Skocz do zawartości

AUSTRIA 2011, czyli " tak pachniało tamto lato 86..."


Rekomendowane odpowiedzi

Fakt, to już jest koniecÔÇŽ:oslabiony:

 

Ja jako ostatni odstawiłem wczoraj przyczepkę na miejsce jej postoju.

 

 

Kochani, dziękuję Wam serdecznie.

 

Zarówno dorosłym jak i tym najmłodszym uczestnikom wyprawy.

 

Podziękowania dla Ady :serducha: , Agaty :serducha: , Asi :serducha: , Grażyny :serducha: , Mai :serducha: , Adama :serducha: , Artura :serducha: , Benia :serducha: , Darka :serducha: i Patryka :serducha: .

 

Dziękuję Wam za cały rok przygotowań. Za to, że udało Wam się wytrwać w błogiej obojętności wobec tematów wakacyjnych w trakcie wspólnych spotkań. Za godziny spędzone przed komputerem w poszukiwaniu miejsc naszych wypraw i kempingów. Za pomoc w korespondencji z „inną strefą językową”. Za pomoc w opracowaniu scenariusza powitania. Za wsparcie w tych ostatnich trochę nerwowych tygodniach. Dziękuję Wam wreszcie za wspólnie spędzone chwile. Za wspólne wycieczki. Za wieczorne pogaduchy i śpiewy przy gitarze. Za humor i wspaniałą atmosferę.

 

To były wakacje których nigdy nie zapomnimy :serce: :serce: .

 

 

Jeżeli były jakieś niedociągnięcia z naszej strony, przepraszamy.

 

 

Podziękowania należą się również mojej małżonce, która dzielnie zniosła podróż w nieznane (jak się okazało) i „pozwoliła” na pełną realizację założonego scenariusza :serducha: .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ode mnie też kilka słów :-]

 

Troszkę się bałam, jak to będzieÔÇŽ czy wyjazd w tak wysokie góry nie będzie zbyt męczący dla Adama (a dokładnie jego kontuzjowanego kolana) beksa.gif

 

A jechać tak daleko po to tylko, by siedzieć na kempingu byłoby bezsensowneÔÇŽ. :niewiem:

 

Jeszcze bardziej obawiałam się reakcji BasiÔÇŽ Te wszystkie kłamstewka na weekendowych wyjazdach oraz podczas naszych godzinnych rozmów na skypeÔÇŽ :pad:

 

Powiedziałam Adamowi i Dżumikowi: „zobaczycie, że Basia nam nie wybaczyÔÇŽ a ja zostanę zabita PIERWSZA” :wpysk::chaja::mlot::sciana:

 

Na szczęście Basia wybaczyła :calus: a wyjazd przerósł moje najśmielsze oczekiwania :narcyz:

 

Było masakrycznie cudownie :ok: Kochani, wszyscy byliście wspaniali a alpejskie widoki niezapomnianeÔÇŽ:serducha::serce: zapierające dech w piersiach :slina: Wiem, że na pewno jeszcze tam wrócę :tuptup:

 

Dziękuję Wam wszystkim :serducha::calus::bukiet:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ciag dalszy historii...

 

Czas biegł, a my z niepokojem patrzyliśmy na kurs franka.:pad: Damy radę, powtarzaliśmy sobie przy każdym wzroście. :hmm: W marcu stwierdziliśmy, że jest już chyba pora zarezerwować miejsce na kempingach. Przy wyborze kierowaliśmy się nie tylko ich położeniem, ale również ceną. W trakcie swoich poprzednich wyjazdów odwiedziliśmy już kilka kempingów w Alpach, więc uważam, że spokojnie można odwiedzać te tańsze, a ich standardem nie będziemy zawiedzeni. Wybieraliśmy miejsca w przedziale cenowym ok. 20 - kilka EUR za 2 osoby.

 

Pod koniec marca zadzwonił Adam i przekazał mi najnowsze wieści... "Roz.. się na nartach, boczne zerwane, krzyżowe zerwane..." No cóż fajna przygotówka do wyprawy w Alpy.

 

W pierwszych dniach kwietnia rozesłaliśmy zapytania na kempingi. 4 miesiące do wyjazdu i z każdego kempingu jedna odpowiedź - "brak miejsc". Stan mojego zadowolenia nieco zmalał...:oslabiony:

 

Kilka rozmów co robimy dalej, kilka pomysłów alternatywnych i urodziła się decyzja, zostajemy przy Alpach, AUSTRIA. Bliżej, taniej, a też pięknie. Kempingi w podobnych cenach, ale z rezerwacją żadnych problemów. Po otrzymaniu potwierdzeń rezerwacji mogliśmy odetchnąć z ulgą. Jedziemy. :drive: Pozostało jeszcze pytanie w jakim składzie.

 

Wypadek Adama ułatwił nam nieco "knucie". Adam miał dużo czasu i tym sposobem przegadaliśmy "parę godzin" na skype. Jednocześnie miałem dużo okazji do "skontrolowania" postępów rehabilitacji i motywowania "pacjenta" do ćwiczeń.:tuk:

 

Termin wakacji zbliżał się powoli i pojawiły się pierwsze pytania Basi, gdzie jedziemy. "Aaaa, gdzieś się tam pojedzie, czytam przewodniki..." To na początek wystarczyło. Pierwszy nocleg miałem zaplanowany koło Brna. To jest jakiś pomysł, stwierdziłem. Udałem się do Empiku, kupiłem przewodnik po Czechach, pobieżnie go przeczytałem, zaplanowałem kilka tras i miejsc do odwiedzenia, ściągnąłem trochę zdjęć z internetu i byłem gotowy do wyjazdu na wakacje. Przy okazji stwierdziłem, że Czechy to też dobre miejsce na wakacje. :ok: Jest parę ciekawych miejsc do zobaczenia i parę ścieżek po niewysokich górkach do przejścia.

 

Wszystkie kolejne pomysły rodziły się jakoś tak spontanicznie.

 

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadek Adama ułatwił nam nieco "knucie". Adam miał dużo czasu i tym sposobem przegadaliśmy "parę godzin" na skype. Jednocześnie miałem dużo okazji do "skontrolowania" postępów rehabilitacji i motywowania "pacjenta" do ćwiczeń.:tuk:

 

Tak było :lol:

I tu wielkie Dzięki dla Ciebie za zmotywowanie mojego męża :wpysk:

Dla Basi również, gdyż zupełnie nieświadoma naszego "spisku" także zwracała Adamowi uwagę na błędy popełniane podczas chodzenia :nono::hehe:

 

Termin wakacji zbliżał się powoli i pojawiły się pierwsze pytania Basi, gdzie jedziemy. "Aaaa, gdzieś się tam pojedzie, czytam przewodniki..."

 

No właśnieÔÇŽ nas też Basia pytała o termin i miejsce urlopu :pad:

Jakoś tak pierwszy raz powiedziałam zgodnie z prawdą, że na początku sierpnia wyskoczymy prawdopodobnie gdzieś w góry :ok:

Potem wystraszyłam się, że gdy Filipinka zacznie pytać o szczegóły, zaplączę się i zepsuję Dżumikowi całą niespodziankę :mlot:

I wtedy zaczęły się kłamstewka :zolta:

 

Kręciłam, że na urlop dopiero w drugiej połowie sierpnia i chyba nad morzeÔÇŽ MASAKRAÔÇŽ :czerwona:

 

Basia, jeszcze raz - WYBACZ :blagac::hehe:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rehabilitacja naszego „wypadkowicza” przebiegała pomyślnie, :ok: tak więc skład wyjeżdżających ekip był ostatecznie znany. Mogliśmy potwierdzić na kempingach ilość rezerwowanych miejsc.

 

Oczywiście zaczęło się ważenie przyczep. Jedna ok., druga, wymagane trochę kombinacji z ładowaniem żeby nie przekroczyć DMC, trzeciaÔÇŽ no cóż chyba trzeba by odkręcić koła żeby przy pustej przyczepce wszystko było ok. I znów kolejny stresÔÇŽ:pad:

 

Im bliżej było do wakacji tym więcej tematów pojawiało się do załatwienia. Prace remontowe przy przyczepie, wymiany opon, zakup akumulatora, wymiana rozrządu, jakieś parawaniki, lampki itd. itp. Chyba to jest jednak normalne. Tak już musi być. Oczywiście „knuliśmy” dalej. Koszulki, naklejki, flagi. Wszystko teoretycznie proste, aleÔÇŽ Ja zamawiałem, ale paczka nie mogła przyjść na adres domowy, wysyłana była do Chorzowa. Z Chorzowa musiałem ją odebrać, zawieźć do drukarni. Drukarnia też była wciągnięta w spisek, ponieważ Basia dość często u nich bywa. Zaczynałem się już gubić w tym kombinowaniuÔÇŽ:bzik:

 

Na początku lipca była nasza rocznica. Jak już pisałem wcześniej kolejne pomysły rodziły się dość spontanicznie. Zakupiłem 23 róże i razem z odpowiednimi „bilecikami” wręczyłem je Basi. :bukiet:

 

Adam stwierdził „NAJWYŻSZY TERMIN POWIEDZIEĆ BASI GDZIE JEDZIECIE!!!!”:krzykacz:

 

Po kolejnych już nieco nerwowych pytaniach o cel naszego wyjazdu wysłałem Basi na skrzynkę firmową zdjęcia z Czech. To w połączeniu z 23-ma różami, przy jednoczesnym braku konkretnej trasy podróży uspokoiło nieco sytuację. Wiadomo było gdzie jedziemy, że trasa to jakaś tam niespodzianka, ale żadnych podejrzeń, że nie jedziemy sami. Do momentu wyjazdu z kempingu w Brnie mogłem spać spokojnie.:sleep:

 

Ostatni miesiąc to była już prawdziwa męka. Kumulacja zajęć wszelakich i myśl żeby pomyślnie doprowadzić wszystko do końca. Każdy z nas miał jechać osobno tak więc musieliśmy się dobrze zgrać, żeby nie spotkać się na trasie, oraz żeby nasza załoga jako ostatnia dotarła na miejsce. Tego trochę się bałem.:blink:

 

W ostatnim tygodniu zakupiłem jeden z ostatnich „gadżetów” na powitanie. Razem koszulkami i flagami przekazałem go Adamowi.

 

Pakowałem się bez udziału Basi także znów miałem trochę łatwiej. Trudno byłoby mi bowiem uzasadnić po co biorę np. kociołek czy też jakąś obcą butlę z gazem. Odpowiednio zakamuflowane na pace „miśka” nie rzucały się w oczy.

 

Planowałem wyjazd w piątek ok. 15-tej. Basia w związku z nawałem pracy w firmie już kombinowała żeby wyjechać w sobotę rano. „Przecież jedziemy bliskoÔÇŽ” wiłem się jak piskorz żeby ją przekonać, że mamy jechać w piątek.

 

W czwartek dotarło info od Darka, „czekam na rozmowę z szefem, nie wiem czy dostanę urlop”ÔÇŽ

 

Po południu, „huraaaaaaaaa mam urlop”.:ok:

Do końca jak widać nie było spokojnie.:chaja:

 

No i nadszedł dzień wyjazdu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rehabilitacja naszego „wypadkowicza” przebiegała pomyślnie, :ok:

Ale na mnie siedliście z tą rehabilitacją :nono::hehe: Stawałem na uszach by wrócić do jako-takiej kondycji. Bardzo chciałem tam pojechać i nie siedzieć bezczynnie na kempingu :mlot:

 

Oczywiście zaczęło się ważenie przyczep. Jedna ok., druga, wymagane trochę kombinacji z ładowaniem żeby nie przekroczyć DMC, trzeciaÔÇŽ no cóż chyba trzeba by odkręcić koła żeby przy pustej przyczepce wszystko było ok. I znów kolejny stresÔÇŽ:pad:

 

:lol: ciekawe pod którym numerem kryje się nasza Theodora :lol: No i co z wagą czwartej :niewiem:

Oczywiście „knuliśmy” dalej. Koszulki, naklejki, flagi. Wszystko teoretycznie proste, aleÔÇŽ Ja zamawiałem, ale paczka nie mogła przyjść na adres domowy, wysyłana była do Chorzowa. Z Chorzowa musiałem ją odebrać...

W Chorzowie po raz pierwszy naniesliśmy na koszulkę logo wyjazdu

post-1061-0-57012900-1314210817_thumb.jpg

To nic, że do koszulki przyłożony był papierowy wydruk. Zobaczyliśmy, że wyszło :ok: i że to już lada moment...

 

W ostatnim tygodniu zakupiłem jeden z ostatnich „gadżetów” na powitanie. Razem koszulkami i flagami przekazałem go Adamowi.

I w ten sposób zostaliśmy obarczeni ogromną odpowiedzialnością. Oprócz dostarczenia na miejsce w/w gadżetów dostaliśmy do wykonania zadanie... cdn

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piątek, 29.07.2011 - dzień wyjazdu.

Ja jeszcze rano musiałam pomykać do pracy (moja koncentracja i gotowość do wykonania jakiejkolwiek służbowej czynności w tym dniu pozostawały wiele do życzeniaÔÇŽ :hehe: ), Adam miał już wolne, zatem od rana biegał pomiędzy przyczepą, samochodem i mieszkaniem.

 

Po południu najważniejszą rzeczą było pożegnanie z RodzicamiÔÇŽ Moja Mama, Teściowa i wreszcie szpital, w którym od dłuższego czasu leży TeściuÔÇŽ Mocne uściśnięcie dłoniÔÇŽ „Trzymaj się – nawet się nie obejrzysz, jak wrócimy i Cię stąd zabierzemy”ÔÇŽÔÇŽÔÇŽÔÇŽÔÇŽÔÇŽ. :glasce:

 

Planowaliśmy wyjechać między 00 a 1,00ÔÇŽ Adam po całodziennym bieganiu miał zamiar zdrzemnąć się trochę przed podróżą. Wyszło jednak tak, iż zamiast spać o zaplanowanej 19, położył się o 22ÔÇŽ

 

Jeszcze w ostatniej chwili przypomniało mi się o konieczności wykupienia recepty dla Patryka. Dobrze, że istnieją apteki całodobowe :ok:

1,30 – nareszcie wyjazd :drive::przyczepa:

 

Początek trasy mieliśmy zaplanowany taki sam, jak Dżumiki. Dlatego jak najszybciej musieliśmy przemknąć przez Brno, gdzie na którymś z kempingów nasz organizator całego „zamieszania” wraz z Basią odpoczywał przed ostatnim etapem swojej niespodziankowej podróży :rolleyes:

Potem nasze drogi się rozchodziły zatem już nie było niebezpieczeństwa spotkania się na trasie.

Agata z Arturem podróżowali już od czwartku, więc wyprzedzali nas o dobrych kilka godzin a Aśka z Darkiem pokonywali trasę przez Bratysławę. Wszystko było dopięte na ostatni guzikÔÇŽ

cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie rzeczy do wrzucenia do przyczepki, ostatnie zakupy, wszystko oczywiście w totalnym biegu, uruchomienie mojego ulubionego nowego nabytku czyli „viatollka”:krzykacz: i w drogę po Basię. Po 1,5 godz. docieram na miejsce, kontrola hamulców iÔÇŽ fajnie jest, bębny gorące jak garnek z gotującą się zupą. :pad: Telefon do S-campu. „Ratujcie, :blagac: za godzinę mam wyjeżdżać na wakacje”. „Nie ma kto, nie ma jak, NIE DA SIĘ, przyjedź pan w poniedziałek” . „W poniedziałek to wy mnie możecie pocałowaćÔÇŽ” cfaniaczek.gif Telefon do Klaji. Krótkie konsultacje, kilka telefonów. „ Jedź pan do serwisu w Pszczynie, czekają na pana” DZIĘKI PANIE MAĆKU.:bukiet:

 

W Pszczynie miło i uprzejmie. Ściągnięcie bębnów, kontrola mechanizmów, smarowanie. „Wszystko ok., jechać nie przejmować się.” Nie do końca przekonany :niewiem: ruszam ponownie do domu. Niestety mamy już blisko 2 godz. obsuwy.

 

Ostatnie rzeczy do przyczepki, prezentacja laurki :hehe: którą wykonałem dla Basi w ciągu tygodnia i w drogę. Trasa bez niespodzianek. Zamierzamy nocować pod Brnem w stadninie koni. Byliśmy tam już 2 razy, dość dawno niestety. W piątki zawsze odbywała się imprezka, piwo, grill, muzyka country na żywo. Docieramy już po zmroku. Trawa po pas, żadnej imprezy.”Można przenocować?”. „Nie da się” :oslabiony: . Na szczęście kilka kilometrów dalej jest kemping. Kolacja, prysznic i spać. Przed snem kontrola grubości ścian :hehe: pod prysznicami i w toaletach i pierwszy kontakt ze spiskowcami.

 

 

SOBOTA

 

Śniadanko i w drogę. No to teraz się zacznie. :hmm: Dojeżdżamy o autostrady, w prawo na Pragę w lewo na Wiedeń. Skręcam spokojnie w lewo. Chwila ciszyÔÇŽ „Gdzie my jedziemyÔÇŽ no nie, do Wiednia jedziemyÔÇŽ no nie, ale jak nie zawieziesz mnie do Pragi toÔÇŽ:tuk:

 

Kierujemy się na Mikulow, mijamy Wiedeń, dalej kierunek Graz. Po zakupie winietki wiadomo już, że zostajemy w Austrii. Jedziemy inną drogą niż reszta, tak żeby wyeliminować możliwość spotkania się. Basia przesypia zjazd z autostrady i małą zmianę kierunku. Tak się jednak składa, że w części południowo – wschodniej obojętnie na jakiej drodze jesteśmy zawsze mamy kierunek Graz. Na stacji benzynowej kolejny kontakt telefoniczny, faceci jakoś tak spoglądają na mnie z pode łba jak rozmawiam przez telefon przy pisuarzeÔÇŽ dziwni jacyśÔÇŽ :puk::hehe: Wszystko przebiega zgodnie z planem.

 

Basia wie, że jak jest prezent to podstawą jest żeby nie było wiadomo co to jest. Dzięki temu mam względny spokój. Nie mogę się już doczekać końca podróży. Pora obiadowa. „Zjadłbym żurek, taki z kiełbaską i jajeczkiem” marzę , „Tutaj tego nie zjesz” mówi stanowczo Basia. Oj, jeszcze nie wiedziała jak bardzo się myli.:hehe:

 

Zgodnie z planem ok. 50 km od celu stajemy na postój. „Nie możecie być wcześniej niż 18.30”, słyszę od Adama. Długo celebrujemy posiłek, spokojnie oglądamy pamiątki w sklepiku. „Kiedy wreszcie będziemy na miejscu, mam już dość tej drogi”, „Za godzinę” mówię zgodnie z prawdą. Ruszamy, jadę bardzo przepisowo tak żeby nie dotrzeć za wcześnie na miejsce. „O jedziemy na Grossglockner!?” Kolejne zdziwienie. Jeszcze kilkanaście minut i przed nami Fusch i kemping. Basia jakoś nie rozpoznaje znajomych miejsc. Stajemy na parkingu i idziemy na recepcję zapytać się o wolne miejsceÔÇŽ:bzik:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałem nic tu pisać żeby bałaganu i niepotrzebnych przerywników nie robić zlosnik.gif, ale po prostu miło się czyta takie rzeczy ok.gif. Niecierpliwie czekam na następne odcinki slinka.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.