Skocz do zawartości

Ola, Portugal


nomadka

Rekomendowane odpowiedzi

16 .05.15 Jest słońce i jest ciepło. Trzeba to wykorzystać. Idziemy na plażę. Oczywiście furta na końcu kempingu też czeka na sezon, a na razie jest zamknięta, ale i tak do plaży niedaleko. Plaża, nawet ładna, maleje wraz z przypływem. Dzieciaki z kocyka przed nami budują wał z piasku, niestety nie pomaga. Ocean wygrywa, musimy przenieść się wyżej. Wiatr ucichł i zrobiło się upalnie. Bez parasola wytrzymujemy na plaży 3h. Wracamy na kemping, do piniowego cienia. A tu proszę, przyjechał kamper z Polski (pozdrowienia dla rodzinki z Krakowa, szczególne dla małego Wojtka). Kąpiel, obiad i decyzja. Przenosimy się na kemping do Sesimbre. Jest tam ładna plaża, port rybacki, zamek i będziemy płacić tylko 10,5 €. Jakoś z mapy nie wynikało, że Sesimbra to miasto na górkach.  Drogowskazy na kemping wpuszczają nas w maliny, tzn w wąskie uliczki stromo pod górę, żeby potem nagle zniknąć. Nie dajemy się, (wspomnienia z Sintry wciąż żywe) uciekamy z miasta nie sprawdzając nawet jak wygląda. Do Evory, przez plantacje dębów korkowych.

post-12190-0-80042600-1439549900_thumb.jpgpost-12190-0-47185600-1439549921_thumb.jpg

Porastają z rzadka niewielkie pagórki. Okorowane, cherlawe wyglądają smutno i bezbronnie. Nie to co nasze dęby. W Evorze zatrzymujemy się na parkingu pod akweduktem. Są małe drzewka, trzy kampery i nie ma znaku zakazu. Idziemy spać. Zwiedzać będziemy jutro. 38°34'35.80"N  7°54'53.55"W

post-12190-0-57874700-1439549940_thumb.jpgpost-12190-0-20131000-1439550784_thumb.jpg

17 .05.15. Evora to białe miasto za potężnymi murami. W przewodniku napisano, że całe jest zabytkiem i nie mam podstaw zaprzeczać.

post-12190-0-60480200-1439549993_thumb.jpgpost-12190-0-91548500-1439550227_thumb.jpgpost-12190-0-16140400-1439550374_thumb.jpgpost-12190-0-67725700-1439550387_thumb.jpgpost-12190-0-23119300-1439550497_thumb.jpgpost-12190-0-68960400-1439550522_thumb.jpg

Białe domy ozdobione są żółtymi pasami, w pałacach, klasztorach mieszczą się hotele,

post-12190-0-80260500-1439549878_thumb.jpgpost-12190-0-36461800-1439550003_thumb.jpgpost-12190-0-98189900-1439550249_thumb.jpgpost-12190-0-36743700-1439550261_thumb.jpgpost-12190-0-12616200-1439550282_thumb.jpgpost-12190-0-80032600-1439550308_thumb.jpgpost-12190-0-19309000-1439550336_thumb.jpg

średniowieczna Se ma XVI- wieczne wieże i rokokowe ołtarze i oczywiście zielony wirydarz (jak większość zwiedzanych przez nas kościołów Portugalii) 

post-12190-0-05593400-1439550357_thumb.jpgpost-12190-0-02956100-1439550414_thumb.jpg

Po Rzymianach pozostały korynckie kolumny świątyni Diany.

Zbudowany w XVI wieku akwedukt pierwotnie dostarczał wodę do fontanny na Praca de Giraldo.

post-12190-0-62252200-1439549949_thumb.jpgpost-12190-0-45100200-1439549965_thumb.jpgpost-12190-0-78934500-1439549980_thumb.jpgpost-12190-0-07711100-1439550755_thumb.jpg

Poza murami miasta łuki akweduktu są najwyższe i w okolicach parkingu osiągają 25m. W mieście wysokość łuków stopniowo się obniżała, żeby osiągnąć poziom fontanny.

post-12190-0-43300400-1439550539_thumb.jpgpost-12190-0-69600500-1439550556_thumb.jpgpost-12190-0-36512500-1439550579_thumb.jpgpost-12190-0-12147700-1439550600_thumb.jpg

Akwedukt wrósł się w tkankę miasta i teraz pod jego łukami można znaleźć witrynę sklepu. Miasto jest naprawdę ładne. Żyje sobie spokojnie. Turystów niewiele, przynajmniej na razie. W sklepikach królują wyroby z korka, a wśród nich torby, buty, kapelusze, fartuchy. Oglądam je z wielką nieufnością i jeszcze nie daję wiary sprzedawcom, że to nie plastik. W IT dostajemy również mapkę dolmenów i megalitów, które znajdują się w pobliżu Evory. Zabieramy przyczepę na wycieczkę.  Do wioski Guadelupe dojeżdżamy wąską asfaltową drogą, dalej 4 km drogą gruntową. 

post-12190-0-13009800-1439549884_thumb.jpg

Droga jest nawet równa, szeroka, ale za każdym pojazdem unoszą się tumany kurzu. Samochód jest biały, przyczepa szara. A mogliśmy zostawić ją we wsi. :oslabiony:

post-12190-0-39617100-1439550631_thumb.jpgpost-12190-0-31126200-1439550660_thumb.jpgpost-12190-0-29615500-1439550687_thumb.jpg

Pierwszy samotny 3-metrowy menhir stoi sobie niewinnie w korkowym lesie. Z małego parkingu prowadzi do niego ogrodzona ścieżka. Wszystkie drogi prowadzące przez rzadkie korkowe gaje są ogrodzone, ciekawe dlaczego.

post-12190-0-45078400-1439550482_thumb.jpgpost-12190-0-99318800-1439550770_thumb.jpg

P 38°33'35.22"N   8° 3'42.16"W Kilometr dalej znajduje się nieregularny kamienny krąg zbudowany z kilkudziesięciu głazów. Znajdują się na nich podobno rysunki, ale bardzo trudno się ich dopatrzyć. Chcemy jeszcze zobaczyć kamienny grobowiec, ponoć największy w Europie, który znajduje się w pobliżu wsi Valverde. Skręcamy na drogowskaz Zambujeiro robimy pętelkę wąską asfaltową ścieżką i wyjeżdżamy na tą samą drogę tylko trochę dalej. A tu znowu drogowskaz Zambujeiro kieruje nas z powrotem. O co chodzi, przecież nic tam nie zauważyliśmy. Mapka z IT nie pomogła. A wystarczyło zajrzeć do internetu. Zrobiło się późno, nie pozostaje nam nic innego jak wrócić do Evory. Na wieczorny spacer idziemy zielonym deptakiem wzdłuż murów miasta. Przed areną zgromadziły się tłumy, dzisiaj będzie korrida. A po korridzie kibice fetują zwycięstwo. Jeżdżą wokół miasta w otwartych samochodach.  Śpiewają, trąbią, machają szalikami, flagami i tak do późnej, upalnej nocy.

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 80
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Algavre, maj 2015. Przystanek 1. Stoimy pod drzewem eukaliptusowym na kempingu w Alvor za12€. Eukaliptus zaczepia nas od czasu do czasu rzucając na dach zdrewniałe torebki owoców, które wyglądają jak zagubione guziki. Bombardowanie jest zaskakująco głośne i na szczęście całkiem nieszkodliwe - torebki są małe i lekkie. Na kempingu pełno gości. Holendrzy, Niemcy, Portugalczycy. Czysto, miło, jest basen, restauracja i od czasu do czasu jest nawet bezpłatny internet. Do Pingo Doce (jednak ma ona coś wspólnego z naszą Biedronką) można iść po świeże bułeczki pieszo. Jest za płotem.  A Pasteis de Belem w ofercie są po 15 centów, w Belem jedna kosztowała 1€. I jak tu się nie przejeść!. Może smakują trochę gorzej, ale dajemy im szansę. Do pięknej piaszczystej plaży jest około kilometra, więc raczej trzeba dojechać. Na szczęście przy plaży jest duży, bezpłatny parking.  Urządzamy się na kempingu. Na pewno zostaniemy tu kilka dni. Będzie to nasza baza wypadowa do zwiedzania okolicy.  A  kemping i miasteczko nam się podoba. Wieczór rześki, tylko 20o, nie to co Evorze, gdzie o północy było 30o. Będzie się dobrze spało.

Miejsca

Alvor leży pośrodku piaszczystej zatoki  u ujścia rzeki o tej samej nazwie. 

post-12190-0-14098700-1439650348_thumb.jpgpost-12190-0-73271800-1439650186_thumb.jpgpost-12190-0-91492000-1439650432_thumb.jpgpost-12190-0-50186200-1439650446_thumb.jpgpost-12190-0-87118100-1439650463_thumb.jpgpost-12190-0-98639700-1439650479_thumb.jpgpost-12190-0-93842600-1439650498_thumb.jpg

Miasteczko jest małe i bardzo przyjemne. Na rzece jest port rybacki – można w nim kupić świeże ryby lub skorupiaki (tylko rano), można też zjeść rybę z grila w knajpce, bo przy nabrzeżu jest ich kilka. Ceny w knajpach i sklepach nie są wygórowane. Warto tu kupić pamiątki (szczególnie te z korka), wybór duży i potem już nie będzie tak tanio.

post-12190-0-31717700-1439651093_thumb.jpgpost-12190-0-50145900-1439651080_thumb.jpg

post-12190-0-70473800-1439651131_thumb.jpgpost-12190-0-11043100-1439651143_thumb.jpgpost-12190-0-71689600-1439651166_thumb.jpg

Wieczorem trzeba koniecznie wybrać się na spacer drewnianą estakadą przez wydmy w kierunku ujścia rzeki Alvor.

post-12190-0-11581800-1439651036_thumb.jpgpost-12190-0-88865200-1439651379_thumb.jpgpost-12190-0-26151500-1439651393_thumb.jpg

Kiedy słońce powoli zachodzi, ścieżka pustoszeje. Po lekkim deszczu na niebie tworzy się tęcza i robi się bardzo romantycznie.

Przylądek Świętego Wincentego. Na wysokim klifie, wysmagany przez huragany, porośnięty niską, kłującą roślinnością. Faktycznie wygląda jak koniec świata. 

post-12190-0-18316700-1439650083_thumb.jpgpost-12190-0-73861100-1439649974_thumb.jpgpost-12190-0-87606400-1439649996_thumb.jpgpost-12190-0-71291500-1439650009_thumb.jpgpost-12190-0-62973700-1439650030_thumb.jpgpost-12190-0-04066600-1439650061_thumb.jpg

Ale tam wiało! Na zdjęciach niestety tego nie widać.

Fortaleza de Sarges. Tu też wiatr nas nie oszczędza. Po pokonaniu kilkuset metrów tracimy ochotę na podziwianie kwiatków i ptaszków. Wracamy do samochodu.

post-12190-0-75370900-1439650098_thumb.jpgpost-12190-0-81195400-1439650111_thumb.jpgpost-12190-0-54800300-1439650136_thumb.jpgpost-12190-0-47753700-1439649968_thumb.jpg

On na szczęście też przeżył. (na parkingu przy fortalezie koczują kampery)

Lagos. Bardzo przyjemne miasto, białe domy, dużo sklepów, dużo knajpek i dużo ludzi,

post-12190-0-57024600-1439650203_thumb.jpgpost-12190-0-07015800-1439650284_thumb.jpgpost-12190-0-49583000-1439650267_thumb.jpgpost-12190-0-72408500-1439650328_thumb.jpgpost-12190-0-65951700-1439650297_thumb.jpgpost-12190-0-44081100-1439650315_thumb.jpg[

niewielki fort (są do siebie bardzo podobne), kawałek murów obronnych i zimny wiatr.

post-12190-0-39182100-1439650225_thumb.jpgpost-12190-0-73345000-1439650247_thumb.jpg

Szkoda, że nie wzięłam sweterka. Chociaż tu druty i włóczkę wykorzystuje się do zgoła innych celów.

Silves. Kolejne przyjemne białe miasteczko z mostem rzymskim, ładną Se

post-12190-0-40422200-1439651059_thumb.jpgpost-12190-0-58866300-1439651043_thumb.jpgpost-12190-0-13042200-1439650514_thumb.jpgpost-12190-0-39131700-1439650530_thumb.jpgpost-12190-0-35725900-1439650551_thumb.jpgpost-12190-0-72717000-1439650574_thumb.jpgpost-12190-0-34998900-1439650416_thumb.jpgpost-12190-0-95377300-1439650790_thumb.jpgpost-12190-0-34911100-1439650816_thumb.jpgpost-12190-0-94115000-1439650830_thumb.jpgpost-12190-0-99472200-1439650881_thumb.jpg

i czerwonym zamkiem.

post-12190-0-75178900-1439650861_thumb.jpgpost-12190-0-80163900-1439650899_thumb.jpgpost-12190-0-23584700-1439650917_thumb.jpg

W zamku trwają warsztaty rzeźbiarskie.

post-12190-0-39781300-1439650772_thumb.jpgpost-12190-0-52384600-1439650946_thumb.jpg

post-12190-0-83391000-1439650931_thumb.jpg

A tak wygląda cysterna. Kupujemy trochę ceramiki – biało niebieskie misy i kolorowe podstawki pod łyżki. Mamy nadzieję, że w całości dojadą do Polski. Sprzedawca droczy się z nami. Czy kasa zechce przyjąć naszą kartę? Zechciała. Na pożegnanie słyszymy polskie do widzenia. Portugalczycy są mili i dowcipni. Żartuje (po angielsku) kelner w kawiarence i sprzedawca. A najczęściej słyszanym słowem jest obrigado – dziękuję.

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Algavre, maj 2015. Przystanek 1. Plaże

Praia de Alvor  jest nietypowa jak na Algavre. Długa, ukryta w zatoce, osłonięta tylko niewysoką wydmą.  Pierwszy dzień na niej nie możemy jednak zaliczyć do udanych. Uciekamy z plaży, nie można się schować przed zimnym, północnym wiatrem i siekącym po twarzy piaskiem.  Potem jest już lepiej. Można spokojnie poleżeć na piasku. 

post-12190-0-13949000-1439718965_thumb.jpgpost-12190-0-54285800-1439718972_thumb.jpgpost-12190-0-33012300-1439719563_thumb.jpg

Plaża jest prawie pusta, ocean jest niesamowicie błękitny, wieje leciutki wiaterek. Obok plaży jest  parking dla kamperów. Mają się całkiem nieźle. Na parkingu jest nawet prąd, toalety i woda. Za 4,5€ , ale przyczep tu nie przyjmują . P 37° 7'26.55"N   8°35'44.77"W

post-12190-0-69626900-1439719407_thumb.jpg

Praia dos 3 Irmãos w klifach, na wschód od Alvor. Można na nią dojść plażą Alvor, ale my i tak na jedziemy samochodem, więc szukamy parkingu bliżej.

post-12190-0-38432900-1439718985_thumb.jpgpost-12190-0-67792200-1439719011_thumb.jpgpost-12190-0-28865500-1439719066_thumb.jpgpost-12190-0-06143200-1439719085_thumb.jpgpost-12190-0-39741600-1439719104_thumb.jpgpost-12190-0-62501000-1439719124_thumb.jpgpost-12190-0-45587800-1439719186_thumb.jpgpost-12190-0-33744700-1439719224_thumb.jpgpost-12190-0-40264100-1439719230_thumb.jpgpost-12190-0-71493300-1439719257_thumb.jpgpost-12190-0-98623800-1439719277_thumb.jpgpost-12190-0-06058700-1439719522_thumb.jpg

Wysokie pomarańczowo-złote klify pełne są tajemniczych zakamarków, tuneli, jaskiń. 

post-12190-0-11572600-1439719032_thumb.jpgpost-12190-0-32961900-1439719054_thumb.jpg

Odpływ odkrywa kolejne przejścia,  maluje wzory na piasku.

post-12190-0-73862100-1439719206_thumb.jpgpost-12190-0-84133700-1439719542_thumb.jpg

Mewy patrzą na nas z góry. Ludzi niewiele, najwięcej spacerowniczów, bo jest co podziwiać. Klify chronią przed wiatrem i choć woda zimna odważamy się na kąpiel. To mogłaby być moja plaża. P 37° 7'16.81"N   8°34'58.43"W

Słynna Praia da Rocha to spory kawał piachu między wysokim klifem i ujściem rzeki. Woda ciepła, nie wiem, czy to sprawka miejsca, czy po prostu dzisiaj jest cieplejsza.

post-12190-0-30054900-1439719292_thumb.jpgpost-12190-0-93900200-1439719302_thumb.jpgpost-12190-0-96946000-1439719504_thumb.jpg

Opalamy się na sąsiedzie, tu jest spokojniej, mniej ludzi, złote klify, a woda tak samo ciepła. Parkingi przy plaży jeszcze bezpłatne – parkometry przykryte są folią P 37° 7'8.13"N  8°32'56.00"W

post-12190-0-18349600-1439719476_thumb.jpgpost-12190-0-50402900-1439719489_thumb.jpgpost-12190-0-66068900-1439719166_thumb.jpgpost-12190-0-10838600-1439719321_thumb.jpgpost-12190-0-33474300-1439719424_thumb.jpgpost-12190-0-80542100-1439719439_thumb.jpgpost-12190-0-93714000-1439719453_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadrobione zaległe odcinki, cóż mogę powiedzieć... miasteczka piękne a widoki cudne. Formacje skalne niesamowite!!!

 

Gusia, cieszę się, że się odezwałaś (nie tylko tutaj, ale i w Polsce wschodniej) . Jakoś mi smutno, kiedy nikt się nie odzywa, chociaż wygląda na to, że czyta.

 

Algavre, maj 2015. Przystanek 2.

Odjeżdżamy niedaleko (25km drogą N125) do Armação de Pêra na kemping o tej samej nazwie. Droższy i niestety gorszy. Jedyna zaleta to ta, że jest prawie pusty. No i do miejskiej plaży jakiś kilometr Byłoby bliżej, gdyby furtka na końcu kempingu była otwarta). Pod prysznicami jest problem z ciepłą wodą, jest tylko w jednym bloku sanitarnym. Nie leci jednak po prostu po odkręceniu kurka. Trzeba najpierw wybrać kabinę, potem wcisnąć odpowiedni guzik na tablicy rozdzielczej i szybko się kąpać, bo woda leci tylko przez parę minut. Basen jest jeszcze nieczynny, wifi jest podobno przy barze, ale barman nie był skłonny udostępnić nam numeru. Na placu tez możemy skorzystać w cenie 5€/1h. Na kempingu jest bardzo sucho, dużo mrówek, stanowiska są dopiero sprzątane. Po co się tu przenieśliśmy? Hmm, żeby zmienić otoczenie. 

Miejsca

Armação de Pêra to zniechęcające blokowisko, puste ulice, mało sklepów, nie wiem kiedy się budzi. Plaża miejska niewielka, też nie zachwyca.

post-12190-0-64494900-1439823831_thumb.jpgpost-12190-0-00234200-1439823842_thumb.jpgpost-12190-0-75482200-1439823868_thumb.jpgpost-12190-0-47927300-1439823883_thumb.jpgpost-12190-0-13144600-1439823853_thumb.jpg

Rano zaglądamy do rybaków. To co złowili to jakieś morskie potwory, jak to się je? Czy w ogóle nadają się do zjedzenia? Poszukamy obiadu gdzieś indziej. Kupujemy w Lidlu świeże sardynki po 4,99€/kg. Tutejsze Lidle oferują świeże lokalne ryby i owoce morza, nie takie zapakowane w folię, tylko na wagę. A na parkingach mają wydzielone miejsce dla kamperów i tych z przyczepami. Na obiad mamy smażone sardynki sałatę, oliwki i białe wino z Alentejo. Niezłe wino można kupić za niecałe 2€, najlepiej smakują nam właśnie białe wina z Alentejo no i pasują do ryb. Przyleciała do nas mewa zwabiona zapachem smażącej się ryby, ale nie chce podejść do stolika.

post-12190-0-58385000-1439824453_thumb.jpgpost-12190-0-26163300-1439824470_thumb.jpg

Po południu staramy się odkryć uroki Armação de Pêra. To ostatnia szansa, bo nie zostaniemy tu długo.

Albufeira. Stare miasto ma swój urok. Wieczorem tętni życiem. W porze kolacji kelnerzy zapraszają do restauracji, sklepikarze do sklepów. Szkoda, że zawitała tu chińska tandeta, ale portugalską ceramikę czy wyroby z korka tez można kupić.

post-12190-0-39100900-1439824482_thumb.jpgpost-12190-0-24610600-1439824499_thumb.jpgpost-12190-0-73366400-1439824540_thumb.jpgpost-12190-0-56103900-1439824553_thumb.jpgpost-12190-0-93406800-1439824568_thumb.jpgpost-12190-0-91491600-1439824507_thumb.jpgpost-12190-0-50609000-1439824524_thumb.jpg

Plaże w starym mieście są dwie, niezbyt duże. Można na nie przejść podziemnym tunelem albo zjechać widną. Zamiast łódek (pisze o nich nasz przewodnik) stoją na plaży parasole. Stara Albufeira otoczona jest pierścieniem wielkich hoteli. Nie zazdroszczę ich gościom, kiedy rankiem udają się nad ocean. Ja nie lubię tłoku na plaży. Zatrzymujemy się na dużym zielonym parkingu o krok od starego miasta. 37° 5'27.88"N  8°14'45.48"W Niestety za pierwszym razem nos nas zawodzi i idziemy na wschód zamiast na południe. Błąkamy się wśród hoteli bez szansy dojścia do morza. Tutaj zawiłość uliczek doprowadzona została do perfekcji i większość z nich wiedzie donikąd, albo zjada własny ogon. W końcu najważniejszym staje się odnalezienie własnego samochodu. Obawiamy się podwójnie, bo jak już zaparkowaliśmy  podszedł do nas miły, młody człowiek, pochwalił się, że ma znajomych w Polsce. A na koniec poprosił o pieniądze, bo na razie nie ma pracy, ale szuka. Dla bezpieczeństwa dostał od nas parę euro, chociaż rzadko daję jałmużnę. Kiedy parkujemy tu drugiego dnia młodego człowieka już nie ma, widocznie znalazł pracę.

Plaże

Plaża w Armação de Pêra pełni dwie funkcje: zastępuje port - łódki rybackie wyciągane są ciągnikiem wprost na plażę, no i można z niej korzystać do kąpieli i opalania.

post-12190-0-21359500-1439824158_thumb.jpgpost-12190-0-23800800-1439824284_thumb.jpgpost-12190-0-55342600-1439824301_thumb.jpg

Jak widać daje się to pogodzić. My nie korzystamy.  Przy plaży płatny parking. Stoi na nim kilka kamperów. Obsługa zapytana, czy można tu się zatrzymać z przyczepą mówi: to nie kemping. P 37° 6'3.18"N  8°21'21.38"W

Praia da Senhora da Rocha to niewielka plaża w złotym klifie z pomarańczowym piaskiem.

post-12190-0-39718700-1439823897_thumb.jpgpost-12190-0-63571900-1439823908_thumb.jpgpost-12190-0-86066200-1439823924_thumb.jpgpost-12190-0-95896200-1439824175_thumb.jpg

Rozdzielona jest na dwie części wąskim cyplem, na którym stoi maleńki biały kościółek. W kościółku żony rybaków modliły się o szczęśliwy powrót mężów z morza.  Teraz już nikt tu się chyba nie modli, kościółek jest zamknięty a klif niebezpiecznie się obrywa. Nie widać prób ratowania.  Wkrótce może podzielić los swojego odpowiednika w Trzęsaczu. Szkoda. 

post-12190-0-63888300-1439823914_thumb.jpgpost-12190-0-35099200-1439824213_thumb.jpgpost-12190-0-44045400-1439824230_thumb.jpgpost-12190-0-47363400-1439824199_thumb.jpg

A na plaży pełno oderwanych z klifu głazów i różowych płaskich muszli. Spotkaliśmy je tylko tutaj. Na górze jest oczywiście bezpłatny parking, na dole restauracja, na plaże schodzi się schodami.

post-12190-0-54670800-1439823823_thumb.jpg

Wróciła moda na toples. A może nigdy nie umarła? P 37° 5'48.83"N  8°23'12.16"W

Praia do Castelo P 37° 4'25.79"N  8°17'52.95"W  Z ciemnymi formacjami skalnymi. Może najmniej ciekawa.

post-12190-0-64669700-1439824242_thumb.jpgpost-12190-0-99589600-1439824257_thumb.jpgpost-12190-0-69648700-1439824267_thumb.jpg

Podobnie jak przy pozostałych jest tu bezpłatny parking z zakazem kempingowania i zatrzymywania się przyczep i mała restauracja. W Algavre nie znaleźliśmy kempingu przy plaży, zawsze trzeba było dojść lub raczej dojechać. Przy plażach trafiają się parkingi dla kamperów, ale nie przyjmują przyczep, a na plażowych parkingach zawsze znalazła się informacja o zakazie kempingowania.  Na stacjach benzynowych nie ma parkingów. Jednym słowem z zatrzymywania się na dziko, nawet w drodze nici.

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja to pewnie jeszcze wielokrotnie bede czytal i zdjecia ogladal. Nas tez ciagnie do Portugalii...

 

 

Z Essen pozdrawia ( i dziekuje za relacje)

 

MaK

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gusia, cieszę się, że się odezwałaś (nie tylko tutaj, ale i w Polsce wschodniej) . Jakoś mi smutno, kiedy nikt się nie odzywa, chociaż wygląda na to, że czyta.

Czyta, czyta pomiędzy pisaniem ;) i jak Commander rzadko się odzywa - bo jak tu gadać jak ciężko szczękę podnieść z podłogi ;)

 

Rano zaglądamy do rybaków. To co złowili to jakieś morskie potwory, jak to się je? Czy w ogóle nadają się do zjedzenia? 

 

Oczywiście że tak!!!  to mątwy - mają w sobie czarny atrament. Są podobne do kalmarów i podobnie się je przyrządza. Można je robić na wiele sposobów - grillować, smażyć lub dusić w białym winie albo zrobić z nich czarne risotto właśnie z dodatkiem sepii. 

Najłatwiej, po oczyszczeniu środka pokroić je na kawałki, przesmażyć na oliwie z oliwek cebulkę do miękkości, dodać czosnek, pokrojone mątwy i jeszcze chwilę smażyć, zalać białym winkiem i niech pyrkają z 20 min. aż będą miękkie. Potem sól i pieprz, cytryna, zielona pietrucha i wcinać :slina: . Dobrze zredukować sos dodając na koniec trochę masła.

Następnym razem spróbuj  :jesc:

 

Kolejne plaże też pikne  :serducha:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i wyszłam na płaczkę :'( , na szczęście nie jest ze mną tak źle. I na szczęście jesteście WY :przytul:  . A plaże Algavre są faktycznie niesamowite. Jeśli wracalibyśmy do Portugalii to właśnie dla nich. Najfajniej byłoby zrobić taki tour wzdłuż wybrzeża jeden dzień = jedna plaża. Tylko te zakazy! Przy plażach, które odwiedziliśmy pod każdym znakiem parking był napis: z wyłączeniem kamperów i przyczep. I z niewielkimi wyjątkami był on respektowany.

Gusia, te mątwy po ugotowaniu też są czarne?

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Gusia, te mątwy po ugotowaniu też są czarne? ...

Nie, surowe - po zdjęciu skóry oraz ugotowane są jaśniutkie , czarną mają tylko wydzielinę (sepia), przechowują ją w woreczku wewnątrz ciała - jest to ich broń, w razie niebezpieczeństwa mątwa wyrzuca z siebie sepię tworząc wokół pewnego rodzaju zasłonę, dodatkowo sepia paraliżuje węch napastnika.

Sepię stosuje się jako naturalny barwnik np. farb, kiedyś naturalny atrament, teraz w kuchni - można nią zabarwić sosy, zupy, ryż. Tak robią gotując właśnie czarne rizotto albo spaghetti z mątwą. Trochę jednak mało apetycznie wygląda takie czarne żarcie w dodatku farbuje jamę gębową :D

Samodzielnie obrabialiśmy tylko kalmary ale mątwa to w zasadzie to samo w obróbce, przyrządzeniu i smaku - tyle, że większa. Częścią jadalną są ramiona i płaszcz, głowa, wnętrzności i błony out, w środku maja jeszcze taki przezroczysty kręgosłup? wygląda to jak sztywny kawałek folii więc po nacięciu tułowia też trzeba go wyciągnąć. 

 

Trochę mało przyjazna ta Portugalia względem karawaningowców :( , szkoda że stosują zakazy postojów na parkingach ale może w ten sposób dbają o funkcjonowanie kempingów, które jak widzę są tanie - przynajmniej w okresie Waszej podróży. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Algavre, maj/czerwiec 2015. Przystanek 3.

Tavira, kemping PSP. Coraz bliżej Hiszpanii. Niestety.  Kemping kosztuje tylko 9,9€ za dobę i nie jest czynny latem! Na kempingowej bramie nie ma nawet napisu, nie mówiąc o flagach. Wjeżdżamy, bo wiemy że musi tam być. Nie tylko my wiemy, na kempingu stoi sporo kamperów i parę przyczep. Niektórzy nawet na nim zimowali. Do dyspozycji mamy duży basen, siłownię, kuchnię z grilem, darmowe wifi pod pralnią, nowe sanitariaty z gorącą wodą bez ograniczeń. Do centrum Taviry można dojść piechotą.  Jak zwykle jest jakieś ale, tym razem malutkie. Posadzka w sanitariatach jest płaska, więc woda spod prysznicy potrafi wypłynąć na korytarz, nie żeby się w niej brodziło, ale jest mokro. Tylko cześć stanowisk jest wyrównanych, reszta jak się trafi.

Miejsca

Tavira leży nad oceanem, ale nie ma do niego dostępu, bo oddziela ją od niego rzeka Formosa. Płynie sobie wzdłuż oceanu przez prawie 60km tworząc rozlewiska i piaszczyste wyspy. Te wyspy oddzielają rzekę od oceanu. Zamieszkują tam przede wszystkim ptaki, więc na wyspy nie ma mostów, żeby się na nie dostać trzeba przepłynąć przez rzekę. W Tavirze najładniejsze są dachy trójkątne, pokryte kolorową dachówką. 

post-12190-0-08470200-1440083800_thumb.jpgpost-12190-0-83243500-1440083899_thumb.jpgpost-12190-0-33531600-1440083914_thumb.jpg

Żeby je obejrzeć trzeba się wdrapać na zamkowe wzgórze. Na zamkowym dziedzińcu jest ogród pełen kwiatów, a z murów roztacza się wspaniały widok na miasto.

post-12190-0-27500500-1440084023_thumb.jpgpost-12190-0-80640900-1440083843_thumb.jpgpost-12190-0-57220700-1440083851_thumb.jpgpost-12190-0-58997100-1440083867_thumb.jpgpost-12190-0-07084500-1440083880_thumb.jpgpost-12190-0-65257900-1440084990_thumb.jpg

Drugi obowiązkowy punkt to kawa z widokiem na rzymski most. Poziom wody w płynącej przez miasto Rio Gilao zmienia się. To chyba wpływ oceanu, kiedy wody jest niewiele  po rzece spacerują poławiacze skorupiaków. Widok czarnych kamieni i mułu raczej nie zachęca do zjedzenie tego co tam złowią. Lody w budce przy skwerze są pyszne i niezbyt drogie. Za wielką gałę płacimy tylko 1,70€.

post-12190-0-20116900-1440083821_thumb.jpgpost-12190-0-18003800-1440084033_thumb.jpgpost-12190-0-64325600-1440084047_thumb.jpgpost-12190-0-44888500-1440084079_thumb.jpg

Loule. Dzisiaj sobota.  W Loule jest dzień targowy i to jest cel naszej wizyty. Na targu nie jest taniej, tylko ciekawiej.

post-12190-0-35479300-1440084295_thumb.jpgpost-12190-0-45649100-1440084003_thumb.jpgpost-12190-0-30574600-1440084100_thumb.jpgpost-12190-0-92499800-1440084114_thumb.jpgpost-12190-0-11093500-1440084132_thumb.jpgpost-12190-0-29944700-1440084141_thumb.jpgpost-12190-0-10274800-1440084169_thumb.jpgpost-12190-0-40254800-1440084244_thumb.jpg

Można kupić np. pęk roszponki, świeże liście laurowe, świeżutkie truskawki, drogie czereśnie, oliwki, ryby, skorupiaki, jest oczywiście ceramika, koszyki i wyroby z korka.  Zamku nie znajdujemy, zresztą specjalnie nie szukamy. Robimy zakupy i odjeżdżamy. Samochód napełnia się zapachem świeżutkich truskawek. Mercado 37° 8'17.96"N  8° 1'20.49"W

post-12190-0-01961800-1440084264_thumb.jpgpost-12190-0-32884300-1440084279_thumb.jpg

Almacil Igreja Sao Lourenco de Matos. Wnętrze barokowego kościółka jest  w całości pokryte azulejos i jest zachwycające.

post-12190-0-99703300-1440084314_thumb.jpgpost-12190-0-21866700-1440084326_thumb.jpgpost-12190-0-32488000-1440084346_thumb.jpgpost-12190-0-93568100-1440084360_thumb.jpg

Jedynie ołtarz, jak to w baroku, jest złoty. Na płytkach przestawiono sceny z życia świętego Wawrzyńca, patrona kościoła. Dobrze się nim opiekował, bo świątynia przetrzymała trzęsienie ziemi w 1755 właściwie bez uszczerbku. Za wejście trzeba już płacić i nie wolno fotografować. Więc kupujemy pocztówki. 37° 4'55.50"N  8° 0'32.32"W

Komin obok też jest ładny post-12190-0-51657700-1440084378_thumb.jpg

W Faro zatrzymujemy się na wielkim bezpłatnym parkingu tuż pod murami starego miasta, nad brzegiem Formosy. P 37° 0'44.55"N  7°55'56.25"W

post-12190-0-54683900-1440084228_thumb.jpgpost-12190-0-96179400-1440084852_thumb.jpg

Na uliczkach starego miasta spokojne i pusto, tylko dzieciaki próbują sprzedać własnoręcznie wykonane pamiątki. Na wielkim placu katedralnym rosną drzewka pomarańczowe. Do katedry nas nie wpuszczają, jak się później okazuje, ze względu na ślub. 

post-12190-0-70909300-1440084561_thumb.jpgpost-12190-0-87577100-1440084587_thumb.jpgpost-12190-0-47971000-1440084581_thumb.jpgpost-12190-0-69473300-1440084689_thumb.jpg

Ślub bardziej międzynarodowy, bo goście w kiltach.

post-12190-0-38182700-1440084770_thumb.jpgpost-12190-0-47415800-1440084793_thumb.jpgpost-12190-0-79957500-1440084814_thumb.jpgpost-12190-0-94478800-1440084830_thumb.jpg.

Za to wchodzimy do muzeum, które mieści się w dawnym klasztorze Klarysek Nossa Senhora da Assuncao. W kasie po naradzie(?) ustalają dla nas cenę za wejście na 3,5€, zadając przy okazji mnóstwo pytań, których nie rozumiemy.

post-12190-0-06825100-1440084604_thumb.jpgpost-12190-0-31313200-1440084619_thumb.jpgpost-12190-0-96947900-1440084625_thumb.jpgpost-12190-0-06589800-1440084647_thumb.jpgpost-12190-0-43670500-1440084663_thumb.jpg

Faro polubiły bociany. Tylko na Arco da Vila mają trzy gniazda. Za bramą jest już nowe miasto. Na zamkniętych dla ruchu uliczkach stoją stoliki, skąd oni wezmą tylu żarłoków? Marina pełna jachtów i znowu bociany na dachach. Usiłujemy kupić korkowe torebki na prezenty. Odkładanie tego zakupu na później okazało się błędem. Im dalej od korkowych lasów, tym ceny są wyższe i wybór mniejszy.  Spacer po Faro kończymy w barze Castelo z pięknym widokiem na rozlewiska Formosy.

post-12190-0-79149500-1440084542_thumb.jpg

Quinta de Marin w Parque Natural da Ria Formosa (37° 1'58.53"N  7°49'19.16"W ) Za wejście na teren parku pobierana jest niewielka opłata. Można pospacerować po porośniętych piniami wydmach, młyn, spotkać ptaki i obejrzeć saliny.

post-12190-0-85710200-1440084764_thumb.jpgpost-12190-0-40875800-1440084886_thumb.jpgpost-12190-0-11294900-1440084916_thumb.jpgpost-12190-0-36278900-1440084936_thumb.jpgpost-12190-0-72169500-1440085022_thumb.jpgpost-12190-0-21177900-1440085043_thumb.jpgpost-12190-0-28134400-1440085066_thumb.jpgpost-12190-0-87816100-1440085098_thumb.jpgpost-12190-0-56762500-1440085132_thumb.jpgpost-12190-0-53869000-1440085156_thumb.jpg

Zastanawia mnie rzeka jako źródło soli, zresztą jej nie widać. Inaczej było na Pagu. Z parkiem sąsiaduje kemping. Wygląda całkiem nieźle, a ceny, te majowe też były przystępne.  Na koniec wizyty w parku zaglądamy do Olhao, żeby zrobić zakupy na nadrzecznym targowisku.

post-12190-0-82684000-1440084863_thumb.jpg

Plaże

Najbliższa plaża dostępna samochodem to Manta Rota, w odległości 12km na wschód od Taviry. Wszystkie plaże, na które zapraszają nas po drodze, to plaże na piaszczystych wyspach dostępne promami. To też koniec klifów. Nad ocean nie trzeba schodzić po schodach, wystarczy przejść drewnianym pomostem przez wydmy.

post-12190-0-73534600-1440083805_thumb.jpgpost-12190-0-28352900-1440083811_thumb.jpg

Oczywiście jest parking (37° 9'57.75"N  7°31'3.26"W), restauracja i zakaz dla przyczep i kamperów, co akurat tutaj kamperom akurat nie przeszkadza.  Na sąsiednim parkingu jest ich nawet sporo, chyba jest tam kamperpark. W Manta Rota remontują drogi, ale jakoś udaje się dotrzeć do plaży. Tu w Portugalii remontują raczej kompleksowo, nie kawałek ulicy, nie jedną jezdnię, ale kilka w jednej miejscowości. Trochę im to utrudnia życie. Znowu są duże fale, trochę chmur i trochę ludzi.

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Algavre, czerwiec 2015. Przystanek 4.

Monte Gordo. Nie chce nam się wyjeżdżać z Portugalii, a jechać na zachodnie wybrzeże Alentejo (tam nie byliśmy) tez nam się nie chce. Pozostało nam tylko Monte Gordo. Albo Hiszpania. W Monte Gordo jest kemping miejski i niestety nie ma swojej strony internetowej. Na szczęście cena okazuje się niezbyt wygórowana – 12,85€ za nasz zestaw. Płacimy z góry, dostajemy kartę magnetyczną dla samochodu i po jednej na osobę za kaucją 7,5€. Jak to na miejskim kempingu nie brakuje ludzi do obsługi – trzy panie w recepcji, pan od bramki (trzeba mu wręczyć wszystkie 3 karty, żeby wypuścił samochód), ekipy od sprzątania, damska od toalet i męska od terenu. Ale przepalone gniazda wtykowe i uszkodzone spłuczki widocznie nie należą do ich kompetencji. Kemping jest duży, w sosnowym lesie, zawsze znajdzie się jakiś kawałek cienia. Do plaży blisko, wystarczy przejść  przez ulicę i wydmę. Goście to głównie Portugalczycy. Część bardzo zadomowiona. Myjnie są miejscem spotkań panów. Panie (te starsze) spotykają się wieczorem przy darciu pierza, o przepraszam pomyłka, to były tylko szydełka. Monte Gordo rozkopane, tu też kopią z rozmachem, aż trudno dotrzeć na kemping. Na kempingu też kopią. Samo miasteczko bez wyrazu, jakiś deptak, sporo hoteli, parę sklepów i knajpek. Tylko plaża fajna. Mnóstwo piachu, ciepła woda, trochę parasoli, sporo ludzi, ale miejsce tylko dla siebie też można znaleźć.  Wieczorem zalewa ją przypływ, ocean wyrzuca na piasek swoje dzieci.

post-12190-0-42878800-1440178779_thumb.jpgpost-12190-0-57676100-1440178766_thumb.jpgpost-12190-0-99100000-1440178733_thumb.jpgpost-12190-0-66007300-1440178788_thumb.jpg

Mewy mają swój czas na poszukiwanie czegoś kolację, ludzie na spacery i podziwiane zachodzącego słońca złocącego mokry piasek plaży. 

post-12190-0-92782100-1440178741_thumb.jpgpost-12190-0-03338600-1440178800_thumb.jpgpost-12190-0-39417800-1440178752_thumb.jpgpost-12190-0-19846800-1440178794_thumb.jpg

Po plaży pędzi na sygnale samochód GRN. Na pewno tędy jest łatwiej niż przez rozkopane miasto. Strażnicy prawa pojawiają się tu częściej niż gdzie indziej, codziennie są na kempingu. Pewnie to dlatego, że strefa graniczna. Na zakupy po świeżą rybę jedziemy do Vila Real de Santo António do Lidla. Santo Antonio też rozkopane. Stanęło na doradzie, sola wciąż mnie nie przekonuje, te jej kropki, czarna skóra. W pobliskim Castro Marim są aż dwa zamki.

post-12190-0-40222100-1440178809_thumb.jpgpost-12190-0-12946100-1440178818_thumb.jpgpost-12190-0-27367600-1440179157_thumb.jpg

Jak zwykle najlepiej wyglądają z daleka. Ale miasteczko przyjemne, tanie i jest parking dla kamperów na którym nie ma wprost ograniczenia dla przyczep (sprawdziliśmy) 37°13'12.27"N   7°26'40.78"W. Z zamkowego wzgórza widać już Hiszpanię. 

post-12190-0-41255800-1440179138_thumb.jpg

Jeszcze parę słów o kempingach w Portugalii. Faktycznie można znaleźć całkiem tanie. Portugalia to jednak nie Francja i kempingów wcale nie jest zbyt dużo. Chyba więcej na wybrzeżu zachodnim, niż w Algavre. Najtańsze są te miejskie. Informacje o nich są na stronach miast. Najobszerniejsze są regulaminy.

http://www.cm-peniche.pt/CustomPages/ShowPage.aspx?pageid=e8f54663-1045-46ab-8190-cea8f06b1a6b - tu byliśmy , http://www.cm-leiria.pt/pages/540, http://www.cm-figfoz.pt/index.php/onde-dormir/parques-de-campismo- tu planowaliśmy

Na tych stronach jest po kilka  kempingów, już droższych http://www.campigir.com/pt/pagina/12/precos-storpes/: http://www.orbitur.pt/, http://www.canalcamping.com/content/marisol

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękne fotki i zachęcające opisy.

Zaiste Portugalia jest przepiękna, ma swój klimat.

Nam podczas pobytu w Portugalii marzyło się pozwiedzać miasteczka, niestety nasz zestaw 12,5 m. długości i 232 cm szerokości nie za bardzo się nadawał na ichniejsze parkingi i ciasne uliczki.

 

Jeśli przyjdzie czas emerytury i byśmy postanowili wówczas zmienić przyczepkę na kampera, to powrót do Portugalii pewny i to na kilka miesięcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Po dłuższej przerwie ( :drive::przyczepa: ->IT) wracam do opisu naszej wiosennej wyprawy, chociaż do końca opowieści zostało już niewiele. Na powrót zaplanowaliśmy sprawdzanie co słychać na plażach Morza Śródziemnego,  z jednym wyjątkiem: el Caminito del Rey. 26 marca tego roku otwarto ponownie górską drogę poprowadzoną ścianami kanionu rzeki Guadalhorce. Ten kanion jest jednym z najbardziej stromych wąwozów skalnych w Europie. Jego ściany osiągają nawet 700 m wysokości, a odległość pomiędzy nimi to czasem tylko kilkanaście  metrów. Ścieżka powstała przy okazji budowy hydroelektrowni i służyła robotnikom do transportu materiałów na budowę (lekko nie mieli). Nazwano ją el Caminito del Rey na cześć króla Alfonsa XIII, który w 1921 r dokonał uroczystego otwarcia elektrowni. Po zakończeniu budowy betonową drogą przyczepioną do ścian wąwozu wędrowali turyści. Czas jednak jej nie oszczędzał i w końcu znaczna część konstrukcji uległa zniszczeniu. Oczywiście nie odstraszało to śmiałków, dla których spacer nie zawsze kończył się szczęśliwie. Po kilku wypadkach śmiertelnych władze Hiszpanii zamknęły ścieżkę i zabrały się za jej remont. Teraz na szlak wpuszczają nawet dzieciaki. Ruch jest jednak ściśle nadzorowany – bilet trzeba zamawiać z wyprzedzeniem, bo stanowi on jednocześnie ubezpieczenie. Turyści uzbrajani są w kaski, wpuszczani na trasę co pół godziny, jednocześnie może na ścieżce przebywać najwyżej 400 osób. Przez pierwsze 6 miesięcy po otwarciu  wejście  było darmowe, trzeba było się jednak zarejestrować.

 

Podróż z Portugalii na kemping La Sierrecilla w Humilladero (zatrzymujemy się, ze względu na bliskość El Chorro i drogi królewskiej) autostradami A49 i A92 to czysta przyjemność: szybko wygodnie i za darmo. Na tych autostradach są stacje benzynowe czynne 24h, można by tu nocować. My wybieramy kemping. Bardzo przyjemny, ma duży basen, czyste toalety i dobry darmowy internet nareszcie w przyczepie. Zaglądam na stronę Caminito de Rey. Niestety! :angry: Wszystkie bilety na czerwiec są zarezerwowane, na lipiec też, sierpień również. Naiwna! Myślałam, że nie będzie tylu chętnych na darmowe wejście. Nie tracę jednak nadziei, piszę maila do  biura Caminito z grzecznym zapytaniem, czy istnieje możliwość wejścia jutro. Dosyć szybko odpowiadają. Nie, bilety zarezerwowane są aż do września. Sąsiad z kempingu podpowiada, że podobno bilety można również dostać (za opłatą) w restauracjach przy wejściu. No cóż. Pojedziemy. Spróbujemy. Późnym wieczorem na stanowisko obok podjeżdża polski kamper. Idziemy się przywitać i proszę, jaka niespodzianka! To ta sama rodzinka z Krakowa, którą spotkaliśmy w Caparica koło Lizbony! Jedyna rodzina z Polski, którą spotkaliśmy na kempingu w trakcie, w końcu nie najkrótszej, podróży. Gdybyśmy się umówili to by się nie udało! 
Rankiem jedziemy do El Chorro zgodnie ze wskazówkami pana z recepcji. https://goo.gl/maps/P2o6GZYWAtk  Droga z Humilladero do El Chorro obfituje w piękne widoki - prowadzi między dwoma sztucznymi jeziorami, grzbietem starych tam.

post-12190-0-09960600-1443433999_thumb.jpgpost-12190-0-55663900-1443434008_thumb.jpgpost-12190-0-19207300-1443434027_thumb.jpg

Zatrzymujemy się na parkingu  za drugą tamą. 36°55'57.49"N  4°48'12.10"W Tu zaczyna się szlak do dolnego wejścia na Caminito del Rey. 

post-12190-0-75788400-1443434081_thumb.jpgpost-12190-0-09729600-1443434099_thumb.jpgpost-12190-0-49928800-1443434155_thumb.jpgpost-12190-0-66139600-1443434180_thumb.jpgpost-12190-0-76344600-1443434211_thumb.jpgpost-12190-0-75897300-1443434229_thumb.jpg

Oczywiście ruszamy. Ustawiamy się w kolejce. Wszyscy machają wielkimi papierami, a w nas wciąż tli się nadzieja. Niestety pan w kasie zniżonym głosem (?) informuje nas, że nie mamy szansy na wejście. Żadnej? (my też ściszamy głos) Żadnej. No to sobie chwilę popatrzymy. A widać niewiele. Właśnie do wejścia szykuje się szkolna wycieczka. Już założyli kaski. Jakaś Polka (ona ma woucher) radzi nam, żebyśmy spytali w restauracji za tunelem. No dobra, spróbujemy.

post-12190-0-84326100-1443433991_thumb.jpg

Wracamy tą samą ścieżką. Pytamy w restauracji. Nic z tego. Nie przyznają się, że mają, albo mieli jakieś bilety. Trudno. Jedziemy dalej w stronę  El Chorro. Mijamy kolejną restaurację za tunelem. Ta nazywa się Panorama. Ale nie chce nam się już o nic pytać. Zresztą nawet nie mielibyśmy się gdzie zatrzymać. Po drodze mijamy leśny kemping na zboczu góry. Wygląda na trudny, ale parę kamperów na nim stoi.

post-12190-0-66272800-1443434304_thumb.jpgpost-12190-0-55922800-1443434325_thumb.jpgpost-12190-0-20069600-1443434342_thumb.jpg

W El Chorro jest kolejny kemping i wielki parking dla odwiedzających na początku wioski. Do wejścia na szlak jakieś 2km. Nic tu po nas. Pytamy o drogę do Anteguery. Do góry i w prawo. Koło dworca kolejowego nabieramy wątpliwości, ponownie pytamy jakiegoś kierowcę.  Mówi, że da się dojechać, ale droga marna. Hmm.  On jedzie, to my też. Tylko, że on szybko skręca. My jedziemy dalej. Wąską drogą przez góry, bez barierek, bez drogowskazów, z duszą na ramieniu. Jest droga, to musi nas gdzieś zaprowadzić. Długo trwało zanim dusza wróciła na swoje miejsce. Ale oto i Anteguera.

post-12190-0-09594600-1443434363_thumb.jpg

Zamek na wzgórzu i skała, przypominająca śpiącego Apacza. Nasz sąsiad z kempingu Niemiec pokazał nam wspaniałe zdjęcia tutejszych grobów  korytarzowych.

post-12190-0-23537800-1443434292_thumb.jpgpost-12190-0-73383800-1443434381_thumb.jpgpost-12190-0-10403400-1443434399_thumb.jpg

Znaleźliśmy dwa. Trzeciego już nie szukamy. Jesteśmy zmęczeni porażką w caminito, fatalną drogą. Na dzisiaj mamy serdecznie dosyć. Byle do naszego azylu na kółkach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już się ma kartę ACSI, to trudno z niej nie korzystać.  Wracamy więc powoli wzdłuż wybrzeża zatrzymując się na nocleg i plażowanie na kolejnych kempingach z naszej książeczki. 

Pierwszy z nich to prawdziwy kombinat przy żwirowej plaży, parę kroków od skalnego miasta Bolnuevo.

post-12190-0-12434200-1443690444_thumb.jpgpost-12190-0-29833700-1443690452_thumb.jpgpost-12190-0-54078400-1443690467_thumb.jpg

http://www.playamazarron.com/index.asp  Kemping pełen,  goście to głównie Hiszpanie, dużo dzieciaków. Mówią dużo i głośno. Stanowiska niewielkie, brakuje prywatności. Nie jesteśmy przygotowani na taka zmianę.

Wyjeżdżamy następnego dnia nad Mar Menor na kemping Caravaning La Manga http://www.caravaning.es/ .

post-12190-0-34194600-1443690479_thumb.jpgpost-12190-0-91291600-1443690497_thumb.jpgpost-12190-0-55528600-1443690506_thumb.jpg

Mar Menor to interesujące miejsce na mapie Hiszpanii. To niby morze jest obdzielone od otwartych wód wąską, w większości zabudowaną mierzeją La Manga.  Woda jest tu bardzo słona, bardzo ciepła (średnioroczna temperatura wody to 18oC), spokojna i płytka. Na plaży, niezbyt dużej, z ciemnym piachem, rosną palmy. Stanowiska na kempingu duże, wydzielone zielonym żywopłotem, wysypane białym żwirem, w większości bez cienia, czyściutkie toalety.  Jest oczywiście basen i plac zabaw dla dzieci. Dużo stanowisk zajętych przez stacjonarne prywatne bungalowy, ale jakoś nie przeszkadzają, bo stanowią zwarty segment. Cisza, spokój i ciepłe morze. Nie chce się wychodzić z wody, nie chce się wyjeżdżać.. Więc zostajemy kolejny dzień.

Następny przystanek to niewielki kemping Rio-Mar za Denią.  http://www.campingriomar.com/en/  Kemping leży bezpośrednio przy pięknej, szerokiej plaży. Na kempingu dużo zieleni, czyste toalety, sklep i restauracja. Akurat tutaj sklep jest ważny, bo wokół osiedle domków letniskowych, z jakąkolwiek infrastrukturą gorzej, nawet dojazd jest nieco skomplikowany.

post-12190-0-56290200-1443690516_thumb.jpgpost-12190-0-64350800-1443690525_thumb.jpgpost-12190-0-74970500-1443690535_thumb.jpg

Za to plaża i morze cudowne i ten dudek odwiedzający regularnie kemping w porze obiadowej (skutecznie unikał obiektywu!). Tylko pogoda nie dopisała.

Odwiedzamy również mile wspominaną Peniscolę. Tym razem zatrzymujemy się na kempingu Vizmar http://www.campingvizmar.com/  Parę kilometrów od starego miasta i kilkaset metrów od plaży.   Największą zaletą tego kempingu jest wspaniały cień pod morwowymi drzewami, poza tym leciwe toalety, droga na plażę długa, chwilami poboczem jezdni, czyli bez zachwytu. Za to stara Peniscola wciąż piękna. Na plaży niezmiennie produkują się piaskowi artyści. Oto ich dzieła i apel o wsparcie.

post-12190-0-78927200-1443690435_thumb.jpgpost-12190-0-23465400-1443690957_thumb.jpgpost-12190-0-72409400-1443690977_thumb.jpgpost-12190-0-67349900-1443690992_thumb.jpg

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.