Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Trafiliscie na wyjatkowe lato w tym roku, nic tylko sie cieszyc ! :-) Fajnie poogladac znane miejsca... Mam nadzieje ze dobrze sie bawiliscie na Wyspie?

Co do chleba - ja poprosze o zdjecie jesli taki dobry :-) My jedyny jadalny chleb kupujemy wylacznie w sieci marketów Morrison... Reszta to porazka. A chlebek niemiecki/szwajcarski/austryjacki to nasz ideal :-) Czyli co kto lubi !

Pozdrawiamy !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 32
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

:) Nie robiliśmy zdjęć chleba :) Kupowaliśmy też w marketach. Jednak w praktyce w Polsce, żeby kupić dobry chleb to też trzeba się trochę nachodzić, ale z marketu się sensownego chleba nie kupi. Skoro jednak dla Was dobry chleb to chleb niemiecki, to akurat wydaje mi się, że w WB podobnego nie było problemu dostać. Ja, słysząc o niedobrym chlebie, nastawiałem się na porównanie do, moim zdaniem, najgorszego chleba do zdobycia - chorwackiego. Choć prawdę powiedziawszy jadąc na wakacje nie nastawiamy się na same frykasy. Faktem było tylko to, że w sklepach można było powybierać - było kilka gatunków. We wspominanej Chorwacji, w niektórych miejscach był do wyboru chleb, albo brak chleba ;) Niemcy mają spory wybór, ale dla nas raczej te chleby niewiele się między sobą różniły. WB miała kilka gatunków (owszem mniej niż w Niemczech), ale za to bardziej zróżnicowanych. Jednakże jedno, co mogę powiedzieć - chleb, to jest temat gustów, subiektywnego odbioru. Tego się nie da zmierzyć i ustalić, że ja mam rację, czy Wy macie rację. Dla nas wybór był na tyle duży, że bez problemów znaleźliśmy coś dla siebie :) Odczucie co do zróżnicowania smaków - to czysto subiektywne odczucie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Hej fajny opis, jaki prom wybrales, najtańszy jaki jest to dfds, co do kupowania biletu jak zanotowales ile czasu jechales na prom kupuj online jest sporo taniej, tak jak z kupowaniem biletow na samolot, pisales ze brytyjczycy maja cierpliwosc to fakt ale tylko do kamperow po za tym wyslal bym ich na szkolenie do DE, tylko w ten weekend mial bym auto 3 razy rozbite nie ze swojej winy zatrabisz zwrocisz uwageto beda sie zrzucać , widzialem ze byles przy tej platformie dla barek ponoc swietna atrakcja i sam planuje sie tam kiedys wybrac moze nawet podaze twoim szlakiem, na nastepna wycieczke do uk polecam jazde z dover w zdloz kanalu do kornwalii

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Cześć! Czyta to ktoś jeszcze? Właśnie dostałem info, że są tacy, co czytają :-) I jeszcze na końcówkę czekają. Niestety, ale trochę się zaniedbałem - robota mnie lekko przygniotła. Żeby odpowiedzieć Miśkowi - płynęliśmy P&Q. Co do rezerwacji wcześniejszej, to wiedzieliśmy o ty, że taniej zarezerwować. Niestety przy tak dużej odległości mieliśmy obawy, żeby rezerwować na określony czas - a jak coś po drodze wyskoczy i nie zdążymy? Więc zdecydowaliśmy o zakupie na miejscu. Ale chyba na przyszłość mimo wszystko zarezerwujemy wcześniej.

 

Dobrze, ciąg dalszy.

 

Po Edynburgu następne zamki to Dirleton Castle i Tantallon Castle. Pierwszy to ruiny, na które wstęp jest płatny, drugi to ruiny nad brzegiem morza. I w jednym i w drugim przypadku ruiny pięknie zabezpieczone przed dalszą dewastacją, opisane, z rysunkami prezentującymi wygląd zamku w latach świetności. Przyznam, że z tych rysunków niejednokrotnie można było mieć lepsze wyobrażenie i życiu w tych zamkach niż ze współczesnych rekonstrukcji. Ale Tantallon Castle już w ogóle powala na kolana. Położony nad brzegiem... zresztą - zobaczcie na zdjęciach.

 

Najpierw Dirleton Castle

post-1975-0-65035200-1381602372_thumb.jpgpost-1975-0-12340200-1381602376_thumb.jpgpost-1975-0-69106200-1381602378_thumb.jpgpost-1975-0-44710200-1381602381_thumb.jpgpost-1975-0-31594000-1381602384_thumb.jpgpost-1975-0-68180700-1381602386_thumb.jpg

 

Jeszcze ogrody w Dirleton

post-1975-0-59473100-1381602454_thumb.jpgpost-1975-0-85136000-1381602457_thumb.jpgpost-1975-0-44796400-1381602461_thumb.jpgpost-1975-0-12835900-1381602464_thumb.jpg

 

I Tantallon Castle. Takich widoków się spodziewaliśmy i oczekiwaliśmy.

post-1975-0-89907500-1381602548_thumb.jpgpost-1975-0-99430600-1381602550_thumb.jpgpost-1975-0-26378000-1381602552_thumb.jpg post-1975-0-14954400-1381602554_thumb.jpgpost-1975-0-51855300-1381602556_thumb.jpgpost-1975-0-39868700-1381602559_thumb.jpg

Edytowane przez Michalc3 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu już właściwie koniec przygody naszej ze Szkocją. Po wizycie w Dirleton i Tantallon pojechaliśmy do Londynu. Jadąc autostradą należałoby się gdzieś zatrzymać na nocleg. Jeśli ktoś chciałby zatrzymać się na stacji przy autostradzie, to muszę Was zmartwić. Większość miejsc postojowych jest płatnych. Pobyt na stacji do 3 godzin (2 godzin - różnie to bywa) jest bezpłatny. Powyżej tego czasu - 20 funtów. Za taki pieniądz spokojnie można wylądować w dobrym kempingu z wygodami. Więc podarowaliśmy sobie, zjechaliśmy z głównej drogi w drogi poboczne i jadąc pomiędzy miejscowościami podjechaliśmy do B&B. Z pewną nieśmiałością podszedłem do pani w barze i spytałem, czy możemy z kempingiem zostać na noc na parkingu. Pani krótko rzuciła przez ramię, że możemy i zajęła się nalewaniem piwa innemu klientowi. Nie będąc pewny za mój angielski i czy dobrze zostałem zrozumiany poczekałem aż pani naleje piwo i ponownie spytałem, czy możemy zostać - chcemy zostać na noc. Pani się szeroko uśmiechnęła, pochyliła przez kontuar i powoli i wyraźnie mówi - jeśli zmieścicie się na parkingu z zestawem, możecie sobie zostać jak długo chcecie. Mnie to nie przeszkadza. Odwzajemniłem uśmiech, podziękowałem i poszliśmy spać. Wyglądało mi na to, że moim niedowiarstwem pani była bardziej zdziwiona niż prośbą o zgodę na przenocowanie pod miejscem z noclegami :-)

 

Rano w poniedziałek jedziemy do samego Londynu. Oczywiście zanim ktoś chce wylądować na jakimś kempingu w Londynie powinien się odpowiednio przygotować – znaleźć sobie kempingi, wyznaczyć trasę na kemping, dobrze przyjrzeć się mapie. Problem tylko w tym, że w celu zdobycia odpowiednio szczegółowej mapy trzeba raczej przyjechać do Anglii. Mapy Londynu dostępne w mapie ogólnej GB są raczej mało szczegółowe. Więc mamy przygotowane ogólnie namiary na kempingi wraz z ogólną informacją z której strony wygodniej do niego wjechać. Mamy więc jeden kemping blisko centrum, my przyjeżdżamy od północy, więc wjeżdżamy wg wskazań nawigacji. Miny mieszkańców Londynu obserwujących przejeżdżający przez centrum Londynu zestaw z przyczepą – bezcenne. Kiedy jednak okazuje się, że wjeżdżamy w ulicę bardzo wąską, która została oznaczona, że jest w remoncie, ale nie oznaczona, że nieprzejezdna… zaczyna się robić wesoło. Po obydwu stronach drogi zaparkowane samochody, szerokość pasa pomiędzy nimi na 1,5 samochodu, więc jeśli coś jedzie z przeciwka musi się wepchnąć pomiędzy parkujące samochody, żeby przejechać zestawem. Dojeżdżamy do końca drogi, który tak nieszczęśliwie się składa, że jest zaraz za łukiem, na którym to łuku jest remont drogi i przewężenie z ruchem kierowanym światłami. Całe szczęście był jeszcze wjazd na parking wewnętrzny pod jakimś blokiem. Z przeciwnej strony gostek w furgonetce zatrzymał ruch, a ja mogłem sobie spokojnie pomanewrować zestawem i zawrócić. Brrr…. Dojeżdżamy wreszcie do kempingu – Crystala Palace Parade (1,5 godziny czystej jazdy po Londynie!!!). Spod kempingu odjeżdża autobus, którym w ciągu kilkunastu minut możemy być w centrum Londynu. Niestety okazuje się, że kemping ma wszystkie miejsca zajęte. Pani informuje mnie z miłym uśmiechem, że co prawda nie ma miejsc, ale ma informację o kempingu, który ma miejsca. Podaje nam wydrukowaną karteczkę z namiarami na kemping … w południowej części Londynu L Po co nam opis trasy, skoro mamy nawigację! Wstukuję w nawigację namiary i jazda… Po drodze córa próbuje zlokalizować poszczególne miejsca. Okazuje się, że opis był przygotowany dla jadących zestawami, GPS prowadzi wg własnych norm. Nie należy ignorować sugestii miejscowych. Ale po kolejnej 0,5 godzinie jazdy przez Londyn dojeżdżamy do kempingu. Jest w odległości ok. 3 km od… obwodnicy Londynu!!! Nic to, dotarliśmy i to bez strat własnych. Kemping nazywa się Alderstead Heath Caravan Club Site. Wchodzimy do recepcji i próbujemy się dogadać. Niestety – spotykamy się z zarozumialstwem. Po raz pierwszy od początku pobytu na Wyspach spotykamy się z tym, że osoba w recepcji, nie – dowolna osoba proszona o wypowiedzi wolniejsze, bo rozmawia z obcokrajowcem, wykazuje oznaki zniecierpliwienia! Co gorsza, przed nami rozmawiali klienci z Hiszpanii i próbowali kontaktu w języku swoim i niemieckim – brak możliwości porozumienia. Jedynie po angielsku. Więc przyjeżdżając do Londynu, wg zdania owej pani powinniście rozmawiać płynnie po angielsku. Jest to jedyny dopuszczalny sposób komunikacji. Nie tylko po angielsku, ale płynnie. Ja to ignoruję, ale widzę, że rodzina zaczyna powoli reagować. W końcu trochę nerwów na przejazd przez Londyn zjedliśmy. Po raz pierwszy spotkałem się z tym, że pani w recepcji pyta mnie, czy zazwyczaj ustawiam przyczepę przodem, czy tyłem? Ja w ogóle nie do końca zrozumiałem pytanie, ale widząc zdziwienie w oczach córki doszło do mnie, że chyba rzeczywiście, wjeżdżając na kemping mam się określić jak ustawię przyczepę! Nie widząc ani miejsca, gdzie się ustawię, ani jak wygląda kemping! Być może poirytowanie pani było również związane z tym, że nie określiliśmy jak postawimy przyczepę. Jak się uda. Formalności załatwione, jedziemy na teren kempingu. Okazuje się, że kemping jest po prostu olbrzymi! Więc znajdujemy dla siebie miejsce, zgodnie z ustaleniami z panią w recepcji stawiamy sobie przyczepkę po jednej stronie słupka z numerem, samochód z drugiej. Wychodzę z korbą, żeby wysunąć nogi i podjeżdża starszy jegomość w ubranku służbowym kempingu i tłumaczy, że pozycja słupka służy do oznaczenia przepisowej odległości przyczep od siebie i nie mogę postawić przyczepy na brzegu stanowiska, tylko przy samym słupku! Mam przestawić przyczepę! Pytam skąd takie wymagania – przepisy pożarowe, między przyczepami ma być minimum 6 metrów odległości, a po kempingu chodzą inspektorzy! Dobra, ale po stronie mojej przyczepy stoi Włoch w kamperze, który jest odsunięty od słupka, więc odległości będą zachowane! „Wiem, nie dopilnowałem tamtego pana, ale bardzo proszę, żeby Pan się dostosował, bo jak przyjedzie ktoś inny, to żeby już było jak ma być. Machnąłem ręką i przestawiłem przyczepę. To jednak przepełniło w rodzinie czarę goryczy. Rodzina była bliska zażądania zwrotu pieniędzy i wyjechania wcześniej – bez zwiedzania Londynu. Jakoś udobruchałem. Potem jeszcze okazało się, że pomimo podłączenia do prądu byliśmy nadal bez. Dopiero musiałem połazić dookoła przyczepy, dookoła słupka. Okazuje się, że wetknięcie wtyku, to mało. Należy go jeszcze obrócić zgodnie z ruchem wskazówek zegara, złącze się zatrzaskuje i dopiero jest prąd. Dobrze zgadnąć. Więc mamy prąd, możemy iść spać.

 

Dzisiaj zdjęć nie będzie ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytrzymajcie jeszcze trochę. Już kończę.

 

Zwiedzanie Londynu latem - porażka. turystów masa, znaleźć informacje o tym gdzie jak dojechać - praktycznie niemożliwe. Londyńczycy są dość przyjaźni, nawet starają się pomóc. Można pytać policjantów o drogę, ale.... Dużo by opowiadać jak dopytać o drogę. Dla nas to był horror. Zamiast zanudzać Was opisami co gdzie i jak zwiedzaliśmy - pozostawię parę zdjęć. Właściwie wracając z wakacji wstąpienie do Londynu było niezłym pomysłem. Ale na Londyn trzeba by mieć znowu tak z tydzień.

 

Po Londynie wracaliśmy już do domu. Warto wiedzieć jedno - o ile w drodze do Wielkiej Brytanii w Calais jest olbrzymi parking, na którym mogą stać przyczepy (choć wąsko i ciężko potem wymanewrować) o tyle w Dover... nie ma parkingu. Od wjazdu do miasta do portu jest droga prosta z kilkoma rondami. Przyjechaliśmy prosto na przystań i wjechaliśmy na parking - duży. Oznaczenie na wjeździe - dla autokarów. Idę więc do budki dopytać, czy mogę tu zostać.

- A kiedy odpływacie?

- No... tak z 4 - 5 godzin...  (chcieliśmy połazić po Dover, więc przyjechaliśmy prędzej)

- Niestety, ale tu można do pół godziny - to parking tylko dla autokarów przed samą odprawą.

- :-( To gdzie mogę zaparkować?

- No jak przejedziecie prze port, tu trzeba zawrócić i po lewej stronie jest duży parking.

- Dzięki.

No, to odjeżdżamy. Wyjeżdżamy z parkingu - droga jednokierunkowa. Za parkingiem robi się wąsko, potem jest oznakowanie prosto port, w prawo port... Hmmm... Jedziemy, droga lekko schodzi łukiem za budynkiem i zaraz za łukiem jest droga w prawo na której praktycznie stoi znak, że w prawo wyjazd z portu. No z przyczepą, to tak gwałtownie nie skręcę. Przejechałem i okazuje się, że za mną sznur samochodów, a po przejechaniu tej drogi kawałek dalej widzę, że to już wjazd na przystanie promowe! Nic to, stop, wrzucam wsteczny i czekam aż ci za mną mnie wyminą, mrugając awaryjnymi. Na szczęście za tym zjazdem w boczną drogę jest nieco szerzej - mogą mnie wyminąć. Kiedy już przejechali wszyscy zaczynam cofać z sercem na ramieniu, czy zza budynku ktoś nie pojedzie na tyle szybko, żeby nie wyhamował! Ale powolutku wycofałem, złamanie zestawu musiałem zrobić z korektą, bo się nie mieściłem. Dobra udało się!!! Ufff... Objeżdżam w kierunku miasta, jak kierują mnie znaki i szukam parkingu... JEST!!! .... Tylko na wjeździe ograniczenie wysokościowe! Tylko dla osobówek!!!! Nic to, wjeżdżając do miasta widziałem oznakowanie wjazdu na parking przy markecie. Jedziemy... Po drodze się powoli rozglądam, czy nie ma jakiegoś parkingu. Po lewej stronie całe osiedle z parkingami, ale wszystko wyłącznie dla samochodów osobowych. Wreszcie dojechałem do miejsca, gdzie był drogowskaz na market z parkingiem. Tym razem w prawo. Skręcamy, przejeżdżam kilkadziesiąt metrów, zakręt w lewo i... na wjeździe do parkingu ograniczenie wysokościowe.... Parę ciepłych słów pod adresem tubylców... Nawrót zestawem w centrum miasta przy całkiem niezłym ruchu lokalnym... i wracamy na drogę główną. Tą drogę główną przemierzyłem jeszcze mniej więcej 4 razy. Przy drugim przejeździe przez port przekonałem się, że dobrze zrobiłem za pierwszym razem, że nie skręciłem tylko wariowałem z cofaniem, bo bez wcześniejszego przygotowania i dobrego najazdu nie ma szans na tym zakręcie złamania zestawu. Po prostu przybrałbym barierkę. Natomiast jadąc drugim razem poszedłem szerzej i się jakoś zmieściłem. Za kolejnymi razami już do portu nie dojeżdżałem, bo w porcie parkingu nie ma, a przed samym portem było rondo. W końcu wylądowałem na tym parkingu na osiedlu. Był jeden wjazd, na którym nie było oznaczenia wysokościowego, potem wzdłuż promenady nadmorskiej przejechałem przez parking wyłącznie dla osobówek aż podjechałem pod hotel. Na parkingu hotelowym było pusto. Za chwilę okazało się, że koło nas stanął Holender z delikatnie mówiąc podenerwowaną rodziną i pewnym nastawieniem do społeczności brytyjskiej, później jeszcze był Niemiec i jeszcze jeden Polak. Z tym ostatnim w znanym nam narzeczu pogadaliśmy sobie. Dowiedziałem się od niego, że jego historia zwiedzania Dover była podobna. Krótko - masz wypływać z Dover - przyjedź najwyżej godzinę wcześniej. Przez godzinę jakoś w porcie przebidujesz. Jak całą Szkocję zwiedziliśmy z cudownym nastawieniem i wspaniałymi wrażeniami, tak Dover sprowadziło nas na ziemię. Na szczęście nie zraziło nas to ogólnie do Brytanii. Przyjedziemy tam na pewno jeszcze raz!

 

Tak się skończyła nasza podróż.

 

No i parę zdjątek

Trochę Londynu

post-1975-0-25871300-1381771959_thumb.jpgpost-1975-0-95937800-1381771961_thumb.jpgpost-1975-0-47781200-1381771964_thumb.jpgpost-1975-0-29013800-1381771966_thumb.jpgpost-1975-0-65268200-1381771968_thumb.jpgpost-1975-0-78621700-1381771970_thumb.jpgpost-1975-0-86903000-1381771972_thumb.jpgpost-1975-0-11335800-1381771975_thumb.jpg[post-1975-0-68837600-1381772031_thumb.jpgpost-1975-0-70215100-1381772033_thumb.jpgpost-1975-0-18178000-1381772036_thumb.jpg

 

I jeszcze trochę z Dover

post-1975-0-78144000-1381772145_thumb.jpgpost-1975-0-66769000-1381772147_thumb.jpgpost-1975-0-12796400-1381772149_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i jeszcze parę sztuk na specjalne zamówienie. Zainteresowany będzie wiedział o co biega :-)

post-1975-0-28741800-1381773404_thumb.jpg

post-1975-0-07346900-1381773407_thumb.jpg

post-1975-0-98118000-1381773409_thumb.jpg

post-1975-0-71478400-1381773412_thumb.jpg

post-1975-0-72188400-1381773414_thumb.jpg

post-1975-0-11416800-1381773419_thumb.jpg

post-1975-0-83677700-1381773422_thumb.jpg

post-1975-0-81457900-1381773424_thumb.jpg

post-1975-0-07085200-1381773428_thumb.jpg

post-1975-0-49385600-1381773474_thumb.jpg

Edytowane przez Michalc3 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki, że tak długo trwało, ale wiesz ... żona wszystko spisywała, podliczyliśmy, a potem schowaliśmy. Zresztą, co tam będę dużo tłumaczył. Jest rozpiska - już ją przepisuję.

 

Prom nas wyszedł 288 EUR kupowany na miejscu na 3 osoby z psem. Lepiej, jak zamówisz wcześniej internetowo - będzie taniej

Paliwo - po przeliczeniu już na PLN - 4,5 tys.

Jedzenie zabraliśmy z Polski konserw za ok. 300 PLN na miejscu kupowanie raczej niezbędnych rzeczy - w sumie 1600 PLN w tym zakupiona była też Whisky. Jednak gwoli ścisłości to zapłaciliśmy za whisky ok. 70- funtów.

Kempingi - 1 700 PLN w zaokrągleniu. Było tego 15 nocy

Wstępy wszelkiego rodzaju - 1 240 PLN. Kupiliśmy przed wyjazdem kartę Visit Scotland 107 funtów za 3 osoby - dzięki temu sporo biletów było tańszych. Mniej więcej zwróciła nam się karta po 3 - 4 dniach. Karta opiewała na 7 dowolnie wybranych dni z 14.

Pamiątki były w kwocie pomijalnej. Nie wspomnę ile, bo to mocno zależy od tego co kto lubi.

 

W sumie wyjazd był koło 9,5 tys. Byliśmy w sumie na 3 tygodniowym urlopie, z tego 6 dni praktycznie dojazdu.

 

Z cen kempingów - jeden z droższych, to był Lagganbeg Caravan Park - ten nad Loch Lomond. Cena za 3 osoby dorosłe - 25 funtów. W cenie toalety, łazienki, prąd, ciepła woda cały dzień, o psie nikt nigdzie nie chciał słuchać - masz - Twoja sprawa.

Mossband Caravan Park - pierwszy kemping - 19,50 za noc - jeden z fajniejszych kempingów. Cichutki, rodzinny kemping. Na wsi, tereny do spacerowania.

Pod Edynburgiem Linwater Caravan Park - tu nam córkę (ponad 20 lat) policzyli jako dziecko :) Takie sympatyczne podejście. To na tym kempingu była ścieżka do wyprowadzania psów z łopatkami do wyrzucania psich pozostałości w wysoką trawę. Spokój, cisza, ścieżki spacerowe w dużej ilości. Dodatkowo dali nam rabat za kartę CCI za 5 dni 110 funtów - wychodzi 22 za noc. Kemping z bardzo miłą obsługą.

Alderstead Heath Caravan Club Site - 22,9 funtów za noc. To kemping pod Londynem - tego nie polecamy. Moloch z mało przyjemną obsługą. Owszem, był czysty, dobrze utrzymany, bez problemów z wyposażeniem - sanitariatów wystarczało w każdej porze. Ale obsługa też jest ważna, a ta nas nie powaliła.

 

Mam nadzieję, że taka rozpiska daje pogląd na sprawę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.