Skocz do zawartości

Pomoc w zakupie pierwszej budki - 6 osób.


lbuster

Rekomendowane odpowiedzi

W kilku...hmmm to zły pomysł. Było o tym.

Sporo ludzi mieszka poza krajem. Może tam któryś znajomy rozejrzy/rozpyta się po kolegach kto z miejscowych zmienia camping.

Wtedy trafisz coś idealnego , nie sklecanego , dobrze doposażonego za może nie wiele większe pieniądze jak tu za "cuda".

Widzę ,że oscylujesz w okolicach 10 tysięcy ojrasków a w tej kasie zaczyna być bardzo atrakcyjnie.

 

Dochodzą do tego zagraniczne portale ogłoszeniowe - ale tu już jest nieco loterii.

Omijaj oferty z Francji. Najlepiej Niemcy albo Holandia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 33
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

W kilku...hmmm to zły pomysł. Było o tym.

Dzięki Jarek za info, nie szukałem takich informacji, poprawię się.

 

Niestety, nie mam zbyt dużo znajomych poza Polską, których mógłbym o to prosić. A nawet gdyby, to nie lubię się prosić. Wolę wziąć sprawy w swoje ręce.

Dobrze prawisz, 10 tyś ojro to mój limit i nie chciałbym tego przekroczyć i także myślę, że za to można już coś ciekawego znaleźć. Zresztą, tak jak pisałem wcześniej, wystarczy dołożyć 50% tej kwoty i zaczynają się nowe przyczepy.

 

Co do zagranicznych portali, to chciałem na tym bazować. Loteria to zawsze jest, jednak chyba mniejsza, niż kupowanie w Polsce.

 

Planowałem właśnie Niemcy albo Holandię, Niemcy bliżej, do Holandii można się wybrać na urlop. O Francji czytałem, że tam z reguły są zajechane cepki. Gorsze jest to, że Oni nawet jak potrafią gadać po angielsku, to tego nie chcą robić. Myślę, że z Niemcem czy Holendrem po angielsku się dogadam, jak nie to najwyżej nie kupię.

 

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpongeBob nie miał nic złego na myśli pisząc Ci, że "to i to".

Okres nastał taki, że ludzie kupują bo już czas na wyjazdy.

Ty owszem, nie znasz się ale zasada jest jedna ponieważ dobrego towaru jak na lekarstwo.

Dziś znajdujesz, dzwonisz, pytasz i ustalasz, wrzucasz foty (dla tych co się nie znają), czekasz do wieczora na opnie i ew. rano w drogę bo po południu już może jej nie być niestety.

 

Rynek jest ciężki jak widzisz i jak jest coś dobrego to idzie bardzo szybko (przeważnie pierwszy oglądający).

 

Czy wyjazd jest dobrym pomysłem :hmm: według mnie nie do końca, to że sprzedaje prywatny Holender czy Niemiec nie znaczy, że jak napisał, że stan jest TOP to taki jest.

Oni nie podchodzą aż tak emocjonalnie, przeważnie zmieniają na nowsze lub większe, starsze lub mniejsze itd.

U nich jest to towar wypoczynkowy a u Nas dobro rodzinne często okraszone odkładaniem przez lata lub kredytem.

 

Oni nie tak jak my, że "co tydzień kontrola szczelności", "co miesiąc kontrola wilgotności ścian" itd, tam się korzysta i już.

Jak woda się nie leje to jest OK.

Inna sprawa, że duża część z nich jest pod wiatą lub w pokrowcach więc zima mniej na nie oddziałuje, ale to nie jest tak, że za Odrą jest wszystko super, każda jest sucha i nie ma defektów.

Ale oczywiście jechać możesz tylko nie bądź zdziwiony jak nic nie znajdziesz a kasa na hotele, paliwo i dni urlopowe przepadną bezpowrotnie :(

 

Dałeś 8 linków, jeden obejrzałeś, jeden odpadł w innym wątku a reszta się rozeszła.

Tak już będzie jak będziesz za długo myślał czy jechać (nie mylić z ostrożnością przy kupnie).

Ja dużo po PL nie pojeździłem bo typowałem coś drogiego w swoim roczniku/klasie i od zaufanych sprzedawców. Za każdym razem wyjazd i powrót z cepką, ale są tutaj tacy co po Polsce przejechali po 3 kkm i nic nie kupili.

Tu nie ma reguły niestety, liczy się przede wszystkim czas reakcji, tym bardziej na początku sezonu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpongeBob nie miał nic złego na myśli pisząc Ci, że "to i to".

Ale ja nie mam mu niczego za złe, On jedynie potwierdził moje słowa, które bądź co bądź mnie nie pocieszają.

 

Dziś znajdujesz, dzwonisz, pytasz i ustalasz, wrzucasz foty (dla tych co się nie znają), czekasz do wieczora na opnie i ew. rano w drogę bo po południu już może jej nie być niestety.

Przypomniałeś mi, jak kupowałem swoją Madzię. Było jeszcze gorzej niż aktualnie z przyczepami. One tak szybko znikały, że w końcu pojechaliśmy w Polskę z rana w ciemno, brat prowadził a ja w trasie szukałem nowych ofert. Znalazłem nową aukcję, pojechaliśmy i kupiłem. Jednak tak nie powinno się kupować czegokolwiek.

 

Ja dużo po PL nie pojeździłem bo typowałem coś drogiego w swoim roczniku/klasie i od zaufanych sprzedawców.

Ja także najtańszych przyczep nie kupuje, jedyne ograniczenia to odpowiedni układ, od 2002r, szerokość do 230cm oraz DMC do 1488. Z tak wyszukanych ofert biorę wszystko pod uwagę, niezależnie od ceny. I znikają także te najdroższe. Tak więc dzięki zdobytemu tu doświadczeniu jak i dzięki Twojemu postowi wiem, że muszę zmienić taktykę.

 

Tak więc generalnie się z Tobą zgadzam, z wyjątkiem jednej rzeczy. Przyczepy, które są importowane do Polski z reguły mają niższą cenę, niż takie same na zachodnich portalach. Coś tu nie pasuje co nie? Nawet, jeżeli sprzedawca zejdzie z ceny np. 15% to i tak cena się zrówna a chyba handlarze nie działają charytatywnie? Tak więc, według mnie, wyszukują oni uszkodzone lub bardziej zaniedbane sztuki, przed sprzedażą picują i sprzedają jako igły. Potwierdza to fakt, że mniej niż 10% przyczep ma w ogłoszeniu napisane, że jest bezwypadkowa i sucha. Choć oczywiście, nawet jeżeli jest tak napisane, to nie oznacza, że tak jest.

 

Jeszcze nie do końca odpuściłem sobie Polskę, jednak trzeba także korzystać ze strefy Schengen, puki jeszcze jest.

 

Dzięki i pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Handlarz, szuka tak jak piszesz, z jakimś defektem.

Dobry handlarz ma uklad w duzych komisach na zachodzie.

Oni tez jak skuouja to nie za 90% wartosci rynkowej a za jakies 60-65%, potem dogaduja sie z Naszymi i w zakupie np. 3-4 sztuk mają dobrą cenę na sztuce.

Ale to tylko maly % handlarzy.

 

Z Schengen oczywiscie korzystaj, tylko patrz po duzych komisach i ewentualnie oferty prywatne w ich okolicy.

 

Wysłane z mojego Luna przy użyciu Tapatalka

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dzięki Strus251.

W przeciągu ostatniego tygodnia nic ciekawego nie pojawiło się w Polsce i nastawiam się na wyjazd do DE(zachód) i NL. Wybrałem już kilka ogłoszeń.

 

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też szukam :) od paru tygodni. mam swój typ bardzo sprecyzowany

Wg ,nie nie trzeba jechać zagranice by kupić dobra budkę

zobacz przykładowe ogłoszenie: http://olx.pl/oferta/przyczepa-burstner-averso-500-tk-CID5-IDf7YoD.html#aca7c9e10e

Prawie ją kupiłem. Prawie, bo "pan" który ją sprzedawał okazał się zafajdanym kłamcą (z opowieści kamperowiec pełną gębą) i pomimo zapewnień, że poczeka na mój przyjazd sprzedał ją parę godzin wcześniej

dobre przyczepy są na miejscu, tylko trzeba mieć czas i szybko działać :)

powodzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo to jest tak ktoś był zdecydowany na zakup z kasą itd. A ty byś przyjechał i akurat by coś Ci się nie spodobało i nie wziął jej to facet jest w tym momencie dalej z budą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MarekG, fajne ogłoszenie znalazłeś i nawet mi się podoba ta przyczepa, ale co z tego, skoro sam nie zdążyłeś jej kupić. Myślę, że takich jak my jest wielu, a przyczep w dobrym stanie jak na lekarstwo. Tak więc zachęcając mnie do kupna na miejscu ryzykujesz, że może nawet to ja kupię przed Tobą upatrzoną przez Ciebie przyczepkę. Widzę, że mamy podobne gusta i szukamy podobnego układu.

Jednak jadąc na zachód mam gwarancję wielu ofert w promieniu 100-200km i myślę, że mniejsze ryzyko kupienia zgniłka czy powypadkowej. Tak więc myślę, że łatwiej będzie mi coś ciekawego wybrać, nawet przepłacając. Wierz mi, że wolałbym kupić na miejscu, a tam jechać już ze swoją na urlop. Ale tak jak wspominałem wcześniej, po doświadczeniu z zakupem Mazdy, nie chcę już być pod taką presją czasu.

 

Elvis52 dobrze mówi, kto pierwszy ten lepszy, sprzedający jak się dogada to puści pierwszemu, który da kasę. A Ty tracisz czas oraz paliwo i rozumiem Twój gniew, chociaż trzeba też patrzeć na punkt widzenia kupującego (choć jak obiecał to powinien poczekać)

 

Powodzenia w szukaniu, chyba się nam obu przyda.

 

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Witam po przerwie.

W majówkę przytargałem z Holandii Hobby 500 KMFE.

Ale po kolei.

W głównej mierze opierałem się na marktplaats.nl, gdzie było najwięcej interesujących mnie przyczep i większość od

prywatnych właścicieli. Wystarczy się tam zarejestrować, nic ważnego nie trzeba podawać i już można mail'ować ze

sprzedającymi (translator googla niezbędny, chyba że ktoś nawija po ichniejszemu). Poniżej mój filtr wyszukiwania:

http://www.marktplaats.nl/z/caravans-en-kamperen/caravans/stapelbed.html?query=stapelbed&categoryId=2924&attributes=S%2C2036%20S%2C2040%20S%2C2041&priceFrom=5.000%2C00&sortBy=price&sortOrder=increasing&yearFrom=2002&currentPage=1

 

Niestety okazało się, że nie można łatwo i szybko na miejscu zmienić DMC, tak więc lista ofert się znacząco skurczyła. Po wymianie wielu

mail'i przez kilka dni byłem umówiony obejrzeć w niedzielę Hobby 495 od prywatnego sprzedawcy i jak nie pójdzie to

następnego dnia w komisie Hobby 500. Jakby obydwie odpadły, to miałem ze sobą laptop, by na miejscu wyszukiwać i dzwonić do

kolejnych sprzedających. Wolny miałem cały tydzień, tak więc i czas na oglądanie.

Wyjazd w sobotę 30 kwietnia o 13:30 w imieniny żony (jakoś to przeżyła). Trasa w miarę spokojna, kultura jazdy w Niemczech

bez porównania. Tam się można nauczyć, co to znaczy prawostronny ruch (przykład - ja jadę prawym pasem 160 a środkowym wyprzedza mnie porsche lecąc co najmniej 200 - lewy pas wolny dla jadących szybciej). Do Holandii zajechałem w nocy, zatrzymałem się na

jakimś małym parkingu, gdzie już parę osób z Europy środkowo-południowo-wschodniej kimało. Tak więc z duszą na ramieniu się

kimnąłem (kasa przy tyłku). Rano budzik i jazda obejrzeć Hobby 495 na 11:00. Przyjeżdżam przed czasem, oglądam z zewnątrz z

każdej strony, wygląda pięknie, ładnie, dodatkowo dwa bagażniki na rowery, świetna markiza, drabinka. Przychodzi właściciel,

zaczynam oglądać, pierwsze co się mi rzuca w oko to wgniecenia od gradu na dachu. Problem tylko w tym, że tylko i wyłącznie

na przedniej części dachu, na tym małym pochylonym odcinku. OK, grad to nie tragedia, dziur nie widać. Oglądam środek,

wszystko w porządku, niestety brak prysznica oraz układ nie jest idealny ale m może być. Otwieram bakistę i widzę

nieoryginalne pułki - i górną i dolną. Dodatkowo dolna tak powyginana, że aż nie wiedziałem co o tym myśleć. Ale ok, to

tylko pułki. Wyposarzenie bardzo bogate (nie będę wymieniał) i cena znacznie niższa, niż zakładałem. Tak więc dogadaliśmy

się co do ceny i weryfikacja urządzeń. Wszystko OK, facet dorzucił jeszcze kupę osprzętu do przyczepki tak więc byłem gotowy

podpisywać umowę. Dodatkowo zgodził się mi pomóc w formalnościach następnego dnia. Tak więc praktycznie miałem już kupioną

przyczepkę, jednak gościu mówi, że on musi sprzątnąć swoje rzeczy z przyczepy wieczorem, bo za 30 min on jedzie na jakiś

lokalny mecz i żebym przyjechał jutro rano to podpiszemy umowę i pojedziemy ją przerejestrować. Nie mając zbytnio wyjścia,

wsiadłem w samochód i pojechałem stamtąd. A jako, że była to niedziela po południu i że muszę coś do jutra zrobić, no to

wysłałem gościowi SMS'a, że przekładam sprzedaż na jutro i pojechałem do innego miasta, by obejrzeć w poniedziałek z rana

Hobby 500 w komisie. Dojechałem na miejsce, znowu przenocowałem się w samochodzie i rano jazda na oglądanie przyczepy. Tutaj

cena stanowczo wyższa, jednak układ idealny jak dla mnie. Oglądałem przyczepę parę godzin, zauważyłem jedynie pęknięte

łączenia obudowy bakisty (jednak prawie wszystkie Hobby przeze mnie oglądane tak miały), zardzewiały niektóre śruby na zewnątrz

(gościu powiedział, że stoi na pewno od zimy - później z dokumentów wydedukowałem że od sierpnia) oraz parę rzeczy do

podklejenia, przykręcenia. Dodatkowo opony były z 2006 czyli chyba oryginalne. Tak więc negocjuje cenę i wyposarzenie (cepka

była goła). Nie udało mi się zejść z ceny, ale w ramach ceny wynegocjowałem ubezpieczenie i tablice, nowe opony, i dużo

osprzętu, który powinien być standardem. Zapomniałem jedynie wynegocjować pokrowiec na zaczep oraz zapomniałem zabrać z

tamtąd podnóżek. Dogadałem się ze sprzedającym co do ceny i że później sprawdzimy sprzęt. No to idziemy załatwiać

formalności, w między czasie wymieniane są opony na nowe, dodatkowo wymieniają mi wtyczkę z 7-mio pinowej na oryginalne 13.

No i przy formalnościach okazuje się, że nie ma dowodu, jednak gościu gwarantuje, że właśnie wystawia wniosek na nowy dowód

i że mi go wyśle za dwa dni lub mogę poczekać w Holandii na niego. No to ciśnienie mi się podnosi, jednak gościu gwarantuje,

że takie rzeczy On już nie raz załatwiał i wszystko będzie OK. Fakt, komis całkiem fajny, sprzęt nieziemski a 90% przyczep

bardzo świeżych. Tak więc krótka piłka i jadę po bandzie. Wystawia ubezpieczenie, papiery wywozowe i sprawdzamy sprzęt,

ogrzewanie, lodówkę, oświetlenie. Niestety wszystkiego na wszystkich źródłach zasilania nie dało się sprawdzić (np. lodówki)

bo oni byli już po zamknięciu komisu i na koniec to kulturalnie mnie "wyganiali". A więc z pewnym niesmakiem ale z przyczepą

(po sprawdzeniu świateł) ruszyłem z ich komisu. Była już chyba 17:00 czy 18:00. Tak więc zaraz się zatrzymałem na chodniku,

by ustawić nawigację na dom i jazda. Pierwszy raz z przyczepą po 2 latach. Na początku lekki stres, jednak w miarę jazdy

przyzwyczajam się do składu i jedzie się całkiem spoko. Oczywiście cały czas pamiętam o większych łukach na zakrętach, a 150

kucyków w miarę żwawo sobie radzi. Tak więc zatrzymuje się na jakimś większym parkingu w Niemczech (ledwo co zauważyłem, że

minąłem granicę na jakiejś bocznej jednopasmowej uliczce), by coś zjeść i wysłać wiadomość do rodzinki, że wracam z nowym

nabytkiem i że jadę dotąd, dopóki się będę dobrze czuł. Jak będzie źle, to zatrzymuję się na jakimś kolejnym parkingu w

Niemczech i następnego dnia jadę dalej. Tak więc jak wpadłem na autostrady to na początku leciałem licznikowe 80 jednak z

czasem nabierając pewności zwiększyłem prędkość do 88 wedle GPS. Tak więc jechałem równo z tirami, niektóre ja wyprzedzałem,

niektóre mnie wyprzedzały. Ja miałem o tyle lepiej, że jak chciałem wyprzedzić, do cisnąłem gaz, zwiększałem prędkość do ok.

105 km/h i tir łykałem w stosunkowo krótkim czasie - nie tak jak one. Tak więc lecąc na ekscytacji, adrenalinie i stresie w

obcym kraju, około północy zobaczyłem że do Polski jest jeszcze jakieś 200 km, tak więc zaświeciło się światełko, że a może

uda mi się dojechać do naszego pięknego kraju. Na następny dzień zostanie mi tylko nasza polska autostrada, tak więc

szybciej dojadę do domu (tym bardziej, że następnego dnia były urodziny mojej matki). Tak więc chyba gdzieś o 3 w nocy

przekroczyłem granicę i zatrzymałem się na pierwszym parkingu. W drodze miałem wielką ochotę na piwo ale jak już się

zatrzymałem między tirami, to jedyne o czym myślałem to sen. No to rozłożyłem śpiwór na łóżko i chciałem się położyć spać.

Jednak w przyczepie strasznie śmierdziało chemią i nie wiem czym jeszcze. Tak więc się nieziemsko wkur... Stwierdziłem, że

wpuścili mnie na minę i że przyczepka jest zgniła i że jakiejś chemii nalali, bym tego nie czuł. Wkurzany, że utopiłem kasę

przez chwilę nie mogłem zasnąć, jednak zmęczenie wygrało. Nie spałem chyba więcej niż 4 godziny jak się obudziłem. Nadal

śmierdziało jak z klozetu, jak nie gorzej. Już się zastanawiałem, czy nie wracać. Jednak stwierdziłem, że większość trasy za

mną, dzisiaj urodziny matki tak więc jeb.. to, jadę do domu.

Całą drogę wkur...., jak ja powiem rodzinie, że utopiłem kasę?

Kto będzie chciał spać w śmierdzącej cepce?

Jeszcze w gorące dni i noce to są okna pootwierane ale co będzie, jak będzie zimno w nocy?

Dobra jadę i no jeszcze na deser co chwila przechodzą fronty burzowe. Przy pierwszym delikatnym od razu zatrzymuje się na

parkingu, by przyczepa jeszcze bardziej nie namokła. Deszcz leje, ja siedzę w przyczepie i macam wszystkie szyberdachy,

okna. Dobra, nic nie namierzyłem, chociaż to. Deszcz ustaje, jadę dalej. Nie mija godzina i znów leje, autostrada

przekształca się w rzekę. Znowu zatrzymuje się (tym razem później) na parkingu i ta sama akcja. Wszędzie sucho, przestaje

padać więc ruszam w dalszą drogę. Po jakiejś kolejnej godzinie widzę na horyzoncie ciemne niebo i pioruny. No to sobie

mówię, kur..., tego nie przeczekam. No i po kilku minutach zaczyna padać, potem zrywa się wiatr, co już czuję, szczególnie

wjeżdżając i wyjeżdżając co chwila z tych jeb... ekranów akustycznych chroniących cmentarze i pola uprawne. Ale ok, jadę

dalej no i zaczyna się, leje jak z cebra, wiatr wali ze wszystkich stron, pioruny doświetlają mi drogę. Cepka zgniłek, mam

ją w du.... Wyjeżdżam z frontu po jakiejś godzinie jak nie dłużej. Wychodzi słońce, widzę parking. Dobra, zatrzymam się i

sprawdzę, ile wiaderek wody muszę wylać, by mi się lżej jechało. No i o dziwo cepka sucha, jedynie parę kropelek wody na

parapecie przy przednim oknie. No to już sobie tłumaczę, że wiem dlaczego ta przyczepa jest zgnita. Na forum opisywali, że

woda to największy wróg i że jak naleci do cepki to już tak łatwo nie wyparuje. Mając wszystko głęboko, jadę dalej.

Dojeżdżam pod dom, rodzina z okna ogląda cepkę i jadę ją odstawić. Na urodzinach dobra mina do złej gry, szybko się ewakuuję

tłumacząc, że jestem bardzo zmęczony. Kolejne dni urlopu to wietrzenie cepki, poprawianie jakichś niedociągnięć. Niestety,

jak śmierdziała tak śmierdzi, no może trochę mniej. Brat mówi, że nie czuję zgnilizny a jedynie chemię. Miał starą cepkę i

wie, jak śmiedzi zgnilizna/wilgoć. Myślę, może miał trochę racji, jednak jego cepka miała parę pokoleń a moja jest dosyć

świeża a przez ten smród lepiej się czułem w jego cepce. Ale OK, wiem, że śmierdzi chemią i że źródło jest z kibelka. Tak

więc postanawiam wykonać gruntowne mycie kibelka. Czyszczę każdy plastik w ubikacji, wyjmuję kasetę trefford, czyszczę

wnętrze i znajduje rozlany płyn w otworze na kasetę. Myślę, że to może być to. Przed wyjazdem poprosiłem pracownika komisu,

by mi dolał chemii do kasety bym mógł awaryjnie skorzystać w drodze do domu z udogodnienia. Prawdopodobnie rozlał płyn, być

może chciał dolać przez taki otwór (chyba odpowietrzający) z dołu kasety. Dodatkowo zauważam, że otwór na kasetę nie jest

szczelnie odizolowany od sypialni i na pewno przez to smród wylatuje do środka cepki. Tak więc czyszczę dokładnie cały

pojemnik kasety, kasetę wywalam do bakisty.  Dodatkowo piorę poszewki na materace, materace wietrzę przez 3 dni na

powietrzu. Czekam dzień, dwa i na szczęście smród zaczyna powoli znikać. Wchodząc po nocy do cepki już mnie nie cofa a

zapach zaczyna przypominać coś normalnego, delikatnego. Kamień z serca mi spada. Tak więc pozostaje mi czekać na dowód.

Minął już tydzień, został już tylko tydzień tablic wyjazdowych i ubezpieczenia. W ciągu 1-2 dni powinien zgodnie z obietnicą

przyjść dowód. Co będzie jak nie przyjdzie? Mailować do niego czy wracać pod koniec drugiego tygodnia do Holandii, by oddać

mu tą przyczepkę. Jeden stres przerodził się w drugi. Od poniedziałku wracam do roboty, zaczynają się obowiązki i w

poniedziałek zapominam sprawdzić skrzynki. We wtorek w robocie już myślę, co będzie jak nie zastanę awizo w skrzynce lub jak

nikt nie zadzwoni. Sprawdzam pocztę, cisza. OK dojeżdżam do domu, otwieram skrzynę i jest!!!!!  

Awizo!!!!!!! Przyszło wczoraj i ja nie sprawdziłem skrzynki.

Mam jeszcze czas do zamknięcia poczty tak więc wsiadam w samochód, od wczoraj list polecony powinien już czekać na poczcie.

Na poczcie daje Pani awizo i dowód z małym bananem na twarzy ale także z niedowierzaniem. Pani przegląda półki i po pewnym

czasie mówi, że nie może znaleźć listu i że nie wie gdzie on jest. Idzie jeszcze poszukać telefonu do kobiety roznoszącej

listy. Nie może namierzyć. Mówi mi, że jutro ta kobieta będzie w pracy po południu i że zadzwoni do mnie, jak się

czegokolwiek dowie. Kur.., kolejny dzień stresu- co jak list się zgubił lub jak kobieta wrzuciła go gdzieś indziej? Zostało

mi już kilka dni tablic i ubezpieczenia. Nawet jak łaskawie sprzedawca wystawi wtórnik i wyśle go ponownie to jak ja pojadę

na przegląd? Dobra czekam następnego dnia w robocie jak na szpilkach. Jest, telefon dzwoni. Pani uprzejmie mnie informuje,

że list leżał na jakiejś innej półce oraz że nie było mojego Imienia i nazwiska. Nie miałem siły się nad kobietą znęcać,

podziękowałem i powiedziałem, że podjadę przed zamknięciem przed 18:00. Urwałem się z roboty godzinę przed czasem, by

spokojnie dojechać. A tu korki giganty. Całą drogę w stresie, że nie zdążę i że kolejny dzień nie będę wiedział, co jest w

liście. Dojeżdżam do poczty 3 minuty przed zamknięciem. Nakręcony adrenaliną jestem zdecydowany wejść na pocztę razem z

futryną, jeżeli będzie taka potrzeba (nie raz się już zdarzało, że kilka minut przed zamknięciem już nie wpuszczali ludzi

tylko wypuszczali). Jest, drzwi otwarte na oścież, wpadam, pani już mnie pamięta, nawet nie chce ode mnie dowodu. Dostaję

list polecony z Holandii. Po drodze do samochodu otwieram i sprawdzam, że jest karta - ufff.

No to teraz już z górki, przez Internet tłumaczenia, z rana przed robotą półgodzinna wizyta w Wydziale Komunikacji by się

zapytać, co jest potrzebne do zarejestrowania cepki. Na szczęście mój urząd nie wymaga nic z US. Przegląd przyczepki bez

problemu, jedynie powiedzieli, że muszę mieć z tyłu tablice oznaczające "długi pojazd". Poczytałem trochę forum i wygląda,

że chyba nie potrzebuję - olewam temat. Z ciekawostek, to jadąc z Holandii 1200km ani razu o nic nie zachaczyłem, a jadąc na

przegląd 3 kilometry dwa razy najechałem na krawężnik przyczepą. Z kompletem dokumentów jadę przed robotą do Wydziału

Komunikacji. Wiem, że będzie zabawa i wielogodzinne czekanie. A tu zdziwko - oczekuję tylko z 5-10 osób. Wszystko załatwiłem

w ciągu około godzinki, jedyne co wyszło, to że na przeglądzie nie wpisali mi przyczepa kempingowa tylko przyczepa

specjalna. Ale i tak mam babana na gębie, bo poprawiony dokument mam dać przy odbiorze twardego dowodu. Tak więc szczęśliwy,

że mam miękki dowód i tablicę (końcówka numeru AA - pasuje do mnie) jadę po ubezpieczenie i do roboty. Wieczorem do stacji

diagnostycznej, by mi zmienili papier. Oni na to, że przyczepa specjalna musi być, tylko zapomnieli dodać rodzaj przyczepy

"kempingowa". No to OK. Wracam do domu i spokojnie sprawdzam wszystkie dane. No i wychodzą kolejne kwiatki, to zła

szerokość, długość i coś tam jeszcze. Ponownie jadę na zmianę danych. Zmieniają bez problemu. No to pozostało oczekiwanie. W

międzyczasie poprawiam tam kilka elementów, tu podklejam uszczelki, tam przykręcam szafki. Przypadkiem odnajduje w szafce,

że mam papiery na jazdę z prędkością 100km/h. Jednak po przerejestrowaniu i tak chyba nie będzie ważny a z tego co wiem to i

tak tylko w Niemczech i w Holandii.

 

I jeeest. 30 maja przychodzi SMS, że twardy dowód jest do odbioru. Huraaaaaaaaa.

Tak więc namawiam żonę na wyjazd do Chorwacji, zgadza się!!!
Robimy zakupy do przyczepki, dwa tygodnie przed wyjazdem na Chorwację wyjeżdżamy na testowy weekend. Wygląda, że wszystko

jest OK - tylko zmarzliśmy nocą, bo okna zostawiliśmy pootwierane. Spisujemy brakujące rzeczy i je dokupujemy. Mądrzejszy o

kilka godzin czytania forum kupuję uszczelkę do kasety.

I wiuuuuu - jedziemy do Chorwacji (planowanej od kilku lat). Na Węgrzech nad Balatonem wymieniam uszczelkę i jest OK.

Aktualnie mam pierwszy wolny weekend po trzytygodniowej tułaczce po Chorwacji (+Węgrzy +Czarnogóra) i mogę powiedzieć tyle -

jest super. Nawet żona się trochę przekonała i nawet dorzuca pomysły związane z cepką (myśli o niej). Jest dobrze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki koledzy. Starałem się jak najdokładniej opisać, może się komuś przyda na wyjazd po cepkę do Holandii czy innego kraju.

Przy okazji wielkie dzięki wszystkim forumowiczom, za utworzenie skarbnicy wiedzy. Bez tego byłoby o wiele trudniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kużwa też to przeczytałem i też myślałem że nie dam rady hihi

kolego pisz bo to się czyta.

 Jedna uwaga i cytat:

 

 

 

 

 Tak więc jak wpadłem na autostrady to na początku leciałem licznikowe 80 jednak z

czasem nabierając pewności zwiększyłem prędkość do 88 wedle GPS. Tak więc jechałem równo z tirami, niektóre ja wyprzedzałem,

niektóre mnie wyprzedzały. Ja miałem o tyle lepiej, że jak chciałem wyprzedzić, do cisnąłem gaz, zwiększałem prędkość do ok.

105 km/h i tir łykałem w stosunkowo krótkim czasie - nie tak jak one.

 

 

Nie uwarzasz że im przeszkadzałeś w pracy?

 

Edytowane przez zigi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zigi - fajnie, że poruszyłeś ten temat.

Tak więc po kolei.

Wedle przepisów w większości państw możemy się poruszać z prędkością 80km/h lub więcej. Tak więc by się nie narażać (mam ciężką nogę), staram się nie przekraczać 88 km/h według GPS (u mnie w Volvo licznikowo 93 km/h). Tiry mają zablokowany prędkościomierz na 90. Tak więc niektóre jadą 85GPS a niektóre 92GPS. Nie wiem dokładnie, czemu są aż tak duże różnice ale tak jest - wiem z doświadczenia. Tak więc jadąc z cepką 88GPS jest tak, że z niektórymi tirami jadę równo, niektóre doganiam i wyprzedzam, a niektóre mnie wyprzedzają. Nie utrudniam im pracy, co więcej, nawet ułatwiam, gdyż jak mnie jakiś wyprzedza, to wyłączam tempomat i delikatnie zwalniam, przez co wyprzedzający mnie TIR szybciej mnie wyprzedza. Dodatkowo mrugam mu długimi, gdy może już zacząć zjeżdżać na mój pas (nauczyłem się tego w Niemczech - mi też mrugali).

Tak więc zastanawiam się, z jakimi prędkościami Ty się poruszasz. Czy jeździsz licznikowe 80 i wszystkie tiry Ciebie biorą, czy też jeździsz dużo więcej niż one i je wszystkie wyprzedzasz. U mnie sprawa jest prosta. Mam na tyle lekki holownik oraz dużo naczytałem się na temat wężykowania, że staram się nie przeginać. Zresztą gdy TIRy mnie wyprzedzają lub ja je wyprzedzam to zestaw zaczyna się zachowywać dość nerwowo szczególnie, gdy jest boczny wiatr. Dlatego też trzymając się 88GPS minimalizuję ilość wzajemnych "wyprzedzań" się z TIR'ami.

Zastanawia mnie, z jakimi prędkościami jeździ większość z Was. Wydaje mi się, że podobnie. Czytałem trochę na ten temat na forum, ale nie mam pewności, co do tego. Dla mnie największym koszmarem była jazda wieczorem obwodnicą Budapesztu na Węgrzech. Takiego nasilenia ruchu tirów jeszcze nie widziałem w życiu. I np. jeżeli odpuszczałem wyprzedzanie, bo widziałem kilka/kilkanaście TIRów przede mną, to miałem gwarancję, że z częstotliwością co najmniej raz na 2 minuty jakiś TIR mnie wyprzedzi.

Jestem ciekaw Waszych opinii na ten temat.

 

PS. Dodam tylko, że na wyjeździe na Chorwację ja wyprzedziłem kilka zestawów samochód+przyczepa, a mnie tylko jeden jadący dobrą setką.

Edytowane przez lbuster (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.