Skocz do zawartości

MaK

Użytkownicy
  • Postów

    955
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

O mnie

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Skąd
    Essen

Sprzęt

  • Sprzęt
    Przyczepa
  • Model
    Eifelland Sunshine 500 TK
  • Holownik
    Mitsubishi "Ausländer" 2.2 D AWD

Ostatnie wizyty

513 wyświetleń profilu

Osiągnięcia MaK

Forumowicz

Forumowicz (3/3)

  1. Po przekroczeniu granicy i wjezdzie do unii odprezylismy sie. Przybycie uczcilismy obiadem w Narvie. Nie musielismy sie spieszyc. Od granicy mielismy do pokonania dobrymi drogami jedynie niewiele ponad 150 kilometrow na nadmorski kemping Lepispea w Vösu. Po drodze mijalismy miasto Sillamäe, miejsce niewatpliwie warte zobaczenia. Sillamäe bylo jeszcze na poczatku dwudziestego wieku mala wioska w ktorej chetnie wypoczywali zamozni mieszkancy Petersburga. W okresie miedzywojennym miejscowosc nabiera znaczenia dzieki eksploatacji pobliskich lupkow bitumicznych. Walki frontowe niszcza Sillamäe, jednak po wojnie, juz pod wladza Sowietow tysiace niewolnikow buduja nowe, architektonicznie socrealistyczne miasto i nowa fabryke. Sillamäe trudno jednak znalezc na owczesnych mapach. Adres pocztowy to Leningrad 1 albo Narva 1. W miescie bezustannie widoczne sa piesze patrole z psami, ostrzegawcze tablice zabraniaja obcym zblizania sie do miasta, mundurowi kontroluja chcacych sie do niego dostac. Przyczyna jest lupek, a raczej zawarty w nim uran potrzebny elektrowniom atomowym i wojsku. To wlasnie nowozbudowana fabryka zajmuje sie jego przetwazaniem. Mieszkancy tajnego miasta zwiazani sa z niedaleka fabryka. Przewodnik Lonely Planet opisuje miasto jako: „zamieszkaly skansen stalinistycznej architektury”. Bardzo zalowalem, ze tego wszystkiego dowiedzialem sie juz po zakonczeniu naszej podrozy. Niedopuszczalna niechlujnosc planowania! Chetnie bym to miasto zobaczyl... My tymczasem dotarlismy do Vösu. Sympatyczny kemping Lepispea przypomina kempingi szwedzkie. Brak parceli, brak cienia, czerwone, drewniane domki z bialymi ramkami. Jest sporo przestrzeni i potencjalu by byl jeszcze sympatyczniejszy. Nie znam estonskich przepisow regulujacych prace dzieci. Przyszlo mi to do glowy, gdy na recepcji powitalo nas (chyba) rodzenstwo dolnych stref nastoletnosci. Rezolutna dziewczynka pod czujnym wzrokiem niewiele starszego brata obsluzyla nas nad wyraz profesjonalnie. Wybralismy miejsce z widokiem na zarosnieta plaze i oganiajac sie od natretnych meszek (ktore na szczescie towarzyszyly nam w przeciwienstwie do komarow jedynie tego wieczora), rozstawilismy przyczepe i rozciagnelismy markize. Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  2. Pani Jolu, Jolu! Bardzo sympatyczna relacja i doskonale zdjęcia! Gratulacje! Z Essen pozdrawia MaK
  3. Jak juz wspominalem, na kempingu w Peterhofie spedzilismy szesc nocy. Placac za pobyt, okazalo sie, ze szosta noc jest gratis. Oplata za pobyt wyniosla 10 000 rubli, mozliwosc oplaty to jedynie gotowka. Przebywalismy niespiesznie. Rano pobudka bez wstretnego budzika, spokojne sniadanie, leniwa kawa i przejazd komunikacja miejska do SPB. Ostatni dzien spedzilem w SPB sam. Rodzina wybrala sucha przyczepe, a ja chodzilem w solidnym deszczu po Newskim Prospekcie oraz roznych zakamarkach miasta, nagrywajac kamera rozne ciekawostki Na Placu Pobiedy, w okolicy stacji metra Moskowskaja podazylem pod pomnik obroncow Leningradu. Pod nim znajduje sie duze i surowe mauzoleum poswiecone obronie miasta. Z miasta wracalismy zmeczeni poznym popoludniem/wieczorem a reszte wieczora przeznaczalismy na regeneracje. Regeneracja rozciagala sie czasami do poznych godzin nocnych. Czasowemu rozciagnieciu regeneracji do poznych godzin nocnych przysluzyla sie zdecydowanie nasza przyczepowa markiza z podczepiona jedna boczna scianka, chroniace dobrze przed deszczem oraz takie gadzety jak wieksza ilosc siedzisk, maszynka do kawy senseo, zapas lokalnych napojow w puszkach lub butelkach czy popielniczka. Zaskakujacym dla mnie faktem byla sila przyciagania tego zestawu. Nie jestesmy urlopowo bardzo towarzysko spragnieni, tu jednak w SPB nie przeszkadzalo mi i nam zupelnie wieczorne towarzystwo. Poznalismy dwoch sympatycznych, motocyklistow w sile wieku z naszych okolic, bedacych w podrozy w kolo Baltyku, kamperowe, starsze malzenstwo z Budziszyna, ktore wybralo sie na spontaniczna trzymiesieczna podroz po Rosji, od ktorych to wiele dowiedzielismy sie o realiach wschodnich Niemiec. Przysluchujac sie rozmowie motocyklistow z innym trzydziestolatkiem ze wschodnich Niemiec, ktory konczyl swoja wielotygodniowa podroz Jeepem po tym kraju zauwazyc mozna bylo roznice w normalnym podejsciu do niemieckich obcokrajowcow miedzy mieszkancami obszarow, na ktorych owi obcokrajowcy przebywaja od lat a mieszkancami terenow wschodnich Niemiec, gdzie ich odsetek jest niewielki, niechec i uprzedzenia jednak duzo wieksze. Najwiecej czasu przegadalismy chyba jednak z Majkelem. To wyksztalcony i inteligentny mlody czlowiek. Dzieki niemu poznalismy z pierwszej reki rosyjski punkt widzenia na wiele wspolczesnych i historycznych faktow. Skupialem sie zwykle na sluchaniu. Rano syn pytal mnie czesto czemu mamrocze cos pod nosem kiwajac glowa w lewo i w prawo... Jesli bedziecie na CampShuvalovka, prosze pozdrowic od nas Majkela. Po tygodniu trzeba bylo wracac. Spokojnie ruszylismy bez przeszkod do granicy. Przed Ivangorodem zatrzymali nas ubrani w odblaskowe kamizelki dwaj mundurowi, zapytali o cel podrozy i nakazali jechac dalej. Jeszcze tylko stacja benzynowa, tankowanie i drobne zakupy w sklepach za droga. Potem oczekiwanie na granicy z kilkakrotnym sprawdzaniem papierow przez personel o surowym wyrazie twarzy. Choc w sumie to nie tak do konca z ta surowoscia. Przyczepe od srodka sprawdzaly w pewnych odstepach czasu dwie powazne, umundurowane mlode kobiety. Pani pogranicznik i pani celnik. Jedna z nich zamykajac od srodka drzwi przyczepy nagle zmienila sie! Alez ma pan fajna przyczepe, odezwala sie uprzejmie raczac mnie milym, sympatycznym usmiechem. Odpowiedzialem tym samym, opowiadajac jej dobra chwile o wieku naszego domku, naszych podrozach, cenach i wyposazeniach przyczep. Sluchala z zaciekawieniem. Podziekowala, zyczac milej podrozy. Gdy jednak tylko wyszla, blyskawicznie stala sie ponownie urzedniczka. Usmiech zniknal, twarz stezala jak wczesniej. Udala sie powazna do swoich obowiazkow. Moglismy jechac na strone estonska. Tam rowniez policjantka zagladnela do srodka i po chwili otwierala sie przed nami brama przejscia. Po dziewiecdziesieciu minutach spedzonych na granicy bylismy w Estonii. Czy wiesz, ze w ciagu godziny zniknales w przyczepie z trzema obcymi kobietami? Z udawana surowoscia acz blyskiem rozbawienia w oku zapytala moja zona. Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  4. Dzięki za relacje i zdjęcia! Napawam się! Z Essen pozdrawia MaK
  5. Nalazilismy sie po Sankt Petersburgu. Wszystko bylo ciekawe. Palac Zimowy i jego brama, Plac Palacowy przed nim, cerkwie, zielone place-ogrody. Dlugo stalismy nad szeroka Newa. O zabytkach, czy wartych zobaczenia miejscach pisac nie bede. SPB to niezwykle interesujace miasto pelne historii. Jesli ktos zada sobie trud i poniesie koszty wybrania sie do niego, z pewnoscia przygotuje sie do zwiedzania odpowiednio. Koniecznie chcialem zobaczyc Aurore. Udalo sie polowicznie. Aurore zobaczylismy jedynie z zewnatrz. Cos tam remontowano i wejscie na ten okret nie bylo niestety mozliwe. Z ciekawoscia chodzilismy po Twierdzy Pietropawlowskiej. Z przystani obok niej odplywaly turystyczne barki wycieczkowe i (jesli dobrze pamietam) za 550 rubli odbylismy poltoragodzinna wodna podroz po Newie, pod jej mostami i po kanalach, podziwiajac rozne charakterystyczne miejsca i sluchajac objasnien o nich. Jeden dzien przeznaczylismy na zobaczenie Ermitazu. Jesli ktos chce zobaczyc doglebnie wszystko, proponuje wize trzymiesieczna. Nie stalismy w dlugiej kolejce do kas. Bilety za 600 rubli kupilisny w automatach po prawej stronie na dziedzincu Palacu. Po czterech godzinach zwiedzania i podziwiania zgromadzonych tam skarbow kultury bylismy wypompowani, nasyceni i niezdolni do dalszego przyswajania. Konieczna byla przerwa w celu ulezenia sie wrazen tudziez nabrania sil. W poblizu, na Newskim Prospekcie odkrylismy jadlodajnie z przystepnymi cenami. Po nabraniu sil w czym zdecydowanie pomogly smaczne i proste potrawy tam serwowane (chinkali wlasnie wyszly. Prosze nie sugerowac sie bogata oferta potraw na tablicach na scianie za lada. Jest to, co widac na ladzie. Tez duzo... Mowimy co chcemy, panie klada na talerze, pan kasuje patrzac co wzielismy) nastapil drugi etap. Z biletem do Ermitazu wejdziemy tez do budynku Sztabu Generalnego po drugiej stronie placu. Tam spedzilismy nastepne trzy godziny pobiezniej lub doglebniej studiujac obrazy znanych lub mniej znanych mistrzow. Nie musze chyba dodawac, ze po ich zobaczeniu bylismy wypompowani, nasyceni i niezdolni do dalszego przyswajania. Chcielismy wrocic na kemping i blogo odpoczywac trawiac te wspanialosci. Jednak powrot nie byl taki prosty. Nasz autobus zatrzymal sie nagle w Strelnej. Czekalismy cierpliwie jakies dziesiec minut. Po nastepnych dziesieciu zaczalem czekac niecierpliwie, zerkajac z niepokojem na zakorkowana droge przed i za nami. W dali policjant blyskawicznie i zlosliwie zmienial swiatla na przejsciu dla pieszych z zielonych na czerwone. Czerwone oczywiscie dla nas! Zaskoczony zauwazylem tez, ze nikogo to jakos nie wzrusza. Podrozni siedzieli spokojnie, czytajac, drzemiac, sluchajac czegos w sluchawkach lub patrzac znudzonym wzrokiem przez okno. Podszedlem do Pani Konduktorki pytajac o przyczyne postoju. Prezydent spotyka sie z tym kozlem, wypalila konduktorka. Atrakcyjna dziewczyna obok slyszac to przyslonila wypielegnowana dlonia usta. Smiala sie. Zrozumialem! To przeciez dzisiaj spotykaja sie w rezydencji w Strelnej Car z Sultanem! Bylismy przeciez w polblizu! Udalem sie w strone rodziny, by podzielic sie wiadomoscia. Wladimir Wladimirowicz przyjechal - zapytala/stwierdzila starsza pani. Nie wytrzymalem: tak, w porzadku, ale dlaczego MY musimy tu tyle stac? Stoimy, bo on bedzie przejezdzal! Usmiechnela sie dama. Alez droga pani, my tez chcemy przejechac, prosze spojrzec ilu nas czeka, powinien nas przepuscic! Alez on jest wazniejszy, stwierdzila pani szeroko podnoszac brwi... Poddalem sie widzac zwracajace sie w moja strone zdumione oblicza wspolpasazerow, kiedy zapytalem, czy my nie jestesmy wazni. Za jakis kwadrans pojechalismy w koncu. Pewnie spotkanie Putin - Erdogan dobieglo konca. Musze podzielic sie z Wami pewnym wrazeniem z petersburskich ulic: Widac na nich skutki gospodarczych sankcji nalozonych na Rosje. Doszedlem do tego wniosku obserwujac urodziwe mieszkanki Petersburga. Najwyrazniej niedojadaly! Byly niesamowicie wychudzone. Zwrocilem na nie uwage, kiedy z wysoko podniesiona glowa zapatrzone w dal lekko poruszaly sie po trotuarach Petresburga. Sankcje. Nic innego! Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  6. Kemping Shuvalovka jest dobra baza do zwiedzania SPB i okolicy. Bardzo czesto zostawiamy auto na kempingach i do wiekszych miast w okolicy udajemy sie komunikacja miejska. Tak bylo i tym razem. Przechodzac przez Rosyjska Wioske szybko dojdziemy do przystanku autobusow. Do stacji metra Awtowo dojedziemy linia 200 lub 210. Mozna tez zatrzymac busiki, dojazd bedzie szybszy. Linia 200 jedzie do metra najkrotsza droga, 210 objezdza nieco, skrecajac po drodze na duze osiedle-sypialnie zabudowane wielkoplytowymi wysokosciowcami. Bilety nie sa drogie, 60 rubli, kupuje sie je u konduktora lub konduktorki, ktorzy dzielnie torujac sobie droge miedzy podroznymi szukaja nowo wsiadajacych. Podroz trwa minimum 30 minut i juz jestesmy w poblizu stacji linii numer 1. Dla mnie i pewnie dla wielu innych samo metro i architektura jego stacji jest dodatkowa atrakcja miasta. Szczegolnie linia numer 1. Petersburskie metro jest podobno najglebiej zbudowanym metrem na swiecie. Ma 5 linii i 67 stacji. Bedzie wiecej. Pierwsza stacja bylo wlasnie Awtowo, oddane do uzytku 15 listopada 1955 roku. Stacje tej linii robia najwieksze wrazenie. Warto pochodzic po stacji Awtowo, Narwska, czy Puszkinska napawajac sie dekoracyjnami plaskorzezbami, mozaikami, kolumnami czy bogatymi zyrandolami. Na Narwskiej znajdziemy szczegolnie duzo rzezb robotnikow i robotnic, zolnierzy, marynarzy i innych radosnych i dzielnych postaci sowieckiej rzeczywistosci lat piecdziesiatych. Metro jest bardzo zadbane i czyste. Duze wrazenie robia bardzo dlugie ruchome schody. U ich dolu w oszklonych budkach siedza umundurowane panie baczace na bezpieczne podrozowanie w gore lub w dol. Niektore stacje maja perony z drzwiami otwieranymi gdy bezposrednio za nimi zatrzyma sie kolejka. W czasie mojego podziwiania stacji Puszkinska spotkalem zachwycona rodzine rosyjska, ktora z duma porownywala metro petersburskie do waskiej rury metra londynskiego. Fakt. W petersburskim, szczegolnie na peronach miejsca jesz zdecydowanie wiecej. Przejazd i pobyt w metrze kosztuje 35 rubli. Wymnienia sie je w automatach lub kasach na zetony, zetony wrzuca sie w szpare w bramce i juz mozna podrozowac do woli i do przejscia przez bramki wyjsciowe na dowolnej stacji dowolnej linii. Mozna kupic tez karty wieloprzejazdowe, gdzie przejazd jest ciut tanszy. My kupowalismy zetony. My przesiadalismy sie na stacji Puszkinska na linie numer 5 i opuszczalismy metro na stacji Admiralitejska. To tuz przy Newskim Prospekcie, pare krokow od Palacu Zimowego. Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  7. MaK

    Koniec...

    Dziekuje! Odwagi chyba nie trzeba, raczej ciekawosci i otwartosci choc i pogodzenia sie z niepewnoscia "nowego". Zdjecia mialy byc takie pogladowe, by "nowe" zobrazowac i w sumie do do niego przekonac. Pozdrowienia! MaK
  8. Czolem, smigajac dzisiaj Vespa po miescie, spotkalem kempingowa Dacie. Z Essen pozdrawia MaK
  9. @JacekSz, dziekuje za pozdrowienia i pisze dalej: Nastepnego dnia postanowilem uzupelnic prowiant. Korzystajac wiec ze wskazowek Majkela udalem sie samochodem do Strelna do duzego sklepu “Lenta”. Po siedmiu kilometrach jazdy zauwazylem co prawda po prawej stronie sklep, przeoczylem jednak zjazd i musialem nieco pokrazyc, by dostac sie na zakupy. W zasadzie nie przeszkadza mi krazenie, gdyz zawsze cos nowego w jego czasie mozna obaczyc. Tym razem jednak krazylem nieco niespokojny. Powodem niepokoju byl Prezydent Federacji, a raczej sluzby zapewniajace jego spokoj. W drodze do Lenty mija sie prezydencka posiadlosc, akurat uzywana. W zwiazku z tym duzo przed i duzo za posiadloscia tudziez we wszystkich bocznych uliczkach umiejscowily sie policyjne piesze i zmotoryzowane patrole czujnie obserwujac ruch i od czasu do czasu ruchem czarno-bialej palki nakazujace kierowcom zatrzymanie sie w celu poddania ich kontroli. W jednym miejscu naliczylem radiowozow osiem. Od Lady do BMW oraz dwa policyjne auta do zbierania innych aut. Nie chcialem zostac poddany kontroli. Udalo mi sie. Bylem ciekawie obserwowany, ale zadna palka nie zostala we mnie na szczescie wycelowana. Lenta jest duza i dlugo tam bylem, cierpliwie napelniajac wozek wyszukujac towary “zdjelano w Rossii”. Przy kasie pani kasjerka widzac moj pelny wozek zapytala mnie o ichniejsza karte rabatowa. Nie mialem jej niestety. Pani kasjerka opuscila miejsce pracy i tak dlugo wypytywala innych kupujacych, az znalazla gotowego mi takowej uzyczyc. Znalazla, przeciagnela przez czytnik i dzieki temu zaplacilem ponad dziesiec procent mniej. Bardzo to bylo mile! Wystawilem jej cierpliwosc jednak na nastepna probe. Moja karta platnicza nie zadzialala. Pani cierpliwie zaczekala, az udam sie do niedalekiego bankomatu zaopatrujac sie w gotowke. Podziekowalem jej serdecznie, zapakowalem zapasy i bez przygod udalem sie na kemping. Po sniadaniu, wczesnym popoludniem udalismy sie miejskim autobusem do Peterhof, letniej rezydencji carow. Imponujaca rezydencja wpisana na liste UNESCO polozona jest w srodku zadbanego i sympatycznego parku. Gorny park jest ogolnodostepny. Park dolny dostepny jest za oplata. Mniejsza dla obywateli Bialorusi i chyba Rosji. Dolny park zwiedzic nalezy koniecznie! Znajduja sie tam kaskada i sto czterdziesci cztery fontanny wsrod ktorych umieszcono blaszczace w sloncu zlote rzezby osob obojga plci. Fontanny dzialaja bez zadnych pomp. Zaopatrzenie w wode funkcjonuje w oparciu o wymyslony w poczatku osiemnastego wieku system wykorzystujacy podziemne zrodla i naturalny spadek terenu. Stalismy tam dlugo, przygladajac sie i podziwiajac. Reszte czasu spedzilismy spacerujac po parku, dochodzac do przystani wodolotow. Mozna nimi doplynac do centrum SPB lub odwrotnie. Wybierajac droge odwrotna, pamietac nalezy, ze miedzy przystania a parkiem natrafimy na punkty oplaty za wejscie do parku. Ominac sie ich nie da. Chyba o osiemnastej z parkowych glosnikow rozlegly sie dzwieki piesni. Kiedy spiewak zamilkl, zakrecono kurek i fontanny wody zniknely. Opuscilismy park innym wyjsciem i udalismy sie na przystanek autobusow, by wrocic na kemping. Rodzina kierowala sie w strone glownej drogi, ja zatrzymalem sie, podziwiajac przez brame znajdujace sie w odbudowie dawne stajnie. Moje przygladanie nie spodobalo sie bezpanskiemu (chyba) psu wielkosci owczarka,ktory obszczekiwal mnie zajadle, gdy staralem sie od niego oddalic. Szedl za mna warczac, szczekajac i pokazujac kly jakies kilkadziesiat metrow. Byl to jedyny moment na urlopie, kiedy nieco dygotaly mi lydki. W koncu zaostawil mnie w spokoju. Dolaczylem do rodziny, ktora na szczescie niczego nie zauwazyla. Udalismy sie na kemping. Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  10. Z kempingu w Olgina na kemping Shuvalovka w Peterhof nie jest daleko. To tylko 135 kilometrow. Jedziemy powoli, 80 kilometrow na godzine, przy dopuszczalnych 70, zwalniajac grzecznie w terenie zabudowanym do 60 kilometrow na godzine. Jestem bardzo zaciekawiony krajobrazem i mijanymi miejscowosciami. Jest tu tak... inaczej... Droga jest dobra. Szeroka, ruch nie jest przesadnie duzy. Zjezdzam czesto na prawo przepuszczajac szybszych. Dziekuja uprzejmie migajac krotko awaryjnymi. Przyczep po drodze nie widujemy. Zdarzaja sie za to cudzoziemskie kampery i motocykle. Po jakichs stu kilometrach dojezdzamy do miejscowosci Kipen i zgodnie z rada moskwianina skrecamy na swiatlach w lewo. Tu predkosc nasza zmniejsza sie zdecydowanie. Wymusza to marny stan drogi i moja obawa o calosc przyczepki. Za jakis czas droga sie konczy i mozna pojechac na skrzyzowaniu w lewo lub w prawo. Skrecamy w prawo i znow dobra droga podazamy kilka kilometrow. Skrzyzowanie, po lewej “Rosyjska Wies Shuvalovka”. Zatrzymuje sie przed solidnymi wiezycami i ide pytac o kemping. Umundurowany ochroniarz wskazuje objazd do kempingu. Za jakis kilometr jestesmy na miejscu. Umundurowana pani ochroniarka otwiera brame ogrodzenia a my delikatnie (wasko!!!) wciskamy sie na duzy, wysypany twardym, czesciowo grubym szutrem kwadratowy kemping-plac. Pani ochroniarka wraca na polozona przy bramie wieze straznicza. Zatrzymujemy sie w srodku, z ciekawoscia obserwujac teren. Rodzina obserwuje nieco zdegustowana. Ja mniej. Przeczytalem wczesniej na guglu krytyczna uwage o rodzaju nawierzchni, wiec wiedzialem mniej wiecej dokad jade. Rodzina nie czytala. Na stronie kempingu sa raczej zdjecia przedstawiajace Rosyjska Wioske. Nagle pojawia sie obok nas mlody, sympatyczny czlowiek, przedstawiajac sie jako Majkel, menedzer kempingu. Dobrym angielskim wita nas i zaprasza do zajecia odpowiadajacego nam miejsca. Chwile rozmawiamy. Zona nie wytrzymuje i pyta czy mozna tez mowic po rosyjsku. Mozna. Jasne! Przechodzimy na rosyjski a syn wypada z przysluchiwania sie. Nie ma tu w Essen w szkole rosyjskiego. Trudno. Ma pecha. Miejsce mozemy sobie wybrac. Jest go dosyc, w przeciwienstwie do turystow. Podlaczenia do pradu znajduja sie przy otaczajacym kemping ogrodzeniu. Majkel objasnia nam gdzie sa miejsca z sanitariatami, prysznice. Sa to dwa obite drewnem kontenery. Sa codziennie sprzatane. W jednym do dyspozycji gosci umieszczono pralke. Korzystac mozna z niej bez oplat. Niedaleko, na terenie wioski, osloniete tekstylnym daszkiem miejsce z mikrofalowka i czyms jeszcze. W poblizu bezplatny wifi! Swietnie, bedziemy mieli kontakt z pozostawionym w domu starszym synem! Majkel mieszka na terenie kempingu w kamperze. W domku we wiosce w poblizu ma biuro. Jest tam rano i wieczorem. Zameldowac mozemy sie dzisiaj lub jutro. Kiedy chcemy. Widujemy go czesto. Rozmawiamy tez czesto. Zalezy mu, by goscie czuli sie u niego dobrze. Chetnie sluzy przydatnymi informacjami. Wyjasnia, ze mozemy czuc sie tu spokojnie i bezpiecznie. Jest calodobowa ochrona, teren jest ogrodzony. Dodaje, ze w poblizu, w Strelna znajduje sie rezydencja prezydenta, wiec FSB ma na okolice oko. Czujemy sie wiec spokojnie i bezpiecznie. Zastanawia mnie, jaki jest powod pozostawienia na terenie placu wysepek ponadwymiarowej trawy i chaszczy. Nie bede jednak o to pytal. Pewnie tak ma byc! Przylaczamy sie, rozwijamy markize, jemy cos. Do wieczora lazimy sobie po okolicy. Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  11. Jeszcze w domu zarezerwowalem na stronie www.eestipiir.ee przejazd przez granice w sobote miedzy godzina jedenasta a dwunasta. Zdecydowalem sie na rezerwacje, gdyz obawialem sie dlugiego oczekiwania. Koszt rezerwacji z esemesami przypominajacymi, ze chce wjechac do Rosji to piec euro. Wjezdzamy na plac oczekiwania znajdujacy sie na poczatku Narvy, zajmujemy miejsce na jednym z trzech pasow i czekamy na wyswietlenie naszego numeru rejestracyjnego. Wyswietla sie za jakis czas a ja z dokumentami podchodze do budki. Pan w budce sprawdza papiery i mozemy jechac na przejscie po drugiej stronie miasta. Chwile czekamy przed semaforem, po czym otwiera sie solidna metalowa furta i usmiechnieci policjanci sprawdzaja dokumenty auta i przyczepy. Rzucaja okiem do pojazdow, kontroluja numer nadwozia auta i mozemy jechac dalej. Wjezdzamy na most i stoimy w kolejce. Umundurowany mlody czlowiek o nietutejszych rysach twarzy zaglada na rzeke to z jednej, to z drugiej strony mostu. Za jakis czas prosi o nasze paszporty i sprawdza je. Jestesmy zadowoleni. Krotko i bezbolesnie. Czyli juz po wszystkim? Mozemy wjezdzac? Pytam mlodzienca. Rozbawilem go wyraznie. Alez nie! Odpowiada. Kontrola dopiero bedzie... No i byla. Poczulem, ze opuszczam Unie. Za mostem znajduje sie wlasciwy punkt kontroli skladajacy sie z dwoch pasow i czterech “kioskow”. W poblizu pierwszego zostajemy przywitani energicznym “wasze paszporty!”. Podaje nasze paszporty, po czym rownie energicznie zostajemy skierowani do pierwszego kiosku. Mamy je tam rowniez okazac. W kiosku znajduje sie okienko na wysokosci pepka petenta. Okienko jest wielkosci znaczka pocztowego... (no dobrze, ciut wieksze...) Chcac okazac nalezy przyjac postawe pochylona i zgieta. Schylam sie podajac paszporty. Dokumenty auta i przyczepy gdzie? Pyta umundurowana pani o surowym wyrazie twarzy. Podaje. Kiedy mam juz wszystkie dokumenty postanowilem podjechac do nastepnego kiosku. To odprawa celna. Blad! Nalezy czekac na wezwanie. Dano mi to do zrozumienia z cala powaga. Czekam. Czekajac rozmawiam z Wlochem, ktory na swoim motocyklu obwieszonym dwoma zapasowymi oponami udaje sie w podroz do Mongolii (!!!). Wzywaja. Podjezdzam. Podchodze do kiosku, okazuje wszysko co mam. W zamian dostaje zestaw formularzy do wypelnienia. Male, imigracyjne dla kazdego. Polowa zostanie na granicy, polowe mamy oddac przy wyjezdzie. Duze, celne, po dwa na auto i przyczepe. Moga byc po rosyjsku lub angielsku. Wypelnic je mozna na stole przed budka. Dlugo je wypelniam szukajac danych w dokumentach pojazdow. Nie chce zrobic bledu. Wspolczuje stojacym za nami. Ominac nas nie moga. Musza czekac, az bedziemy gotowi. Czegos nie moge znalezc. Podchodze do okienka i przyjmujac zgieta postawe prosze o sprawdzenie mojej pracy. Okazuje sie, ze danych ktorych szukalem wcale nie trzeba koniecznie wpisywac. Trzeba natomiast wpisac cos innego. Zniecierpliwiona pani w mundurze zakresla cos i zajmuje sie wprowadzeniem danych do komputera. Wczesniej zagladnieto do wnetrza przyczepy i auta, wiec to juz chyba ostatni etap odprawy. Tak tez bylo. Za jakis czas dostajemy zgode na odjazd. Jeszcze tylko ostatnie sprawdzenie paszportow na ostatnim punkcie konroli kilkadziesiat metrow dalej i po wszystkim. Po dwoch godzinach od wjazdu na plac oczekiwania w Narvie, jestesmy w Rosji! Odprawa graniczna zdegustowala mnie. Bylem poruszony. Nie mialem wrazenia, ze ze wjezdzam do kraju, gdzie turysci sa mile widziani, a urzednicy graniczni sa zyczliwymi, przyjaznymi ambasadorami swojego kraju. Naiwnie brakowalo mi usmiechu, slow “prosze” lub “witamy”. Mialem wrazenie, ze wjezdzam do oblezonej twierdzy. Czulem sie przeniesiony w przelom lat osiemdziesiatych i dziewiecdziesiatych. Jednak mimo wszystko nie zmienila sie moja zyczliwa ciekawosc kraju i ludzi. Cieszylem sie, ze jestem w Rosji! Za miastem zatrzymalismy sie na stacji benzynowej Neste. Niestety map okolicy nie bylo. Wypilismy kawe z zaciekawieniem przygladajac sie grupie holenderskiej mlodziezy i personelowi stacji tasmowo dostarczajacej jej kolejnych hotdogow i napojow. Pojechalismy dalej. Kierunek Peterhof! Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  12. @TikTak, bardzo sympatyczna relacja. Czytam i oglądam z przyjemnością. Korzystając z okazji serdecznie dziękuję za norweska inspiracje. Nie wiem czy dziękować Ci za japońska, gdyż zasiała u mnie chęć podobnej podróży do tego kraju a co gorsza zasiała ja tez u mojego starszego syna i teraz meczy nas to zasianie... Z Essen pozdrawia MaK
  13. Podroz dluzyla sie nieco. Niektore odcinki drog na Lotwie powodowaly koniecznosc wyraznego redukowania predkosci z obawy o budke. Dowiedzielismy sie tez jaka jest technologia napraw nawierzchni. Asfalt zrywany jest na kilkukilometrowych odcinkach a podroz odbywa sie po szutrowej, choc utwardzonej nawierzchni. Troche padalo, wiec do celu dotarlismy ciagnac solidnie uswiniona przyczepe. W Estonii drogi zdecydowanie sie poprawily. Zrobilo sie troche inaczej. Zadbaniej, lesniej, przestrzenniej i bardziej skandynawsko. Z zainteresowaniem staralismy sie przeliterowac napisy na drogowskazach. Nie bylismy nigdy w Finlandii ale tak sobie ja wyobrazalismy. Kemping Olgina to niewielki przydomowy kemping przy drodze na rogatkach Narvy. Widac, ze w zagospodarowanie terenu wlasciciel, estonski Rosjanin,wlozyl sporo pracy. Byl z tego (slusznie) bardzo dumny, jak stwiedrdzilismy w rozmowie z nim nastepnego dnia. Poczatkowo dosyc szorstki, z biegiem czasu tajal i milo gawedzilismy. Bylismy jedynymi turystami przyczepowymi na jego posiadlosci. Byli tam tez rowerzysci z ekwipunkiem do dalekiej podrozy. Na starannie zadbanej, mokrym podlozu widac bylo momentami slady walki opon z trawiasta nawierzchnia. Nalezaly do kampera nocujacego tam wczesniej. Na szczescie my nie mielismy problemu z wyjechaniem. Dziwna nieco byla jego polityka cenowa. Slawojka z woda do mycia rak bezplatna. Osobna, platna czysta i zadbana toaleta z ciepla woda w umywalce platna dodatkowo. Oczywiscie umowilismy sie na korzystanie z niej. Prysznic czysty, zadbany i platny od osoby i dnia. Nastepnego dnia pojechalem do Narvy, betonowego, trzeciego co do wielkosci miasta Esonii w ktorym to miescie dziewiecdziesiat piec procent ludnosci to Rosjanie estonscy. Popatrzylem tez gdzie jest strefa oczekiwania granicznego, granica, zwiedzilem nadgraniczna twierdze, zakupilem ruble. Stwierdzilem tez, ze nawigacja konczy sie na Narvie. Bylem przekonany, ze mam na niej Rosje. Nie mialem. Zaskoczyl mnie fakt, ze nie znalazlem nigdzie mapy drogowej odcinka Narva-SPB. Zaczepilem wiec na stacji benzynowej kierowce BMW na rosyjskich numerach, ktory, choc z Moskwy, uprzejmie wyjasnil mi, jak naljepiej dojechac do Peterhof. Zapewnil mnie tez, ze mape uda mi sie nabyc na stacji w Ivangorod, juz za granica. Po poludniu zabralem rodzine do Narvy, gdzie w jadlodajni z sympatyczna obluga za jakies dziesiec euro zjedlismy smaczny i suty prosty posilek. Nastepnego dnia wstalismy wyraznie podekscytowani. Rozpoczal sie najciekawszy etap naszej podrozy... Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
  14. Z Jurmala do Rygi jest nieco ponad dwadziescia kilometrow. Mozna pojechac tam samochodem, autobusikami lub podmiejska kolejka. Wybralismy kolejke z ciekawoscia zmieniajace sie za jej oknem widoki. Z dworca udalismy sie na zadbane Stare Miasto. W zwiedzaniu i rozpoznawaniu mijanych zabytkow pomagal papierowy przewodnik. Pomagaly tez przewodniczki grup zorganizowanych, do ktorych to (grup oczywiscie) przyklejalismy sie bezwstydnie podsluchujac ciekawostek przekazywanych przez zaangazowane oprowadzaczki. Bardzo chcialem zobaczyc Lotewskie Muzeum Okupacji. Niestety nie udalo mi sie zobaczenie. Muzeum bylo zamkniete. Zwiedzanie zajelo nam kilka godzin. Przelotne opady zmuszaly nas do szukania schronienia w roznych zadaszonych miejscach. Do Jurmala postanowilismy wrocic autobusikiem/Sprinterem. Nie byl to dobry pomysl. Jechalismy dlugo zatloczonym i zakorkowanym miastem. Juz nie padalo. Grzalo niemilosiernie. Uczynni wspolpasazerowie powiedzieli nam na jakim przystanku musimy wysiasc. Ryga byla ladna, jednak wspolnie doszlismy do wniosku, ze te pare godzin wystarcza i wiecej do niej jechac nie musimy. Nastepnego dnia pojechalem z synem do Ligatne zobaczyc wojenna siedzibe wladz Lotewskiej Republiki Radzieckiej czyli bunkier wybudowany pod “sanatorium” w Parku Narodowym Gaujas, ktory to park sam w sobie wart jest zobaczenia. http://coldwarsites.net/country/latvia/secret-nuclear-bunker-ligatne Z Jurmala to jakies sto kilometrow. Podroz trwala dlugo. Znow trzeba bylo przebijac sie przez zatloczona stolice. Oprowadzanie ciekawskich odbywa sie o pietnastej. Bylismy godzine wczesniej wiec pokrecilismy sie po okolicy i posililismy sie w barku sanatorium. Oprowadzanie oferowano w grupie z jezykiem angielskim i lotewskim. Mialem ochote dolaczyc do grupy lotewskiej nie zwazajac na brak znajomosci jezyka, jednak uleglem synowi i wyjasnien, (kompetentnie i sympatycznie podanych przez Pana Przewodnika), wysluchalismy po angielsku. Warto tam sie wybrac! Juz na powierzchni stwierdzilem, ze troche wczesnie, by wracac na kemping. Pojechalismy wiec do Cesis gdzie z ciekawoscia poogladalismy profesjonalnie przygotowany do zwiedzania niekompletny zamek i polazilismy po miasteczku. http://www.latvia.travel/en/sight/cesis-medieval-castle W drodze powrotnej musialem czesto marszczyc czolo, zastanawiajac sie jak zniesie przejazd niektorymi drogami nasza drewniana budka. Cos mi sie przypomnialo: Nie przepadamy za paczkowanym, przemyslowym chlebem. W czasie calego wyjazdu uporczywie i niecierpliwie szukalismy autentycznych piekarni. Bylem zaskoczony jak trudno je znalezc. W Jurmala po solidnym wypytywaniu tubylcow odkrylem dwa kilometry od kempingu w prawo “Madam Brios”, kawiarnie i piekarnie w jednym ze smacznym pieczywem w cenach zdecydowanie zachodnioeuropejskich! Nastepnego dnia obudzil nas kolo osmej budzik. Ustawilem go wieczorem chcac wyjechac o ludzkiej porze. Czekala nas droga do Olgina, na ostatni kemping w Unii przed granica z Rosja w Narvie. To czterysta piecdziesiat kilometrow bezautostradowych drog... Rodzina byla wyraznie zaskoczona (jak mi sie wydawalo) moim porannym pospiechem. Kiedy juz przebrnelismy przez zatloczona Ryge kierujac sie na Tartu, zona zapytala w koncu: sluchaj, przeciez mielismy jechac w piatek. Cos sie zmienilo? Przeciez zarezerwowalismy wjazd do Rosji na sobote... Zastyglem, aaa to dzisiaj nie piatek? Wyjakalem.. Czwartek, zona spojrzala na mnie z troska... Zaczalem sie zastanawiac nad wlasna kondycja mentalna, ale zaraz znalazlem wyjasnienie: jest dobrze, po prostu przelaczylem sie w tryb urlopowy! Zdjecia zamiescilem tu: http://forum.karawaning.pl/gallery/album/755-%C5%82otwa-rosja-estonia/ Z Essen pozdrawia MaK
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.