzeba było trase transfogararską przejechać po drugiej stronie Polienari, prawdziwy zamek Drakuli, ponad 1400 schodków do góry, i dalej jakieś 200 metrów łąki wzdłóż drogi na których można zostać na noc, trasa transfogararska w nocy jest zamknięta, Sighisoara- bardzo fajny kemping z basenem, nad morzem bylismy na kempingu S w Novodari, przyjemny kemping, możliwość rozstawienia się na samej plaży, polecam jeszcze do ogladnięcia wulkany błotne miejscowość Berce,

 

powodzenia w podróży

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie mam- nie kręci mnie taka mapa, jadę z nawigacją ale wczesniej palcem po papierowej mapie tu masz naszą relację http://forum.karawaning.pl/topic/11002-rumuniasierpien-2012/

 

 może i Maciejowi się przyda

zachęcam do odwiedzenia Oradea basenów termalnych,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wiecie może czy kempingi w Rumunii są otwarte po sezonie (tj, wrzesień/październik). Korci mnie żeby tam w góry wyskoczyć na kilka dni.

 

PS. Relacja i fotki super:)

Edytowane przez Pawel1o (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszła pora ruszyć się nad morze. Trasą przez Fagaras, obwodnicę Brasov, Ploiesti łapiemy pierwsze autostrady. Później fragment obwodnicy Bukaresztu wpadamy na A2 i jazda do Mamaii. Opłata za most na dunaju 15 lei. Po drodze celowo nic nie zwiedzamy. Wszyscy chcą jak najszybciej dobić na kemping. Wjeżdżamy od strony północnej i tak na prawdę kempingi są w Navodari, to jakieś 3km przed prawdziwą Mamaią. Celowo wybrałem to miejsce ponieważ zależało mi na kempingu z dostępem do morza. Pierwotnie miała to być Eforie, ale tam takiego kempingu chyba nie ma. Najpierw mijamy S-Camp, później, bliżej Mamai jest GPM-camp i na nim się zatrzymaliśmy.

W mojej ocenie było to najlepszy wybór. Dlaczego:

S-Camp: mały bardzo ciasno, pełno ludzi, namiot przy namiocie, bardzo słabo zadrzewiony. Wejście i wyjście słabo strzeżone.

GPM: prawie 3 razy większy niż S-Camp, więcej swobody, więcej drzew, szczegółowa kontrola wejścia i wyjścia poprzez opaski na rękach, czysto, wi-fi, knajpki, sklepik (drogo). Cena coś około 100lei za dobę bez prądu.

Znajdujemy całkiem fajne miejsce, ale trzeba pamiętać że jest czwartek. To ważne.

 

 

 

Przyszedł piątek a z nim zmasowany atak turystów rumuńskich. Zastawili nas całkowicie dookoła bez drogi odwrotu. Na szczęście, kiedy przyszła pora wyjazdu rozsunęli swoje namioty, abyśmy mogli zabrać przyczepę.

 

Następny dzień to delfinarium. 150lei za 2+2. Pokaz nie za długi, ale rodzince bardzo się podobało.

 

 

 

 

 

Później wypoczynek, trochę trzeba poleżeć. Woda ciepła, ale bardzo dużo glonów. Widok w lewo kiepski bo to jakaś strefa przemysłowa na horyzoncie. Patrz w prawo, już lepiej, same hotele.

 

patrzymy na prawo

 

patrzymy na lewo

 

wschód słońca

 

baldahim

 

Weekend. Trzeba być niestety przygotowanym na ostry czad z głośników okolicznych klubów. I dałoby się to jakoś łatwo przetrwać, gdyby nie potężne basy. Miałem wrażenie, że cała przyczepa drży. I tak do 5 nad ranem.

 

Kolejna atrakcja to kolejka linowa w Mamai jadąca wzdłuż wybrzeża. Tak około 2km za 15 lei od łebka. Jak już jesteśmy to pojedziemy.

 

 

 

 

 

Pozostała jeszcze do opisania stara część Konstanty. No niestety wygląda obecnie fatalnie. Jakieś remonty, stare obdrapane budynki, jakieś bloki. Ogólnie bardzo nieciekawie się prezentuje.

 

 

 

 

 

kasyno

 

W Mamai jest jeszcze jeden kemping, jadąc od GMP-kamp na południe, może ze 2..3km, ale niestety nie miałem okazji go odwiedzić więc nie znam nazwy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilkudniowym wypoczynku pora powoli wracać do kraju. Wyjeżdżamy wcześnie rano, przed nami około 550km i po drodze wulkany błotne w okolicy Buzau.

W śród gór porośniętych lasem docieramy do miejsca o iście księżycowym krajobrazie. A wulkaniki to ciekawe zjawisko geologiczne.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Później jedziemy drogą E85 przez Focsani do Piatra Neamt na kemping. Trasa E85 to dwa pasy z szerokimi pasami bocznymi awaryjnymi i wszyscy traktują ją jak dwupasmówka. Trzeba jechać dosyć uważnie, ale przez to że raczej nikt specjalnie ograniczeń prędkości nie przestrzega to trasa mija szybko.

Piatra Neamt wg mnie to mało ciekawe miasto, chciałem zanocować w Bicaz, ale tam nie znalazłem w internecie kempingu.

Sam kemping w Piatra mało ciekawy i drogi około 75zł za dobę a sanitariaty beznadziejne.

 

Następny dzień to przełęcz Bicaz i mała wycieczka w góry.

 

przed nami góra na którą zaraz wejdziemy

 

widokze szczytu na Lacu Rosu (jezioro czerwone)

 

post-4110-0-00992600-1377289887_thumb.jpg

 

post-4110-0-34986000-1377289896_thumb.jpgi już w drodze powrotnej

 

post-4110-0-50875400-1377289906_thumb.jpgpost-4110-0-38850300-1377289921_thumb.jpg

A tak mniej więcej wygląda droga w wąwozie. Oczywiście po drodze pełno kramików i straganów.

 

 

post-4110-0-27662700-1377289874_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dwóch dniach pobytu ruszamy do Sapanty. Odległość niby niewielka, ale pokonanie jej okaże się sporym wyzwaniem. Startujemy z Piatra Neamt drogą 15 objeżdżając jezioro zaporowe Izvorul Muntelui. Bardzo malownicza trasa, niesamowite widoki. Patrząc z okien samochodu chciałoby się tu spędzić trochę więcej czasu, trochę połazić po okolicznych górach i zajrzeć do każdej wioski. Trasa dosyć kręta, pofalowana tak, że jedziemy sobie 50..60km/h. Później droga 17B też nie za szybko licząc, że jak dojedziemy do krajowej 17 i 18 średnia trochę wzrośnie. Dojeżdżamy do skrzyżowania dróg 17 i 18 w okolicy Iacobeni, skręcamy na 18 i ..... Droga masakra. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Asfalt z takimi dziurami i tak gęsto usianymi, że prędkość spadła do 20..30 km/h a chwilami dziury trzeba było pokonywać na 1 biegu prawie pełzając. Na początku starłem się wybierać najdogodniejsze skrawki asfaltu, niezależnie na którym pasie bo i tak ruch niewielki. Pełna koncentracja, żeby nie uszkodzić koła lub zawieszenia, niestety przyczepa ma większy rozstaw kół i jedzie innym śladem, którego nie byłem w stanie kontrolować. Kilka razy przyczepa musiała wpaść w pokaźną dziurę, ponieważ uderzenie było tak potężne sądząc, że zaraz zerwie się z zaczepu. Tak męczyliśmy się do miejscowości Borsa, prawie 70km. Do Sapanty dojechaliśmy ze średnią 45km/h odwiedzając po drodze monastyr Barsana. Nigdy jeszcze nie byłem tak wymęczony podróżą.

Ten dzień to 15 sierpnia i w tym okresie w Rumunii też jest święto a przez wioski przechodzą procesje.

 

 

post-4110-0-11900700-1377457246_thumb.jpgpost-4110-0-95521400-1377457256_thumb.jpg

Procesja na drodze.

 

Poniżej monastyr Barsana

post-4110-0-58066000-1377457262_thumb.jpgpost-4110-0-91233100-1377457270_thumb.jpg

 

post-4110-0-24814400-1377457281_thumb.jpgpost-4110-0-41341700-1377457289_thumb.jpg

post-4110-0-59314100-1377457294_thumb.jpg

 

Sapanta już nie daleko. Kemping i wesoły cmentarz znajduje się na bocznej drodze nr 183. Kemping fajny, tani 35lei z fajną knajpką.

 

post-4110-0-99740900-1377457566_thumb.jpgna kempingu

 

Pod wieczór zwiedziliśmy cmentarz, którego opisywać specjalnie nie trzeba.

 

post-4110-0-02371300-1377457673_thumb.jpgpost-4110-0-35865200-1377457684_thumb.jpg

 

Na sąsiadującej łące z kempingiem trwał festiwal tańców regionalnych. Wspaniała okazja do zapoznania się z Rumuńskim folklorem. Szkoda, że następnego dnia musieliśmy wyjeżdżać.

 

 

 

 

 

 

 

Podsumowując całą wyprawę:

- 2 tygodnie na zakres wyprawy, który przedstawiłem to zdecydowanie za mało

- wybrzeże wg nas najmniej ciekawe i jeżeli kogoś bardzo ciągnie do morza to ok, w przeciwnym wypadku proponuję zrezygnować

- przyroda, góry i proste wiejskie życie to są te obszary najbardziej mnie fascynujące

- kościoły warowne, monastyry: jest tego bez liku i trzeba ich zwiedzanie planować z rozmysłem, bo pewnie ze 2..3 miesiące nie starczy

- proponuję Rumunię podzielić na kilka etapów, to na prawdę duży kraj

- osobiście najchętniej wróciłbym w Maramuresz i Bukowinę, również z tego powodu, że najbliżej i chętnie na motorze.

- dla górali góry Fogarskie. Super, surowe duże, są schroniska, namiot można rozbić wszędzie, tylko, żeby je przejść potrzeba by pewnie z 2 tygodnie.

 

W Polsce wielokrotnie odwiedzamy jakieś skanseny ze starymi chatami itd. Proszę pojechać do Rumunii, przekroczyć granicę Węgier i już można znaleźć się w olbrzymim skansenie Europy. I nie piszę tego jako krytykę tylko coś co zostało w swojej pierwotnej formie, prostej i ubogiej ale jakże naturalnej.

 

Pozdrawiam turystów chętnych poznać Rumunię, na prawdę warto.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.