Skocz do zawartości

Ola, España


nomadka

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 82
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

post-12190-0-11758000-1360659144_thumb.jpg Trzy dni nad morzem Camper Park San Fulgencio znaduje się tuż przy drodze N332. Tylko 10€ za wszystko z wyjątkiem drzew, wszak to tylko parking dla kamperów. Za to plaża w Guardamar jest cudowna, złocisty piasek, ciepłe morze z łagodnym zejściem do wody. Ukrywa się za wielką wydmą porośniętą piniami, agawami i palmami. Z parkingu przez wydmy prowadzi drewniana estakada. Nie chcę nudzić, ale po lewo rezydują nudyści, ta swoboda na plaży jest dla mnie trochę zaskakująca, myślałam, że Hiszpanie, jako katolicy, są bardziej purytańscy. Camper Park znajduje się na terenie czegoś co określiłabym jako park przemysłowy. Spotkaliśmy kilka takich miejsc w Hiszpanii: buduje się infrastrukturę: drogi, parkingi, przyłącza i takie parcele udostępniane są przedsiębiorcom. Tu akurat większość tych parceli jest wykorzystanych. Są tu sklepy (Lidl), restauracje, jakieś firmy i targowisko. Targ niczym szczególnym się nie wyróżnia, bo królują na nim globalne wyroby wyprodukowane gdziekolwiek. Dzień 32. Jedziemy do Calpe, to ma być rekompensata za Gibraltar. Po drodze odwiedzamy Elx (Jest tam dużo palm). Za to w Benidrom jest mnóstwo wysokościowców, kolejne się budują, śmiałe, ciekawe formy. Mówi się o tym mieście hiszpański Manhatan. Hiszpania buduje tyle hoteli, że wydaje się, że mogłaby zaprosić na wakacje cała Europę. Również z Calpe ciekawie wyglądają odległe wysokościowce na tle błękitnego nieba i jeszcze bardziej niebieskiego morza. Ale do Calpe sprowadza nas Penon de Ifach. To siostra Gibraltaru, prawie o połowę od niego mniejsza. 332mppm.

post-12190-0-70515100-1360658621_thumb.jpg post-12190-0-62032800-1360658775_thumb.jpg

Wyruszamy na rekonesans. Ale góra już zaprasza, jest ranek, dróżka wygląda na mało wymagającą. W Alpuljarras buty do trekingu i kijki okazały się niepotrzebne, więc tu tym bardziej, skoro na górę wybierają się rodziny z małymi dziećmi. Wspinamy się wyżej i wyżej, podziwiając widoki na szmaragdowe morze, wysokie hotele Calpe na mierzei łączącej ląd z Penon i odległy Benidrom.

post-12190-0-98025000-1360659041_thumb.jpg post-12190-0-11758000-1360659144_thumb.jpg

post-12190-0-11758000-1360659144_thumb.jpg post-12190-0-54040800-1360659297_thumb.jpg

Towarzyszy nam wiatr i krzyki mew. Docieramy do tunelu wydrążonego w skale. Jest bardzo ślisko i ciemno, ale z pomocą przymocowanych do ścian sznurów przechodzi się bez większych problemów. Dalej jest trudniej. Bez pomocy sznurów nie udałoby się pokonać wąskiej wyślizganej ścieżki.

post-12190-0-51659800-1360658526_thumb.jpg post-12190-0-98034900-1360658954_thumb.jpg

Na rozwidleniu szlaku kierujemy się do Miradoru de Carabineros. To prawdziwe królestwo mew. Nic sobie nie robią z naszej obecności i niechętnie ustępują nam drogi. To czas, żeby wyprowadzić młode z gniazd. Młode mają szare upierzenie i nie umieją jeszcze latać. Jedno, czasem dwa pisklęta pilnuje zawsze dwójka rodziców. Kiedy zbliżamy się, robią dużo wrzasku, ostrzegają nas, ale zachowują się lepiej niż u Hitchcoka – nie atakują. Na szczęście na górze ludzi jest mniej niż mew, więc mam nadzieję, że zanadto im nie przeszkadzamy.

post-12190-0-72096600-1360659494_thumb.jpg post-12190-0-09668100-1360659667_thumb.jpg

Wracamy na główny szlak. Od tego momentu droga na szczyt nie jest dokładnie wyznaczona, ścieżka ginie i znów się pojawia, każdy wybiera swój wariant wędrówki po kamienistym, stromym zboczu. Nie mamy WODY, dobrych butów (adidasy ślizgają się po wypolerowanych przez turystów wapiennych skałach), przeszkadza aparat zawieszony na szyi, zrobiło się bardzo gorąco. Rozsądek nakazuje powrót. Więc z ociąganiem się wracamy. Budynki IT na zboczu już zamknięte, zamknięte toalety, nie leci woda do picia. Może dotrzemy do przyczepy zanim umrzemy z pragnienia. No cóż, nie należy lekceważyć nawet najbardziej niewinnie wyglądającej góry.

post-12190-0-97758600-1360660081_thumb.jpg

post-12190-0-52762000-1360660211_thumb.jpg

post-12190-0-18468800-1360660370_thumb.jpg

post-12190-0-60189100-1360660468_thumb.jpg

post-12190-0-35109400-1360660646_thumb.jpg

post-12190-0-85030100-1360660768_thumb.jpg

post-12190-0-24179400-1360660887_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plaża za Denią nie jest zbyt atrakcyjna, ale ten zachód słońca!

post-12190-0-13722600-1360934432_thumb.jpg post-12190-0-01659600-1360933297_thumb.jpg

Dzień 33,34 Walencja. Tuż przed Walencją El Saler - rezerwat i plaża pośród ryżowych pól. Plaża z widokiem na statki stojące na redzie i małe mewy pikujące po zdobycz prosto do morza. W rezerwacie deptak z ławeczkami i platformami do opalania, natryski i ścieżki rowerowe. Jest stadion piłkarski, stadion do rugby, tor do kartingu – puste.

post-12190-0-69233000-1360931793_thumb.jpg post-12190-0-69940800-1360931908_thumb.jpg

Na plaży trochę ludzi, są tu przecież 3 kempingi. Na naszym kempingu (chyba wszystkie nazywają się Valencia El Saler 22,61€) stoją prawie wyłącznie stacjonarne przyczepy i mobile home, w większości puste. Stanowiska dla przejezdnych są 4, zadaszone, przy basenie. Kempingiem opiekuje się dwóch panów. Toalety są sprzątane, choć granatowe kafelki na podłodze skutecznie niweczą wszelkie starania. Panowie nie widzą natomiast potrzeby mycia zewnętrznych zlewów do naczyń, więc „swój” myję sama. Mój trud też jest niweczony przez wiatr i komary. Komary dają się nam we znaki wieczorami i niestety nocą. Wieczorem odstraszają je kadzidełka. Nocą buzi nas charakterystyczne bzyczenie i zaczynamy polowanie. Nie lubimy takich gości, a one jakoś znajdują dojścia do przyczepy mimo moskitiery.

 

Walencja nie znajdowała się w naszym zestawie obowiązkowym, jednak nie żałuję, że tam byliśmy. Jest piękna, bogata i zadbana.

post-12190-0-75325100-1360932105_thumb.jpg

Gotycka katedra, gotycka giełda jedwabiu z mnóstwem pięknych detali

post-12190-0-59262200-1360933838_thumb.jpg

post-12190-0-88630900-1360932412_thumb.jpg post-12190-0-69689400-1360932220_thumb.jpg

post-12190-0-77850600-1360934154_thumb.jpg post-12190-0-97980000-1360934018_thumb.jpg

i bliższe współczesności Mercado Central (zakupy tylko przed południem!),

post-12190-0-75898900-1360933601_thumb.jpg post-12190-0-54631100-1360933703_thumb.jpg

Placa Redona (niestety schowana w rusztowaniach).

post-12190-0-07189400-1360934301_thumb.jpg

Po rzece Turia pozostały mosty: od najstarszych gotyckich Puente de las Serranos i Puente de la Trinidad po nowoczesny Puente de las Artes i koryto zamienione w ogród. Tu się odpoczywa, przychodzi na spacer z dziećmi, czy z pieskiem, biega, gra w piłkę i na koniec obcuje ze sztuką.

post-12190-0-46857400-1360933486_thumb.jpg

Ciudad de las Artes y las Ciencias to centrum kulturalne na miarę XXI. Palau de les Arts Reina Sofia to budynek opery i teatru mieszczący 4 sale widowiskowe przypomina z boku wielką rybę, zdecydowanie mniejszy jest budynek planetarium Hemisferic, wygląda jak oko, kiedy odbija się w otaczającej wodzie. Źrenicą tego oka jest kulisty ekran.

post-12190-0-19006000-1360931653_thumb.jpg post-12190-0-98119400-1360932587_thumb.jpg

Museo de las Ciencias Principe Felipe to rybi szkielet zanurzony w wodzie. Mieści muzeum techniki, w którym wszystkiego można dotknąć.

post-12190-0-35904400-1360931992_thumb.jpg

Oceanografic to największe w Europie oceanarium, w którym zamieszkują przedstawiciele ponad 500 gatunków morskiej flory i fauny.

post-12190-0-69302300-1360932668_thumb.jpg

Jest jeszcze L’Umbracle, ogród ocieniony białymi łukami metalowej konstrukcji.

post-12190-0-03149300-1360932506_thumb.jpg

I biało-niebieska Agora, 5000m2 pod szklanym, ruchomym dachem a tuż obok niej piękny most podwieszony L’Or de l’Assut. Maszt tego mostu (125m) jest najwyższą budowlą w mieście.

Jedyna niedobra informacja o Ciudad de las Arts to cena -32€ bilet łączony.

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 35. Jeszcze parę zamków. W Sagunto są trzy zamczyska na jednej górze. Te zamki to imponujące ruiny. Budowali tam  rzymianie, maurowie i wreszcie Hiszpanie. Współcześni Hiszpanie odbudowali amfiteatr rzymski łącząc antyczne fragmenty ze współczesną budowlą. Na targu kupujemy bardzo tanie pomidory i czereśnie.

post-12190-0-70393800-1361097750_thumb.jpg  post-12190-0-66206700-1361097912_thumb.jpg

post-12190-0-98510700-1361098029_thumb.jpg

 

Zamek w Ondzie. Trzystu wież się nie doliczyliśmy, ale wygląda całkiem nieźle, czerwone mury okrągłe wieże i ładna brama. Do środka nie wchodzimy, właśnie zaczęła się przerwa. Nie czekamy.

post-12190-0-90760200-1361098117_thumb.jpg  post-12190-0-80882000-1361098446_thumb.jpg

post-12190-0-94871700-1361098291_thumb.jpg

 

Dzień 35,37. Peniscola i zamek Templariuszy. Miasteczko tak nam się spodobało, ze zostajemy tu dwa dni. Zatrzymujemy się na campingu FERRER, 22€/noc. W IT dostajemy ulotkę po polsku!
Jest tu napisane, że to drugi po Alhabrze, najczęściej odwiedzany zamek w Hiszpanii. Nie można się temu dziwić, bo jego dodatkowym atutem jest miejsce, w którym go zbudowano. Piękna plaża i ciepłe morze pozwala na połączenie przyjemność plażowania ze zwiedzaniem. Po raz pierwszy na plaży jest tłoczno. Co tu się dzieje w pełni sezonu? Widoczny z plaży zamek to surowa budowla z białego kamienia wzniesiona na wzgórzu, połączonym z lądem mierzeją. U stóp zamku otoczone murami stare miasto z białymi domami przy wąskich, stromych uliczkach. Pełno tu kwiatów, sklepików z pamiątkami i knajpek.

post-12190-0-71770400-1361097622_thumb.jpg  post-12190-0-35039400-1361098490_thumb.jpg

post-12190-0-10178700-1361098589_thumb.jpg  post-12190-0-04665000-1361098720_thumb.jpg

post-12190-0-03567600-1361099010_thumb.jpg  post-12190-0-95552000-1361099097_thumb.jpg
 

Niektórzy żyją tu z piasku, inni z morza

post-12190-0-59543400-1361099278_thumb.jpg  post-12190-0-00125500-1361099484_thumb.jpg

post-12190-0-66873800-1361099704_thumb.jpg

Te figurki mają nawet włosy!

post-12190-0-23668600-1361099200_thumb.jpg
 Zamek zwiedzamy wczesnym rankiem. Towarzyszy nam cicha nastrojowa muzyka i jaskółki. Jest w nim wiele pamiątek po najsławniejszym jego mieszkańcu Don Pedro de Luna, który został wybrany papieżem w 1394 roku. Jego dzieje nie były wesołe, w końcu został wyklęty jako heretyk, choć przez niektórych do końca uznawany był za papieża. Byli jednak i tacy, którzy uważali, że skumał się z diabłem i z jego pomocą w jedną noc pokonywał drogę do Rzymu na pastorale.

post-12190-0-61315500-1361099578_thumb.jpg post-12190-0-87729300-1361099792_thumb.jpg

post-12190-0-21555800-1361099913_thumb.jpg  post-12190-0-14912600-1361098888_thumb.jpg

post-12190-0-87459300-1361100084_thumb.jpg post-12190-0-87008100-1361100185_thumb.jpg

post-12190-0-84199200-1361100329_thumb.jpg post-12190-0-31860800-1361100461_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 38. Wjeżdżamy na teren rezerwatu delty Ebro. Mają być pola ryżowe, mnóstwo ptaków, puste plaże. Cierpliwości starczyło nam tylko na pola ryżowe.

post-12190-0-24541800-1361469624_thumb.jpgpost-12190-0-04126000-1361469892_thumb.jpg

Wiec przez ryżowe pola wracamy na N340. A tu przy drodze dziewczyny pod parasolami. Dlaczego właśnie tu? Planowaliśmy jechać wzdłuż wybrzeża i spokojnie szukać miejsca na postój na parę nocy, wyszło inaczej. N340 zamieniło się w autostradę, Barcelona była tuż, tuż, więc po tryumfalnym przejeździe przez lotnisko (pamiętaliśmy, że przed Barceloną kempingi są w pobliżu lotniska i na nie się kierowaliśmy) trafiliśmy na fajny kemping 3 Estrellas (22,6€),14km od Barcelony, bezpośrednio przy plaży, zadbany, pełen zieleni i z dużym rabatem. Autobus z kempingu na plac Catalunia 2€, da się przeżyć. 
Kampery wolą wiatr od morza od cienia.

post-12190-0-43311900-1361467389_thumb.jpg

3 dni w Barcelonie.W Barcelonie jesteśmy po raz trzeci. We wspomnieniach była barwniejsza. Teraz
irytują mnie tłumy turystów. Jest ich (nas!) pełno! Na Rambles wręcz trudno się przecisnąć przez tłum. Kiedyś było tu wielu ulicznych artystów, teraz pozostali tylko mimowie, no i kioski z pamiątkami, kwiatami i liczne knajpy.

post-12190-0-56619600-1361467571_thumb.jpg

W Barri Gotic odwiedzamy muzeum Picassa. Zgromadzono tam głównie jego wczesne obrazy, całkiem zwyczajne portrety i pejzaże. Nic w nich nie zapowiada twórcy kubizmu. Muzeum mieści się w przepięknych, gotyckich kamienicach i choćby tylko dlatego warto je odwiedzić. W niedzielne popołudnie darmo, w długiej kolejce chętnych.

post-12190-0-27657100-1361467654_thumb.jpg post-12190-0-61549400-1361467764_thumb.jpgpost-12190-0-66485300-1361467849_thumb.jpgpost-12190-0-16853400-1361467979_thumb.jpgpost-12190-0-59401800-1361468105_thumb.jpgpost-12190-0-39004800-1361468196_thumb.jpgpost-12190-0-96587000-1361468315_thumb.jpg

Pamiątki po Gaudim. W parku Güell jest mnóstwo pięknych kwiatów, nie pamiętam ich z wcześniejszych odwiedzin. Nie pamiętam też takich tłumów. W palmach zamieszkały zielone papużki,  a gołębie są tak bezczelne, że skubią nam nogi, gdy zabraknie im bułki. Tu przenieśli się artyści. Muzyka brzmi w cieniu drzew i pod kolumnadami, przeplata się,  cichnie i znowu pojawia już inna.
post-12190-0-26487800-1361468502_thumb.jpgpost-12190-0-83825800-1361468992_thumb.jpgpost-12190-0-01874700-1361469364_thumb.jpgpost-12190-0-43696200-1361469464_thumb.jpgpost-12190-0-09385400-1361469798_thumb.jpg

Casy Gaudiego
post-12190-0-54621600-1361467470_thumb.jpgpost-12190-0-75605400-1361468602_thumb.jpgpost-12190-0-89795100-1361469089_thumb.jpg

Sagrada Familia. Od 130 lat w budowie. Ciekawe, czy zobaczę ją bez rusztowań i dźwigów.

  post-12190-0-41991700-1361468681_thumb.jpgpost-12190-0-24184300-1361468782_thumb.jpgpost-12190-0-93464900-1361469220_thumb.jpgpost-12190-0-82420700-1361468891_thumb.jpg

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 dni Garrotxa. Odjeżdżamy od wybrzeża w góry. W Ripoll zatrzymujemy się tylko na chwilę, żeby zobaczyć XI wieczny kościół i monastyr de Santa Maria.  Przepiękny, rzeźbiony portal kościoła, aktualnie ukryty za szklaną ścianą, to wystarczający powód, żeby tu przyjechać. A jest jeszcze, szlachetne w swojej surowości wnętrze kościoła i piękny wirydarz. 

post-12190-0-06072900-1361895374_thumb.jpgpost-12190-0-40507100-1361895306_thumb.jpgpost-12190-0-55782800-1361895548_thumb.jpgpost-12190-0-34812600-1361895668_thumb.jpgpost-12190-0-36224700-1361895796_thumb.jpg

Garrotxa to góry nietypowe, bo utworzone przez wygasłe stożki wulkaniczne. Mnóstwo tu zieleni,
góry pokryte są gęstymi liściastymi lasami, doliny to łąki i pola uprawne, aktualnie wschodzi .. fasola? Ależ tak! To obok marynowanych grzybów, suszonych pomidorów, serów i kiełbas regionalny produkt Garrotxa. Zapewne, gdybym tu trafiła przypadkiem, nie domyśliłabym się, że te porośnięte trawą, regularne zagłębienia na szczytach pagórków to pozostałości po kraterach. Wchodzimy na niektóre z nich: Santa Margerita z maleńkim kościółkiem pośrodku,

post-12190-0-19563400-1361894137_thumb.jpg

obrośnięty jeżynami krater Monsacopa, na którego szczyt prowadzi droga krzyżowa i lider Croscat, z rozerwanym zboczem pokrytym czerwonym, wulkanicznym żwirem.

post-12190-0-97217700-1361894340_thumb.jpgpost-12190-0-99377400-1361894457_thumb.jpg

Tym razem robię zdjęcie mapy ze szlakami, więc nie błądzimy.

post-12190-0-28433500-1361894212_thumb.jpg

Zresztą oznakowanie jest tu zdecydowanie lepsze, niż w Alpuljarras. Przy drodze między Olot i Santa Pau są trzy duże, bezpłatne parkingi, z których można wyruszyć na wędrówki. Szkoda, że wieczorem pustoszeją, całkiem sami nocujemy na parkingu w Can Xel. W nocy zrywa się wiatr, przychodzi burza, nie jest fajnie. I choć rankiem budzi nas piękne słońce i  kolorowe balony na niebie, przenosimy na kemping Fageda (20€), tuż przy przepięknym bukowym lesie, od którego kemping wziął nazwę. Na kempingu parkuje dużo przyczep, aktualnie pustych. Jest basen i knajpa zamykana po południu. My zatrzymujemy się na zielonej łące pod drzewami. Jest tu kilka kamperów i namiotów, rodziny z małymi dziećmi i emeryci.

post-12190-0-25917700-1361894516_thumb.jpg

W Garrotxa, poza wulkanami jest kilka miejsc, które warto odwiedzić. Castelfolit de la Roca to stare miasto zbudowane na 50-o metrowym, bazaltowym klifie. Dwie rzeki Fluvia i Toronel utworzyły urwisko nad którym je zbudowano. W końcowej części klifu mieści się już tylko jedna uliczka, którą zamyka kościół San Salwador. Przykościelny cmentarz został przeniesiony i aktualnie służy za mirador. Miasto może być porównywane z Rondą, a jest tu spokojnie i cicho, oprócz nas była tu jeszcze dwójka młodych ludzi.

post-12190-0-75389700-1361894689_thumb.jpgpost-12190-0-05442700-1361894809_thumb.jpg

Podobnie jest w maleńkim, starym miasteczku Santa Pau. Nawet mieszkańcy je opuszczają, większość kamieniczek jest niezamieszkanych, straszy pustymi oknami. Właściwie nie ma im się co dziwić, na pewno łatwiej wybudować nowy dom, niż zapewnić sobie minimum komfortu w takich staruszkach. A szkoda. Dla mnie takie miejsca mają często więcej uroku, niż te starannie odrestaurowane.  A moja „połówka” irytuje się, kiedy fotografuję takie „ruiny”.

post-12190-0-35440700-1361894977_thumb.jpg post-12190-0-23563500-1361893960_thumb.jpgpost-12190-0-83507100-1361895118_thumb.jpg

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze 3 dni na Costa Brawa. Wracamy na wybrzeże nieźle pokręconą drogą GI 524 i pozostajemy w średniowieczu. Pubol to wioska, gdzie czas się zatrzymał. Kilkanaście domów za kamienna bramą, kościół i zamek, surowa prostokątna bryła.

post-12190-0-97190600-1362043549_thumb.jpg

Ten zamek to prezent Salvadora Dali dla ukochanej Gali. To on sprowadza tu turystów, a już na pewno wszystkie rosyjskie wycieczki, wszak Gala to ich rodaczka. My tez odwiedzamy Galę. Dom  tradycyjny jak na Dali.

post-12190-0-45073000-1362043789_thumb.jpgpost-12190-0-30073100-1362043871_thumb.jpg

Czerwona sypialnia, biała kuchnia, w salonie, jadalni i salonikach trochę starych mebli, obrazy Dali podarowane ukochanej, ich zdjęcia.

post-12190-0-42284200-1362043953_thumb.jpg

W piwnicy strzeżonej przez trzy smutne lwie głowy dwie płyty nagrobne. Leży tu Gala. Czeka na ukochanego, nie na mnie. Przepraszam, że zakłóciłam ci spokój, ja tylko zrobię zdjęcie.

post-12190-0-27048100-1362044128_thumb.jpgpost-12190-0-67019300-1362044208_thumb.jpg

Ogród tonie w zieleni, a wśród zieleni stoją sobie słonie na żyrafich nogach i średniowieczna fontanna z kolorowymi, współczesnymi głowami, dwa samochody i bryczka.

Nawet tabliczki z nazwami ulicy są z azulejos

post-12190-0-06187300-1362043703_thumb.jpg

To tyle z Dalego na ten rok (zjazd na Pubol z drogi C66 jest doskonale oznakowany, przy wiosce jest duży, bezpłatny parking).
Pals, Peratellada, Ullastret. Dwóch pierwszych nie powinno się przegapić. To urocze, wspaniale zachowane i zadbane średniowieczne miasteczka. Kamienne domy, wąskie uliczki, kwiaty, sklepiki, knajpy. To wszystko przyciąga tłumy turystów. Dlaczego trafiłam tu dopiero teraz?

post-12190-0-38093400-1362043047_thumb.jpgpost-12190-0-76915300-1362043087_thumb.jpgpost-12190-0-08096000-1362043006_thumb.jpgpost-12190-0-60180100-1362043172_thumb.jpgpost-12190-0-74747600-1362043211_thumb.jpgpost-12190-0-27728900-1362043257_thumb.jpgpost-12190-0-32385900-1362043293_thumb.jpgpost-12190-0-90614800-1362043334_thumb.jpg

kupujemy pamiątki

post-12190-0-10256700-1362043374_thumb.jpg

(można się zatrzymać na parkingu przy rondzie na GI-650 pod IT, w samym Pals nie można zatrzymać się z przyczepą ani kamperem, bezpłatny parking dla samochodów  osobowych jest pod murami starego miasta, przy Peratelladzie jest kilka płatnych parkingów). W IT w centrum starego miasta w Pals otrzymujemy szczegółową informację o regionie wraz z listą kempingów. Zatrzymujemy się na najtańszym Neptuno (17,80€) w piniowym lesie. Do kempingu dojeżdża się leśnym duktem i takim duktem trzeba dojść do plaży. Jest tu duży basen i mały dla dzieci, place zabaw, boisko do siatkówki i sporo bungalowów. W piątkowe popołudnie kemping powoli się zapełnia. Przyjeżdżają głównie młodzi ludzie z namiotami. Wieczorem wszystko się wyjaśnia. Na plaży w Platja Pals młodzież będzie świętowała  Fiesta de San Juan. Na parkingu przy plaży (płatnym!) budowana jest estrada, w knajpach stoliki zestawiane są w rzędy, koszyki w marketach pełne są  piwa, wina  i katalońskiego szampana cava a na plaży zbiera się młodzież.

post-12190-0-95570900-1362043132_thumb.jpg

My też robimy zakupy – wino pojedzie do Polski. Dzieciaki jeszcze przed zachodem słońca odpalają fajerwerki na plaży pod nadzorem rodziców. Najkrótsza noc w roku jest tu głośnia i bardzo jasna. Następnego dnia piknik na plaży leniwie dogasa. Wieczorem po obozowiskach pozostają kręgi śmieci. Z kempingu znikają namioty. Noc będzie dłuższa o niecałą minutę.

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 47 Żegnamy się z Hiszpanią, przynajmniej na ten rok. Na przejściu granicznym w La Jonquera kiedyś było mnóstwo sklepów przy wąskiej ulicy, teraz wybudowano tu wielkie centrum handlowe z mnóstwem supermarketów.  Nie zatrzymujemy się. Zakupy zrobiliśmy wcześniej.

 4 dni nad morzem we Francji. Jedziemy wzdłuż francuskiego wybrzeża morza Śródziemnego. W
małych nadmorskich miasteczkach już na wjeździe wita nas informacja o zakazie zatrzymywania się kamperów i samochodów z przyczepami. Na szczęście pozostało jeszcze kilka plaż, na których można pobyć sam na sam z piaskiem, morzem i słońcem. Pierwsza z tych, które znamy, znajduje się między Saint Cyprien Plage i Canet-Plage. Wzdłuż plaży jest droga z miejscami parkingowymi. Z jednej
strony drogi wydma, mały skansen i jezioro, z drugiej, za wydmą plaża. Kolejna plaża znajduje się między Marseillan Plage i Sete. Jeszcze parę lat temu było to miejsce postojowe kamperów. Stały na poboczu drogi, tuż przy plaży. Spodziewaliśmy się zmian i są.

post-12190-0-51704500-1362235685_thumb.jpg

Droga przy plaży zniknęła, pozostało jedno pasmo, które służy spacerowiczom i rowerzystom. Zniknęły również pola uprawne po drugiej stronie drogi. W ramach powrotu do natury wróciła tu wydma. Na szczęście nie zapomniano o chętnych do plażowania. Zbudowano trzy olbrzymie, darmowe parkingi z bramkami na 2,2m.

post-12190-0-04846600-1362236794_thumb.jpg

My przejeżdżamy. Na parkingu przy Marseillan są toalety i natryski przy wejściu na plażę, w czerwcu jeszcze nieczynne. Jest tu ciekawe urządzenie, niebieski słup z boxami do przechowywania dokumentów. Za 1€ zamykamy dokumenty w sejfie, a kluczyk na plastikowej bransoletce zakładamy na rękę.

post-12190-0-28096400-1362235359_thumb.jpg post-12190-0-92547200-1362235563_thumb.jpg

Nie zmieniła się plaża, szeroka, piaszczysta, pusta. Jedyna plaża, na której jest pełno muszli.

post-12190-0-69663700-1362235400_thumb.jpgpost-12190-0-15494300-1362235438_thumb.jpgpost-12190-0-53268100-1362235516_thumb.jpgpost-12190-0-07780500-1362235644_thumb.jpgpost-12190-0-76374900-1362235475_thumb.jpg

No i pozostał targ w Marseillan Plage z najlepszymi pod słońcem oliwkami (oczywiście z pestkami!), świeżymi mulami, serem, pachnącym chlebem i pokrytą pleśnią kiełbasą. I cóż z tego, że oliwki są dwa razy droższe niż w Hiszpanii, kiedy tak smakują!  Poza tym w Marseillan Plage jest kilka kempingów, w tym całkiem już upadły minicipal (miejski) Le Pisse Saumes (zdecydowanie odradzam), mnóstwo nieciekawych domów wczasowych i parę hoteli.

post-12190-0-90851700-1362235595_thumb.jpg

Kampery „ucywilizowano”. Mają do dyspozycji Camperpark za metalowym ogrodzeniem, 8€ za dobę, z wodą 2€/10min i bez toalety, są za to kwiaty. Jest też olbrzymi, piętrowy parking dla jachtów.
Kolejna plaża, między Carnon-Plage i La Grande Motte, ma więcej zwolenników, chociaż nie ma na niej tłoku. Tu też są zmiany. Droga wzdłuż plaży na odcinku przy wydmach jest jednokierunkowa,
drugie pasmo zarezerwowano dla rowerzystów, nie mogą tu zatrzymywać się kampery, o dziwo nie ma zakazu dla przyczep, za to przy Carnon zbudowano duży parking dla samochodów. Plaża jest piaszczysta, szeroka z łagodnym wejściem do morza, od drogi oddziela ją pasmo wydm porośniętych grzywami ostrej trawy, za drogą też są wydmy porośnięte pachnącymi krzewami i ziołami, latem kwitną tam białe lilie. Słone laguny zamieszkują różowe flamingi.

post-12190-0-25411700-1362235997_thumb.jpgpost-12190-0-80939200-1362236037_thumb.jpgpost-12190-0-49194800-1362236071_thumb.jpgpost-12190-0-87644600-1362236116_thumb.jpg

Tak jest teraz,

post-12190-0-90547800-1362235949_thumb.jpgpost-12190-0-90018500-1362236183_thumb.jpg

a tak było w 2008 roku, można było spać przy plaży.

Rano na plaży są tylko wędkarze, biegacze i my. Plażowicze zjawiają się późno i wyjeżdżają późnym południem. Wieczorem parking przy plaży jest znowu zatłoczony. Po dwudziestej to pora kolacji, można ją zjeść w knajpie, ale niektórzy wolą przywieźć kolację na plażę. Znowu pojawiają się wędkarze i biegacze. Przy La Grande Motte wciąż funkcjonuje parking dla cyganów. Latem cyganie rozpoczynają wędrowne, a właściwie obozowe, życie. We Francji można spotkać nietypowe zbiorowiska wielkich przyczep i równie wielkich samochodów z praniem suszącym się na wietrze i chmarami dzieciaków. Francuzi mieli zamiar z tym walczyć, jak widać nie udało się im. Nie udaje nam się nocleg przy plaży na Petit Travers, więc późnym wieczorem jedziemy do Arles przez Camargue. Mijamy pola ryżowe, stada białych koników i pięknych czarnych byków. To one będą walczyć na arenach i oby były to korridy bezkrwawe. Zatrzymujemy się na kempingu l’Arlesienne, parę kilometrów od centrum. Tylko 17€. To nasza kolejna wizyta w Arles, więc już bez podniecenia spacerujemy znanymi szlakami: wzdłuż Rodanu, do katedry i Les Alyscamps, wokół areny. Arena wygląda jakoś dziwnie - jest biała.

post-12190-0-60103400-1362236540_thumb.jpgpost-12190-0-21664800-1362236564_thumb.jpg

To efekt piaskowana, które wciąż trwa. Całe miasto jest trochę przykurzone, choć chyba nie z powodu piaskowania, nawet kwiaty więdną. Wieczorem w Arles jest bardziej kolorowo. Przyjechali mieszkańcy Camargue. Na koniach, na szczudłach i pieszo, ubrani w tradycyjne, ludowe stroje idą wzdłuż bulwaru des Lices. Nawet niemowlaki są przebrane, mają lalki liczące kilkadziesiąt lat i równie stare drewniane wózki. Wszyscy dobrze się bawią. Chętnie pozują do zdjęć, widać, że są dumni z
tego kim są.

post-12190-0-25928500-1362236403_thumb.jpgpost-12190-0-58391100-1362236439_thumb.jpgpost-12190-0-56500200-1362236474_thumb.jpgpost-12190-0-73663700-1362236602_thumb.jpgpost-12190-0-06695400-1362236644_thumb.jpgpost-12190-0-09557500-1362236672_thumb.jpgpost-12190-0-70805800-1362236690_thumb.jpg

Dzień 51. Wracamy do domu. Przetartym szlakiem: N7 doliną Rodanu do Lyonu, potem D1083 przez Bourg en Bresse do Miluzy. W dolinie Jury dopada nas deszcz, nad winnicami zawisła czarna chmura i w końcu lunęło. Woda płynie wartkimi strumieniami po jezdni. Nagle zrobiło się ciemno. Zatrzymujemy się na aire wraz z innymi, którzy nie przepadają za jazdą w takim deszczu. Pora spać.
Dzień 52. Leje.

post-12190-0-78661900-1362236148_thumb.jpg

Wyciągamy peleryny. Jest niedziela. Stacje benzynowe w większości zamknięte. Za to piekarnie są otwarte, nie można przecież jeść starych bagietek. ON można kupić tylko na kartę, w stacjach otwartych 24/24. ON jest tu naprawdę tani, poniżej 1,3€/l. W Niemczech ON też staniał. I tu i tu tanio jest na ESSO.

Dzień 53. Już w Polsce! No i proszę znalazła się obwodnica Wrocławia. Jadąc w drugą stronę powinniśmy skręcić w Długołęce w kierunku na Kudowę!

Dzień 54. W domu

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Pawel10 :skromny: Ja się zastanawiałam, czy nie piszę dla siebie. Też byłoby miło, bo wracają wspomnienia, ale jak kogoś jeszcze to interesuje jest zdecydowanie milej.

 

Znalazłam zdjęcie kamperów przy plaży między Marseillan Plage i Sete z 2008 roku

post-12190-0-12967200-1362298572_thumb.jpg

 

Podsumowanie:

Przejechaliśmy 9014 km, samochód spalił średnio 6,8 l/100km, zrobiłam ponad 1500 zdjęć i kilka filmów. Nasze konto zostało uszczuplone. Na paliwo wydaliśmy: około 3700 zł i 2500zł na kempingi (połowa noclegów na kempingach, na większości bez prądu).  Nie robiłam dokumentacji zdjęciowej kempingów (są na ich stronach), za to poniżej lista stron internetowych kempingów, na których byliśmy.

Hiszpania

Segovia http://www.campingacueducto.com/ Trawa, drzewa, basen,  dojazd do miasta autobusem

Madryt http://www.bungalowsarcoiris.com/ Drzewa, zadaszenia przeciwsłoneczne, basen, dojazd do miasta autobusami

Granada http://campingmariaeugenia.com/ Niewielki, zadrzewiony, basen, w rozwidleniu dróg – dość głośno, dojazd do miasta autobusem

Sevilla Dos Hermanas, Camping Villsom brak strony www,  37°16'38.29"N  5°56'11.59"Zach. Drzewa, basen, nawet w maju tłoczno, płaciliśmy kartą kredytową. Dojazd do miasta autobusem

Kordoba http://www.campingelbrillante.com/ w mieście, był w planach, ale nie byliśmy się tu

Conil de la Frontera http://www.campingroche.com/  zielony, czysty, cichy, basen, plaża w Conil samochodem, ponad 2 km

Ronda http://www.elsur.com/  Byliśmy tam tak krótko, że nie zdążyłam się przyjrzeć, ogólnie standard

Torrox-Costa http://www.campingelpino.com/ zadrzewniony, pełen cień, bez trawy, basen, płaciliśmy
gotówką. Plaża czarna, samochodem trochę ponad kilometr

San Fulgencio http://www.camperparksanfulgencio.com/es/ Płatny parking dla kamperów z pełnym zapleczem, miły właściciel, w słońcu, w pobliżu Lidl, piękna, piaszczysta plaża ok. 1km, rowerem lub pieszo

Valencja my byliśmy na kempingu Valencja El Saler, brak strony www, tylko 4 zadaszone stanowiska przechodnie – reszta to mobilhome, basen, komary!  Piaszczysta plaża i rezerwat za drogą, dojazd do Walencji autobusem  Strona sąsiada: http://www.campingparkelsaler.com/

Peniscola http://www.campingferrer.com/index.php W mieście, drzewa, basen

Barcelona http://www.camping3estrellas.com/ Piękny zadrzewiony kemping bezpośrednio przy plaży, dojazd do Barcelony autobusem, niestety w sąsiedztwie lotniska, ale da się wytrzymać, w nocy samoloty nie latają.

Koło Olot, http://www.campinglafageda.com/skin/default.aspx Zielony trawa, basen, dobre miejsce na wędrówki po Garrotxa

Pals http://www.campingneptuno.com/ W piniowym lesie, z dużymi basenem, płaciliśmy gotówką. Dojazd leśnym duktem. Do piaszczystej plaży około 1 km pieszo lub samochodem (płatny parking przy plaży!)

http://www.forocamping.com/  Adres tej strony dostałam wraz z życzeniami świątecznymi z kempingu Neptuno,  tu można dostać bezpłatnie kartę na zniżki na zrzeszonych kempingach, nie sprawdzałam, czy Polacy też.

 

Francja

Duna de Pylat Kemping La Foret http://campings.village-center.fr/aquitaine/camping-la-foret.php
W sosnowym lesie bezpośrednio przy Dunie, żeby dotrzeć nad ocean trzeba najpierw wdrapać się na Dunę po drabinie tonącej w piasku.

Arles http://www.larlesienne.com/ mały kemping kilka kilometrów od centrum, basen, trochę drzew, ale miło

 

I na koniec zagadka i odpowiedź

Jak mieszkają boćki w Kastylii? No właśnie tak::

post-12190-0-04715000-1362298693_thumb.jpgpost-12190-0-21410500-1362298804_thumb.jpgpost-12190-0-61885400-1362298890_thumb.jpgpost-12190-0-12561200-1362298935_thumb.jpgpost-12190-0-95684600-1362299010_thumb.jpg


 

 



 

Edytowane przez nomadka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W uzupełnieniu do mojego przewodnika po Hiszpanii

 

Robiłam porządki i znalazłam kilka paragonów z marketów w Hiszpanii. Większe zakupy robiliśmy w supermarketach, jest tam Lidl, Carrefour, DIA%. JODOFI (na Costa Brawa). Płaciliśmy kartą, na signature, czasami prosili nas o dowód. W małych sklepach ceny nie były z reguły wyższe, z wyjątkiem napojów, bo butelka wody mineralnej kosztowała tam zazwyczaj 1€.

Woda mineralna 1,5l 0,18€ do 0,31€

Sok 1l 0,53€ do 0,92€

Jogurt naturalny 4x125ml 0,99€ do 1,2€

Chleb duży ciemny 1,99€ do 2,19€

Pomidory 1,19€ do 1,59€ , najtaniej kupowaliśmy na targu po 0,4€

Melon 1,05€

Mięso porcjowane 4szt. 2,19€ do 2,5€

Bagietka 0,39€ do 0,5€

Masło 0,99€ do 1,05€

Twarożek 0,69€

Winogrona 1,49€

Czereśnie 0,4€ do 2,5€

Oliwki 0,8kg w słoiku 1,99€

Wino 2,4€ do 7,17€ (cava BACH), oczywiście były i tańsze. Wino najchętniej kupowaliśmy w bodegach, lub w hiszpańskich sklepach

Niestety większości nazw z paragonów nie udało mi się odcyfrować, nawet z pomocą translatora.

Hiszpania szczyci się wyrobami ceramicznymi, a oto próbka: podstawka pod łyżkę (bardzo przydatna w kuchni) i grający ptaszek (z Hiszpanii w środku, w towarzystwie kolegów z Polski i Rumunii)

post-12190-0-63959900-1363517776_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem pełen podziwu dla Was w tak długiej podróży i owocnym jej opisaniu.

My także z małżonką byliśmy w Hiszpanii trzy razy, (2 x okolice Barcelony, 1 x Gibraltar) ale z namiotem to były lata 1995-2001 samochodem bez klimy. Fakt , jest trochę daleko, a z przyczepą to 3-4 dni w jedną stronę , rodzinka tego nie zniesie.

Jesteśmy zauroczeni pięknem Hiszpanii.

Gratulujemy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Witamy

    Witamy na największym polskim forum karawaningowym. Zaloguj się by wziąć udział w dyskusji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.