Od roku podróżujemy z naszą Rudą.
Od "nowości" była przyzwyczajana do jazdy samochodem osobowym. Przesiadka do kampera, to był jednorazowy stres i tylko w jedna stronę ok 500 km. Pierwszą godzinę jazdy siedziała w transporterze, potem na smyczy. Na kempingu cały czas była na smyczy. Pozwoliliśmy jej na "ogarnięcie" tematu. Przeważnie czas spędzała z nami pod markizą. Gdy ją coś zaniepokoiło, umknęła do kampera - to był dobry znak, że potraktowała go jako azyl, a nie uciekła pod samochód, chowając się za kołem. Nie zabieramy już transportera, bo świetnie sobie organizuje czas jazdy. Kuweta oczywiście jest, miski z karmą i wodą również. Ma szelki i smycz, której długość pozwala na swobodę przemieszczania się po kamperze i jednocześnie ogranicza przemieszczanie po kabinie (komfort prowadzenia dla męża). Zazwyczaj zajmuje miejsce na podszybiu od str. pasażera.
Zabieramy z sobą przysmaki Rudej, żeby jej się dobrze kojarzył kaperek
Szelki ma z identyfikatorem (nr tel. do nas) oraz z naszywką przynależności klubowej