adje Napisano 15 Czerwiec 2016 No i na samym wstępie pojawia się problem wszak Czechy i Niemcy mimo sąsiedztwa znajdują się w zupełnie innych forumowych rejonach Europy. Skoro jednak miejscem naszego stałego postoju były Czechy, nie będę dzielił relacji i całość będzie w części czeskiej Dla nas Czeska Szwajcaria była głównym celem majowego wyjazdu, który początkowo był planowany na 10 dni, pjednak po modyfikacjach planowany pobyt został skrócony do zaledwie 6 dni przy nieskróconej ilości dni wypoczynku urlopowego. Tak więc program był napięty i z niektórych atrakcji trzeba było zrezygnować. szkoda, bo okolice bardzo interesujące. Ale przecież jak wcześniej wspomniałem daleko nie jest, dojazd dobry więc można ponownie odwiedzić te tereny. Szwajcaria Czeska leży w północnych Czechach przy granicy z Niemcami. Od roku 2000 jest Parkiem Narodowym. Można powiedzieć, że granica państwa zmienia nazwę parku z Czeskiej Szwajcarii na Szwajcarię Saksońską która jest Parkiem Narodowym o 10 lat dłużej. Na terenie parków skupionych jest wiele formacji skalnych jak bramy, iglice, baszty, wąwozy itp. Średnia wysokość szczytów to zaledwie 400m n.p.m. a leżąca na skraju Parku miejscowość Hrensko jest najniżej położoną miejscowością w Czechach - 115m n.p.m. Nazwę Szwajcaria nadali tym rejonom w XVIIIw dwaj szwajcarscy malarze Anton Graff i Adrian Zingg pracujący w pobliskim Dreźnie. Piękno położonej nad Łabą krainy tak ich urzekło, że nazwali ten region swoją Szwajcarią na obczyźnie. Ruch turystyczny rozpoczął się tutaj pod koniec XIXw za sprawą Towarzystwa Górskiego Szwajcarii Czeskiej które wybudowało szlaki i schroniska i inne udogodnienia dla turystów. Dzień 0 Wyjazd 20 maja po pracy w piątkowe popołudnie. Pierwotnie miało być na spokojnie z noclegiem gdzieś po drodze żeby na miejscu nie budzić innych kampingowiczów. Jednak po skróceniu czasu pobytu okazało się, że szkoda jest każdej chwili, na dodatek udało się wcześnie wyjechać a przecież to tylko 450 km więc była nadzieja, że zdążymy się zakwaterować jeszcze w piątek. I mimo, ze było spokojnie prawie się udało. Tuż po zmierzchu dotarliśmy do Intercamp Mosquito w Vysokiej Lipie. Kempingu nr 2 na naszej liście. Recepcja kempingu znajduje się w tutejszym kempingowym barze. Weszliśmy i…. już się chciało zostać. Kufelki z zimnym piwem na stołach, dwie gitarki grają, wiara śpiewa…. Nasze klimaty! Dowiadujemy się, że nie ma problemu żeby zostać ale mamy sobie zobaczyć teren czy nam odpowiada i czy znajdziemy miejsce. Oglądamy i...zonk. Spora część kempingu jest zabudowana domkami, tylko niewielka polana jest przeznaczona jako kemping z czego część tylko na namioty bo wjechać z przyczepą się nie da . Mimo przyjaznej atmosfery rezygnujemy. Kolejny kemping z naszej listy, a raczej poprzedni bo pierwszy na liście to Mezni Louka do którego mamy zaledwie 5 km Jadac z Vysokiej Lipy do Mezni Louka juz w ciemnościach czułem, że będzie to widokowo atrakcyjna droga. O tym dopiero mieliśmy się przekonać w kolejnych dniach przejeżdżąjac tędy w jasnościach. Na razie musieliśmy się zadowolić innymi atrakcjami: niezbyt szeroką, krętą drogą i kilkoma agrafkami pokonywanymi w ciemnościach. Tych atrakcji oga doświadczyć tylko karawaningowcy Docieramy do Mezni Louka. Cisza jak makiem zasiał. Postanawiamy noc spędzić na parkingu. Jednak jeszcze idziemy zobaczyć kemping w świetle latarek. Hm….. Zobaczymy jeszcze w jasnościach ale chyba raczej poszukamy czegoś innego. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
finger Napisano 16 Czerwiec 2016 Jak zwykle u Adasia i Grażki należy spodziewać się fajnej relacji . Ja część fotek miałem okazję już widzieć . Czekajmy cierpliwie . Warto . Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kajetan Napisano 16 Czerwiec 2016 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kajman Napisano 16 Czerwiec 2016 (edytowane) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Kierunek brany pod uwagę na letni wyjazd. Byłem tam 40 lat temu, ciekawe ile się zmieniło:) Pozdrawiamy Edytowane 16 Czerwiec 2016 przez Kajman Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
gusia-s Napisano 16 Czerwiec 2016 Wiem, że tam pięknie ale chętnie dowiem się więcej Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
adje Napisano 18 Czerwiec 2016 Poranek na parkingu w Mezni Louka “U Forta” w Mezni Louka ze względu na położenie-tuż przy wejściu na szlaki, typowałem jako kermping nr 1 Niestety, po porannych oględzinach kempingu ogłosiliśmy kolejny zonk. Lokalizacja wspaniała, polanka całkiem miła ale bardzo mała, poza tym tuż przy samej drodze a mimo niewielkiego obłożenia wolne miejsca były tylko od strony drogi. Decydujemy się na dalsze szukanie kempingu. Spoglądam na swoją listę. Pozostaje jeszcze Srbská Kamenice - u Ferdinanda i Stara Oleśka - Pod Lesom. Kierujemy się więc w kierunku Oleśki. Za Jetrichowicami w niewielkiej odległości od siebie dostrzegamy drogowskazy do dwóch kempingów: “Spobyt” i “Jetrichovice” o których nie znalazłem żadnej informacji w internecie. Jednak wtedy zapadła decyzja, że skoro i tak do górskich szlaków będziemy musieli dojeżdżać to jedziemy prosto nad jeziorko do Starej Oleśki. Wspomnianych kempingów nie pojechaliśmy zobaczyć ani w kolejnych dniach a może warto było, z mapy wynika, ze są one położone nad rzeką więc może być atrakcyjnie. Nad jeziorkiem w Starej Oleśce znajdują się trzy kempingi. Wybraliśmy pierwszy z brzegu “Ćeska brana” W następnych dniach rowerkowo zwiedziliśmy pozostałe dwa i uznaliśmy, że wybierając na chybił-trafił trafiliśmy najepiej. Kemping w porównaniu z innymi ma sporą powierzchnię. Oczywiście podobnie jak na innych kempingach w okolicy, które dotychczas zobaczyliśmy część jest zabudowana stałymi domkami, jednak mimo tego sporo miejsca pozostaje na karawaning i namioting. Jeden obszar dla posiadaczy własnych domków znajduje się tuż przy recepcji, drugi za wspomnianymi wcześniej domkami nad samym jeziorkiem. Wybraliśmy ten drugi. Było trochę dalej do sanitariatów ale za to od rana do nocy mogliśmy słuchać kumkania żab. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
adje Napisano 18 Czerwiec 2016 Dzień 1 Trochę czasu zeszło na przejazd do Starej Oleśki i rostawienie domku. Pora zwiedzać okolicę. Ze względu na zbliżające się południe naszym celem stała się Jetrichovicke Steny i Mala Pravcicka Brana. Jedynie kempingi w Mezni Louka i Vysokiej Lipie dawały mozliwość niekorzystania ze środków transportu. Stacjonując w Oleśce bylismy skazani na codzienne dojazdy. Autem dojeżdżamy do Jetrichovic. Przejeżdżając przez tą miejscowość wcześniej, jeszcze z przyczepą zapamiętaliśmy, ze jest tutaj sklep.Obowiązkowo korzystamy z niego zaopatrując się w tutejsze smakołyki, min. Sklep nie jest tu często spotykanym zjawiskiem. Podczas naszej kilkudniowej włóczęgi po okolicy zauważyliśmy że łatwiej tutaj o restauracje niż o sklepy nawet w niewielkich miejscowościach. W Jetrichovicach zostawiamy auto i do dalszego przemieszczania się używamy własnych nóg. Idąc czerwonym szlakiem po kilku chwilach wchodzimy na teren Parku Narodowego Czeska Szwajcaria Niewielka wysokość tutejszych gór wcale nie znaczy, że nie trzeba się napocić by wejść na szczyty. Szlak, gdy tylko minęliśmy ostatnie zabudowania stromo pnie się w górę. Są odcinki na których wchodzimy po wykutych w skale schodach. Nie liczyłem ale gdzieś czytałem, że razem z drewnianymi jest ich 240. Dochodzimy do pierwszej vyhlidki czyli punktu widokowego. Marina Skala ma zaledwie 447m n.p.m. Nazwę temu miejscu na cześć swojej żony Marii Anny nadał w 1856r właściciel tutejszych ziem, propagator turystyki Ferdinand Kinsky. Za jego sprawą stanęła na szczycie skały altanka. Ta która znajduje się tam obecnie jest znacznie młodsza. Stoi tam zaledwie od 2006 poprzednia niestety spłonęła. Nasyciwszy oczy widokami wędrujemy dalej. Teraz już bez stromych podejść, leśną ścieżką dochodzimy do drugiej vyhlidki którym jest Vileminina Skala (442m.n.p.m.) Nazwa ta upamiętnia kolejną księżną z rodu Kinskych Valentinę. Na skale jest nawet tablica z jej wizerunkiem. Ze skały jest doskonały widok na skałę z altaną na której byliśmy kilka chwil wcześniej. I znowu wędrówka i znowu skały nazwane imieniem kolejnego przedstawiciela szlacheckiego rodu. Rudolfuf Kamen (484m.n.p.m.) Na szczycie znajduje się podobna altana do tej z Mariny Skały. Żeby do niej dojść trzeba pokonać kilka drabinek i wąskich przejść w których ruch odbywa się wahadłowo. Mieliśmy pecha, gdyż z góry schodziła dość liczna grupa i musieliśmy czekać. Rekompensatą był pobyt tylko we dwoje na szczycie skałek. Opuszczamy Jetrichovicke Steny. Zanim dojdziemy do rozwidlenia szlaków ciut powyżej Vysokiej Lipy oglądamy wcześniej zdobyte skały z dołu. Tuptamy dalej jeszcze dwa punkty przed nami. Pierwszy to Warownia Saustein zwana również Zbójnickim Zamkiem. Ruiny… dużo powiedziane. Tam trudno się dopatrzeć jakichkolwiek śladów po warowni. Ale widoki wspaniałe. Ostatnim celem dzisiejszej wędrówki była Mala Pravcicka Brana Jest to skała z naturalnym otworem o wymiarach 2,3m x 3,3m Oglądamy ze wszystkich stron wszak to miniaturka symbolu tutejszego Parku Narodowego. Chyba dobrze zrobiliśmy oglądając najpierw Małą Bramę. Dzięki temu byłą dla nas bardziej atrakcyjna. Ale nie będę uprzedzał faktów. Schodzimy do Vysokiej Lipy Musimy jeszcze dotrzeć do Jetrichovic gdzie stoi auto. Jak na pierwszy dzień mamy już dość spacerowania. Więc może autobus? Mamy szczęście. Wystarczy poczekać kilka chwil i za kilka koron dojeżdżamy do miejsca gdzie pozostawiliśmy nasz środek transportu. Na tabliczkach czeskich szlaków nie ma opisu czasu przejścia tylko jest podana odległość. Czasem było to mylące, bo do celu było np. 1km ale na całym odcinku było strome podejście. W każdym razie wg endomondo wyszło nam 12km które przeszliśmy bez pośpiechu w 4,5 godz wliczając do tego czasu nasycanie oczu widokami. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kajman Napisano 19 Czerwiec 2016 Adasiu, ciekawi mnie cena kampingu i dostęp do źródełka czyli czy można płacić kartą w sklepach i restauracjach. Czesi mają problem z użyciem tej technologi w niektórych rejonach:( To jeziorko nadaje się do pływania? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
adje Napisano 19 Czerwiec 2016 Piotrek, jeśli chodzi o ceny kempingów to na Ćeskiej Branie płaciliśmy 300 KĆ /noc zestaw+ 2 osoby, bez prądu. Prąd 70 KĆ. Za ten sam zestaw U Forta w Mezni Louka liczyli sobie 430 KĆ a za prąd 140KĆ Na temat płątności kartą się nie wypowiadam bo byliśmy zaopatrzeni w korony. W każdym razie raz czy dwa zapytałem w sklepie w małych miejscowościach i spojrzeli na mnie jak na Marsjanina Z kolej w Hrensko w restauracji widziałem, zę ludzie płacili kartą podobnie w Decinie w markecie. Jeśli chodzi o pływanie w jeziorku Nawet się nie zaiteresowałem. No włąśnie, to do mnie niepodobne I nawet nóg nie zamoczyłem Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
adje Napisano 27 Czerwiec 2016 (edytowane) . Edytowane 27 Czerwiec 2016 przez adje Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
adje Napisano 28 Czerwiec 2016 Dzień 2 minął pod znakiem nawijania kilometrów na koła. Najpierw na koła samochodowe-dojazd ze Starej Oleśki do Decina. Po drodze w Huntirovie znaleźliśmy sklep, jest to chyba njajbliższy sklep od kempingu. W Decinie znajdujemy parking nad brzegiem Łaby Nasze rowery z dachu auta tarfiają na ziemię i rozpoczyna się dalsze nawijanie kilometrów tym razem na koła rowerów. Pobliskim mostem przejeżdżamy na lewy brzeg rzeki i rozpoczynamy wędrówkę rowerową doliną Łaby. Po 12 km przekraczamy granicę Czesko- Niemiecką. Przez kolejnych kilka kilometrów granicą jest rzeka, jadąc lewym niemieckim brzegiem spoglądamy na drugi, czeski brzeg. Po chwili jesteśmy na wysokości Hrensko, jak już wcześniej wspomniałem najniżej położona miejscowość w Czechach, doskonałe miejsce startu na górskie szlaki. Na czeską stronę do Hrensko można przeprawić się promem, my jednak planujemy odwiedzić tę miejscowość w następnych dniach więc dalej pedałujemy w dół rzeki. Jedziemy cały czas szlakiem rowerowym Asfaltowa droga tylko miejscami przebiega lokalnymi mało uczęszczanymi przez samochody drogami, w przewadze są to odcinki tylko dla rowerów. Tuż za mostem w Bad Schandau jadąc dalej “elberadweg” wjeżdżamy na fatalny odcinek ścieżki. Nawierzchni nawet nie można było nazwać brukiem!!! Jakieś okrąglaki ułożone na ziemi, miejscami gdzie spływająca deszczówka naniosła nieco ziemi jechało się lepiej niż po tej “utwardzonej” nawierzchni.Odcinek dłużył się w nieskończoność, z przerażeniem, że tak będzie już cały czas wypatrywaliśmy asfaltu. Mimo, że był to odcinek zaledwie 900 metrowy na długo go zapamiętamy. Dojeżdżamy do Konigstein. Słońce, upał , przejechane kilometry… I nagle z za zakrętu wyłania się ogródek piwny obstawiony rowerami, pełen rowerzystów gaszących pragnienie złocistym napojem. Nie ma innej opcji zatrzymujemy się i… zonk. Niestety, okazuje się, że nasze euro zostało w aucie a kartą w ogródku zapłącić się nie da. Jeszcze mieliśmy nadzieję, że tylko w tym ale w kolejnych, niestety było tak samo. Niedziela, sklepy zamknięte. Pozostaje znalezienie jakiejś restauracji w której można płacić kartą. Do głowy przychodzi jeszcze urządzenie zwane bankomatem. Postawiliśmy na to drugie, jednak jak na razie musimy z tym poczekać bo wielkość miejscowości przez które przejeżdżaliśmy nie wskazywała na obecność bankomatu. Tymczasem dojeżdżamy do Rathen. Tu widać wzmożony ruch turystyczny. Spore, w znacznym stopniu wypełnione samochodami parkingi na “naszym” lewym brzegu Elby,turyści przeprawiający się promem na drugi brzeg gdzie rozpoczynają się szlaki w kierunku Bastei i Amselsee. Podobnie jak Hrensko,te okolice również zostawiamy na kolejne dni. Z dołu spoglądamy na kamienny most na Bastei. Musimy podjąć decyzję wracać czy jechać dalej? Na licznikach widać już cyfrę 36 a jeszcze czeka nas powrót. Decydujemy , że jedziemy dalej, do Pirny. Wracamy na ścieżkę rowerową która teraz odchodzi teraz od koryta rzeki. Mamy do pokonania kilka wzniesień, jedynych na całej trasie. W Stadt Wehlen trochę błądzimy. Droga rowerowa jest zamknięta i jest wyznaczony objazd, niestety kiepsko oznaczony. Wjeżdżamy w pola szutrową drogą która po kilkuset metrach się kończy. Jednak widzimy, że nie tylko my mamy problem, wracając zobaczyliśmy w sumie kilkanaście rowerów jadących tak jak my. Potem wszyscy stawali i zastanawiali się co dalej. Widać “niemiecki porządek” nie zawsze jest taki jak być powinien. Jak się potem okazało objazdem mieliśmy dojechać do promu i przeprawić się na drugi brzeg, co jednak i tak nie wchodziło w rachubę bo byliśmy niewypłacalni. Po powrocie do początku objazdu widząc, że niektórzy rowerzyści mimo objazdu jedą dalej ścieżką, ruszamy dalej elberadweg w kierunku Pirny. Kawałek dalej zobaczyliśmy przyczynę objazdu: ścieżka rowerowa pokrywa się tutaj z drogą dojazdową do znajdujących się tutaj domów i jest poszerzana. Tyle, że w niedzielę nic się nie dzieje a dotychczasowa część drogi jest w stanie nienaruszonym wiec można spokojnie kręcić dalej. Właściwie jesteśmy u celu bo to już Pirna Trud dotarcia tutaj częściowo poszedł na marne. Zmęczenie i temperatura dały znać o sobie. Przejechaliśmy przez urocze miasteczko ale brakło nam chęci by zainteresowac się zwiedzaniem czegokolwiek. Pooglądaliśmy to zabudowę z poziomu siodełek rowerowych, zobaczyliśmy rynek i WRESZCIE zaopatrzyliśmy się w Eu w tutejszym bankomacie. Tak więc jedna myśl była ponad wszystkimi: wysaczyć zasłużone piwo. Droga powrotna to niby to samo, ale inaczej padające światło i spojrzenie z przeciwnego kierunku sprawiły, że przejazd był równie atrakcyjny. Przebyte kilometry zrobiły swoje przy końcu trasy już tylko jedna myśl chodziła po głowie-dotrzeć do czekającego na parkingu Victora. Grace nawet jakoś się skurczyła …. A Victor czekał pod budynkiem biblioteki,nie wiem dlaczego nie pojawił się ów budynek na naszych fotkach wszak jest ciekawy i od razu widać o co chodzi. By go pokazać posiłkuję się google str. gdzie zarejestrowany jest jeszcze w czasie budowy w 2012r Gdy wreszcie dotarliśmy pod bibliotekę liczniki wskazywały 95 km. Teraz już tylko na kemping i laba Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kajman Napisano 28 Czerwiec 2016 (edytowane) Nie odwiedziliście miejsca przetrzymywania hrabiny Kozel? A tam takie armaty z orłem korony i herbami Saksonii. Mocno utkwił mi Kenigstein w pamięci z wakacji z przed 40 lat:) Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy:) Edytowane 28 Czerwiec 2016 przez Kajman Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
adje Napisano 28 Czerwiec 2016 Nie odwiedziliście miejsca przetrzymywania hrabiny Kozel? Kozel raczej kojarzy mi się z piwem, o hrainie nie miałęm pojęcia Wiele jest takich miejsc których nie odwiedziliśmy ale jeśli więcej osób podpowie co ominęliśmy, podczs następnego pobytu łątwiej będzie tą listę zmniejszyć. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kajetan Napisano 28 Czerwiec 2016 Piękna wycieczka rowerowa. I widoki też. Ale trzeba mieć zdrowie..... 36 km w jedną stronę Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Kajman Napisano 28 Czerwiec 2016 (edytowane) No tak:( Kilka moich błędów. Kozel kojarzy się z kozłem lub czeskim piwem. Hrabina nazywała się Cosel https://pl.wikipedia.org/wiki/Hrabina_Coseli była nałożnicą Augusta II Mocnego. Co prawda znów się pomyliłem bo nie była więziona w królewskim kamieniu, ale nieopodal na zamku Stolpen https://pl.wikipedia.org/wiki/Stolpen Teraz do mnie dociera czytając Twoją relację, jak zawodna jest pamięć ludzka. W moim przypadku można powiedzieć "starośc nie radość". W twierdzy Königstein Był więziony syn Jana III Sobieskiego, Jakub https://pl.wikipedia.org/wiki/Jakub_Ludwik_Sobieski Tak czy owak to miejsce warto zwiedzić bo to jedna z najpiękniejszych twierdz Europy a widoki zaperają dech:) https://pl.wikipedia.org/wiki/Twierdza_Königstein Edytowane 28 Czerwiec 2016 przez Kajman Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach