Skocz do zawartości

Węgry / Rumunia 1.08.2011 - 21.08.2011


kodi

Rekomendowane odpowiedzi

Nickt - dzięki. Możesz znaleźć mi adres tego mamaja S - bo jakoś nie mogę znaleść a chciałbym tam trafić.

 

Wotr - szlak przetarty ale nie znaczy że dotarty :sex: . Zatem przecieram jak mogę. Czytałem ze byłeś w Hajduszoboszormeny. My tam będziemy gdzieś za 10 dni.

 

Pozdrawiam i lecę na pokaz ogni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam gdzie byłem kemping dość tani,bardzo schludnie i czysto,toalety rewela,woda w basenach zmieniana często ,polecam wieczorne kąpiele w termalach :).Postaraj się stanąć po prawej sronie od recepcji,będziesz miał bliżej do basenów ,a twojej ciszy nie zakłóci ulica i imprezki na przystanku autobusowym :).Pozdrawiam wrazie co pytaj :ok:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 8 (sobota)

Można by rzecz, że dzień bez historii. Kapiel, jedzenie, opalanie, kąpiel, piwo itp.

Nie ma co opisywać - czas leci leniwie.

Z racji tego że jestem już w Rumunii, to jeszcze taka mała dygreska odnośnie basenów termalnych w Szentes.

Woda - fajna, ale śmierdząca - z kranów także (nie polecam pić). Gwar od samego rana tzn. od 7.00. Przez cały dzień odbywają się zawody w water polo. Jest masa młodzieży trenujących ten sport i to z róznych krajów. Gość na recepcji powiedział mi że bardzo malo tu polaków. Do tego kible i prysznice odstające standardem od całości. To tyle jeśli chodzi o minusy. Cała reszta ok. Wszysto zamknięte - mamy kartę która odwiera nam wrota. Miasteczko nieduże ale przyjazne. Dla dzieciaków raj. Dla nas trzy dni to wystarczy. Chyba sie starzejemy :skromny:

 

kilka fotek zrobionych z samego rana. reszta w ciągu dnia.

post-4927-0-13036400-1312779531_thumb.jpg

post-4927-0-54635200-1312779542_thumb.jpg

post-4927-0-88434100-1312779556_thumb.jpg

post-4927-0-47543100-1312779561_thumb.jpg

post-4927-0-98759600-1312779567_thumb.jpg

post-4927-0-76652900-1312779573_thumb.jpg

post-4927-0-39191100-1312779580_thumb.jpg

post-4927-0-52803100-1312779585_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 9 (niedziela)

Można by powiedzieć, że to dzień spędzony w aucie. Wstajemy szybko, bo szybko chcemy wyruszyć. Przed nami odcinek niby nie za długi bo 430km ale nie mamy zludzeń, że spędzimy go w samochodzie. O 8.30 startujemy. Kirujemy się na Arad w Rumunii. Docieramy drogami średniej jakości. Mijamy pola kukurydzy i słonecznika a potem słonecznika i kukurydzy.

Dojeżdzamy do granicy. wymieniam walutę (kurs tragiczny - nie polecam) i kupuję winietę za 30leji na 30dni. Mówię, że to mniej niż 3,5tony więc mam chyba tak jak na auto osobowe.

Pierwsze wrażenia nie za dobre - jakieś dziwne budynki, wszęchobecne dacie, troszkę cyganów ale nic. Prujemy dalej. A dalej juz lepiej, znacznie lepiej. Mijamy Arad i śmigamy na Sibiu. Drogi kręte choć dobre do jazdy. Cały czas lecimy w mega wąwozie. Po naszej lewej i prawej stronie góry. Karpaty znaczy. Rumunii to szaleńcy. Jest ograniczenie do 50 ja jadę 65 i wyprzedzają mnie wszyscy walć po 80-90. Nikt nie patrzy na znaki. Nie lepsi a gorsi są włosi - których tu masa - przynajmniej samochodow z "I " na tabliczce. Do Sibiu docieramy w okolicach 16.00. Jest straszny skwar. Temperatura dochodzi do 34stopni. Upał. Nie ma czym oddychać. Znaczy się w Sibiu już jest bo pojawił się wiaterek i temp. spadła do 31. Wpadamy do Careffura - robimy zakupy i do Carty mamy już 45km. Piękne krajobrazy - wspaniałe widoki. GPS kieruje nas na kemping. Trafiamy bez problemu. Wszystko zamknięte - walę do recepcji. Wita mnie przesympatyczny holender. Mówi mi abym ustawił się po lewej stronie bo oczekuje na wycieczkę. Mówię mu że jestem z forum. Na cennik mam nie patrzeć. Zapłącę za dobę 45leji - co jest ceną bardzo małą. Dostaję przejściówkę na prąd, dzbaneczek nalewki z jagód i gitara jak mawia Ferdek Kiepski. Sam kemping fantastyczny. Lubimy takie klimaty - żona w szczególności. Córka karmi kury i koguta, ja rozstawiam przedsionek. Żona podziwia malowidła. Po rozstawieniu idziemy na miasto. No moze przesadziłem - jedna ulica. Pusto choć troszkę miejscowych siedzi przy domach. Wszyscy grzeczni, witamy ich i pozdrawiamy. oglądamy stary kościół postawiony w XIIIw i dochodzimy do cmenatrza - niemieckiego. Nie ma innych nagrobków. Same niemieckie - niektore z XIXw.

Wracając wpadamy do knajpki. już się zaprzyjażniłem z gościem co trochę gadał po angielsku. Fantastyczne zimne piwko w kuflu + ice-cream za całe 6 leji. Po drodze mijamy samotną krowę, jak się okazało oddaliła się bez pozwolenia od grupy. Ciekawe czy trafi do domu?

 

Idziemy wcześnie spać bo jutro Trasa 7C.

 

Nickt dzięki. Teraz trafię bez bólu. Tutaj jest przecudnie. Pozdrawiam

post-4927-0-26702500-1312781258_thumb.jpg

post-4927-0-56960300-1312781267_thumb.jpg

post-4927-0-62779800-1312781274_thumb.jpg

post-4927-0-10492600-1312781283_thumb.jpg

post-4927-0-32143800-1312781288_thumb.jpg

post-4927-0-40706200-1312781295_thumb.jpg

post-4927-0-16597500-1312781300_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzien 10 (poniedziałek)

Dzisiaj krótko bo już jestem zmęczony. temat rozwinę w Constanci. Byliśmy na 7C. Pogoda wyśmjienita. Widoki genialne. Trasa fantastyczna. Zadne foto nie odda tego co widzi gołe oko.

Zapora na Vidaru również wielka i okazała. Fotki podrzuczę może jutro. Z drogi pojechaliśmy od razu do Sibiu. Tam na stare miasto i na kemping.

Wieczorem przyjechał szwagier. Poszlismy do baru na 2 szybkie i lulu.

 

Dzień 11(wtorek)

Dzisiaj była Sigisoara i miasteczko ze starym kościołem. Zobaczę na mapie to powiem jaka to nazwa. Kościół polecił nam boss kempingu. Pogoda załamała się. Temp. poniżej 20stopni i lekko pada. Jest to pierwszy taki dzień odkąd przekroczyliśmy Polskę. Sigisoara piękna i urocza. Oczywiście fotki pod domem Drakuli i na późne popołudnie dość hardcorową drogą bez aswaltu wrócilimy na kemping. Zrobiliśmy sobie grilla i zaraz po kąpieli lecimy lulu. Jutro wyjazd do Constancy. Szwagier przez 7C a ja na około bo wiadomo z budką. Tutaj na kempingu zrobiło się tłoczno. przyjechało stado holendrów camperami. Co jakiś czas wpadają także polacy więc ruch w interesie jest.

 

Trzymajcie się

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Witam po latach :)

Wróciłem szczęśliwie i uznałem, że skoro nie pisałem z trasy z różnych powodów (lenistwa też) to może i warto gdybym uzupełnił to po czasie.

Skończyłem na dniu 10 i 11 a to dopiero był półmetek.

 

Wracając jeszcze do drogi 7c to nmie sposób wspomnieć o tamie na jeziorze Vidaru.

Przepiękne miejsce, wspaniałe widoki i pogoda. Tutaj kupiłem chyba najdroższą nestie w moim życie. Całe 8 leji za flachę 1,5litra.

Trasę Transfogaraską pokonaliśmy tam i z powrotem i wiem, że te widoki będę miał na długo w pamięci.

Co jest charakterystycznego dla tej trasy to zwierzęta - zarówno owce na szczytach gór jak i konie stojące w poprzek drogi chętne na kawałem chleba czy cukru albo osiołki wędrujące między namiotami też zapewne głodne.

Jak dodamy do tego ludzi piknikujących na wzniesieniach, rozbite namioty, stojące przyczepy kemp9ingowe to mamy cały obraz trasy transfogaraskiej.

 

Wracając z 7c chcieliśmy jeszzcze zobaczyć Sibiu. Dodam tylko że na trasie spędziliśmy 8godz. i to tak bez większych postojów. chcąc napić się widokiem trzeba by chyba spędzić ze 2 dni.

 

Co do Sibiu - powiem szczerze nie zrobił na mnie wrażenia. Rynek jakiś taki jak za czasów CCCP. Może się nie znam ale nie czułem klimatu transylwani. Pochodziliśmy, obeszliśmy stare miasto i tyle. jaśniejszy punkt to wejście na wieże i porobienie kilku fotek z góry. wejście kosztowało całe 2leje.

post-4927-0-08664800-1314172176_thumb.jpg

post-4927-0-65572700-1314172180_thumb.jpg

post-4927-0-68796400-1314172184_thumb.jpg

post-4927-0-88585300-1314172187_thumb.jpg

post-4927-0-12326700-1314172191_thumb.jpg

post-4927-0-84118400-1314172732_thumb.jpg

post-4927-0-16999000-1314172737_thumb.jpg

post-4927-0-85106400-1314172741_thumb.jpg

post-4927-0-36111000-1314172745_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po bardzo wyczerpującym dniu nr 10, nastąpił trochę spokojniejszy i w większym gronie dzień 11.

Jak juz wspominałem była to Sigisoara. Wyjechalismy koło 9.00 - kierunek wiadomy.

Do celu mamy jakieś dobre 80km. Drogi średnie bo jakimiś wioskami - ale to też ma swój urok.

Sigisoara - przepiękna. Stare miasto urokliwe, przyjazne i ciekawe. bez trudu odnajdujemy miejsce urodzin Draculi. Kilka fotek i dalej.

Zważywszy na wasze kometarze - mówię grupie że kierujemy sie do pizzeri u Perla. Odnajdujemy bez trudu. Zajmujemy stolik - niestety w środku i czekamy na dania. Córka wzieła jakąś tam pizzę z szynką, ja gulasz - jak się okazało foslka po bretońsku z kiełbasa i wieprzowiną :) a żona coś - niewiadomo co. Jak się okazało była to pizza na słodka. Po raz pierwszy coś takiego widzieliśmy. Ciasto na pizze tradycyjne do tego śliwki - wszystko posypane cynamonem i cukrem pudrem. Ja za słodkim tak średnio - wolę chmielowe, ale żona była wniebowzięta.

Następnie krótki spacerek po mieście i w dorgę dalej - przez Biertan gdzie jest stary kościół warty uwagi - tak zarekomendował to boss z kempingu.

Powrót w okolicach popołudniowych na cemping zakończony grilem, piwem i winem.

Kolejny dzień to deszcz i droga przez Bukareszt nad Morze Czarne.

post-4927-0-93125800-1314175418_thumb.jpg

post-4927-0-95797900-1314175422_thumb.jpg

post-4927-0-54204200-1314175426_thumb.jpg

post-4927-0-86130500-1314175430_thumb.jpg

post-4927-0-86541100-1314175435_thumb.jpg

post-4927-0-70827200-1314175440_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 12 - środa

Całą noc padało. Wstaliśmy wcześnie rano. Do Constancy mamy 530km. Nie jest to miła perspektywa ale trzeba się z nią zmierzyć.

Zwijam przedsionek mokry jak diabli. Kawa, kawałek chleba i w drogę. O godz. 8.00 wyjazd. My na około, szwagier z rodziną przez 7c. On lekko załamany bo pogoda średnia no i widoki na trasie też zapewne nie te których oczekiwał. Mieli nawet wątpliwości czy jechać, na szczęście posłuchali mnie by mimo wszystko pojechali. Powiedziałem im nawet jak nie zobaczycie wszystkiego to choć trochę poczujecie ten klimat. Jak się okazało - nie żałowali.

 

My natomiast spokojnie boczkiem do Bukaresztu. Najpierw powoli i ociężale - bo w górach i na serpentynach, potem już od Pitesti walimy autostradą. jedziemy, zatrzymujemy się, jedziemy dalej i tak sobie beztrosko śmigamy aż tu nagle Bukareszt. Jak to przecież maiała być obwodnica a ja jadę przez sam środek miasta. Najpierw nawet sympatycznie, potem już gorzej. Mega korki (zamknięta główna ulica), nerwy i pretensje do siebie, że znowu gps zrobił mnie w ch....

Rumuni jesżdżą jak jeźdżą. Przyznam że po kilku dniach pokochałem ten styl, ba nauczyłem się go bardzo szybko. Pamiętajcie nikt was nie wpuści z drogi podporządkowanej. Nikt wam nie pozwoli zmienić pasa nawet jak jedziesz na obcych tablicach rejestracyjnych i z przyczepą. Jak jest ograniczenie do 50 to wiedz że będa jechać 70-80 i wyprzedzą Cię w mgnieniu oka. Śmigają ostro - ryzykowanie - ale wypadku żadnego nie widziałem. Ot taki rumuński fenomen. Ach i jeszcze jedno - jak są 3 pasy ruchu to jadą 4 rzędy aut i jak ktoś ma ochotę zatrzymać się na prawym pasie bo zauważył znajomego to co robi. O nie - nie szuka miejsca aby zaparkować. Zatrzymuje się i gada w najlepsze.

Zatem jedziemy tak przez to centrum - aż naszym oczom ukazuje się cos niesamowitego. Nie przypuszczałem że spotka mnie taka nagroda tego dnia. Widzimy Pałac Ludowy dyktatora. Ogrom, ale także piękno - rozmach - to będę pamiętał. Potężne budynki, marmury z transylwani - głowna siefdziba 1100pokoi. Ulica wzdłuż której ciągną się fontanny - chciałbym to kiedys zobaczyć jeszcze.

 

W okolicach 17.00 wpadamy do Constancy. Wcześnie płacimy za autostradę - całe 5 leji. Mijamy Mamia Beach i kierujemy się na Camping -S.

Odnajdujemy go bez trudu i lokalizujemy się stosunkowo bliksko plaży - no jakieś 20m od niej. Szwagier wpada jakąś godzinkę później. Jak się okazało trafił na obwodnicę południową. Jeden pas ruchu. setki tirów i jazda jakieś 30-40km/h. On Bukarerszt objechał w jakieś 2-2,5godz, ja przez centrum bagatela 1,5.

Wieczorkiem piwko, zwiedzanie okolicy i lulu. Wiatr nasilał się i był bardzo odczuwalny. W namiotach śledzie same a przyczepą targało na lewo i prawo.

post-4927-0-22494000-1314177642_thumb.jpg

post-4927-0-27362900-1314177646_thumb.jpg

post-4927-0-74411700-1314177649_thumb.jpg

post-4927-0-87211700-1314177652_thumb.jpg

post-4927-0-09879100-1314177656_thumb.jpg

post-4927-0-28232500-1314177659_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 13 (czwartek)

Jako że pogoda była nieciekawa - nie padało, ale wiatr był bardzo dokuczliwy, uznaliśmy że to dobry moment aby udac się do Constancy i zobaczyć to portowe miasto. Na resztę tygodnia miała była zapowiadana pogoda upalna - więc nie mieliśmy zamiaru ruszać się z miejsca.

 

Do Constancy udajemy sie przez bramki Mamja i jakieś 20min. póxniej jesteśmy na miejscu. Gdzie się zatrzymać, jakieś opłaty czy co. Dochodzimy do wniosku, że tu każdy parkuje jak mu wygodnie. Stawiamy blisko centrum i udajemy się w kierunku morza. Miasto dość zaniedbane. Z racji tego iż urodziełm się w Gdyni i tu mieszkałem przez kilkadziesiąt lat, a także to iż mój ojciec z zawodu marynarz - zabierał mnie w rejsy to wiem jak wygląda miasto portowe. W Constancy daje wyczuć się ten klimat doskonale. Widać nawet marynarzy ubranych w charakterystyczne stroje. Miasto urokliwe, ale wymaga olbrzymich nakładów pieniędzy aby wszystko wyglądało jak należy. Charakterystyczne są kable na słupach, psy (ale o tym w osobnym wątku) no i port. Piękny jest też budynek po Casynie - szkoda, że zaniedbany, opuszczony i niestety nie wykorzystany jego potencjał. W drodze powrotnej zachaczamy o plażę w Constancy i do auta. Następnie hipermarket - zakupy, przecenione stroje kąpielowe, piwo - jesteśmy gotowi aby zmierzyć się z fantatsyczną plażą na mamaja.

 

Na kempingu jak to na kepnigu. No był jeden wyróżnik. Stoimy koło włoskiego kampera. Na pokłądzie starszy Włoch i 2 panny (prawdopodobnie rumunki). Prawdopodobnie nie rodzina :) Kto to - nigdy się nie dowiemy. Możemy się domyślać. Panny gdzies ok. 20lat. Pełne energii i życia. Alkohol od rana, fajka za fajką no i klu programu. Wrzaski nocą, prowokowanie róznych sytuacji. Mało tego uczyły się z translatora polskich słów. Takie cwane. Jako że my spokojny z żonami - obojętni byliśmy na tego rodzaju zaczepki.

Były wieczory, ze szwagierka interweniowa w recepcji, kończyło sie to przyjściem ochroniarzy - upomnieniem. Do następnego wieczora starczyło.

Jak ktoś nie widział jak się tańczy na dachu kamperu to był w złym miejscu o złej porze. Ja miałem pokaz tańca niczym parada równości - tfu w Berlinie. Laska wchodzi na kamper i tańczy tak ze 2 godziny. Na dłuższą metę temat nie do przyjęcia, ale widać, ze recepcja też zbyt pobłażliwa była.

 

Dzień 14(piątek), 15(sobota) 16(niedziela)

 

Te 3 dni to totalne leniuchowanie. Pogoda przepiekna oscylująca wokół 30stopni. Przyjemny wiaterek, fantastyczna plaża, kobiety opalające się topless, zimne piwko, parasole, leżaki - czego chcieć więcej od życia. Wykorzystujemy ten okres na regenerację sił. Opalamy się, kąpiemy w słonej wodzie do woli. jemy gotowaną kukurydzę (4 leje).

Każdy dzień wygląda tak samo - 9.00 rano plażą. Ok. 14.00 zejście na obiad - ok. 15.00 plaża gdzieś do 19.00.

 

Kemping - S.

Będąc jeszcze w Carcie spotkaliśmy Rumuna, który świetrnie władał j.polskim. Jak wspomnieliśmy mu o morzu czarnym to powiedział, że tylko campin-s. Ciekawe jak wyglądają inne.?

Plusy to położenie, duzy bar i dośc dobra infrastruktura. Minusy to kible z dziurą w podłodze - dla mnie białego człowieka nie do zaakceptowania. Był co prawda jeden "normalny", ale prawie ciągle zająty. Do tego tłok - który zaczął się przed weekendem, totalny ścisk, w kiblach kongo - nikt nie był w stanie nad tym zapanować bo za duży ruch. Gdybyśmy przyjechali 2 dni później to już nie dałbym rady rozbić się z przyczepą. Koszty za pobyt 2 dorosłych + dziecka + prąd, przyczepa i samochód to 89leji. Szwagier z namiotem bez prądu, ale 2 dorosłe i 2 dzieci - to koszt już 95leji.

Reasumująć - uroki morza wspaniałe, ale jak wypoczynek to tylko aktywnie - plaża, gra w piłkę, siatkówkę, zbieranie muszli itp. Kameralny odpoczynek to nie tutaj. Tutaj jest gwar, rozrywka i disco na ośrdoku obok. Zaczyna się ok. 21.oo a kończy o 8.oo rano i aby nie było tak dramatycznie odbywa się tylko w weekendy.

post-4927-0-38679500-1314181953_thumb.jpg

post-4927-0-34588000-1314181956_thumb.jpg

post-4927-0-36960700-1314181959_thumb.jpg

post-4927-0-13376000-1314181963_thumb.jpg

post-4927-0-16085600-1314181966_thumb.jpg

post-4927-0-62079800-1314181969_thumb.jpg

post-4927-0-25630800-1314182788_thumb.jpg

post-4927-0-69230400-1314182791_thumb.jpg

post-4927-0-28157000-1314182795_thumb.jpg

post-4927-0-18749800-1314182799_thumb.jpg

post-4927-0-78941200-1314182802_thumb.jpg

post-4927-0-26135100-1314182809_thumb.jpg

post-4927-0-54984500-1314182813_thumb.jpg

post-4927-0-91323300-1314182816_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 17 (poniedziałek)

Wstaliśmy rano bo dzisiaj wyjazd do Bran. Ciągle zastanawiamy się jak jechać. Czy autostradą do Bukaresztu i dalej na pólnoc na Brasov - czy od razu ciąć na Brasov drogami II kategorii.

Ja wybrałem autostradę do Bukaresztu, tylko że gdzieś na jej 50km odbiłem na północ na Slobozie a dalej już drogami krajowymi na Ploiesti a potem to już przez Sinaja do Bran. Droga godna polecenia. Szybko, miło i bez żadnych problemów. Po drodzę zatrzymujemy się by zakupić owoce. Wybór pada na arbuza i melona. Za wszystko zapłaciłem 11leji.

Do Sinaja wpadamy w okolicy 14.00. Parkuję w centrum na dużym parkingu i płacę za cały dzień jedna stawka 20leji. Szwagier przybył jakieś 30min później i zaparkował gdzieś na dziko. .

Sinaja - faktycznie przypomina trochę polskie Zakopane - potężne hotele na zboczach gór, sporo ludzi, handel wszechobecny. Jako że jesteśmy przejazdem i już tu nie wrócimy skupiamy się na zamku Peles i tam kierujemy swoje kroki. Droga prowadzi pod górkę pewnie dobry 1km. Nagle za winklem wychyla się zamek Peles. Pierwsza myśl- zamek Myszki Miki i Kaczora Donalda Dysneya. Piękna rzecz. Podchodzimy bliżej. Fasada faktycznie obłędna. Szkoda że to poniedziałek - bo nie dane będzie nam go zobaczyć w środku. Obchodzimy robimy foty i schodzimy w dół. Po drodze kupujemy jabłka w karmelu. Szczęki już nie można otwarzyć bo skleiła się na wieki. Potem obiad na mieście i w drogę do Bran. Zostało nam jakieś 50km. W okolicy 19.00 jesteśmy na miejscu. Literka V - wita nas. Rozbijamy sprzęty, jemy kolację, potem szybko autem do sklepu po artykuły pierwszej potrzeby i spać.

Jutro Brasov i Bran a w międzyczasie grill. Drób już przygotowany a piwo chłodzi się w pobliskim strumyku.

post-4927-0-33003800-1314190261_thumb.jpg

post-4927-0-20173200-1314190265_thumb.jpg

post-4927-0-23097900-1314190268_thumb.jpg

post-4927-0-01165300-1314190272_thumb.jpg

post-4927-0-34181800-1314190276_thumb.jpg

post-4927-0-44032000-1314190280_thumb.jpg

post-4927-0-58338800-1314190284_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie zobaczyc jeszcze raz Rumunie...:piwko:

 

J.

 

Musicie jechac jeszcze raz, bo dopiero W SRODKU zamku jest co zobaczyc...:]

Edytowane przez jacek l (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacku - faktycznie środek to cudo. Domyślam się i widziałem na foto. Niestety nie było mi dane tego zobaczyć. Coś za coś. Zbyt dużo do zobaczenia - zbyt mało czasu - to odwieczny problem. Może będzie jeszcze okazja. Kto wie.

 

Dzień 18 (wtorek)

Dzisiaj w Planie Brasov i wycieczka piechotką do centrum Bran. Szukając dzień wcześniej sklepu spoywczego niechcąco trafiliśmy do centrum Bran i stwierdzilismy że warto tam się przespacerować tym bardziej że jak wyszło z naszych obliczeń jest to dobry 1km.

Rano bez nerwów startujemy do Brasov. Szukamy jakiegoś miejsca postojowego blisko centrum. No jest, choć jest jedno ale. Musimy mieć drobne monety na parkometr. I nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że w Rumunii stronią od monet czyli bani a tu nagle są potrzebne. Kierujemy się do 1 sklepu z eljami aby rozmienić - nie ma. Drugi, trzeci, czwarty. W końcu po 15minutach mamy banie i spokojnie możemy opłacić miejsce postojowe.

Idziemy w kierunku ryneczku główną drogą. Masa sklepów, ludzi z pamiątkami. Dracula rządzi. Dochodzimy do ryneczku, kilka fotek, potem dalej w kierunku starej katedry. Następnie kroki kierujemy ku kolejce linowej zobaczyć jak to wszystko wygląda z lotu ptaka. Żony zostają na dole na kawce a my z dzieciakami walimy do kolejki (bilety - normalny 15leji, ulgowy 8leji - tam i z powrotem). Na górze kierujemy się na taras widokowy. Widok obłędny. Widać jak na dłoni stare miasto. W oddali wieżowce i zwykłe blokowiska. Robimy pamiątkowe fotki i zjeźdżamy na dół. Dziewczyny kończą kawkę, my po szybkim Ursusie i dalej w drogę. Na kemping trafiamy ok. 16.00. Zaraz rozstawiamy się z grillem. Pieczemy, pijemy zimne piwko i o 18.00 ruszamy do Bran. Tam na miejscu troszkę spacerujemy, kupujemy drobne pamiątki, wypijamy po małym miejscowym piwku i na kemping.

Jutro czeka nas powrót na Węgry. Znowu ponad 500km do przejechania. Tak kończy się nasza krótka aczkolwiek pełna wrażeń wizyta w Rumuni.

 

Kemping Bran - można powiedzieć, że kilka kempingów już widziałem i mam jakieś już tam pojęcie. Ten w Bran jest ok. Oferuje wszystko co potrzebne i tylko to. Cena za 2 osoby dorosłe, dziecko, przyczepa, samochód, prąd - to 83 leje. Oferują dokładnie to samo co Carta a 2 razy drożej. Owszem są piękne góry do okoła, ale to wszystko. Za pralkę trzeba zapłacić - powiedzmy że to oczywiste ale 17leji - to rozbój w biały dzień. Do tego internet 4 leje za godzine - dziękuję nie skorzystam. I na deser prąd. Koleś ma tak małe bezpieczniki, że po podłączeniu lodówki i czajnika na prąd potrafiło wywalać korki. Co to ma być? Na prysznicach napis - by kapać się szybko. W pseudo lokalu można spozywac tylko rzeczy tam zakupione. Rozumiem, to - ale wszędzie jakieś zakazy nakazy albo dodatkowe opłaty. Ten kemping choć dość sympatyczny nie zrobił na mnie fajnego wrażenia i nie wiem czy tam konkretnie w to miejsce chciałbym wrócić.

I kwestia płatności. Zajeżdżamy po całym dniu - nie mam leji bo chę na następny dzień wymienić w Brasov a koleś się upiera abym zapłacił choć za jedną noc. Nigdzie tego nie było. Wszędzie płaciłem z dołu. Ten kemping jest niewątpliwie wyjątkowy.

post-4927-0-67243900-1314254844_thumb.jpg

post-4927-0-81380500-1314254848_thumb.jpg

post-4927-0-66322300-1314254852_thumb.jpg

post-4927-0-92764500-1314254855_thumb.jpg

post-4927-0-94885000-1314254858_thumb.jpg

post-4927-0-39456900-1314254865_thumb.jpg

post-4927-0-14085000-1314254872_thumb.jpg

post-4927-0-76170900-1314254878_thumb.jpg

post-4927-0-46209800-1314254884_thumb.jpg

post-4927-0-21456500-1314254888_thumb.jpg

post-4927-0-67990400-1314254891_thumb.jpg

post-4927-0-62116400-1314254895_thumb.jpg

post-4927-0-56640600-1314254900_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.