Skocz do zawartości

Skandynawia 2014 w 6 tygodni


Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie Wszystkich forumowiczów!!!

 

Chciałem się podzielić relacją z naszej rodzinnej wyprawy, którą odbyliśmy w 2014 roku na przełomie lipca i sierpnia. Nasza podróż trwała 43 dni i postaram się ją opisać dzień po dniu, relacjonując po kolei prawie każdy kilometr naszej trasy, a trochę tych kilometrów przebieżyliśmy naszym "brygadierem". Z góry przepraszam za drobiazgowość (niektórzy mogą stwierdzić, że do przesady) ale taki już jestem i nic na to nie poradzę. Tak więc zapraszam do lektury i mam nadzieję, że nie zanudzę. Fotki z naszej wyprawy będę zamieszczał na Picasie- pod każdym odcinkiem zawsze wkleję link, gdyby kogoś interesowały nasze "nieprofesjonalne" fotki zrobione naszą tzw. "idiot camerą". Bardzo proszę wszystkich o wyrozumiałość jeśli coś sknocę w zamieszczaniu opisu czy zdjęć- wcześniej za bardzo nie udzielałem się na forum i jest to dla mnie prawdę powiedziawszy całkowita nowość. Gdyby nasunęły się jakieś pytanka to walcie śmiało a spróbuję rzetelnie na nie odpowiedzieć, oczywiście w miarę znajomości tematu. Tak więc jedziemy...

 

Skandynawia 2014 w 6 tygodni

Idea wyjazdu samochodem z przyczepką kempingową zrodziła się pod koniec roku 2011 podczas pracy w stoczni DSME w Korei Południowej. Akurat była przerwa pomiędzy kolejnymi projektami więc zacząłem poszukiwać informacji na temat wyjazdów przyczepką kempingową. Zarejestrowałem się na stronie: http://karawaning.pl/, na której znalazłem dużo informacji i poznałem Mariusza, z którym zacząłem korespondować i pytać jak to jest na kempingu. Mariusz bardzo mi pomógł- widać było, że to zapalony karawanignowiec. Tak więc zacząłem snuć plany na rok 2012 ale niestety z powodu pracy na szalonym projekcie Tungsten Explorer plany odeszły na bok czyli na rok 2013. I tu znów szaleństwo bo West Mira nie była lepsza. Ale rok 2014 wydawał się najodpowiedniejszy ze względu zakończenia mojego kontraktu z dniem 30 czerwca i tak oto tym sposobem mogliśmy wyruszyć na wyprawę naszego życia. Trasę planowałem już w marcu w biurze w Mokpo, kontynuując w maju drukowanie trasy oraz kempingów i atrakcji, które miały nas napotkać w poszczególnych punktach naszej drogi. Wstępną trasę wytyczyłem na około 9 000 km i po wstępnym zaplanowaniu poszczególnych dni i dojścia do dnia 3 sierpnia stwierdziłem, że nie damy rady objechać wszystkiego bo nie mamy rakiety do przemieszczania się. Tak więc odpuściłem środkową i południową Norwegię z myślą, że i tak tam kiedyś przyjedziemy. Pierwszy etap naszej wyprawy przedstawiał się następująco:

 

post-8122-0-79761600-1448454945_thumb.jpg

 

Zakończyłem na Molde bo to właśnie był 3 sierpień z moich wstępnych planów a na 15-tego sierpnia zaplanowałem powrót do domu więc wyszło czarno na białym, że nie damy rady zwiedzić zachodniej części wybrzeża i Kristiansand, gdzie chciałem odwiedzić znajomych i siedzibę Aker Solutions. Tak więc odpuściłem i postanowiłem, że w miarę postępu jazdy będziemy planować trasę po Molde, w którym mieliśmy się zatrzymać u Agnieszki, Karola i Kuby. Tak więc jedziemy…

 

Przygotowania

Jak już wspomniałem wcześniej, przygotowania zaczęły się kilka miesięcy wcześniej od planowania trasy i drukowania wszystkich potrzebnych materiałów o kempingach i atrakcjach dla całej rodzinki z uwzględnieniem atrakcji dla naszych chłopaków, żeby nie tylko zapamiętali 9000km w samochodzie i przyczepie ale żeby pamiętali wizyty w zoo, parkach zabawy i innych miejscach, o których nie zapomną. Równolegle skontaktowałem się z Mariuszem o poradę w doborze przyczepki. Padło na Pawła i jego firmę NidaCamp z miejscowości Kije (http://nidacamp.blogspot.com/) więc zarezerwowałem przyczepkę idealną na taki długi wyjazd. Niestety doszło do nieporozumienia i zamiast do 15 sierpnia przyczepka została zarezerwowana do 15 lipca i Paweł z Mariuszem musieli stanąć na głowie, żeby coś na szybko znaleźć dla nas. Oczywiście się udało i przyczepka została kupiona i przygotowana specjalnie na nasz wyjazd. Umówiliśmy się, że w drodze nad morze podjedziemy i zabierzemy naszą Hobby Classic 420TM ale po przygotowaniu całego ekwipunku oraz zrobieniu zakupów okazało się, że będzie to niemożliwe! Więc 30 czerwca podjęliśmy decyzję, że przyczepkę trzeba przywieźć i się spakować do niej i tak oto 1 lipca w nocy przyczepka zaparkowała na naszym podwórku, za wynajem której zapłaciliśmy 3150 PLN + 500 PLN zwrotnej kaucji. Pakowanie rozpoczęliśmy rankiem 2 lipca, żeby po południu móc odprawić Dominikowe urodzinki a rankiem następnego dnia spokojnie wyruszyć w drogę. Spakowaliśmy całe nasze zakupy z Tesco, które kosztowały nas 1622,80 PLN. Do tego doszły waluty koron norweskich (15 000 NOK), szwedzkich (5 000 SEK) oraz europejskich (1 000 EUR), za które zapłaciliśmy 14020 PLN. Wcześniej kupiliśmy bilety na prom „Stena Spirit” (1848 PLN) oraz ubezpieczyliśmy się na czas podróży w PZU (912,64 PLN). Zakupiliśmy również norweski AutoPASS za 300 NOK + 1 NOK za rejestrację (http://www.autopass.no/en/autopass), żebyśmy mogli swobodnie poruszać się po norweskich drogach, gdzie niektóre odcinki są płatne. Aha- zapomniałem o lekach, bo przezorny zawsze ubezpieczony- za leki zapłaciliśmy w aptece 187,92 PLN.

 

post-8122-0-67125400-1448455255_thumb.jpg

 

Dzień pierwszy – 03.07.2014

O godzinie 6:35, przy stanie licznika 27471km wyjechaliśmy z domu udając się w kierunku Gdańska do naszych znajomych z Korei, Państwa Reni i Bartka Czechowskich. Po zatankowaniu na stacji Shell w Rybniku (182,45 PLN za 33,85l) wyruszyliśmy w kierunku Bełku, żeby wjechać na autostradę A1, która zaprowadziłaby nas do Gdańska. Pogoda dopisała, jechało się bardzo dobrze, ruch był całkiem znośny na autostradzie i starej „jedynce”, gdzie przez Częstochowę udało się nam przejechać bardzo szybko jak na tę porę dnia. Łódź tradycyjnie zakorkowana i po godzinie walki z łódzkimi ulicami zalogowaliśmy się w Strykowie na wjeździe na autostradę, która miała nas zaprowadzić prosto do Gdańska. Po drodze musieliśmy zatankować na stacji Lotus w Działowie (326,89 PLN za 57,45l- średnie spalanie- 12,49l/100km). Na bramkach w Gdańsku zapłaciliśmy 71 PLN i o godzinie 16:35 przybyliśmy na pierwszy nocleg na naszej trasie. Licznik wskazał 28067km czyli przejechaliśmy 596km. Przywitaliśmy się z domownikami, zaparkowaliśmy przyczepkę, zjedliśmy pyszny obiad (a jakżeby inaczej, kiedy Renia gotujeJ) i pojechaliśmy z Bartkiem na szybkie ostatnie zakupy- dokupiliśmy jedzenia (221,95 PLN) oraz gadżety w postaci naklejek „POLAND” i „PL” na naszą przyczepkę oraz 5-cio litrową bańkę na paliwo (79,91 PLN). W tym czasie chłopcy bawili się z Antkiem i Jasiem chociaż ten ostatni za bardzo nie chciał z racji swojego bardzo młodego wiekuJ

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien1_CzernicaGdansk

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 82
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Bardzo mi odpowiada Twoja szczegółowość :-) daje odrazu czytelnikowi jasny obraz chociażby kosztów związanych z taką wyprawą. Chociaż tego kierunku narazie nie planuję to będę śledzić :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby tak się wszystkie starałyśmy  zapisywać ważne informacje, ale normalnie nie mamy do Ciebie startu! Twoja relacja będzie zapewne bardziej pożyteczna niż moje opisy ;)

 

Jesteś księgowym? :lol:;)

 

(żarcik, of course ;))

Edytowane przez JolaR (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby tak się wszystkie starałyśmy  zapisywać ważne informacje, ale normalnie nie mamy do Ciebie startu! Twoja relacja będzie zapewne bardziej pożyteczna niż moje opisy ;)

 

Jesteś księgowym? :lol:;)

 

(żarcik, of course ;))

Pewnie nie uwierzysz ale w pewnym stopniu byłem :smirk:

Podczas montażu derricka czasem (a raczej ZAWSZE :smirk: ) zdarzały się tzw. kolizje, które wymagały cięcia, spawania, cynkowania lub malowania i były to dodatkowe roboty, na których Koreańczycy chcieli maxymalnie zarobić. Dlatego ja i mój zmiennik z Manili niejednokrotnie negocjowaliśmy ich absurdalne oferty, przewyższające zawsze kilkukrotnie faktyczną wartość prac. Dla prostego przykładu- wynająłem raz chłopaków do modyfikacji małej pierdołki- zrobione w czasie ok. 60 godzin podczas gdy oferta głównego wykonawcy opiewała na... 550 godzin! 490 godzin x średnio 45$- zobacz ile $ zaoszczędziliśmy :smirk:  Takich przykładów mnożyłbym wiele ale przy projekcie wartym kilkanaście baniek zielonych- nasze negocjacyjne oszczędności to tzw. „peanut” i nikt ich nigdy na poważnie nie doceniał. Ja jednak myślę, że te „peanuts” to w sam raz by było na jakieś „waciki” na wyprawę hehehe.

Zszedłem z tematu- mam nadzieję, że Administrator mnie za to nie zgani- chciałem się pochwalić moją ostatnią wieżą i tym razem już ostatnią...

Dzień drugi – 04.07.2014

Rano po zjedzeniu śniadania wybraliśmy się do Gdańska pozwiedzać miasto. Zobaczyliśmy łodzie zacumowane w porcie, zwiedziliśmy „Spichlerze”, „Sołdek” i „Żuraw” należące do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku (http://www.nmm.pl/) i w drodze powrotnej do Państwa Czechowskich dotankowaliśmy na stacji Shell w Gdańsku (114,68 PLN za 21,12l- średnie spalanie- 12,42l/100km + 27,15 PLN za 5 litrów do bańki zapasowej).

O godzinie 17:00 podziękowaliśmy za gościnę, pożegnaliśmy się i wyruszyliśmy obwodnicą na terminal promowy do Gdyni. Niestety weekendowy korek wprowadził nas w zakłopotanie czy zdążymy na godzinę 19:30 na nasz prom „Stena Spirit” bo wiadomości przekazywane przez radio CB nie nastrajały optymizmem. W końcu po przejechaniu kilku kilometrów prawdziwie żółwim tempem ruszyliśmy z kopyta i około godziny 18:30 zameldowaliśmy się przed naszym promem. Wjechaliśmy na najniższy pokład, gdzie nasz zestaw „zaprzyjaźnił” się z ciężarówkami a my poszliśmy na górę do naszej kajuty. Chłopcom bardzo się spodobały prycze i postanowili spać na górnych łóżkach. Poszliśmy na górny deck pożegnać się z Polską podczas wypłynięcia z portu. W międzyczasie chłopcy dostali zaproszenie na dyskotekę, gdzie mieli okazję potańczyć z Syrenką a po udanej zabawie szybko zasnęli na dolnych pryczach.

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien2_GdanskKarlskrona

post-8122-0-95604400-1448542783_thumb.jpg

Edytowane przez Mandrol (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawa relacja właśnie dzięki tym licznym cyfrom. proszę o jeszcze i jeszcze bo to dopełnia prawdziwy obraz karawaningu. 

Jak piszesz o derricku to napisz co to i czym się je. Czy to platforma wiertnicza? :look:  może to  śmieszne pytanie ale się na tym nie znam.

A w temacie : w ile osób podróżujecie?, 


Pisałam w tym samym czasie. Teraz wiem że 2+3.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień trzeci – 05.07.2014

Noc minęła bez żadnych niespodzianek- morze było bardzo spokojne i nic nie bujało. Pobudkę ustaliliśmy na godzinę 6:00 bo musieliśmy się wynieść z kajut. Poszliśmy na pokład zobaczyć, jaką pogodą powita nas Szwecja- było już słonecznie i ciepło jak na tak wczesną porę.

Do Karlskrony dopłynęliśmy o godzinie 7:45 i od razu udaliśmy się w stronę naszej pierwszej atrakcji, która znajdowała się na wyspie Olandia w miejscowości Färjestaden. Trasa przedstawiała się następująco:

 

post-8122-0-43299500-1448544036_thumb.jpg

 

Wcześniej jednak musieliśmy zalogować się na pierwszym naszym kempingu- wybraliśmy kemping „KronoCamping Saxnäs/Öland Camping & Stugby” (http://www.kcsaxnas.se/), który zlokalizowany jest niedaleko naszego celu- parku „Ölands Djur & Nöjespark” (http://www.olandsdjurpark.com/). Dojechaliśmy na miejsce około godziny 10:00 (licznik wskazał 28263km), zapłaciliśmy 550 SEK (400 SEK za dobę i 150 SEK za kartę karawaningową) i rozpoczęliśmy pierwsze w naszym życiu rozbijanie naszej bazy. Uwinęliśmy się całkiem szybko żeby móc pojechać od razu do naszej pierwszej atrakcji- chłopcy byli wniebowzięci, kiedy ujrzeli park niespodzianek pełen zwierząt w zoo, dinozaurów i karuzel, które były wszystkie dostępne w cenie biletu (koszt: 1400 SEK). Jedyną atrakcją, z której nie skorzystaliśmy był basen ale niestety wtedy nie było za bardzo ciepło i troszkę wiało. Chłopcy chcieli pogadać z królem Julianem więc załatwiliśmy im wejście do klatki z lemurami- kumple Pingwinów z Madagaskaru okazali się bardzo przyjaźnie nastawieniJ

Po zakończeniu zwiedzania parku udaliśmy się na kemping na nasz pierwszy posiłek zrobiony w przyczepie. Zupka chińska nie za bardzo przypadła chłopcom do gustu i od tego czasu jedyną osobą spożywającą ten rodzaj posiłku był tatuś Marek, który też w pewnym momencie się poddał a trzeba przyznać, że i tak długo wytrzymałJ Chłopcy woleli zjeść świeże bułeczki, które zakupiliśmy w kempingowym sklepiku. W pewnym momencie naszego pobytu na kempingu okazało się, że lodówka nie chłodzi i że prąd się „zgubił”. Szukaliśmy przyczyny- zahaczyliśmy sąsiada o pomoc, zmieniliśmy przedłużacz i nic. Poszliśmy na recepcję po jakąś pomoc od specjalisty elektryka i przyszli dwaj mili panowie z ochrony. Świeciliśmy, szukaliśmy ale nic nie wymyśliliśmy. Myśleliśmy, że już awaria na całego i jutro na warsztat będzie trzeba jechać aż w końcu się okazało, że Kasia podczas sprzątania (a jakżeby inaczej- ona wszędzie musi sprzątaćJ) wrzuciła jakieś graty na główny wyłącznik w szafie i przez przypadek wyłączyła całe zasilanie z sieci 220V. Trochę żeśmy się najedli strachu, że coś się zjarało ale koniec końców wszystko dobrze się zakończyło. Uradowani, że możemy jutro jechać dalej poszliśmy spać po raz pierwszy do naszej przyczepki.

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien3_KarlskronaOlandia 


Bardzo ciekawa relacja właśnie dzięki tym licznym cyfrom. proszę o jeszcze i jeszcze bo to dopełnia prawdziwy obraz karawaningu. 

Jak piszesz o derricku to napisz co to i czym się je. Czy to platforma wiertnicza? :look:  może to  śmieszne pytanie ale się na tym nie znam.

A w temacie : w ile osób podróżujecie?, 


Pisałam w tym samym czasie. Teraz wiem że 2+3.

 

Zmyłka-pomyłka :]  Mamy 2 chłopaków- ten trzeci na fotkach to był syn naszych znajomych z Gdańska :przytul:

 

Derrick to wieża na platformę lub statek wiertniczy- zależy od projektu ale jakieś 500 do 2000 ton stalowej konstrukcji- na mojej Picasie możesz je zobaczyć osobno lub już zainstalowane na platformach. Trochę stare fotki ale ciągle aktualne bo to prawie zawsze ta sama zasada działania- bez wieży platforma jest tylko kupą bardzo drogiego złomu :]  

https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/KoreaPoludniowaOnshore2008

https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/KoreaPoUdniowaGeojeStoczniaDaewooShipbuildingMarineEngineeringDSME

https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/KoreaPoUdniowaPYwajCyDWigIWodowaniePlatformyWiertniczej

Edytowane przez Mandrol (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień czwarty – 06.07.2014

Pobudka zrobiła się sama nie wiadomo o której. Zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy cały zestaw i około godziny 10:00 wyruszyliśmy w stronę kolejnego celu, jakim było miasteczko Vimmerby i zlokalizowany tam „Astrid Lindgrens Värld” (http://www.alv.se/en). Trasa była króciutka wg poniższej marszruty:

 

post-8122-0-55494700-1448634742_thumb.jpg

 

Podjechaliśmy na kemping „Astrid Lindgrens Värld Camping & Stugby”, który graniczy z parkiem a właściwie jest jego częścią. Byliśmy na miejscu o godzinie 12:30 (stan licznika: 28412km), zapłaciliśmy 1715 SEK za jeden nocleg i bilety wejściowe do parku i rozpoczęliśmy rozbijanie naszego zestawu. Niestety natrafiliśmy na mały problem- okazało się, że brakuje nam czegoś w naszym zestawie- była to złączka elektryczna, której nie dało się wypożyczyć- musieliśmy ją kupić za 200 SEK. Natychmiast poszliśmy do parku, żeby móc jeszcze dziś zwiedzić świat Pippi Langstrumpf i Emila z Lönnebergi- chłopcom bardzo się podobały małe domki i różne przedstawienia, które akurat mieliśmy okazję zobaczyć. Pogoda dopisała- słońce świeciło a temperatura w okolicach 25°C- czego chcieć więcej.

Po zwiedzeniu parku i zabawach powróciliśmy na kemping, gdzie zjedliśmy ciepły posiłek (tym razem nie zupki chińskieJ), zrobiliśmy małe przemeblowanie w przyczepie (Kasia znowu coś przeorganizowała) a chłopcy w tym czasie poszli na plac zabaw się pobawić. Wieczorem umyliśmy gary, wykąpaliśmy się i poszliśmy spać. Musieliśmy zasunąć rolety bo długo było jasno ale to był dopiero przedsmak spania w Skandynawii przy dziennym świetle.

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien4_OlandiaVimmerby

 

Dzień piąty – 07.07.2014

O godzinie 10:00 wyjechaliśmy z kempingu w stronę naszego kolejnego celu- stolicy Szwecji. Zatankowaliśmy na stacji Statoil (527,64 SEK za 36,09l- średnie spalanie- 11,91l/100km), zakupiliśmy kartę micro SD do kamerki samochodowej za 399 SEK bo Marek zgubił na poprzednim kempinguL Ruszyliśmy z kopyta i około godziny 15:00 dojechaliśmy do Sztokholmu. Nocleg mieliśmy zaplanowany w centrum miasta, żeby mieć wszędzie blisko a tu zonk- 2 kempingi w centrum stolicy Szwecji okazały się kempingami widmo. Tak więc poszukaliśmy najbliższego i udaliśmy się na kemping „Bredäng Camping Stockholm” (http://www.bredangcamping.se/en/). Licznik wskazał 28742km. Zrobiliśmy pranie, zjedliśmy ciepłe jedzonko i rozpoczęliśmy planowanie zwiedzania Sztokholmu na następny dzień. Wieczorem zadzwoniliśmy do cioci Asi z życzeniami urodzinowymi i poszliśmy na zasłużony wypoczynek przy temperaturze powietrza przekraczającej 30°C.

 

post-8122-0-27903500-1448635068_thumb.jpg

 

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien5_VimmerbySztokholm02

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień szósty – 08.07.2014

Rankiem wyruszyliśmy w stronę centrum miasta. Za namową pań z administracji kempingu poszliśmy do metra zlokalizowanego około 700m od kempingu, żeby dojechać nim do miasta. Koszt metra tam i z powrotem- 144 SEK. Po wyjściu z metra zostaliśmy zaczepieni przez gościa sprzedającego bilety na autobus „Hop on- Hop off”. Postanowiliśmy upiec 2 pieczenie na jednym ogniu i kupiliśmy bilety w cenie 520 SEK, żeby zwiedzić miasto i dojechać do parku „Gröna Lund” (http://www.gronalund.com/en/), do którego wejście otrzymaliśmy za darmo przy okazji zakupu biletu. Na miejscu kupiliśmy wstęp na wszystkie karuzele- 1240 SEK i rozpoczęliśmy jazdę wszystkimi karuzelami dostępnymi dla wieku, a raczej wzrostu Dominika i Krzysia. Pogoda dopisała i karuzele też chociaż z kilku musieliśmy zrezygnować ale nie ma co rozpaczać- zawsze możemy tam przecież jeszcze wrócić. Na kemping wróciliśmy około godziny 18:00, po drodze kupując obowiązkowy magnez i breloczek dla Julii. Po przybyciu na kemping poszliśmy wykąpać się w jeziorku zlokalizowanym niedaleko naszego miejsca pobytu. Temperatura wieczorna zachęcała do pluskania i moczenia naszych dupek i około godziny 20:00 powróciliśmy na kemping, żeby cos w końcu zjeść.

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien6_Sztokholm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Po przybyciu na kemping poszliśmy wykąpać się w jeziorku zlokalizowanym niedaleko naszego miejsca pobytu. "

 

Czołem Mandrol,

 

to jeziorko to Malären, trzecie co do wielkości jezioro Szwecji.

 

Czytam z przyjemnością i po cichu zastanawiam się, jaka skandynawska trasę wybrać następnego lata...

 

Z Essen pozdrawia

 

MaK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień siódmy – 09.07.2014

Rano zapodaliśmy pranie, które wyschło w błyskawicznym tempie w temperaturze 32°C. Chłopcy w międzyczasie zobaczyli bajkę.

O godzinie 12:00 opuściliśmy kemping, za który zapłaciliśmy 800 SEK za 2 noclegi i 2 prania. Zatankowaliśmy w Sztokholmie na stacji OKQ8 (609,40 SEK za 41,97l- średnie spalanie- 12,57l/100km) i przy stanie licznika 28749km wyruszyliśmy w stronę naszego kolejnego celu, którym było Rovaniemi w Finlandii. Jako, że mieliśmy do przejechania około 1162km (tak wskazała nasza nawigacja) rozłożyliśmy trasę na 2 lub 3 dni w zależności od sił naszych i naszego drogowego zestawu. Po drodze zatankowaliśmy w miejscowości Njurunda na stacji Statoil (644 SEK za 44,66l- średnie spalanie- 12,14l/100km). Zrobiliśmy również szybkie zakupy- kupiliśmy pieczywo w miejscowym markecie, żeby mieć coś do zjedzenia na kolację i śniadanie. Pogoda do jazdy była idealna więc ciągnęliśmy cały nasz dobytek jak najdłużej aż w końcu zatrzymaliśmy się na parkingu- łące przy autostradzie E4 w miejscowości Ullånger około godziny 19:30 przy stanie licznika 29236km- udało nam się przejechać 487km więc 1/3 trasy mieliśmy za sobą.

 

post-8122-0-41974300-1449091283_thumb.jpg

 

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien7_SztokholmUllanger


Dzień ósmy – 10.07.2014

Rano zrobiliśmy szybką pobudkę, szybkie śniadanie i o godzinie 9:30 wyruszyliśmy w dalszą drogę, żeby spróbować dojechać do Rovaniemi pod koniec dnia. Po drodze zatankowaliśmy w miejscowości Ånäset na stacji OKQ8 (635,49 SEK za 43,77l- średnie spalanie- 12,51l/100km). Po drodze zrobiliśmy sobie obiadek- tatuś tradycyjnie wcinał chińskie zupki, które reszcie rodzinki niestety znowu nie przypadły do gustu. Ruszyliśmy w dalszą drogę z postanowieniem, że uda nam się dojechać dzisiaj do naszego celu i nasze postanowienie się ziściło- około godziny 20:30 dotarliśmy na kemping „Napapiirin Saarituvat” (http://www.saarituvat.fi/Saarituvat/English.html) i zalogowaliśmy się dokładnie nad brzegiem kempingowego jeziorka, za który zapłaciliśmy 32 EUR (stan licznika: 29915km). Zjedliśmy kolację i zaznajomiliśmy się z finlandzkimi komarami, które okazały się przyjaźnie nastawione biorąc pod uwagę naszą późniejszą przygodę z tymi latającymi owadami. Noc okazała się bardzo jasna- poniższe zdjęcia z kempingu zostały wykonane około godziny 22:30.

 

post-8122-0-48574400-1449091913_thumb.jpg

 

Link do zdjęć: https://picasaweb.google.com/100456735598335997679/Skandynawia2014_Dzien8_UllangerRovaniemi

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Zjedliśmy kolację i zaznajomiliśmy się z finlandzkimi komarami, które okazały się przyjaźnie nastawione biorąc pod uwagę naszą późniejszą przygodę z tymi latającymi owadami.

Ciekawe jaką mieliście tą przygodę?

Nas wielokrotnie uprzedzano, że komary w Norwegii są koszmarne i żebyśmy się dobrze zabezpieczyły.

Miałyśmy więc 3 "sprężynki" do żarzenia, spreje i olejki.

I całe szczęście nie musiałyśmy ich używać! :D

W ogóle nam komary nie dokuczały...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.