Skocz do zawartości

sekstus

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia sekstus

Nowy

Nowy (2/3)

  1. ... potrafię przettłumaczyć to na język filozoficzny: bełkot.
  2. Ten holownik to nie za duży. Ja mam dwie: TEC i HOBBY i początkowo ciągałem scenikiem 1.6, ale w górach nie dawał rady nawet z tą mniejszą i zmieniłem holownik na większy. Fajne do 5000 to już trzeba dobrze poszperać, chyba lepiej mocno po sezonie.
  3. Witam Właśnie w moim TECu popsuł sie piecyk, ale on jest z iskrownikiem piezoelektrycznym. Piecyk odpala, ale jak zwolnię pokrętło to gaśnie. Jest taki moment, że przy pokręcaniu i delikatnym cofaniu utrzymuje płomień na małym palniku, a kiedyś pięknie grzał na dużym. Nie rozbierałem zaworu bo nie mam jeszcze takiej wiedzy. Wymontowałem cały piecyk, bo próby odpalenia doprowadziły do wybuchu, na skutek nagromadzenia się gazu w komorze spalania i kominie. Wybuch wyrwał dolną obudowę z czerpnią powietrza oraz nasadkę kominową, której już nie znalazłem. Dobrze, że w przyczepie byłem sam, bo ktoś kto by to widział mógłby się zniechęcić do karawaningu. Nie wiem co nas skłania do samo napraw, ale ja właśnie mam taką naturę. Teraz zbieram informacje na temat naukowej zasady działanie tego cuda techniki. Trumę z iskrownikiem elektronicznym mam w HOBBY, ale tam jest OK. W TECu używałem gazu technicznego, podobno jest lepszy. Żadnej sadzy u mnie nie było. Trzeba by rozebrać ten automat dozujący, ale jak go potem wyregulować nie znając parametrów serwisowych. Ten piecyk już do przyczepy nie wróci, a poeksperymentować mogę z dala od przyczepy. Tymczasowo mam w TECu panel elektryczny, ale myślę o piecyku ZIBRO lub innej firmy na paliwo płynne z turbo spalaniem. Trumę może naprawię i zastosuję w domku kempingowym. Pozdrawiam Cześć. Opiszę przypadek mojego piecyka Truma... Wersja 3002 z elektronicznym iskrownikiem. Od początku coś z nim było nie tak. Niechętnie odpalał. A jak już odpalił, to albo grzał jak głupi (bez regulacji) albo gasł. Do tego iskrownik cały czas cykał, choć płomień był. Jako, że nie mam innych urządzeń gazowych (prócz auta z LPG) niespecjalnie wiedziałem co może być przyczyną. Po lekturze forum stwierdziłem, że problemem będzie kapilarka - termostat. Prawdopodobnie się rozszczelniła i dlatego nie było regulacji temperatury. Gdzieś tam jeszcze wyczytałem, że czasem może być zawór po prostu zabrudzony/zapieczony i dlatego brak regulacji. Więc po pierwsze (jeszcze w zimie) z góry do zaworu wlałem odrobinkę oleju silikonowego (łagodny dla uszczelek i plastików). Pomogło jak umarłemu kadzidło - czyli wcale. No może tyle, że zawór lżej się przekręcał, ale co z tego, skoro działał tak samo. Wczoraj zabrałem się za piecyk. No cóż. W sumie byłem przygotowany na wydatek 400zł za cały zawór (bo kapilara nie występuje jako część zamienna), ale cóż zaszkodzi zajrzeć... Pierwsze co zrobiłem, to zdjąłem dolny koszyk do czerpania powietrza (pod przyczepą). I tu zaskoczenie. Pełno sadzy. Już nawet nie sadzy ale twardego węgla. No OK to już wiem czemu piecyk przygasał - kiedyś Wirek (jak jeszcze na forum pisał) pisał mi, że to sitko trzeba czasem czyścić. No ale ilość mnie zaskoczyła. Dobra potem wyjęcie piecyka z przyczepy. I znów sadza. Sypie się z przewodu kominowego, i z wymiennika. Ki czort..? Dobra. jedziemy dalej - odkręcam wymiennik, od podstawy. Zdejmuję go znad palników i co..? SADZA w środku pełno SADZY. Masakra jakaś. Dalej: rozkręcam zawór. Zawór jest w całkiem niezłym stanie. Widać, że wlany pół roku wcześniej olej silikonowy ładnie spenetrował. Pora na sprawdzenie kapilary... Podgrzewam tę rurkę co ją widać przed wymiennikiem po zdjęciu obudowy, no i okazuje się, że w mieszek (połączony z kapilarką) który jest w środku zaworu bardzo ładnie się rozszerza... czyli tak jak powinno być. No to już myślałem, że będzie z górki, że tylko czyszczenie było potrzebne. Ale podpiąłem gaz i odpaliłem palniki (dobrze, że w garażu ). I tu zdziwienie. Ze świeczki - czyli mniejszego palnika poszedł płomień na 50cm, intensywnie żółty. Natomiast główny palnik ledwie się zapalał. W pierwszej chwili pomyślałem, że jest za ciepło i po prostu palnik główny jest zamknięty i jak się otworzy to dopiero walnie płomieniem . Ochłodziłem nawet kapilarkę lodem, ale nic się nie zmieniło. No to dobrałem się do palników. Przeczyściłem, przedmuchałem wydmuchałem trochę sadzy - dalej to samo... Dysze... no właśnie. Ta dysza od świeczki ma zdecydowanie większy otwór od dyszy palnika głównego... a przecież wydatek palnika głównego powinien być zdecydowanie większy (i taka pierwsza myśl: qrde, czy ktoś nie powiększył otworu jakimś drutem przy czyszczeniu..?). Dysze zamieniłem miejscami, i truma ożyła... Płomień ładny, niebieski, na obu palnikach, regulacja palnika głównego jest. No wszystko gra. Pozostało wyczyścić wymiennik, przewód kominowy i złożyć wszystko do kupy. Wnioski są takie: ktoś wcześniej zamienił dysze miejscami. skutek był taki, że po odpaleniu truma grzała w zasadzie małą świeczką. Ilość gazu była na tyle duża, że wystarczyło do nagrzania przyczepy. Ale zbyt duża ilość gazu dla małego palnika powodowała, że płomień był żółty (za mało tlenu w stosunku do gazu), spalanie było niepełne - zamiast CO2 wytwarzał się czad - CO i C2 czyli węgiel w postaci sadzy. Potem nastąpiło zabrudzenie wymiennika, sitka na dole (czerpnia) i jeszcze mniejszy dostęp tlenu. Dlatego truma gasła. Duży palnik zaś pomimo sprawnej kapilary miał za małą dyszę i za mało gazu. Więc jego praca była nieodczuwalna w skali całego pieca, a regulacja kapilarą (termostat) nic nie dawała. Co do cykającego iskrownika: Okazuje się, że laseczka iskrownika musi być w płomieniu - a dokładniej w określonej części płomienia (o określonej temperaturze). Przypuszczam, że po nagrzaniu materiał iskrownika zmienia oporność i to powoduje brak wyładowań. Wystarczyło zatem, że płomień miał inną strukturę i temperatura iskrownika była na tyle mała, że iskrownik cykał iskrą cały czas. Co prawda i tu ktoś grzebał i trzeba było laseczkę iskrownika usadzić w jednym, właściwym miejscu ale teraz jest OK. Przy okazji: przed ostatnim wyjazdem weekendowym myłem przyczepę. Przejechaliśmy ok. 400km. Przy sprawdzaniu ciągu w kominie (po odpaleniu zreanimowanej trumy) spojrzałem na dach... Od kominka Trumy ciągnie się w kierunku tyłu przyczepy czarna smuga. Tak, to sadza wyciągana w czasie jazdy z komina. W czasie jazdy w kominie robi się podciśnienie - wspomaga ciąg kominowy. Opisałem te wszystkie perypetie, bo może komuś zdarzy się podobny przypadek i będzie chciał koniecznie zawór wymieniać, a wystarczy dyszki miejscami zamienić albo piec dobrze przeczyścić . Przy okazji chciałem napisać tym, którzy się boją domorosłych amatorów gazu, żeby nie stawali obok mojej przyczepy, bo skoro teraz nie wybuchłem w czasie naprawy, to na pewno wybuchnie niebawem Choć ja tam uważam, że teraz jest bezpieczniej niż przedtem Na koniec chciałem Wam wszystkim pogratulować cierpliwości, że dotarliście do końca
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.