Skocz do zawartości

[Relacja] Szwecja - Norwegia - Szwecja. Nasz wyjazd.


MaK

Rekomendowane odpowiedzi

Czolem Forumowicze!

Chcialbym podzielic sie kilkoma wrazeniami z naszej wakacyjnej skandynawskiej podrozy. Wrazenia sa jak najbardziej subiektywne i niekoniecznie to, co dla nas bylo istotne, moze miec znaczenie dla innych.
Planujac tegoroczne lato, dosc szybko okazalo sie, ze z wyjazdu do Portugalii nic nie bedzie. Wyjazd na poludnie Europy nie wchodzil w gre ze wzgledow klimatycznych o tej porze roku.
Zdecydowalismy wiec, ze jedziemy do Szwecji i Norwegii. Dotychczasowe wyjazdy tam sprawily nam duzo radosci, odpoczelismy, zobaczylismy wiele ciekawych miejsc. Bezstresowo przemieszczalismy sie szwedzka siecia drog, nie zawracajac sobie glowy winietami, viaharaczami i innymi uprzykrzeniami. Spotkalismy nienarzucajacych sie mieszkancow i wspoluzytkownikow zadbanych i spokojnych kempingow dyskretnie nami zaciekawionych.

 

Na poczatku miesiaca przyczepa przeszla, konieczne co dwa lata, badania techniczne, dodatkowo wymienione zostaly opony, lacznie z zapasem i okladziny AKSu. Pomalowalem tez Dekaphonem zewnetrzna czesc podlogi, dopelnilem gazem butle i uznalem, ze mozna jechac.

Piatek spedzilem na przygotowaniach, zakupie prowiantu i pakowaniu. Nieustannie i notorycznie zaskoczony jestem przed wyjazdem tym, o ilu drobiazgach, ba, duperelach nalezy pamietac: latarki, plasterki, srodki przeciwkomarowe, ladowarki, karte kasy chorych i dokumenty mlodszego, roztrzepanego syna itd, itp... Ze wzgledu na to, ze nasza przyczepa ma maly zapas ladownosci, wiekszosc ciezszych rzeczy trafila do bagaznika.

Wyjechalismy w sobote, jak zwykle “wczesnie rano kolo poludnia”.

Pierwszym, spokojnym etapem wdrozeniowym byla droga na wyspe Fehmarn, gdzie podjechalismy na camping-puttgarden.de . To kemping znajdujacy sie w poblizu przeprawy promowej. Czesto jest odwiedzany na nocleg przez jadacych do- lub ze Skandynawii. Rozpoznawalismy ich po stopniu zarozowienia skory.
Kemping byl bezproblemowy. Stanelismy bez wypinania przyczepy, podlaczylismy prad, zakupilismy zetony prysznicowe, zjedlismy cos i poszlismy w lekkiej mzawce brzegiem morza poogladac odchodzace i przychodzace promy.

 

Po noclegu udalismy sie na przeprawe. Procedura jest prosta. Podjechalismy pod budke podobna do tych na autostradach w PL i oznajmilismy pokazujac karte Camping Key Europe (dostalismy na nia rabat), ze chcemy mozliwie najtaniej przeprawic sie do Danii a dalej do Szwecji.
Zdecydowalismy sie tym razem na wersje prom-prom-Szwecja, gdyz wersja prom-most-Szwecja byla nam juz znana, wydawala sie kilometrowo dluzsza tudziez okazala sie nieco drozsza.
Zakupilismy wiec bilet na przeprawe Puttgarden(D)-Rodby(DK) i dalej Helsingor(DK)-Helsingborg(S).
Podano nam numer pasa na ktorym mamy czekac Po jakims czasie zapalily sie swiatla i panowie w odblaskowych ubraniach wskazali energicznie dokad mamy jechac. Dokladnie pokazano na promie jak wjechac i gdzie stanac. Prosto i latwo.
Przeprawa trwa okolo 45 minut. Pojazd nalezy opuscic. Opuscilismy. Polazilismy po pokladowej alei zakupowej. Wydawalo mi sie, ze tym razem lekko kiwa. A moze to wina starzejacego sie blednika? Zastanawialem sie glosno, czy to jakis starszy prom, moze recycling, przeciez nazywal sie "Schleswig - Holstein". Pan w kasie najczystsza polszczyzna oznajmil ze smiechem, ze takie kiwanie, to nie kiwanie... No nie wiem...

Potem bezproblemowy zjazd, po dwustu kilometrch przez Danie wjazd na teminal promowy w Helsingor, gdzie pani w budce sprawdza nasz bilet kupiony w Niemczech. Wszystko dobrze oznakowane. Tu widac, ze most nad ciesnina zmniejszyl ruch w porcie. Z marszu wjezdzamy na prom, ktory w 15 minut podrzuca nas do Szwecji...

 

Zdjecie z wyjazdu bede stopniowo zamieszczal w galerii zdjec mojego profilu.

Zapraszam do ogladania. http://forum.karawaning.pl/gallery/album/703-szwecja-norwegia-szwecja/

 

Z Essen pozdrawia

 

MaK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 43
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

@MaK  >  Wyjazd na poludnie Europy nie wchodzil w gre ze wzgledow klimatycznych o tej porze roku.

 

Pięknie opisane, nam brakuje sił na takie opisy. Leżymy odłogiem i cieszymy się życiem każdego dnia.

 

Najcenniejszą rzeczą w życiu - oprócz samego życia - jest zdrowie.

 

Skandynawia to nasze niespełnione marzenie.

Ta magiczna kraina jest od wielu lat na naszej liście „Zobaczyć przed śmiercią”.

Gdybyśmy wiedzieli że pogoda będzie jak w tym roku, na pewno pojechalibyśmy bez namysłu.

 

Pozdrawiamy jeszcze z Włoch za kilka dni jedziemy w kierunku Hiszpanii ze stopem we Francji.

Ir & Ed

Edytowane przez ired (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed nami jakies 250 kilometrow do Marstrand. Jedzie sie dobrze. Jest niedziela, jedziemy autostrada mijajac poczatkowo krajobraz nieco, jak na warunki Szwecji “zageszczony” domami, firmami. Potem sie rozrzedza. Przez Göteborg przejezdzamy sprawnie. W niedziele ruch jest niewielki. W Kungälv skrecamy z glownej drogi i kierujemy sie do Marstrand. Im blizej tej uroczej miejscowosci, tym bardziej malownicza staje sie droga. Mija rozrzucone na wybrzezu skaliste wysepki, wspina sie na lekkie gorki, dzieki czemu widok jest jeszcze piekniejszy. Wjezdzamy na mosty laczace jedna wyspe z nastepna. Na poczatku miejscowosci skrecamy w prawo w strone kempingu. Jest nowa droga. Bylismy tu przed dwoma laty. Nieco sie zmienilo.

Jestem troche niespokojny, widzac pelny kemping. No tak, sa przeciez ferie w Szwecji.
Napis “Fullbelagt” nic dobrego nie wrozy. Zabieram do recepcji starszego syna. Bedzie tlumaczyl, jak sobie nie dam rady.... Prosze o miejsce na piec nocy... Mala konsternacja, sympatyczna dziewczyna potwierdza, ze sa pelni, jednak lapie za telefon i dzwoni gdzies. Po chwili oznajmia, ze majacy rezerwacje nie zjawili sie. Mozemy dostac ich miejsce, jesli chcemy. Chcemy.

Rozstawiamy sie. Wyciagamy przedsionek “szybkorozkladalny” i mocujemy go.
Teraz mozna juz odpoczywac. Nastepnego dnia w Kungälv oddalem auto do przegladu. Na kemping wrocilem Coltem. Po esemesie, ze auto gotowe, oddalismy Colta i pojechalismy cos zjesc.

Piec dni minely blyskawicznie. Wiedzielismy juz, ze Marstrand jest malownicze i przy tym malowniczo polozone. Trzy szlaki turystyczne oplataja okolice. Po spokojnym spacerze zielonym, weszlismy na sympatyczny, polozony na lagodnych skalach punkt widokowy. W poblizu takze miejsce do grilla - Jesli ktos ma ochote targac wegiel i miesiwo, ma szanse spozyc je po obrobce cieplnej w idyllicznej okolicy.
Szlak czarny byl nieco bardziej wymagajacy. Wspaniale widoki wynagrodzily jednak drobny wysilek.
Obiecalem rodzinie wyjazdowy program niewyczerpujacy, rekreacyjno-krajoznawczy, z naciskiem na “rekreacyjno”. Obiecujac to, mlodziez spogladala na mnie ze zdumieniem a zona gleboko i znaczaco wzdychala.
Postanowilem ich jednak nie zawiesc.
Koniecznie musialem jednak zobaczyc Muzeum Volvo i zabytkowe statki w Göteborgu.

Na statki czasu jednak nie starczylo.

Muzeum Volvo zwiedzilismy rodzinnie. Zona cierpliwie czekala, smiejac sie, ze pewnie dotknalem kazdej srubki. Nie dotknalem wlasnie. Nastepnego dnia, tez bym tam mogl przyjsc. Wspaniale historyczne, seryjne i eksperymentalne pojazdy, niezle opisane. Ciezarowki, lodki tez.

Napawajac sie eksponatami przy wejsciu, zostalem zepchniety na bok przez energicznego Azjate dzierzacego nad glowa flage z chinskimi znakami. Za nim wlala sie do Muzeum zywa grupa jego krajan kierujac sie w strone ekspozycji. Pracowniczka muzeum rozlozywszy rece rzucila sie  w przod, gestem Rejtana starajac sie znalezc odpowiedzialna osobe, ktora zakupi bilety. Grupa minela mnie chwile pozniej, fotografujac w biegu zacne pojazdy. Wchodzac do drugiego pomieszczenia z samochodami powojennymi, katem oka zauwazylem wchodzaca do autobusu grupe niewysokich turystow.
Przewodnik radosnie wymachiwal flaga...

Kemping byl mily.
Prysznice dzialaly po wrzuceniu zetonow, ktore nabyc mozna bylo za 5 SEK w recepcji.
Chyba mozna bylo wrzucic tez 10SEK. Ja nie wrzucalem. Wrzucalem zetony..
Przy recepcji bezplatny dostep do internetu.
Towarzystwo spokojne, nieuciazliwe.

Potem ruszylismy dalej...

 

Zdjecie z wyjazdu bede stopniowo zamieszczal w galerii zdjec mojego profilu.
Zapraszam do ogladania. http://forum.karawaning.pl/gallery/album/703-szwecja-norwegia-szwecja/

 

Z Essen pozdrawia

 

MaK

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Heniekag,

a ja myslalem, ze Volvo sa nie do zdarcia! Tu w D maja taka opinie... i ceny straszne...

 

@Tom,

tez o tym myslalem, stad moje wczesniejsze pytanie o to kiedy bedziecie w Göteborgu.

 

@IrEd,

"pogodowo" dobrze zrobiliscie, ze nie pojechaliscie do Skandynawii tego lata. O pogodzie jeszcze napisze ale tegoroczna, w czasie trzech tygodni, ktore tam spedzilismy, nie pozwolilaby Wam na wygrzanie kosteczek.

 

Z Essen pozdrawia

 

MaK

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i ruszylismy. “Wina” za dalszy etap chcialbym obarczyc TikTaka.
O zobaczeniu Norwegii myslalem od dawna, moja (duzo) szczuplejsza polowa zaufala mi w wyborze trasy a mlodziez na razie musi sie podporzadkowac, choc nie przychodzi im to z przykroscia. Najmlodszy pogodzil sie juz z tym, ze wybieram, w miare mozliwosci, bezanimacyjne, bezbasenowe, niewielkie kempingi. Pamietam, ze kiedys we Francji stanal przy wjezdzie ogladajac ze zdziwieniem kemping, Co robisz? Obserwuje...
Starszy podszedl pytajac zainteresowany: tata, ty swiadomie wybrales ten kemping? A co - odparlem, prawie przy morzu, lasek, te sprawy... Nie patrz, ze nieco zapuszczony...
Ale to dygresja. Zblizamy sie do Norwegii.
Droga jest dobra. Doslownie kilka dni wczesniej oddano do uzytku odcinek autostrady w kierunku granicy z Norwegia. Jedziemy.
Przed granica tankujemy, wydajemy korony SEK i pijemy kawe na Statoilu.
Dzisiaj nie musimy dlugo jechac, a raczej nie mamy wiele kilometrow, przed nami 460.
Jedziemy do Lillehammer, na kemping w miescie nad jeziorem, czy moze bardzo szeroka rzeka.
Wjezdzamy do Norwegii zastanawiajac sie nad krajobrazowymi roznicami w porownaniu ze Szwecja.
Teraz jest jakos tak... Typowo. Troche jak przy wjezdzie do Szwecji. Bylismy w Oslo przed dwoma laty i pamietalismy zakorkowane drogi w poblizu i w miescie.
Teraz jest spokojniej. Przez miasto nie przejezdzamy ufajac nawigacji.
Jedziemy, jedziemy. Nagle lapiac sie za kolano namacalem cos dziwnego. Cos mi wlazlo, cholera...
Zatrzymujemy sie za Oslo na jakiejs stacji, na ktorej rowniez zatrzymalo sie wielu, ktorym raczej nic nie wlazlo...
Stoja, jedza, pala. Jakas rodzina rozsiadla sie na krawezniku i pochlania zapasy “na droge”.
Moja rodzina udaje sie w strone toalet a ja w strone bagaznika, skad wyjmuje zakupiona w DM za dwa euro przed dwoma laty specjalistyczne szczypce do wyciagania kleszczy.
Lapie za rzyc insekta i za chwile ogladam go z ciekawoscia.
Pewnie szwedzki. Przyssal sie, kiedy w Marstrand pojechalem rowerem poogladac pozostalosc stanowisk artyleryjskich przygotowanych na powitanie wojsk Ukladu Warszawskiego. Jedziemy dalej i o ludzkiej porze docieramy na kemping w Lillehammer.

 

 

Zdjecie z wyjazdu bede stopniowo zamieszczal w galerii zdjec mojego profilu.
Zapraszam do ogladania. http://forum.karawaning.pl/gallery/album/703-szwecja-norwegia-szwecja/

Z Essen pozdrawia

MaK

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wlasciwie wybieralismy sie do Lom. Z Marstrand to okolo 630 kilometrow, wiec wstajac wczesniej i szybko sie zwijajac dojechalibysmy do celu tez niezbyt pozno.
Jednakze wczesne wstawanie i szybkie sie zwijanie nie jest nasza specjalnoscia.
Wybralem Lillehammer, gdyz nie chcialem jazda przemeczac rodziny i chcialem zobaczyc  miasto olimpijskie.
Byl tez inny powod. Niedawno ogladnalem serie Lilyhammer ze Stevenem Van Zandt w roli glownej. Van Zandt jako byly mafioso i aktualny swiadek koronny wybiera na miejsce swego nowego zycia i nowej tozsamosci jako Giovanni Hendricksen wlasnie Lillehammer.
W recepcji meldujemy sie, dostajemy karty, ktore wpuszcza nas do prysznicow i toalet. Prysznice w cenie, w cenie rowniez dostep do internetu. Nawet nie odczepiamy przyczepy. Chlopcy opuszczaja lapy budki i podlaczaja ja do pradu.
Kemping nie jest maly, miejsc wolnych jest wystarczajaco.

 

Wieczorem idziemy pospacerowac. Z kempingu trzeba wdrapac sie do centrum. To niedaleko, chyba jakies poltora kilometra. Jako, ze centrum obeszlismy dosyc szybko i rodzina nie protestuje, postanawiamy zanalezc skocznie narciarska.
Pod sama skocznie nie doszlismy, wystarczyly zdjecia ze skocznia w tle.
Rodzina chce juz na kemping a ja staram poprowadzic ja na kemping tak, by choc omsknac sie o skansen o ktorym czytalem w przewodniku.
Moje zapewnienia, ze zmierzamy  do przyczepy najkrotsza droga nie uspily rodzinnej czujnosci. Zadaja wyjasnien dokad ich ciagne. Gdy wyjasniam, ze tu w poblizu jest fantastyczny skansen stawiaja veto. Zapewniena, ze przeciez jeszcze jasno i moglibysmy... kwituja salwa smiechu. Jasno... tu jasno jest chyba do polnocy.
Juz dobrze po dwudziestej drugiej. Ulegam. Wracamy.
Giovanniego Hendricksena nie spotkalem...

 

Rano spieszyc sie nie musimy. Do Lom mamy tylko okolo 170 kilometrow.
Z duzym kubkiem porannej mocnej herbaty ide zobaczyc wnetrze lezacego w poblizu domku kempingowego. Wlasnie jest sprzatany, wiec jest okazja.
Pani sprzatajaca na moje zapytanie w jezyku wyspiarzy, czy moge zajrzec do srodka reaguje wzruszeniem ramion.
Nie zrozumiala mnie, wstyd mi, cale szczescie starszy syn mnie nie slyszy. Nie znosze jego usmiechow, kiedy dukam po angielsku...
Zrezygnowany strzelam po polsku: a do srodka zajrzec moge?
Pani rozpromienia sie i odpowiada : „ no pewnie“ PO POLSKU!
Rozmawiamy chwile: „Ja to bym tu urlopu nie robila“ oznajmia „ co tu ogladac? „
I dalej :“ Oni to rano z tych przyczep wychodza, diadaja przed nimi i tak siedza caly dzien. Tez mi urlop“
Ciekawe. Bede to obserwowal...

Zegnam sie, koncze herbate, podciagamy lapy i odjezdzamy.

 

Kierunek Lom.

 

 

Zdjecie z wyjazdu bede stopniowo zamieszczal w galerii zdjec mojego profilu.
Zapraszam do ogladania. http://forum.karawaning.pl/gallery/album/703-szwecja-norwegia-szwecja/

Z Essen pozdrawia

MaK

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zdecydowalismy sie pojechac do Norwegii, zastanawialem sie dokad tam sie udac. Nabylem i wypozyczylem przewodniki, poprosilem o przyslanie mi materialow norweskie biuro turystyki, przegladalem internet. Norwegia jest rozlegla, interesujaca a czas na jej zobaczenie zdecydowanie ograniczony. Pamietac musialem tez o obiecanej rodzinie formie wyjazdu. Zdecydowalem, ze pojedziemy i zobaczymy choc troche charakterystycznych miejsc. Cale szczescie przeczytalem relacje TikTaka. Doskonaly opis. Przeczytalem i postanowilem udac sie czescia przetartego przez niego szlaku. Taka Norwegia w malej pigulce.
Nie bede opisywal szczegolowo kempingu w Lom, wyjazdu na lodowiec czy Geirangerfjord. Zrobil to doskonale TikTak. Dodam jedynie pare szczegolow.

 

Lom uznalismy za doskonale miejsce wypadowe. W przewodniku przeczytalem:
„W Lom, oslonietym gorami Jotunheim roczne opady wynosza 300 mm. To tyle, co w niektorych pustynnych okolicach“. Idealnie, pomyslalem. Sucho a moze nawet slonecznie i cieplo.
Im blizej Norwegii, tym intensywniej sledzilem portale pogodowe i podgladalem ulice Lom przez  webcam.
Nic sie z ta iloscia opadow nie zgadzalo. Albo padalo, albo mialo padac, albo wlasnie przestalo. Sadzac po ubiorze podgladanych ludzi, na krotki rekaw liczyc nie mozna bylo.

Juz w Lom, zwiedzajac lokalne muzeum w starym spichlerzu, z ciekawoscia, ale i niedowierzaniem ogladalem ekspozycje ilustrujaca wymyslne metody i ogromny naklad pracy lokalnych gazdow przy nawadnianiu swoich pol.
Bylem obrazony. Czulem sie robiony w balona przez siec podstepnych wydawcow przewodnikow i klike sprytnych potomkow Wikingow.
Przeciez tu prawie codziennie padalo!
Kiedy okazalo sie, ze sympatyczny mlody czlowiek sprzedajacy bilety wstepu do drewnianego kosciola mowi po niemiecku, nie omieszkalem go o to zagadnac, nie ukrywajac swoich watpliwosci...
Cos sie zmienilo, stwierdzil. Od trzech lat jest duzo wiecej opadow a i temperatury tego roku nizsze. Ale wie pan, powiedzial, chodzilem do szkoly w Bergen. Tam to leje! Prawie  zawsze. Nie do wytrzymania. Tu, to jeszcze spokojnie...
Uspokoilem sie.

 

Kemping Nordal byl w porzadku. (www.nordalturistsenter.no)
Niewiele prysznicow (bez dodatkowych kosztow) i toalet ale zaskakujaco pustych o kazdej porze. Wstep do tych przybytkow z kartami, ktore wydano nam na recepcji. Co wazne, nie bylo zamykanej bramy wjazdowej, wiec moglismy wracac z wycieczek o kazdej porze.

Lom jest sympatyczny. Na same atrakcje tej wioski zeszly nam ze dwa dni. Skansen, muzeum gor, spacerki po miejscowosci, fantastyczne muzeum-wystawa przeroznych mniej lub bardziej szlachetnych kamieni, drewniany kosciol czy chocby napawanie sie z laweczki widokiem wodospadu, rzeczki lub okolicznych szczytow pokrytych  sniegiem lub bez niego.

 

W czasie jednego ze spacerow dolaczylem do rodziny degustujacej prosto z pompy „podobno najsmaczniejsza i najczystsza wode Norwegii“ . Starszy syn dyskretnie wskazal mi stojacego obok postawnego mezczyzne z okazala, zadbana ruda broda. Zadrzalem z przejecia: patrz synu -  zwrocilem sie do mlodszego – masz przed soba prawdziwego potomka Wikingow! Wykrzyknalem...
Mlodszy syn zganil mnie cicho: Tata, ten pan mowi po polsku!
A mowi, mowi, potwierdzil brodacz.
Nie wierzylem
Z taka broda nie moze byc pan z Polski, wykrzyknalem rozpaczliwie.
A jednak, odparla broda. Jestem tu juz osiem lat...
Oszczedza na zyletkach, tu sa drogie,  dodala jego towarzyszka...

Juz nigdy wiecej sie nie odezwe, postanowilem w duchu...

 

W Essen wpadlo mi przypadkiem w rece czasopismo Norr. Przeczytalem w nim o piekarni Bakeriet i Lom ( http://www.bakerietilom.no/). Piekarnie w miejscowosci zamieszkiwanej przez 900 mieszkancow znalezc nietrudno.
Codziennie rano mlodziez lub ja pomykalismy po wspanialy swiezy chleb „surdeig“ za 45 NOK.

 

Wiekszosc kempingowiczow to Norwedzy poruszajacy sie kamperami lub czesto dwuosiowymi duzymi przyczepami Polar, Kabe, Solifer, polarnymi Adriami lub starszymi norweskimi przyczepami Bjolseth.
Widac bylo tez Szwedow, Holendrow i Niemcow. Jadac do Lom z Lillehamer od strony Lom minal nas zestaw z rejestracja SBI. To jedyny zestaw z PL spotkany przez nas na wakacjach.

Byli tez turysci namiotowi, nierzadko z malymi dziecmi.

 

Jadac na kemping w Lom mialem czasami wrazenie, ze podrozuje po Beskidzie Sadeckim...

 

Ale nie tylko spedzalismy czas w Lom...

 

 

Zdjecie z wyjazdu bede stopniowo zamieszczal w galerii zdjec mojego profilu.
Zapraszam do ogladania. http://forum.karawaning.pl/gallery/album/703-szwecja-norwegia-szwecja/

 

 

Z Essen pozdrawia

 

MaK

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeciego dnia w Lom rozchmurzylo sie. Wyszlo slonce. Teraz, albo nigdy!

Teraz!
Jedziemy zobaczy Geirangerfjord i Drabine Trolli. Z Lom to jakies sto kilometrow.

 

Jedziemy i podziwiamy...

 

W Geiranger starany sie znalezc parking. Sa parkingi, nawet bezplatne. Niestety wszystkie zajete. Troche krazymy, ale nikt nie chce odjechac a ja zaczynam sie denerwowac, gdyz widze prom, na ktory wjezdzaja samochody i autobusy. Kurcze, tym promem chcialem poplynac.
Jedziemy dalej, stawiam auto nieco za Geiranger (moge tu w ogole stac???) i klusem podazamy  w strone tego statku. Dobiegajac widze, ze podnosi sie rampa. No i d.... odplynie bez nas...
Ale nie!
Widzac nas, marynarz opuszcza rampe a my szczesliwi wbiegamy na poklad.
Kupujemy bilety do Hellesylt i oczywiscie powrotne do Geiranger.

Cala droge spedzamy na gornym pokladzie napawajac sie wspanialymi widokami i sluchajac plynacych z glosnikow objasnien mijanych ciekawostek. Wodospady, budynki gospodarcze i mieszkalne polozone w tak niewiarygodnie niedostepnych miejscach, ze mozna pomyslec, ze mieszkancy zostali tam osiedleni, by po latach ich domostwa stanowily turystyczna atrakcje dopelniajaca i tak uroku niesamowitego fiordu.
W Hellesylt prom opuszczaja (glownie) chinscy turysci i ich autobusy, a my zajmujemy miejsca na krzeselkach w lozy, czyli na dziobie w pierwszym rzedzie.
Wracamy do Geiranger. Jestesmy pod duzym wrazeniem...

 

Dopiero doplywajac do Geiranger zauwazam, a raczej czuje jak smierdza spaliny dwoch stojacych tam mrowkowcow pelnomorskich.

 

Musze jeszcze koniecznie nabyc pamiatkowe magnesy. Atrakcyjne Norwezki zawiadujace sporym supermarketem z pamiatkami porozumiewaja sie miedzy soba w jezyku pani Vondrackovej. Z radia przy kasie dyskretnie plynie czeska muzyka.
„Chtiel bych prosim tento magnet“ staram sie uprzejmie. Pani podaje mi z usmiechem to, o co prosze...

 

Udajemy sie do auta. Stoi na swoim miejscu. Mandatu nie ma. Jedziemy zobaczyc Trollstigen, ale najpierw  musimy pokonac Droge Orlow...

 

 

Zdjecie z wyjazdu bede stopniowo zamieszczal w galerii zdjec mojego profilu.
Zapraszam do ogladania. http://forum.karawaning.pl/gallery/album/703-szwecja-norwegia-szwecja/

 

Z Essen pozdrawia

MaK

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale powiedz, że Dalsnibę i Gamle Stryn Veien nie ominęliście bokiem. :blagac:

 

@Heniekag,

a ja myslalem, ze Volvo sa nie do zdarcia! Tu w D maja taka opinie... i ceny straszne...

 

 z No ceny to i mają słuszne. :( No ja mam jedno Volvo od kilku lat (XC70 D5 z 2003) z trochę sporym przebiegiem i powiem Ci, że trochę trwało i kosztowało zanim nagle niepostrzeżenie przez ostatni rok polubiliśmy go - odpukać - no, znaczy nie zupełnie - wczoraj na ten przykład zamontowałem nowy mechanizm tylnej wycieraczki (trzeci w przeciągu chyba pięciu lat) i wyciągnąłem luźno ganiająca w hamulcu postojowym tylnego lewego kółka sprężynkę - znaczy wymieniłem komplet sprężynek tam zamontowanych - coby się nie powtórzył przypadek rozgrzania do czerwoności jaki miałem zaraz po kupieniu tego pojazdu. No i dodam, że dalej zastanawiam się kiedy nadejdzie czas na regenerację łożysk podtrzymujących wał - czy co tam jest do regeneracji - zgodnie z oświadczeniem mojego serwisu. :( Chyba mógłbym książkę pisać o moim Volviaku ale fakt jeździ się teraz fajnie - tfu, tfu i znów odpukać. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj Henku, cala mase ominelismy. Z jakiego powodu, napisze chyba.

Norwegia to cos innego niz to, co  do tej pory ogladalismy.  Samego slizganie sie po naskorku, czyli pobiezne podziwianie Norwegii dostarczylo nam tylu wrazen, ze potrzebowalismy czasu by je przetrawic i by wrazenia sie ulezaly. Czasami dwa, trzy obrazy zapadna w pamiec bardziej niz kilkanascie ogladanych jeden po drugim.

Dzieci pobudza na przyszlosc a nas, rodzicow moze zmotywuja by wrocic i nadrobic...

 

 

Z Essen pozdrawia

 

Mak

Edytowane przez MaK (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.