Skocz do zawartości

los_sandalos

Użytkownicy
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O los_sandalos

  • Urodziny 28.04.1980

O mnie

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    Poznań
  • Zainteresowania
    bardzo szerokie
  • Zawód
    automatyk

Sprzęt

  • Sprzęt
    Przyczepa
  • Model
    SORELPOL NEPTUN 7/195 PRO

Osiągnięcia los_sandalos

Forumowicz

Forumowicz (3/3)

  1. Święta prawda, dlatego napisałem o obciążeniu jakie można podłaczyć do zwiniętego przedłużacza. Grzanie (wzrost tempetatury) jest spowodowany przez utrudnione oddawanie ciepła do otoczenia a nie dlatego, że powstaje "cewka". Nie jestem obrażalski i mam nadzieję wypić kiedyś piwko z kolegą Lepciakiem na jakimś zlocie (jak już w końcu kupię przyczepkę) . Mam nadzieję, że On mysli podobnie. Forum to wymiana zdań i swoich punktów widzenia, czasami tak jest, że jeden nie zgadza się z drugim. Ponoć gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania. Może coś w tym jest.
  2. Nienajgorszym przewodem na podłączenie przyczepki może być przewód typu sterowniczego. Myślę, że niezly byłby 14x1,5 lub 14x2,5 zależnie od przewidywanych obciążeń. Przewodów takich należy szukać w dużych hurtowniach elektrycznych pytając o przewód sterowniczy typu YstY. Cena nie jest zbyt niska (kilkanaście zł/mb) ale na szczęście za dużo go nie potrzeba.
  3. Trochę ręce mi opadają, nie wiem czym sobie zasłużyłem na taki atak. Kolega Lepciak myli pojęcia i jeszcze się awanturuje. Podtrzymam tylko jeszcze raz, że cewka to to nie jest, może jedynie ma jej kształt. Nie ma dużej indukcyjności i koniec. Jeśli miałaby takową to mielibyśmy duże straty (nie mylić ze spadkami) napięcia a tego nie ma. A czy to co kolega pisze jest na pewno rzetelną wiedzą? Moje "moim zdaniem" wynika z tego, że bęben z przedłużaczem jest daleki od modelu transformatora więc trudno dokładnie ustalić gęstości prądów jakie w rzeczywistości może przenieść z dopuszczalnym przyrostem temperatury. Nie wiem czy to do mnie? Dla jasności napiszę (nie lubię się chalić), że jestem elektrykiem (z papierami, tytułami itd.) praktykującym i pracujących w wielu znanych zakładach. Wiem co piszę i tego się będę trzymał. Do admina: Proszę o zamknięcie tematu a najlepiej usunięcie części postów jako niezwiązane bezpośrednio z tematem.
  4. Kolego lepciak - cewka to element charaktyzujący się indukcyjnością znacznie większą od rezyatncji a w przypadku przedłużacza na bębnie mamy dokładnie odwrotnie. Wiedza ta to podstawy elektrotechniki, w szczególnosci budowa transformatorów, dławików, silników i innych urządzeń gdzie występują uzwojenia. Przewód na bębnie możemy w uproszczeniu porównać do uzwojenia np. transformatora a takowe liczy się w opraciu o gęstości prądu i przyjmuje 2 do 5 A na każdy mm2 powierzchni przewodnika. Nie jest to forum elektryków, proponuję nie drążyć tematu. Jak kogoś interesuje to może sięgnąć do literatury. Koledze Lepciakowi życzę trochę więcej rozwagi w krytykowaniu.
  5. Oczywiście, że chodzi tu tylko o przegrzanie a nie o cewkę - przewód składa się z żyły w której prąd płynie w jedną stronę i żyły w której ten sam prąd wraca - płyną w przeciwnych kierunkach a więc pola się znoszą. Niezależnie od podawanych przez różnych producentów danych bezpieczną wartością natężenia prądu dla 1,5 mm2 jest 10 A (2,2 kW) a dla 2,5 mm2 jest 16 A (3,6 kW). Oczywiście przy rozwiniętym przedłużaczu. Na zwiniętym bębnie np. 50 m nie obciążałbym więcej jak około 700 W (1,5 mm2) i 1200 W (2,5 mm2) obciążenia ciągłego. Oczywiscie jeśli używamy tylko oświetlenia to nie ma się czym martwić, można nawet zagotować wodę w czajniku (2,2 kW - 4 min) i przewód też powinien się nie uszkodzic.
  6. Szanowni koledzy, chciałbym tylko zwrócić uwagę na jedną sprawę - używanie długiego przedłużacza, nie rozwiniętego całkowicie, niesie pewne ryzyko - może się po prostu spalić. Jeśli mamy np. 50 m a używamy np. tylko 10 m to przewód na bębnie bardzo się przegrzewa. Oczywiście jak poborem będzie tylko oświetlenie to nic się nie stanie. Jeśli jednak ciągniemy ciut więcej prądu to jest taka możliwość (i to bardzo realna). Optimum jest (tak przynajmniej mi się wydaje) posiadanie 2 przedłużaczy tzn. np. bębenka ok. 25 m i jakiegoś kawałka nie na bębnie (mniej miejsca i w ogóle) ok 20 m (np. pomarańczowy). Wiem, że przewody nie są tanie ale polcam wydanie troszkę większej sumy i poszukanie przedłużaczy o przekroju żył 2,5 mm2.
  7. Wielu z nas niestety nie czyta dokładnie instrukcji na opakowaniach środków myjących - efekt jest taki, że jak napisał jeden z szanownych kolegów powyżej i tak trzeba "dygać" gąbką. Oczywiście gabka jest dobra ale samą myjką też da radę umyć do czysta. Proszę zwrócić uwagę na procedurę stosowania wszelkich środków - przede wszystkim nie spłukiwać najpierw wodą auta ale spryskać od razu wodą z detergentem. Sam kiedyś robiłem inaczej i efekty były jak wspomniano powyżej. Płyn musi mieć chwilkę aby zadziałać a następnie spłukujemy wodą. Ważny jest w miarę ostry kąt między powierzchnią pojazdu a strumieniem wody. Oczywiste jest, że myjką za 129 zł nie da się porządnie umyć auta ale z pewnością warto jej użyć. Wszelkie zakamarki, nadkola, okolice uszczelek ciężko doczyścić tak jak myjką. W sprawie możliwości uszkodzenia elementów pojazdu to jakoś bym się nie martwił - tańszymi (słabszymi) urządzeniami możemy jedynie zaszkodzić naklejkom czy odchodzącemu lakierowi na starej tablicy rejestracyjnej. Osobiście posiadam dość dobrą myjkę, tzn. o cisnieniu roboczym 150 bar (maksymalne 180), 3,1 kW i nie zaobserwowałem jakichkolwiek uszkodzeń powłoki lakierniczej na moich pojazdach. Co do róznych środków myjących to używałem "aktywnej piany" markowanej przez Castoramę, była całkiem niezła, teraz jakoś wpadł mi w ręce Effectal Plus i tego nie polecam.
  8. Prąd elektryczny płynie UMOWNIE od + do - i nie powinno nas interesować w którą stronę przemieszczają się elektrony. Będąc zbyt dociekliwym można by popaść w paranoję - mało kto wie, że elektrony przemieszczają się wzdłuż przewodnika z prędkością milimetrów na sekundę. Jeśliby wysunąć z tego zbyt pochopne wnioski doszliśmy by do wniosku, że wszelkie urządzenia elektroniczne nie mają prawa działać. Nadgorliwość jest gorsza od nazimu! Raz na zawsze - prąd płynie od + do - i koniec, kropka!
  9. Migotanie światła może być spowodowane tzw "zimnym lutem" czy słabym kontaktem na jakimś połączeniu wewnątrz prostownika - jak coś łączy to ładuje mocniej (światło świeci jaśniej) a jak nie łączy to ładuje słabiej (światło świeci słabiej). Jeśli prostownik jest nowoczesny (elektroniczny) to możliwe, że jest to objaw działania regulatora ładowania w ładowarce. Żarówka elektryczna bardzo gwałtownie reaguje na wahania napięcia - całkiem niewielkie jego wahnięcie oko ludzkie wychwytuje jako nieprzyjemne migotanie.
  10. Tylko, że jak on "nie wyrobi" i skasuje jakieś auto osobowe to już nie będzie fajnie. Przepisy przewidują ograniczenia prędkości nie bez przyczyny. Wiadomo, że czasem są warunki do trochę szybszej jazdy ale bez przesady. Przy sprzyjających warunkach drogowych jazda szybsza o 10 czy 15 km/h nie będzie nieodpowiedzialnością ale jadąc dużo za szybko musimy zdawać sobie sprawę, że możemy spowodować tragedię. Że sami się zabijemy to pal licho, gorzej, że ucierpieć mogą osoby postronne! Ale wątek jest o jeździe z przyczepą więc dyskutujmy o tym .
  11. Chyba wypada mi się przedstawić. Mam na imię Piotr, mam jak na razie 27 wiosen. Zawodowo zajmuję się automatyką przemysłową, techniką dźwigową. Pracuję w firmie zajmującej się serwisem i modernizacjami wszelkiego rozdzaju urządzeń el. - od suwnic do węzłów betoniarskich. Nie dalej jak w zeszłym roku uzyskałem dwuczłonowy tytuł na Politechnice Poznańskiej. Jeśli kto ma więc jakie pytania co do prądu to nie ma problemu. W sprawie ogólnie pojętej turystyki to nie idzie mi za dobrze - jak na razie nie dorobiłem się "cycepki" (poza towarową) ale rok 2008 powinien być tu przełomowy. Niech będzie jednak okolicznością łagodzącą fakt wielotetniej przynależnośći do ZHP i pobyt na niejednym obozie.
  12. Może i ja napiszę w jakim aucie mam hak. Jest to Renówka safrane, 3.0 V6 więc mocy i dopuszczalnej ładownści nie brakuje. W dowodzie przyczepy do 1500 kg. Chyba wystarczy. Haczyk full automatyczny (odpinany bez narzędzi).
  13. To się cieszę. Obawiałem się, że może pomyślicie - "znalazł się na forum nowy a wszystkich poucza". Pomimo mojego niezbyt zaawansowanego wieku (rzecz względna) przejechałem już "parę" kilometrów, kilkudziesięcioma różnymi samochodami, udało mi się wyjść z nie jednej podbramkowej sytuacji dzięki względnie umiarkowanej prędkości. Na drogach nie ma miejsca na "kozaczenie", życie ma się jedno i warto go jeszcze użyć. A pomyśleć, że z reguły odpowiadamy nie tylko za swoje ale też rodziny i innych uczestników drogi. Nie warto ryzykować chociaż wiem - my faceci mamy to w genach. A wracając do przyczepy i jazdy z nią - chyba słusznie myślę - z budą jeździ się na wypoczynek czyli mamy akurat wolne, znaczy wolny czas. Kilkadziesiąt minut dłuższa jazda nie powinna więc chyba stanowić problemu?
  14. Czy z przyczepą czy bez niej ale z nią szczególnie należy przewidywać rzeczy "nieprzewidywalne". Wiem, że jest to mało realne ale powinniśmy jechać z taką prędkością aby zawsze była szansa wychamowania przed przeszkodą wyłaniającą się zza zakrętu. Ciągnąc za sobą budę na prawdę nie warto być kozakiem. Gwałtowny manewr, złapane pobocze i nieszczęście gotowe. W zeszłym roku miałem bardzo nieprzyjemną przygodę - gdybym stosował się całkowicie do tego co napisałem powyżej byłbym o ładne parę stówek bogatszy. A było to tak, północ, droga raczej lokalna (wąska, kręta), teren niezabudowany(zaraz za wiochą). Zakręt przede mną prawy 45°, jadę nie szybko (~50 km/h). Wchodzę w zakręt, wychodzę i jak światła wracają na drogę nagle na drodze "wyrastają" mi 2 cegły (postawione na sztorc na pasach jezdni) oraz metalowy śmietnik na środku drogi. Hamowanie "prawie" udane. Prawie robi różnicę. Szczerze mówiąc jadąc ze 20 km/h szybciej (warunki pozwalały) to nawet nie chcę myśleć jak by się skończyło. A co jakbym miał "cycepkę" na haku? Wielce prawdopodobne, że wylądowałbym gdzieś w rowie lub z bliska podziwiał korę jakiegoś drzewa. Zbyt szybka jazda powiązana z (jak opisane powyżej) nieprzewidywalną sytuacją na drodze może albo nawet musi kiedyś skończyć się źle. To, z czego samą osobówką wyjdziemy bez kłopotu to w przypadku zestawu może być "mistrzostwem świata". Kurcze ale moralizuję, lepiej jechać jednak "Z" karawanem niż "W" karawanie
  15. Ja jestem niestety (a może stety) z młodszego pokolenia i raczej stosuję się do tego, co wyczytam w jakichś książkach czy na opakowaniach. O tym rozcieńczaniu to jestem pewien, że tak jest napisane na puszkach z pokostem. Myślę, że rozcieńczenie pozwala na głębokie wnikanie, raczej lepsze niż przy rozgrzanym pokoście.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.